piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 60 ,, Gdzie byłaś przez dziewiętnaście lat mojego życia? "



- Zwariowałeś wiesz?-  żartowałam z chłopaka podczas gdy on biegał po kuchni i zbierał wszystko co nadawało się do jedzenia
- Oszalałem z miłości do Ciebie dziecino!- podniósł mnie do góry i zaczął obracać dookoła swojej osi. Śmiałam się i prosiłam by chłopak odstawił mnie na ziemię. Kilka sekund później spełnił moją prośbę i odstawił mnie na kolorową podłogę uprzednio delikatnie całując
- Leć i spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy. W końcu mamy tylko cztery dni- uśmiechnął się do mnie a ja zrobiłam to o co mnie poprosił.

Poczułam ostry ból i otworzyłam oczy. Dookoła mnie było ciemniało a jedynym źródłem światła były słabe reflektory auta, którym właśnie wjechaliśmy w gęsty las.
- Obudziłem Cię?- zapytał troskliwie blondyn siedzący obok mnie. No tak, nasz szalony pomysł wyjazdu pod namiot został wcielony w życie.
- Nie..- skłamałam ziewając- No może trochę a właściwie to nie Ty tylko ta okropnie chłodna szyba- wskazałam na szklaną imitację okna dotykając jej opuszkami palców.
 Dziwnie się czułam. Opuściłam dom ot tak, bez słowa wyjaśnienia, bez pożegnania. Nie wiedziałam czy to była właściwa decyzja. Charlie przechodził trudny okres w swoim życiu, potrzebował wsparcia, potrzebował mnie a ja? Po raz kolejny uciekałam od odpowiedzialności za innych. Czy tak właśnie zachowywała się dojrzała i niemalże dorosła osoba?! Nie, nie i jeszcze raz nie.
- Nie martw się, oni dadzą sobie rade bez Ciebie- odezwał się blondyn jakby czytał w moich myślach.
- Nie sądzisz, że to odrobinę… Nieodpowiedzialne?- zapytałam tłumiąc żal i złość na samą siebie. Zbyt często podejmowałam takie spontaniczne decyzje i w końcu wyrzuty sumienia zaczęły targać moimi emocjami.
- Nieodpowiedzialne? Kochanie, jesteśmy młodzi i musimy popełniać błędy. Jesteśmy parą a każda para musi zaliczyć wypad pod namioty to raz a poza tym mały ma dobrą opiekę. Jest z nim babcia, mama… On zrozumie, kochanie…- ton jego głosu był tak cudowny, że nie mogłam nie wierzyć w jego słowa. Może faktycznie za bardzo panikowałam? Może na prawdę potrzebowałam odpoczynku, który wyperswadowałby mi te wszystkie zbędne rzeczy? Może potrzebowałam chwili wytchnienia z blondynem by nasze uczucia względem siebie znów przybrały na sile i była tak jak kiedyś? Tak, potrzebowałam tego wypoczynku jak nigdy dotąd. Czułam się zmęczona. Oczywiście nie było to zmęczenie fizyczne, ale psychiczne. Przesłuchania, sprawa z Harry’m, problemy brata a na dodatek czekająca mnie sprawa w sądzie. Nie liczę tego, że mój chłopak zwariował i wyprowadził się z domu. To wszystko sprawiało, że gubiłam się w tym całym świecie gdzie nie ma miejsca na zmartwienia i kompleksy. Trzeba przeć nieuchronnie na przód nie dbając o nic….
            Nagle dookoła nas pojaśniało. Znaleźliśmy się na ogromnym zielonym placu, który otaczały drzewa oraz wąska rzeczka. Widok chowającego się słońca poza korony drzew sprawił, że miejsce nabrało uroku i niespotykanej magii.
- To tu?- zapytałam wysiadając z auta
- Podoba się?- blondyn zrobił to samo co ja i opuścił samochód- Szukałem miejsca, które zapewniłoby nam i odpoczynek i troszeczkę izolacji od świata zewnętrznego.- wyjaśnił mocno mnie przytulając
- Jest idealnie wiesz?- spojrzałam w jego oczy, które ostatnie promienie słońca niesamowicie rozświetliły.- Skąd znasz to miejsce? Przecież nie jest ono położone w pobliżu Londynu…- zauważyłam. Jak na miejsce, które miałoby być w pobliżu stolicy kultury świata było tu zbyt cicho, zbyt piękne i zbyt… intymnie
- Niech to pozostanie słodką tajemnicą- pocałował mój nos i wyrwał się z moich objęć?- Zbierzesz troszkę drewna? Zaczyna robić się ciemno- powiedział chłopak i zaczął rozstawiać namiot.

            Siedzieliśmy nieopodal ogniska, które rozgrzewało moje skostniałe dłonie. Mimo iż było lato, tutaj w lesie wcale nie było tak ciepło jak w Londynie. Delikatny chłód emitował z rzeki płynącej nieopodal nas. Siedziałam w objęciach blondyna podczas gdy on delikatnie masował kciukami mój brzuch. Spoglądałam w ogień, który wesoło iskrzył i nie mogłam zrozumieć skąd tyle uroku w czymś tak prostym i banalnym.
- Słyszysz?- zapytałam przerywając niczym niezmąconą ciszę
- Nie…- odezwał się blondyn
- Uwielbiam taką ciszę. Nie przerywa jej nic z wyjątkiem Twojego cudownego mruczenia. Czuję się szczęśliwa Niall. Dzięki Tobie odnalazłam wewnętrzne szczęście i… to naprawdę cudowne uczucie, gdy nie musisz martwić się o nic.- uśmiechnęłam się- Dziękuję Ci za to, że jesteś w najważniejszych momentach mojego życia. Ciężko by mi było bez Ciebie wiesz? Czasami siedzę i myślę co było gdybym nie miała Ciebie…
- No właśnie? Co by było wtedy Valery?- jego uścisk na mojej tali wzmocnił się
- Nie byłoby nic Niall. Roślina bez wody tak jak człowiek bez powietrza nie może żyć..-  chłopak schylił się i delikatnie mnie pocałował
- Gdzie byłaś przez dziewiętnaście lat mojego życia?- zapytał mnie niemalże ze łzami w oczach
- Byłam tuż obok Ciebie aż w końcu nauczyłeś się patrzeć- splotłam swoje palce z palcami chłopaka i tuląc się do jego klatki piersiowej zasnęłam niczym małe, bezbronne dziecko.

            Każdego ranka budziłam się w objęciach mojego mężczyzny. Śpiewanie ptaków, cudowny zapach sosny i polnych kwiatów sprawiał, że całymi dniami wypoczywałam nad brzegami rzeki. W końcu miałam czas, by móc przeczytać książki, których uzbierało się stanowczo zbyt wiele. Każda godzina, którą spędzałam wraz z chłopakiem na tej polanie byłam niczym spełnienie marzeń. W końcu mogliśmy być razem. Tak bardzo brakowało mi tych dni, które spędzaliśmy w Irlandii… Czułam, że jeżeli nie oczyścimy naszych uczuć z kurzu stanie się coś okropnego, wybuchnie między nami kłótnia lub całkowicie pogubię się w labiryncie uczuć. Bałam się powrotu do Londynu i spotkania z Harry’m. Bałam się go. Bałam się jego uczuć. Z kolei gdy spoglądałam na chłopaka, który biegał tuż obok mnie w samych bokserkach serce zatrzymywało swoją akcję na kilka sekund. Był jeszcze Malik, którego dziwne słowa szumiały w mojej głowie coraz częściej. Boże stop! STOP! STOP! Kocham tylko i wyłącznie Niall’a i nie powinnam mieć z tym problemu a tymczasem co? Przeciez Niall to miłość mojego życia, tak? No właśnie.
Odwróciłam twarz w jego stronę w momencie, w którym chłopak schylił się by podnieść telefon. Co jak co, ale Tylek zgrabny to on ma… Podejrzewałabym że nawet zgrabniejszy od mojego… Chłopak widząc moje spojrzenie roześmiał się i zbliżył do mnie. Od razu poczułam zapach jego perfum, które bez problemu rozpoznałabym w męskiej perfumerii. Tak pachniał tylko i wyłącznie mój Niall. Tylko do niego pasowała mieszana opuncji i lawendy.
Widząc jego podejrzany uśmiech wiedziałam, że coś kombinuje. I tak tez było. Chłopak ni stąd ni zowąd wziął mnie na ręce i wskoczył wraz ze mną do wody. Moje ciało od razu zaalarmowało gwałtownym skurczem mięśni. Po chwili gdy wynurzyliśmy się spod wody nie mogłam złapać oddechu, ale wszystko minęło wraz z pocałunkiem chłopaka.
- Zwariowałeś?!- wrzasnęłam gdy tylko nasze usta się rozdzieliły- Mogliśmy dostać szoku termicznego- uderzyłam go w bark pięścią- Jak mogłeś?- przez chwilę szarpałam się z nim chcąc jak najszybciej wyrwać się z jego ramion, ale on nie pozwalał mi na to. Silne męskie ramiona mężczyzny kurczowo mnie trzymały. W końcu straciwszy wszelkie siły oparłam głowę o jego bark i przeprosiłam go za moje zachowanie.

Czy te dwa dni coś zmieniły? Tak. Chłopak stał się niebywale pewny siebie i uczucia do mnie. Gorzej było ze mną. Nie, nie zastanawiałam się nad kwestią uczuć do blondyna, ale do Zayn’a… Ten chłopak coraz częściej gościł w moich snach, gdy dotykał mnie Niall myślałam o Zayn’ie, powracałam myślami do dni, w których nie szczędziliśmy sobie uczuć. Brakowało mi naszych relacji. Nie chodziło tu o związek, ale o więź przyjaciel- przyjaciółka. Do tej pory Niall sprawował tę funkcję, ale wszystko się zmieniło w momencie w którym zdecydowaliśmy się być razem. Oczywiście, nadal był moim przyjacielem, ale nie mogłam przyjść do niego i pogadać z nim o moich problemach z nim w naszym związku. Czasami były takie dni w których chciałam odetchnąć od niego, od tej całej słodkiej miłości i poświęcić minimum czasu innym znajomym. Przecież to normalne prawda? Skoro nie miałam przyjaciółki to chciałam mieć powiernika w przeciwnej płci. Rzecz jasna, że przydałoby się pogadać czasem o torebkach, chłopakach i różnych innych rzeczach. Eleonor i Daniell były jak najbardziej do tego stworzone, ale nasz kontakt był ograniczony a poza tym troszeczkę różniłyśmy się od siebie. Potrzebowałam takiej dziewczyny jak ja. Wywodzącej się z prostej rodziny, szanowania innych ludzi i niekoniecznie posiadania chłopaka- gwiazdy.

            Wiedziałam, że ostatnie popołudnie spędzone przez nas na polanie przyniesie zmiany. Czułam, niemalże czułam, że to będzie moment przełomowy zarówno dla mnie jak i dla samego chłopaka. Obudziłam się kilka minut po wschodzie słońca. Obok mnie nie było Niall’a co samo w sobie było dziwne. To zawsze ja wstawałam wcześniej a on wylegiwał się ile tylko mógł. Przeciągnęłam się niczym kot i usuwając resztki marzeń sennych przetarłam oczy. Słońce na niebie właśnie zaczynało swoją dzienną wędrówkę jednak było coś w tym wszystkim dziwnego. Rozejrzałam się uważnie dookoła i ujrzałam myjącego się w rzeczce Niall’a. Serce zaczęło mi bić ze zdwojoną siłą, mózg przestawał niemalże pracować a wzrok wyostrzył się do tego stopnia iż mogłam ujrzeć swobodnie spływające po jego ciele krople wody. Uśmiech mimowolnie wypełzł mi na twarz a policzki przybrały odcień różu. Czy właśnie nie tak powinien wyglądać każdy poranek? Budzę się i widzę jego twarz, on całuje mnie delikatnie a następnie szepce jak bardzo mnie kocha. Idzie się myć a ja podglądam go do momentu w którym on nie wciągnie mnie pod prysznic i nie zacznie rozbierać. MÓZGU OPANUJ SIĘ! Jeszcze niedawno sama odmawiałam mu różnego rodzaju zbliżeń a teraz co? Myślałam o tym jak to chłopak miałby mnie wciągać pod prysznic. Wrrrr…. Co Ty kochany mózgu ze mną wyprawiasz?
Natychmiast powróciłam do namiotu i opadłam na poduszkę. Niall zawsze mnie pociągał, ale to, co teraz działo się pomiędzy nami przerastało mnie. Pragnęłam go, tak bardzo chciałam by był on blisko mnie, że nie potrafiłam opanować swoich niemoralnych myśli. Nakryłam się kocem i siedząc tak w ciemności usiłowałam przestać myśleć o idealnym ciele chłopaka.
Jak na złość Niall wrócił do namiotu i mocno się do mnie przytulił. Mimo iż byłam nakryta kocem doskonale czułam każdy jego mięsień, bicie serca i cudowne usta.
- Wstawaj królewno.- powiedział ściągając koc z mojej głowy. Jego chłodne wargi dotknęły
moich.- To nasz ostatni dzień tutaj i nie możemy go zmarnować- uśmiechnął się ciepło a ja mocno go przytuliłam
- Wrócimy tutaj? To miejsce jest dla nas idealne- powiedziałam żałując, że chłopak wcześniej nie wpadł na pomysł odwiedzenia tego miejsca.
- Obiecuję Ci, że pewnego dnia zamieszkamy razem z dala od miasta. Będziemy tylko my i nasze chore myśli- wskazał na moją głowę i zaśmiał się
- Osz Ty niedobry!- jednym zręcznym ruchem powaliłam go na jego poduszkę i zaczęłam namiętnie całować. Niewiele nam było trzeba by nasze ciała idealnie ze sobą współgrały. Chłopak błądził swoimi dłońmi po moich plecach a moje palce odnalazły swoje miejsce pomiędzy kosmkami jego włosów. Były one idealnie miękkie i pachniały rzeką. Usta chłopaka zsuwały się coraz niżej. W mgnieniu oka błądziły już po szyi przynosząc mi niebywałą rozkosz. Naszymi ciałami raz po raz wstrząsał dreszcz ekscytacji połączony z  podnieceniem.
Poczułam jak Niall powolutku ściąga ramiączko mojej koszulki. Poczułam się skrępowana i lekko niezręcznie. Nie chciałam go w żaden sposób rozczarować ani też odstraszyć. A co będzie jeśli nie spodoba mu się? Chłopak najwyraźniej widząc moje rozterki zaczął delikatnie całować mój bark.
- Jeżeli tego nie chcesz wystarczy powiedzieć- powiedział spoglądając w moje oczy
- Nie Niall… Ja po prostu… Nie chcę Cię w żaden sposób rozczarować- skrzywiłam usta w dziwnym grymasie
- Nie kocham Cię za to jakie masz ciało czy jaka jesteś w łóżku. Kocham Cię bo jesteś wyjątkowa i sprawiasz, że czuję się szczęśliwy.- powiedział i jego palce pozbawiły mnie bluzki. Widziałam szybkie bicie mojego serca, które niemalże wyskakiwało z biustonosza. Próbowałam uspokoić pędzące w każdą stronę myśli, ale to wszystko było niczym jazda na karuzeli. Tysiące rozmazanych obrazów przelatywało przed moimi oczami. Poczułam, że nie dam rady, że te wszystkie emocje, odczucia i wspomnienia zmiażdżą mnie. Czułam się tak jak wtedy gdy Hazza przyparł mnie do ściany, jak wtedy gdy Olivier przyparł mnie do zimnego muru.

 Olivier…

Jego nienawistny wzrok….

Chłodny mur i jego okropny dotyk…

Jego śmiech…

Mój płacz…

- Niall ja tak nie mogę.- powiedziałam zrywając się i wybiegając z namiotu bez słowa wyjaśnienia. Podczas biegu nad brzeg rzeki pośpiesznie zapinałam biustonosz, który chłopak zdołał rozpiąć.
Usiadłam na trawie zanurzając stopy w chłodnej wodzie. Próbowałam się uspokoić biorąc głębokie oddechy, myśląc o bardziej przyziemnych rzeczach, ale było to o wiele trudniejsze niż mi się wydawało. Ochlapałam twarz wodą uspakajając w ten sposób łzy. Otarłam resztkę chłodnych kropli z policzków i liczyłam do dziesięciu gubiąc połowę liczb.
To wszystko działo się zbyt szybko. Nie potrafiłam odrzucić przeszłości, zapomnieć o tym co mnie spotkało. Nie potrafiłam zbliżyć się z Niall’em do tego stopnia, że czułam się okropnie zażenowana i zawstydzona.

Hello girls!
Nie ma to jak zacząć długi, majowy weekend pełną parą! Całe 10 dni opierdzielania się!
Czyż to nie brzmi jak najlepszy scenariusz? :)
Jak wam czas mija? U mnie gorąco, wszystko idzie do przodu a co w tym najważniejsze zaczęłam tworzyć o wiele więcej niż kiedyś! Powiem wam, że sama się zaskakuję co jest ogromnym plusem! :)
Czy tylko ja mam śpiewający humor? Hohoh :D Tak, właśnie przed chwilą wróciłam ze szkoły gdzie lekcje skończyłam już o 10.00. Wiecie, zakończenie roku maturzystów więc drugoklasiści się opierdzielają. Oczywiście, było powiedziane, że mamy maszerować do Domu Kultury na apel, ale kto by o to dbał? Rocznik '95  poszedł na wagary :D
Kochane! Jak będzie w długi weekend? Nie mam pojęcia więc.... nie obiecują nowości. Postaram się coś dla was opublikować ale może jakiś wyjazd się przydarzy więc trzeba korzystać z dni wolności!
Musicie wiedzieć, że wasze słowa mnie ogromnie motywują więc- DZIĘKUJĘ!
Piosenka, która dzięki tej wariatce Oli chodzi za mną! Niech Cię Ola złapie pedofil Ty nie dobra Ty!
Tysiące buziaków ze słonecznej mieściny!
Kocham, Magda!
P.S Gimnazjaliści! Jak wam poszły testy?

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 59 ,, Mam dosyć mojego życia "




Chłopak ciągnął mnie ile sił w stronę czarnego, sportowego auta. Próbowałam wyperswadować mu pomysł opuszczenia domu, ale on był uparty, w ogóle mnie nie słuchał i sam najlepiej wiedział co ma robić. Gdy tylko udało mi się usiąść na aksamitnym fotelu chłopak ruszył z piskiem opon spod domu.
- No i co teraz Niall?- zapytałam gdy zbliżaliśmy się do mojego domu- Co zamierzasz zrobić?!- krzyczałam na niego będąc wściekłą na jego obojętność
- Nie wiem Valery.- powiedział niebywale spokojnie. Zgasił silnik auta, oparł ręce na kierownicy i oddychał, wykorzystując całą powierzchnię swoich płuc- Dałem się mu sprowokować…- szeptał. Nie wiedziałam co mam robić. Nie wiedziałam co w takiej sytuacji jest najlepsze- rozmowa czy być może siedzenie w ciszy i delikatne głaskanie go po dłoni. Wybrałam drugą opcję co okazało się być dobrą alternatywą- Jesteś taka dobra Valery… Jesteś taką cudowną osobą, że…. Dziękuję- powiedział patrząc mi w oczy. Po chwili przylegał do mnie a ja wąchając jego kojące perfumy czułam, że całe szczęście tego świata zamknięte jest w moich rękach
- Chodź- rzuciłam- Zostaniesz u mnie na noc a rano pomyslimy co zrobić, dobrze?- zapytałam a on skinął głową. Objęłam go ramieniem i ruszyliśmy wąską, żwirową ścieżką do przodu.

W domu powitała nas wesoła buzia brata. Biegał z góry do dołu udając, że jest Supermanem. Falująca peleryna na jego plecach dawała mu więcej frajdy niż mi podjadanie wigilijnych sałatek. Gdy tylko chłopak ujrzał Niall’a rzucił wszystko i wskoczył mu na ramiona
- No chłopie, przybrało Ci się parę kilo- powiedział blondyn lekko uginając się pod ciężarem dziecka. Mimo iż Charlie był małym chłopcem ważył stosunkowo dużo, tym bardziej, że ostatnio wyglądał niczym malutki pulpecik.
- Podziękuj babci i jej czekoladowym ciastom- szepnęłam chłopakowi na ucho a ten się uśmiechnął. Malec długo męczył chłopaka by poszedł z nim się pobawić, jednak udało mi się wynegocjować, że jeżeli już pójdzie spać to jutro Niall zabierze go na plac zabaw. Jakiż strach pojawił się w oczach chłopaka gdy to powiedziałam. Bał się bardziej niż ja pająków lub wody.
- Dlaczego Ty mi to robisz?- wyczytałam z jego ust wchodząc z malcem do łazienki
- Bo Cię kocham-  szepnęłam i zniknęłam za drzwiami.
Tuż po tym jak udało mi się zmusić brata do opuszczenia wanny Niall poszedł z nim na górę by poczytać mu bajki przed zaśnięciem. W tym czasie postanowiłam zrobić nam coś do jedzenia, ale tę czynność przerwała mi babcia, która trzymała w ręku telefon.
- Do Ciebie- powiedziała i przekazała mi słuchawkę
- Tak?- zapytałam i po drugiej stronie usłyszałam piskliwy, kobiecy głos, który należał do Pani Goldfish- policyjnego psychologa. Poinformowała mnie, że nie zgłosiłam się na posterunek policji w sprawie złożenia zeznań. Całkowicie o tym zapomniałam! A to się zdarza, prawda? Przeprosiłam ją, tłumacząc się dużą liczbą obowiązków. Kobieta zaprosiła mnie na rozmowę, która miała odbyć się jutro o 10.30.
Zaczęłam przeszukiwać kuchnię w celu odnalezienia pisma z sądu, ale nigdzie go nie było. Przeszukałam każdy, ale to każdy zakątek, jednakże po białej kartce papieru nie było śladu.
- Wszystko dobrze?- zapytała mnie babcia przygotowująca kolację
- Pamiętasz babciu kiedy jest ta sprawa w sądzie?- zapytałam nie przerywając poszukiwań
- Z tego co pamiętam 20., ale jakie to ma znaczenie?- uznałam to pytanie za retoryczne i pobiegłam na górę. Wchodząc do pokoju przestraszyłam się nie na żarty bo przy biurku stał Horan i czytał ów pismo.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- zapytał wymachując listem
- A powinnam? Niall to moja osobista sprawa, poza tym nie było kiedy- wyrwałam mu go z ręki i po raz kolejny przejrzałam jego zawartość
- Valery, jak ja mam Ci ufać skoro Ty nie ufasz mi?- zapytał głosem przepełnionym bólem. Zrobiło mi się go żal. Tak bardzo się martwił o mnie, tak bardzo zależało mu na tym by nasz związek był czymś wyjątkowym a ja? Ja wszystko psułam.
- Przepraszam Niall. Nie powinnam była tego zatajać.- opuściłam głowę w dół w geście skruchy. W duszy modliłam się by babcia jak najszybciej zawołała nas na kolację. Nie chciałam kolejnej trudnej rozmowy, nie chciałam kolejnej trudnej kłótni…
- Pójdę tam z Tobą- oświadczył nie pytając mnie o zdanie. Nie pójdziesz mój drogi.
- Dobrze, skoro tego chcesz.- powiedziałam niewiele myśląc.- Możemy się już nie kłócić? Ja na prawdę mam na dzisiaj dosyć- skrzywiłam się na samo wspomnienie dłoń Hazzy na moim ciele.
- Jasne.- chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie- A teraz chodźmy na kolację bo babcia nie będzie zadowolona.- uśmiechnął się do mnie i chwyciwszy moją dłoń pognaliśmy na dół.

            Obudziłam się rano dokładnie nie wiedząc jak znalazłam się w łóżku a tym bardziej w łóżku z Niall’em, który leżał obok mnie i słodko chrapał. Spojrzałam na jego twarz, którą wykrzywiał niezręczny uśmiech i nie mogłam się nadziwić skąd w tym chłopaku tyle uroku. Długie, jasne rzęsy opadały na aksamitnie czerwone policzku, malinowe usta wydymały się pod wpływem wydychanego powietrza a całość wieńczyły kosmki włosów opadając na czoło. Patrzyłam na ten cudowny obraz i postanowiłam zrobić chłopakowi zdjęcie, które bezpośrednio znalazło się na tapecie.
            Spoglądałam  na jego usta, które rytmicznie unosiły się to w górę to w dół. Nie mogąc oprzeć się magii tej chwili pochyliłam się i delikatnie go pocałowałam. Jakież było moje zdziwienie gdy chłopak odwzajemnił pocałunek. Niewiele nam było trzeba by przygniótł mnie ciężarem swojego ciała i zabawnie się śmiejąc, całował moją szyję. Malutkie pajączki pełzły po moim ciele od stóp do głowy. Raz po raz wstrząsał mną dreszcz ekscytacji i nagle, dosłownie znikąd przypomniała mi się noc w aucie Zayn’a, jego twarz i to samo uczucie. Zepchnęłam chłopaka z siebie i opuściłam głowę poniżej poziomu serca.
- Kochanie, wszystko dobrze?- zapytał a jego ramiona czule mnie otuliły
- Tak- wyszeptałam otwierając na całą szerokość okno. Plejada chmur przebiegała leniwie przez niebo. Słońce raz po raz znikało dając tym samym upragnione przeze mnie uczucie chłodu. Wdychałam letnie powietrze czując, że coś jest nie tak, że tak nie powinno być.
- Jesteś strasznie blada.- stwierdził chłopak podchodząc do mnie- Przynieść Ci szklankę wody?
- Nie, dziękuję kochanie- pocałowałam jego policzek- Pójdę się wykąpać dobrze?-
- A mogę iść z Tobą?- zapytał a na twarzy pojawił się szalony uśmiech. Nie wiedziałam czy się przesłyszałam czy też nie, ale czy on mi proponował WSPÓLNY prysznic?! Lekko oniemiała stanęłam na środku pokoju. Co miałam zrobić? Panika zawładnęła moim kruchym ciałem… Co robić?
- Obudzisz Charliego? Zaraz muszę iśc na komisariat- grałam na zwłokę. Chłopak lekko się speszył i mrucząc pod nosem bym zapomniała o jego propozycji ruszył do sąsiedniej sypialni.

            Co ja głupi sobie myślałem? Baranie! Ona została zgwałcona przez chłopaka a Ty proponujesz jej wspólny prysznic?! Karciłem siebie w duchu. Jak mogłem być takim egoistą? No jak?!
Obudziłem małego, ubrałem go i czym prędzej wróciłem do sypialni Val byleby babcia nie zobaczyła mnie ubranego TYLKO w bieliznę. Swoją drogą zastanawiało mnie dlaczego nie rozmawiamy otwarcie z Valery na takie tematy jak seks. W końcu kochamy się, a zbliżenie tego typu jest czymś normalnym. Ale czy Val była normalną dziewczyną? Nope. Doskonale wiedziałem o tym, że rozmowy, propozycje tego typu mogą być dla niej zbyt odważne, zbyt bolesne, ale jestem tylko facetem i…
Dziewczyna opuściła łazienkę w samej bieliźnie. Nie potrafiłem oderwać wzroku od tego cudownego widoku, ale wiedziałem, że to nie jest niczym dobrym. To ciało i te ruchy będą prześladować mnie całymi nocami.
- Wiesz, że nie dobrze jest się tak patrzeć na kogoś?- zapytała dziewczyna wciągając na siebie długie jeansy i kremową koszulę. W pewnym momencie z jej jedwabnego biustonosza odskoczyło ramiączko i dziewczyna w żaden sposób nie mogła sobie z tym poradzić.
- Zapniesz mi je?- błagała. Czułem, że dłonie zaczynają mi się pocić oraz drżeć. Podszedłem do niej i najdelikatniej jak potrafiłem przypiąłem metalowe zapięcie do pierwotnego miejsca. Pocałowałem delikatnie jej słodko pachnący bark i zamknąłem się w toalecie.

            Zdziwiła mnie postawa Niall. Czułam się na prawdę zażenowana tą całą sytuacją, która miała miejsce kilka minut wcześniej. Chciałam, naprawdę chciałem móc mu się oddać, móc okazać mu moją miłość ale była wewnątrz mnie ta cholerna bariera, która nie pozwalała mi na to. Bałam się, że jeżeli coś pójdzie nie tak, że jeżeli nie zaspokoję potrzeb chłopaka on zostawi mnie niczym Olivier. Kochałam Niall’a całym sercem ale nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, ze nie jestem gotowa na takie zbliżenia.
Zeszłam na dół przeczesując palcami wilgotne włosy. Przed telewizorem siedział Charlie i wcinał marchewkę. Podeszłam do brata i całując go w czółko zapytałam się co by zjadł na śniadanie. Chłopiec długo się zastanawiał ale w końcu stwierdził, że gofry z bitą śmietaną i owocami w pełni by go usatysfakcjonowały. Przejrzałam zawartość lodówki i byłam babci wdzięczna za zrobienie zakupów. Szybko przygotowałam masę na gofry, pokroiłam owoce i ubiłam śmietanę na sztywno. Właśnie zamykałam gofrownicę z pierwszą porcją wafelków gdy podszedł do mnie Charlie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale chłopiec płakał. Wzięłam go szybko na ręce i zapytałam się co się stało.
- Bo ja tęsknie za Korney’em- i wybuchł płaczem- Jest tu bez niego smutno. Nikt nie biega, nie merda ogonem i nie szczeka. Nie mam z kim bawić się piłką i biegać. Valery…- chłopiec płakał a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć chłopczykowi. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zaboli go odejście psa. Szczerze powiedziawszy mi tez brakowało wiecznie rozbrykanego zwierzaka, który swoim optymizmem zarażał każdego. Mimo wszystko pies był dla nas niezastąpionym przyjacielem i członkiem rodziny.
Usłyszałam kroki na schodach i po chwili sylwetka Niall’a błysnęła mi przed oczami.
- Co się stało?- zapytał mnie chłopak widząc brata płaczącego w moich rękach
- Tęskni za psem.- wyjaśniłam gładząc go delikatnie po plecach. Rozumiałam jego żal i ból tym bardziej, że był związany z tym zwierzakiem niemalże od urodzenia. Taka strata to dla małego dziecka ogromny szok, ogromne przeżycie, które może namieszać w jego życiu. Nie chciałam by Charlie stał się nieszczęśliwym dzieckiem. Tak bardzo pragnęłam by miał idealne dzieciństwo, z dala od smutku, łez i całego horroru, który ja musiałam przejść. Postawiłam sobie za punkt honoru by chłopiec już nigdy nie musiał płakać.
            Spojrzałam wymownie na Niall’a, który stał oparty o blat. Chłopak zrozumiał moje intencje i wziął chłopczyka na ręce podczas gdy ja zajęłam się śniadaniem.
W kuchni uniósł się zapach waniliowego cukru, który przypomniał te dni, kiedy wraz z ojcem smażyłam naleśniki. Smarowaliśmy je grubo różaną marmoladą tylko po to by mieć długie, smaczne wąsy. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie beztroskich dni, które w tym momencie tworzyły strzępki wspomnień. Nagle dotarło do mnie, że pomimo wielu niedorzecznych sytuacji, wielu problemów jestem szczęśliwa. Mam dom, kochającą mnie rodzinę, kochającego chłopaka i przyjaciół, którzy byli gotowi wskoczyć za mną w ogień. Czy właśnie nie do tego dąży się całe swoje życie? Celem naszej egzystencji jest odrobina szczęścia, kawałek nieba na ziemi, dobra kawa i kochająca osoba. Jestem egoistką. Jestem cholerną egoistką, która nie potrafi pogodzić się, że jej życie jest idealne.

Nakładam gofry na talerze gdy do moich uszu dotarły strzępki ,, męskiej ‘’ rozmowy pomiędzy dwoma najważniejszymi mężczyznami w moim życiu.
- Nie możesz płakać przy Valery. Chłopaki nie płaczą wiesz? Poza tym- mówił blondyn- Koreny jest w niebie, jemu jest tam o wiele lepiej niż tutaj, biega wraz z innymi psami po łąkach i pilnuje Ciebie-
- Jak to pilnuje? Przecież nie ma go obok mnie..- zapytał zdziwiony chłopiec
- Jest przy Tobie głuptasku. Cały czas o nim pamiętasz bo go kochasz a osoby, które kochamy są w naszych sercach.
- To jeżeli kochasz Valery to ona zawsze będzie w Twoim sercu, tak?-
- Tak, dokładnie tak. Wiesz… Może uda mi się namówić Twoją siostrę na to abyśmy przygarnęli jakiegoś małego pieska ze schroniska, co? Tylko ciii. Nic na ten temat nie wiesz- puścił do niego oczko- I już nie płacz bo wyglądasz jak mały chłopczyk- otarł mu łzy a ja nie zrozumieć dlaczego chłopak ukrywa swoją miłość i doskonałe podejście do małych dzieci. Zastanawiając się nad tym i wieloma innymi rzeczami podałam do stołu i zaczęliśmy jeść.

Kilka minut po 10. weszłam do budynku w którym panował spokój a w powietrzu unosił się zapach męskich perfum. Podeszłam do małego okienka i przedstawiając się wyjaśniłam po co tu jestem. Otyły mężczyzna zlustrował moją osobę i chwycił po telefon. Po krótkiej rozmowie powiedział, że mam przejść na drugie piętro i czekać pod drzwiami z numerem 25. Jak kazał tak zrobiłam. Wspinałam się po schodach myśląc czy Niall poradzi sobie z bratem. Bałam się, że coś może pójść źle, że Charlie uszkodzi go, zamęczy lub co gorsza namówi go do czegoś szalonego. Doskonale wiedziałam, że Brat był bezpieczny z chłopakiem ale nie działało to w odwrotną stronę.
Spoglądałam nerwowo na zegarek sama nie wiedząc jak mam się zachować, co powiedzieć. Minęło naprawdę dużo czasu a ja ciągle nie zdawałam sobie sprawy z tego co się wydarzyło. Pamiętałam tylko bladą twarz Oliviera i współczujący mi tłum gapiów.
Kilka minut po umówionej godzinie Pani Goldfish zaprosiła mnie do swojego gabinetu, który miał imitować przyjemne miejsce, idealne do zwierzeń. Kobieta była młoda, wysportowana i do tego niebywale ładna. Uśmiechała się do mnie jakby widząc mój strach i wszelkie obawy.
- Proszę się o nic nie martwić. Nie chcemy aby Pani czuła się tutaj jak w więzieniu- zażartowała.- Wiem, że sprawa dotycząca Pana….- spojrzała na plik papierów- Pana Boo jest sprawą odległą, ale mam nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia. W końcu jest Pani głównym świadkiem.- wyjaśniła. Nerwowo przełknęłam ślinę, która uzbierała się w buzi. Czułam, że powoli zaczynam pękać, że wraca do mnie koszmar minionych dni.
- Proszę powiedz mi Valery co wydarzyło się dnia 10 maja. Spokojnie- dodała- Nie musisz się spieszyć.-
- Pamiętam ten dzień jakby wydarzyło się to niemalże wczoraj…- zaczęłam swoją smutną opowieść. Musiałam otworzyć się przed całkowicie nieznaną mi osobą, musiałam opowiedzieć jej o tym co zrobił mi chłopak, że owocem nienawiści nijakiego Maslowa do mojego ojca stała się mała Meg, musiałam powrócić i na nowo przeżywać śmierć bliskiej mi osoby… Czy tego nie było za dużo? Czy nie było wystarczającą karą obecność przy zabójstwie?
- Czyli Olivier chciał wyjechać bo chciał chronić Ciebie, Twoją rodzinę oraz znajomych tak?- zapytała kobieta po długim milczeniu. Pokiwałam twierdząco głową wycierając chusteczką wilgotne oczy
- Muszę Ci powiedzieć Valery, że mamy więcej szczęścia niźli rozumu. Wczoraj nasi policjanci złapali nijakiego Sebastiana Shreina, który funkcjonował na londyńskim czarnym rynku pod pseudonimem Greg Maslow. Wsadzimy go za kratki Valery właśnie dzięki Tobie i Twoim zeznaniom.- kobieta ucieszyła się
- Czy on będzie obecny na rozprawie?- zapytałam przestraszona
- Tak.
- A czy ja… Ja nie chcę tam być. Nie chcę widzieć jego twarzy i czuć jego obecności. Moja obecność jest tam obowiązkowa?- zapytałam z nadzieją w głosie, że usłyszę wymarzoną odpowiedź
- Musisz stawić się w sądzie aczkolwiek dla dobra ofiary nie musisz być obecna na rozprawie. Będziesz musiała podpisać tylko dokument, w którym potwierdzisz swoje zeznania i obecność. Powiedz mi Valery… Chcesz wnieść przeciwko niemu pozew do sądu?
- Tak droga Pani Goldfish, chcę wnieść przeciwko niemu oskarżenie o zabójstwo Oliviera Boo.- powiedziałam i wyszłam z gabinetu.

Kilka minut po 13 ujrzałem zbliżającą się do nas dziewczynę. Dziękowałem jej w duchu za to, że już wraca tym bardziej, że jej brata nie zna takiego słowa jak przerwa lub zmęczenie. Non stop, przez dwie i pół godziny kiedy to Val była na przesłuchaniu biegaliśmy, skakaliśmy, huśtaliśmy się i wiele innych czynności, które uwielbiają w tym wieku dzieciaczki. Wiedziałem, że jest zmęczona i lekko podbita, wiedziałem, że było to wszystko ponad jej siły, ale miała na tyle energii by podnieść malca i nieść go przez połowę parku.
Żadne z nas nie widziało sensu w rozmowie, która sprowadzałaby się do jednego mianownika. Smutek emanujący od brunetki był niczym grypa. Przenosił się z prędkością światła na innych.
- Mam dosyć mojego życia- szepnęła siadając na ławce. Spojrzała na mnie smutnymi oczyma. Wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać.- Zadzwonisz do babci i powiesz, że Charlie będzie u mamy?- zapytała dając mi telefon. Skinąłem głową na znak zgody i wykręciłem numer do kobiety. Oczywiście nie odbyło się bez pytań odnośnie nastroju Valery i tego co się wydarzyło ale sam tak naprawdę nic nie wiedziałem. Martwiłem się o nią tym bardziej, że wiedziałem co oznacza dla niej powrót do przeszłości.
Postanowiliśmy ruszyć dalej w momencie, w którym chłopiec usnął dziewczynie na rekach. Wystarczyło kilka minut byśmy znaleźli się przed olbrzymi wieżowcem, który swoimi rozmiarami przeraziłby niejednego człowieka.
- Valery?- drzwi otworzyła zdziwiona blondynka- Co Ty tu robisz?- zaprosiła nas do środka. Dziewczyna od razu położyła brata na kanapie i podeszła do mnie splatając swoje palce z moimi
- Mamo to jest Niall, mój chłopak- powiedziała uśmiechając się do mnie
- W końcu mogę Cię poznać- kobieta uścisnęła moją dłoń- Tak wiele o Tobie słyszałam, że mogę potwierdzić słowa Vally, że jesteś ideałem- poczułem, że rumieńce wypełzają mi na twarz. Ona na prawde tak o mnie myślała?
Dziewczyna pośpiesznie wyjaśniła mamie, że o tej a o tej godzinie babcia odbierze malca bo my mamy wiele spraw do załatwienia. Kobieta zgodziła się bez najmniejszego problemu a my opuściliśmy mieszkanie. Wystarczyło kilka chwil by dziewczyna zaczęła opowiadać o tym co wydarzyło się za murami komisariatu. Tak bardzo jej współczułem. Tak bardzo chciałem jej ulżyć w cierpieniu, ale nie wiedziałem jak. Gdybym tylko mógł odebrać jej połowę tego żalu, zrobiłbym to nie dbając o konsekwencje.
- Mam ochotę odpocząć od zgiełku tego miasta. Mam ochotę uciec od tych problemów, od wszystkiego co mnie otacza….- mówiła- Może w przyszłym roku wybierzemy się gdzieś na wakacje?- zapytała
- A może polecimy do mamy do Irlandii co?-
- Nie obraź się, ale nie mam ochoty. Chciałabym pojechać gdzieś tylko z Tobą, pobyć kilka dni w miejscu odległym od cywilizacji, cieszyć się Tobą, spać w namiotach, jeść pieczone ziemniaki i słuchać Twojego cudownego głosu….- marzyła
- Po co czekać do przyszłego roku?- chwyciłem ją za rękę- Jedziemy pod namioty!- krzyknąłem rozentuzjazmowany
- Kiedy?
- Już, zaraz, za godzinę!- pełen pomysłów wziąłem dziewczynę na barana i czym prędzej pognałem w kierunku jej domu. W końcu spędzimy trochę czasu sami. 

Cześć moje słoneczka!
Zgodnie z obietnicą pojawiam się z nowym rozdziałem i ogromną dawką optymizmu! :)
To wszystko dla was moje skarby :*
Jak wam minął ten tydzień? Mi osobiście minął pod znakiem słońca, cholernie dużej ilości nauki i od zmęczenia. Tak, Magda zaczęła intensywne ćwiczenia przed wyjazdem na kolonie :D
Ale wiecie co? Po ćwiczeniach jestem jednocześnie zapłakana i szczęśliwa :D Mam moc!
Co do rozdziału? Jestem z niego w pełni zadowolona i cóż tu dużo mówić? W końcu zaczynam widzieć, że tęcza ma nie tylko dwa kolory! Robię postępy!
Wiecie co? Mam wrażenie, że nudzi już was ta historia, niechętnie tu zaglądacie... Nie wiem dlaczego. Może to mój błąd? Może już was nie umiem zaciekawić? Nie mam pojęcia...
A może powinnam po raz kolejny zniknąć? 
Niedawno obchodziłam cały rok odkąd zaczęłam pisać dla was i jestem pod wrażeniem. Odkryłam coś, co daje mi szczęście. Poznałam wiele wspaniałych osób- WAS! Jesteście najlepszymi czytaleniczkami!
A z racji tego, że za oknem chmury i zaczyna padać Magda leci robić coś dobrego dla domowników! Póki co muszę zadowalać się ryżowymi waflami :D
Kocham bardzo mocno- Magda :*
P.S Nie jestem zła za to co ten ktoś zrobił z tą piosenką! To jest świetne i można się pośmiać :D KLIK

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 58 ,, Szmata " + wielki come back!




Dziewczyna drżała nie mogąc się uspokoić. Nie wiedziałem dokładnie, co miało miejsce w kuchni, ale jedyne czego byłem pewny to tego, że Harry stracił w moich oczach zaufanie. Jak on mógł wyrządzić jej taką krzywdę?
Położyłem ją na łóżku i delikatnie przykryłem kołdrą.
- Gdzie idziesz?- zapytała patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Idę zamknąć drzwi- wyjaśniłem pośpiesznie zamykając drewnianą konstrukcję- Już nic Ci nie grozi, jestem przy Tobie- szepnąłem kładąc się obok niej i chwytając ja w swoje ramiona.- Już wszystko dobrze- uspakajałem ją gładząc jej główkę. Nie potrafiłem wydusić z siebie słowa, by zapytać co tak właściwie się stało, czego Harry od niej chciał. Wiedziałem, że wyrządził jej krzywdę. Zdradzały go nie tylko jej czerwone nadgarstki ale także stan psychiczny dziewczyny. Ciągle płakała, nie potrafiła się uspokoić, krztusiła się łzami a co najgorsze milczała. Chciałem iść na dół, przetrzepać temu debilowi kości, ale nie mogłem jej zostawić samej, takiej niewinnej i w takim stanie. Dlaczego wszystko co złe dotyka właśnie tę istotkę?
- Valery proszę uspokój się.- mówiłem gładząc ją po plecach- Będzie bolała Cię głowa…- używałem rozmaitych argumentów- Proszę nie płacz bo nie mogę znieść widoku Twoich łez…- otarłem jej twarz a ona przylgnęła znacznie mocniej do mnie.
- Niall. Przepraszam.- jęknęła biorąc jeden z głębszych oddechów, który sprawił, że na moment łzy przestały spływać po jej policzkach- To nie tak powinno wyglądać, to nie Ty powinieneś się zajmować mną tylko ja Tobą…- zaśmiała się niczym małe, niewinne dziecko- Przepraszam- jej ogromne oczy, przepełnione w tym momencie łzami wpatrywały się we mnie
- Nie przepraszaj kochanie, nie masz za co- pocałowałem jej nosek- Nie płakulaj już…- zrobiłem smutną minkę a ona pokiwała twierdząco głową.
- Co teraz będzie Niall?- poprawiła się
- Jak to co? Zabije gnoja, - złość, która zniknęła na dłuższą chwilę powróciła ze zdwojoną siłą
- Posłuchaj..-
- Nie! To Ty posłuchaj! Jak on śmiał w ogóle dotknąć Cię a co gorsza doprowadzić do takiego stanu?! Spójrz- złapałem jej nadgarstek- To nie jest normalne. Tak zachowuje się przyjaciel?! To niewdzięczny gnojek, który nie zna granic- krzyknąłem wyrzucając z siebie część gniewu- Po prostu nie rozumiem dlaczego on to zrobił.- przyznałem się sam przed sobą, że tak naprawdę nie znam ludzi, z którymi mieszkam. Ludzie, którzy do tej pory mieli plakietkę przyjaciela stawali się wrogami, którzy chcieli doprowadzić mnie do ruiny.
- Ale ja wiem dlaczego on to zrobił.- powiedziała dziewczyna bardzo cicho
- Co?- zapytałem zdziwiony- Przecież mówiłaś…
- Wiem co mówiłam Niall- przerwała mi- Kłamałam….- spojrzała na mnie a ja nie mogąc znieść napięcia, które determinowało moim ciałem, wstałem i zacząłem chodzić po pokoju.
- Jak to kłamałaś?!
- Po prostu, bałam się powiedzieć Tobie prawdę. Bałam się, że zostawisz mnie tak jak Zayn i po prostu…- głos ugrzązł jej w gardle- po prostu bałam się kolejnych dni samotności…- wyszeptała
- Kochasz mnie?- dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona- Proste pytanie Valery, kochasz mnie?- powtórzyłem
- Oczywiście, że Cię kocham. Nie rozumiem co to pytanie ma wspólnego z obecną sytuacją-
- Skoro twierdzisz, że mnie kochasz to skąd te kłamstwa? W związku nie ma nie miejsca Valery. Powinnaś być ze mną szczera, powinnaś dzielić się ze mną wszystkimi problemami… Widać, nie jestem odpowiednią osobą dla Ciebie- rzuciłem kierując się do drzwi
- Co?! Niall!- krzyknęła za mną i w przeciągu kilku sekund była obok mnie i tarasowała drzwi- Co to ma znaczyć?
- Przerwę w związku? Ja nie mogę tak żyć…
- Chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłam? Naprawdę tego chcesz?!- zapytała mnie drżąc z nerwów- Tego dnia gdy powiedzieliśmy wszystkim, że jesteśmy parą Harry powiedział mi, że mnie kocha. Dziwne prawda? Nie wiedziałam co robić, jak mam się zachowywać a na domiar złego obiecał mi, że będzie walczył o mnie do upadłego. Co ja mogłam zrobić Niall? On na każdym kroku pokazywał mi, że jego uczucia są najważniejsze, że on jest najważniejszy. Zaczęłam się gubić. W końcu wszystkie uczucia utworzyły jeden wielki kłębek i nie wiedziałam jak mam się przy nim zachowywać. Dotarło do mnie Niall to, że jesteś dla mnie najważniejszy. Nie liczy się Harry, Zayn i połowa męskiej populacji na ziemi bo mam Ciebie. W końcu czuje, że żyję, czuje się szczęśliwa i jak nigdy spełniona. Kurcze Niall…- dziewczyna oddaliła się od drzwi i ruszyła w stronę okna- Tyle razem przeszliśmy, wielu ludzi dowiedziało się, że nic nas nie złamie i mamy to wszystko zakończyć? To jest absurd.- pokręciła głową- Powiedz, że powiedziałeś to tylko i wyłącznie po to by podroczyć się ze mną chwilę…- wiedziałem, że dziewczyna mówiła prawdę. Widać to było w jej gestach, słychać to było w jej głosie a oczy, które nie potrafiły skrywać emocji płonęły z miłości. Nie wiedząc co mam myśleć zbliżyłem się do niej i szepcząc bezgłośnie ,, przepraszam " delikatnie ją pocałowałem- Czyli wierzysz mi?- zapytała
- Wierzę Ci kochanie, wierzę- uśmiechnąłem się do niej i po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem się szczęśliwy.

Siedząc na kolanach blondyna i oglądając śmieszny film usłyszałam dobiegające z dołu hałasy.
- Słyszałeś?- zapytałam blondyna a ten zapatrzony w ekran pokiwał przecząco głową
- To kot.- wyjaśnił pośpiesznie. Ignorując dźwięki dochodzące parteru próbowałam skupić się na filmie, ale przed oczami widziałam tylko najczarniejsze scenariusze. Facet z piłą mechaniczną, facet z siekierą a na koniec złowieszczy i krwiożerczy klaun.
- Niall boję się. Proszę chodźmy na dół- szepnęłam a on jakby reagując na moje słowa mocno mnie przytulił. Nagle coś uderzyło o drzwi. Wydobyłam z siebie stłumiony krzyk i w drzwiach, jak gdyby nigdy nic stanął Zayn. Przez jego nogi wbiegł do pokoju kot i usiadł na moich kolanach.
- Obiad.- powiedział chłopak stawiając przed nami tacę z zupą i naleśnikami.
- Jezu, jesteś kochany- powiedziałam wstydząc się tego, że zapomniałam o posiłku dla chłopaków.
- Wystarczy tylko Zayn- zaśmiał się mulat.- Jak się czujesz?- zapytał. Instynktownie złapałam się za rozpalone policzki i pokiwałam głową, że dobrze.- No… To idę- powiedział i zostawił nas samych. Niallery ułożył mi się na kolanach i słodko mruczał. Niesamowicie urósł przez te wszystkie dni, kiedy to nie dane mi było go widzieć. Jedząc smaczną zupę głaskałam go za uszkiem, co spotkała się z jego zadowoleniem.
- Kochanie…- odezwał się chłopak odwracając głowę od ekranu- Jesteś najlepsza w kuchni- pocałował moją dłoń- A o ciebie kiciu- zwrócił się do mruczka- Muszę być zazdrosny bo moja Pani nigdy, ale to nigdy nie głaska mnie ani po brzuszku ani za uchem- zaśmiałam się a kot przewrócił łebkiem jakby myśląc: Co za idiota.
- Czasem wystarczy poprosić- powiedziałam dotykając jego uda
- Mmmm…. Niezły początek- zaśmiał się chłopak. Przewróciłam teatralnie oczami i dokończyłam jedzenie obiadu, który był niczym spełnienie marzeń nastolatki.
Chwilę po skończonym seansie postanowiliśmy zejść na dół by pożegnać z resztą grupy. Miałam ochotę wrócić do domu, wziąć gorącą kąpiel a chłopak uparł się by mnie odprowadzić. W końcu doszedł do wniosku, że dawno nie był u mnie i musi się pobawić z bratem, także wprosił się do mnie i pozbawił mnie prawa sprzeciwu.
Weszłam do salonu pierwsza co spotkało się z ogólnym zainteresowaniem a najbardziej ze strony Hazzy.
- Ej bo ja…- chłopak podszedł do mnie wyciągając ręce
- Odwal się od niej- nagle przy moim boku pojawił się Niall, który obronił mnie niczym Superman.
- Wyluzuj Niall. To, że Twoja laska nie zna się na żartach nie znaczy, że w tym domu mają panować nowe zasady- prychnął Styles
- Nie zna się na żartach?! Jesteś idiotą wiesz?!- chwycił mój nadgarstek, który był siny- To owoc Twoich żartów- popchnął go. Harry lekko się zachwiał i wiedziałam, że nic dobrego nie wyniknie z ich sprzeczki.
- Niall… Proszę Cię- podeszłam do chłopaka ale ten zignorował mnie i uderzył chłopaka
- To za dotknięcie jej- wymierzył kolejny cios- To za ból i strach- i znów kolejny- a to za to, że jesteś dupkiem- Harry podźwignął się dotykając krwawiącej wargi
- Szmata- warknął na mnie
- Słucham?- zapytałam. Nie wiedziałam czy się przesłyszałam czy też on to naprawdę powiedział
- Weź sobie ją, nie potrzebuję jej. Mogę mieć na pęczki takich jak ona, jestem gwiazdą- szczycił się chłopak. Co go trafiło?
- Niall chodźmy stąd, nie mam ochoty na niego patrzeć.- powiedziałam ciągnąc chłopaka za rękę
- Jesteś nikim- powiedział Niall i już zmierzaliśmy do drzwi gdy rozwścieczony Harry uderzył mojego chłopaka w plecy. Rozpętała się walka, której ani Zayn ani Lou nie potrafili zakończyć. W końcu Niall odepchnął od siebie chłopaka i pognał na górę. Nie wiedziałam co się dzieje ale gdy ujrzałam go z walizką zrozumiałam, że chłopak zwariował
- Odbiło Ci Niall? Zostaw tę walizkę i wracaj na górę- powiedział Zayn spokojnym głosem
- Wybierajcie. Albo on albo ja!- krzyknął chłopak. Przestraszyłam się nie na żarty. Do czego doszło poprzez jedną głupią kłótnię?
- Niall…- zaczął Lou
- Tak właśnie myślałem. Póki on tu mieszka, nic tu po mnie.- powiedział i chwytając mnie za rękę opuściliśmy dom. 

 Cześć moje serduszka!
Dzisiaj jest piątek a co to oznacza? Tak moje serduszka- nowy rozdział! Wiem, że dawno mnie tu nie było, zalałyście mnie gradem komentarzy za co jestem wam niezmiernie wdzięczna i w końcu po tylu dniach wewnętrznego rozdarcia jestem tu, piszę dla was i mogę powiedzieć co nieco więcej.
A więc jak wiecie musiałam poukładać sobie niektóre sprawy prywatne, nabrać sił do życia i godnie przywitać wiosnę! W końcu wszystko mi się układa i życie wychodzi jako tako na prostą. Dlatego ogłaszam wszem i wobec: MY COME BACK IS TRUE!
No dobra.... Przez ostatnie dni nie mogę oderwać się od pisania. Widzicie co to słońce robi z człowiekiem? Zamiast czytać cholerny ,, Potop " siedzę i piszę rozdziały a uwierzcie jestem już o kilka do przodu ( ! ). Nie chcę was po raz kolejny zawieść, odpuszczać, rozstawać się i bla bla bla... 
To nie dla mnie. Nie mogę bez was żyć!
Była myśl żeby usunąć bloga, zakończyć to ale pytania: Po co? Znam siebie i wiem, że zaraz stworzyłabym coś nowego a to opowiadanie ma trwać i trwać i trwać póki pomysłów nie zbraknie :)
Kilka osób spomiędzy was uświadomiło mi czym jest pisanie, czym jest dążenie do marzeń i jak ważne jest to by się nie poddawać- takimi osobami była moja kochana Ola, Monika i Weronika! Bardzo, ale to bardzo wam dziękuję!
Oczywiście, każda z was miała wpływ na moje decyzje. I jak patrzę w te komentarze i widzę nowe osoby dołączające do mojego świata serducho mi się cieszy!
Postaram się w miarę systematycznie, co piątek koło 18.00 dodawać rozdział. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca, będziecie wraz ze mną przeżywać wszystko i cóż... Będziemy razem!

Muszę się wam pochwalić! Robię prezentację taką niby maturalną o Irlandii! Byłam przeszczęśliwa gdy wylosowałam ten kraj! Może macie pomysły jak ma to wyglądać? Mam do dyspozycji ogromny bristol! :D Może znacie ciekawe fakty o tym kraju?
Chcecie mi pomóc! Piszcie w komentarzach swoje pomysły! 
Kocham bardzo, bardzo mocno
Magda :*