piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 54 ,, Śmieszne są emocje "



 Rozdział dedykowany najcudowniejszej osobie pod słońcem, która ma dzisiaj urodzinki. Sto lat kochana Olu! Spełnienia wszystkich, ale to wszystkich marzeń :*
~.~



Chłopak siedział naprzeciwko mnie i wypatrywał czegoś na podłodze swoimi wielkimi, błękitnymi oczami. Spoglądałam od czasu do czasu na niego, ale niewiele mogłam zrobić- byłam tak samo onieśmielona jak i on.
Ciszę zalegającą między nami przerywały dochodzące z drugiego pokoju bojowe okrzyki brata. ,, Giń, giń gadzino! Biegnij Chester! Musimy ocalić księżniczkę Beatrycze!”  
Cieszył mnie fakt, że Niall zdecydował się przyjść do mnie, porozmawiać, ale zapraszając go do domu sądziłam, że będzie miał przygotowaną jakąś wersję tej rozmowy.
- Może powiesz mi co to wszystko miało znaczyć?- odezwałam się w końcu a mój głos odbił się od ścian. Brzmiał naprawdę tak dziwnie czy tylko mi się wydawało?
- Przepraszam…- spojrzał na mnie a ja pod presją jego przenikliwych oczy spuściłam wzrok.- Próbowałem zebrać myśli, ale to chyba zbędne…- powiedział a ja czułam jego wzrok na sobie- Valery proszę spójrz na mnie- podniosłam głowę i udając odważną a zarazem arogancką osobę patrzyłam w jego błękitne oczy- To co słyszałaś tego feralnego wieczora w żaden sposób nie dotyczyło Ciebie. Wiem jaki to miało wydźwięk, ale przyrzekam, że nigdy nie mógłbym skrzywdzić Cię w taki sposób- mówił chłopak bawiąc się rogiem jasnożółtej pościeli. Głos mu drżał, ale mimo wszystko szedł do przodu chcąc chociaż w najmniejszym stopniu udowodnić mi, że popełniliśmy błąd dając się ponieść emocjom.- Ta kłótnia, która powstała pomiędzy mną a reszta zespołu była wywołana przez pewną dziewczynę, która była dla mnie kimś bardzo bliskim. Spotykałem się z nią na długo przed tym jak rozpoczął się ten cudowny okres w moim życiu. Chodziło o Samantę, która nagle pojawiła się w naszym domu siejąc zamieszanie. Powiedziała wszystkim, że jest moją dziewczyną, ciągle się spotykamy, ale teraz mamy mały kryzys przez…- zawahał się
- Przeze mnie tak?- dokończyłam za chłopaka a ten smutno skinął głową
- Wszystkie koncerty, wszystkie spotkania i wywiady trafił szlag. Dostaliśmy plakietkę najgorszego zespołu Wielkiej Brytanii a nasze fanki zaczęły pisać dosyć nieprzyjemne dla serca i uszu opinie na mój temat. Prosiły a wręcz kazały bym odszedł z zespołu. To naprawdę nic przyjemnego. Zrozumiałem, że jestem tym złym i zacząłem kłócić się z chłopakami sam dokładnie nie widząc o co…- przerwał-   Valery..- chłopak złapał moją chłodną dłoń
i zamknął w swojej.- Gdybym mógł cofnąć czas zrobiłbym to nie dbając o konsekwencje tego czynu.- spoglądał mi w oczy a ja niemalże rozpływałam się pod samym dźwiękiem jego głosu. Serce biło mi coraz szybciej jakby spodziewając się co Niall chce mi w ten sposób przekazać- Wiem, że zapewne w Twojej ślicznej i mądrej główce pojawiły się myśli, że te dni spędzone w moim domu nic dla mnie nie znaczyły. Mylisz się. Od kiedy wróciliśmy do Londynu i już nie spędzamy ze sobą tyle czasu ze sobą,  tęsknię za Tobą i cały czas przywołuje wspomnienia. Brakuje mi twojego uśmiechu, Twoich ciepłych słów, śpiewania pod prysznicem i tych długich spacerów gdzie w końcu mogliśmy być sobą.- chłopak poruszył moje serce, które na kilka sekund przestało pompować krew. Uśmiechnęłam się blado. On jednak pamiętał. Nie porzucił tego, co bynajmniej dla mnie było czymś cudownym. Siedząc tak czułam jak złość, obojętność i gniew na tego chłopaka zamienia się w czystą miłość. Z każdą chwilą wypełniała moje zatrzymane serce i agitowała moją osobę do działania.
- Niall…- szepnęłam podnosząc się do góry i zmierzając do okna z którego było widać szare i ciężkie chmury. Wyglądały niczym brudne baranki, które chciały zostać w tym miejscu jak najdłużej.
- Valery ja wiem, że to wszystko jest naprawdę skomplikowane. Sam się w tym pogubiłem i szczerze powiedziawszy muszę Cię przeprosić za mój upór…-
- O czym Ty mówisz?- zapytałam spoglądając na jego przygarbioną sylwetkę
- Powinienem powiedzieć mamie o tym, ze nie jesteśmy razem…- wyszeptał na tyle cicho, że słowa odczytywałam z ruchu warg.
- Wybacz ale ja…-
- Nie rozumiesz, prawda?- zapytał a ja potrząsnęła głową lekko się uśmiechając.- Te kilka dni obudziły we mnie skrajne emocje, które gdzieś we mnie drzemały. Zaczęło mi na Tobie zależeć Valery. Zaczęło mi tak cholernie zależeć, że przyjazd tutaj, rozstanie z Tobą a następnie ta kłótnia były jak wiadro zimnej wody wylane w upalny dzień na głowę. Valery…- podszedł do mnie i chwycił moje dłonie. Znów poczułam ten delikatny dotyk, długie gorące palce i zapach jego perfum.- Ja Cię kocham.- wyszeptał pokonując kluskę w gardle. Spojrzałam na niego przerażona. Tysiące motyli zaczęło trzepotać skrzydełkami w moim żołądku a uśmiech sam wypełzł na twarz. Spojrzała  na chłopaka, który stał i czekał na wyrok. W tym momencie stałam się katem, który miał w swoich rękach ludzkie życie a w tym przypadku ludzkie serce. Wybuchłam śmiechem.
Dezorientacja na twarzy blondyna była namalowana grubym pędzlem.
- Niall…- powiedziałam uspakajając się- Czego ode mnie oczekujesz?- zapytałam niczym filozof.
- Na pewno nie tego, że mnie odepchniesz.- spojrzał ciekawsko na mnie zapewne zastanawiając się co teraz myślę.
Długie sznury myśli, wspomnień i uczuć przebiegały przez moją głowę z prędkością światła. Chciałam tego. Chciałam stać się jego światem i największym skarbem. Chciałam tej miłości nie mniej niż kubka gorącej czekolady. Potrzebowałam szczęścia i odskoczni od codzienności a to, mógł zapewnić mi tylko chłopak stojący obok mnie.
- Wiesz…- odezwałam się po chwili milczenia- Śmieszne są emocje. Raz są, raz ich nie ma. Ale jak w końcu się pojawią pustoszą nasze ciała wyciskając z nich ostatnią kroplę krwi. Najśmieszniejszą rzeczą jest to, że tego dnia, gdy podsłuchiwanie zwiodło mnie na manowce chciałam Ci powiedzieć co czuję i kim dla mnie jesteś. Nagle pojawił się Zayn, który całkowicie zakłócił moje uczucia. Musimy wrócić do Irlandii by nasze emocje znów wzięły górę- uśmiechnęłam się do niego a on podszedł i poprawił mi włosy lekko je mierzwiąc
- A wiesz co w tym wszystkim będzie najlepsze?- zapytał kładąc moje dłonie na swoich ramionach. Spojrzałam na niego pytająco- Że tym razem nie będziemy udawać pary- powiedział i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Na zawsze razem?- szepnęłam
- Na zawsze- odpowiedział i schował mnie w swoich ramionach.

 Hello my sweet penguins! :)
Jak wam mija piąteczek? Mi cudownie gdyż moja kochana Ola ma urodziny co wiąże się z ogromnym uśmiechem na jej twarzy :) Wiecie co chcę wam dzisiaj powiedzieć? Zapewne notka wyjdzie długa ale co mi tam... To wyjątkowy dzień.
Nim poznałam Olę przyjaźń przez internet wydawała mi się absurdem, czymś co nigdy nie powinno istnieć. No bo jak ufać, dzielić się swoimi sekretami z kompletnie obcą nam osobą? Ale cudowny 18 września a uprzednio 6 lipca zmienił mój punkt widzenia o całe 180 stopni. To było coś na prawde magicznego. W przeciągu kilku dni mówiłyśmy sobie z Olą wszystko co w moim przypadku jest na prawdę dziwne, bo.... Nie jestem zbyt ufna. Ale od tego cudownego dzieciaczka biło tyle dobra, tyle pozytywnej energii, że.... no gdybym była facetem powiedziałabym, że sie zakochałam :) 
Dzięki tej przyjaźni, tej znajomości zrozumiałam, że nie ważne są kilometry, które nas dzielą. Nie ważne jest to ile mamy lat, ile pieniędzy ani nawet to czy mamy pełną rodzinę, ale jeśli znajdziemy kogoś kto ma podobnie zrytą psychikę jak my można iść na koniec świata a nawet dalej!
Z każdym dniem wraz z Olą poznajemy siebie na nowo. Oczywiście, są między nami kłótnie, sprzeczki ale są też i takie dni w których śmiejemy się z własnej głupoty :P
Kochanie! W ten cudowny dzień jeszcze raz złożę Ci życzenia.
Życzę Ci abyś zawsze miała uśmiech na twarzy, nigdy nie traciła nadziei i zawsze kochała całym serduszkiem. Życzę Ci również tego abyś była szczęśliwa, dążyła do spełnienia swoich marzeń i cóż... Życzę Ci tego abyś zawsze pozostała sobą bo taką Cię kocham :*
Sto lat!!!

A teraz notateczka do rozdziału.
Tak, wiem... Krótki ale, ale! To bardzo ważny rozdział! W końcu te z was, które trzymały kciuki za Niall'a&Valery mają powód do radości. Kochane dziewczęta z teamu Zayn&Valery... Nic nie jest do końca powiedziane;)
Przepraszam, że nie jest to esej, nie jest to dobrej jakości rozdział, ale dzisiaj jestem zabiegana. Kończą się ferie, nauki dużo a czasu za mało :/ Na dodatek miałam dzisiaj mały wypadek i o.... przeleciało kilka godzin, które mogłabym poświęcić wam.
Obiecuję wam, że za niedługo zacznie dziać się o wiele, wiele więcej tu :D W poniedziałek wracam do szkoły a to oznacza brak czasu? Chyba tak... Nauczyciele wcale nam nie odpuścili i samych klasówek w pierwszym tygodniu mam 4 :( Biedna jestem co? Jutro czeka mnie nauka, nauka i jeszcze raz nauka.
A! Nauczyłam się szyć na maszynie i uszyłam sobie sukienkę z jeansu :D Jutro ( o ile znajdę czas ) uszyję sobie rolety! Materiał jest więc czemu nie? :D
Kocham was moje stokrotki! Komentujcie, wyrażajcie swoje opinie a wszelkie pytania kierujcie tu: KLIK lubię robić wam video więc może się poszczęści i odpowiem wam w taki sposób?
Tysiące buziaczków i cieplutkich przytulasków
Magda :*

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 53 ,, I vice versa Malik "



