sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 83 ,, Kakao, definitywnie kakao ''

Na zegarze było grubo po 11 gdy udało nam się wybrać z pokoju. Do tej pory mam w głowie wiele zdań, które dziewczyna wczoraj powiedziała… Do tej pory nie mogę uzmysłowić sobie niektórych rzeczy, które miały miejsce. Największą zagadką dla mnie była jej ciąża.  Starałem się wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji, ale ona milczała niczym grób. Nie mogłem uwierzyć w to, że to dziecko Willa. Tego cholernego Will’a, który zabrał mi dziewczynę!
Było mi źle. W pewnym momentach żałowałem, że chciałem poznać prawdę, ale… Lepsza najgorsza prawda, tak?
Gdy tylko wstałem tysiące myśli zalały mój umysł. Co, jak, gdzie, kiedy, po co i jak? Dlaczego wróciła? Skąd wiedziała o Meg? Było tysiące pytań na które odpowiedź chciałem znać, ale musiałem się uzbroić w cierpliwość. Ona dopiero wróciła. Nie mogę jej stracić, nie teraz.
Na parterze było cicho i spokojnie. Ani śladu obecności mamy czy małego dziecka. Śniadanie, które najwyraźniej przygotowała nam, dawno wystygło . Spojrzałem na dziewczynę i nie mogłem się nie uśmiechnąć. Stała w progu, całkowicie zaspana z poczochranymi włosami. Lekko uśmiechała się do mnie mówiąc jak to bardzo chce się jej spać.
- Chodź tu, zjesz coś i położysz się- odstawiłem krzesło pozwalając jej usiąść.
- W sumie to myślałam o tym, że moglibyśmy wyjść na spacer…- zaczęła niepewnie- O ile masz siłę i czas.- dodała
- W sumie… - zastanowiłem się chwilę- moglibyśmy wieczorem wyjść..
- Naprawdę?- uśmiechnęła się a szczęście, które do tej pory krążyło dookoła mnie w końcu trafiło w odpowiednie miejsce- Dziękuję Ci Niall.
- Nie ma sprawy.- pokiwałem głową- A teraz herbata, kawa czy może kakao?
- Kakao, definitywnie kakao- uśmiechnęła się tak jak dawniej.

Tuż po śniadaniu dziewczyna poszła wziąć prysznic a ja jak to ja. Chwyciłem telefon i pośpieszyłem zdać relację chłopakom z tego co się ostatnio wydarzyło.
Raz, dwa wysłałem chłopakom wiadomość by weszli na video chat a już po kilku minutach widziałem ich uśmiechnięte twarze.
- No i co się dzieje?- zapytał Liam wycierając mokre włosy ręcznikiem
- Nie uwierzycie.- powiedziałem tak by wzmóc ich ciekawość.
- Horan, jeśli masz ochotę gadać znów o tym co jadłeś to sorry ale nie tym razem.- rzucił szybko Harry, który najwyraźniej był jakiś spięty
- Valery wróciła.- pełen dumy i radości wypowiedziałem w końcu te słowa na głos. I jakby na niewypowiedzianą komendę Lou, Harry i Liam niedowierzająco spojrzeli w kamerkę. A Zayn? Zayn wyglądał jakby osiągnął pewnego rodzaju sukces w swoim życiu.
- Jak to wróciła?
- Żartujesz sobie?
- Gdzie ona jest?
- Horan Ty stary żarłoku musiało Ci się coś przyśnić.
Te i inne pytania, stwierdzenia padały niczym deszcz w słoneczne popołudnie. Były niespodziewane, wnosiły dużo chaosu i jakby nie patrzeć mąciły mi w głowie. Głosy chłopców zlewały się w jedną całość i tworzyły coś na rodzaj szmeru, pourywanych zdań, samodzielnych głosek i różnych ich dziwnych kombinacji.
- Ej!- krzyknąłem w końcu próbując ich uspokoić.- Powoli. Chcecie usłyszeć jak to było?- zapytałem po czym oni pokiwali głowami na tak- No to dajcie mi dojść do słowa no…
- No mów Horan, mów!- ponaglił mnie najcierpliwszy z nas Liam i w taki oto sposób opowiedziałem im to co sam zobaczyłem i udało mi się dowiedzieć.
Zdumienie wymalowało na ich twarzach swoje oblicze grubym pędzlem. Byli w szoku, ponownie jak ja gdy usłyszałem to co usłyszałem.
- Ciąża? Niall może warto pójść do okulisty?- zapytał mnie Lou jako jedyny, który miał odwagę przerwać mój monolog.- Wiesz dziewczyna mogła przytyć…
- Ale nie aż tyle człowieku. Ona wygląda jakby miała zaraz pęknąć. Poza tym na pewno jest w ciąży bo sama to potwierdziła.
- Kto jest ojcem?
- No przecież nie ja.- powiedziałem zdenerwowany faktem, że w ogóle zacząłem rozmowę o dziewczynie. Teraz na pewno nie dadzą mi spokoju a co za tym idzie będą ciągle zadawać pytania.- Will, podobno Will jest ojcem.
- A skąd masz pewność, że to Ty nie jesteś ojcem?- zapytał milczący jak do tej pory Zayn.
- Zayn, debilu. Nie było jej prawie osiem miesięcy.
- A ona jest w ósmym miesiącu ciąży…
- Niall? Czy jest coś…
- Boże.- pokiwałem głową przecząco. Chciałem odpędzić od siebie te myśli jak najszybciej ale nie mogłem. One wciąż w kółko i w kółko napływały do mojej głowy.- Tego dnia kiedy ona wyjechała… My to zrobiliśmy.- przełknąłem głośno ślinę… Czułem łzy napływające do moich oczu.
 Nie…. To nie mogła być prawda. To nie jest moje dziecko. To wszystko to tylko okrutny zbieg okoliczności. Dziewczyna jest w ciąży z Will’em nie ze mną…
- Niall? Halo, halo. Niall?- usłyszałem niczym przez mgłę zaniepokojone głosy chłopaków.  Wróciłem myślami do doczesnych rzeczy, ale nie potrafiłem całkowicie wyprzeć tego z krążących po głowie nici wspomnień.
- Co teraz zrobisz?- zapytał Lou, który naprawdę przejął się całą sytuacją- Może przyjedziemy i jakoś Ci pomożemy?
- Nie Boo.- odparłem- Nie da się tu w niczym pomóc. Muszę wyjaśnić to wszystko sam.- samotna łza spłynęła po policzku.
Ból rozsadzał moje serce. Czy ona naprawdę była taka mściwa i zataiła przede mną tak ważną rzecz ? Przecież… Nie potrafiłem zrozumieć tego wszystkiego. Przetarłem mocno oczy, wziąłem głęboki oddech i wtedy ją usłyszałem…
- Niall?- jej głos był cichy i słaby. Odwróciłem się i zobaczyłem, że płakała.- Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać.- wydusiła z siebie.- teraz.
- Oczywiście.- odparłem mimochodem. – Sorry ale musze kończyć.- rzuciłem ostro i ignorując ich prośby zamknąłem komputer.
- Przepraszam.- zaczęła nagle. Od razu przeszła do sedna sprawy. Wydawało mi się, że gryzła się z tym od dosyć dawna i w końcu doszła do wniosku, że warto porozmawiać szczerze, otwarcie.
- Płakałaś?- podszedłem do niej przyglądając się jej dokładnie- Valery co się dzieje?
- Bo to wszystko…- zaczęła płakać- Ty, ja, Meg i to dziecko- wskazał na brzuch- To jedno wielkie nieporozumienie. Zwaliłam Ci się na głowę po ośmiu miesiącach braku kontaktu i co? I nic Niall! Głupia udawałam przed samą sobą, że Cię nie kocham, że cholernie mocno mnie zraniłeś a wystarczyło tylko by Zayn pokazał mi nagranie na którym byłeś Ty a wszystko wróciło niczym bumerang.
- Zaraz, zaraz.- przerwałem jej- Jak to Zayn? To Zayn miał z Tobą kontakt?
- Napisał do mnie maila w którym powiedział, że wie że jestem z Willem w Niemczech. Prosił byśmy się spotkali i tak się stało. 15 stycznia zobaczyliśmy się ze sobą, ale to teraz nie ma najmniejszego sensu Niall. Ja… Boże ja Cię potrzebuję bardziej niż powietrza, rozumiesz? Jesteś dla mnie całym światem, który…- nie dałem jej dokończyć. To było wystarczające bym uchwycił ją w ramiona i zamknął usta pocałunkiem. Pocałunkiem, na który czekałem tak długo. To było spełnienie moich marzeń, moich najśmielszych snów.
W końcu poczułem, że jej wizyta nie została wymyślona przez moją wyobraźnię. Ona naprawdę tu była. Ona naprawdę wróciła.

Fala ekscytującego uczucia przeniknęła przez moje ciało. Radość, szczęście, tęsknota… To niewiele uczuć, które byłam w stanie rozpoznać. W końcu poczułam, że osiągnęłam szczyt najczystszego szczęścia.
Pocałunek Niall’a wzbudził we mnie to, o czym myślałam, ze już nie istnieje. W końcu to co wydawało się być fikcją, czystą grą pozorów przebiło się przez czarną zasłonę smutku i rozczepiło moje serce na miliony iskier radości oraz nadziei.
- Niall ja…- zaczęłam ale chłopak nie pozwolił zabrać mi swoich ust od jego.
Zachłanne pocałunki spijały z moich ust łzy radości, które obficie spływały po policzkach. Tysiące myśli rozszarpywały mój mózg niczym tygrysy rozdzierają pazurami ciało ofiary. Czułam się szczęśliwa, spełniona a ponad to czułam, że on zrozumie to wszystko… Czułam, że zrozumie mnie.
- Proszę Niall…- oderwałam się od niego.- Musimy porozmawiać.- usiłowałam mu przetłumaczyć, ale on nie chciał słuchać. Jego usta składały tysiące malutkich pocałunków na mojej szyi. Sprawiało mi to niebywałą radość, ale to było ponad moją siłę. Musiałam coś z tym zrobić.
- Will nie jest ojcem dziecka.- wydusiłam w końcu z siebie a chłopak stanął niczym rażony gromem.
- Co?- wyszeptał marszcząc brwi.- Jak to nie jest ojcem dziecka?!
- Po prostu. Nie jest. Nie spałam z nim Niall. To nie jego dziecko.- otarłam łzy wierzchem dłoni- Myślisz, że przespałabym się z pierwszym lepszym facetem? Nie Niall, nie zrobiłam tego. Nie mogłam. Nie chciałam. Nie potrzebowałam tego.
- To kto w takim razie jest tym ojcem?- zapytał. Chłopak był blady niczym śnieg, który już dawno stopniał za oknem. – Chyba nie chcesz kolejny raz uciekać od tego tematu, co?
- Nie. Chcę z tym skończyć raz na zawsze. Prawda jest taka, że to…- nie mogłam skończyć. O domu właśnie weszła mama Niall’a wraz z małą. Od razu usłyszałam jej ciepły głos, który mówił do niej tysiące najpiękniejszych słow.
- Skończmy potem.- rzucił niemal bezgłośnie chłopak i jak gdyby nigdy nic zaczął rozmawiać z Maurą o tym gdzie były i co robiły.
Spojrzałam na Meg. Jej duże oczy były pełne strachu. Skąd u tak małego dziecka tyle obaw? Czy ona czuła, że jej rodziców już nie ma? Czy bała się tak samo jak? Czy miała do mnie żal? Tyle pytań nasuwało się mi się, ale czego mogłam oczekiwać od dziecka, które ledwie składa zdania w całość? Uśmiechnęłam się do niej i wzięłam w swoje ramiona.
Nie mogłam pojąć jak ona tak szybko urosła. Przecież ostatnim razem ledwie stawiała niezgrabne kroki a dzisiaj? Była tak duża, szybka i zwinnie się poruszała.
- To ja ją przebiorę.- powiedziałam spoglądając na Niall’a z mamą. Kobieta kiwnęła głową i zniknęła w kuchni.
- Daj ją- powiedział Niall- Nie możesz jej nosić będąc w tak zaawansowanej ciąży.- zabrał dziecko ode mnie i poszedł na górę.
Ruszyłam wprost za nim, ale nagle poczułam mocne ukłucie w okolicy serca. Jęknęłam niedostatecznie cicho bo Niall nagle odwrócił się i przestraszony spojrzał na mnie.
- Co się dzieje? Co Cię boli?-
- Nic.- skrzywiłam się.- Po prostu skurcz w łydce- okłamałam go- Idź Niall, muszę ją przebrać bo będzie jej za ciepło- ignorując ból przeszywający klatkę piersiową doszłam na górę gdzie w końcu mogłam zostać z nim i z Meg sam na sam.

Usiadłem w rogu pokoju i przyglądałem się jak dziewczyna uśmiecha się do swojej córki. Dopiero teraz udało mi się zauważyć jak bardzo były do siebie podobne. Przecież Meg była lustrzanym odbiciem Valery. Te same oczy, podobne nosy oraz mocno zarysowany kontur ust.
Dziewczyna łaskotała małą po nagim brzuszku a ta śmiała się ile tylko mogła. Nagle poczułem, że nie mogę jej stracić, nie mogę stracić ich obu. To były dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego co działo się ze mną w momencie w którym spoglądałem na Valery. Czułem przeszywającą mnie radość oraz tęsknotę za jej ciepłym głosem. Czułem, że mogę wszystko, że świat stoi przede mną otworem a najgorszą rzeczą jaka może mi się przydarzyć to brak szynki w lodówce.
Kochałem ją. Kochałem je obie.
- Niall?- wyrwałem się z zadumy- Możesz mi pomóc? Muszę usiąść na moment- powiedziała dziewczyna spoglądając błagalnie na mnie
- Jasne- uśmiechnąłem się do niej i dokończyłem ubieranie małej.- Valery…- dotknąłem delikatnie jej dłoni, która leżała na łóżku- Powiedz mi wszystko teraz. Proszę.-
- Niall…- spuściła głowę w dół. Meg wierciła się niemiłosiernie więc puściłem ją i zaczęła śmigać po pokoju jakby miała owsiki. Podszedłem do Valery i ująłem jej twarz w dłonie.
- To ja jestem ojcem tego dziecka?- mój głos drżał ale nie dbałem o to. Teraz liczyła się prawda, i tylko prawda. Brunetka pokręciła głową i spojrzała prosto w moje oczy. Nie mówiła nic, tylko patrzyła. Ten wzrok mówił wszystko, nie potrzebowałem żadnych słów by wywnioskować, że mam rację.
- Kocham Cię Valery. Kocham Cię i wiem, że jeśli będziemy chcieli odbudujemy to wszystko i staniemy się prawdziwą rodziną.- złapałem ją za dłonie.- Wystarczy tylko chcieć, kochana.
- Niall… Przepraszam.- wyszeptała.- Ja… Ja…- próbowała znaleźć słowa, ale nie szło jej to zbyt dobrze.
- Już. Spokojnie, to już za nami…- przytuliłem ją.- Liczy się to co jest teraz. A teraz jest nasz czas.- pocałowałem ją w policzek i mocno schowałem w ramionach. Nagle podeszła do nas Meg i przytuliła się do naszych nóg.
- Ma…Ma.- powiedziała niezgrabnie.- Mama, mama.- zaczęła powtarzać patrząc na brunetkę.

- Czyli rodzina w komplecie.- podniosłem dziewczynkę.- czas na nowy początek moje kochane.- uśmiechnąłem się szczęśliwy, że w końcu wszystko zostało wyjaśnione.

Cześć wam moje kochane!
Z góry chcę was mocno przeprosić za moje spóźnienie, ale piątek był zakręconym dniem. Wytłumaczę wam: Wróciłam ze szkoły z nadzieją, że dodam jakiś rozdział, ale co? Nie było już żadnego napisanego, widniała tylko 82. Chciałam coś napisać, ale brak weny! Pospałam chwilę i obudził mnie mój chłopak cobym przyszła do niego i pomogła mu trochę w przygotowaniu jego domu na dzisiejszą imprezę. Jak poszłam tak wróciłam po 22 a już nie miałam siły pisać. 
Także jestem dziś, z czymś co nie ma ładu i składu. I'M SO SORRY!
Kiedy pojawi sie kolejny rozdział? Podejrzewam, że nie prędko bo teraz mam zawrót głowy z klasówkami, maturami i bla bla bla....
Do samych świąt dzień w dzień mam coś, klasówkę, kartkówkę obojętnie. Klasyfikacja tuż po świętach... Kiedy się wyrobię? Nie wiem, ale postaram się was nie zawieść  ;*
Kocham! 

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 82 ,, O czym myślisz? ''

         To stanowczo nie była moja VALLY. Przecież ona miała krótkie włosy, była blada, zmęczona a jakby tego było mało była… była w zaawansowanej ciąży!
Patrząc na nią miało się wrażenie, że wszystko może się zdarzyć i urodzić tu i teraz.
- Dobrze- szok, który opanował moje ciało przerwał gruby głos- Jak już udało mi się wspomnieć pańskiemu narzeczonemu Państwo Howard ustanowili was jako swego rodzaju rodzinę zastępczą dla małej. – niby Valery skinęła głową- Zgodnie z ich wolą małoletnia ma znaleźć się pod państwa opieką.
- Ale w jaki sposób i na jakiej podstawie?- odezwała się ona. Ten głos… To był jej głos.
- Rodzicie zastępczy Meg ustanowili was kolejną rodziną zastępczą. Ściślej ujmując dziewczynka trafi do swojej biologicznej matki czyli Pani i Pani partnera- Pana Horana- tu skinął w moją stronę. Dziewczyna spojrzała na mnie i już nie miałem wątpliwości. Te oczy należały tylko do jednej osoby na świecie- do mojej kochanej Vally. Dziewczyna wydawała się zdziwiona i lekko zdezorientowana
- To jest…- zaczęła, ale przerwałem jej wiedząc, że pewnym stopni ona może ją ponownie porzucić
- Czy jest ściśle określony… nie wiem czas w którym mamy odebrać małą? – zapytałem
- Najlepiej byłoby zrobić to dzisiaj. Oczywiście okres dwóch miesięcy od dnia wzięcia dziecka pod swoją opiekę jest okresem który podlega kontroli.
- Oznacza to, że nie możemy opuścić granicy Irlandii, tak?
- Dokładnie.
- Ale dlaczego?- drążyła temat dziewczyna
- Niestety, takie są przepisy i nie możemy ich w jakikolwiek sposób ominąć.
- Czy… - dziewczyna odetchnęła pocierając czoło- Czy mogę ją zobaczyć?
- Oczywiście- mężczyzna uśmiechnął się jakby zadowolony z osiągniętego sukcesu- Rozumiem, że zgadzają się Państwo na to wszystko?
- Tak.- odpowiedzieliśmy drżącymi głosami i złożyliśmy podpisy na dokumentach. To nie miało tak wyglądać. To miało być zupełnie inaczej..

- To są rodzice Meg. Wiesz tej, która trafiła tu kilka dni temu. – powiedział ten sam mężczyzna do młodej dziewczyny, która siedziała w skromnym biurze.
Ta skinęła tylko głową i wyszła.
- Na mnie też już czas- oświadczył i podał nam dłonie- Wszystkie dokumenty wyślemy pocztą. Powodzenia- uśmiechnął się niepewnie i wyszedł.
Zapadła martwa cisza.
W oddali słychać było tykanie zegara i nasze niespokojne oddechy. Długo zbierałem myśli by w końcu zapytać:
- Co się z Tobą stało?
Nie usłyszałem nic prócz nerwowego odchrząknięcia. Dziewczyna usiadła i co chwilę zmieniała pozycję. Spojrzałem na jej brzuch i nie potrafiłem zrozumieć. ONA I CIĄŻA? Czyli ułożyła sobie z kimś życie?
- Co teraz będzie? Jak mamy to wszystko zrobić?- zapytałem ponownie
- Nie wiem Niall.- spojrzała na mnie. Jej przenikliwe orzechowe oczy przeszyły moją twarz. To była moja Vally. Moja stara, kochana, poczciwa Vally….- Kompletnie nie wiem co mam robić.
- Możemy…- zacząłem ale nagle drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy tę samą kobietę z dziewczynką na rękach.
Valery od razu zerwała się z miejsca i wzięła ją od niej. Dziewczynka była zdezorientowana, smutna i jakby zagubiona.
- Moja mała- szeptała Valery- Moja kochana Meg.- przytuliła do siebie dziecko. Podszedłem do nich nie wiedząc jak mam się zachować. Niepewnie dotknąłem kruchej istotki. Ujrzałem łzy spływające po policzku dziewczyny, z którą miałem stworzyć dom dla dziecka.
- Jakoś to się ułoży- rzuciłem i schowałem je w swoich ramionach niczym największy skarb.
~*~
Nie miałam pojęcia co mam robić. Zostać na dwa miesiące w Irlandii? Przecież za chwilę ma urodzić się dziecko…
Myśli przelatywały przeze mnie niczym szalone. Byłam w kropce.
- I?- usłyszałam za sobą jego głos. Poczułam znajome drżenie w całym ciele. Fala tęsknoty zaatakowała mój umysł. Miałam ochotę rzucić się mu na szyję, przeprosić za wszystko i żyć starym życiem, ale… WILL.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w smutne, błękitne oczy. Jeszcze nigdy nie były tak bardzo przepełnione żalem i smutkiem jak teraz.
- Wynajmę pokój w hotelu.- rzuciłam. Miałam cichą nadzieję, że chłopak pozwoli mi zostać u niego, ale życie jest życiem i lubi płatać figle.
- Skoro tak chcesz to jedź. Mała zostaje ze mną.- powiedział wyciągając ręce po dziecko
- Chyba sobie kpisz! To jest moje dziecko- krzyknęłam szukając wzrokiem taksówki
- Twoje? To dlaczego je oddałaś? Gdyby nie to nie byłoby teraz takiej sytuacji!- zmierzyłam go wściekłym wzrokiem
- To nie Twoja sprawa.- warknęłam
- Moja. Jakbyś nie zauważyła to stałem się tak samo jej rodzicem jak i Ty.- wskazał dłonią na swoje auto- A teraz zapraszam.- opanował gniew determinujący jego ciałem- Jedziemy do mnie a potem zastanowimy się co dalej.
Zła na słowa wypowiedziane przez niego ale w głębi duszy usatysfakcjonowana wsiadłam do auta spoglądając na dziecko.
Dlaczego to musi być takie trudne?
Dlaczego to wszystko musi się tak komplikować?

Nie rozumiałem jej zachowania. Mieszkam tu, na miejscu, możemy się jakoś dogadać a ona? NIE NIE NIE. Postanowiłem pokazać jej, że tak naprawdę potrafię być stanowczy i pewny swoich racji. Jak będzie wyglądać nasza rozmowa odnośnie tego co się wydarzyło?
CISZA PRZED BURZĄ.
- Wejdź.- powiedziałem cicho uchylając drzwi. Omiótł nas ciepły podmuch powietrza, który przesycony był zapachem domowego jedzenia.
- Dziękuję- szepnęła prawie niedosłyszalnie. Pochyliłem się nad dzieckiem by dziewczyna mogła zdjąć płaszcz. Od razu moje serce mocno się ścisnęło gdy ujrzałem jej brzuch.
- Oh…- dotknęła go lekko się krzywiąc.
- Coś nie tak?- zapytałem
Pokiwała głową w geście, że jest ok. i panuje nad sytuacją.
- Niall, to Ty?- usłyszałem cichy, przemęczony głos mamy.
- Tak to ja.- odpowiedziałem i wszedłem z dzieckiem do salonu- Jest ze mną Valery więc proszę nie mów nic na temat tego jak wygląda.- kobieta zrobiła duże oczy, ale nie powiedziała ani słowa.
- Moja kruszynka- skierowała ciepłe słowa do dziecka biorąc ją na ręce- Zjemy obiadek? Babcia przygotowała coś dobrego- połaskotała małą co sprawiło, że uśmiech zagościł na jej twarzy. Mam po raz pierwszy od dawna wydawała się być szczęśliwa i nieco inna niż dotychczas.
- Dzień dobry- głos Valery był cichy ale mimo wszystko wypełnił całe pomieszczenie
- Witaj Valery.- głos matki przywitał ja ciepło.- Miło Cię…- zawiesiła głos- wiedzieć..- dokończyła gdy jej wzrok omiótł jej sylwetkę.- Dawno Cię tu nie było.
- Tak- delikatnie się uśmiechnęła- Mogę się położyć? Jestem odrobinę zmęczona a poza tym nogi okropnie mnie bolą.
- Niall, bądź tak miły i zaprowadź ją do siebie.- powiedziała mama a ja niczym ułożony syn, który zawsze się słucha mamy wykonałem jej polecenie. Dziewczyna ruszyła za mną do dobrze znanego jej miejsca.
Nagle moją głowę zalały wspomnienia, tysiące myśli, które gnały w każdą stronę. Patrząc na nią, widząc ją tak blisko mnie moje serce pękało z bólu.
Cała złość, żal i ból jaki odczuwałem do niej prysł niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Miałem ochotę przytulić ją, pocałować, wyjaśnić wszystko, ale ona…. Ona najwyraźniej potrafiła sobie ułożyć życie beze mnie.
- Tutaj spokojnie możesz odpocząć.- powiedziałem otwierając przed nią drzwi- Zaraz przyniosę Ci bagaż oraz ręczniki.
- Dziękuję Ci Niall.- wyglądała na bardzo zmęczoną, w jakiś sposób przygnębioną oraz smutną. Na pewno ta sytuacja nie była dla mnie łatwa zresztą tak samo jak dla mnie, ale… W końcu powroty są najtrudniejsze, prawda?
Wyszedłem nie patrząc na nią. Serce pękające z bólu krzyczało, jednak nikt nie potrafił go usłyszeć.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebować daj mi znać.
- Niall…- jej chłodna dłoń złapała moją rękę- Ja… Ja… Ja naprawdę Cię przepraszam.- jej smutny wzrok odnalazł moją twarz
- Wiesz…- czułem, że coś pęka we mnie. Jakiś mur, który wyrósł pomiędzy nami kruszył się zbyt gwałtownie. – Teraz to już nie ma znaczenie. To nic nie zmieni.- powiedziałem zbierając się w sobie.
Teraz to ja będę nadawał tempo temu wszystkiemu.

Jestem zdruzgotana.
Każda cząstka mojego ciała, mojej duszy krzyczała cierpiąc najgorsze katusze. Meg powróciła do mnie, ja powróciłam do ,, żywych’’ a Niall mnie nienawidził.
Co było ze mną nie tak?
Czy naprawdę byłam elementem, który zburzył cały dotychczasowy świat?

Szybki prysznic rozluźnił moje spięte mięśnie. Już dawno nie czułam się tak rozdarta. To, co się działo wewnątrz mnie to była wojna prowadząca do autodestrukcji.
Sen zamykał mi powieki, żołądek dawał o sobie znać, ale to wszystko… to nie miało sensu.
Pokój spowiła ciemność. Mglista lampa niewiele tu pomagała jednakże dzięki niej pokój wydawał się być przytulniejszy. Na stoliku obok łóżka leżała taca z  parującym posiłkiem i moją ulubioną herbatą. Czyli pamiętał… Pamiętał co nieco o mnie. Łzy natychmiast pojawiły się w moich oczach.
- Nie dam rady- opadłam bezwładnie na łóżko czując lekki skurcz w łydkach- To wszystko idzie w złym kierunku, jest dla mnie za ciężkie, zbyt męczące…
Ważące tonę łzy spływały po policzkach na pościel. Użalanie się nad sobą to chyba jedna z najgorszych możliwości jakie mogły się wkraść w moje życie. W końcu co mi da wmawianie sobie, że to moja wina, że to ja jestem tą złą i to wszystko co się stało TU jest przeze mnie? To tylko podbuduje świadomość tego jaka jestem okrutna, bezwzględna i samolubna.
 A przecież nikt tego nie chce. Ja też.
Leżący nieopodal mnie telefon cicho zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz.. Któż mógłby dzwonić jeśli nie Will?
Rozmowa przebiegała w języku ze względu na obecność osób trzecich w pokoju. Niall raz po raz kręcił się to tu to tam zbierając swoje rzeczy.
- Ja… Ich weiß das. Du brauchst nicht Angst haben. Ich werde nicht zurückkehren.- zakończyłam szybko rozmowę. Byłam wykończona
- Pomogło?- zapytał chłopak i zatrzasnął za sobą drzwi. Wziął krzesło w swoje szczupłe dłonie i usiadł naprzeciwko mnie.- Jeżeli chcesz to…- zawahał się- To zrezygnuj z tego. Ona kiedyś Cię zrozumie. Chyba nie chcesz by za kilka lat zrozumiała, że jesteś i byłaś dla niej matką z przymusu.
- To nie tak, że nie chcę. Po prostu sam widzisz jak między nami jest, jak bardzo nie możemy się dogadać a nawet to…- głos ugrzązł mi w gardle na kilka sekund- jak bardzo mnie nienawidzisz. I my mamy wspólnie mieszkać, wychowywać ją? Wybacz mi ale na dzisiejszy dzień wydaje mi się to nie wykonalne.
- To nie do końca jest prawdą. – powiedział ściskając kłykcie. Kłamał.- Nam potrzebna jest rozmowa, która wyjaśni sprzeczne kwestie.
- Tutaj nie ma czegoś takiego jak rozmowa. Nie rozumiesz? To ja zawaliłam, to moja wina. To ja wracam po miesiącach braku dawania o sobie znać. To ja jestem w ciąży nie Ty. To ja! Nadal nie rozumiesz?!- rozpłakałam się. Gorzkie łzy nie miały litości- Nie ma żadnego wyjścia z tej sytuacji Niall. Nie ma.
- Valery…- pokręcił przecząco głową- Sama sobie wmawiasz, że nie ma wyjścia. Możemy porozmawiać jak normalni, dorośli ludzie bez łez i krzyków?
- Możemy.- wzięłam kilka głębszych oddechów, otarłam łzy z oczu i spojrzałam na jego zatroskaną twarz.
- Dlaczego wyjechałaś? Co takiego zrobiłem byś tylko zostawiła napisanych kilka słów? Aż tak źle było Ci ze mną? Aż tak bardzo nie mogłaś znieść tego związku?
- Dlaczego wyjechałam?- spojrzałam mu w oczy- Bałam się Niall. Bałam się Ciebie, tego co mnie otaczało. Zaufanie, którym Cie darzyłam zaczęło znikać i nagle pojawiłeś się dosłownie znikąd, miałeś wyjechać a ja miałam po raz kolejny zostać sama? Nie mogłam tak. Gdy Cię potrzebowałam nie było Cię przy mnie. Wszystko zaczęło się psuć. Zmieniłeś się. A ja? Ja wciąż pozostawałam tą samą, uciekającą od problemów i całego życia dziewczyną. Nie mogłam ponownie uwierzyć, ze to wszystko wyjdzie na dobre. Bałam się Niall powtórki z przeszłości. Sam wiesz jak było….
- Nie mogłaś mi tego powiedzieć tylko musiałaś uciekać?
- Mogłam zostać, porozmawiać ale… nie znasz mnie? Zawsze uciekam bo tak łatwiej.
- Valery…- pochylił się w moją stronę- Mogło być dobrze, lepiej a tymczasem…- westchnął- zepsułem to. Wiem. Oboje nawaliliśmy, ale gdyby nie ten okres czasu, który nas poróżnił to…Dobrze wiesz, że byłaś dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
- Wiem. Wiem, że to się zmieniło. Nie oczekuję tego od Ciebie, że teraz będziesz wyznawał mi miłość.
- To nie tak- pokręcił szybko głową- Ja… Nadal jesteś dla mnie najważniejsza. Może zabrzmi to głupio i niedorzecznie, ale ja nigdy nie przestałem Cię kochać.
- Nawet po tym co dziś ujrzałeś? Nawet po tym co się stało?
- Tak. To głupie, wiem ale tak jest. Ciągle jesteś obecna w moich myślach, cokolwiek bym nie robił przypominają mi się te wszystkie momenty, które razem spędziliśmy. Uwierz mi, ciężko jest żyć z tym. I nagle się zjawiasz. Ni stąd ni zowąd wchodzisz do pomieszczenia, masz o wiele krótsze włosy, jesteś w zaawansowanej ciąży, nie ma tego blasku w Twoich oczach a na dodatek mówisz biegle po niemiecku. A ja? Ja nadal widzę w Tobie obiekt moich westchnień i miłość życia….
Spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć, że zachowałam się tak okrutnie. On nadal mnie kochał. Kochał mnie całym sercem. Nawet to, że teoretycznie zostawiłam go dla innego nie zmusiło go do tego by wyrzekł się swoich uczuć. Czy istnieje inne wyobrażenie szczęścia na ziemi? Nie…
Miałam to szczęście w dłoni….
Miałam….
- O czym myślisz?- zapytał przerywając ciszę
- O Tobie Niall.- wyznałam mu prawdę.-  Teraz wiem co znaczy, że człowiek uczy się na błędach. Jadąc tu… Ja nigdy bym nie pomyślała, że powiesz mi tyle dobrego po tym co zrobiłam. Gdybym wiedziała- lekko się zaśmiałam- to przygotowałabym się na coś takiego psychicznie, ale… Ty ciągle jesteś nieobliczalny.- chłopak uśmiechnął się a w jego oczach pojawiły się malutkie iskierki.
- Cieszę się, że wróciłaś.- jego dłoń niepewnie dotknęła mojej. Spojrzał na mnie jakby czekając na mój ruch, ale nie wiedziałam co mam zrobić. Spojrzałam na puste miejsce obok mnie i pragnęłam by siadł obok mnie, mocno przytulił i powiedział, że teraz będzie tylko lepiej, że wszystko się ułoży a o tym co zrobiłam postara się zapomnieć…
- Powiedz mi… Czy to coś się wydarzyło, ten całym zamęt… Wybaczysz mi kiedyś, ze tak zrobiłam?
- Głupiutka Vally…- uśmiechnął się siadając obok mnie- Ja to już puściłem w niepamięć.- przygarnął mnie do siebie. Natychmiast wtuliłam się w jego ciało wdychając zapach tak dawno niewyczuwalny- Pytanie czy Ty wybaczysz mi?
Spojrzałam do góry na jego twarz
- A przypomnisz mi co się stało?- uśmiechnęłam się.

- Tęskniłem za Tobą….- szepnął całując moje włosy- A teraz może opowiesz mi gdzie byłaś?- zapytał i tak zaczęła się ciągnąca się długie godziny opowieść o tym co przeżyłam i o tym co straciłam….

Cześć moje kruszynki!\
Pragnę was mocno, ale na prawdę mocno przeprosić za to, że wczoraj nie pojawił się rozdział. 
Wróciłam koło 22 i musiałam przekopać całą szafę także po godzinie padłam nie żywa.
Jak wam się podoba? 
Dziękuję wam za każde słowo pod rozdziałami! Jesteście cudowne! ;*
A dzisiaj mykam do mojego chłopaka na urodzinki! W końcu nie każdego dnia kończy sie 18 lat! Trochę obawiam się, bo będzie tak jego niemalże cała rodzina ale... 
W końcu czas ich poznać, w końcu kiedyś to się musi stać ;)
Kocham! 
A jak wam mija sobota? Czy wami też zadominował leń?! 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 81 ,, Powrotów ciąg dalszy...''


         Wszedłem do budynku, który zatopiony był w swojego rodzaju mroku oraz chłodzie. Marmurowe schody wiły się dookoła mnie niczym wąż boa, który dusi swoją ofiarę.
Nie potrafiłem uwierzyć, że to wszystko się tak toczy. Najpierw tracę Valery, teraz spada na mnie obowiązek opieki nad jej dzieckiem i co? Co ja mogę zrobić? Przecież nie mogę się nią zaopiekować. Nie jestem jej ojcem, mam pracę, która wymaga częstych wyjazdów a mama nie da sobie rady z tak małym dzieckiem.
Niestety, decyzja została przeze mnie podjęta i nie mogłem tego cofnąć, choćbym chciał.
Nie mogłem zrozumieć tego dziwnego uczucia w żołądku, które pogłębiało się z każdym moim krokiem. Swoisty ścisk, niewytłumaczalny strach oraz to dziwne uczucie, które towarzyszy mi zawsze gdy ma się stać coś dziwnego, nowego i kompletnie niewytłumaczalnego.
Może nagle na Sali pojawi się brunetka? Kto to wie.

Bałam się.
Byłam niczym dziecko, które coś zbroiło i teraz boi się konsekwencji swojego czynu. Will nie potrafił zrozumieć tego co się działo ze mną od momentu w którym otrzymałam tę wiadomość. Płakałam, próbowałam się uspokoić i zacząć myśleć logicznie ale nagle w przeciągu kilku sekund włączył mi się instynkt macierzyński i martwiłam się o moją małą Meg.
W głowie ciągle pobrzmiewały mi słowa bruneta, które wypowiadał gdy powiedziałam mu całą prawdę. W przeciągu minut dowiedział się o moich kontaktach z Zayn’em, o jego wizycie tutaj oraz o tym, że to on powiedział mi co zaszło. Jego gniew i żal do mnie wypełniły mury pomieszczenia. Krzyk zamienił się w głuchą ciszę gdy zostałam przez niego… uderzona. Siarczysty policzek, który został mi wymierzony pozostawił piętno na mojej duszy.
I właśnie coś takiego był mi potrzebne bym zrozumiała jakim człowiekiem on jest. Jaki jest naprawdę bez tej całej słodkiej i gentelman’skiej przykrywki.
Szybkie spakowanie kilku rzeczy, które tak naprawdę były niezbędne i kilka minut po piątej mogłam opuścić dom- na zawsze.
- Jeśli przekroczysz prób tego domu teraz wiedz, że nie masz po co wracać.
- Wybacz mi, ale to jest moje dziecko. Ono mnie potrzebuje. Nie mogę być taka bezwzględna jak Ty
Urywki dialogów nawiedzały mnie w przerwie czekania na samolot.
Byłam trzecią osobą na liście rezerwowych. Ile potrwa to zanim wsiądę na pokład samolotu? Kto wie. Może minuty, godziny a może nawet całe dnie.
Nie miałam czasu do zmarnowania ale co poradzić gdy siła wyższa nie pozwala mi na to by ratować dziecko? Cała nadzieja tkwi w Niall’u oraz tym, że nie podejmie jednej z najgorszych decyzji w moim życiu.

         Kolejny samolot miał wylecieć za godzinę. Gdy pełna nadziei podchodziła do kontuaru gdzie piękne panie obsługują ludzi z uśmiechem na ustach myślałam, że mi się uda.
- Niestety. Jest Pani trzecią osobą na liście rezerwowych co uniemożliwia Pani lot tym samolotem.- powiedziała blondynka z wysokim kucykiem
- Czy Pani zdaje sobie sprawę z tego co mówi?- żal i wściekłość miotała moim ciałem.- W Irlandii za godzinę zaczyna się sprawa w sądzie odnośnie mojego małego dziecka. Niech Pani postawi się na moim miejscu i w mojej sytuacji. Ja muszę tam być. Inaczej mi ją odbiorą!- krzyknęłam zwracając uwagę ludzi dookoła nas
- Przykro mi, ale nie mogę Pani przyjąć na pokład.
- Co z Pani za człowiek?!- łzy stanęły mi w oczach. Niemalże czułam strach małej i to jak jej los się dalej potoczy- Tam jest moje dziecko. Samo!
- Proszę się uspokoić. Zobaczę co da się zrobić.
Usiadłam na wskazanym przez kobietę miejscu. Cała złość i strach uleciał wraz ze łzami, które obficie spadały na koszulę tworząc na niej mozaikę plam.  
Dopiero teraz dotarła do mnie powaga sytuacji w której się znalazłam. Teraz dalsze życie mojego dziecka nie zależało ode mnie ale od blondyna, który tak naprawdę nie wiadomo jak dalej postąpi.
Po kilku minutach od mojej interwencji podszedł do mnie chłopak, właściwie mężczyzna, który miał ponad dwadzieścia lat.
- Słyszałem Pani rozmowę z tymi kobietami- zaczął wskazując na w stronę kontuaru- Wiem jak to jest bo sam czekam już długo na samolot, ale…- usiadł obok mnie- niech Pani weźmie mój bilet i poleci teraz do Irlandii.
Spojrzałam na niego niedowierzająco.
- Śmiało- uśmiechnął się.- Czekałem dziesięć godzin więc kolejne dwie nie zrobią mi różnicy- wyciągnął w moją stronę bilet
- Nie, ja nie mogę.- powiedziałam wbrew sobie i tego co działo się w mojej duszy
- Oczywiście, że Pani może. Proszę pomyśleć o dziecku, o tym jak się boi lub nawet o tym, że może Pani go więcej nie zobaczyć.- przekonywał mnie nieznajomy
- Nie wiem co powiedzieć. – wzięłam list w dłonie- Dziękuję, naprawdę dziękuję Panu.- niewiele myśląc złożyłam pocałunek na policzku mężczyzny- Nigdy tego Panu nie zapomnę.
- Trzeba sobie pomagać.- uśmiechnął się- A teraz proszę już iść. Samolot startuje za niecałe pół godziny.

         Samolot wznosił się ponad chmurami gdy nagle, w przebłysku ukazała się zmienia pokryta szaro-brązową kołdrą. To co niegdyś było tu wiecznie zielone zamieniło się w kupę organicznych śmieci, które bądź co bądź ale miały na celu użyźnienie ziemi.
Poczułam się tak, jakbym połknęła kamień ważący ponad tonę. Żołądek raz po raz kurczył się sprawiając, że nie czułam się zbyt dobrze. Im bliżej Dublinu byliśmy tym bardziej się bałam, że nie zdążę na czas. Co prawda do rozprawy pozostało ponad godzinę ale dojazd do Balliny zajmie mi więcej czasu niż myślałam.
Swoją drogą chciałam zobaczyć Niall’a, spojrzeć mu w oczy i poczuć się tak jak kiedyś szczególnie teraz gdy jest tak źle.
Jednego byłam pewna. Nic nie będzie tak jak kiedyś. Już nigdy nie będziemy tacy dla siebie jacy byliśmy. Bolało mnie to, bo wiedziałam, że to moja wina. Niemniej jednak chciałam spróbować wytłumaczyć mu to wszystko i liczyć na odrobinę zrozumienia.
Gdy tylko samolot wylądował na szarej płycie pośpiesznie ruszyłam do wyjścia. W biegu chwycona torba okazała się być stanowczo za ciężka co spowolniło nieco moje ruchy. Liczyła się każda sekunda dlatego wsiadając do taksówki nakazałam mężczyźnie jechać najszybciej jak się da. W końcu to sprawa życia i śmierci.

         Siedziałem w korytarzu. Każde otwarcie się drzwi i ujrzenie w nich brunetki przyprawiało mnie o pocenie się dłoni, drżenie serca oraz ogromny strach. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Równie dobrze dziewczyna może się tu pojawić bądź nie. Przecież… Przecież ona zniknęła, tak? Pół roku… Siedem miesięcy nie dawała o sobie znać i nagle miałaby się pojawić? Przecież ona nawet nie mogła wiedzieć o tej tragedii.
- Sprawa małoletniej Meg Howard- powiedziała starsza kobieta otwierając na oścież drzwi.  Przetarłem spocone dłonie o spodnie i ruszyłem w kierunku Sali.
- Nazwisko?-
- Horan. Niall Horan.- powiedziałem pokazując dowód osobisty adwokatowi.
- A… Pani Smith jest obecna?-
- Niestety, nie mogła tu być.- wybąkałem
- W takim razie zacznijmy.- powiedział i zajął miejsce za ogromnym biurkiem- Proszę spocząć- wskazał na krzesło wyłożone aksamitnym materiałem.
Pomieszczenie wyglądało niczym wyjęte z XVIII wieku. Tysiące książek w najróżniejszych językach świata przyozdabiało półki, lampy naftowe wiszące na ścianach, różne dyplomy oraz stare obrazy sprawiały, że poczułem się niczym jak w muzeum.
- Państwo Howard umieścili zarówno Pana jak i Panią Smith w swoim powiedzmy na to testamencie. – zaczął wąsaty mężczyzna a ja poczułem ogromną gulę rosnącą w gardle- Zgodnie z ich ostatnią wolą małoletnia Meg powinna zostać umieszczona w państwa rodzinie. Proszę mi powiedzieć, czy planują państwo ślub lub cokolwiek co mogłoby zalegalizować wasz związek?
- Właściwie ja i Valery już… - ale nie dane mi było dokończyć. Ciche pukanie do drzwi przerwało naszą rozmowę
- A Pani to?- adwokat zmarszczył brwi. Odwróciłem się i moje serce stanęło.
Poczułem jak ciało stopniowo drętwieje a świat dookoła mnie wiruje. Poczułem się tak jakbym zobaczył ducha.
- Nazywam się Valery Smith. Przepraszam za spóźnienie, ale samolot miał opóźnienie.- powiedziała kobieta i usiadła tuż obok mnie.

To nie mogła być prawda.

I jak robaczki? :)

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 80 ,, Nie mogę...''

Obudził mnie unoszący się w pomieszczeniu cudowny zapach. Żołądek zaczął grać na bębnach i rozległo się głośne wrrrr, które było wyrazem złości i zbyt małej ilości treści pokarmowych. Przetarłem zaspane oczy i leniwie je otworzyłem. Pomieszczenie zalewał blask słońca, które nieśmiało przebijało się przez śnieżne chmury. Lekko oślepiony podniosłem się i ujrzałem dziewczynę siedzącą przy stole z kubkiem parującego napoju
 i książką w jednej ręce.
- Proszę, proszę.- powiedziała nie odrywając wzroku od książki- Któż to wstał!
- Co Cię tak rano postawiło na nogi?- zapytałem okrywając się kocem pod którym spałem
 i ruszyłem w jej stronę
- Postawiłeś niewłaściwe pytanie.- odparła zamykając Jeden Dzień.- Nie co, ale kto- uśmiechnęła się dotykając brzucha- Maleństwo szaleje. Kawy?- zapytała wstając od stołu
- Z największą przyjemnością wypiję całą rzekę kawy!- zaśmiałem się
- W łazience położyłam Twoje rzeczy oraz ręcznik i takie tam. Nie to, że wyglądasz źle ale mimo wszystko każdemu przyda się czasem szybki prysznic- uśmiechnęła się z przekąsem
- Gdyby nie fakt, że jesteś w ciąży byłoby z Tobą źle- zaczęliśmy się śmiać po czym ruszyłem do łazienki by w końcu móc się umyć. To była naprawdę długa doba bez prysznica.

Starałam się, naprawdę się starałam udawać, że wszystko jest dobrze i chyba nie wychodziło mi to tak źle bo Zayn nic nie zauważył.
Drżałam na samą myśl iż chłopak jutro wyjedzie, zostawi mnie samą a co najgorsze zostawi mnie z wieloma niewyjaśnionymi kwestiami. Chciałam porozmawiać z nim o Niall’u, o tym co było a co może być gdy nagle zjawię się w jego życiu, ale na to stanowczo brakowało mi odwagi…
Także trwałam w swoim postanowieniu. Uśmiechałam się, byłam miła i uprzejma ale w tak zwanym między czasie uchodziło ze mnie całe życie. Nagle z uśmiechniętej osoby stawałam się wrakiem, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Strach paraliżował każdą moją komórkę a postępujące przeziębienie osłabiało mój organizm do tego stopnia iż niemalże mdlałam.
- Proszę Cię Vally….- mówił chłopak przeglądając gazetę- Połóż się i w końcu odpocznij. Widziałaś się dzisiaj w lustrze? Nie wyglądasz zbyt dobrze
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak wyglądam.- rzuciłam kończąc prasować koszule Will’a- Ale mimo wszystko jestem jedyną dziewczyną w tym domu i jako tako muszę sobie radzić z bałaganem. Pranie się samo nie zrobi podobnie jak podłoga sama się nie odkurzy.
- Ale…- chłopak westchnął. Wstał, wyjął mi z dłoni koszulę i wziąwszy mnie na ręce zaniósł do sypialni- Ale jesteś w ciąży i jesteś chora więc nie możesz się przemęczać a to stanowczo za dużo dla Ciebie- nachylił się i delikatnie pocałował mój policzek. I wtedy coś we mnie drgnęło. Coś, czego w ogóle nie powinno być.- Wyręczę Cię.- powiedział i otworzył na całą szerokość drzwi- Patrz i się ucz!

- Myślałam, że pójdzie Ci o wiele gorzej.- powiedziałam kilka godzin później do Zayn’a. Gdy tylko chłopak zaczął prasować i śpiewać… Jego głos brzmiał niczym najlepsza kołysanka i nie pamiętając kiedy zasnęłam niczym suseł. W końcu udało mi się odespać nieprzespaną noc i czułam się o wiele lepiej.
- Niejedno potrafię.- uśmiechnął się przynosząc gorącą herbatę oraz jedzenie do łóżka- I Ty dobrze o tym wiesz- dał mi pstryczka w nos- Mam dla Ciebie małą niespodziankę- powiedział pokazując mi białą płytkę bez żadnego napisu- Tak naprawdę….- zatrzymał się w drodze do odtwarzacza DVD- Tak naprawdę nigdy nie straciłem nadziei na to, że Cię odnajdę. Dlatego powstało ten film.- powiedział i kilka sekund później nacisnął PLAY.
Pierwsze kilka ujęcia sprawiły, że łzy podeszły pod powieki. Nagle na ekranie ujrzałam siebie i Zayn’a w szkole muzycznej śpiewających tę piosenkę, która sprawiła, że Hazza się  obraził, nauczycielka uświadomiła nas, że to coś więcej niż muzyka a my? My wtedy tak naprawdę odkryliśmy siebie. Już nawet zapomniałam, że kiedyś śpiewałam… Że kiedyś istniało coś takiego jak muzyka.
Na całość filmu składało się tysiące kilkusekundowych filmików. Każdy z nich trafiłam prosto do mojego serca. Widziałam chłopców. Widziałam ich łzy, uśmiech, frustrację i kłótnie doprowadzające nas do śmiechu. Każdy z nich nadal istniał w moim życiu, w mojej mentalności tylko wyłączyłam się na tamten świat. Świat, który był moim sacrum… W tym momencie sama się sobie dziwiłam, ale cóż poradzić?
W końcu przyszedł moment akceptacji i zrozumiałam, jak wiele straciłam przez jedną decyzję.
I nagle na ekranie pojawił się Niall. Siedział skulony na parapecie i uparcie pisał coś w zeszycie. Zayn, który wcielał się w rolę operatora kamery zadawał różne pytania blondynowi. W końcu chłopak wkurzył się i zaczął płakać. Zaczął coś jąkać o mnie, o tym jak bardzo tęskni o tym jak bardzo jest zły na siebie bo nawalił.
I wtedy pękła tama, którą oddzieliłam swoje życie.
- Zayn…- jęknęłam zanosząc się łzami- Boże ja tak nie umiem. Kogo ja oszukuję?!- spojrzałam na chłopaka i widziałam kompletną dezorientację w oczach- Nie umiem bez niego żyć. Nie umiem nie myśleć o nim, nie umiem nie przypominać sobie jego uśmiechu, ciepłych słów. Nie umiem przestać przypominać sobie zapachu jego perfum a co najgorsze nie umiem przestać go kochać.- mówiłam poprzez cieknące po policzkach łzy- Ja… Ja… Ja nie umiem już tak- krztusiłam się słowami
- Wróć ze mną. Wszystko uda się nam wyjaśnić i będzie dobrze- zaczął chłopak przytulając mnie do siebie
- Nie rozumiesz tego, że to już za nami?- ścisnęłam mocno jego koszulę- To już nie wróci. Wszystko przepadło.
- Nic nie przepadło!- powiedział łapiąc mnie za nadgarstki i patrząc prosto w oczy- On Cię kocha Valery. Kocha Ciebie jak nikogo na świecie.
- Byłam głupia, że posłuchałam Willa. Mogłam usunąć ciążę i byłoby dobrze.- ścisnęłam mocno brzuch
- Co Ty robisz dziewczyno?! Ani się waż tak mówić!- mocno mnie przytulił- To dziecko będzie jego oczkiem w głowie, zobaczysz. Ja wiem, że to wszystko wróci do normy.
W końcu ludzie nie takie rzeczy sobie wybaczają tak? A prawdziwa miłość nie umiera nigdy.- powiedział to w taki sposób, że sama zaczęłam wierzyć w możliwość dojścia do porozumienia.
Chciałam wrócić do Niall’a, chciałam wrócić do Londynu i do dawnego życia, ale… Ale nie mogłam. Trzymał mnie tu Will. Mimo wszystko byłam mu winna o wiele więc niż sobie wyobrażałam.
- Sądzisz, że gdybyśmy się spotkali, on dowiedział się o dziecku istniałabym jakaś część szansy na powrót?
- Oczywiście. W końcu takiej kobiety jak Ty nie da się nie kochać- pocałował moje czoło
i nucąc smętne ballady przesiedzieliśmy tak długą noc aż w końcu zmęczeni zasnęliśmy
w swoich objęciach.

Dzień wyjazdu chłopaka przyniósł o wiele za dużo łez i uścisków niż było to zaplanowane. Nie mogłam pogodzić się ze stratą mojego jedynego towarzysza nocnych rozmów. Jednakże czas okazał się być niewiele lepszy niż los i nieuchronnie zbliżał się czas odprawy.
- Na pewno nie chcesz jechać ze mną?
- Nie mogę.- głos łamał mi się niczym lód na wiosnę- Jeszcze nie teraz
- Dobrze. Ale obiecaj dzwonić, pisać i informować mnie o wszystkim.- mocno się przytuliliśmy. Pośpiesznie wymienione pocałunki policzków i chłopak znikł za ciemnymi szybami taksówki.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak samotna..

~ * ~
Dni biegły niczym szalone.
Sekundy zamieniały się w minuty, te w godziny a z kolei reszta w dnie wypełnione smutkiem i niewiadomego pochodzenia uczuciem, które podpowiadało mi, że coś się wydarzy. Szybszy poród? Komplikacje wynikające z mojej choroby? Sama nie wiedziałam na co mam uważać, więc całe dnie siedziałam w domu pochłaniając książki, filmy, artykuły i co tylko się dało.
Często powracałam do filmu, który podarował mi Zayn ale… to nie było dobre. Każdy powrót do przeszłości wypełniał oczy łzami, Will zaraz dopytywał się o co chodzi a ja wcale nie chciałam mu wyjawiać, że był tu Zayn i mam z nim ciągły kontakt.
Od kiedy chłopak wrócił do domu był inny. Kiedyś pytał się co róż jak się czuję, czy nic mi nie potrzeba, jak dziecko a teraz? Zwykłe cześć wypala mu język.
Gdy któregoś dnia powiedziałam, że czuję się źle z tym co jest między nami spojrzał posępnie z dziwnym uśmiechem i zamknął się w swoim biurze. Miałam dość tego szczeniackiego zachowania ale cóż mogłam poradzić? Oznajmić mu, że mam go dość i wyjść? Zawsze istniała taka możliwość ale dokąd pójść? Wrócić do domu? Wrócić do dawnego życia?
Żeby to było jeszcze takie proste….

Kilka dni po tym jak przywitaliśmy luty i minął niezwykle burzliwy okres mojej ciąży w nocy, dosłownie znikąd rozległ się przeraźliwy skowyt mojego telefonu. Zaspana, zniesmaczona i zdenerwowana na max’a spojrzałam na wyświetlacz.
- Kto to?- zapytał Will przewracając się na bok by móc mnie zobaczyć
- Nie wiem.- skłamałam- Śpij dalej, odbiorę i się przekonam.
- Na pewno? Może ja to zrobię?-
- Nie. Śpij. Poza tym muszę się napić.- powiedziałam pośpiesznie opuszczając pomieszczenie i wymknęłam się do łazienki

- Czyś Ty zwariował?- zapytałam gdy tylko udało mi się zamknąć. Szum po drugiej stronie, krzyki, płacz i Bóg wie co były nie do zniesienia.- Zayn? Wszystko ok.?- zapytałam przerażona. Od razu przed oczami stanął mi widok rozbitego samolotu, ogromna katastrofę o której będzie głośno na następny dzień w telewizji
- Vally? Poczekaj chwilę.- zaczął coś krzyczeć- Posłuchaj. Musisz jutro być w Irlandii
- Co? Co Ty wygadujesz?
- Rodzice Meg mieli wypadek. Nie żyją.- słyszałam niczym przez mgłę. Hałas był nie do zniesienia- Stało się to dwa dni temu i zgodnie z tym jakie rozporządzenie wydał sąd masz się stawić jutro wraz z Niall’em w sądzie w Ballinie by ustalić co dalej z małą, rozumiesz?
- Rozumiem, ale jak to oni…. Oni nie żyją…- osunęłam się po chłodnych kafelkach na ziemię
- Kochana przykro mi. Naprawdę. Proszę bądź tam jutro bo ten idiota chce ją oddać, nie chce jej sam wychowywać
- Ale przecież… - otrząsnęłam się z szoku- Nie może tego zrobić, to moja córka.
- Dlatego bądź tam jutro. To ostatnia szansa. – jakieś zakłócenie przerywało nam co róż rozmowę
- Coś wymyślę Zayn. Nie zostawię tak tego.- szepnęłam w momencie gdy połączeni zostało zakończone.
Nie mam innego wyjścia. Muszę jutro być w Irlandii i walczyć o moją małą Meg.
To już postanowione.

Jutro zmartwychwstanie Valery Smith.

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak późno!

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 79 ,, Powrót ''


Nie potrafiłem a raczej nie chciałem uzmysławiać sobie tego co powiedziała przed chwilą Valery… Chociaż w sumie nie Valery bo przecież ona… No właśnie. Kim ona teraz była?
Jej słowa non stop rozbrzmiewały w mojej głowie. Nie wiem czy ona sobie tylko żartowała, czy chciała wzbudzić we mnie poczucie zazdrości ale… Niall…
Boże…
Szybko wturlałem się pod łóżko zgodnie z tym co powiedziała dziewczyna. Myśli przebiegały przez mój umysł jak szalone, ale nie to stanowiło największy problem. Największym problem było to jak nakłonić Vally do powiedzenia Niall’owi, że będzie wkrótce ojcem.
Nie będzie to łatwe zadanie. Powiedziałbym wręcz, że będzie to cholernie trudne. Znając charakter dziewczyny, jej ogromny upór i wewnętrzne zaparcie minie sporo czasu…
A wtedy może być za późno. Wtedy ten cały Will może wbić się w rolę tatusia….
Vally jest taka naiwna. Taka głupia i naiwna! Ścisnąłem dłonie w pięści. Przecież każdy wie, że przez całą jej przeszłość ona lgnie do każdego kto okazuje jej trochę sympatii, daje złudne poczucie bezpieczeństwa a co najgorsze to wszystko ma na celu odsunięcie jej od tego co tak naprawdę się liczy- od rodziny i przyjaciół, którzy na nią czekają.
Ona nie zauważała tego co chłopak z nią robił. Była mu posłuszna niczym służąca a on co? Kto normalny zostawia chorą dziewczynę w szóstym miesiącu ciąży. Odpowiedź sama się nasuwa: palant Will.

- Will?- zapytałam przerażona obecnością osób trzecich w pomieszczeniu- To Ty?- zapytałam a powietrze wypełniło się moim drżącym głosem.
Cisza. Tyle otrzymałam odpowiedzi. Ruszyłam nieśmiało nie wiedząc co może czekać mnie tuż za rogiem. Weszłam do salonu, który spowity był w mroku. Oczy, które nie były przyzwyczajone do ciemności nie rozpoznawały kształtów ani czegokolwiek na mojej drodze. Dotykając chłodnej ściany odnalazłam włącznik prądu i świadoma tego co może się stać zapaliłam światło.
- Szlag!- zaklęła postać stojąca przy szafce z dokumentami chłopaka
- Will?- zapytałam. Chłopak odwrócił się i niepewnie się uśmiechnął- Co Ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś na lotnisku? Co Ty tu robisz po ciemku?
- Ja.. Ja..- próbował wykrzesać z siebie słowa- Wróciłem po paszport.- rzucił ściskając w dłoni jakiś papier. Ruszył natychmiast do sypialni.
- Stój!- krzyknęłam- Po paszport tak?- zapytałam gdy chłopak odwrócił się do mnie twarzą- Serio Will?- pokiwałam głową- Mógłbyś nauczyć się kłamać wiesz? Sama pakowałam Ci dokumenty do torby.
- Lena ja…- spuścił głowę w dół- Właściwie to… - upchnął kartkę w kieszeni płaszcza- Mam co chciałem.- powiedział ruszając do sypialni. Ogarnęło mnie przerażenie. Każda cząstka mnie została sparaliżowana na kilka sekund. Odetchnęłam dopiero z ulgą gdy ujrzałam chłopaka wychodzącego z pokoju i kierującego się do drzwi.- Zamykam drzwi. Nie chcę by ktoś mi Ciebie ukradł- dziwnie się uśmiechnął i wyszedł. I wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że on coś przede mną ukrywa.

- Co to miało być?- zapytał mnie Zayn gdy tylko weszłam do sypialni i zamknęłam drzwi. Nie odpowiedziałam mu tylko zakopałam się pod kołdrą. Ogarnął mnie strach, ogromne poczucie, że mogę być w niebezpieczeństwie a do tego Zayn wiedział… Wiedział, że Niall jest ojcem dziecka.
- Valery? Wszystko dobrze?- zapytał ponownie odchylając kawałek materiału z mojej twarzy- Czy on… Jezu kobieto powiedz mi, że on w stosunku do Ciebie życzliwy. Inaczej mu…
- Jest.- powiedziałam przerywając jego dość niecne plany.- Akurat on jest w stosunku do mnie ok.
- No nie wiem… Nie wiem czy Ty czasami nie oszukujesz mnie. Powiedz mi… Co on ma takiego w sobie, że wolisz go ode mnie, od nas?
- To nie tak Zayn.- usiadłam- Po prostu on jako jedyny był przy mnie gdy nie było obok mnie Niall’a, gdy nie było was.
- A czy dałaś nam możliwość by być przy Tobie? Nie!- wybuchł mulat- On Cię zmienia. Czy Ty tego nie widzisz? Czy Ty nie widzisz tego, że on ma na Ciebie zły wpływ?
- Przestań!- chłopak powoli wytrącał mnie z równowagi- Nie masz prawa tak mówić. Nie wiesz jak się czuję, nie wiesz przez co przechodzę, nie wiesz nic!
- O tak. Nie wiem nic, to prawda. Moja jedyna przyjaciółka, która była dla mnie całym światem nagle z dnia na dzień ucieka z domu, wyjeżdża z państwa a z kim? Z jakimś nędznym modelem, który….
- Który co? Który dał mi dach nad głową? Który odwlókł mnie od decyzji usunięcia ciąży? To chciałeś powiedzieć?- rzuciłam wstając- Proszę Cię Zayn przestań rzucać niejednoznaczne oskarżenia… Idę do toalety a Ty masz się uspokoić.- powiedziałam i wyszłam. Nie sądziłam, że po tak długiej rozłące będzie między nami aż tak dziwnie.

Dochodziła północ a my nadal nie potrafiliśmy zlikwidować dzielącej nas ściany. Próbowałem jak mogłem. Z każdą mijającą sekundą miałem wrażenie, że to już koniec. Posunąłem się w swoich osądach zbyt daleko ale… Miałem ku temu podstawy. Z chęcią powiedziałbym co zobaczyłem gdy chłopak wszedł do sypialni, ale… Wiedziałem jak ona dużo przeszła, jak wiele poświęciła by znaleźć namiastkę co prawda złudnego, ale zawsze jakiegoś poczucia bezpieczeństwa.
- Valery… - zacząłem- Poddaje się. Skoro chcesz by tak było, dobrze. Wychodzę teraz stąd, znikam z Twojego życia, ale… Ale musisz wiedzieć, że wyjawię Twoją tajemnicę Niall’owi. Tyle jestem mu dłużny.- skończyłem i zacząłem odchodzi w kierunku przedpokoju gdy dziewczyna odwróciła wzrok od roztańczonego ognia w kominku
- Zayn proszę wróć.- przesunęła się na kanapie jakby robiąc dla mnie miejsce- Zostań.-
- A czy ma to sens?
- Oczywiście.- odparła.- Chcesz znać prawdę czy nie?- zaintrygowany usiadłem obok niej.
- Tylko raz się z nim przespałam…- zaczęła lekko speszona
- Ja naprawdę nie muszę znać szczegółów waszego życia seksualnego…-
- Spałam tylko raz z nim Zayn.- kontynuowała jakby nie było poprzedniego zdania.- I to wystarczyło bym zaszła w ciążę. Często się zastanawiam jakby wyglądała nasza przyszłość gdybym nie uciekła, gdybym was nie zostawiła, ale wtedy pojawia mi się przed oczami Meg i wiem, że nie mogę wrócić. To jest jasne jak słońce, że Niall powinien wiedzieć o dziecku, ale… Proszę zrozum mnie i moje zdanie. Nie mogę mu tego wyjawić. On teraz ma inne życie, inne sprawy, nie ma w nim mnie i jakoś sobie radzi. Wyobraź sobie co by się stało gdybym nagle zjawiła się przed waszym domem z brzuchem i oznajmiła mu, że to jego dziecko….- spojrzała na mnie- Wszystko by runęło. Wyjechałam bo nie potrafiłam powiedzieć Niall’owi, że nie dla mnie nasz związek… Kochałam go Zayn i nadal kocham ale moje zaufanie do niego… Ono zostało zniszczone i naprawdę trudno było mi patrzeć na niego i po prostu tam być.
- Teraz już wszystko rozumiem…- powiedziałem gdy nagle wszystko rozjaśniło mi się w głowie- Nie chciałaś żyć tak jak to było dawniej… Sprawa z …
- Tak, powróciła do mnie sprawa z Olivierem. Bałam się, że Niall też się taki stanie i o… Uciekłam gdy nadarzyła się okazja. A, że byłam naprawdę blisko z Will’em to sądziłam, że te kilka dni, które zamieniły się w miesiące coś wniosą do mojego życia. A teraz?- potrząsnęła głową- Boję się go. Dzisiaj po raz pierwszy coś uderzyło mnie, że on może nie być ta osobą za którą się podaję.- pokręciła głową jakby negowała swoją wypowiedź- Absurd, czysty absurd.
- Jadąc tutaj chciałem Cię namówić byś ze mną wróciła.- zacząłem swój monolog.- Chciałem Cię odzyskać bo dlaczego On może mieć Ciebie dla siebie całą a żaden z nas nie wiedział do tej pory czy żyjesz? Wiem. Jestem okropnym egoistą, ale nadal uznaję, że miejsce każdego z nas jest tam gdzie jego rodzina i przyjaciele. Nie wiem jaki rodzaj relacji wiąże Cię z nim, ale…- złapałem ją za dłoń- nie podejmuj pochopnych decyzji.- spojrzałem jej głęboko w oczy. Dziewczyna nie mówiąc nic przysunęła się i mocno we mnie wtuliła. Dobiegł mnie zapach typowy tylko dla niej… Zapach waniliowego balsamu do ciała…- Chcę byś była szczęśliwa. I jeśli jesteś szczęśliwa z nim zniosę to, ale… Niall w końcu musi dowiedzieć się o dziecku.
- Wiem.- wyszeptała- Tylko boję się jego reakcji. Boję się, że….- urwała- W sumie nie mam się czego obawiać. Przecież nie ma już między nami nic…
- Otóż to..
- Kiedyś mu powiem, ale teraz nie czas na takie decyzje. Teraz muszę cieszyć się tą chwilą.- uśmiechnęła się patrząc na mnie
- W sumie to zarezerwowałem pokój w hotelu na dwa dni więc…
- W jakim hotelu?! Zwariowałeś! Śpisz tutaj i nie ma żadnego ale!- powiedziała ze złością, która przez chwilę zagościła w jej oczach- Wolisz spać tu czy w sypialni?
- Jeżeli muszę to… Chcę spać tu. To Ty musisz mieć wygodę i pewnego rodzaju komfort- odparłem ciesząc się w duszy, że dziewczyna tak zareagowała.
- Pozwoliłabym Ci spać ze mną ale ze względu na to, że jestem jedną wielką zarazką musisz zadowolić się wygodną sofą- uśmiechnęła się ponownie kładąc swoją głowę na moich kolanach. Kilka minut wystarczyło by uległa zmęczeniu wypisanemu na jej twarzy. To był bardzo długi i męczący dzień. Dziewczyna zasnęła bez najmniejszego problemu.

Zaniosłem ją do sypialni, przykryłem kołdrą i z uśmiechem na twarzy wycofałem się do salonu. Próba zaśnięcia nie dawała żadnych efektów. Wszystko co udało mi się zauważyć w przeciągu tych kilku sekund kiedy Will był w sypialni dało mi sporo do myślenia. W tym momencie wiedziałem, że chłopak pała się czarnymi interesami ale nie miałem pojęcia, że moje przypuszczenia okażą się tak słuszne i celne.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję ;*