środa, 31 października 2012

Rozdział 21 ,, Nie martw się, damy radę"


- Robaczki wstawajcie, już 11…- obudził mnie głos babci. Przetarłam oczy i ujrzałam ją z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam w bok i ujrzałam Liam’a, który spał tak słodko, że nie miałam serca go budzić. Ześlizgnęłam się z łóżka i zeszłam na dół. Przy stole siedział Charlie i oglądał jakąś kreskówkę. Obok niego leżał Korney, który chyba odsypiał nieprzespaną noc.
- Widziałam szybę, co się stało?- zapytała mnie babcia, gdy już usiadłam przy stole
- Och babciu to moja wina. Nie wiem jak to się stało ale zbiłam ją. Przepraszam- spojrzałam na kobietę badając czy kupiła moją bajkę.
- Taaak? A kamieniem sama w nią rzuciłaś?- zapytała smarując bułkę masłem
- Nie chciałam abyś się martwiła. Oglądaliśmy wczoraj film i nagle ktoś rzucił właśnie tym kamieniem w okno. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co ale rzucił- wgryzłam się w kanapkę.
- No dobrze…- kobieta westchnęła- Jak się czujesz?-
- Znacznie lepiej. W poniedziałek swobodnie mogę iść do szkoły- ponownie skłamałam. Nie czułam się za dobrze ale w domu też nie mogłam wiecznie siedzieć
- Co to, to nie. W poniedziałek jedziemy do szpitala, więc nawet nie ma mowy abyś poszła.- przewróciłam oczami. Kochałam ją, ale jej nadopiekuńczość dawała się mi we znaki.
- Jedziecie na piknik?- zapytałam zmieniając temat
- PIKNIKKKKK!- wrzasnął chłopczyk i zaczął biegać dookoła nas
- Tak zaraz jedziemy- uśmiechnięta babcia poszła po koszyk i zaczęła pakować do niego jedzenie.

- (…) I pamiętaj nie wypuszczaj go bez śniadania!-
- dobrze, dobrze. Bawcie się dobrze- powiedziałam i całując policzek kobiety zamknęłam za nimi drzwi
- To co Korney?- spojrzałam na psa i zmierzwiłam mu sierść- Jesteśmy sami w domu co?- zapytałam na co pies wesoło szczeknął. W kuchni włączyłam radio i sprzątając tańczyłam wyginając się w każdą stronę. Posprzątałam zalegające szkła w salonie i sama nie wiem kiedy zegar wskazał południe. Sprawdziłam co miałam w lodówce i postanowiłam zrobić zapiekankę z warzyw. Specjalnie dla Liam’a podzieliłam ją na pół. Jedna część zawierała same warzywa a druga warzywa i mięso. W między czasie wypuściłam psa na dwór i wywiesiłam pranie. Gdy praktycznie pozbawiona sił usiadłam w fotelu na dół zszedł Liam.
- Wstałeś śpiochu- pocałowałam jego policzek gdy podszedł do mnie.- Tylko nic nie jedz, zrób sobie herbate lub co tam chcesz. Zaraz będzie obiad.-
- Obiad?- zapytał zdziwiony wyjmując kubki z szafki
- Kochanie jest 12.30.- uśmiechnęłam się
- Co?!- wypowiedział jakbym powiedziała coś niezrozumiałego
- 12.30- powtórzyłam wolniej i wyraźniej.- Dobrze się spało?- zapytałam
- Za dobrze.- usiadł przy stole i wpatrywał się w telefon.- oooo….. ou…-
- Co za ou?- zapytałam
- Daniell chce się spotkać za 3 godziny- chłopak skrzywił się
- W czym problem?- zapytałam nie rozumiejąc jego mimiki
- A w tym, ze chce poważnie pogadać a to oznacza tylko jedno- podeszłam do niego i przytuliłam mocno
- Nie martw się, damy radę. Jakby nie było to nie jest koniec świata. Pomyśl sobie, jak nie ta to inna. Skoro chce Cię zostawić to najwyraźniej nie jest warta Twoich uczuć, jasne?-
- Tak jest szefowo- puścił mi oczko a ja pognałam wyjąć zapiekankę z piekarnika. Zapach unosił się już w całym domu.
- Jeżeli smakuje tak jak pachnie to….-
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca- powiedziałam nakładając.
- Zaraz… Czy to jest..?-
- Tak, nie możesz żyć tak jak ja.- uśmiechnęłam się i podałam do stołu.

- Pycha!- powiedział chłopak po zakończonym posiłku
- Cieszę się, że smakowało- uśmiechnęłam się i zaniosłam naczynia do zmywarki. Na deser niestety nie miałam nic, musieliśmy zadowolić się herbatą.
- Wracając do wczorajszych wydarzeń…- zaczęłam
- Poczekaj Valery… Najpierw ja- chłopak skupił się i zaczął- Chcę przeprosić cię za ten pocałunek. Nie powinienem był tego robić chociażby ze względu na to, ze Cię szanuję oraz ze względu na to, że jestem w związku. Chcę abyś wiedziała, ze to było dla mnie coś naprawdę wyjątkowego i cudownego. Nie chcę aby to zmieniło w jakiś sposób nasze stosunki. Nie, nie.  Nie chcę tego. Bardzo mi na Tobie zależy Valery…- jego oczy były taaakie ogromne.
- Nie ujęłabym tego lepiej. Ja też nie chcę aby to zmieniło nasze stosunki. Tak, zgodzę się z tym, ze ten pocałunek był wyjątkowy. Co się stało to się nie odstanie! A teraz mów co chcesz jeszcze powiedzieć i spadaj do Daniell.-
- JA? Ja już wszystko powiedziałem- chłopak bronił sie
- Liam nie okłamiesz mnie, mów- nalegałam
- Czemu Ty musisz mnie aż w tak brutalny sposób prześwietlać?- mój wzrok mówił sam za siebie- Zayn wyjechał- wydusił z siebie a moje serce doznało swoistego skurczu. Przełknęłam powoli ślinę
- To o tym chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam udając niewzruszoną
- No tak- skinął głową. Przyglądał mi się z wielką uwagą
- No co?- zapytałam w końcu nie mogąc znieść jego wzroku na mojej twarzy
- Niesamowite… Nawet nie drgnęłaś jak Ci to powiedziałem.. Sądziłem, ze coś do niego czujesz….-
- Nie, nie czuję a teraz wypad.- wstałam od stołu. Ból rozrywał mi serce ale nie mogłam pokazać mu jak bardzo zależało mi na tym pieprzonym mulacie, który wziął i uciekł! Liam nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo się myli. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, nie wiedziałam na jak długo wyjechał i czy w ogóle wróci. Najgorsze było to, że nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek będę mogła go ujrzeć.

Cały wieczór toczyła walkę z własnymi myślami i przekonaniami. Zadzwonić do mulata czy nie? Zadzwonić czy nie?  W końcu gdy zdecydowałam się na coś takiego zgłaszała się poczta i jego dźwięczny głos oznajmiał, że jest zajęty i nie może rozmawiać.
- Zayn proszę odezwij się do mnie. Musimy porozmawiać. Valery- mówiłam pośpiesznie, po czym szybko się rozłączałam jakby bojąc się, że Zayn jednak za chwilę się odezwie. Nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam jak mam myśleć. Czy wszystko jest stracone? Czy można coś odzyskać? Może mały recykling uczuć, co?

Niedziela, 1 maja
Witaj miesiącu maju! Mam nadzieję, że będziesz dla mnie nieco łaskawszy niż Twój poprzednik- kwiecień.
Niewiele zmieniło się w moim życiu. No nie licząc tego, że zbliżyłam się z Liam’em… w jaki sposób? W dosłowny- pocałowaliśmy się. A potem nagle Olivier i jego wiadomość.
Wtorek 18.30 Hyde Park- to tutaj zakończą się moje problemy i zmartwienia. Powiem mu o wszystkim, powiem mu całą prawdę.
Nie wiem jak to zrobię ale muszę, mimo wszystko on na to zasługuje- bez względu na to jakim był dupkiem.
Zayn…  Opuścił mnie, zostawił z tymi wszystkimi myślami, uciekł, najzwyczajniej uciekł.
To wszystko sprawiło, że zaczęłam myśleć o nim w innych kategoriach. Gdy Liam wydusił to z siebie moje serce na moment stanęło. JAKIM CUDEM MOGŁEŚ UCIEC OD TEGO W TAKI BEZNADZIEJNY SPOSÓB? Teraz muszę udawać, muszę udawać, że nie zależy mi na nim…
Błąd, zależy i to bardziej niżbym chciała. To chyba lekko wymknęło mi się spod kontroli, nieprawdaż?
Czuję tę pustkę w sercu, o której mówią wszyscy zakochani gdy nie wiedząc swojej ukochanej/ ukochanego.
Czy ja się zakochałam? Czy złamałam daną sobie obietnicę trzymania uczuć na wodzy? Czy tak w ogóle się da? Czy da się panować nad takim uczuciem jak miłość? Nie chcę tego powiedzieć ale muszę, chcę wierzyć, że to mi pomoże: TĘSKNIĘ ZA NIM.
Co to w ogóle oznacza wierzyć? Czy wiara czyni nas ludźmi postępu a może cofa nas do rzędy nie rozumiejących nic i nie czujących pierwotnych zwierząt?
Nie wiem… Nie wiem, co mam czuć, nie wiem co mogę czuć.
MĘTLIK W GŁOWIE.
ARMAGEDON……

W pokoju jest ciemno, ciemno ale przyjemnie. Staram się skupić na czymś pozytywnym ale nie potrafię, nie potrafię zignorować uczucia tęsknoty za nim.
Po raz setny chwytam za telefon i wsłuchuję się w tępy dźwięk sygnału.
Pierwszy i nic… Drugi i nic… Trzeci…
- Skoro nie odbieram to chyba nie mogę rozmawiać jasne?- jego głos jest zimny i nie wyrażający jakiegokolwiek entuzjazmu
- Zayn proszę Cię. Porozmawiajmy przez chwilę.- mówię siląc się na pewny siebie głos
- A mamy o czym? Valery my nie mamy o czym porozmawiać.-
- Zayn mamy… Dlaczego uciekłeś? Dlaczego wyjechałeś?- pytam go starając się skupić na jego głosie i słowach
- A co mnie tam trzymało? Nic. Muszę wszystko sobie przemyśleć. Nie dzwoń więcej, proszę.- w słuchawce rozlega się dźwięk oznaczający zakończenie rozmowy. Moje oczy napełniają się łzami.
Nie ma nic bar­dziej nies­pra­wied­li­wego niż nieod­wza­jem­niona tęskno­ta. To na­wet gor­sze niż nieod­wza­jem­niona miłość. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Buuuu!
Jestem i tu:)
Hello girls! Witam was w ostatnim dniu października! Jak się trzymają moje dziewuszki? Mam nadzieję, że tak jak ja zarażacie pozytywnym myśleniem:)
Jak wam idzie szkoła? Jak tam sobie radzicie? U mnie nie jest najlepiej ale tam... Nie wnikajmy:D
mam do was little question...
Czy wam nie podoba się to opowiadanie?
Tylko poproszę o szczere odpowiedzi bo na prawde... Albo jest was mniej albo nie wiem...
Statystki są drastyczne! Jak to się stało? To chyba prawda że stałam się gorsza ale... Wiem, że są lepsze i gorsze dni....
Oj... Nie ważne.
Mówicie co myślicie i tyle!
Ale nam zima w tym roku spłatała małego figla co???
Kocham!!! Buuuuuziaki :D
Magda

piątek, 26 października 2012

Rozdział 20 ,, To nie powinno mieć miejsca..."


Byłam zaskoczona tym co się stało. Całkowicie nie wiedziałam jak mam postąpić.
Jego usta były takie delikatne i stanowcze. Mimo świadomości, że Liam jest w związku nie byłam w stanie powiedzieć STOP, nie byłam w stanie przerwać tego pocałunku.
Był on dla mnie czymś więcej, stanowczo czymś więcej niźli zwykłym przypadkowym całusem. Może i nie był on wyrazem uczuć ale dawał więcej szczęścia niż największe słowa pocieszenia. Potrzebowałam tej bliskości z mężczyzną, potrzebowałam czuć, czuć cokolwiek.
Jego dłoń spoczęłam na moim policzku a mnie przeszedł dreszcz. Zaczęłam myśleć o Daniell i jej związku z Liam’em. On ją kochał, starał się o nią, potrzebował jej.
- Liam…- chciałam zaprzestać temu co miało miejsce ale nie mogłam. Chłopak sprawiał, że moje usta chciały więcej i więcej tych pocałunków. Przypomniały mi się usta Oliviera… Dlaczego wszyscy mężczyźni, którzy znajdą się na mojej drodze muszą być tacy… Tacy inni? Dlaczego muszę czuć się przy nich tak cholernie dobrze? Dlaczego nie mogę oprzeć się ich urokom osobistym?! No dlaczego?!
Chłopak włożył swoją dłoń w moje włosy ciągle mnie całując. Szczyt radości i wewnętrznego spełnienia… I nagle TRZACH! Oderwaliśmy się od siebie nie wiedząc co się dzieje. Odwróciłam się i zobaczyłam zbitą szybę. Na podłodze leżało mnóstwo odłamków szkła a wśród nich kamień owinięty w papier. Wydawało mi się to dosyć podejrzane bo kto normalny rozbija okno kamieniem obleczonym w papier?!
- Valery nie podchodź tam- powiedział chłopak a ja zignorowałam jego słowa. Najdokładniej jak potrafiłam omijałam szkła, nie było to łatwe ale w końcu przyniosło pożądany efekt. Wzięłam kamień w dłonie.
Moje dłonie drżały gdy rozwijałam ów pergamin. Bałam się, tak cholernie się bałam sama nie widząc czego. Przecież to nie mógł być Olivier… Przecież on nie wie gdzie mieszkam.

Ładnie to tak grać nie fair? I żeby nawet nie przedstawić mnie swoim kolegom a być może kochankom?
Wiedz Valery, że widzę więcej niż Ci się wydaje. Liam tak? Daniell wie, że ją zdradzasz? A może to taka forma pocieszenia po rodzinnych wspomnieniach?
Ciebie też tak zwodzi?
Wtorek, 18.30 Hyde Park, fontanna obok dębu. Załatwmy to tak jak należy.
Olivier.

- Co?! To chyba jakiś żart! Jakaś kpina!- wrzasnęłam ciskając listem o stół. Skoro on wie gdzie mieszkam, skoro zna Liam’a i chłopaków..
- Wiesz, że trzeba to zgłosić na policje?- zapytał mnie a raczej stwierdził Liam
- Ani mi się waż!- spojrzałam mu w oczy- Sama to załatwię jasne?-
- Chyba nie pójdziesz się z nim spotkać-
- Pójdę. To jedyne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.- powiedziałam i wyszłam z salonu. Musiałam ochłonąć.

34… 35… 35 a… To tu! Spoglądam na żółty dom spowity w mroku. Nagle zapala się światło w jednym z pokoi i widzę Valery z tym jej chłopakiem. Moją Valery. Gdy ów chłopak jej dotyka przechodzą mnie ciarki. Jakim prawem ma on czelność dotykać mojego największego skarbu? Jakim prawem może on przebywać z nią, cieszyć się jej obecnością, słuchać jej śmiechu i słów a ja nie? Nie rozumiem co takiego zrobiłem jej w życiu.. Nie rozumiem dlaczego tak skończyła się nasza historia.
Przechodzę przez furtkę i kieruje się w stronę źródła światła. Będąc tuż przy oknie słyszę jej głos, słyszę jej cudowny głos…
W sercu zaczyna tworzyć się coś na rodzaj ogromnej dziury, którą wypełnia tęsknota, ból i samotność. Ja naprawdę ją kochałem, ja naprawdę ją kocham… Wszystko przez tego pieprzonego Greg’a… Jak mogłem zerwać z przeszłością, zranić dziewczynę moich marzeń  i dać jej do zrozumienia, że nigdy jej nie kochałem? No jak?!
Dopada mnie zmrok. Nie widzę praktycznie nic prócz moich rąk.  W pokoju obok widzę poświatę zapewne bijącą od telewizora.
Tak, siedzą przed nim i oglądają jakiś… Nie to nie film, to moja Valery jest na ekranie!
Serce łomocze mi z każdą sekundą coraz bardziej. Jest jak na wyciągnięcie ręki a ja nie mogę jej dotknąć. Tamtego wieczora źle to rozegrałem ale nie mogłem inaczej… Gdybym jej wszystko powiedział dziś pewnie już bym nie żył…
Nagle chłopak ujmuje ją w ramiona.. Mija kilka śmiertelnie niebezpiecznych sekund i ich usta… One się stykają! Jak możesz?! Jak możesz Val?! Z nim?!
Wściekłość osiąga maksymalne granice. Niewiele myśląc podnoszę z ziemi wielki kamień i wyciągam zeszyt, który mam w torbie. Ona myśli, że mnie nie zna? Znam lepiej ten jej boysbandzik od niej samej.
I to się nazywa wierność? Oj Liam chyba potrzebna Ci jest lekcja wierności.
Oczy zachodzą mi mgłą. Nie umiem sobie poradzić z tym uczuciem. Muszę, musze się z nią zobaczyć i powiedzieć jej wszystko.
Nie ważne czy przypłacę za to życiem czy też kolejnymi złamanymi żebrami. Kocham ją i musze ją ostrzec.
Biorę silny zamach i…. Wspominając moment zetknięcia się ich ust ciskam kamieniem prosto w okno….
Nie mam już nic do stracenia.

Nie wierzyłem, że ona będzie chciała pójść i spotkać się z nim. To był jakiś absurd! Przecież to jest niepoczytalny człowiek, nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Najzwyczajniej w świecie się bałem o nią, bałem się o nią bardziej niż kiedykolwiek o Daniell.
- Valery…- dziewczyna stała oparta o stół w jadalni. To wszystko było ponad jej siły, teraz widziałem to bardzo wyraźnie.- Zrobimy tak. Dzisiaj nie martwimy się o nic, odsuwamy troski na bok. Kolejne dni będą od martwienia się ok.?- spojrzałem na nią a ona ciagle wpatrywała się tępym wzrokiem w stół.- Tak, wiem Valery, że ten stół jest bardzo interesujący ale możesz zainteresować się przez chwilę mną?- zapytałem dotykając jej dłoni, cofnęła ją bardzo szybko
- Ten pocałunek… To nie powinno mieć miejsca Liam.- spojrzała na mnie- To nie powinno było się nam przydarzyć. Rozumiesz?-
- Przepraszam Cie… Nie wiem co strzeliło mi do głowy….- zawstydziłem się jej słowami, ona miała rację. Nie powinniśmy do tego dopuścić, ja nie powinienem był na to pozwolić…- Możemy porozmawiać o tym na spokojnie, dajmy na to jutro?-
- Dobrze, niech tak będzie. Pytanie co mam teraz zrobić z tym oknem. Chyba czeka mnie noc przy oknie…-
- Nie, nie moja droga. Ty pędzisz na górę i grzejesz się pod kołdrą a ja zostaję tu.- powiedziałem pokazując jej schody
- Chyba sobie śnisz! Nie zostawię cię samego. Albo oboje idziemy na górę albo oboje zostajemy tu- powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- To może…- spojrzałem na okno i powiewającą w nim firankę
- Chodźmy na górę. Przecież nikt nic nie ukradnie- dziewczyna zaczęła się kierować w stronę schodów. Podążyłem za nią, jakby bojąc się, ze może uciec mi lub zamknąć przed nosem drzwi. Bałem się, ze stracę kogoś bardzo cennego w moim życiu.
W pokoju było o wiele cieplej niż na dole. Dziewczyna od razu wskoczyła do łóżka i okryła się kołdrą.  Usiadłem na krześle i z rozbawieniem przyglądałem się jej walce z poszewkami
- Mam Ci specjalne zaproszenie wysłać? Wskakuj bo zimo leci- powiedziała i klepnęła kilka razy w miejsce obok siebie
- Ja? Ale ja…. Och no dobra- Jej mina zmusiła mnie do położenia się obok niej. Dziewczyna otuliła mnie szczelnie kołdrą a następnie zgasiła lampkę. Jedynym źródłem światła był księżyc i jego światło padające na podłogę w pokoju. Czułem się lekko niezręcznie ale gdy Valery zaczęła mówić odzyskałem wrodzoną pewność siebie.
- Proszę Cię tylko nie mów chłopakom, że chcę zobaczyć się z Olivierem- zaczęła- Ja naprawdę mam dosyć jego, spraw związanych z nich i tego wiecznego strachu o bliskie mi osoby. Nie chcę aby Tobie, babci, Charliemu lub któremukolwiek z chłopców stała się krzywda, rozumiesz?- spojrzała na mnie. Jej oczy były takie duże, takie lśniące, takie szczere
- Rozumiem Cię ale nie mogę na to pozwolić abyś poszła tam sama. Więc albo idę z Tobą albo mówię chłopakom i możesz pożegnać się z tym.- postawiłem jej warunek
- Nie Liam. Nie mogę na to pozwolić. Wybacz mi ale mimo wszystko są takie rzeczy o których nie chcesz ba! Nawet nie możesz wiedzieć. Uwierz mi, że nic mi się nie stanie, nie mam pięciu lat…-
- Nie i koniec. Nie jestem aż tak bardzo stuknięty. Wiem co ten chłopak Ci zrobił i nie mogę dopuścić abyś została ponownie przez niego skrzywdzona.- odwróciła twarz. Nie chciała tego, nie podobało się jej to, że stawiam jej warunki.
- Dobra zróbmy tak. Ty idziesz tam a ja nie mówię nic chłopakom- odwróciła się z uśmiechem na twarzy- Ale…- jej mina zrzedła- ale jesteś pod telefonem i ja słyszę przebieg całej sytuacji. Będę niedaleko parku więc w razie jakiejkolwiek komplikacji, przerwania połączenia znajdę Cię, jasne?- zapytałem a ona uradowana skinęła głową.
- Normalnie kocham Cię za to- ścisnęła moją dłoń i uradowana przewróciła się na bok- Dobranoc Liam-
- Dobranoc.- odpowiedziałem i sam nie wiem kiedy zasnąłem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jednak nie okazałam się tak wredna co?
Rozdzialik jest? Jest :)
Nie pytam o wrażenia z ostatniego bo wiem, że byłyście wściekłe:P
Ale nie martwcie sie, już wszystko, no praktycznie wszystko, wiecie także co nieco zaspokoiłam waszą ciekawość;)
Co myślicie o dzisiejszym rozdziale??
Jak myślicie? Czy spotkanie Oliviera i Val wypali?
Kocham, Magda :)

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 19 ,, Daruj sobie, jesteś żałosny..."


- Ślicznie wygląda jak śpi co?- Liam stanął w drzwiach pokoju Charliego i przyglądał mi się jak przykrywam brata kołdrą. Pocałowałam jego czoło i zgasiłam światło pozostawiając włączoną małą lampkę.
- Wiesz w końcu ma to po mnie- zaśmiałam się i weszłam do siebie. Pierwsze co zrobiłam to dałam mojemu koledze dużą koszulkę oraz dresy i wskazałam łazienkę.
- Czekaj… Nie bardzo rozumiem…- powiedział chłopak drapiąc się po głowie
- Ty, łazienka, myju myju- uśmiech nie znikał mi z twarzy. Wyglądał tak uroczo gdy myślał nad czymś
- A!- zaśmiał się i znikł za białymi drzwiami. Natychmiast zaczęłam sprzątać pokój. Nie powiem, że było tu nieskazitelnie czysto ale nie było aż tak źle. Dosłownie kilka minut a  w pokoju zrobiło się znacznie więcej miejsca. Głos śpiewającego chłopaka niósł się po pokoju… Jaki był jego głos? Przede wszystkim był ciepły i szczery. Szum wody działał kojąco na moje zmysły a szum wody z głosem Liam’a? To było niczym najlepsza poezja…
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zamknąwszy oczy przeniosłam się do krainy wiecznego szczęścia…
Znów miałam 16 lat. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Przy boku miałam Oliviera i Meg… Moja kochana Meg… Ile bym dała abym mogła ją teraz ujrzeć i przytulić…
Olivier szeptał mi do ucha jak bardzo mnie kocha, mówił jak bardzo jest ze mną szczęśliwy… Wtedy jeszcze był tym chłopakiem, w którym się zakochałam… Wtedy jeszcze mnie szanował… To wszystko zbyt szybko się zmieniło…. Wystarczył tylko tydzień.
Zgodnie z tym co postanowiłam będę chciała się z nim spotkać, nie ważne za jaką cenę… Muszę mu powiedzieć wszystko co do joty….
- Pobudka….- powiedział głośno Liam i ochlapał mnie wodą, która jak mniemam znalazła schronienie w jego włosach. Jak to możliwe, że przy nim uśmiech nie schodził mi z twarzy? Jak on to robił??
- Ja nie śpię… Ja marzę….- powiedziałam wstając i zabierając czystą piżamę schroniłam się w łazience…

Faktycznie Charlie miał coś po niej… Byli tak do siebie podobni gdy mieli zamknięte oczy, że Valery nawet jakby chciała to nie mogłaby się wyprzeć swojego brata. Chyba dzisiaj był ten dzień w którym uśmiechała się w nadmiarze… I bardzo dobrze, bo co jak co ale uśmiech to miała ładny.
Gdy dziewczyna poszła do łazienki usiadłem na jej łóżku i spojrzałem na telefon. No tak… Harry usiłował dobić się do mnie…. Z wiadomości, którą mi wysłał wynikało, że Zayn… WYJECHAŁ?! Jakim cudem to możliwe? No i że niby gdzie miał się udać? Do rodziców? Do Branford?
Jeśli chcesz i czujesz taką potrzebę powiedz o tym Valery…. Ja chyba nie będę umiał spojrzeć jej w oczy i objaśnić jej co ten dupek zrobił. Bawcie się dobrze.
Czytałem tę część wiadomości raz, potem drugi i nie mogłem zrozumieć dlaczego oni wszyscy tak umywają ręce od mówienia innym prawdy?
Jej wesoły głos nie pozwalał mi zrobić jej tego, nie teraz, nie w tym momencie gdy czuje się naprawdę szczęśliwa.
Wziąłem głęboki wdech i położyłem się na jej łóżku. Coś uwierało mnie pod głową więc czym prędzej wsadziłem rękę pod poduszkę i po chwili odnalazłem ów doskwierającą mi rzecz. Okazało się, że był to czerwony notatnik. Z ciekawości zacząłem go przeglądać chcąc dowiedzieć się czego ona uczy się w łóżku. Otwierając go nie wiedziałem, że naruszyłem jej strefę prywatności… Otwierając go nie wiedziałem, że to jest jej pamiętnik.

Ciepłe strumienie wody oplatały moje ciało. Zmęczone i obolałe mięśnie zaczęły dawać o sobie znać a ja raz po raz ziewałam. Zastanawiałam się gdzie mogłabym położyć spać Liam’a ale za nic w świecie nie mogłam nic wymyślić. Przecież nie położę go w salonie na kanapie… Jakby to wyglądało. Ja śpię na wygodnym łóżku a on musi gnieść się w salonie na twardej kanapie…
Nuciłam kawałek Beatlesów All I Need Is Love gdy nagle nawiedził mnie najlepszy z dzisiejszych pomysłów: Liam będzie spał obok mnie.
Waniliowy żel pod prysznic przyniósł ulgę moim nozdrzom. Zapach był na tyle intensywny, że pokonał barierę w postaci kataru. Tuż po wyjściu spod prysznica opatuliłam się ciepło piżamą i pośpiesznie wysuszyłam włosy. Związałam je w wysokiego kucyka i z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki.
W pierwszym momencie nie mogłam dostrzec co robi Liam ale gdy ujrzałam kawałek czerwonej okładki notatnika moje serce zamarło….


20 stycznia, środa
Meg pojechała. Nie ma już jej. Siedzę i płaczę jak głupia a to w końcu ja byłam inicjatorką tego rozstania. Olivier nic o tym nie wie. Wiem, ze w końcu przyjdzie ten czas gdy będę musiała mu wyznać prawdę ale teraz… Ale teraz….
Czarna rozpacz

7 września, wtorek
Mój świat zamyka się w małym okręgu. Nie ma przyjaciół, nie ma kolegów… Wszyscy wiedzą co się stało. Ten idiota opowiedział wszystko wszystkim. Czy można być bardziej upokorzonym ode mnie?

15 sierpień
Poza granicami Londynu czuję się bezpieczniej. Jestem wdzięczna babci za to, że zabrała mnie i Charliego na te kilka dni do swojej przyjaciółki. Horror w końcu powróci ale póki co jest dobrze. Wszyscy pałają do mnie życzliwością. Nigdy nie spotkałam takich ludzi.
No i Lena. Ona jest niesamowita. Jako jedyna mnie rozumie

26 czerwiec
Koniec koszmaru? Nie, to dopiero początek.
Mam 2 miesiące na załatwienie wszystkiego. Jutro wizyta…..

12 maj
Wiosna w pełnej krasie. Wszędzie dookoła mnie, gdzie nie sięgnąć wzrokiem zielono i kolorowo. Zapach koszonej trawy dociera do mojego nosa. Uwielbiam ten stan. Cieszę się, że mam przy sobie Meg…

09 kwiecień
Olivier… Na sam dźwięk tego imienia przechodzą mnie ciarki.
To jeden wielki błąd mojego życia. Żałuję, że go poznałam, żałuję, że mu zaufałam!!
Jak on mógł?! Jak on mógł mnie zgwałcić?! Ciągle w głowie rozbrzmiewają mi jego słowa
,, Jesteś taką samą suką jak u Twoja matka…”Jak ja  teraz spojrzę komukolwiek w oczy?!  No jak?! Jak ja o tym powiem babci… Ona mnie znienawidzi…
Nie pragnę niczego bardziej niż śmierci…

13 marzec
Olivier się zmienia.. Nie jest już tym samym chłopakiem co był. Jest nieobecny, zagubiony we własnych myślach. Chce mu pomóc ale nie wiem jak. Nie chce go pytać o powód jego smutku i żalu.. Jakby oczekiwał ode mnie mojej pomocy powiedział by co się dzieje.
Nie wiem… Nie umiem w tej chwili racjonalnie myśleć.
Oddaliliśmy się od siebie….

27 luty
Kocham go… Kocham spędzać z nim każdą wolną chwilę. Kocham dotykać jego dłoni, zawsze gotowych nieść mi pomoc, kocham dostawać od niego całusy w policzek. Każdy z nich jest pełen miłości, pełen czułości, pełen szczęścia. W szkole ludzie zaczynają traktować mnie jak swoją. Widzą nasz dłonie splecione ze sobą i nagle każde uprzedzenie znika… Znika wszystko.
Czuję się jak wśród swoich.
Czuję się tak jakbym wygrała na loterii….

- Liam!- krzyczy dziewczyna i ze zwinnością kota rzuca się na mnie. Nie wiem o co chodzi, nie wiem czy mam bronić się czy tez co… - Jak mogłeś? Jak mogłeś?!- wykrzykuje wyrywając mi z ręki czerwony notatnik. W jej oczach zaczynają połyskiwać pierwsze łzy- Jak mogłeś?- Jej głos jest znacznie słabszy i przepełniony bólem….- Jak mogłeś?- powtarza spoglądając na mnie jak na osobę, którą darzy się pełną nienawiścią. Nie potrafię powiedzieć nic. Głos ugrzązł mi w gardle i ani myśli drgnąć. Czuje palące ciepło na policzkach, czuje żal do samego siebie… Przeczytałem coś czego moje oczy nie powinny były przeczytać… Wtargnąłem do jej prywatnego życia z ubłoconymi buciorami…
- Valery… ja… ja…- kompletnie nie wiem co powiedzieć
- Daruj sobie, żałosny jesteś- mówi dziewczyna i rzucając na ziemię ręcznik wychodzi a właściwie wybiega z pokoju.
Patrzę na drzwi w których zniknęła kilka sekund temu. Co strzeliło mi do głowy aby tam zaglądać? Co strzeliło mi do głowy aby czytać jej wpisy?! Co ja mogę teraz zrobić? Przeprosić? Ot tak powiedzieć: Przepraszam Valery za przeczytanie TWOJEGO pamiętnika? No właśnie to był JEJ pamiętnik… Jestem skończonym kretynem….

Nie wierzyłam, ze on mógł to zrobić. Kto jak kto ale Liam?! ON?! Jak ja teraz wyglądam w jego oczach? No jak?! Jak tania suka albo dziwka spod latarni?! Serce rozdzierał mi smutek i żal, żal do samej siebie. Kto normalny zostawia pamiętnik pod poduszka? Valery Smith. Kto normalny w wieku 17 lat prowadzi pamiętnik? Valery Smith.
Ciskam z największą złością zeszytem o kuchenną podłogę. Osuwam się na podłogę i zaczynam płakać. Jestem bezsilna. Wszystkie moje zabiegi mające na celu wykreowanie nowej mnie znikają jakby ich w ogóle nie było. I pomyśleć, że zaledwie kilka minut temu wszystko było jak w bajce. On i ja… Mieliśmy spędzić razem cudowny przyjacielski wieczór a tymczasem? Tymczasem jak zwykle ktoś musiał mi nadepnąć na bolesny odcisk.
Wokół mnie panuje ciemność. W oddali świecą się ogrodowe lampy dając wyobrażenie wszechświata. Na niebie nie ma gwiazd, nie ma księżyca.. Jest niczym niezmącona czerń…
Słyszę tupot stóp na schodach. Czego on ode mnie jeszcze chce? Czego on oczekuje?  Co, może mam powiedzieć to nic takiego Liam, wszystko jest dobrze. To tylko mój pamiętnik i ta strona życia o której nie chce pamiętać… Nic się nie stało.
- Valery?- słyszę jego głos. Jest przepełniony smutkiem i żalem. Nie… Nie dam zwieść się pozorom. Wiedziałam, że zaufanie komuś, komukolwiek to zły pomysł… Wiedziałam, po prostu wiedziałam o tym.- Proszę Cię.. Proszę odezwij się do mnie-
- Zostaw mnie w spokoju…- mówię najciszej jak potrafię. Wracaj tam skąd przyszedłeś. Dodaję w myślach i wycieram świeżą partię łez.
Chłopak jednak nie daje za wygraną i zapala światło w jadalni. Nagle przede mną ukazuje się cały stos różnych papierów i innych pozapisywanych rzeczy a wśród nich ta jedna kartka, która zmieniła moje nastawienie do sytuacji…

,, Never let the fear of striking out keep you from playing the game…” For my doughter- Daddy….

Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry… Przeczytałam słowa słysząc je tak jakby to tata mówił do mnie. Pamiętam ten dzień, w którym napisał mi tę kartkę. To wszystko miało miejsce przed moją pierwszą indywidualną grą na skrzypcach. Stres zżerał mnie od samego rana…. Tata wiernie mi towarzyszył i kibicował. To nic, że podczas gry uszkodziłam nowe skrzypce, to nic, że nie dostałam pierwszego miejsca, to nic, że jedna dziewczyna cały czas śmiała się ze mnie… Ale to wszystko nie wykluczyło mnie z gry… To wszystko dało mi siłę do dalszego działania….
- Ile przeczytałeś?- zapytałam sama nie poznając mojego głosu
- Zaledwie 8 wpisów. Nie było w nich nic nowego prócz wzmianki o Meg i…- chłopak przełkną ślinę- i o Lenie…- wypowiedział cicho a mnie oblał zimny pot.- Wiesz… Chyba będzie lepiej jak pójdę do siebie… Dzwoń jak czegoś będzie Ci potrzeba- powiedział chłopak i zgasił światło.
Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry…
W głowie rozbrzmiewały mi te słowa. Jeśli teraz odejdzie stracę go być może na zawsze.. Nie chcę tego, potrzebuję go nie mniej niż roślina wody i azotu. Pokochałam go jak brata, to on stało się moim powiernikiem, to właśnie on, mój Liam i nie ważne było to czy dowiedział się kim była dla mnie Meg, nie ważne czy wyczytał tam coś złego ważne było to, że ja… Ja nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
Podniosłam się i czym prędzej pognałam do przedpokoju w którym chłopak zakładał buty
- Liam!- rzuciłam się na niego mocno go przytulając. Chłopak odwzajemnił uścisk i trzymał mnie w nim przez dłuższą chwilę.
- Boże Valery byłem taki głupi, byłem taki nierozważny! Ja naprawdę… Przepraszam Cię z głębi serca… Ja nie chciałem…- słowotok zalał mój umysł. Chłopak mówił tak szybko, że nie nadążałam z przetwarzaniem słów. Przytuliłam go mocniej, to właśnie przy nim czułam się bezpiecznie…
- Naprawdę chciałeś pójść?- zapytałam ciągle tuląc do siebie chłopaka
- Nie… Wiedziałem, że mi na to nie pozwolisz.- odsunęłam się od niego i dałam mu kuksańca w bok. Zaśmialiśmy się po czym on zdjął buta, którego zdarzył założyć i poszliśmy do kuchni na zasłużoną zieloną herbatę.
Na podłodze ciągle leżały porozrzucane kartki. Zebrałam je w kupkę i włożyłam w zeszyt, który, o dziwo nie ucierpiał.
- Valery…- chłopak złapał moją rękę gdy szykowałam kubki dla nas- Co Ty jeszcze przed nami ukrywasz?- jego oczy były takie… Takie… Takie idealne, takie szczere i chętne do pomocy.
- Ja? Nic- skrupulatnie omijałam temat uwalniając się z uścisku. Nie.. Nie powiem mu tego co mi zalega na duszy, nie teraz…
- Skoro tak…- chłopak poszedł i usiadł na kanapie w salonie. Stałam oparta o blat kuchenny i starał sobie uświadomić, który to już raz okłamuję kogoś na kim mi zależy? Nie udało mi się zliczyć tych wszystkich kłamstw, to wszystko tworzyło jedno wielkie błędne koło..
Ziewnęłam leniwie i zalałam przygotowaną wcześniej herbatę. Przeszłam z nią do salonu i postawiwszy kubki na stoliku zaczęłam przeszukiwać naszą mała filmową bibliotekę. Dominowały w niej bajki ale można było odnaleźć kilka filmów dla większych widzów. Pośród płyt znalazłam jedną, dziwnie oznaczoną: 4.08 REC. Wyjęłam ją i włożyłam do odtwarzacza.
- Gotowy na seans?- zapytałam Liam’a siadając obok niego
- Z Tobą zawsze- puścił mi oczko a ja nacisnęłam PLAY.

- Chodź do taty, no chodź Valery- mężczyzna w dosyć młodym wieku klęczał na trawie i wyciągał ręce do dziewczynki stawiającej swoje pierwsze kroki na zielonej trawi. Obok niej szła mama uważnie spoglądając na dziecko.
- Patrz idzie!- zawołała blondynka i uśmiechnęła się szeroko. Dziecko zaczęło gaworzyć i śmiać się. Mimo iż nóżki plątały się jej dzielnie szła do przodu.
- Moja śliczna!- wykrzyknął mężczyzna i chwycił dziecko na ręce. Zaczął kręcić się z nią wokół własnej osi śpiewając jakąś wesołą piosenkę. Dziewczynka wtuliła się w ojca. Po chwili dołączyła do nich matka. Wszyscy uśmiechali się do obiektywu, wyglądali na szczęśliwych.
- Simon ona sika!- wrzasnęła kobieta za kamerą a ojciec mocno się skrzywił. Śmiech matki uniósł się w powietrzu. Przejęła dziecko od ojca i ciągle śmiejąc się założyła jej pieluchę.
- To olałaś ojca- powiedziała kobieta i złożyła delikatny pocałunek na jej gładkiej skórze
- Moja pieszczoto…- świat zaczyna wirować. Mała Valery pędzi na czworaka po trawie roznosząc po całym ogrodzie zabawki.
- Jesteś naszym największym skarbek- mówi blondynka i wraz z mężem uśmiecha się do kamery…

- To Twoi…- dziewczyna kiwa głową nie dając mi dokończyć zdania. Spoglądam niepewnie na nią i widzę szklące się policzki- Nie płacz… Nie smuć się- ujmuję dziewczynę w ramiona. Cała drży. Bije od niej przejmujący smutek, którego nikt nie jest w stanie wyzbyć z niej. Fala łez i szlochu przejmuje nad nią kontrolę.
- Przepraszam- dziewczyna wyciera rękawami łzy, po raz kolejny dzisiejszego dnia- Nie mogę na to patrzeć… Tak mi ich brakuje, tak bardzo chciałabym aby byli przy mnie… Tak bardzo bym chciała- słowa plączą się jej w ustach, jest roztrzęsiona.
- Kochanie…- dziewczyna odwraca się w moją stronę- Nie ważne co się w naszym życiu dzieje, nie ważne jak nasze losy się potoczą ale pamiętaj, że zawsze musimy być silni i pokazywać to światu. Wiem, ze jesteś dziewczyną naprawdę zranioną przez innych, skrzywdzoną przez los ale idziesz dzielnie do przodu i nie poddajesz się. Nie pozwolę na to abyś się poddała. Wiesz, że jesteś piękna jak się uśmiechasz?- dziewczyna opuściła głowę zawstydzona moimi słowami. Podniosłem ją dłonią i otarłem łzy. Przybliżyłem się do niej i spojrzałem jej głęboko w oczy. Czułem, że drży. Jej oddech stał się niespokojny, bała się.
- Przepraszam, Prze..- nie dane było jej dokończyć. Zamknąłem jej usta pocałunkiem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No witam witam spragnionych nowych przygód Valery czytelników:)
Podoba się?
Dziwnie jest mi pisać po tak długiej nieobecności ale damy radę co?
Nie ma chyba tragedii prawda?? :)
No i zaskoczyło was zakończenie? Bo mnie samą nawet bardzo :D
Ale jestem wredna! Zakończyłam w takim momencie :D
Moje kochane! Dziękuję za takie cudowne słowa!!!
Cieszę się, że w jakimś stopniu za mną tęskniłyście :)
Kiedy następny rozdział? Środa lub czwartek. Wszystko zależy od szkoły.. :/
Ej... czy tylko ja pragnę już wakacji??
Buziaki, Magda:)

sobota, 20 października 2012

***

Cześć wam!
Długo myślałam czy napisać czy też nie ale w końcu to mój blog więc chyba mam prawa ciągle do niego?
Dziwnie jest wejść tutaj i zobaczyć rozdziały nie swojego autorstwa, zobaczyć jak statystki spadły no i tak mało komentarzy. Za niewielką pomocą życzliwych mi ludzi jestem tutaj teraz...

Zatem... Chcę was bardzo ale to bardzo mocno przeprosić. Wiem, że nie spodziewałyście się tak raptownych zmian na tym blogu ale chyba nie mogłam inaczej postąpić. Co sie ze mną działo? Za dużo pisania a i to mogłoby spotkać się z różnymi reakcjami z waszej strony. Chyba najważniejsze, że wróciłam i będę znów pisać, prawda?
Dziękuję wam za te miłe, przepełnione radością i pozytywną energią słowa. Wiszą sobie na ścianie i przez ten okres gdy mnie nie było, zawsze na nie spoglądałam ilekroć za wami zatęskniłam.
Jesteście cudowne, niepowtarzalne i tak mi oddane? Nie wiem jak to nazwać ale czuje się to coś w sercu jak się te wasze słówka czyta :)

Zakładając tego blog całe 3, 4 miesięce temu nie sądziłam, ze poznam tutaj takich ludzi, nie sądziłam, że niektórzy staną się tak bliscy mojemu sercu! To chyba tak na prawdę wy dajecie mi tę siłę do przetrwania.
Wiem, że źle zrobiłam, wiem, że nie odchodzi się bez pożegnania ale zrozumcie mnie lub chociaż się postarajcie.
Nie chce stracić czytelniczek, nie chcę stracić was! Wiem, że ponosi się konsekwencje swoich wyborów i taką konsekwencją może być wasze odejście ale... Ale gdzieś tam, wewnątrz mojego i tak już zdruzgotanego serduszka kryje się maleńka iskierka, ze zostaniecie, że dalej będziecie tworzyć ze mną tego bloga, że przed nami będzie kolejne miesiące przygód Valery :)
Co wy na to???

Ściskam i całuje, Magda

środa, 17 października 2012

Rozdział 18 ,, Tak, jesteś skończonym kretynem"


Nie wiem co mogę a właściwie co mam teraz myśleć. Valery i ta jej cała czarna przeszłość. Jak można w ogóle wstydzić się swojego życia? Jak w ogóle można spychać tak istotne rzeczy na dalszy plan? Nie rozumiałem jej zachowania. To wszystko było tak zagmatwane i niejasne. Dlaczego ona zdecydowała się dopiero teraz nam o tym powiedzieć? Dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Dlaczego udawała przed nami kogoś, kim w ogóle nie była, kim w ogóle nie jest?
Nie mogłem zrobić inaczej niż zrobiłem. Nie mogłem siedzieć tam ani chwili dłużej. Widząc jej łzy i trud, z jakim nam o tym wszystkim mówiła nie wytrzymałem… W końcu nie była ona dla mnie obojętna…
Prosiła i błagała abym został. No ale jak?! W końcu niecodziennie dowiaduje się, że jedna z bliskich mi osób była ofiarą przemocy domowej i gwałtu. Nie co dzień mam w zwyczaju słyszeć o alkoholizmie w rodzinie, nie co dzień mogę widzieć jak komuś podcinają skrzydła.
Jestem na to zbyt wyczulony.
- Zayn! Zayn! Poczekaj!- krzyczał za mną Louis, ale ja nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Nie chciałem właściwie to nie potrzebowałem tego. Wiedziałem jak to wszystko się skończy ale co ja mogłem na to poradzić? Jestem jaki jestem.
- Lou nie chcę teraz z Tobą rozmawiać, jasne?- powiedziałem do chłopaka, który w końcu mnie dogonił
- Słuchaj nie wiem co sobie ubzdurałeś w tej słodkiej główce ale wiedz, że robisz wielki błąd!- spojrzałem na niego z rozbawieniem- I nie śmiej się jak ten pieprzony, zapatrzony w siebie egoista tylko doceń to co ta dziewczyna zrobiła! Nie widziałeś, że to ją boli?! Nie widziałeś jej łez?! Stary ona się przed nami otworzyła a Ty co?! Pojebało Cię?!- wrzeszczał na mnie chłopak
- Coś jeszcze?- wycedziłem przez zęby trzymając nerwy na wodzy
- Tak, jesteś skończonym kretynem- powiedział i odszedł w stronę naszego domu. Ja? Ja i skończony kretyn? Znalazł się ten, co zawsze dookoła świeci przykładem. Jak ja nie cierpię takich osób. Udają kogoś, kim nie są.. Zupełnie jak Valery……
Wyciągnąłem drżącymi rękoma paczkę papierosów i odpaliłem jednego z nich. Dym papierosowy migiem znalazł się w moich płucach i dał błogie poczucie wewnętrznego spokoju. Nie miałem pojęcia jak działał ten mechanizm, ale stanowczo działał na mnie kojąco. Ze wściekłego psa przemieniłem się w łagodnego baranka. To było jak magia

Przemierzałem tak ulice Londynu zupełnie nie wiedząc co chcę osiągnąć. Może to było spowodowane tym, że chciałem ochłonąć ale… Zdecydowanie miało to drugie dno. Nie radziłem sobie z bólem, który czułem gdy o niej myślałem. Ona była dziewczyną, której potrzebowałem jak mało kogo, to właśnie ona była tą dziewczyną, która rozumiała mnie i znała moje oblicze… To właśnie ona była tą dziewczyną, która zawładnęła moim sercem tuż po….  Tuż po Lenie…
Usiadłem na jeden z ławek i oddychałem głęboko. Próbowałem uspokoić moje emocje ale samym myśleniem nie zdołam przecież wyrzucić z siebie wszystkich negatywnych emocji. Wstałem i z największą wściekłością uderzyłem ręką o ławkę. Ból przeszył moją rękę. Gniew przerodził się w ból…
Słowa Louis’a obiły się echem w mojej głowie w której teraz panowała pustynia zbudowana z uczuć.  Nie widziałeś, że to ją boli?! Nie widziałeś jej łez?! Stary ona się przed nami otworzyła a Ty co?! A ja co? Ja uciekłem… Uciekłem bo nie mogłem znieść tej myśli, że ona została zraniona w taki brutalny sposób. Nie pojmowałem tego. Nie potrafiłem zrozumieć i nigdy tego nie zrozumiem… Rodzice nigdy nie okazywali sobie negatywnych uczuć więc skąd mogłem wiedzieć czym jest domowa przemoc? Oczywiście, mówi się o tym ale nigdy nie spotkałem takiej osoby…
Chwyciłem za telefon i pośpiesznie wybrałem numer do mamy. Poinformowałem ją, że przyjadę do nich na weekend. Strasznie ucieszyła się bo widywaliśmy się tak rzadko…
Rozłączając się miałem ochotę wybrać numer do Valery i zapytać się czy nie pojedzie ze mną ale przypomniałem sobie, że nie pojedzie… Niestety Zayn po raz kolejny okazał się rozpieszczonym gówniarzem.
Około 18 wróciłem do domu. Bez zwiększysz prób podejmowania rozmów z Louis’em udałem się na górę i zacząłem pakować moja torbę. Nie wiedziałem czego będę potrzebował. Wziąłem kilka najpotrzebniejszych mi rzeczy i wrzuciłem je do torby. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na wyświetlacz telefonu… Ogarnęła mnie niesamowita ochota na wybranie do niej numeru, usłyszenie jej jakże dźwięcznego głosu… Chciałem usłyszeć, ze u niej wszystko dobrze…
- Stary, musimy pogadać- do pokoju wpadł Loczek
- Puka się wiesz?- warknąłem
- Nie łamie się serc, wiesz?- zapytał i zamknął za sobą drzwi- Co Ci strzeliło do głowy z tym całym opuszczaniem jej domu? Wiesz jak ona płakała? Skąd masz wiedzieć, przecież nasz kochany Zayn zachował się jak kretyn!- wrzasnął na mnie chłopak. Był poruszony całą tą sytuacją- Czy Ty nie widzisz, że ona coś do Ciebie czuje?!- spojrzałem na niego a on kiwnął głową sprawiając, że burza loków poruszyła się śmiesznie- Czy Ty chcesz powiedzieć, że Ty nic nie widzisz?-
- A co ja mam niby widzieć? Widzę dziwną dziewczynę, która ukrywa wszystko przed nami…- odparłem rozmyślając nad jego słowami- Ona naprawdę coś do mnie czuje?- niepewnym wzrokiem wodziłem po jego twarzy. Znamy się zaledwie tydzień… To niemożliwe aby poczuć coś do kogoś… Brawo Panie Spostrzegawczy… Sam niedawno przyznałeś, że TA dziewczyna nie jest Ci obojętna a teraz mówisz, że nie można nic poczuć do nikogo w tak krótkim czasie? Okłamujesz samego siebie? Proszę bardzo ale przed uczuciami nie uciekniesz….
- Zayn?- spojrzałem mu w oczy jak na komendę- Co Ty wyprawiasz?- rozłożył ręce w geście dezaprobaty
- Nie wiem… Nie potrafię tego pojąć, że ktoś kiedyś ją tak zranił. Boję się tego tak jakbym zrobił to ja… I te jej zapłakane oczy…- odwróciłem twarz w stronę okna- Nie umiem, nie potrafię, nie chce jej zrozumieć…-
- Stary co Ty gadasz?!- dotknął mojego barka- Ja nigdy Ciebie nie widziałem takiego zadowolonego odkąd Lena… No nie ważne… Ale Zayn, jeśli zależy Ci na niej idź i porozmawiaj z nią na spokojnie…-
- Nie mogę… Wyjeżdżam do rodziców- odparłem całkowicie zdziwiony postawą chłopaka
- Na ile?- zapytał
- Kto to wie?- poczułem ogromną chęć okłamania przyjaciele- Może na tydzień, może na dwa.. Nigdy nic nie wiadomo- wstałem i chwyciłem moją torbę- Jakby ona… Jakby ona się pytała o mnie powiedz, że wyjechałem- i opuściłem pokój pozostawiając w nim Hazzę ze wszystkimi obawami co do NASZEJ przyszłości. Potrzebowałem odpoczynku.

- Valery!- malec zrywa się z krzesła i pędzi w moją stronę tylko po to aby na chwilę wtulić się w moje obolałe ciało i powrócić do stołu. Uśmiecham się, być może niezbyt szczerze ale ważne, że uśmiech się pojawia, prawda? Na stole dominują świeże warzywa i owoce, są też tosty i moja ukochana Nutella!
- To dla nas?- pytam ciesząc się niczym Charlie
- Tak, w końcu nie mogę pozwolić abyście poszli spać głodni- chłopak puszcza mi oczko i odsuwa jedno z krzeseł. Gestem ręki zachęca mnie abym usiadła, robię to patrząc się w jego oczy… Chyba jest szczęśliwy…
Chłopak siada obok mnie i zaczynamy prawdziwą ucztę. Co chwilę, któreś z nas wybucha śmiechem powodując tym samym reakcję łańcuchową przy całym stole. Zdaje się, że nawet Korney podłapał o co chodzi bo merda ogonkiem na prawo i lewo. Takich wieczorów właśnie było mi potrzeba, takich wieczorów mi brakowało. Zero przykrych sytuacji, zero kłótni, istna radość i szczęście z obecności poszczególnych osób. Brakowało tu tylko jednej osoby- Meg… Ale… Ale nie warto było psuć tak miłego wieczora przykrymi wspomnieniami…
- Macie cos jutro w planach?- zapytał mnie chłopak gdy smarowałam Tosta czekoladą
- O tak, umieranie w łóżku, spanie do południa i cóż… Pomyślmy… Kochanie- zwróciłam się do brata- Jutro sam pojedziesz z babcią na piknik, dobrze?- chłopiec kiwnął głową
- Piknik?- Liam śmiesznie spojrzał na mnie a ja zaśmiałam się
- Tak- powiedziałam całkiem poważnie- Taka tradycja… Najpierw jeździł ze mną tata a potem jak urodził się Charlie to jeździła z nami babcia… W każdą niedzielę organizujemy mały wyjazd za miasto. Wiesz musimy pooddychać świeżym powietrzem. Potem piknik i do domu. No ale jutro raczej nie dam rady pojechać, sam widzisz w jakim jestem stanie- skrzywiłam się- No ale będę mogła dłużej pospać-
- O tak, to rzeczywiście pozytyw, nawet nie wiesz jak duży. Mógłbym któregoś razu wybrać
się z wami?- zapytał mnie
- Jasne. A teraz- podsunęłam mu talerz z tostem przyozdobionym owocami- wcinaj-
- Takie smakołyki to ja mogę jeść- roześmialiśmy się i wróciliśmy do jedzenia.

- No potworze, czas się kąpać- powiedziałam do Charliego około 21.00 malec niechętnie wstał z kolan Liam’a i poszedł za mną do łazienki.
- 10 minut i wracam- szepnęłam do chłopaka i znikłam w łazience.
- Prysznic czy długa kąpiel?- zapytałam chłopczyka pomagając się mu rozebrać
- Plysnic, pzecies widzę, ze chces do niego iść- powiedział mały a mnie zatkało…
Że ja niby chcę iść do Liam’a? Dziecko chyba sam nie wiesz co mówisz… Liam jest bardzo dobrym kolegą, dobrze się z nim rozmawia ale nie ciągnie mnie do niego w ten specyficzny sposób.. Liam to nie Zayn….
- Valery…- chłopiec pociągnął mnie za rękę ja chcąc, nie chcąc musiałam wrócić do realnego świata.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taaa daaaa! Nieplanowany rozdział ale jest!
Miła niespodzianka co?? :)
Ej... Mam prośbę... Dowiedziałam się, że Madzia chce wrócić ale boi się tego, że będziecie mieć do niej żal o to, że odeszła ot tak, bez pożegnania. Czy mogłybyście przyjąć ją w jakiś miły sposób? Będę wdzieczna!
Kamila :)

piątek, 12 października 2012

Rozdział 17 ,, No weź bo się zaczerwienię"


– Proszę Cię poczekaj!- błagałam chłopaka, którego najwyraźniej to wszystko przerosło.- Zayn!-
- Ja umiem wszystko zrozumieć Valery, ale dla mnie to jednak za dużo rozumiesz?- odwrócił się w moją stronę i spojrzał dziwnie na mnie. Z jego oczu znikło to, co niegdyś mogłam dostrzec bez żadnego problemu.
- Myślisz, że mi jest łatwo o tym mówić? Wiesz jak to mnie boli?- próbowałam jakoś go nakłonić do zmiany zdania- Nie sądziłam, że taki jesteś Zayn- łzy spływały mi po policzkach
- Ja też nie sądziłem, że Valery Smith, która zauroczyła mnie swoją osobowością okaże się oszustką. Przykro mi- powiedział chłopak i wyszedł pozostawiając mnie samą w przedpokoju. Po chwili wybiegł za nim Louis. Doczłapałam się na górę i natychmiast położyłam się w łóżku nakrywając się kołdrą po sam nos. Niech ten świat zniknie, niech ten świat przestanie istnieć… Nienawidzę siebie za to wszystko. I ja głupia myślałam, że jak im powiem to wszystko będzie jak dawniej, że w pewnym sensie nasze relacje ulegną polepszeniu. …
Ale nie… Nic z tych rzeczy. CHCĘ UMRZEĆ.
- Hej…- poczułam rękę na pościeli szukającą chociażby kawałka mnie- Nie płacz.. On wróci…- zaszlochałam- Dla nas też to jest trudne ale… Ale my Cię naprawdę podziwiamy, jesteś dla nas wzorem i autorytetem.- mimo iż te słowa były przyjemne gardziłam nimi. Zayn odszedł…- Valery. My nie wiemy jak mamy postępować z Tobą. Nie wiemy co nam można powiedzieć, co można nam zrobić aby nie urazić Ciebie. To dla nas również jest trudne, oczywiście nie tak jak dla Ciebie ale jest…. Żadne z nas nie było w takiej sytuacji-
- Wystarczyłoby gdyby on nie uciekł…- powiedziałam przewracając się na brzuch. Było mi tak cholernie głupio, przykro, źle i nie wiadomo co jeszcze. Wszystko mieszało się ze sobą, każde odczucia. I co mi to dało? I co mi to dało?! Chyba tylko ból, łzy i rozczarowanie postawą Zayn’a.
- Valery..- usłyszałam głos brata więc od razu ściągnęłam z siebie kołdrę i wycierając łzy uśmiechnęłam się do niego- Nie płac… Nie płac… Jesteś taka nie ładna jak płaces… Spojs, jest Niall jest Haly jest dobze..- na te słowa uśmiechnęłam się jeszcze bardziej i przytuliłam malca.
- No chodźcie i wy- powiedziałam do chłopaków, którzy przyglądali się nam. Po chwili poczułam niewielki napór na ciało i przejmujące ciepło. Czasem warto stracić aby zyskać. Pomyślałam i tym optymistycznym akcentem zamknęłam dział smutków i rozpaczy.
- To może film?- wysapałam spod chłopaków
- Klóla Lwa, Klóla Lwa!- zaczął krzyczeć Charlie, który nagle znalazł się poza naszym niedźwiadkiem. Przewróciłam oczami bo nie chciałam ponownie ryczeć przy tej bajce.

- Klóla Lwa, Klóla Lwa!- zaczęli krzyczeć Niall i Harry na co ja łapiąc się za głowę, krzyknęłam
- Ok.! Poddaję się! Idę po płytę!- i wydostawszy się z uścisku chłopaków zeszłam na dół. Szukając płyty natknęłam się na nagranie ślubne moich rodziców. Musiało należeć do babci bo takowego nigdy nie wiedziałam, Nie wahając się od razu włożyłam je do odtwarzacza i nacisnęłam play.
Pierwsze sekundy filmu nie były wyraźne ale potem obraz nagle zaczął nabierać ostrości i ujrzałam piękną kobietę w skromnej białej sukni. Obok niej stał mężczyzna ubrany w czarny garnitur, w jego oczach szalała miłość.
- Ja, Elizbateh Contry przyrzekam Ci Simonie Smith kochać Cię najmocniej jak będę potrafiła, dbać o Ciebie zarówno w zdrowiu jak i w chorobie, troszczyć się o nasze dzieci- dotknęła swojego lekko zaokrąglonego brzucha- Milczeć gdy przyjedzie taki czas, śmiać się do momentu gdy mięśnie dadzą o sobie znać, pilnować wspólnego dobra a co najważniejsze przyrzekam Ci, że nie opuszczę Cię aż do śmierci- kobieta pocałowała obrączkę i założyła ją tacie na palec
- El.. Wysoko postawiłaś poprzeczkę ale przyrzekam budzić Cię co rano z uśmiechem na twarzy, przyrzekam kochać Cię z każdym dniem coraz bardziej, przyrzekam spełniać każdą Twoją prośbę oraz przyrzekam Ci, że będę Ci oddany i wierny. Przyrzekam być dla Ciebie nie tylko mężem ale też przyjacielem. Elizabeth nie opuszczę Cię aż do mojej śmierci- mężczyzna również pocałował obrączkę i delikatnie wsunął ją na palce kobiety. Ona powoli zaczynała płakać zresztą tak jak wszyscy zebrani.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela… Na mocy prawa nadanego mi przez samego Boga ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą- oznajmił gruby ksiądz a tata ujął twarz mamy, szepnął coś i pocałował ją z całą namiętnością. Pierwszy raz widziałam ich tak zadowolonych ze swojej obecności… Pierwszy raz widziałam ich tak zakochanych w sobie.
- Piękne co?- odezwał się ktoś za mną a ja mimowolnie podskoczyłam
- Niall- chwyciłam się za serce i otarłam łzy które sama nie wiem kiedy znalazły się na moich policzkach- Przestraszyłeś mnie- powiedziałam wyciągając kasetę i chowając ją głęboko do szafki.
- Brakuje Ci ich, prawda?- zapytał a ja przytaknęłam
- Mimo iż mama jest jaka jest to ona dała mi w końcu życie prawda? Kocham ją całym sercem i tęsknię za nią ale ona… szkoda gadać- wygrzebałam film po który tu przyszłam
- To co? Idziemy?- zapytałam i już chciałam wyjść gdy chłopak zastąpił mi drogę i ujął moje dłonie
- Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć… A Zayn’em się nie przejmuj. On po prostu.. On jest zagubiony w  tym wszystkim. Pogadamy z nim i zobaczysz za dzień, góra dwa przyjdzie do Ciebie i będzie błagał o wybaczenie-
- Dziękuję Ci Niall- wtuliłam się w chłopaka i pierwsze co poczułam to zapach mielonki a dopiero później jego perfumy.- Jesteś najcudowniejszym chłopakiem jakiego poznałam- uśmiechnęłam się do niego
- No weź bo się zaczerwienię- zasłonił rękoma policzki i udaliśmy się do kuchni. Wzięliśmy picie, paluszki oraz chrupki i ruszyliśmy do mojego pokoju.

Charlie leżał na kolanach Niall’a i z wielką uwagą śledził wszystko to co działo się na ekranie. Trudno byłoby go teraz wyciągnąć gdziekolwiek. Zresztą z Hazzą było to samo. Leżał na moich kolanach i z największymi emocjami przeżywał wszystko. Sama nie byłam gorsza lecz w pewnym momentach znałam ten film na pamięć więc bez patrzenia się na ekran widziałam wszystko w mojej głowie. Można śmiało stwierdzić, że podświadomość serwowała mi porządne kino. Spoglądam na moją rękę i wydarzenia wczorajszego wieczora wracają do mnie niczym bumerang. Każde jego słowo odbija się echem w mojej głowie.
Jesteś moja i już! To ja Ci mówię co masz robić a nie Ty mi! Ciągle miałam przed oczyma ową scenę w której wykręcił mi nadgarstek a następnie zmusił do pocałunku. Miałam szczęście, że Liam wracał  do domu bo naprawdę, nie wiem jakby to skończyło się dla mnie.
- Valery..- chłopak mnie szturchnął- Telefon dzwoni-
- Och…- wstałam i zbiegłam na dół przerywając tym samym smętną melodię dzwonka- Halo?- zapytałam. Dzwoniła babcia aby oznajmić mi, że dzisiaj wróci bardzo późno z pracy. Koniec miesiąca wiąże się u niej z mnóstwem papierów do wypełniania, podliczaniem wydatków i zysków firmy ogólnie mówiąc, dużo papierkowej roboty. Nie ucieszyło mnie to, bo perspektywa przebywania samej w tak dużym domu nie napawała mnie optymizmem, wręcz przeciwnie, wywoływała u mnie strach. A co jeśli Olivier wie gdzie miesza i powiąże fakty i napadnie na dom w nocy? Co ja wtedy zrobię?
- Dobrze babciu, dam sobie radę. Tak zjedliśmy obiad Charlie jest grzeczny, oglądamy film… Tak, do zobaczenia- i odłożyłam słuchawkę.
Tuż po zakończeniu rozmowy poczułam się słabiej niż do tej pory. Ogarnęła mnie niesamowita senność. Nalałam sobie szklankę wody i upiłam kilka łyków. Sięgnęłam po witaminy chcąc jak najszybciej wygonić chorobę ze mnie. Łykając je myślałam o tym co by tu wykombinować aby zatrzymać chłopaków jak najdłużej w domu. Przecież nie poproszę żadnego z nich aby został na noc bo tak po prostu nie wypada.
Przerywając misterne plany udałam się na górę i ułożyłam na łóżku. Zamknęłam oczy, nakryłam się kołdrą i nasłuchiwałam dialogów bajki. Po chwili otulił mnie ciepły sen porywając tym samym mnie do krainy relaksu i marzeń.


Wokół mnie jest pełno ludzi. Każdy z nich ma na twarzy maskę. Dotykam mojej twarzy i z przerażeniem stwierdzam, że ja takową też mam założoną. Spoglądam w dół i widzę elegancką suknię rodem z XV w. Rozglądam się w poszukiwaniu kogoś mi znajomego, jednak takowego nie ma w zasięgu mojego wzroku. Ruszam zatem do przodu bacznie rozglądając się dookoła mnie. Widzę w szybie moje odbicie, jestem stanowczo zbyt elegancko ubrana.
Nagle czuję ręce na mojej talii. Wokół nas gra muzyka. To Liam, to on porwał mnie do tańca. Uśmiechamy się do siebie i wymieniamy poglądami na temat tego całego balu. Po chwili ktoś odsuwa mojego towarzysza i zastępuje go. Wszędzie poznam ten uśmiech i te oczy- Olivier. Próbuję się wyrwać z jego uścisku, pobiec za Liam’em który oddala się od nas ze smutną miną, ale nie mogę. Jestem za słaba.
- Mówiłem Ci, że jesteśmy sobie przeznaczeni- głos chłopaka jest zdeformowany. I nagle wszystko zaczyna zwalniać oprócz nas. Wszystko traci swoje kolory, nagle wszyscy patrzą na nas. Krzyczę ile sił w płucach, błagając o pomoc ale wszyscy są głusi na moje prośby i błagania.
Nikt nie jest w stanie mnie usłyszeć, z wyjątkiem Oliviera. On śmieje się widząc moje żałosne próby uwolnienia się.
- Teraz będziesz moja już na wieki- chwyta nóż leżący na stole i z największą precyzją wymierza cios wprost w moje serce.

Brakuje mi tchu. Ponownie budzę się zalana potem i ze łzami w oczach. Zrywam się z łóżka i podchodzę do okna otwierając je na całą jego rozpiętość.
Wdycham chłodne, kwietniowe powietrze i powoli uspakajam się. Dochodzi do mnie, że to był tylko zły sen. Kolejny zły sen z Olivierem w roli głównej.
Spoglądam na słońce, które chyli się ku zachodowi. Powoli znika za drzewami przegrywając tym samym walkę z mrokiem.
Chłodny wiatr omiata moje ciało wywołując tym samym ulgę dla spiętych mięśni. Zamykam oczy i liczę do dziesięciu chcąc uspokoić pobudzone zmysły.
- Na miłość Boską Valery!- do pokoju wpada Liam i zamyka otwarte okno.- Chcesz trafić do szpitala?!- spogląda na mnie a ja z rozbawieniem wymalowanym na twarzy mówię mu, że wszystko jest dobrze, że nic mi nie będzie.
Przydałby mi się jeszcze kubeł zimnej wody na głowę i heja! Brutalny powrót do rzeczywistego życia załatwiony.
- Co się z Tobą dzieje?- chłopak lekko mną potrząsa. Ściąga brwi do środka i bacznie ogląda moja twarz.
- Sny z Olivierem w roli głównej mnie dobijają. Nie umiem po nich normalne funkcjonować- mówię wszystko jak na spowiedzi- Liam ja się boję. Boję się, że on dzisiaj w nocy pod nieobecność babci przyjdzie tu i wyrządzi nam krzywdę.- moim ciałem wstrząsają drgawki
- Nie przyjdzie tu bo ja zostaję z wami.- mówi i lekko mnie przytula.
- Naprawdę? Zabiję babcie…- czuję ciepło emitujące z jego ciała
- Dla mnie to żaden problem. Chłopaki zmyli się aby coś zrobić z Zayn’em. Louis umówił się z Eleonorą, Niall chce lecieć do domu a Harry? Harry tak jak mówiłem umówił się z Zayn’em na poważną rozmowę.-
- To Harry jest gejem?- spoglądam na niego przerażona- Nie wygląda na…-
- Nie, Velery nie.- chłopak robi malutki facepalm a ja uśmiecham się- Harry chce z nim tylko pogadać bo tamten podobno dziwnie się dziś zachował w stosunku do Ciebie..-
- A.. To o to chodzi- powiedział lekko spuszczając głowę. Chłopak natychmiast podniósł ją do góry swoimi rękoma.
- Czy on Cię zranił?- zapytał poruszony tym wszystkim
- Nie.. Nie zranił mnie.- odsuwam się do niego i zakładam bluzę leżącą na krześle.- Jak z Daniell?- pytam chcąc zmienić temat
- Jak? Byle jak…. Nie umiem się z nią dogadać. Płakała cały czas. Mówi, że już jej nie kocham, że nie chcę z nią być, wymyśla tysiące powodów, które można użyć do rozpętania kłótni. Nie udało się nam dojść do porozumienia. Powiedziałem, że skoro ona tak traktuje mnie i moje uczucia to najwyższy czas zakończyć ten związek- patrzyłam na niego i jego drastycznie zmieniającą się twarz- Ona nie powiedziała nic więc wyszedłem.. Potem zadzwoniła Twoja babcia i oto jestem- uśmiechnął się
- Tak mi przykro Liam… To wszystko moja wina. To wszystko przez to, że spędzasz ze mną tyle czasu.- niepewnym wzrokiem prześledziłam jego twarz. Był ciagle uśmiechnięty
- To nie Twoja wina. To, że ona nie może zaakceptować, że jesteś moją przyjaciółka i masz problemy to jej problem…. No i przepraszam cię za tamten wieczór gdy potraktowała Cię… Z góry- powiedział chłopak a ja na to machnęłam ręką.
- No to chodźmy w końcu do małego bo zje nam całą kolację- powiedział chłopak i ruszyliśmy na dół.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podoba się??
Mam taką nadzieje. Współautorką była Magda więc... Chyba powoli wraca do siebie, przynajmniej na to wygląda :)
Wróci pod koniec listopada.. chyba. Sama nie wie.
Komentujcie, wyrażajcie swoją opinię....
Może macie jakiś pomysł na kolejne rozdziały?
Jak sobie wyobrażacie dalej losy Valery??
Piszcie!
Kamila

sobota, 6 października 2012

Rozdział 16 ,, Harry, Twoja skromność mnie przeraża…"


- Naprawdę?- odwróciłam się i spojrzałam mężczyźnie w oczy
- Naprawdę- uśmiechnął się i lekko pogładził mój policzek. Czułam, że wszyscy wpajają swój wzrok w nas ale nie przeszkadzało mi to, mogłam patrzeć w te jego brązowe oczy całymi godzinami.
- Czy my wam nie przeszkadzamy?- zapytał w końcu nas Louis
- Nie, nie robicie tego- powiedziałam, odkleiłam się od Zayn’a i ruszyłam do kuchni w której woda zaczynała już wrzeć. Liam ciągle rozmawiał przez telefon z tą różnicą, że opanowanie i spokój znikły z jego twarzy. Zastąpił je niepokój i ból, ból nie do opisania. Zmartwiłam się tym więc podeszłam do niego i chwytając jego telefon powiedziałam:
- Zadzwoń później, nie słyszysz, że on już nie może z Tobą rozmawiać? Mimo wszystko ranisz go. Doceń czasami to co robią dla Ciebie inni- chłopak patrzyła na mnie wielkimi oczyma a ja nie wiedziałam co mogę zrobić.- Przytulić Cię?- zapytałam niepewnie. On skinął głową po czy zatopił twarz w mojej piżamie. Delikatnie, naprawdę delikatnie zaczęłam gładzić jego dłoń, która spoczywała w mojej. Było mi przykro, że los jest dla niego tak okrutny, że dziewczyna nie potrafi docenić tego pięknego uczucia jakim jest miłość, że nie potrafi zrozumieć, że życie niejednokrotnie pokazało mu jak jest okropne, było mi najzwyczajniej w świecie szkoda go.
- Ona mnie nie rozumie. Nie potrafi zaakceptować tego kim jestem, tego czym się interesuje. Nie potrafi uwierzyć mi, że naprawdę ją kocham i jej potrzebuje. Nie chce słyszeć o moim domu bo sądzi, ze to nie ludzkie żyć tam gdzie żyłem.. Jest zazdrosna o Ciebie i o to, że martwię się o Ciebie. Nie wiem co mogę zrobić aby to się zmieniło.- wyznał chłopak ciągle będący wtulony we mnie.
- Liam przede wszystkim nie możesz spędzać tyle czasu ze mną. Pojedź do niej, zaproś ją na randkę, skradnij kilka pocałunków, powiedz jej, że jest najważniejsza… A jeśli to się nie uda to… To naprawdę nie wiem.- powiedziałam
- Ale kiedy ja naprawdę lubię spędzać z Tobą czas bo mnie rozumiesz… Ale masz rację, nie mogę zaprzepaścić tego- spojrzał na mnie lekko uradowany.- jadę do niej- oznajmił, ucałował mój policzek i pożegnawszy się z chłopcami pojechał do Daniell. Usiadłam w kuchni i chwyciwszy kartkę papieru zaczęłam pisać:

Forever & Always..
Czy ten dzień może być skazany na niepowodzenie? Pomyślmy… Nie, nie może być. Siedzę otoczona osobami na których zależy mi jak mało na kim. Jest tu Harry, Louis, Niall, ZAYN no i był Liam, ale ten pod wpływem bodźców zewnętrznych pomaszerował ratować swój związek. Charlie wymęcza chłopaków a ja mam chwilę wytchnienia. Piję cytrynową herbatę i myślę.. Myślę nad tym wszystkim co dzieje się wokół mnie. Dzisiaj już jest Piątek czyli praktycznie minął tydzień od momentu mojej przeprowadzki. Nie spodziewałam się, że 7 zwykłych dni pozwoli mi zdobyć przyjaciół. 7 zwykłych dni zmieniło się w 7 magicznych dni..
Właśnie do kuchni wpadł Harry i zaczął spoglądać mi przez ramię co piszę. Normalnie nie pozwoliłabym na coś takiego ale….
Pfff.. Co ona w ogóle tutaj pisze?
Valery? Kimże ona w ogóle jest? Skąd się urwała i jakim cudem mogła uczynić rewolucje zarówno w umyśle jak i w sercu cudownego i jakże uroczego Harry’ego Stylesa?
Harry, Twoja skromność mnie przeraża…
Także wracając do mojego, niezwykle interesującego monologu pragnę powiedzieć a raczej napisać co myślę o tej, krzątającej się po kuchni brunetce.

Zaczęłam zbierać zabawki młodego pozostawiając tym samym lokowatego przy mojej kartce. Od czasu do czasu spoglądałam na niego i widziałam w nim kogoś całkowicie mi bliskiego. Włosy opadały mu na czoło ale to nie było dla niego przeszkodą, ciągle pisał.

Ma bardzo ładne i delikatne rysy twarzy. Jej cudowny uśmiech jest lekiem na niepogodę ( ona często gości w skromnych progach Londynu), jest źródłem inspiracji, jest czymś wyjątkowym. Żałuję tylko jednego, tego, że tak rzadko widzę ten uśmiech…. A szkoda, bo podobno uśmiech to najważniejsza ,, dekoracja” kobiety. Zastępuje wszystkie błyskotki i różnego rodzaju dodatki…
Valery… Spójrzcie jak to imię brzmi… Nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ona. Inteligencja i uroda w jednym.

Do kuchni wpadł Niall. Pierwszą czynnością jaką wykonał, było otworzenie lodówki I przeszukanie jej zawartości. Wyjął jakiś jogurt, masło ogórka i zaczął wymyślać jakieś nowe, całkiem nieznane mi potrawy. Zdziwiło mnie to, że mimo iż tyle jadł ciągle był chudy. Czy on ma jakieś nadzwyczajny metabolizm? Chyba tak.
Blondyn nachylił się nad brunetem i spychając go z krzesła zaczął bazgrać

No nie mówicie mi, że Hazza się zakochał -.-
Valery jest moja i wara od niej! Ona oddała mi swój pudding a to w Niallerowym słowniku jest równoznaczne ze słowem- KOCHAM.
Mimo iż  Val jest obecna w naszym życiu stosunkowo krótko już darzę ją niesamowitą sympatią- i tu nie chodzi o pudding!
Valery czytając to wiedz, że jesteś dla mnie wzorem- osobą godną uwagi i poszanowania. Codziennie walczysz z tyloma niesprzyjającymi Ci rzeczami a mimo to znajdujesz siłę aby uśmiechać się do każdego.
Nie szkodzi, że zawsze pachniesz sałatą i serem. To wpływa na Twoją korzyść.
Kocham, Niall x

- Starczy wam już tego bazgrania- powiedziała i zabrałam im kartkę. Przyczepiłam ją od razu do lodówki i zostawiając ich na pastwę losu poszłam na górę, czując, że opadam z sił.
Łóżko okazało się być  naprawdę alternatywnym wyjściem. Od razu bezwładnie opadłam na nie i zaczęłam proces regeneracji. Czułam krew przepływającą przez żyły i zdawało mi się nawet posłyszeć jej szum. Przypomniałam sobie o Zayn’ie i jego pięknych oczach błądzących po mojej twarzy. Bardzo mi coś takiego imponowało i zaczynałam myśleć, że on może czuć do mnie coś więcej. Tak naprawdę sama nie wiedziałam czego chcę. Chciałam czuć motyle w brzuchu, chciałam aby chłopak mówił mi jaka to ja jestem dla niego ważna, jak mnie kocha ale… Nie chciałam powtórki z tego co było. To uczucie trzeba zdusić w zarodku. Inaczej będą skutki uboczne a tego nie chcę. Nie chcę cierpieć.
Leżałam tak rozmyślając o Olivierze i tym co się z nim stało. To ciagle było zadziwiające, że ten chłopak w tak szybkim tempie tak raptownie się zmienił. Może przemawiała przez niego chęć zaimponowania komuś? Może chciał dać mi do zrozumienia, że tak naprawdę popełnił błąd zakochując się we mnie i nie wiedział jak mi o tym powiedzieć? Przez głowę przewijało mi się mnóstwo teorii na ten temat ale żadna z nich nie pasowała mi do tego chłopaka. Żadna z nich nie oddawała dynamizmu jego transformacji, żadna z nich nie trafiała w sedno.
Rozmyślając nad kwestią uczuć do niego zdawałam sobie sprawę z tego, że on ciągle zajmuje ważne miejsce w moim sercu. Mimo tylu nieprzyjemności, ogromnego upokorzenia i bólu, który mi zadał ja nadal pozostawałam niezmienna i gotowa byłam wskoczyć za nim w ogień. Doszłam do wniosku, że chcę i muszę się z nim spotkać. Muszę wyjaśnić kilka spraw i zakończyć to wszystko raz na zawsze. Ten horror musi się zakończyć. Nie chcę za każdym razem drżeć o życie brata, któregoś  z chłopaków lub o życie babci. Mimo iż go kocham nie potrafię wybaczyć m tych krzywd, które on mi wyrządził. Rozum pamięta, serce niekoniecznie.
- A Ty co tak leżysz?- do pokoju wpadł Charlie- Valery?-
- O Potworze!- gdy chłopak wskoczył na łóżko zaczęłam go łaskotać- Źle się czuję i dlatego leżę- wyjaśniłam mu na co on zeskoczył z łóżka i niczym torpeda pognał na dół. Po chwili wrócił prowadząc za rękę chłopaka w lokach.. Zaraz jak mu tam było? Harry? Chyba tak
- No to co się dzieje?- zapytał mnie siadając na rogu łóżka
- Nic a nic.- powiedziałam wykładając kawę na ławę- Wszystko dobrze-
- Mały mówił, że źle się czujesz…- przyjrzał mi się- Za dobrze to Ty nie wyglądasz- powiedział i złapał mnie za nadgarstek- Jesteś osłabiona- stwierdził- No i z czego się śmiejesz?-
- Z Ciebie- wybuchłam głośnym śmiechem- Doktorze Harry może Pan pójść po resztę chłopaków? Muszę wam coś powiedzieć- uśmiechałam się do niego ale w sercu już zaczynałam czuć przejmujący smutek. Mimo wszystko starczało mi siły na uśmiech gdy serce w kawałkach.
- Zayn, Niall i Lou! Na górę!- wykrzyczał chłopak i zdało się posłyszeć jakieś okrzyki a potem przepychanie się na schodach. Pierwszy do pokoju wpadł Lou ale zaraz pierwszego miejsca pozbawił go Niall ciągnąc go za nogi tak, ze chłopak jechał twarzą po podłodze. Zayn jak gdyby nigdy nic wszedł do pokoju i nagle trach! Dostał poduszką w twarz. Gdy już lekko go ,, odmroczyło” chwycił tę samą poduszkę i cisnął nia w chłopaka siedzącego obok mnie. Ten zrobił świetny unik i poduszka zamiast w niego, uderzyła we mnie.
- Ups!- zaśmiał się Harold a Zayn nieźle przestraszony podbiegł i z niezwykłą czułością odgarnął mi włosy z twarzy
- Przepraszam, przepraszam- mówił dusząc śmiech- Nie chciałem- zaczęłam się śmiać widząc jego minę. Po chwili do pokoju wpadła reszta klown’ów i zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Chwilę to trwało nim doprowadziliśmy się do porządku ale w końcu taka chwili nastała i zaczęłam:
- Wiecie.. Bo ja nie chcę mieć już przed wami tajemnic. Nie chcę udawać, że wszystko jest dobrze gdy nie jest, nie chcę abyście sądzili, że moje życie jest usłane różami… Chcę abyście poznali mnie taką jaką naprawdę jestem. Boję się, że to co zaraz usłyszycie zmieni wasz stosunek do mnie, boję się tego jak cholera ale ufam wam i liczę na odrobinę wyrozumienia.- powiedziałam i biorąc głęboki oddech zaczęłam opowiadać im wszystko po kolei, zaczęłam mówić o tym co miało miejsce w moim życiu. Od czasu do czasu spoglądałam na nich a wtedy widziałam ich przejęte miny( Niall), wielkie oczy( Hazza), twarz nie wyrażającą uczuć( Zayn) i lekkie przerażenie( Lou). Ciężko mi było to wszystko rozdrapywać ale musiałam, nie mogłam całe życie uciekać od przeszłości. Była jaka była, nie mogę jej zmienić.
W pewnym momencie musiałam wyjść na chwilę bo nie mogłam wytrzymać. Głos ugrzązł mi w gardle i nie chciał nawet ruszyć się o milimetr. Będąc w łazience opłukałam twarz zimna wodą i kilka razy odchrząknęłam. Opróżniłam nos i z lekkim niepokojem ruszyłam ponownie do chłopców.
Serce rozsadzała mi nienawiści i ból. Tysiące obrazów, tysiące słów krążyły w moim umyśle nie dając mi chwili wytchnienia. Mimo wielu prób pochwycenia optymistycznej myśli nie byłam w stanie zepchnąć tego na dalszy plan. To wszystko jakby żyło we mnie tylko całkowicie innym życiem. Budziło się wtedy kiedy chciało, odchodziło kiedy chciało i z całkowitego zaskoczenia przychodziło w najmniej oczekiwanych momentach.
Nie sądziłam, że mówienie o przeszłości może sprawiać tyle bólu i cierpienia. Nigdy nie sądziła, że moja historia sprawi, że odwrócą się ode mnie wszyscy Ci na których mi zależało najbardziej. Nigdy nie spodziewałam się, że nie będę w stanie pokochać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w sobotnie popołudnie :)
Jak się podoba? Jak mijają wam dni?
Dziwnie się czuję zajmując jej miejsce. Proszę was nie wykruszajcie się tylko dlatego, że ja go przejęłam...
Mam dla was wiadomość od Magdy:
Witam was, moje drogie, zaufane czytelniczki.
 Muszę przeprosić was za brak oficjalnego pożegnania ale... ale tak wyszło... dobrze wiecie, że różne są sytuacje a ta właśnie była jedną z takich.
 Kamila.. Ona nie potrafi pisać :P Dlaczego ja wybrałam? Bo była jedyną osobą pod ręką.
 Nie zostawiajcie tego bloga tylko ze względu na brak mojej osoby na nim.

Wrócę, pewnego dnia wrócę. Nie wiem kiedy ale może pod koniec miesiąca? Może za tydzień? Potrzebuje czasu, potrzebuje chwili odpoczynku....
Wiem, że was zawiodłam... Wiem o tym... Ale czasu nie cofnę.
Nie martwcie się o mnie, ciągle żyje...

Kocham was calym serduchem. Tęsknię! Tęsknię za wami!
Komentujcie wszystkie rozdziały tak jakbym ja była ciagle tutaj. To będzie miła niespodzianka, będę miała co czytac ;)
Magda
No właśnie... MAGDA...
Chciałam zrobić jej przyjemność i... Mam do was prośbę. Piszcie w komentarzach co jej zawdzięczacie, jakieś miłe słowa lub coś w tym stylu.
Ja to wydrukuję i jej przekażę... Co wy na to??
Kamila

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 15 ,, A gdzie jest ten mądry?"


Żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Słychać było tylko mój szloch i piszczenie Korneya. Nie mogąc go znieść wstałam i otwierając drzwi wypuściłam psa na zewnątrz. Chłopcy śledzili każdy mój ruch a ja czułam się jak trędowata… Wiedziałam, że teraz oni zostawią mnie bez żadnych zbędnych słów. No bo w końcu kim ja dla nich byłam? Chyba tylko pustą zdzirowatą szmatą, która zakochała się bez pamięci..
- I widzisz Liam… To właśnie miałam na myśli mówiąc, że któregoś dnia mnie znienawidzicie- powiedziałam zajmując uprzednie miejsce.
- Co? Co Ty w ogóle mówisz?!- oburzył się  Niall co było dla mnie szokiem- Nawet nie ma takiej opcji… Ja na pewno Cię nie opuszczę a co dopiero mówić znienawidzę- blondyn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Tego mi teraz było trzeba, bliskości i zrozumienia drugiej osoby. Potrzebowałam zapewnienia, że mimo to co się stało kilkanaście miesięcy temu nasza znajomość pozostanie nie rozdarta, ba, potrzebowałam zapewnienia, że wszystko będzie lepiej niż do tej pory. Gdy chłopak odsunął się ode mnie chłopcy wtopili we mnie wzrok jakbym była jakimś eksponatem muzealnym.
- Proszę nie patrzcie tak na mnie. Lepiej powiedzcie mi, że jestem naiwna i głupia a potem… potem udawajmy, ze się nie znamy.- powiedziałam sama nie wierząc we własne słowa
- Valery Ty chyba nie wiesz co mówisz… My Ciebie nigdy nie zostawimy szczególnie w takiej sytuacji w jakiej jesteś teraz, nawet nie ma takiej opcji.  A tak nawiasem mówiąc to skoro raz się z nami zadałaś to jesteś już na nas skazana do końca życia- powiedział Harry, który uśmiechnął się do mnie tak samo jak owego dnia gdy się poznaliśmy. Miał cudowny uśmiech a do tego te dołeczki…
- Jedyne słowo, które przechodzi mi przez gardło to dziękuję.- powiedziałam a oni niczym małe dzieciaki podbiegli do mnie i wyściskali mnie zapewniając, że wszystko będzie dobrze, że z nimi będę bezpieczna. Po tej jakże emocjonującej scenie pożegnali się ze mną a ja nie mając siły na cokolwiek położyłam się na łóżku i zasnęłam niczym kamień.

Obudziłam się kilka minut po 11.00. Słońce było już wysoko na niebie a ja ciągle w łóżku. Spojrzałam w lustro stojące nieopodal mojego łóżka i z przykrością stwierdziłam, że wyglądałam gorzej niż się czułam. Wszędzie błoto oraz krew. Włosy w dziwnym splocie a ubrania wybłocone. Dźwignęłam się z łóżka i poczułam ogromny ból. Całkowicie zapomniałam o mojej ręce. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
- Babciu?- zapytałam cicho nie mogąc wydobyć z siebie głośniejszych dźwięków. Przy każdej próbie głośniejszego mówienia gardełko dawało o sobie znać, czyli jednak jestem chora, sprawdziło się…
Przeszukałam szufladę w poszukiwaniu mojej ukochanej piżamki. W końcu gdy udało mi się ją odnaleźć poszłam pod prysznic i zmyłam z siebie okrucieństwo wczorajszego dnia. Wtarłszy balsam do ciała zeszłam na dół i zjadłam przygotowane przez babcię śniadanie. Na lodówce znalazłam liścik od babci w którym napisała:
Valery
Nie waż się wychodzić dzisiaj z łóżka. Specjalnie nie budziłam Cię i nie kazałam Ci iść do szkoły bo jesteś przeziębiona a poza tym musisz odpocząć.
Charlie jest w żłobku odbierze go Zayn. Niestety dzisiaj mam bardzo dużo pracy więc mam nadzieję, że nie pogniewasz się za to, że załatwiłam Ci opiekę na całe popołudnie.
Odpoczywaj, babcia x
Dopiero po przeczytaniu ów wiadomości zdałam sobie sprawę, że dzisiaj jest piątek. Byłam lekko przerażona, bo nie dowiem się co się dzieje z Becky Grey, nie zobaczę chłopaków, będę mieć zaległości no i pewnie jakieś nieprzyjemności.
Stałam tak w kuchni i spoglądałam przez szybę. Słońce już zdążyło uciec za chmury i zaraz zapewne lunie deszcz. Niewiele myśląc nad opadami zrobiłam sobie herbatę i poszłam na górę. Postanowiłam doprowadzić do porządku pokój, poukładać w szafkach no i oczywiście zrobić niemałe pranie. Całe to sprzątanie umilała mi muzyka, którą dosłownie pochłaniałam całą sobą.
Po około godzinnym krzątaniu się to tu to tam moim ciałem zaczął wstrząsać nieprzyjemny dreszcz. Wskoczyłam pod kołdrę, która momentalnie rozgrzała moje ciało. Wyjęłam czerwony notes spod poduszki i zaczęłam pisać.

Piątek, 29 kwietnia
Wystarczyło kilka dni abym zdobyła najlepszych przyjaciół pod słońcem. Tym razem nie jest to jedna osoba, jest ich aż pięć. Uwaga, niespodzianka nr. 2 nie ma wśród owych przyjaciół żadnej dziewczyny, są sami mężczyźni.
Nieźle prawda? Kto by się tego spodziewał?
Wczoraj odwiedziłam tatę co było całkowicie zwariowanym pomysłem. Jeden telefon do Liam’a zmienił wszystko. Babcia uparła się, że mam z kimś pojechać to dlaczego nie z nim? On też ma swoje tajemnice więc poczułam jakąś więź z nim, która pomogła mi w końcu powiedzieć to o czym nikt nie powinien wiedzieć.
Ale nie bałam się mu zaufać, nie bałam się powiedzieć prawdy. Być może w tamtym momencie byłam niepoczytalna lub coś w tym stylu ale wiesz… Teraz mi jest naprawdę lepiej. Wiem, że on wie i nie muszę już udawać, że jest wszystko ok. Mam nadzieję, że gdy nadejdzie taki czas aby powiedzieć reszcie całą prawdę o mnie zachowam się tak samo. Powiem wszystko a dopiero później przyjdzie czas na zastanowienie się nad konsekwencjami tego wyboru…
Nie omieszkałam odwiedzić matki. Ta stara alkoholiczka wyrzekła się mnie i to przy moim przyjacielu…. Powiedziała, że nie ma córki… Więc ja muszę żyć z tą świadomością, że nie mam matki….
Liam był bardzo tym wszystkim poruszony. Nie wiedział jak może się zachować, nie wiedział czy może cokolwiek powiedzieć, nie wiedział czy to mnie nie urazi. O dziwo w jego ramionach poczułam się os stokroć szczęśliwsza niż z Olivierem, poczułam się naprawdę bezpieczna.
No właśnie… Olivier.
Wczoraj miałam z nim dwa starcia. Jedno w tamtej okropnej dzielnicy a drugie… Drugie niedaleko mojego nowego domu. Szczęściem można nazwać to, że akurat Liam wracał do domu wraz ze swoja dziewczyną. Skończyło się tylko na rozciętym łuku brwiowym i złamanym nadgarstku. TYLKO.
Powiedziałam chłopcom, że on mnie zgwałcił…..
Cisza…
Głucha cisza.
Niall okazał się najbardziej wrażliwy z nich wszystkich. To on pierwszy zapewnił mnie, że będzie zawsze przy mnie.
Boję się, boję się o życie każdego z nas. Boję się o mojego brata.

Wspomnienia o Meg zaczynają mnie dobijać. Wyrzuty sumienia porządnie dają mi się we znaki jednak staram się nie pokazywać tego po sobie, nie staram się pokazywać tego, jak mnie to męczy.
Meczy, bo musi. I będzie do końca życia.

Zamykam notes i biorę głęboki wdech. To na nic to całe pisanie i rozdrapywanie ran. Z każdym momentem, z każdą zakreśloną literą czuję się coraz gorzej.
Moje powieki są cholernie ciężkie. Głowa pęka w szwach…
Sama nie wiem kiedy zasypiam.

Przecieram zaspane oczy. Pokój lekko pogrążony jest w mroku. Widzę sylwetkę osoby stojącej w drzwiach lecz nie jestem w stanie zidentyfikować jej właściciela.
- Zayn?- pytam sama nie wiem dlaczego sądząc, że to on. Być może dlatego, że to on miał odebrać malca z przedszkola? Wytężam wzrok jednak to też nie przynosi oczekiwanego przeze mnie efektu. Nagle zapala się światło, które lekko mnie oślepia. Próbuję zasłaniać się rękami ale ręce odmawiają posłuszeństwa. Zamykam oczy jednak światło okazje się być na tyle silne, że nawet zamknięte oczy nie są w stanie podarować mi komfortu.
- Hej… Jak się czujesz?- czuję czyjąś dłoń na mojej.
- Nie za dobrze ale zawsze mogło być gorzej- odpowiadam z ciągle zaciśniętymi oczyma- Możesz zgasić światło? Razi mnie- mówię a osoba posłusznie wykonuje moje polecenia- Dziękuję- szpecę i otwieram oczy jednak po chwili znów je zamykam nie mogąc rozróżnić czy to jawa czy sen
- Olivier?! Co Ty tu robisz? Jak się tu dostałeś?- pytam wstrząśnięta cała sytuacją. Chłopak z kieszeni wyciąga pęk kluczy, które jak mniemam należą do mnie
- Nie cieszysz się, że przyszedłem Cię odwiedzić kiedy jesteś chora?- pyta mnie zalotnie się uśmiechając
- Wszystko byłoby dobrze gdybyś nie skrzywdził mnie- pokazuje mu rękę
- Przepraszam ale mówiłem Ci żebyś nie kręciła się. Do wesela się zagoi.- zbliża się do mnie i całuje moje usta. Blokuje moje dłonie tak, że teraz w żaden sposób nie mogę się poruszyć. Nie dość, że paraliżuje mnie strach to jeszcze on napiera na mnie swoim całym ciałem
- Kocham cię- mówi mi jak kiedyś. Jego głos raptownie się zmienia a ja widzę w nim chłopaka, który mnie zauroczył. Moje ciało przeszywa ogromny ból. Otwierają się drzwi i widzę w nich Meg, zrozpaczoną Meg.
- Meg! Meg!- krzyczę- Meg nie odchodź!- próbuję uwolnić się z uścisku chłopaka jednak wszystko idzie nie po mojej myśli…. Nagle..

- Valery!- ostre szarpnięcie przywołuje mnie do realnego świata.
- Proszę idź stąd, proszę idź sobie- szepczę poprzez łzy
- Valery- czyjaś dłoń ujmuje moją- To był tylko zły sen- Otwieram oczy i widzę siedzącego obok mnie Zayn’a. Jest lekko przerażony ale za to opanowany i stanowczy.
- Zayn!- mówię i napieram na niego całym ciałem. Chłopak tuli mnie do siebie  szepcząc, że wszystko co złe za mną, że będzie dobrze, że nie da mnie skrzywdzić. Łzy obficie sączą mi się z oczu. To był tak realistyczne.. To było takie straszne.
- Ty drżysz..- stwierdza chłopak i zaczyna pocierać moje plecy. Nie, nie było mi zimno, całkowicie normalna reakcja na stres u mnie… Wcale nie zdziwiłoby mnie gdym zaraz uruchomiła krwotok z nosa…. – Już? Już dobrze Valery?- jego oczy przepełnione są troską i zakłopotaniem.
- Tak, już dobrze…- wstaję z łóżka i idę do łazienki wysmarkać nos. Wracając Zayn ciągle patrzy na mnie niczym na jakiś cholernie ważny obraz….- Wiem, że tragicznie wyglądam…- naciągam rękaw od piżamy i wycieram łzy ciągle płynące po policzkach
- Nie… - chłopak zbliża się do mnie, wyciąga dłoń i delikatnie wyciera kolejne łzy. Jego palce są delikatne oraz chłodne. Spoglądam w jego czarne oczy i widzę swego rodzaju ekscytację. Chłopak stawia krok na przód tak, że teraz nasze oddechy swobodnie mogą łączyć się ze sobą. Spoglądam w dół i widzę jego piękne usta. Chłopaka ręka unosi moją twarz ku górze.
- Skąd Ty, Valery Smith się wzięłaś? Jak to możliwe, że nigdy dotąd Cię nie widziałem ani o Tobie nie słyszałem? O takiej osobie nie da się nie mówić…- wypowiada ciągle z coraz większym zainteresowaniem patrząc na mnie. Przechyla lekko głowę i niebezpiecznie się zbliża. Zamykam oczy i….
- Chcesz herbaty?- umykam mu w bok- Mam malinową i cytrynową, zdaje się, że jest też cynamonowa oraz wiśniowa…- mówię odwracając się i spoglądając na chłopaka. Nie ruszył się nawet o milimetr.- Zayn?- chłopak odwrócił się w moja stronę.- Przepraszam, to dla mnie po prostu wszystko za szybko się dzieje.- kiwnął głową, że rozumie. Podeszłam do niego i tak po prostu przytuliłam aby udowodnić mu, że jednak zależy mi na nim.
- To ja powinienem Cię przeprosić.. Zbyt dużo sobie wyobraziłem…- powiedział skruszony chłopak odchodząc kilka kroków ode mnie.  Podszedł do szafki na której widniały moje oraz mojego ojca zdjęcia.
- To Twój tata?- zapytał biorąc do ręki jedno ze starych, zniszczonych już zdjęć. Byłam na nim ja oraz tata podczas jednej z naszych niedzielnych wycieczek poza miasto.
- Tak, to my- odparłam uśmiechając się do siebie i przypominając sobie ów dzień. Niedziela była zarezerwowana tylko dla nas…
- Dlaczego z nim nie mieszkasz?- zapytał chłopak ujmując kolejną z fotografii w dłoń. Przez moment poczuła się tak, jakby grunt osuwał mi się pod nogami, fala gorąca zalewająca ciało, wielka gula w gardle i nagle….
- Bo on… On już nie żyje- wypowiedziałam lekko drżącym głosem.
- Och…- chłopak odstawił wszystko na miejsce- Tak mi przykro.. Ja nie chciałem… Ja nie wiedziałem…- chłopak nie umiał nic sensownego powiedzieć
- Daj spokój, skąd mogłeś niby wiedzieć? Przecież moje, życie, jak to ujął Liam jest pełne tajemnic. Nie szkodzi- uśmiechnęłam się blado- To co z tą herbatą?- zapytałam chwytając go za dłoń i schodząc na dół.
- Pozwolisz, że to ja ją zrobię?- zapytał mnie mulat gdy znaleźliśmy się w kuchni
- Jasne, czuj się jak u siebie- te słowa najwyraźniej sprawiły, że opuściły go wszelkie zahamowania. Z głośników popłynęła muzyka, chłopaka zaczął śpiewać i krzątać się po kuchnia a ja? W tej całej jakże dosyć dziwnej dla mnie sytuacji wyciągnęłam gazetę i zaczęłam czytać o tym jak biedne dzieci nie są tolerowane w szkole ze względu na swoją orientację. To po co na każdym kroku afiszują się z tym? Mają inne poglądy? Ok., nic przeciwko temu ale czasem torba trzymać język za zębami… Jak zwykle analizowałam tekst krok po kroku.
Sama nie wiedząc kiedy w kuchni zrobiło się małe zamieszanie a to za sprawą reszty przyjaciół Zayn’a.. No teraz też i moich przyjaciół.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam ale co wy tu robicie?- zapytała gdy każdy z nich rozproszył się po domu robią wszystko byle tylko nie przeszkadzać mi
- O Cześć Val! Dawno tu przyszłaś?- zapytał Niall i przyszedł mnie przytulić
- Jakbyście nie zauważyli to była tu obecna praktycznie cały czas- sarkazm aż sam silił się na język
- Naprawdę? O popatrz, nawet Cię nie zauważyliśmy- uśmiech Louis’owi nie schodził z twarzy. Przyglądając się im, stwierdziłam, że nie ma wszystkich.
- A gdzie jest ten mądry?- zapytałam zapominając jego imienia
- Tu jestem- odezwał się za mną jego męski głos a ja zadowolona jak nigdy dotąd poderwałam się i pobiegłam uściskać chłopaka. Musiałam skoczyć na niego z dużą siłą bo lekko zachwiał się ale natychmiast odzyskał równowagę
- Tak, ja też tęskniłem- chłopak zaśmiał się a ja stanęłam o własnych siłach na podłodze. Chłopak miał ze sobą najprawdopodobniej zakupy więc postawił to co miał na blacie a następnie poszedł zdjąć buty do przedpokoju. Gdy wrócił przyszedł z nim Charlie, który usiadł mi na kolanach i wtulił się mocno we mnie.
- Ej… Czy jak ja byłbym Twoim bratem też dbałabyś tak o mnie?- zapytał mnie Lokowaty pochylający się nad patelnią
- Ależ oczywiście, że tak.. Musiałabym Cię kochać, więc musiałabym o Ciebie dbać- powiedziałam rysując chłopakowi strażaka
- A to teraz Ty mnie nie kochasz?- zrobił oczka niczym dwa miedziaki
- Na pewno nie robię tego z przymusu- zadziorny uśmiech pojawił się mu na twarzy i odwrócił się do reszty chłopaków. W radiu leciały piosenki z lat 80. Chłopacy zaczęli śpiewać odpowiednio dzieląc się na role. Ich głosy były niesamowite.. Takie ciepłe, pełne entuzjazmu i tego czegoś czego pragnie się w muzyce i śpiewie. Kołysałam się lekko z zamkniętymi oczyma i napawałam się tym niesamowitym zjawiskiem. Lekkie rozczarowanie zawładnęło nad moim ciałem gdy skończyli śpiewać.
- To było niesamowite- szepnęłam nie wiedząc co powiedzieć- Dlaczego nie śpiewacie zawodowo? Załóżcie zespół a sławę macie gwarantowaną- powiedziałam wyobrażając sobie moich chłopców podróżujących po świecie i dających koncerty- Zayn to nie są żarty, mówię to serio!- krzyknęłam i rzuciłam w chłopaka kredką. Moje gardło dało o sobie znać w okrutny sposób.
- To dobra koncepcja Valery, postaramy się ją wykorzystać- powiedział Niall i wrócił do krojenia czegoś co przypominało seler a ja postanowiłam dokończyć rysunek.
W pewnym momencie chłopcy zaczęli nakrywać do stołu a ja poczułam się naprawdę wyjątkowa.
- Więc to was babcia wynajęła jako pomoc domową?- zapytałam
- Brawo Scherlock’u- zaśmiał się Zayn. Po chwili w domu dawało się wyczuć piękne zapachy potraw, które chłopcy wykonali sami.
Gdy udało nam się w końcu zasiąść do stołu podano zupę- rosołek, co jak wytłumaczył mi Niall jest najlepsze na bolące gardło i przeziębienie. Nie śmiałam kwestionować jego teorii więc nie mówiąc nic zjadłam cały talerz ów zupy. Drugie danie mnie zdziwiło. Nie było mięsa a jego miejsce zajęły warzywa.
- Nie musieliście się tak poświęcać- powiedziałam biorąc talerz od Harry’ego- dzisiejszego szefa kuchni. Czego tu nie było? Była zarówno szparagi, które tak uwielbiałam, był grillowany łosoś, którego wręcz uwielbiałam, był seler w formie piure oraz sos muślinowy, który również wychwalałam. Przy deserze chłopcy poszli na łatwiznę i kupili eklerki.
- Jejku… Co ja bym bez was zrobiła?- zapytałam wstając i zbierając talerze, które następnie włożyłam do zmywarki
- No nie wiem.. Takich jak nas nie znajdziesz w pierwszym lepszym sklepie- powiedział, któryś z nich na co każdy wybuchł śmiechem łącznie z Charliem. Nastawiłam wodę na herbatę a towarzystwo ponownie rozproszyło się po calutkim domu, został jedynie Liam, który rozmawiał przez telefon. Zrobiło mi się żal tego chłopaka bo wiedziałam, że zależy mu na tej dziewczynie… Nie chcąc im przeszkadzać opuściłam kuchnię i udałam się do salonu. Byli tam praktycznie wszyscy, no oczywiście z wyjątkiem Li, który paplał sobie w kuchni.
- O! Valery! Zapomnieliśmy Ci powiedzieć. Na lekcji śpiewu losowaliśmy pary z którymi będziemy śpiewać no i…-
- Z kim będę śpiewać?- zapytałem lekko wystraszona
- A ze mną moja najdroższa-  zadźwięczał mi nad uchem męski głos po czym silne ramiona objęły mnie w pasie…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Jak już mogłyście się domyślić będę zastępowała Magdę.
Nazywam się Kamila.
Będę zastępowała Magdę przez jakiś czas.... I od razu przyznaje sie- Nie umiem pisać.
Robię to bo mnie o to poprosiła.
Mam nadzieję, że nie uciekniecie od niej przeze mnie ;D
Chciałabym przeprosić was w jej imieniu. Nie chciała odchodzić bez pożegnania ale tak to już bywa.
Będę prowadziła jej 2 blogi....

To co? Do następnego? :)