Każda cząstka mojego ciała odmawiała mi posłuszeństwa. Byłam obolała, zmęczona a głowa dosłownie pękała mi w szwach. Potrzebowałam szklanki wody, która zaspokoiłaby moje pragnienie, Poruszyłam się leniwie i poczułam się lekko skrępowana a to wszystko za pomocą pasów. Na zewnątrz było ciemno, ale latarnie świecące dookoła nas pozwoliły mi zorientować się gdzie tak właściwie jestem.
- No i się obudziłaś śpiąca królewno- zaśmiał się chłopak, który okazał się być Zayn’em
- Co się stało? Gdzie my jesteśmy i dlaczego śpimy w aucie?- zapytałam łapiąc się za głowę- Masz może coś od bólu?-
- Kac?- chłopak zaśmiał się a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. Po chwili wyjął butelkę wody i podał mi białą, okrągłą tabletkę. Pochłonęłam ją niczym najlepszą czekoladę na świecie i oparłam się o zagłówek fotela
- Czy ja naprawdę się upiłam?- zapytałam nie do końca pewna czy chcę usłyszeć odpowiedź
- Wiesz… Zależy…. No ale dałaś nieźle czadu! Umiesz pić kobieto!- klepnął mnie po ramieniu a ja poczułam jak zawartość mojego żołądka niebezpiecznie się chwieje.
- Jeśli nie chcesz mieć potopu w aucie to zabierz te rączki kochany.- chłopak jakby bojąc się o swoje auto uniósł dłonie w geście niewinności i tak jak ja, oparł się o zagłówek fotela
- Połóż się z tyłu Valery. Ledwo żyjesz…. – spojrzałam na chłopaka a on skinął głową
- Położysz się obok mnie?- zapytałam od razu gryząc się w język
- Jasne- powiedział Zayn po chwili wahania. Wyskoczył z auta, otworzył mi drzwi i po chwili leżałam tuż obok chłopaka kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Zastanawiałam co się dzieje z Niall’em. Ostatnią rzecz jaką pamiętam to dziewczynę siedzącą obok niego i dotykającą jego ust, twarzy… Przeszedł mnie dreszcz, który prawdopodobnie Zayn odebrał jako deszcz spowodowany wyziębieniem mojego ciała. Lekko przygarnął mnie do siebie pytając czy wszystko dobrze.
- Tak, obawiam się, że tak- powiedziałam biorąc głęboki wdech
- Obawiasz się, że tak? Powinnaś być zadowolona, że wszystko jest dobrze- jego głos był ciepły i przepełniony pewnego rodzaju uczuciem. Brakowało mi takich gestów od tego chłopak tym bardziej, że w przeciągu dwóch dni moje nastawienie do tego chłopaka uległo zmianie.
- Zayn… Czy my robimy dobrze będąc tak blisko siebie?- zmarszczyłam brwi zastanawiając się nad sensem naszej bliskości i naszych gestów wobec siebie.
- A dlaczego mamy robić źle? Czy jest coś złego w tym geście? Jesteś moją przyjaciółką a przyjaciele się przytulają. Valery…. Nie pamiętasz nic?- w jego głosie zdawało się usłyszeć żal a być może nawet strach
- A powinnam coś pamiętać?-
- Wiesz…. Teoretycznie jesteś moją żoną od czterech godzin ale to chyba nic w porównaniu do…- zaczął chłopak ale przekaz jego słów dotarł do mnie nieco później
- Jak to żoną?! Zayn co myśmy zrobili?!- wrzasnęłam raptownie podrywając się do góry. Breja w żołądku fiknęła koziołka odzywając się w dosyć nieprzyjemny sposób
- Nie jedna dziewczyna cieszyłaby się że jest żoną samego Malika.- powiedział dosyć pewny siebie
- Zayn!- pochyliłam się nad nim a chłopak jakby chcąc pozbawić mnie pewności siebie uniósł się lekko na łokciach sprawiając tym samym, że jego twarz znalazła się stanowczo za blisko mojej. Przeszedł mnie dreszcz ekscytacji i spojrzałam na jego usta. Dostawałam arytmii serca będąc zaledwie kilka centymetrów od tego czego tak mi brakowało. Czułam się z minuty na minutę coraz słabsza a on to perfidnie wykorzystywał.
- Teraz nic nie powiesz?- zapytał opierając się na łokciach- Śmiało Valery…- mówiąc to jego usta delikatnie muskały moje- Powiedz co Ci leży na sercu…- jego głos był przepełniony namiętnością i czymś co w tamtej chwili mogłabym nazwać pożądaniem. Gdyby nie to, że alkohol nie siał już spustoszenia w moim ciele oddałabym mu się cała. Nie patrzyłabym na uczucia, którymi darzę Niall’a, nie spoglądałabym na moją ocenę stosunków seksualnych z mężczyznami. Zayn działał na moje zmysły i on doskonale o tym wiedział.
Spoglądałam mu w oczy w których odbijał się blask księżyca i ulicznych latarni
- Nigdy więcej tak nie żartuj- powiedziałam opadając w zagłębienie siedzenia.- Dobranoc- powiedziałam zamykając w oczy i próbując skupić się na śnie, który jak na złość nie przychodził. Liczyłam baranki, myślałam o przyszłości, ale gdzieś pomiędzy tym był Zayn, jego usta, jego oddech i te oczy… Chłopak szeptał bawiąc się moimi włosami. Po chwili słuchania jego ciepłych słów zaadresowanych do mnie zasnęłam myśląc o tym jak wykorzystać resztę wakacyjnych dni.

Próbowałem dodzwonić się do dziewczyny jednak ona nie odbierała żadnego z moich połączeń. Najpierw znikła ona, potem znikł Zayn… To wydawało się naprawdę dziwne i podejrzane. Obawiałem się czy przyjazd Zayn’a nie przyniesie zwrotów akcji. Wtedy, gdy chłopak powiedział mi, że zabiera Val na spacer wiedziałem, że moja rola się właśnie w tym momencie kończy. Ile razy budziłem się w nocy słysząc szloch Valery i ledwo dosłyszalne słowa: Zayn nie opuszczaj mnie. Ile było takich nocy? Stanowczo dużo, bym mógł zdać sobie sprawę z tego, że jej serce należy do cholernego mulata, który wziął je i po kilku dniach wyrzucił do kosza. Dziewczyna chciała mi coś powiedzieć… Już nawet wyobrażałem sobie jak Valery mówi mi, że darzy mnie stanowczo czymś więcej niźli przyjaźnią. Wyobrażałem sobie to jak padamy sobie w ramiona i łączymy się w namiętnym, przepełnionym miłością pocałunku.
Tuż po tym jak ona zobaczyła mnie z tymi dziewczynami szukałem jej, ale w tym tłumie było naprawdę trudno dostrzec szczupłą brunetkę. Ile bym dał abym mógł cofnąć czas… Chciałbym aby dziewczyna nie usłyszała tych okropnych słów, które padły z moich ust…. Wiele bym dał abym mógł ją teraz trzymać w ramionach i cieszyć się jej kruchym ciałem, które niemalże wydawało się jak ze szkła.
Opuściłem klub trzymając w ręku jej małą torebkę. Rozglądałem się bacznie, ale nigdzie jej nie widziałem. Opadłem na pobliską ławkę i zastanawiałem się gdzie dziewczyna może się znajdować. To jasne- dom.
Ruszyłbym tak od razu, ale trzeba było zachować resztki przyzwoitości i poczekać do rana. Potykając się o korzenie własnych myśli ruszyłem w kierunku taksówek i po kilku minutach znalazłem się w domu gdzie nie zważając na nic ułożyłem się na kanapie i zasnąłem niczym małe dziecko przyciskając małą torebkę do piersi.

Obudziłam się z głową wciśniętą w zagłębienie szyi mulata. Oddychałam spokojnie nie zdając sobie sprawy z tego, że trzymam ręce pod koszulą chłopaka. Nagle poczułam skurcz jego mięśni i zauważyłam ułożenie naszych ciał. Leżałam, dosłownie leżałam na chłopaku, który był tak naprawdę skrępowany przez moje ciało.
Leniwie ziewnęłam budząc chłopaka uprzednio dotykając jego idealnie wyrzeźbionej klatki piersiowej.
- Zayn wstawaj- poklepałam go po policzku. Twarz chłopaka wykrzywił grymas niezadowolenie- Cholera Mailk- krzyknęłam i ścisnęłam jednego z jego sutków
- Zwariowałaś?!- poderwał się do góry masując obolałe miejsce- To boli!- skrzywił się
- Wiem.- zaczęłam się śmiać- Przepraszam
- Och wy kobiety….- złapał się za głowę- Wstawaj Paniusiu ze mnie jedziemy do domu. Czas na porządny wypoczynek, syte śniadanie i wymarzony prysznic. Nie miej mi za złe ale jednak alkohol nie jest dla Ciebie. Śmierdzisz…- skrzywił się a ja poczułam się lekko zakłopotana
- I vice versa Malik, i vice versa….- pokazałam mu język i wygramoliłam się z auta zajmując wcześniejsze miejsce. Od czasu do czasu zerkałam w stronę chłopaka nie mogąc powstrzymać śmiechu. Na policzku miał odbity kawałek metalowej części pasa bezpieczeństwa co prócz kilkudniowego zarostu dodawało mu męskiego wyglądu. Tak, prawdziwy mężczyzna powinien mieć na swoim koncie noc w samochodzie ze swoją byłą dziewczyną!

Gdy zatrzymaliśmy się w pobliżu piekarni, zapach świeżych bułek wywołał u mnie mdłości. Chłopak szybko wysiadł z auta i zniknął w pięknych białych drzwiach. Przyglądałam się pięknym, eleganckim kobietom, które pędziły do pracy bez żadnego uśmiechu na twarzy, bez żadnych emocji… Bez niczego. Ich twarze były pozbawione wyrazu, który tak bardzo odzwierciedlał to, co dzieje się we wnętrzu naszej duszy… Niektóre z nich, jak zmierzająca ku ogromnemu biurowcowi, kobieta ostrzyżona na krótko zaczynała dzień z uśmiechem na twarzy. Widać było, że jest kobietą spełnioną, praca sprawia jej przyjemność a życie jest dla niej swoistą nagrodą.
Nagle z budynku wyleciał Zayn. Na policzku widniał ślad krwistoczerwonej szminki a wyraz jego twarzy wyrażał wszystko- chłopak był przerażony.
- Co się stało?- zapytałam gdy wskoczył do auta
- Ta kobieta stojąca za kasą to jakaś psychopatka! Rzuciła się na mnie- powiedział i pokazał mi zadrapanie na szyi- Próbowałem się jej wyrwać ale sama widzisz jak to się skończyło- krew powoli sączyła się z rany.
- Na szczęście to tylko zadrapanie- powiedziałam przyglądając się ranie- Wiesz… Nie chcę cię popędzać ale może już ruszymy? Jednak jestem głodna i śpiąca- powiedziałam i jakby chcąc udowodnić, że mówię prawdę ziewnęłam.
- Dla Ciebie wszystko księżniczko- puścił oczko i odpalił silnik auta. W przeciągu piętnastu minut znaleźliśmy się na naszej ulicy i w oddali widziałam żółty dom rosnący z każdą chwilą.
- Punkt 7.00 Panna Valery Smith została dostarczona do domu cała i zdrowa.- zaśmialiśmy się- No z tym zdrowiem to bym polemizował, ale na szczęście jesteś w jednym kawałku- chłopak uśmiechnął się do mnie i podał torbę ze świeżym pieczywem.
- To do zobaczenia… Kiedyś tam?- zapytałam naciskając małą klamkę i do auta wpadło dużo świeżego, lipcowego powietrza.
- Tak, do zobaczenia kiedyś tam- odparł i nim zdążyłam zapytać czy nie widział mojej torebki chłopak odjechał.

Weszłam do domu potykając się o własne, porozrzucane w holu buty robiąc przy tym sporą ilość hałasu. Starając się zachować pozory dobrze wychowanej dziewczyny przesunęłam nogą buty i udałam się do kuchni gdzie jak nigdy było pusto.
- Korney! Chodź na dwór!- zawołałam, ale nie usłyszałam charakterystycznego grzechotania jego obroży o schody. Nagle, jakby przez mgłę przedarło się poczucie straty i samotności. Korney nie żył, to ja sama wydałam na niego wyrok śmierci….
Otworzyłam szeroko balkonowe drzwi by móc napawać się cudownym zapachem kwiatów, które przez ostatnie dni a być może nawet tygodnie wyglądały jakby podróżowały przez tropikalną puszczę. Natychmiast pomyślałam, że przydałby się porządki przeprowadzone zarówno w domu jak i w ogrodzie, ale moje ciało dało mi dosyć wyraźny znak, że czas na odpoczynek. Przetarłam zaspane oczy i zauważyłam stojącą na blacie zimną kawę. Czy jest coś lepszego niż kawa? Nie miałam zamiaru spędzić kolejnego dnia śpiąc, więc nastawiłam wodę i po chwili szłam na huśtawkę położoną tuż za domem z filiżanką cudownie pachnącego napoju.
Usiadłam patrząc w chmury, które z każdą sekundą przesuwały się coraz szybciej. W końcu, na horyzoncie pokazały się ciemne niemalże czarne chmury niosące za sobą upragniony deszcz. Uśmiechnęłam się do siebie zanurzając usta w czarnym napoju. Małe cegiełki energii zaczęły budować moje samopoczucie na nowo a sen musiał odejść w zapomnienie, przynajmniej na kilka przyszłych godzin.
Zaczęłam rozmyślać o tym co ostatnie dni tak naprawdę wniosły do mojego życia. Pokłóciłam się z Niall’em, ale za to mam znacznie lepsze stosunki z Zayn’em. Znalazłam Meg, wiem gdzie mieszka, ale nie mogę być dla niej matką. Zostałam pozbawiona przyjaciela a na domiar złego ktoś ukradł mi torebkę… Upiłam się co było całkowicie do mnie niepodobne. Ja i alkohol? Brzmiało to tak niedorzecznie, że miałam ochotę śmiać się do momentu odmówienia posłuszeństwa przez mięśnie, ale nie mogłam… Chciałam do Niall’a, chciałam aby powiedział mi w oczy, że nic do mnie nie czuje, że nic dla niego nie znaczyłam. Bolało mnie to, ale ciągle w sercu była iskierka nadziei, że to było nieporozumienie lub okrutny żart.
Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na ziemię. Kurz unosił się do góry tylko po to by po chwili zamienić się w błoto. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi i postanowiłam przygotować śniadanie dla reszty domowników. Kawa spowodowała, że nabrałam chęci do życia i swego rodzaju optymizmu bo w końcu będę mogła spędzić dzień z rodziną co zdarzało się na prawdę rzadko.

Siedziałam z bratem pomagając układać mu puzzle gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Babci nie było w domu więc nie mogłam zrobić nic innego jak podnieść swój szanowny tyłek i otworzyć temu komuś drzwi. Potykałam się o szerokie nogawki rozciągniętych dresowych spodni powodując tym samym salwę śmiechu u mojego młodszego brata. Deszcz rytmicznie uderzał o parapety nieświadomie mnie uspakajając co było niczym najlepsze lekarstwo na obolałą głowę.
Otworzyłam drzwi w momencie gdy najwyraźniej osoba znudziła się czekaniem i zaczęła się oddalać.
- Proszę poczekać!- krzyknęłam łapiąc za parasol i wsuwając na nogi trampki. Zaczęłam biec, ale nagle zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd chcąc być nad wyraz miła.
- Valery…- usłyszałam głos, którego brakowało mi przez tyle czasu
- Niall?- zapytałam jakby nie wierząc. Chłopak spojrzał w moje oczy a ja miałam ochotę skoczyć mu na szyję z radości przepełniającej moje serduszko
- Możemy porozmawiać?- uniósł jakby w geście obrony moją torebkę
- Tak, możemy- powiedziałam po chwili wahania i zaprosiłam blondyna do wnętrza budynku.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kruszynki! Coś na poprawe humoru przed męczącym tygodniem w szkole. 
Musicie zrozumieć mnie, że nie mogę dodawać rozdziałów tak często jakbym chciała bo... Niestety ale nie piszę tak szybko. Najczęściej idzie jeden rozdział na tydzień. To przykre ale niestety tak jest.
Jak same widzicie zbliżenie Vally i Zayn'a! Tak tak wszystkim ktore uwielbiają ich relację przynoszę wiele radości co? ;) Miśki... Sądzę, że was jeszcze zaskoczę ;)
 Dodaję ten rozdział ponieważ chcę poruszyć ważna kwestię dotyczącą naszych chłopców.
 Zapewne każda z was widziała ten filmik. Na prawdę wzruszył mnie on tym bardziej ten moment w którym Zayn zaczyna płakać. Jejku... Wiedziałam, że sytuacja w Afryce jest okropna ale żeby aż tak?! Dlatego nie wahałam się ani chwili i wysłałam tego sms'a. Wiem, że niektórych nie stać na to, ale proszę każdą z was, która może niech wspomoże te dzieciaczki. One nie zasłużyły na śmierć!
Wystarczy, że przed numerem podanym w filmiku dopiszemy +44 (+4470005) a w treści sms'a napiszemy 'YES'.
Proszę, dołączcie się do akcji. to na prawdę ważne.
Pozdrawiam, Magda
 

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 52 ,, Na prawdę chcesz się ze mną ożenić? "



Wchodząc do domu od razu skierowałam się na górę by móc w końcu zapewnić mojemu ciału należny wypoczynek. Bezwiednie opadłam na aksamitną pościel i zasnęłam no bardzo długo.
I znów budził mnie Lenon, i znów jego melodyjny głos doprowadzał mnie do szału. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i nie patrząc kto dzwoni odebrałam go.
- No w końcu Valery.- usłyszałam wesoły głos Louisa- Nie wiem co zrobiłaś Zayn’owi ale chłopak śpi jak zabity…- zaśmiał się
- Daruj sobie. Dlaczego mnie budzisz?- zapytałam ziewając
- Budzę? Wiesz… Normalni ludzie o 19.00 nie śpią, ale jak tam wolisz.
- O jakiej 19 Lou? Jest…- spojrzałam na zegarek- 19.02- byłam lekko rozbawiona tym, że udało mi się przespać cały dzień
- Minuty też są ważne, ale mam dla Ciebie coś ważniejszego. Organizuję małe przyjęcie. Wiesz.. Taka mała rocznica i… i chciałbym abyś na niej była- wyjaśnił
- Będzie Niall?-
- A dlaczego ma go nie być? W końcu on też jest częścią zespołu...- zdziwił się
- No to dziękuję, ale nie jestem zainteresowana- ziewnęłam i miałam się już rozłączyć gdy dobiegł mnie jego krzyk- Co jeszcze?
- No proszę Cię. Nie idziesz tam dla niego tylko dla nas a poza tym źle zrozumiałaś tamtą rozmowę…- jeszcze tego by brakowało żeby chłopak wytykał mi błędy. Nie wiedziałam co powiedzieć dlatego zastanawiałam się jak najdłużej jak potrafiłam. Impreza? Dlaczego nie? W końcu każdy z nas potrzebuje trochę rozrywki a dzisiejszy dzień był na tyle okrutny i przepełniony smutkiem, że potrzebowałam się rozerwać.
- O której i gdzie?- zapytałam przecierając oczy i podnosząc się do góry
- Zaraz wyślę Ci adres. Zabierzesz się z Zayn’em czy przyjedziesz sama?- zapytał mnie chłopak
- Poradzę sobie. Do zobaczenia- rozłączyłam się i odrzuciła telefon na bok. 
    Wstając przeciągnęłam się leniwie niczym kot i włączając radio ruszyłam by wziąć szybki prysznic. Bałam się tego co może mnie spotkać na tym przyjęciu. Bałam się tego, że Niall będzie próbował porozmawiać ze mną, będzie przepraszał, prosił o jeszcze jedną szansę a ja… Ja chyba nie dałabym rady. Byłam tak cholernie rozdarta. Z jednej strony odczuwałam do niego silną sympatię a z drugiej tak bardzo go nienawidziłam i byłam na niego zła… Może faktycznie się przesłyszałam? Może on nie mówił o mnie? Może mówił o swojej byłej dziewczynie? Oblałam twarz zimną wodą i natychmiast wróciłam do rzeczywistego świata. Sprawa była prosta. Idę na imprezę, bawię się jak najlepiej potrafię bez łez i smutku i pokazuje Horanowi jak wiele stracił.
     Wyszłam spod prysznica i wytarła ciało szorstkim ręcznikiem. Pośpiesznie wsmarowałam nawilżający krem i stanęłam przed szafą. Nie wiedziałam jak mogę się ubrać na tego typu wyjście. Zapewne będzie to wszystko w klubie więc słodkie sukienki odpadają. Nagle w ręce wpadły mi jeansowe shorty. Spojrzałam na nie analizując wszystko i natychmiast dobrałam do nich bluzkę z dodatkami. Kilka minut i wyglądałam jak porządna, ostra dziewczyna, która nie wie co to łzy i smutek. Tylko co z twarzą na której były śladu po łzach? Tu z pomocą przyszedł mi podkład i czarna kredka do oczu. Co dał mi mocny makijaż? Poczułam się pewniejsza siebie i w pewien sposób silniejsza.
- Wychodzisz?- zapytała babcia podnosząc nos znad stosu papieru
- Tak, wychodzę. Nie czekaj na mnie- oświadczyłam chwytając klucze
- Może za dużo tych imprez co moja Panno? Cały czas imprezujesz….- pokręciła głową
- Przypominam Ci że są wakacje i nie mam żadnych obowiązków- pomachałam jej i wyszłam. Czułam że ją zraniłam.. Babcia nie zasługiwała na takie traktowanie nawet wtedy gdy byłam zła i nie miałam humoru. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która pojawiła się niesamowicie szybko. Podałam mężczyźnie adres i odjechaliśmy spod mojej ostoi.

     Światła uliczny latarni wyglądały niczym małe, zlewające się w jedną całość punkty. Oparłam głowę o chłodną szybę i usiłowałam wymyślić jakiś przebieg rozmowy gdyby na mojej drodze stanął blondyn. Czarna dziura pogłębiała się z każdą chwilą i powodowała ogromny ból w czaszce.
- Kim jesteś?- zapytał mnie kierowca gdy utknęliśmy w korku
- Człowiekiem.- rzuciłam próbując wrócić do moich myśli
- Wiesz, to raczej widać. Chodzi mi o to kim jesteś z zawodu. Piosenkarką, modelką, aktorką…- rzucił naciskając klakson i krzycząc: rusz się palancie!
- Wybacz ale nie wiem o co chodzi…-
- No jedziesz do klubu gdzie spędzają czas tylko elity. Musisz coś znaczyć w tym całym świecie show- biznesu… Jeśli jesteś nikim, nie wejdziesz tam.- powiedział ruszając się w końcu z korka
- Jestem znajomą pewnego zespołu.- wyjaśniłam
- A przepustkę masz?-
- Przepustkę? A po co mi ona?- zapytałam. Przecież Lou nie wspominał nic o tym
- Nie masz przepustki, nie masz wejścia. Proste. Viola!- krzyknął. Zapłaciłam mu z przejazd tej niezwykle długiej drogi i wciągnęłam dużo powietrza do płuc. Kolejka do kluby była naprawdę długa więc musiałam uzbroić się w cierpliwość i odczekać swoje.
     Ludzi coraz przybywało i widząc te wszystkie tak modnie ubrane kobiety czułam się jak żebraczka. Stanowczo nie pasowałam do wizerunku chłopaków i tego co działo się dookoła nich. Te wszystkie kobiety, fotoreporterzy, fotografowie… Ja nie byłam częścią tej układanki co się zowie show-biznesem. Byłam małym robakiem, którego Liam i Lou postanowili zadeptać. Blondyn ułatwił im to zadanie więc naprawdę dziwiłam się skąd to zaproszenie. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam ochroniarza, który był naprawdę ogromnym mężczyzną.
- Nazwisko- jego głos budził we mnie grozę i przerażenie
- Smith, Valery Smith- powiedziałam czując na sobie wzrok ludzi zgromadzonych dookoła mojej osi.
- Nie ma takiego. Następny!- krzyknął
- Ale jak to?! Jestem znajomą chłopaków z…- Boże jak nazywał się ten zespół?- No wie Pan. Jest tam Louis i Harry i Niall i Liam i Zayn…
- Tak, tak. A sama Megan Fox jest moją żoną. Spadaj stąd.- rzucił i odepchnął mnie brutalnie w bok. Skrzywiłam się z bólu i nagle zrozumiałam, że nie jestem w odpowiednim dla mnie miejscu. Powinnam być teraz przy bracie, czytać mu bajki, łaskotać go i budować domy z klocków Lego. Tak mało czasu mu poświęcałam, rodzinę odstawiłam na bok a zajęłam się chłopakami. Co ze mną było nie tak?
- Valery, co Ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś w środku?- nagle przede mną znalazł się Harry. Skąd on się tu wziął? Naprawdę nie mam pojęcia. Wyrósł jakby spod ziemi nie uprzedzając nikogo o tym.
- Nie dostałam się do środka… Pomyślałam, że… Nie ważne.- rzuciłam i zaczęłam kierować się w stronę rzędu taksówek
- A Ty dokąd?- podbiegł do mnie i chwycił mnie a ramię
- Do domu.- odparłam jakby było to coś oczywistego
- A co z przyjęciem? Chodź, nie daj się prosić. Rozerwiesz się, potańczysz. Zobaczysz, będzie dobrze.- zachęcał mnie uśmiechając się przy tym naprawdę cudownie.
- Godzina, nie dłużej- wskazałam na zegarek, który widniał na jego nadgarstku a on posłusznie skinął głową i wziąwszy mnie pod swoją rękę dotarliśmy do ogromnej kolejki, w której wcale nie musieliśmy czekać
- Słyszałem, że nie chciałeś wpuścić mojej przyjaciółki.- powiedział Hazza zmieniając głos. Ten sam ochroniarz podniósł na nas oczy i pobladł
- No bo… Bo…- jąkał się- Nie było jej na liście- wskazał na kawałek papieru
- Za co Ci płacą?! Masz zapisywać wszystkich a nie tych, których Ci się tylko podoba!- wrzasnął na niego. Zachowywał się tak, jak kolejna kapryśna gwiazda, której kaprysu nie spełniono
- Przepraszam. W którym boksie Państwo siedzicie?- zapytał nieco milej
- W boksie D.- powiedział chłopak i przeciskając się przez tłum weszliśmy do klubu w którym grała głośna muzyka. Neonowe światełka mrugały dookoła nas, pijani ludzie ocierali się o nas rozlewając przy tym swoje napoje. Co za okropne miejsce…
W końcu dotarliśmy do małego korytarzyka gdzie wstęp mieliśmy tylko my i naszym celem stały się drzwi z wielką literą D pod którą widniał napis ONE DIRECTION.
Weszliśmy do pomieszczenia w którym panował spokój. W powietrzu rozbrzmiewała cicha klubowa muzyka, opary alkoholu drażniły mój nos zresztą tak samo jak i dym tytoniowy, który pochodził jak się okazało z papierosów wypalanych przez Zayn’a. Ujrzałam Eleonor i Daniell siedzące obok swoich chłopaków więc przywitałam się z nimi i zaczęłyśmy rozmowę, której w ogóle nie rozumiałam, ale kiwałam głową przytakując tym samym na stawiane przez nie pytania. Chwilę później przyszedł ten sam ochroniarz, który tak brutalnie mnie potraktował. Przyniósł nam całą tacę drinków na koszt firmy w ramach rekompensaty. Chłopcy ucieszyli się i od razu po nie chwycili. Jako jedyny powstrzymywał się Liam oraz Zayn, który od czasu do czasu zerkał na mnie i bezgłośnie pytał czy wszystko dobrze.
Patrząc na chłopaków starałam się omijać Niall’a, ale nie sposób było to zrobic bo jego było pełno, dosłownie wszędzie. Kręcił się to tu to tam. Zagadywał dziewczyny a na mnie patrzył posępnym wzrokiem. Co ja takiego mu zrobiłam?!
- Kochani!- odezwał się Lou- Dzisiaj pijemy za naszą nową piosenkę! Oby tak dalej było chłopcy!- Lou lekko wstawiony uniósł kieliszek do góry. Reszta powtórzyła ten gest i po chwili ich wesołe krzyki wypełniły pomieszczenie.- No kochani! Czas ruszyć na parkiet!- krzyknął Liam i chwyciwszy Daniell za ręce opuścił boks. Reszta chłopaków uczyniła niemalże to samo z wyjątkiem Niall’era.
- Valery…- zaczął przybliżając się do mnie- Porozmawiajmy o tym co usłyszałaś- mimo iż od chłopaka pachniało alkoholem był trzeźwy. Słyszałam to w jego głosie, widziałam w jego oczach i gestach, które były niezwykle delikatne
- Niall ja wiem co słyszałam. Okłamałeś mnie- próbowałam powstrzymywać nerwy co było ekstremalnie trudne w tej sytuacji
- Nie! To wcale nie chodziło o Ciebie tylko o…- do pomieszczenia wpadł Zayn.
- Zatańczysz?- zapytał wyciągając dłoń w moją stronę
- Z przyjemnością- rzuciłam patrząc blondynowi w oczy. Chłopak uderzył pięścią w stół i tyle go widziałam. Zayn porwał mnie na parkiet i w rytmach doskonałej do tańca muzyki skakaliśmy, śpiewaliśmy i dobrze się bawiliśmy. Kątem oka wyglądałam reszty naszej paczki. Oczywiście Daniell tańczyła z Liam’em co dawało naprawdę doskonały duet. Lou w rogu obracał Eleonor, której alkohol zaczynał uderzać do głowy. Cały czas śmiała się i niemalże przewracała. Harry tańczył w grupie dziewcząt, które niemalże pożerały go wzrokiem a Niall? Ujrzałam jego sylwetkę samotnie siedząca przy barze. Przeglądałam mu się bacznie do momentu w którym jakaś dziewczyna nie poprosiła go do tańca. Muzyka zwolniła a chłopak znikł mi z oczy.
- Odbijany!- usłyszałam i znalazłam się w ramionach Liam’a. Uśmiechnęłam się do niego i zadowolona z możliwości wdychania jego perfum a nie alkoholu oparłam delikatnie głowę na jego barku. Ręka chłopaka powoli przesuwała się po moich plecach to w górę to w dół. Tyle dni nie byliśmy ze sobą tak blisko, że nawet taki gest jak położenie dłoni na plecach wydawał się czymś cudownym i wyjątkowym. 
- Dobrze jest mieć Cię ponownie w ramionach Valery- uśmiechnął się do mnie i delikatnie pocałował dłoń
- Tak.- odparłam- Może to najwyższy czas, by naprawić nasze stosunki?- zapytałam a chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć bo za nami ktoś krzyknął:
- Odbijany!- i znów znalazłam się w cudzych ramionach, które tym razem należały do Lou.- Moja śliczna i kochana Valery!- powiedział chłopak obracając mnie dookoła swojej osi.
- Lou chyba nie powinieneś już dzisiaj pić- wyjaśniłam starając się trzymać głowę jak najdalej od niego. Nienawidziłam zapachu alkoholu do tego stopnia, że robiło mi się niemalże niedobrze gdy byłam tuż obok tego chłopaka
- Och mamy święto! Kochanie!- pocałował mój policzek- Poza tym trzeba Cię pogodzić z Niall’em bo wiesz… Jego organizm dosyć źle reaguje na alkohol a dzisiaj z tego smutku będzie pił i pił….- machnął ręką i o mały włos a leżelibyśmy na parkiecie gdyby nie Harry, który podtrzymał chłopaka
- Temu Panu już podziękujemy- powiedział loczek i wziąwszy go pod pachę podreptał do naszego boksu
- No i znów zostałaś sama…- Zayn stanął obok mnie i obrócił kilka razy dookoła mojej osi- Ślicznie wyglądasz i genialnie się ruszasz...- chwalił mnie a ja poczułam się lekko zażenowana jego komplementami. Jemu też niczego nie brakowało. Był przystojny, umiał dobrze się ubrać no i potrafił dobrze tańczyć.W takich momentach ja te, tęskniłam za jego dotykiem, ciepłymi ustami i słowami, które niejednokrotnie agitowały mnie do działania.
- Zayn, wiesz o co chodziło wczoraj chłopakom?- zapytałam czując, że jednak źle postąpiłam oceniając z góry blondyna
- Z tego co wiem to chodzi o dziewczyną, którą nie jesteś Ty. Podobno jakaś Susie czy coś takiego. Nie wiem Valery… Nie wnikałem w ich problemy.- wytłumaczył
- W ich? Przecież jesteście zespołem.- zdziwiłam się słysząc jego wypowiedź
- Posłuchaj. Mamy się bawić. Nie czas na takie rozmowy!- z głośników popłynęła szybsza muzyka i parkiet stał się nasz. Śmiałam się, żartowałam, tańczyłam z chłopakami, których zapewne więcej nie zobaczę i chyba co najważniejsze zapomniałam o wszelkich problemach, smutkach i bawiłam się jak nigdy dotąd.
W końcu po ponad godzinnym skakaniu poczułam, że mój język zamienił się w suchy wiórek zresztą tak samo jak gardło, które błagało o szklankę czegoś do picia. Przeprosiłam chłopaka, z którym tańczyłam i udałam się do naszego boksu. To co tam ujrzałam sprawiło, że pozlepiane przez Niall’era serce znów rozpadło się w miliony kawałków.
Blondyn siedział przy stoliku a dookoła niego wianuszek dziewczyn chichotał ze wszystkiego co on powiedział. Jedna z dziewczyn dotykała jego policzka, ust, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało. Spojrzałam na niego a ten tylko krzywo się uśmiechnął. Wybiegłam stamtąd, udałam się do baru i zamówiłam szklankę soku. Tyle osób zabijało swoje smutki w alkoholu więc dlaczego ja miałabym tego nie zrobić? Może to naprawdę pomaga?
- Poproszę setkę wódki- powiedziałam do chłopaka stojącego za barem a ten skinął głowa i nalał mi malutki kieliszek bezbarwnego płynu. Obracałam szkiełko w rękach i w końcu jednym zdecydowanym ruchem opróżniłam jego zawartość. Przełykając poczułam się tak jakbym połykałam ogień. Czułam pod oczami łzy gdy nagle dostałam sok i szybko wypiłam niemalże całą jego zawartość.
- Wiesz… Nie jest dobrze jak się pije samemu- powiedział ktoś obok mnie- Jestem Drake.- podał mi rękę
- Valery- powiedziałam ściskając ją
- Chłopak?- zapytał
- Tak…- odparłam sama wstydząc się mojego problemu- Zachciało mi się pokochać gwiazdke- wściekła na blondyna zamówiłam jeszcze jeden kieliszek
- Spokojnie… Nie ten to inny- uśmiechnął się. Pocieszaczem to on nie mógł zostać…
- Nie mam szczęścia do facetów.- rzuciłam opróżniając kolejny kieliszek
- Może trafiałaś na nieodpowiednich mężczyzn? Takiej kobiecie jak Ty potrzeba kogoś kto potrafi kochać.- powiedział przysuwając się do mnie
- Można prosić o jeszcze jeden?- zapytałam a barman spojrzał na mnie podstępnie- Nie jestem sama- wyjaśniłam a on pokręcił głową i podał mi kieliszek
- No, to za tych frajerów, którzy mnie zranili- już miałam wypić jego zawartość gdy ktoś złapał mnie za rękę
- Ty pijesz?!- krzyknął zdziwiony Zayn
- Nie widać?- wyrwałam się z jego uścisku i opróżniłam szkło- Skoro życie mam do dupy to alkohol zawsze może podnieść jego rangę nie?-
- Wychodzimy- powiedział i chwytając mnie za rękę zaczął ciągnąć w kierunku drzwi
- Zostaw mnie! Nie jesteś moim mężem aby mi rozkazywać!- byłam zła na chłopaka a alkohol tylko wzmagał to uczucie
- To się szybko może zmienić, kościół jest tuż za rogiem- powiedział i przerzucił mnie przez swoje ramie. Zwisałam teraz głową w dół i widziałam ludzkie stopy poruszające się w rytm muzyki. Śmiałam się do upadłego jak chłopak tłumaczył ochroniarzowi, że tylko za dużo wypiłam i nie mogłam sama wyjść z klubu.
- Na prawdę chcesz się ze mna ożenić?- zapytałam gdy świat znów nabrał kształtu i widziałam wszystko jak należy
- Jasne- powiedział i szliśmy przez pasy. Zapewne gdyby nie asekuracja chłopaka leżałabym na ulicy zanosząc się śmiechem i czekałabym na pewną śmierć. Miło byłoby zginąć pod kołami czerwonego mustanga….

- Ale to nie może się stać prawdą- powiedziała dziewczyna, której alkohol zaczynał buzować w krwi, czego potwierdzeniem były jej słowa.
- Dlaczego?- zapytałem zdziwiony jej słowami.
- Bo się nie kochamy.- powiedziała spuszczając wzrok na ziemię. Weszliśmy na teren parku i po kilku metrach spaceru usiedliśmy na opuszczonej, białej ławce
- Ty to powiedziałaś, nie ja.- spojrzałem na chmury napływające w naszą stronę. Wyglądały tak groźnie gdy zakrywały wszystkie gwiazdy, że w pewnym momencie przeszedł mnie dreszcz wywołany chłodnym podmuchem wiatru.
- Nie myśl sobie, że jestem nieświadoma tego co mówię. Jeszcze panuje nad swoim umysłem-spojrzałem na nią dosyć dziwnie delikatnie mrużąc oczy.- Kochasz mnie Zayn? Czujesz coś do nadal do mnie?- zapytała spoglądając na mnie swoimi cudownymi oczami. Tak bardzo brakowało mi tej bliskości między nami, tak długo czekałem na taki dzień w którym znów siądziemy i jak dawniej zaczniemy ze sobą rozmawiać o wszystkim. Miałem to na wyciągnięcie ręki, ale bałem się po to sięgnąć. Bałem się, że znów ją zranię i tym razem stracę na zawsze…
- No Zayn, taki chłopak jak Ty nie powinien się wstydzić swoich uczuć. Tym bardziej przed swoją byłą dziewczyną… - rzuciła machając nogami- I pomyśleć, że jeszcze wczoraj byłam skłonna powiedzieć blondasowi co czuję… Już się bałam, że tam na dachu powiesz, że chcesz jeszcze jedną szansę i wiesz co? Zgodziłabym się, kurwa jak nic zgodziłabym się. Jestem idiotką bo ciągle Cię kocham…. – spojrzała na mnie kręcąc głową- i powiedziałam to. – zaśmiała się
- Aż tak bardzo chcesz wiedzieć co do Ciebie czuję?- pokiwała głową i czknęła niczym mała dziewczynka-  Kocham Cię tak bardzo jak jeszcze nikogo nie kochałem.- poprawiłem kosmyk jej włosów, który wypadł z misternie związanego warkocza-  Co tam miliony dziewczyn chcących mnie dotknąć, mieć ze mną zdjęcie czy chcących abym podpisał się im na piersiach. Valery, tylko Ty się dla mnie liczyłaś i liczysz. I jak zobaczyłem, że jesteś z Horanem zrozumiałem, że Cię straciłem na zawsze. Zasługujesz na szczęście jakie da Ci on, nie ja. Marzę o tym aby Cię całować, kochać się z Tobą pod gołym niebem i marzę o tym aby się z Tobą ożenić w małym kościółku na końcu świata i z dala od ludzi. Wiem, że takie myślenie to tylko strata czasu, ale cóż… Kochasz Niall’a, nie mnie.- powiedziałem wyrzucając w końcu z siebie to, co dotarło do mnie wczoraj gdy widziałem ją taką zdesperowaną i zrozpaczoną. Ona była dla mnie całym światem i w momencie wyjazdu z Londynu straciłem ważną część siebie, która już do mnie nie powróci.
- Daj spokój Zayn. Horan ma przesrane i nic tego nie zmieni. Jest irlandzką świnią, która mnie wykorzystała- zrobiło mi się jej żal. Doprowadziła się do okropnego stanu, w którym nie mogła się pokazać w domu.
- Chodź- wziąłem dziewczynę na ręce i niosłem ją do momentu w którym udało mi się odnaleźć mój samochód. Był zaparkowany kilka przecznic dalej.. Jakim cudem?
Położyłem brunetkę na przednim siedzeniu i przypiąłem pasami. Zająłem miejsce kierowcy i pojechałem w ulubione przeze mnie miejsce- zabrałem ją nad Tamizę gdzie mogła spokojnie zasnąć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć Pingwinki!
Ahhhh.... Cudowne czasy nastały co? Ferie, pełno śniegu, spanie do południa- pełny luz :P Mam dla was małą nagrodę! Dzisiaj piąteczek a to oznacza dla was dwa dni odetchnięcia od złej szkoły!
W końcu przyszedł czas na ,, poważną " rozmowę pomiędzy główną bohaterką a Zayn'em! Moja wyobraźnia nie zna granic :D
Wiecie.... Brakuje mi czegoś w tych rozdziałach, tylko sama nie wiem czego. Może powiecie mi co robię źle, czego wam brakuje jako czytelnikom? Byłoby to dla mnie ogromnym ułatwieniem :)
Ucieszy was zapewne ta wiadomość- na 80% nie pojadę do siostry a to oznacza rozdział ( a być może więcej ich ) w przyszłym tygodniu. Dlaczego? Muszę być teraz pod stałą kontrolą lekarzy. Niestety, ciało starzeje się więc pojawiają się choroby :P
Trochę przykre, bo nie wiedziałam jej całe 6 lat ale cóż... Takie moje szczęście :)

Zdarzyła się dosyć przykra rzecz. Ktoś włamał się na mojego drugiego bloga i cóż... Usunął go. Nie byłoby z tym problemu, ale ktoś był na tyle mądry i usunął moje konto na bloggerze... Nie wiem kto to zrobił, ale jedno jest pewne- nie zostawię tego tak. Oczywiście, są domysły i spekulacje na ten temat, ale cóż ja mogę zrobić? Mogę jedynie mścić się na tej osobie:P Zła ja!
Co będzie z tamtym opowiadaniem? Póki co nie wskrzeszam go ponieważ chcę zapanować nad tym. Szkoła mnie wymęcza, dom mnie wymęcza, zdrowie nie to a problemów masa... Wczoraj omal nie znalazłam się w szpitalu więc same rozumiecie, prawda?
Ktoś na asku zapytał mnie czy u mnie wszystko dobrze itd i nie wiecie nawet jak mi się zrobiło cieplutko na serduszku! Awwww, jesteście kochane bo czytacie tego bloga, komentujecie go a na dodatek martwice się o mnie :) To na prawde cudowne uczucie wiedzieć, że są jeszcze osoby, które się o mnie martwią!
Przepraszam ze wszelakie błędy, literówki itd, ale w moje ręce dostały się nożyczki i czym to się skończyło? Ogromną, głęboką raną, wylewem krwi i moją paniką!
Niestety, jak na ferie przystało nie mogę odpocząć bo nauczyciele zadali nam caaaałe góry prac domowych, pozapisywali mnóstwo klasówek i o... Czasem mam ochotę ich udusić... Wrrrr!
No, nie zanudzam was! 
Kocham was bardzo, bardzo mocno! 
Przesyłam ogromną ilość buziaków i ciepłych przytulasków na mroźne dni!
Kocham, Magda :*

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 51 ,, Musisz pozwolić mu odejść"



- No Valery.. Nie patrz w dół i dasz radę zejść- powiedział do mnie chłopak z dołu. Rzuciłam swoje buty i próbując skupić się na stawianiu kroków, na zimnym metalu powoli schodziłam w dół. Gdy tylko któraś z moich kończyn niebezpiecznie się zachwiała  przed oczami widziałam mnie spadającą w dół i łamiącą sobie każdą kość. Wszystkie sceny z filmów w których ktoś spada z drabiny zaczęły zalewać mój umysł a ja coraz bardziej zaczynałam wierzyć w to, że moja noga się podwinie i niczym Rose z Titanica będę wisiała nad ogromną przepaścią.
- Dobrze Ci idzie! Jeszcze tylko cztery malutkie kroczki!- mówił Zayn. Oddychałam głęboko i nagle zaczęła swędzić mnie stopa. Niewiele myśląc podniosłam ja do góry i podrapałam się, ale za jaką cenę. Nie trafiłam na stopień i spadłam. Słyszałam łamiące się kości i ogromny ból. Zamknęłam oczy i liczyłam w pamięci. Sekundy wydłużały się w całe lata a nawet wieki… Nagle poczułam mocne zderzenie się i śmiech Zayn’a.
- Dobra… Otwórz oczy i zejdź ze mnie- śmiał się nadal a ja powolutku otwierałam oczy. Siedziałam a właściwie na wpół leżałam na chłopaku, który się śmiał- Szczęście, że Cię złapałem. Przy takiej wysokości byś się nieźle połamała.. Po kiego grzyba drapałaś tę stopę?- wstałam z niego i podałam mu dłoń aby on również wstał. Szybko założyłam swoje buty i nagle zdałam sobie sprawę, że gdyby nie chłopak mogłabym stracić życie.
- Dziękuję- szepnęłam i dotknęłam się piersi. Serce biło mi na tyle mocno bym odczuwała to w postaci zawrotów w głowie.- Wiesz… Może lepiej chodźmy już stąd…- powiedziałam wychodząc przez tę samą dziurę co weszliśmy. – Zayn obiecasz coś mi?- zapytałam gdy w końcu ujrzałam światła ulicznych latarni a zapach śmieci pozostał za mną
- Co takiego?-
- Nigdy więcej wyjątkowych miejsc- zaśmiałam się
- Obiecuję- chłopak dołączył do mnie i ruszyliśmy w drogę do domu chłopaków.

Szliśmy chodnikiem gdy nagle po drugiej stronie ulicy mignęła mi sylwetka Harry’ego.
- Zayn to nie Hazza?- zapytałam wskazując na chłopaka, który był identycznie ubrany co nasz przyjaciel.
- Hej Harry!- krzyknął mulat a chłopak się odwrócił. Pomachaliśmy do niego by poczekał na nas i gdy tylko zapaliło się zielone światło popędziliśmy w jego stronę.
- Wracasz do domu?- zapytałam gdy znaleźliśmy się blisko chłopaka
- Właściwie to dopiero z niego wyszedłem…- skrzywił się. Nie minęło kilka sekund a podeszła do nas wysoka dziewczyna ubrana w jeansy i koszulę. Spojrzeliśmy na siebie z Zayn’em z szeroko otwartymi oczami
- No tak. To moja dziewczyna.. Przepraszam was, ale mamy zamówiony stolik. Do zobaczenia. – nie wierzyłam w to co powiedział. TO MOJA DZIEWCZYNA. To jego dziewczyna?! To Harry ma dziewczynę?! Od kiedy? Przecież ostatnim razem… Ale jak to wszystko możliwe? Kiedy oni się poznali? Kiedy się zakochali? A może… Nie, to nie możliwe i całkowicie nie w stylu Hazzy…
- Widziałaś to?- zapytał mnie Zayn gdy ruszyliśmy będąc nadal w szoku.
- Widziałam… Myślisz, że oni… No wiesz. Są ze sobą?- zapytałam i w końcu skręciliśmy na naszą ulicę
- Nie sądzę… Jakbyśmy nie znali Harry’ego to moglibyśmy uwierzyć, że są ze sobą, ale gdy go znamy to raczej nie z nami takie żarty..- chłopak dodał mi trochę pocieszenia. Pocieszenia po czym? Przecież nie czuję nic do tego chłopaka… dlaczego więc poczułam delikatnie ukłucie w momencie gdy ona podeszła do nas?
- Poza tym to skąd on ją wziął? Z ZOO? Wyglądała niczym krzyżówka żyrafy z lamą- rzucił chłopak. Weszliśmy do domu śmiejąc się z żartu, który opowiedział chłopak. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że dookoła nas nie było ludzi a muzyki nie było wcale słychać. Czyżby impreza dobiegła końca bez nas?  Spojrzałam na chłopaka, który mi towarzyszył a on tylko wzruszył ramionami najwyraźniej również nie rozumiejąc tej sytuacji.
Nagle z salonu dobiegł dźwięk tłuczonego szkła.
- Cholera jasna, Niall! Bądź mężczyzną!- usłyszałam krzyk Liam’a i już chciałam tam wejść gdy Zayn zatrzymał mnie i pokazał mi bym była cicho.
- Liam… Poczekaj, powoli…- głos Louisa był spokojny i przyjemny dla moich uszu. Co tam się działo? Tak bardzo byłam tego ciekawa, ale nie mogłam pozwolić sobie na to by wyjrzeć zza ściany. Wtedy nie dowiedziałabym się absolutnie niczego.
- Dacie mi spokój? Jakoś nie mam ochoty z wami gadać i to o takich rzeczach…- powiedział Niall a serce podskoczyło mi do góry. A co jeśli oni coś mu zrobią? Nie… To jego przyjaciele, więc nie grozi mu krzywda…
- To powiedz nam o co chodzi w tym wszystkim? Dlaczego wszyscy dookoła gadają tylko o tym, tym samym psując reputację naszego zespołu? Najpierw Zayn a teraz Ty?! Niall! Przejrzyj na oczy! Tyle koncertów, wywiadów i spotkań z fanami musieliśmy odwołać a teraz gdy wszystko wyszło na prostą to oni je odwołują! Możesz nam to wyjaśnić?- słuchałam tego wszystkiego i nie potrafiłam złożyć tego w jedną całość. Czy oni mówili o mnie? Czy to ja byłam powodem ich niepowodzeń? Czy ja naprawdę psułam reputację ich zespołu? O co w tym chodziło?! Spojrzałam na mulata i jego mina wcale nie wyrażała tego co bym sobie w tej chwili życzyła- chłopak był również zaskoczony tym co powiedział Liam…
- Liam uspokój się!- wrzasnął do tej pory opanowany Irlandczyk- Jak możesz osądzać mnie o coś takiego?! Czep się lepiej siebie niż mnie!-
- To co to wszystko ma znaczyć?!- dołączył się do kłótni Lou
- W czym tkwi problem?! Ona nic dla mnie nie znaczy! Nigdy jej nie kochałem!- krzyknął Niall a serce stanęło w miejscu. Co on powiedział? Powiedział, że nigdy mnie nie kochał i nic dla niego nie znaczę? Spojrzałam na Zayn’a a ten oczami dał mi do zrozumienia, jak bardzo mi współczuje. Poczułam łzy spływające po policzkach. Co za nieodpowiedzialny gówniarz? Jak on mógł?! Jak on mógł?! Po tym wszystkim co razem przeszliśmy? A co z tymi dniami w Irlandii? Jeżeli powie mi, że nie zmieniły jego uczucia do mnie to wybuchnę śmiechem… Przecież to jasne jak słońce i dwa razy dwa, że on mówił o mnie i o tym co było między nami.
Nie mogąc wytrzymać napięci zebrałam resztki sił i wpadłam do salonu.
- Valery!- krzyknął Zayn a chłopcy odwrócili się w moją stronę. Szłam wprost na Niall’a patrząc w jego przerażone oczy
- Co się stało?- zapytał gdy znalazłam się na tyle blisko niego by wymierzony przeze mnie policzek dał mu do rozumienia co się stało- A to za co?!- wrzasnął i złapał się za miejsce w które został uderzony. Po chwili był tam czerwony ślad mojej ręki
- Wiesz… Zastanawiam się jak można być taką podłą osobą jak Ty.- wszyscy patrzyli na rozgrywający się dramat, ale żaden z chłopaków nie próbował zapobiec temu wszystkiemu- Coś Ty sobie myślał? Że jestem jak dziwka? Gdy się znudzi to zapłacę i odejdę? Boże…- zakryłam twarz ręką- Jaka ja byłam głupia, ze pozwoliłam Ci zawładnąć moim życiem! Wiesz co? Mam za swoje. Jestem stanowczo za naiwna a Ty mi to właśnie udowodniłeś. Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię za to co zrobiłeś z moim życiem!- wybuchłam płaczem i spojrzałam na nich. Kretyni…
- Ale Valery.. Co Ty….- zaczął chłopak ale przerwałam mu wypowiedź
- Daj spokój. Teraz macie wolną rękę. Już nie będę wam psuć reputacji.- rzuciłam i opuściłam salon. W drzwiach wejściowych minęła mnie Eleonor wraz z Daniell, które widząc moje łzy zapytały się o co chodzi. Nie powiedziałam im nic tylko machając ręką zaczęłam się oddalać w stronę mojej jedynej ostoi czyli domu.
- Co wy żeście jej zrobili?!- usłyszałam jeszcze za sobą głos dziewczyn. A one to co? Nie psuły reputacji zespołu? Przecież były dziewczynami chłopaków… No tak… One mają na swoim koncie nieco więcej dni spędzonych z chłopakami…
- Valery poczekaj…- nagle przede mną stała Eleonor i Daniell. Obydwie stały skulone i ciężko dyszały- Możemy porozmawiać?- zapytała jedna z nich
- Chodźcie- otworzyłam furtkę i zaprosiłam dziewczyny do siebie.

- O! Valery!- babcia zdziwiła się na mój widok- Co Ty masz na ręce? Co się stało? Kim są te Panie?- zapytała i od razu podeszła do mnie by obejrzeć ranę. Od razu zaprowadziła mnie do kuchni, posadziła na krześle i wyjęła apteczkę.
- Babciu nie stało się nic takiego, to tylko zadrapanie. A to jest Daniell i Eleonor. Dziewczyny Liam’a i Louis’a.- przedstawiłam je kobiecie a one ładnie się uśmiechnęły. Babcia założyła mi plaster na ramię i mogłyśmy w końcu swobodnie pójść na górę.
- Przepraszam za nią, jest strasznie opiekuńcza- wyjaśniłam zamykając drzwi za dziewczynami- rozgośćcie się- usiadłam na krześle
- Valery… Powiedz co się tam stało. Wyglądałaś co najmniej tak jakby… Nie znam takiego słowa aby to opisać… Proszę Cię…- powiedziała Daniell przysiadając obok mnie
- To wszystko przez Niall’a- wzięłam głęboki oddech i zaczęłam i opowiadać wszystko od momentu w którym dotarłam na przyjęcie. Nie chciałam im zawracać głowy swoimi sprawami, ale to właśnie one były moimi przyjaciółkami i mogłam na nich polegać. Tylko one zrozumieją moje problemy… Przecież nie powiedziałabym babci co się stało, dlaczego jestem smutna i nie mam humoru. Poza tym z tą kobietą też mam do pogadania. To ona zmieniła bieg historii mojego życia. Mogłabym być teraz szczęśliwa z Zayn’em a nie płakać przez tego cholernego Niall’a
- Jesteś pewna, że on tak powiedział? Może się przesłyszałaś?- zapytała Eleonor, która jakby nie wierzyła mi na słowo
- A czy wyglądam jakbym się przesłyszała? Powiedział jasno i wyraźnie: Ona nic dla mnie nie znaczy, nigdy jej nie kochałem. Wybacz Eleonor, ale co jak co słuch mam dobry… Przepraszam, że jestem taka niemiła…- spojrzałam na nie, a one kiwały głowami niedowierzając
- Ale to zupełnie nie podobne do Niall’a. Przecież widać było między wami to uczucie…- zaczęła Daniell poprawiając włosy- i jeszcze Liam tak powiedział? Porozmawiam z nim i to wyjaśnię. Jak on mógł powiedzieć, ze rujnujesz ich zespół?!-
- Nie Daniell… Nie rób tego. Sama musze sobie to wyjaśnić z nimi. Nie chcę abyście miały przeze mnie problemy.
- Ej! Nie pamiętasz? Przyjaciółki!- uśmiechnęły się i zamknęły mnie w serdecznym uśmiechu.
- Tak, przyjaciółki- uśmiechnęłam się dziękując Bogu za to, że obdarował mnie tyloma cudownymi osobami.

Noc zamiast przynieść ukojenie stała się moim utrapieniem. Przekręcałam się z boku na bok nie mogąc znaleźć odpowiednio wygodniej pozycji by w końcu zasnąć. Cały czas słyszałam słowa Niall’a, które stały się moim przekleństwem. Analizowałam każdy moment, który spędziliśmy razem i zastanawiałam się gdzie zrobiłam błąd, co powiedziałam nie tak, lub czego nie zrobiłam.
Nie mogąc się wyciszyć wstałam i zeszłam do kuchni by móc napić się chłodnego mleka. Schodząc usłyszałam skomlenie Korney’a tuż przy drzwiach. Pomyślałam, że chce mu się siku więc otworzyłam balkonowe drzwi i do pomieszczenia wkradł się  przyjemny chłód. Zazwyczaj pies reagował na coś takiego, ale nie tym razem. Dalej skomlał tylko tym razem nieco głośniej. Przestraszona podeszłam do zwierzaka i ujrzałam go leżącego na wycieraczce.
- Co jest Korney?- zapytałam patrząc na jego cierpienie. Pies podniósł łeb i spojrzał na mnie oczami przepełnionymi bólem. Zaczęłam delikatnie dotykać jego ciała i gdy w końcu ucisnęłam jego brzuch pies głośno zawył.
- Boże przepraszam!- złapałam się za usta i pobiegłam na górę.- Babciu- wpadłam do sypialni kobiety- Babciu obudź się!- krzyknęłam, ale kobieta tylko machnęłam ręką i przewracając się na drugi bok zaczęła głośno chrapać. Zgasiłam światło i pobiegłam do siebie. W pośpiechu zastanawiałam się co mam robić. Normalnie w takiej sytuacji zadzwoniłabym do Niall’a, ale nie mogłam… Jedyną osobą do której mogłam się zwrócić był Zayn. Pośpiesznie wybrałam do niego numer i po kilku sygnałach odebrał. Był zaspany i przepraszałam go za to, że musiałam go obudzi. Szybko wyjaśniłam mu o co chodzi i chłopak w przeciągu 10 minut zjawił się pod domem.
- Co z nim?- zapytał gdy tylko wszedł. Niczym nie przypominał mi Zayn’a, którego ja znałam. Wiecznie dobrze ułożone włosy zastąpiły potargane, i sterczące na każda stronę kłaczki. Perfekcyjnie dobrane ubrania zamienił na dres i rozciągniętą bluzkę z płaczącą świnką
- Nie mam pojęcia. Tkliwość w podbrzuszu. Przepraszam, że Cię…- zaczęłam
- Daj spokój. Trzeba go zawieść do weterynarza- oznajmił. Podnieśliśmy psa wraz z wycieraczką i położyliśmy go na tylnych siedzeniach. Szybko wróciłam po torebkę i zamknęłam drzwi na klucz
- Wszystko będzie dobrze- powiedział chłopak i ruszyliśmy do zwierzęcego szpitala.

Kilka minut po 3 byliśmy na miejscy. Przyjęła nas miła Pani doktor, która powiedziała, że zaopiekuje się naszym podopiecznym najlepiej jak będzie potrafiła. Szybko wypełniłam potrzebne dokumenty i drżącymi rękoma złożyłam podpisy gdzie była taka potrzeba.
- Musicie poczekać tutaj. Za 15 minut dam wam znać co z psem.- powiedziała i znikła za niebieskimi drzwiami.
Chodziła to w jedną to w drugą stronę zastanawiając się co się dzieje z psem. W końcu udało mi się wyprzeć myśli o Irlandczyku, ale nie w taki sposób w jaki tego oczekiwałam.
- Proszę- powiedział Zayn podając mi kubek z gorącą herbatą- musisz się uspokoić. Zostało jeszcze pięć minut więc spokojnie Valery…
- Dziękuję Ci za to, ze zgodziłeś się mnie tu przywieźć. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła…- upiłam łyk gorącego napoju i usidłam na plastikowe krzesło.- Jak ja Ci się odwdzięczę?- spojrzałam na niego. Chłopak przecierał zaspane oczy. Wyglądał przy tym naprawdę przekomicznie
- Nie musisz nic robić w zamian. Po prostu bądź moją przyjaciółką…- uśmiechnął się dosłowienie w tym samym momencie kiedy wyszła Pani Doktor.
- Wszystko już jasne- powiedziała dopisując coś na białych kartkach- Dobrze, że przywieźliście psa, zaoszczędziliście mu sporo bólu.- wyjaśniła
- Co z nim? Żyje?- zapytałam i złapałam Zayn’a za rękę.
- Korney dostał skrętu jelit. Jest to stary pies i… Można zrobić operację, ale to na długo go nie uratuje i nie ma gwarancji, że pomoże. Takie problemy będą pojawiać się coraz częściej przez co pies będzie okropnie cierpiał.- spojrzałam na chłopaka, który opuścił smutno głowę. – Posłuchajcie.. Jest jedno alternatywne wyjście.- spojrzałam na nią z nadzieją, która prysła niczym mydlana bańka
- Nie… Nie pozwolę na to!- krzyknęłam wiedząc co kobieta ma na myśli- To mój przyjaciel!
- Posłuchaj zaoszczędzisz mu tym naprawdę dużo cierpienia. Umrze nic nie czując… Możesz być przy tym obecna.. Tak będzie najlepiej dla psa..- kobieta poklepała mnie po kolanie i wstała- Wrócę tu za niedługo i wtedy powiecie mi co robimy- weszła ponownie do Sali zostawiając nas samych
- Zayn…- odwróciłam się do chłopaka- Co ja mam zrobić?- zaczęłam płakać. Chłopak przygarnął mnie do siebie i zaczął kołysać.
- Valery musisz pozwolić mu odejść. To dla niego naprawdę będzie najlepszym rozwiązaniem..- powiedział również drżącym głosem- Pomyśl o tym, że już nigdy nie będzie cierpiał…
- A co powiem bratu? Wyobrażasz sobie jak on się poczuje?-
- Ja to załatwię… Nie przejmuj się niczym.. Po prostu daj mu odejść..- wtuliłam się w jego ciało i intensywnie myślałam. Tyle lat… Tyle lat był z nami i tak nagle mam pozwolić mu odejść? To było tak cholernie trudne… Moje jedno słowo miało zadecydować o tym czy pies przeżyje czy też spiszę go na straty… To nieludzkie!
Po około piętnastu minutach wróciła do nas Pani Doktor i zapytała jaką decyzję podjęliśmy
- Nie będzie go bolało?- zapytałam ocierając łzy
- Nie. On po prostu zaśnie nie czując najmniejszego bólu.- wyjaśniła
- Mogę przy nim być?-
- Oczywiście. Możecie być tam oboje- powiedziała otwierając drzwi do Sali. Wstałam i przeszłam do niebieskiego gabinetu. Pies leżał na kozetce i był podłączony do aparatury mierzącej jego puls, oddech i mnóstwo innych rzeczy.
Usiadłam tuż obok niego, chwyciłam jego łapkę i spoglądałam w jego niebieskie oczy. Kobieta chwyciłam strzykawkę i powoli zaczęła wpuszczać przezroczysty płyn do jego żyły. Zaczęłam płakać bo zrozumiałam, że właśnie pozbawiam życia mojego przyjaciela.
- Pamiętasz ten dzień gdy Cię adoptowałam? Byłeś wtedy taki malutki i wszystkiego się bałeś. Nikt nie chciał Cię kupić bo każdy myślał, że jesteś chory a Ty po prostu bałeś się tych ludzi… Gdy przyjechałam podszedłeś do mnie i zacząłeś merdać ogonkiem. To nie ja Cię wybrałam, ale Ty mnie.- mówiłam do psa ciągle patrząc w jego oczy. Powieki powoli zaczynały mu opadać, ale ja się nie poddawałam- Byłeś takim kochanym psem. Zawsze mnie wysłuchałeś, pomogłeś i broniłeś mnie przed złem tego świata. Nigdy nikt mi Cie nie zastąpi. Bardzo przepraszam Cię za to co zrobiłam…- pocałowałam jego łapkę i usłyszałam ten okropny dźwięk. Dźwięk oznaczający kres czyjegoś życia. Przytuliłam się do niego i całując jego głowę powiedziałam jak bardzo go kocham. Nagle dosłownie znikąd pojawił się Zayn i trzymał mnie w ramionach do momentu w którym się nie uspokoiłam.
- Chcecie zabrać ciało?- zapytała kobieta
- Tak, pochowam go.- powiedziałam i znów podpisałam dokumenty. Po chwili byliśmy już w aucie i zmierzaliśmy do domu.
Na zewnątrz dzień dopiero budził się do życia. Słońce leniwie wyglądało spoza linii horyzontu jakby bało się czegoś nieokreślonego. Siedziałam z tyłu i głaskałam psa rozkoszując się po raz ostatni jego miękką sierścią.
- Poczekasz tu chwilę?- zapytała gdy dojechaliśmy pod dom. Chłopak skinął głową a ja popędziłam ile sił w nogach. Obudziłam babcię, która była przerażona tym co się stało. Widząc mój stan powiedziała, że to co zrobiłam było naprawdę słuszne…
Potem przyszła kolej na barta. Nie chciałam mu mówić o tym, ale musiałam. I znów pojawił się Zayn. Powiedział abym dała im chwilę czasu. Tak też zrobiłam i oświadczyłam babci, ze chcę pochować psa w należyty sposób. Ona skinęła głową i powiedziała, że nie chce jechać. Poszłam do siebie i w dużym pudełku wygrzebałam starą szmacianą lalkę pozbawioną ręki. Gdy byłam mała Korney odgryzł ją i połknął. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Jedziemy?- głos barta wyrwał mnie z zadumy
- Tak- powiedziałam i ponownie ruszyliśmy w podróż.
Zatrzymaliśmy się kilka kilometrów poza granicą Londynu. To właśnie tu Korney najbardziej lubił spędzać czas na długo godzinnym bieganiu.  Wysiedliśmy z auta i zabraliśmy ciało psa. Szliśmy chwilę do momentu w którym dotarliśmy nad ogromną topolę.
- To tu- powiedziałam i położyliśmy ostrożnie jego ciało
- Wygląda jakby spał- powiedział brat i położył psu głowę na brzuchu.
Chwyciłam łopatę i nie reagując na propozycje pomocy od Zayn’a kopałam dalej.
Ko­panie gro­bu dla swo­jego naj­lep­sze­go jak  dotąd Przy­jaciela mogę porównać tylko do wbijania so­bie szpi­lek w ser­ce... Z każdym ruchem łopa­ty co­raz bar­dziej bo­lało i było coraz głębsze...
Ten Pies nau­czył mnie cze­goś is­totne­go dla mnie.. i zro­zumiałam to do­piero jak mi go  zabrakło i ko­pałam mu miej­sce spoczyn­ku. Nau­czył mnie te­go że każda błahos­tka, każda Sekun­da da­na nam w życiu, każda se­kun­da poświęco­na dru­giej is­to­cie jest na miarę złota jeśli nie na­wet i bez­cenna... On tak jak nikt cie­szył sie pog­ry­zionym kap­ciem, po­dar­ciem mi  spodni, zro­bieniem mi na złość ja­kimś swoim psim fig­lem i każdą se­kundą którą z nim spędzałam i którą mu poświęcałam w swoim wol­nym cza­sie...
Nau­czył mnie też to­leran­cji na drugą is­totę, że nie ważne kim jest, czym się zaj­mu­je i jak wygląda...każde­mu na­leży jej sie ta­ki sam sza­cunek... szko­da że tak późno wyciągnęłam tą naukę i było mało tych wspólnych se­kund... i o to mam te­raz do siebie żal i nie mogę so­bie te­go wy­baczyć...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej moje kochane kwiatuszki! :*
Jak podoba się rozdział? Osobiście bardzo do mnie przemawia i szczerze powiedziawszy jest to jeden z najlepszych jakie udało mi się napisać ;) Tak, ja i moja skromność....

Jak same mogłyście już zobaczyć, mój parszywy ryjek gości dosyć często na asku, ale to wszystko dla was więc spokojnie hejtujcie mnie tutaj :D

W końcu mam FERIE!!! Te z was, które właśnie zaczyna ferie, rozumie mnie, moją radość i cholerny entuzjazm, którym zarażam :) W końcu po tylu dniach ciężkiej nauki, milionów klasówek dwa tygodnie laby są dla mnie niczym największa czekolada :) 

Czy rozdział pojawi się w przerwie? Hmmm... Sądzę, że nie będę taka okrutna i coś dodam ;)
Choroba zaczyna dobierać się i do mnie ale ja dzielnie walczę o to by być zdrową i pełną energii osobą ;)
Zasypało mnie o.O Masakra jakaś, tyle śniegu to ja nie widziałam od początku zimy :D Ale to dobrze, mam dzięki temu wenę, dzięki temu skupiam się na opisach, które wychodzą na prawdę plastyczne ;) 
Ahhhh.... FERIE *.* Nie dociera to do mnie ale cieszę się jak nie wiem ;)

Misie komentujcie!!! To wiele znaczy ;)
Kocham was bardzo mocno! Życzę udanych ferii i dużo siły na nadchodzący tydzień- Magda :*
 

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 50 ,, Jesteś pieprzonym egoistą!"



Przerzucałam ubrania z jednej kupki na drugą nie mogąc znaleźć czegoś odpowiedniego na dzisiejszą imprezę, którą organizował Harry. Z tego co udało mi się wyciągnąć od Niall’a przyjęcie nie było tylko dla  naszej paczki- miało być na nim sporo osób, które są ważne dla ich zespołu czy coś takiego. Na zegarze wybiła już 18 a ja nadal nie wiedziałam co wciągnąć na swój szanowny tyłek. W końcu Charlie nie mogąc znieść moich krzyków i żalów do samej siebie przyszedł, przejrzał szafę i podał mi kremową sukienkę. Spojrzałam na nią i musiałam przyznać, że nie był to zły wybór. Do tego założyłam czarną marynarkę i buty na obcasie, babcia splotła mi włosy w kłosa z makijażem poradziłam sobie sama, ale tu postawiłam na naturalny wygląd i pociągnęłam tylko rzęsy tuszem.
Gdy byłam już gotowa do wyjścia zadzwonił do mnie Harry z pytaniem czy pojawię się u nich. Odpowiedziałam, ze tak i opuściłam dom.
Na zewnątrz słychać było muzykę, której źródłem był właśnie dom chłopaków. Na podjeździe było mnóstwo aut a dookoła mnie kręciło się mnóstwo par. Nie kojarzyłam nikogo. Chłopcy nigdy nie przedstawili mnie swoim znajomym no z wyjątkiem Niall’a, ale nie widziałam tu nikogo z tych chłopaków. Drzwi były roztwarte, co chwilę ktoś przez nie wchodził i wychodził robiąc tłok dookoła mnie. W pomieszczeniu panowała duchota, wszędzie stały plastikowe kubeczki a muzyka powodowała, że moje uszy cierpiały. Po kilku minutach wyglądania chłopaków w nieokiełznanym tłumie młodych ludzi ujrzałam Daniell i podeszłam do niej.
- Cześć Daniell- uśmiechnęłam się witając się z brunetką
- Valery!- padłyśmy sobie w ramiona- Cudownie wyglądasz!- pochwaliła mój strój
- Dziękuję, Ty również. Widziałaś gdzieś może chłopaków?- zapytałam
- O wilku mowa!- podszedł do nas Lou i przywitałam się z nim
- Niezła impreza co? Hazza się postarał- zaśmialiśmy się
- Gdzie jest Niall?- zapytałam wyglądając blond czupryny na horyzoncie
- Obróć się a na pewno mnie zobaczysz- usłyszałam za sobą i gdy tylko się odwróciłam ujrzałam mojego przyjaciela. – Cześć- powiedział tuląc mnie do siebie. Nie pozostałam mu dłużna i mocno wtuliłam się w jego ciało dając mu do zrozumienia, ze bardzo za nim tęskniłam. Niby nie widzieliśmy się tylko dwa dni, ale to było o dwa dni za dużo.
- Napijesz się czegoś?- zapytał chłopak a ja poprosiłam go o szklankę zimnej coli z cytryną.- Tak jest szefowo!- krzyknął śmiejąc się i znikł w tłumie. Minęło kilka minut i chłopaka nie było. Zaczynałam się lekko denerwować bo ludzi ciągle przybywało a ja nikogo nie znała. Jacyś mężczyźni zaczęli się do mnie kleić co stanowczo mi się nie podobało. Ale jakie miałam szanse w starciu z trzema potężnymi chłopakami?
- Spadajcie stąd. Ona jest ze mną- Hazza przyszedł mi z ratunkiem. – No nie mów, że to dla mnie się tak odstawiłaś- podał mi rękę i obrócił mnie dookoła osi.- Cudownie!- zaśmiałam się i przytuliłam przyjaciela
- Wiesz… Ostatnio źle wyszło. Może zapomnimy o tej sprzeczce?- zapytałam
- Jakiej sprzeczce? O czym Ty mówisz?- zapytał mnie a ja poczułam ulgę na sercu. Porozmawialiśmy chwilę i chłopak musiał wrócić do obowiązków gospodarza imprezy. W końcu Niall’er odnalazł mnie a ja spragniona jak nigdy dotąd opróżniłam duszkiem szklankę.
Gdy zgasło światło chłopcy włączyli kolorowe lampki, które tworzyły swojego rodzaju nastrój. Z głośników popłynęła spokojna muzyka i w końcu moje uszy mogły odetchnąć z ulgą.
- Czy Tobie też te dwa dni tak wolno mijały?- zapytał mnie blondyn
- Och nawet nie wiesz jak wolno. Szczerze powiedziawszy stęskniłam się za Tobą a najbardziej to chyba za Twoimi perfumami- powiedziałam śmiejąc się a on odwrócił twarz w drugą stronę. Zawstydziłam go swoim dosyć śmiałym stwierdzeniem. To był naprawdę urocze. Chłopak, któremu na każdym koncercie tysiące dziewczyn wyznaje miłość rumieni się na stwierdzenie swojej fikcyjnej dziewczyny o jego perfumach.
- Daj spokój… Zawstydziłaś mnie!- dał mi kuksańca w bok a z głośników popłynęła lubiana przeze mnie piosenka
- Chodź! To moja ulubiona piosenka!- krzyknęłam i pociągnęłam go za sobą
- Valery ale ja nie umiem tańczyć!- zapierał się. Spojrzałam na niego ładnie się uśmiechając i wskazałam ręką na miejsce, gdzie tańczyli znajomi chłopaków- Proszę Cię Niall. Tu nie chodzi o umiejętności, ale o dobrą zabawę!- chłopak nadal był nieugięty- No proszę!- pocałowałam jego policzek
- I tak trudno było to zrobić?- zapytał a ja śmiejąc się ruszyłam z blondynem w kierunku kołyszących się w rytm wolnej muzyki par. Chłopak położył mi ręce na biodra lekko podsuwając się do siebie. Spojrzałam mu w oczy i natychmiast je opuściłam w dół. Położyłam swoją brodę na jego barku i zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w wolną melodię. Przypominałam sobie spędzone dni z chłopakiem podczas których zakochiwałam się w nim. Właśnie dzisiaj chciałbym powiedzieć mu o tym co do niego czuje i chciałabym aby nasz związek, który stworzyła jego mama stał się częścią mojego życia. To wszystko działo się tak szybko, nie miałam na nic wpływu ale uczucie towarzyszące mi w tej chwili, podczas naszego tańca było tak niepodobne do tego co czułam wcześniej, że po prostu wiedziałam, że to Niall jest moją bratnią duszą, że to on jest tym jedynym. 
Chłopak zaczął mi coś szeptać do ucha. Nie słyszałam słów, ale czułam jego usta muskające płatek mojego ucha. Ponownie tysiące pajączków i mrówek rządziło moim ciałem.
- Chodź- powiedziałam ciągnąc go za rękę- Muszę Ci coś powiedzieć- serce biło mi niczym po przebiegnięciu kilku kilometrów. W momencie gdy zbliżaliśmy się do schodów podszedł do nas Li i ruchem ręki zawołał Niall’a. Chłopak powiedział mi żebym poszła do jego pokoju i tam na niego poczekała. Tak też chciałam zrobić, ale na schodach wpadłam na kogoś kto trzymał w ręku szklankę z przezroczystą cieczą.
- Jejku tak bardzo przepraszam! Taki tu tłok, że nie widziałam Cię- powiedziałam odwracając się
- Nic nie szkodzi- powiedział chłopak podnosząc twarz na której gościł uśmiech. Kilka sekund sprawiło, że uśmiech zbladł a ja poczułam się lekko zakłopotana.- Witaj Valery- powitał się ze mną Zayn.
- Cześć…- głos drżał mi gorzej niźli wtedy gdy staliśmy przed domem Meg. Tyle czasu minęło…. Tak długo się nie widzieliśmy i wszystko na co go stać po takiej nieobecności to jakieś nędzne Witaj?! Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować, co powiedzieć i czy w ogóle powinnam coś mówić… Błagałam w duchu by zaraz obok mnie zjawił się Niall i rozluźnił w jakiś sposób atmosferę.
- Słuchaj…- zaczęliśmy obydwoje naraz i zaśmialiśmy się zmieszani. Złość, która gdzieś się we mnie kryła nie dawała o sobie znać. Działo się dokładnie odwrotnie niż bym chciała. Bałam się, że chłopak znów zniknie nie wiadomo na jak długo i pozostawi zarówno mnie jak i chłopaków samych. Dlaczego tak się działo? Przecież byłam przez niego zraniona, skrzywdzona a rany potrzebowały czasu aby się zagoić… Coś nakazywało mi jak najdłużej podtrzymać rozmowę, jakiś silny impuls, który mobilizował mój mózg do pracy.
- Zostajesz w Londynie?- zapytałam sama nie wiem po co. Może on nie miał ochoty rozmawiać ze mną? Pokiwałam głową i szepcząc zapomnij ruszyłam do wyznaczonego mi miejsca
- Valery poczekaj!- krzyknął za mną i nim zdążyłam wejść do pokoju blondyna porwał mnie do pomieszczenia, które niegdyś było jego pokojem.
- Wypuść mnie Zayn.- zażądałam-  To jest nie na miejscu wiesz?- zapytałam go a on ściągnął brwi w jedną linię. Brakowało mi tego wyrazu twarzy, wiecznie błyszczących oczu i tego cudownego zapachu perfum.
- Nie na miejscu? Sądziłem, że chcesz tej rozmowy.-  oparł się o drzwi przyjmując dominującą pozycję.
- A niby o czym mamy rozmawiać? O tym jak zabawiałeś się z Jasmine czy o tym, że potraktowałeś mnie jak śmiecia?!- wrzasnęłam w końcu wyrzucając mu w twarz to co tak skrzętnie nosiłam w duszy. Złapałam się za twarz nie do końca wiedząc czy dobrze postąpiłam mówiąc to przy chłopaku.
- Chcesz abym zniknął z Twojego życia?- zapytał siadając na łóżku w którym robił Bóg wie co z tą dziewczyną.
- Już to zrobiłeś.- usiadłam obok niego i w górę uniosła się chmura kurzu
- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić- dotknął delikatnie mojej dłoni a ja natychmiast ją zabrałam. Nie chciałam aby mnie dotykał, nie po tym co mi zrobił…
- Słucham.- wzięłam głęboki oddech i próbowałam uodpornić się na wszystkie jego wzmianki o jego miłości do mnie
- Nie tutaj. Przejdziemy się?- zaproponował- Powiem mu, że wychodzimy- dodał jakby widząc strach w moim oczach i obawę przed tym co powie Niall
- Dobrze. Będę czekała na zewnątrz.- powiedziałam i opuściłam pokój. Co ja robiłam? W co ja się pakowałam? Prawda była taka, że jeśli ten chłopak poprosił by mnie o drugą szansę dałabym mu ją nie zważając na uczucia do Niall’a. Mogłam liczyć tylko na cud, że on niczego takiego nie powie. Ale jaką miałam pewność? Ostatnim razem gdy tu przyjechał powiedział mi w twarz, ze już mnie nie chce…. Może to coś znaczyło? Może naprawdę już mnie nie kochał? A może w ogóle mnie nie kochał?
Ujrzałam jego sylwetkę wyłaniającą się z tłumu ludzi. Chłopak uśmiechał się witając się z drobną blondynką i chłopakiem, który najwyraźniej jej towarzyszył. Porozmawiali chwilę i wskazał na mnie najwyraźniej przepraszając ich za to, że musi odejść. Jego mina mówiła: Boże, zabierzcie mnie stąd. W co ja się wpakowałem…
- To dokąd?- zapytałam gdy znalazł się tuż obok mnie.
- Znam jedno wyjątkowe miejsce.- rzucił. Znów wyjątkowe miejsce? Ostatnią osobą zabierającą mnie w wyjątkowe miejsce był Niall’er i o ile pamięć mnie nie myli nie skończyło się to niczym dobrym. Może tym razem będzie inaczej? Może ta rozmowa zmieni coś pomiędzy nami i będzie tak jak dawniej? Głupia! Skarciłam się w duchu nie mogąc znieść swojej naiwności i łatwowierności. Nigdy już nie będzie tak jak dawniej. Nie będzie tak chociażby z tego względu, że pomiędzy nami nie ma już uczucia, które kiedyś być może było. Myśląc nad naszym związkiem zaczęłam rozumieć aluzje chłopaków. Mieli rację, pośpieszyliśmy się i to stanowczo za bardzo. Mit o miłości od pierwszego wejrzenia upadł niczym Mur Berliński.
Ciszę, która zapadła między nami przerywał od czasu do czasu mój głos pytający: Tędy czy tędy? Chłopak wskazywał ręką odpowiedni kierunek a ja kiwając głową podążałam za nim. Gdzieś zaczynałam żałować swojej decyzji bo mogłabym równie dobrze siedzieć teraz u Niall’a w pokoju i mówić mu o tym co czuję. Ale na wszystko w życiu przyjdzie czas…
Znaleźliśmy się w jakimś ciemny zaułku gdzie było wilgotno, dookoła było mnóstwo śmieci i unosił się dosyć specyficzny zapach rozkładanych śmieci.
- Co Ty robisz?- zapytałam widząc jak chłopak przeciska się przez dziurę w siatce, która była zasłonięta ogromnym kontenerem.
- Oj nie marudź tylko chodź…- podał mi rękę a ja chwyciwszy ją przecisnęłam się przez dziurę. Oczywiście jakby to było, gdybym wyszła z tego cało? Jeden z wystających drutów wbił mi się w skórę na ramieniu powodując tym samym mały krwotok.
- Co się stało?- zapytał chłopak gdy zaklęłam pod nosem
- Nic, nic się nie stało.- wyjaśniłam- