sobota, 28 września 2013

Rozdział 74 ,, Największa egoistka jaką nosiła matka Ziemia ''



Obudziłam się gdy słońce było już wysoko na niebie. Ciepłe promienie przedostające się przez szerokie okna muskały moją twarz co wywołało swoisty uśmiech na mojej twarzy.
- Zapomniałem już jak wyglądasz gdy się uśmiechasz.- usłyszałam a sobą ciepły głos. Odwróciłam się i kładąc się na brzuchu przyjrzałam się chłopakowi.
- Wychodzisz?- zapytałam zdziwiona widząc go w kurtce i wyjściowych butach.
- Tak, muszę wyjść załatwić kilka spraw i zaraz wracam. Zrobiłbym to wcześniej, ale czekałem aż się obudzisz…- pokiwałam głową- Gdy wrócę to zabieram Cię na małą wycieczkę.- uśmiechnął się do mnie, wysłał podniebnego buziaka i znikł za ogromnymi drzwiami.
Opadłam na poduszkę przykrywając się szczelniej kocem. Może i to nie była Szwajcaria ale było tu cholernie zimno. Spojrzałam za okno. Liście drzew mieniły się różnymi kolorami. Głęboka czerwień, złoty brąz i ciepła żółć przyozdobiły dawno nieskoszony trawnik.
Minął rok od kiedy zmieniłam swoje życie. Tak mi się bynajmniej wydawało, że cokolwiek zmieniłam…..
Leniwie wstałam zakładając pośpiesznie rozciągnięte dresy i grube skarpety. W kuchni nie było nic prócz czajnika elektrycznego stojącego na podłodze, kubków, herbaty oraz cukru. W miejscu w którym siedział Will zauważyłam otwartego laptopa oraz drożdżówkę. Zrobiłam więc herbatę i usiadłam przed komputerem. W końcu miałam jakikolwiek dostęp do mediów, do świata, do życia…
Przejrzałam od razu wszelkie strony plotkarskie by jako tako zorientować się co robią teraz chłopcy. Z tego ci udało mi się przeczytać nie szło im zbyt dobrze… Koncerty w opinii fanów były denne, nie wnosiły nic innego a ich poziom radości spadł poniżej zera. Czy to oby była moja wina?
Z każdą chwilą zatapiałam się coraz bardziej w różnego typu plotki to do tego stopnia, że nie wiedziałam co mam myśleć. Gdy tylko ujrzałam zdjęcia chłopaków coś we mnie pękło. Pewna część mnie zrobiła krok w tył i wróciła do mnie ze stanowczo zbyt dużą siłą.
Czy to wszystko miała tak wyglądać? Oni tam, ja tu… Zero kontaktu, zero możliwości porozumienia się. No ale czyja to była wina? Moja! To ja uciekłam, to ja się nie odezwałam, to ja jestem ich problemem.
Spojrzałam na zdjęcie na którym był Niall oraz Harry. Poczułam znajome, intensywne bicie serca, skurcz żołądka a tuż po tym zalała mnie fala smutku.
- Daj spokój dziewczyno- mówiłam do siebie wycofując się z danej strony- To już za Tobą. On Cię skrzywdził.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym co słychać w domu. Jak się ma Charlie? Co z babcią? Jak żyje mama? Te i wiele innych pytań siliło się mi na usta.
Spojrzałam na telefon leżący na podłodze. Zagryzłam wargi nie wiedząc co mam zrobić.
I po raz kolejny poddałam się swoim pragnieniom. Pośpiesznie wybrałam numer, którego cyfry wielokrotnie mi się śniły.
 Pierwszy sygnał…
Drugi sygnał…
Trze…
- Tak, słucham?- cichy, pozbawiony życia głos odezwał się po drugiej stronie aparatu.
- Mama….- szepnęłam bezgłośnie a z oczu popłynęła pierwsza łza
- Halo?- mówiła bez uczucia. W jej głosie słychać było strach, zmęczenie oraz… ból.
 W końcu kobieta zrezygnowała i odłożyła słuchawkę. Siedziałam tak ze szklącymi się oczami do momentu w którym nie rozległ się dźwięk reklamy. Otarłam łzy brzegiem koca i jak gdyby nigdy nic postanowiłam wejść na pocztę.
I to się okazało ogromnym krokiem, który stanowczo był nie do pokonania. W skrzynce było kilkadziesiąt wiadomości. Większość z nich należała do Niall’a, jednak wyraźnie odznaczała się tu data wysłania ostatniego maila- 26.09. To przecież prawie dwa tygodnie temu…. Poddał się.
Najświeższa wiadomość należała do Zayn’a. Chłopak wysłał ją wczoraj…
Nie zważając na to co właściwe zaczęłam czytać wiadomość po wiadomości.

Temat:
Boże Vally gdzie Ty jesteś? Nie wydurniać się tylko wracaj do domu. Nie odbierasz telefonu, nie odpisujesz na wiadomości…
Martwię się!
Wszyscy się martwią!
Twoja babcia odchodzi od zmysłów. Daj znak życia!


Temat:
Dziewczyno! Proszę odezwij się…
Nie rozumiesz, że odchodzę od zmysłów, boję się o Ciebie, martwię się o Ciebie? Wiem, że zawiniłem. Zdaję sobie sprawę z tego, ale nie rań innych!
Wróć.
Jeżeli nie do mnie to do innych, którzy Cię potrzebują.
Nie wiem co mam robić. Znikłaś tak nagle… Gdzie jesteś???

Temat: COME BACK!
Valery… Gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz PROSZĘ odezwij się do nas. Nie możemy już wytrzymać w tym domu bez Ciebie a tym bardziej z Niall’em. On… Jest z nim źle. Uwierz mi, że to co robię, robię w dobrej wierze więc proszę Cię WRÓC.
W końcu jesteś dorosła… A dorośli nie pozostawiają nie załatwionych spraw, tak?

Temat:
Jezu Valery wróć. Nie umiem be Ciebie żyć, nie mogę sobie poradzić z tym wszystkim  co mnie otacza.
Kocham Cię, rozumiesz?
Jesteś miłością mojego życia i odeszłaś ot tak o? Wydaje mi się, że powinnaś mi najpierw wyjaśnić wszystko i ewentualnie wtedy odejść…
Proszę wróć, odpisz, zadzwoń… cokolwiek. Nie możesz mnie zostawić samego. Nie teraz gdy z mamą jest gorzej, nie teraz gdy Charlie co chwilę pyta kiedy wrócisz…
Teraz wiem ile straciłem będąc egoistą. Straciłem największy skarb na świecie- Ciebie…

Temat: …
Nie ma Ciebie- nie ma nas. Nawet nie wiesz jak wszyscy się w sobie zamknęli. Niall nie odzywa się do nikogo, szuka Ciebie na własną rękę… Liam rozmawia tylko z Dan i to o zupełnie nie realnych rzeczach. Lou? Och stary Lou ma nas w DUPIE i wozi się z El po mieście jak gdyby nigdy nic. Zayn? On jest z nas wszystkich teraz najbardziej opanowany…  A ja? Ja tęsknię. Tęsknię za Tobą, za Twoim uśmiechem i nawet za Twoją nienawiścią do mnie. Zastanawiam się dlaczego, ale… Wiem, że zrobiłem coś głupiego. Wiem, że tak nie powinno być ale co poradzę? Serce nie sługa…
Może to moja wina? Może to przeze mnie znikłaś? Proszę odezwij się do mnie. Nie powiem chłopakom ale daj mi znać, że żyjesz, masz się dobrze i jest OK.
Tęsknię…

Temat: Lou, Lou, Lou
Cześć Valery!
Wiem, że w końcu przyjdzie taki czas I odczytasz tę wiadomość a wtedy… Wtedy znienawidzisz mnie po całości. Wiem, że chłopcy piszą do Ciebie…
Wiesz co mnie gryzie? To, że wyjechałaś ot tak nie zastanawiając się co MY możemy poczuć. Wieje egoizmem co? Nie wiem co któryś z nas Ci zrobił, nie wiem co w tej Twojej głowie powstało, ale to stanowczo coś niedojrzałego i cynicznego.
Jesteś, byłaś i będziesz egoistką. Tacy ludzie jak Ty się nie zmieniają!
Jesteś potworem, wiesz?
Siedź sobie tam gdzie jesteś i nie wracaj. Damy sobie radę bez Ciebie a wtedy zatęsknisz za nami… Obiecuję Ci to.

Łzy wypełniły moje oczy. Nie wyobrażałam sobie, że jedną głupią i szybką decyzją sprawię im tyle bólu. Sprawię tyle bólu chłopakowi, który poświecił dla mnie tak wiele…
Ukryłam twarz w dłoniach by zniszczyć ogromny ból, który rozsadzał całe moje ciało.
Każda cząstka mnie krzyczała miliony przekleństw.
W akcie złości zaczęłam usuwać wszystkie dotychczasowe wiadomości, które znalazły się w skrzynce. Zniszczyłam wszystkie prócz ostatniej wiadomości od Niall’a oraz Zayn’a.

Temat: Wszystko wróci do normy.
Piszę do Ciebie ostatni raz. Nie mam siły by tak żyć Valery.
Nie potrafię i w gruncie nie chcę zrozumieć tego co zrobiłaś. No bo po co? Kocham Cię i nic tego nie zmieni. Przeżyłem z Tobą kilka naprawdę cudownych miesięcy, które jak sama wiesz były oderwaniem od rzeczywistości.
Znudziło mnie codzienne wchodzenie na pocztę setki tysięcy razy, znudziło mnie wieczne czekanie na głupi telefon lub wiadomość. Muszę iść na przód. Muszę żyć.
W końcu mam dla kogo…
To była Twoja decyzja. Zrozumiałem.
W końcu po tylu nieprzespanych nocach, męczących dniach zrozumiałem, ze tak musiało być.
Szanuję Twoją decyzję. Po prostu…
Żyj tak jak chcesz… Ja wracam do normalności i do tego kim byłem gdy Cię nie było.
Żegnaj Valery.
Żegnaj na zawsze….

Temat: ***
W końcu się odważyłem napisać. Doskonale wiem, że Niall postawił wszystko na jedną kartę- zresztą podobnie jak reszta chłopaków.
Aktualnie jesteśmy w trasie co jest dla nas okropnie męczące tym bardziej, że nasze koncerty… Nie są zbyt dobre? No ok., są do dupy i żaden z nas nie potrafi tego naprawić.
No, ale nie po to piszę.
Chcę byś się do mnie odezwała. Wiem, że mi ufasz. Wiem, że jesteś teraz zagubiona a ja potrafię Ci pomóc. Czym się kierowałaś gdy wyjechałaś? To proste. Wszystko Cię przerosło a Ty nie miałaś już siły by zaufać na nowo blondasowi i żyć normalnie.
Wiesz co mnie dziwi? To, że w dniu w którym Ty zniknęłaś Will wyjechał do Niemiec…
Może Ty jesteś z nim tam? Jestem tego pewny na jakieś 99%.
Nie bój się, żaden z chłopaków o tym nie wie i zapewniam, że się nie dowie, ale pod jednym warunkiem… Odezwiesz się do mnie Vally.
Martwię się o Ciebie. Martwię się kurwa o Ciebie chociaż nie powinienem….
Za jakiś miesiąc mamy w Niemczech trochę koncertów. Przemyśl wszystko…
Czekam na wiadomość.
Tęsknię, Zayn.

Czytałam zdanie po zdaniu. Łzy płynące po moich policzkach pozostawiały szerokie, czerwone ślady. Nie wiedziałam co mam myśleć, jak zareagować a przede wszystkim co robić.
Zayn wiedział…
On dokładnie wiedział, że jestem tu gdzie jestem i to z Will’em. Serce, które do tej pory biło spokojnie ruszyło na swego rodzaju maraton.
Co ja zrobiłam?! Lou… On jedyny się nie pomylił co do mnie i mojej osoby.
Tak. Byłam, jestem i będę egoistką.

Największa egoistką jaką nosiła matka Ziemia. 


sobota, 21 września 2013

Rozdział 73 ,, Mogę Ci pomóc ''


- Wezwałem Cię tutaj by z Tobą porozmawiać.- powiedziałem zajmując jeden z foteli- Usiądź. Nie skończymy te rozmowy aż nie dojdziemy do porozumienia.- postanowiłem być silny i nieugięty. Muszę coś zrobić by ten zespół wyszedł na prostą!
- Co się stało?- zapytał blondyn siadając nieopodal mnie z kanapką grubo przykrytą serem.
- To może Ty mi powiesz co się stało? Od dawna nie widziałem Cię w takim stanie. Jesteś rozdrażniony, niewyspany, zły na cały świat oraz opryskliwy dla reszty zespołu. Masz problemy?
- Nie Twój interes.- warknął zrywając się z miejsca
- Wróć!- krzyknąłem mocno- Siadaj.- wskazałem ponownie to samo miejsce.- Posłuchaj Niall. Jesteście jednością, każdy z was ma ze sobą współgrać… Tego oczekuję ja i miliardy fanów na całej kuli ziemskiej. Nie chcę dla Ciebie źle…- spojrzałem na niego. Wyglądał okropnie. Ciemne sińce pod oczami, szara niemalże ziemista cera oraz smutne, zapłakane oczy.- Chodzi o tę dziewczynę, Valery, tak?- na sam wydźwięk jej imienia chłopak naprężył się niczym jedna ze strun jego gitary.
- Skąd o niej wiesz?
- Wszyscy o niej wiedzą. Mogę Ci pomóc- pochyliłem się w jego stronę- Tylko mi powiedz co się stało.- blondyn z każdą mijaną sekundą pękał. W końcu jego oczy zaszkliły się i przywarł do mnie. W końcu wszystkie emocje, które kulminowały się w jego ciele uszły z niego.
- To była moja wina. To przeze mnie odeszła, to przeze mnie nas zostawiła!- jego dłonie zacisnęły się w pięści- A wszystko zaczęło się od mojego cholernego wyjazdu do domu…- i w końcu opowiedział mi całą historię. Byłem pełen podziwu odnośnie jego osoby. Chyba nikt nie chciałby tyle na raz czuć, przejmować się taką ilością spraw oraz udawać, że jest dobrze. – Szukałem jej. Prasa, radio, Internet oraz telewizja zaangażowały się tą akcję i co? Dziewczyna zapadła się jak kamień w wodę. Jak to możliwe?! Ludzie ot tak nie znikają Paul. Ona gdzieś jest, żyje, być może czeka na mnie… Chciałabym ją zobaczyć tylko po to by… By jej podziękować za to, że uczyniła moje życie piękniejszym. Nie oczekuję, że wróci do mnie, że wszystko będzie tak jak kiedyś. Po prostu tęsknię za nią, rozumiesz?- spojrzał na mnie a ja pokiwałem głową.
- Rozumiem Cię Niall. Cieszę się, że w końcu powiedziałeś mi o wszystkim. A teraz powiedz mi czy wiesz o jakimś miejscu do którego mogła się ona udać? Może wspominała Ci o mieście, państwie do którego chciałaby się udać?
- Nie, nie przypominam sobie nic takiego.
- Masz jej zdjęcia?
- Oczywiście. Ale Paul, co ty chcesz zrobić?- zapytał mnie zdezorientowany chłopak
- Wyciągnę ją nawet spod ziemi Niall. Dobro Ciebie i reszty zespołu są dla mnie najważniejsze.- jego ciało ponownie przywarło do mnie a drżące usta wyszeptały
- Dziękuję. Żaden ojciec nie może się z Tobą równać.

- Zwariowałeś Will. Chyba sobie żartujesz, że mamy tu mieszkać.- spoglądałam na maleńki, parterowy dom.- Mieliśmy mieć mieszkanie a nie dom.-
- To taki nieistotny szczegół- chłopak uśmiechnął się podając mi klucze- No śmiało, otwórz.
Drżącymi dłońmi chwyciłam pęk kluczy i odnalazłam jeden z właściwych. Cichy szczęk zamka przywrócił mi realne myślenie. To dzieje się naprawdę. Ten wariat kupił nam dom.
- Boże…- szepnęłam a klucze trzymane przeze mnie upadły z hukiem na orzechową podłogę. Dom miał otwartą przestrzeń. Kuchnia łączyła się z jadalnią a ta z kolei z salonem. Jedynymi ścianami jakie tu istniały były te od łazienki i dwóch pokoi. Stojąc w drzwiach widziałam przez ogromne okno ogród, który zajmował większość działki.
Ruszyłam nieśmiało do przodu i wtedy mogłam w pełni docenić urok budynku. Panował tu spokój, cisza a przestrzeń wcale nie przytłaczała- wręcz przeciwnie.
- Trzeba jeszcze wykończyć mieszkanie ale to jest kwestia kilku dni.- powiedział chłopak za mną. Jego dłonie delikatnie oplotły moją talię a ciepły oddech o zapachu mięty omiótł moją szyję- Podoba się? To jest to czego potrzebowałaś?
- Will… nigdy nie marzyłam o takim domu a co dopiero w takiej dzielnicy. To musiało kosztować fortunę. Ja… Ja nie mogę tu zostać.- delikatnie odsunęłam się od niego.
- Nie przejmuj się kosztami. Ważne jest teraz Twoje zdrowie i maluszka. Możesz tu zostać i chcesz… Przecież widzę po Tobie, że jesteś zachwycona.- dałam mu kuksańca w bok.
- Will..
- Ciii- palec wskazujący jego lewej dłoni dotknął moich ust.- Nie musisz nic mówić.- i właśnie tego dni po raz pierwszy poznałam smak jego ust. Poznałam smak, którego moje zmysły nie były w stanie zdefiniować. Serce trzęsło się ze strachu oraz podniecenia, dłonie drżały a zmysły szalały…- Kocham Cię Lena. Teraz to się liczy.- spojrzał mi głęboko w oczy po czym mocno przytulił.
- Dziękuję.- wyszeptałam poprzez łzy.- Dziękuję za to, że jesteś.
- Ludzie są po to by sobie pomagać, tak? Ja pomagam Tobie bo darzę Cię ogromnym szacunkiem oraz uczuciem. Nie wyobrażam sobie bym mógł przejść obok Ciebie obojętnie… Zresztą …Obok takich osób jak Ty nie przechodzi się obojętnie, pamiętaj to kochana.- powiedział mocniej tuląc mnie do swojego ciała. Jego serce wyznaczało rytm wokół którego teraz  kręciło się moje życie.
Miałam wybór i go dokonałam.


- Wiesz, że zawsze marzyłem o tym by spędzić jeden z wieczór z Tobą właśnie tak?- zapytał mnie chłopak i nakrył ciepłym kocem. Leżeliśmy obok siebie na małym materacu imitującym łóżko. Za oknem szalała jesienna ulewa, w dłoniach trzymaliśmy kubki z gorącą herbatą a w kominku wesoło trzaskał ogień.
- Marzenia się spełniają… I Ty jesteś na to najlepszym przykładem.- zauważyłam upijając łyk gorącego napoju. Spojrzałam się na chłopaka. Jego oczy lśniły dosyć intensywnie. Przyłapałam się na patrzeniu na niego rozmyślonym wzrokiem.
Zła Lena, zła…
- Ty mi lepiej powiedz jak się czujesz?- zapytał dając mi pstryczka w nos.
- O wiele lepiej. Naprawdę. Dobrze jest nie czuć tego cholernego dyskomfortu w żołądku.  Nie wiedziałam, że taki maleństwo potrafi tak wykończyć człowieka.- dotknęłam brzucha- Wiesz…- zaczęłam nie będąc pewna tego co chcę powiedzieć. Chłopak spojrzał na mnie czekając jakby dalszego ciągu wypowiedzi- Dobrze jest być tu z Tobą.- dodałam wymyślając coś na poczekaniu.
To jeszcze nie był odpowiedni czas na tego typu wyznania. Przekonałam się, że na wszystko jest czas, określona chwila i moment dziejowy. To co chciałam przekazać Will’owi było stanowczo nie na miejscu więc podjęłam próbę zaniechania tego.
- Cieszy mnie to. A teraz śpij, musisz odpocząć- rzekł otulając mnie swoim ramieniem. Zamknęłam oczy, pozwoliłam myślom uspokoić się a po chwili błogi sen zabrał mnie do jednej ze swoich krain.

Siedziałem dosyć długo nad komputerem czytając wszystkie maile od fanek. Było ich miliony a nie mogłem sobie pozwolić na to by odpisać jednej a resztę pozostawić bez niczego… Tak więc siedziałem, na każdego maila odpisywałem dosyć osobiście aż kilka minut wydłużyło się w kilka godzin.
Niespodziewanie pomyślałem o Valery, o tym, że odeszła, nie wiadomo czy wróci… Pomyślałam o Niall’u, o każdym z nas i o coraz gorszych koncertach. Niemalże w każdej gazecie można było przeczytać negatywną opinię na temat wykonania konkretnej piosenki lub recenzję całego koncertu. Ludzie byli znudzeni, rozczarowani a z koncertów wychodzili kręcąc nosem. To już nie było to samo One Drection, które napawało pozytywną energią, pokazywało, że warto w życiu walczyć o coś więcej a najważniejszą wartością jest przyjaźń. Byliśmy teraz grupą przyjaciół, której zabrakło swoistego smaru, który by nas łączył. Tym smarem była brunetka, która nie zdała sobie sprawy z konsekwencji swojego wyboru…

Postanowiłem napisać do niej maila. Nic nie traciłem a wręcz mogłem zyskać. Wiedziałem, że dziewczyna mi ufa. Wiedziałem, że jestem jedną z tym osób do których nie będzie bała się odezwać. Nie znałem przyczyny swojej ogromnej pewności siebie, ale zacząłem pisać. Słowo po słowie, zaczęły się tworzyć coraz to dłuższe zdania aż w końcu zwieńczyłem całość krótkim : Chcę Cię odzyskać Vally. Chcę byś do nas wróciła gdziekolwiek jesteś.

Cześć wam żabki.
Rozdział krótki, pisany w nocy w przerwach pomiędzy nauką...
Chcę wam powiedzieć, że bardzo poruszyły mnie wasze słowa. Dziękuję!
Kocham pisać, ale jak każda osoba lubię czuć się dowartościowana, pochwalona lub po prostu doceniona...
Dziękuję!
Nie wiem jak będzie wyglądała sytuacja w przyszłym tygodniu z rozdziałem bo.... Akcja dostać się na studia medyczne ruszyła z kopyta!
Kocham was mocno! Magda
P. S macie tu Will'a 

piątek, 13 września 2013

Rozdział 72 ,, Jeżeli Ty uszczęśliwiasz mnie, ja uszczęśliwiam Ciebie''



- Trochę forma wam spadła…- zauważył nasz manager tuż po jednym z koncertów na których daliśmy z siebie wszystko, a nawet więcej.
- Wydaje Ci się.- odezwał się Niall wycierając spoconą twarz. 
- Nie Niall, nie wydaje mi się. Obejrzyjcie sobie koncert sprzed pół roku i obejrzyj sobie to, co zrobiliście dzisiaj. Kilka słów do fanów, źle zaśpiewane piosenki, połowa zgubionych kroków a na dodatek zapominacie słów. Co się dzieje z wami do jasnej cholery?- wrzasnął Paul a jego twarz przybrała szkarłatny kolor. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Zawsze był dla nas niczym ojciec, którego brakowało każdemu z nas, ale nawet jak nabroiliśmy to nie krzyczał. Pouczał i owszem, ale nigdy nie dawał nam do zrozumienia czegoś krzykiem.
- Paul..- zacząłem niepewnie- Dokładnie wiemy, że ten koncert był jednym z gorszych.- spojrzałem na chłopaków, którzy tak naprawdę mieli to w nosie co mówiłem.- Chodź.- powiedziałem do rosłego mężczyzny i odprowadziłem go na bok.- To wszystko wina pewnej dziewczyny…
- Harry… Nie mów mi, że coś zbroiliście z jakąś laską.
- Nie.. To chodzi w sumie o Niall’a… Wiem, że nie do końca wiedziałeś o tym, że on jest w związku ale stało się. Dziewczyna zostawiła go, ot tak po prostu i nie daje o sobie znaku życia. Jest to dla niego cholernie trudna sytuacja. Udaje, że jest dobrze a tak naprawdę siedzi wieczorami na balkonie, ogląda zdjęcia i płacze… Brakuje nam jej bo… Ona stała się częścią naszego życia a teraz?- przez głowę przebiegło mi mnóstwo wspomnień…- Przepraszam Cię w ich imieniu. Kolejny koncert będzie lepszy, obiecuję.
- Może wynajmiemy kogoś kto ją znajdzie?
- To nic nie da. On wypróbował wszystko co jest możliwe. Słuch po niej zaginął…
Mężczyzna ściągnął brwi w jedną linię. Myślał, intensywnie myślał jak przywrócić do życia słynny i emanujący pozytywną myślą zespół ale wszystko sprowadził się do jednego mianownika- tajemniczej dziewczyny, która dawała zastrzyk energii chłopcom.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy by ją znaleźć.- powiedział Paul i odwrócił się do reszty- pakujcie się. Za cztery godziny mamy samolot do Amsterdamu.- uciął i odwróciwszy się zginął za czarnymi drzwiami
- Trzymam Cię za słowo…- wyszeptałem i udałem się spakować.

- Nie pozwolę Ci na to rozumiesz? Nie pozwolę!-
- Will…- zaczęłam
- Nie ma Will. Czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co chcesz zrobić? Ty chcesz zabić bezbronną osobę!- krzyczał chłopak. Gdyby zmierzyć w jego ciele poziom agresji stanowczo wynosiłby sporo ponad normę.- W tym momencie zachowujesz się jak podłą egoistka, która myśli tylko o sobie!- wrzasnął nieopodal mnie. Jego głos ociekał jadem, moje ciało drżało a ja nie potrafiłam zebrać myśli.- Trzeba było myśleć wcześniej a nie teraz gdy jest już za późno. Seks? Zawsze i wszędzie. Ale moja droga… To też jest odpowiedzialność. I wiesz co? Wydaje mi się, że najlepiej będzie gdy zadzwonimy do Niall’a i powiemy mu o wszystkim.- jego oczy świdrowały moją twarz.
Nagle straciłam kontrolę nad swoim ciałem, moja ręka osunęła się bezwiednie jednakże po chwili nabrała rozpędu i zatrzymała się dopiero na nieskazitelnej twarzy chłopaka.
- Ty gnoju! Ty padalcu! Jak możesz?! Jak możesz mnie tak traktować?!- wrzasnęłam. Czułam jak drży we mnie każdy nerw, czułam jak napręża się każdy mięsień a we krwi rośnie poziom adrenaliny.- To jest moje życie i moja sprawa co zrobię!
- Twoja?! To po co tu przyjechałaś? Po co istniejesz w moim życiu?- zapytał chłopak opadając na fotel.- Po co jesteśmy tutaj razem? Masz rację, to jest Twoje życie nie moje…-
- Za 5 minut już mnie tu nie będzie.- powiedziałam zaciskając mocno wargi. Łzy, które były do tej pory powstrzymywane dały upust. Już nic się nie liczyło.
Cały świat postanowił stanąć przeciwko mnie.

- Proszę Cię nie wygłupiaj się.- Will zatarasował drzwi swoim ciałem. Pośpieszne pakowanie swoich rzeczy przyniosło mi więcej problemu niż robienie tego gdy jechałam tu.- Nie masz dokąd pójść, nie znasz tu nikogo a dodatkowo za oknem jest mróz.
- Nie interesuje mnie to. Wszędzie lepiej niż tu.- nienawiść zdominowała moje ciało do tego stopnia, że udało mi się odepchnąć chłopaka od drzwi.
- Nie bądź głupia!- krzyknął za mną. Miałam gdzies jego prośby, słowa i miliony innych rzeczy, które działy się dookoła mnie. Zranił mnie. Zranił mnie prawdą…- I widzisz? Znowu uciekasz od problemów! Robisz ciągle to samo i zataczasz coraz większe koło. Błędne koło!
- Bla, bla, bla… Mów sobie mów…- mruczałam pod nosem otwierając furtkę. Nagle ostre szarpnięcie wytrąciło mnie z równowagi i upadłabym gdyby ni zręczne dłonie chłopaka.
Wszystko działo się stanowczo zbyt szybko i nawet nie zauważyłam kiedy jego usta znalazły się na moich. Złość, nienawiść i pogarda do przedstawiciela odmiennego gatunku mijała niczym pstryknięcie palców.
Ciepło jego warg rozchodziło się po całym moim ciele przyprawiając mnie o dreszcze. Will całował mnie tak jakby chciał zebrać z mojej duszy cały smutek i cierpienie. Całował mnie zachłannie, mocno, namiętnie i romantycznie. Ogromny przypływ radości sprawił, że zaczęłam odwzajemniać to co zaczął brunet. Poczułam, że się uśmiecha.
Jego triumf.
Nagle odepchnęłam go od siebie stając na swoich nogach.
- Kocham Cię.- powiedział nim zdążyłam pojąć co się stało.- Kocham Cię i chcę być ojcem tego dziecka.- podszedł i delikatnie dotknął mojego brzucha. – Nie odchodź… Porozmawiajmy na spokojnie.
- A Ty mówisz, że ja jestem głupia.- zaśmiałam się.- Kto normalny wychodzi na boso gdy na dworze panuje trzydziestostopniowy mróz?- chłopak spojrzał na swoje stopy, które zaczęły barwić się  na czerwono.
- Tylko głupcy są na tyle kreatywni by robić dziwne rzeczy- puścił do mnie oczko i wziął ode mnie torbę ruszając do środka mieszkania.

- Czy Ty naprawdę nic nie rozumiesz?- zapytałam po raz kolejny. Atmosfera dookoła nas zaczęła szybko gęstnieć od potoku słów, łez i niezrozumiałego żalu.- Twoja propozycja jest szlachetna, ale ja nie mogę zrobić tego ani Tobie ani sobie… Will… Chcę, chcę naprawdę być szczęśliwa i to byłoby możliwe gdyby dziecko nie należało do Niall’a. Spoglądając na nie każdego dnia będę widzieć jego twarz, będę wszystko wspominać nie mogąc skupić się na Tobie czy na innych rzeczach. Chcę tego uniknąć…
- Przecież dobrze wiesz, że sobie poradzimy. Wszystko ulegnie zmianie, to fakt ale czy teraz jest to ważne? Sądzisz, że gdyby on się dowiedział o tym, że usunęłaś ciążę byłby zadowolony? Ja na pewno bym nie był. W ogóle o czym mowa? W życiu żadnej kobiecie, choćbym nie wiem jak ją kochał nie wybaczyłbym czegoś takiego. Kobieto- chłopak złapał mnie za nadgarstki mocno je ściskając- Pozwól sobie pomóc. Pozwól zapewnić Ci dużo szczęścia i radości w życiu. To nie jest trudne, drogie ani nieosiągalne. Akceptując mnie, moją wolę i chęci sprawisz, że będę najszczęśliwszym mężczyzną. Jeżeli Ty uszczęśliwiasz mnie, ja uszczęśliwiam Ciebie. Proste kochanie. – pocałował moją dłoń patrząc mi głęboko w oczy.
- A co powie na to Twoja rodzina? Wiem, że nie pałają do mnie ogromnym entuzjazmem i chciałam to naprawić ale nie w taki sposób…  Twoja mam całkiem mnie znienawidzi gdy dowie się o ciąży.
- Ona zawsze chciała mieć szybko wnuki więc będzie miała- śnieżnobiały uśmiech rozjaśnił jego twarz.- Poza tym ona nie będzie wiedziała, że to dziecko Niall’a. Nikt nie będzie o tym wiedział prócz nas…
- Jesteś pewny, że chcesz zalegalizować? Naprawdę chcesz dać temu dziecku lepszy początek?- zapytałam nie mogąc uwierzyć w to jak bardzo chce się poświęcić nie tylko dla mnie ale i dla Niall’a Juniora. Czułam, że uczucie które nim dominuje jest prawdziwe, ogromne i nieskończenie mocne.
- Tak, chcę tego. Chcę być z Tobą jak najdłużej będę mógł. I zrozumiem, gdy pewnego dnia ujrzawszy Niall’a zdecydujesz ode mnie odejść. Wtedy będę miał pewność, że wybrałaś prawdziwą i pierwszą miłość a tak jest w naszym życiu najważniejsza. Ja Ci tylko chcę pomóc. Chcę Ci pomóc tak jak Ty pomogłaś mnie.- delikatny uśmiech podniósł do góry czerwone policzki
- Zgadzam się Will. Zgadzam się na wszystko, ale proszę wyjedźmy stąd jak najszybciej.- pogładziłam kciukiem jego blade dłonie- Ten klimat mi nie służy, jest za zimno, za mało ludzi no i… za cicho…- i właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że brakowało mi codziennego zgiełku jaki roznosił się w domu chłopaków. Brakowało mi ich dziwnych rozmów, nieustannych śmiechów oraz powszechnego bałaganu, który nie raz doprowadzał mnie do szaleństwa. Wiedziałam, że egzystencja bez nich będzie czymś nienormalnym, dziwnym i stanowczo nie moim ale stało się.
Życie nie stoi w miejscu. Trzeba brać z niego tyle ile nam daje nie pytając o cenę.

Kilka dni wystarczyło by Will uruchomił swoje znajomości i znalazł dla nas mieszkanie w jednym z najpiękniejszych miast świata- Berlinie. Nie chciałam dłużej czekać, nie chciałam marnować czasu- musiałam jak najszybciej się tam znaleźć i zacząć żyć.
Bagażu nie posiadaliśmy wiele. W sumie główną część stanowiły ubrania, kilka fotografii oraz sprzęt z którym chłopak nie mógłby się rozstać. 
Nie byłam do końca przekonana czy to co robimy jest słuszne. On kochał mnie a ja? Gdzieś w mojej duszy istniał mały zalążek uczucia do niego, ale nie chciał się rozwinąć. W moim sercu na zawsze pozostanie Niall… W końcu to on sprawił, że moje życie nabrało kolorów, to on pomógł mi podnieść się gdy życie zabrało mnie na samo dno. Kiedy go potrzebowałam on był przy mnie, pomagał, pocieszał ale co w tym wszystkim najważniejsze po prostu był, trzymał mnie za rękę nie mówiąc nic. Nie rozumiałam dlaczego ostatnie kilka miesięcy naszego związku stało się takie… suche, wyprane i nic nie warte. Na pewno wpłynęła na to jego podróż, moje problemy oraz choroba Maury, ale nigdy bym nie przypuszczała, że wieczny team Niall&Valery ulegnie destrukcji.
Gdzieś pomiędzy sercowymi rozterkami tliła się nadzieja, że pokocham Will’a na tyle mocno bym mogła śmiało mu powiedzieć ,, Kocham Cię’’. Teraz stanowczo było na to za wcześnie i chłopak o tym wiedział, akceptował to i w żaden sposób nie starał się mnie pośpieszać.
Moja wdzięczność odnośnie jego osoby rosła z każdą chwilą. Przyjechałam tu z zaledwie kilkoma zdjęciami, parą sprawnych jeansów i rozciągniętą koszulą. Teraz byliśmy w drodze do Berlina w samolocie w przedziale pierwszej klasy, na miejscu czekało na nas mieszkanie… Nie mam pojęcia w jaki sposób mu się odwdzięczę za to wszystko co dla mnie zrobił. Zapewne minął długie lata aż będę dysponować taką suma pieniędzy by spłacić mój dług.
- Stało się coś?- zapytał chłopak podnosząc głowę, która nieporadnie zatrzymała się na moim ramieniu. Jego prawy policzek przyozdobił szalony wzór. Zaśmiałam się widząc jego zaspaną minę oraz czerwoną twarz.
- Nic, nic. Spij dalej, przed nami jeszcze chwila lotu- pocałował jego policzek.

 Może to początek czegoś wielkiego?

Cześć.
Jak wam minął kolejny tydzień nauki? Szczerze powiem, że mam już za sobą pierwsze sprawdziany i matury próbne... Full wypas tydzień nie ma co:) 
Kochane... Nie wiem czy to ja się popsułam ( nie ulega to dyskusji, że TAK ), czy to co piszę jest bez sensu ale... Nie ma już was ze mną.
Spoglądam pod ostatni post i co? 3 komentarze...
Ahh... Garstka to to nie jest. 
Nie wiem co mam robić. W sumie nikt tego nie czyta więc po co mam marnować swój czas i pisać skoro nikt tego nie czyta?? 
Nie wiem jak to będzie dalej... Chyba skończę to w tym miejscu gdzie jestem....
A wy jak myślicie??

sobota, 7 września 2013

Rozdział 71 ,, Nam potrzeba czasu ''


- I jak się czujesz?- ciepły oddech Will’a omiótł moją szyję. Po chwili poczułam jego rozgrzane usta na aksamitnej skórze co spotkało się z dreszczem emocji wywołanym tym prostym gestem.
- A jak się mogę czuć?- spojrzałam na niego wymownie- Czuję się źle.- przetarłam dłonią zmęczone oczy.
- Zaparzę Ci miętę- powiedział chłopak i pognał do kuchni zostawiając mnie samą. Strasznie nie lubiłam tego uczucia gdy jest mi niedobrze, żołądek raz po raz fika koziołki a ja przechodzę tortury. Tak dawno nie odczuwałam takiego dyskomfortu, że musiałam w końcu sobie przypomnieć co to znaczy mieć jelitówkę. Siedziałam od kilku godzin opatulona grubym kocem i wpatrywałam się w wesoło tańczące iskierki.
Próbowałam sobie uzmysłowić co tak naprawdę tutaj robię, co tak naprawdę chcę. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na jedno z najbardziej nurtujących mnie pytań: Czy naprawdę byłam na tyle okrutna i bezwzględna by móc zostawić nie tylko mojego chłopaka oraz przyjaciół ale także moją rodzinę?
Nie chciałam dopuścić do swojej świadomości tego, że była to najzwyklejsza w świecie ucieczka od problemów. Nachalnie próbowałam sobie wmówić, że to było jedyne wyjście z tej sytuacji ale po pewnym czasie ta wymówka przestała spełniać swoją funkcję.

Odrzucenie

Smutek

Wyparcie

Samozaparcie

Akceptacja

- Napij się, to powinno Ci pomóc.- chłopak przystawił krzesło i podał mi kubek z parującą cieczą. Jego wzrok błądził po moim ciele a ja najzwyczajniej w świecie nie miałam siły by go skarcić. – Nie wyglądasz najlepiej….- powiedział po dłuższej chwili milczenia
- Jestem ciekawa jak Ty byś wyglądał gdybyś się czuł tak jak ja.- warknęłam czując szykującą się kolejną rewolucję. Twarz wykrzywił grymas bólu co nie umknęło uwadze chłopaka.
- Lenka… Pojedźmy do szpitala. Przecież to nic Ci nie zaszkodzi a wręcz przeciwnie. Nie zachowuj się jak małe dziecko…- nie miałam siły by odpowiedzieć więc zanurzyłam usta w herbacie.
- Co my tak naprawdę robimy?- zapytałam szeptem czując jak pod powiekami zbierają się słone łzy. – Czy właśnie w ten sposób wyobrażałeś sobie to wszystko?- spojrzałam na chłopaka, który był wyraźnie skołowany moimi słowami- Ja nie wiem Will, może się tylko mylę ale to nie jest to co każde z nas chciało osiągnąć. Przecież Ty nawet w ogóle nie brałeś pod uwagę tego, że wyjadę z Tobą a co dopiero wspólne życie.- pierwsza samotna łza spłynęła po rozgrzanym policzku. Spoglądałam jak znika w fałdach koca przesiąkając każdą z jego warstw.
- Szczerze powiedziawszy brałem to pod uwagę.- powiedział drżącym głosem. Spojrzałam na niego zdziwiona. Zaraz, zaraz. Jak to brał to pod uwagę?- Już pierwszego dnia gdy tylko się poznaliśmy wiedziałem, że jesteś na tyle zwariowana by zrobić coś takiego. I jak zaczęliśmy się spotykać…. Lena… Nie powiesz mi, że nie poczułaś nic do mnie. 
- Will… Ja przecież..
- Kochasz Niall’a tak? Myślisz, że nie widzę jak siedzisz tutaj godzinami analizując każdy moment, który spędziłaś z nim? Myślisz, że nie czuję się winny temu co się stało? Dokładnie wiedziałem co robię zabierając Cię ze sobą, ale nie przewidziałem tylko jednego- nie przewidziałem tego, że ten chłopak nie da Ci spokoju. Ja też czuję się skołowany uwierz mi kochana. Nam po prostu potrzeba czasu…- jego ciepła dłoń chwyciła moją.- Jestem w Tobie zakochany po uszy, szaleję za Tobą i dokładnie wiem, że to Niall będzie zawsze tym pierwszym. Nie mam do Ciebie o to żalu ale…. Daj nam szansę Lena, daj szansę by nowe życie, które zaczęłaś ponad dwa miesiące temu pokazało Ci, że to wszystko może mieć znacznie więcej kolorów niż dwa.- spojrzałam na niego nie wierząc, że to wszystko powiedział. Przecież to było to co ukrywałam w sobie tak długo….
Z każdym dniem wszystkie obawy narastały coraz bardziej a ja dusiłam je w sobie.
- Tak cholernie się bałam powiedzieć Ci co czuję, co chcę, jak chcę… Wprosiłam się w Twoje życie z butami a Ty zaakceptowałeś mnie taką jaką byłam i jaka jestem. Masz rację, musze pozwolić by los chwycił sprawy w swoje ręce.- uśmiechnęłam się blado lecz ten uśmiech nie trwał zbyt długo i ewoluował w dziwną minę. Po raz kolejny tej nocy treść żołądkowa postanowiła udać się na spacer rurami kanalizacyjnymi co wcale nie sprawiało mi takiej przyjemności jak jej.
- Masz rację moja droga- powiedział Will pojawiając się przy mnie dosłownie znikąd- Nie wyobrażałem sobie, że moje życie minie na trzymaniu Ci włosów podczas wymiotowania.- jego wesoły, dźwięczny śmiech uniósł się ponad dolinę wypełnioną snem i niespełnionymi marzeniami.

Mężczyzna w białym kitlu pomógł usadowić mi się na kozetce pokrytej białym papierem. Przyjrzałam się dokładnie jego twarzy, którą pokrywał niewielki zarost i stwierdziłam, że mężczyzna złudnie przypomina Malika. Czy oni kiedykolwiek wyjdą z mojej głowy?!
- Was fehlt Ihnen?- zapytał mnie brodaty. Mój mózg od razu nie przetworzył tego co powiedział chłopak. Niemiecki? Zaraz, zaraz…. Gdzie moje cudowne zdolności językowe?!
- Ich habe… Ich habe…- powtarzałam w kółko próbując odnaleźć odpowiednie słowo- Bauchschmerzen
- Bis wann?
- Bis heute.- wyjąkałam. TRYB NIEMIECKI WŁĄCZONY. Oznajmił mój mózg. Po chwili rozumiałam niemalże wszystko co mówiono na Sali. Natężenie tysiąca głosek bombardowało moją głową. Czy nie boli ich język?!
- Kochanie zaraz przyjdzie Pani, która Cię zbada- oznajmił mi Will i począł się oddalać gdy mocno złapałam go za dłoń
- O nie. Masz tu być przy mnie, trzymać mnie za rękę, wspierać duchowo a co najważniejsze tłumaczyć mi ten dziwny język- powiedziałam kurczowo trzymając jego dłoń jakby to była jedna deska ratunku.
- Zaczynam się czuć nie jak Twój chłopak ale jak mąż desperatki.- dałam mu kuksańca w bok.
- Czyli my….- nie zdołałam zadać kluczowego pytania bo do Sali weszła starsza kobieta, która od razu przystąpiła do wywiadu a z kolei do badania.

Znasz to uczucie gdy cały Twój świat zawala się pod wpływem cudzych słów? Spływają na Ciebie pełne odrazy słowa a Ty nie jesteś w stanie nic zrobić.
Czekasz…
Czekasz niczym żniwiarz aż ulewa ustanie i w końcu wyjdzie słońce.
Ale nagle czujesz ogromne rozczarowanie bo nie jesteś w stanie powstrzymać kolejności rzeczy. Cza­sem naj­gor­sze rzeczy, które miały już miejsce w naszym życiu okazują się  błogosławieństwem. Po pros­tu nie widzi­my te­go w da­nym mo­men­cie. Pew­ne­go dnia możesz spoj­rzeć wstecz i to od­czuć. Z dru­giej jed­nak stro­ny, pew­ne­go dnia możesz spoj­rzeć wstecz i uz­nać, że tym ra­zem two­je życie nap­rawdę się rozpieprzyło.
I tak było w moim przypadku.
Ciąża rozsadziła cały mój świat niczym granat, który rozszarpuje ciało nieuważnego żołnierza. To było niedorzeczne. Przecież ja nie dorosłam do takiej odpowiedzialności a co dopiero do pełnienia roli matki.
Gratulacje złożone przez starszą kobietę były dla mnie wyrokiem. Czułam, że istota, która znajduje się we mnie chce stoczyć mnie na dno…
Przecież to wszystko miało być inaczej. Miał być kochający chłopak, mąż, dom z ogrodem a dopiero potem dziecko, które byłoby przypieczętowaniem naszego związku.  
Jak ja spojrzę Will’owi w twarz? Jak ja spojrzę na jego matkę?!
Nim zaczęłam nowe życie byłam już na przegranej pozycji.
Selekcja naturalna zaczęła pokazywać co potrafi.

- Na co masz ochotę? Może pojedziemy na jakieś ciastko, kawę lub herbatę?- zapytał mnie chłopak gdy tylko uzyskałam wypis ze szpitala i mogłam opuścić ten budynek. Grobowa cisza kłębiła się dookoła nas pozostawiając na naszych twarzach szare smugi smutku i przygnębienia. – Proszę odezwij się do mnie.
- Możemy pójść.- wychrypiałam nie spoglądając na niego. Czułam się brudna i zmieszana z błotem. Każda z myśli, która pojawiała się w moim umyśle była związana z moim stanem. Jak mogłam do czegoś takiego dopuścić? Jak mogłam być taka nieuważna, nierozsądna oraz głupia? Przecież to było dziecko Niall’a… Niall’a Horana, wielkiej gwiazdy One Direction.
Próbowałam uspokoić swoje nerwy oddychając coraz to głębiej ale nie wychodziło mi to jak powinno. Zapewne wyglądałam komicznie oddychając jak ryba, która się dusi.
Stało się co się miało stać… Nigdy do tej pory nie przeszło mi przez myśl, że dzięki jednej nocy mogę stać się ponownie matką. I to nie jest tak, że ja tą matką nie chcę już być tylko… Tylko to nie jest odpowiedni czas na zakładanie prawdziwej rodziny. Nie teraz gdy mam mnóstwo problemów, nie teraz gdy tak naprawdę jestem bezdomna… Nie teraz…
Z głębokiego zamysłu wyrwał mnie głos chłopaka oznajmiający iż jesteśmy już na miejscu. Potulnie zdjęłam płaszcz, którym się opatuliłam wychodząc z domu i zajęłam jeden z wolnych stolików tuż przy oknie.
Dzień dopiero wstawał. Słońce leniwie wychodziło zza gór oświetlając zalegający śnieg.
Tak, mamy zimę. Klimat alpejski stanowczo różnił się od tego, którym dysponowała matka natura w Anglii. Nie minęła nawet połowa października a tu już śnieg, podniecone głosy i wyglądanie z niecierpliwością grudniowych wydarzeń.
- Napijesz się kawy? Lepiej się już czujesz?
- Tak, poproszę kawę oraz coś do zjedzenia. Umieram z głodu- wyjąkałam zdając sobie sprawę, że ostatni posiłek jadałam dawno, dawno temu.
Przyjrzałam się dokładnie wnętrzu lokalu. Dookoła nas wisiały zdjęcia słonecznej doliny, którą oglądałam każdego poranka, na pólkach ustawione były masy książek a w rogu, który wydawał się być całkowicie pochłonięty przez ciemność stała szafa grająca. Dokładnie taka sama jakie niegdyś można było znaleźć w Londynie w każdym z barów.
- Nie przypomina Ci to czasem Londynu?- zapytałam spoglądając po raz pierwszy na chłopaka. W słabym oświetleniu kawiarni można było dostrzec ślady łez, które wyżłobiły w jego policzkach głębokie bruzdy. Lśniące oczy zdawały się rozpaczliwi krzyczeć, ale nikt nie spieszył na pomoc.
- Tak.- szepnął.- Całkowicie przypomina mi to dom.- wymówił spokojnie. Dom? To Russenbiel nie jest Twoim domem?!
- Dom?- zapytałam zdziwiona- Londyn to Twój dom? A co z mieszkaniem tutaj? Co z ukochanym Monachium?
- Wiesz… Wiele się zmieniło od mojego ostatniego pobytu tutaj. Praca w Anglii całkowicie mnie pochłonęła, kulturę Anglików jak i ich zwyczaje wchłonąłem niczym gąbka wodę i jakoś… Wynarodowiłem się, wiesz? Dziwne uczucie bo spędziłem tutaj piętnaście cudownych lat, a teraz? Przyjadę raz na rok i to w dobrych porywach… Płynie we mnie niemiecka krew, ale czuję się anglikiem.- wyjaśnił chłopak. Nie powiem, że mnie to nie zdziwiło bo sposób w jaki opowiadał mi o tym kraju mówił co innego. Myślałam, że chce tu wrócić bo tęskni za rodziną, za ojczyzną a tymczasem to minęło się z moim przekonaniem. W momencie w którym rudowłosa kelnerka przyniosła nam zamówienie zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele wiem o życiu tego chłopaka. Poznaliśmy się pracy, to fakt, spędziliśmy trochę czasu wzajemnie się poznając, ale to on miał przewagę nade mną a nie ja nad nim. Czułam się z tym dosyć dziwnie, byłam jakby skrępowana… Mieszkam z kimś o kim nie wiem tak naprawdę wszystkiego. Dziwne, prawda?
- Wczoraj dzwoniła mama….- zaczął trochę niepewnie.- Wiem, że ta rozmowa nie ma teraz sensu, ale…
- Skoro nie ma sensu więc po co ją ciągnąć?- ugryzłam kawałek chleba z serem na co mój żołądek cicho zamruczał.
- Lena… Wszystko ma w naszym życiu sens.
- Przed chwilą powiedziałeś coś innego. Zaprzeczasz sam sobie mój kochany.- zaśmiałam się cicho pod nosem. Uwielbiam go irytować!
- Ehhhh….- westchnął.- Co ja z Tobą mam?
- Na pewno nie dziecko.- szepnęłam uznając, że chłopak tego nie usłyszy.
 Myliłam się.
Po raz kolejny tego długiego dnia się pomyliłam.
- Uwierz mi chciałbym, aby dziecko które jest w Tobie było moje.- spojrzałam na niego nie wierząc w to co powiedział.
- Co?!-
- Chciałbym, aby dziecko….
- Nie no ja nie wierzę Will. Wiedziałam, że coś do mnie czujesz, wiedziałam! Ale nie była  tego świadoma, że to się dzieje naprawdę…- chwyciłam swoją torbę oraz płaszcz- Popełniłam błąd przyjeżdżając tutaj. Nie powinnam była robić tego wszystkiego. I co z tego teraz mam? Będę matką a dziecko nie będzie miało ojca!- krzyknęłam i wyszłam z baru. Chłodne i rześkie powietrze omiotło moją twarz. Włosy zlepione w strąki wygięły się pod dziwnym kątem zasłaniając mi twarz. Skurcz mięśni przywłosowych przypomniał mi, że nie jestem zmienno cieplna, więc natychmiast opatuliłam ciało płaszczem i ruszyłam przed siebie.

Głupia kobieto…
Karciłam swoją osobę w duchu nie mogąc zrozumieć co we mnie wstąpiło. Hormony?
Całe życie można uciekać od poczucia winy, ale po co? Ciąża trwa tylko 9 miesięcy a poczucie winy może tkwić w nas całe lata. Oszukiwałam siebie myśląc przez chwilę, że dam sobie sama radę. Myślałam, że Will będzie zbędny, ale kilka minut intensywnego marszu pokazało mi, że jednak bez niego nie dam sobie rady…
- Lena! Lena!- usłyszałam chwilę później tuż za swoimi plecami. Kamień ważący kilka ton spadł mi z serca.- Przepraszam…- wysapał chłopak dobiegając do mnie- Nie powinienem był tak mówić. Przepraszam…
- Will… Ja… Pomożesz mi?-
- Dobrze wiesz, że zrobię dla Ciebie wszystko.- powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Nie chcę tego dziecka. Chcę wykonać aborcję.- gdy tylko ciąg słów wypowiedzianych przeze mnie dotarł do chłopaka jego twarz przybrała dziwny wyraz.

I znowu popełniłam błąd….

Cześć myszeczki!
Jak minął wam tydzień szkoły? Czy tylko mi te dni mijały stanowczo zbyt długo i boleśnie??
Dziwne uczucie być najstarszą w szkole.... Dziwne uczucie wiedzieć, że masz za 8 miesięcy maturę ale nie wiesz co masz zdawać bo nie wiesz... tak na prawdę co chcesz robić dalej...
Ahhh....
Straszny rok. No ale jestem tu, piszę dla was mimo iż powinnam teraz czytać Chłopów. 
Wiem, że została was garstka, opuściłam się w tym co piszę, ale staram się. 
Kocham bardzo mocno, Magda 

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 70 ,, Umarłem z miłości '' + NIESPODZIANKA!


Każdy z nas pragnie zmian w swoim życiu. Oczywiście wszyscy życzyliby sobie zmian na lepsze, ale co by było z tego życia gdyby było ono idealnie poukładane, idealnie idealne a radość i szczęście byłoby wyznacznikiem trybu życia? Zapewne wszyscy po kilku miesiącach sielanki zapragnęliby co nieco nieszczęścia i smutku…
Właśnie w takiej sytuacji znalazłam się ja.
Rozpoczęłam nowe życie z czystym kontem. Niby nic prostszego, ale jednak poznałam smak bycia anonimową osobą nie potrafiącą dojść do porozumienia z tubylcami.
Minęło dwa miesiąca od mojej ucieczki z Londynu.
61 dni…
1464 godzin….
87840 sekund…..  
Miliony wspomnień przetaczało się przez rozgrzane do czerwoności neurony. Nie potrafiłam a być może nawet nie chciałam poradzić sobie z tym wszystkim. Tęsknota swoją drogą a rozum i chęć bycia niezależną to całkiem inna bajka.
Spoglądałam w lustro wypełnione smugą cierpień. Ile jeszcze czasu minie nim dostosuję do otaczającej mnie rzeczywistości? Ile musi upłynąć dni nim pojmę, że nowy rozdział mojego życia ma być tym rozdziałem, w którym wszystko jest tak jak być powinno?

- Jesteś tego pewna?- zapytał mnie stojący tuż za mną chłopak o karmelowym odcieniu włosów. Były niczym wypłowiałe kasztany….
- Tak. Po prostu zrób to.- powiedziałam składając dłonie niczym do pacierza. Już nawet nie pamiętałam prostej formuły Ojcze Nasz, która niegdyś była niczym zaklęcie wypowiadane w odpowiednim momencie.
Chłopak ujął jedno z pasm i zatopił w nich srebrne ostrza, które sprawnie skracały długie, lekko pofalowane włosy . Spoglądałam jak spadały na ziemię tworząc bezużyteczną kupę kłaków. Wewnętrzna rozpacz i żal dawały znać o sobie. To co robiłam było najzwyczajniejszą ucieczką od wspomnień... Wspomnień dotyku Niall’a, wspomnień uśmiechu Zayn’a, wspomnień słodkich dołeczków Hazzy oraz wiecznie naburmuszonego Lou a co za tym idzie wspomnień miłosiernego Liama…
Myśląc iż wzięcie rozwodu z przeszłością sprawi, że nie będę cierpieć było jednym z największych błędów.
Ale teraz nie ma już powrotu.
Liczy się to co jest tu i teraz.
Valery Smith już nie istnieje.
Urodziła się we mnie Lena, Lena Walles.

Russennbiel. Małe miasteczko gdzieś pomiędzy wzgórzami pozwoliło mi odnaleźć spokój ducha. Spoglądając przez okno widziałam wolno przesuwające się chmury nad ośnieżonymi szczytami. Chłodne górskie powietrze sprowadzało mnie na ziemię podobnie jak wesoły śmiech Will’a, który nucił piosenki puszczane w lokalnej stacji radia.
Uśmiechałam się do siebie słysząc jego ton i słowa, które zupełnie nie miały sensu. Talentu to on nie miał, ale dzieki niemu czas tutaj wydawał się płynąć znacznie szybciej.
- Will, Will, Will! Opanuj się- krzyknęłam wychodząc na taras z kubkiem parującej miętowej herbaty.
- Gdzie znajdziesz drugiego takiego muzyka jak ja?- wykrzyknął śpiewając głośniej. Nie wiem czy zdał sobie sprawę z tego co powiedział, ale jego słowa wyrzeźbiły w moim sercu kolejną ranę. Już odnalazłam tego, który był moją muzą. Już odnalazłam wewnętrzne szczęście, ale co z tego skoro życie chciało mi pokazać coś innego?
Każdy dzień mijający mi w tym mieście był dniem gdy coraz bardziej żałowałam swojej decyzji. Decydując się na ucieczkę z domu miałam inny obraz w głowie niż miasteczko położone w górach, odcięte od całego świata i gdzie jedyną rozrywką będzie granie w Scrabble do późnych nocnych godzin.
Chciałam chwycić byka za rogi, chciałam zapomnieć o istnieniu Londynu i takiego zespołu jak One Direction ale było to zbyt trudne szczególnie wtedy gdy w telewizji co jakiś czas ponawiano komunikat o zaginionej Valery Smith.
Nie chciałam wychodzić na egoistkę ale ta już nie wróci. Ona zaczęła żyć z czystym kontem.

- Dobrze się czujesz? Nie jest Ci zimno?- usłyszałam za plecami ciepły, troskliwy głos. Chłopak zarzucił na mnie ciepły wełniany koc po czym usiadł obok mnie delikatnie obejmując kruche ciało. Ciepło w okolicy serca zaczęło rozchodzić się w szybkim tempie. Uśmiechnęłam się do bruneta opierając delikatnie głowę na jego ramieniu.
- Nie jestem szczęśliwa, wiesz?- zaczęłam drżącym głosem.- Jadąc tutaj, podejmując te wszystkie decyzje sądziłam, że jakoś zdołam wszystko pogodzić i w końcu zaznam szczęścia. Pomyliłam się, wiesz? Do tego jeszcze Twoja mama, która nie pałała wielkim entuzjazmem, ludzie, których nie znam… Will ja nie dam rady.- samotna łza spłynęła po rozgrzanym od żalu policzku- Nie potrafię o nim zapomnieć.- wlepiłam wzrok w kubek. W herbacianym odbiciu ujrzałam dziewczynę wiedzącą na czym stoi świat, czującą moc w swoim postępowaniu ale gdzieś pomiędzy tym pojawiała się obawa i strach. Nie umiałam pływać, bałam się wyruszyć na głęboką wodę….
- Spokojnie. Mamy siebie.- jego rozgrzane usta musnęły mój policzek- Mamą się nie przejmuj, szybko zmieni zdanie. A Niall? Przypomnij sobie ile złego Ci wyrządził. Valery… Was już nie ma. Jesteśmy teraz my. Musimy się trzymać razem inaczej każde z nas będzie nieszczęśliwe a tego nie chcemy, prawda?- przytaknęłam zgrabnym ruchem głowy. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam widok, za który turyści byliby w stanie zabić kogoś by móc widzieć to każdego dnia. Nieopodal nas słońce chowało się za szczyty gór roztaczając blask nad uśpioną doliną.
- Czas na kolację- powiedział Will biorąc mnie na ręce i niosąc do kuchni.- Specjalnie dla Ciebie sałatka ze szpinaku.- uśmiechnęłam się słabo do niego i zaczęłam zajadać się sałatką, która nigdy nie będzie smakowała tak dobrze jak w towarzystwie Niall’a.



Minęło już tyle czasu, tyle dni a ja nadal nie potrafiłem zrozumieć tego co się stało. Budząc się każdego dnia mam nadzieję, że to wszystko to tylko wytwór mojej wyobraźni, ale spotyka mnie ogromnie rozczarowanie gdy jej telefon nie odpowiada.
Nie wiem czy chłopcy naprawdę tak o niej szybko zapomnieli czy tylko zgrywali, że wszystko jest dobrze, nie było nic i nadal jesteśmy szczęśliwi.
Problem tkwił w tym, że nie potrafiłem przejść obojętnie obok jej domu, nie uściskać Charliego, który non stop wypytywał o nią i żyć dalej.
Dla mnie świat skończył się właśnie tego dnia, w którym ona zdecydowała się uciec ode mnie, od nas, od problemów. W gruncie rzeczy to ja byłem jej największym problemem. To przeze mnie trafiła do szpitala, każdy jej problem wywołany był MOJĄ osobą. A ja co? Oszukiwałem nie tylko ją ale także siebie uparcie wierząc, że nasza miłość to coś najwspanialszego w naszym życiu.
Wiele bym dał aby móc cofnąć czas, nie poznać jej i żyć starym życiem…
- Nie myśl tyle stary bo Ci głowa eksploduje- rzucił Hazza przechodzący leniwo obok mnie. Nie omieszkał poczochrać moich włosów, które i tak już przypominały chochoł słomy, który tylko straszy.
- Spadaj.- warknąłem cicho zamykając się pod skorupą, którą utworzył długotrwały ból i brak zrozumienia ze strony przyjaciół. Jak on w ogóle mógł żyć tak beztrosko podczas gdy ja cierpię?!
- Kurwa Horan!- lokowaty wrzasnął na tyle głośno, że usłyszała go reszta chłopaków i zbiegli pośpiesznie na dół- Ogarnij się chłopie! Będziesz płakał całe życie po niej?!- rzucił potok słów w moją stronę- To tylko dziewczyna! Nie ta inna! Najwyraźniej nie kochała Cię na tyle mocno bo uciekła, po prostu spierdoliła i to nie Twoja wina, rozumiesz?!
- Nie chcę Cię martwić Niall, ale….- zaczął Lou- ale Harry ma rację. To nie było normalne a tym bardziej dojrzałe zachowanie.
- Przeżyłeś coś takiego aby o tym mówić?- zapytałem wstając nie mogąc znieść ich wykładów- Nie? Więc po cholerę się udzielasz? Ona się znajdzie, rozumiecie?! Znajdzie się!
- Niall…- ciepły głos Liama docierał do mnie poprzez mgłę złości- Minęły dwa miesiące… Szuka jej policja niemalże na całym świecie, codziennie w wiadomościach jest podawany komunikat o zaginionej dziewczynie, ale nikt nie dzwoni ani nie pisze…. Ona się zapadła pod ziemię… - chłopak posadził mnie stanowczym ruchem na kanapę. Reszta zespołu zrobiła to samo- Nam też jej brakuje i doskonale rozumiemy Cię, ale życie toczy się dalej nie ważne czy z nią czy te bez niej. Teraz musimy skupić się na karierze, mamy trasę, musimy być w pełni sił
- A aby mieć siły jest potrzebne jedzenie- wtrącił milczący dotąd Zayn
- Słuchaj… Spróbujmy zapomnieć o tym wszystkim i żyć tak, jakby aktualny dzień był naszym ostatnim dniem, co?
- Pod jednym warunkiem…- głos drżał mi niczym szarpana struna gitary- Już nigdy więcej nie padnie jej imię w naszym otoczeniu.- wydusiłem z siebie. Ciężar goryczy spływał po mnie niczym wczorajsze krople deszczu.
Właśnie umarłem z miłości, tej cholernej miłości, która istnieje tylko w pieprzonych filmach.


 TIME FOR A SURPRISE

Mała recenzja filmu- THIS IS US na którym byłam wczoraj ;)

ONE DIRECTION- THIS IS US

Reżyser: Morgan Spurlock
Gatunek: Dokumentalny, muzyczny
Produkcja: USA
Obsada: Niall Horan, Harry Styles, Zayn Malik, Louis Tomlison, Liam Payne

Film opowiada o losach piątki chłopaków, którzy stworzyli zespół zupełnie się nie znając. Fabuła krąży dookoła ich życia, planów na przyszłość, tego co jest teraz oraz co by było gdyby jednego z nich zabrakło na castingu.
Najwięcej uwagi reżyser poświęca na ukazanie życia w trasie, tęsknoty za rodziną oraz niesamowitej więzi, która łączy tę grupę. Siedząc w kinie, widząc ich roześmiane twarze nie sposób się nie uśmiechnąć. Tłum raz po raz wybuchał śmiechem, dziewczyny wzdychały a ojcowie, którzy ulegli urokowi swoich córek pośpiesznie opuszczali salę.
Cały zarys filmu nie jest zły, pomysł nienaganny bo to w końcu One Direction, ale… Nie rozumiem idei robienia filmu o zespole, który istnieje 3 lata. Większość artystów, którzy coś osiągnęli sięgają po coś takiego gdy ich kariera dobiega końca a 1D? Tonący brzytwy się chwyta? A może to jest próba odzewu do szerokiego kręgu antyfanów, którzy uważają iż Ci faceci to grupka gejów nie potrafiących śpiewać?
Szczerze? Nie mam pojęcia dlaczego film powstał tak wcześnie. Być może zbyt wcześnie.
Niemniej jednak siedząc w kinowym fotelu, spoglądając na ekran poznajemy każdego z nich od całkowicie innej strony. Niejednokrotnie padają wzruszające słowa, podziękowania dla fanów, łezka w oku się kręci a całość wieńczą ich niekończące się wygłupy.
Ten zespół to nie jest tylko One Direction to jest też kawałek historii każdego z nich, wielkie poświęcenie i ogromna radość z tego co robią co niekoniecznie zostaje zauważone w dzisiejszym świecie.
Film spełnił moje oczekiwania aczkolwiek wyszłam z Sali z lekkim niedosytem. Jest coś takiego co sprawia, że film wydaje mi się nie dokończony, ucięty w kulminacyjnym momencie.
Każda fanka chłopaków będzie szczęśliwa po wyjściu z seansu.
Stanowczo polecam ten film nie tylko dla tych którzy wspierają chłopaków. Te 92 minuty są nie tylko o nich ale także o muzyce i losie, który jak widać potrafi wywrócić życie do góry nogami.
                                                                       ***
Co najbardziej się mi podobało?
Jest taka scena w którym Harry opowiada o swoim życiu z chłopakami, o życiu jako członek światowej sławy boysbandu. Są to słowa tak wzruszające, że… to trzeba usłyszeć by zrozumieć. Osobiście miałam ciary jak to mówił ;)
Wzruszyły mnie również słowa Liam’a, który mówił, że liczy na to iż któregoś dnia pozna osobę, która będzie tylko dla niego, która go zrozumie i nie będzie spoglądała na niego jako na Liam’a z One Direction tylko zwykłego chłopaka z niezwykłą pracą.
Oczywiście padają słowa do nas- fanek. Jestem dumna z tego, że chłopcy tyle osiągnęli, że tyle poświecili by spełnić swoje marzenia, że… ahhhh! Chcę tam jeszcze raz!
Ogólnie nie bardzo mogłam się skupić na fabule bo siedziały za mną dziewczynki (12, 13 lat ) i kopały w mój fotel. Z kolei tuż za nimi była grupka dziewczyn, która co chwilę się śmiała, wzdychała i chichotała, co naprawdę przeszkadzało!
No, ale seans uważam za jak najbardziej udany i nie żałuję że poświęciłam im te 92 minuty ;)
                                                                     ***
Witam was moje kochane!
Wrzesień się zaczął, zaczęła się szkoła więc pora reaktywować bloga i zacząć żyć ;) 
Jak wasze rozpoczęcie? Szczerze nie mogę wciąż uwierzyć, że dwa miesiące tak szybko mi umknęły i ahh... chcę więcej słońca i więcej wolnych dni!
Jak same wiecie jestem już w maturalnej klasie a co za tym idzie będę miała w cholerę nauki i zajęć. Nie obiecuję, że posty będą pojawiać się regularnie jak wcześniej. To wszystko będzie uzależnione od szkoły, mojego toku nauki i bla bla bla... Postaram się dodawać rozdział w każdy piątek a jak będzie? Czas pokaże.
Teraz siedzę i odliczam dni do 25 kwietnia- końca roku szkolnego dla mnie :)
Prawko zdane! 
Dziękuję wam za wszystko!
Czy ktoś tu w ogóle zagląda?? o.O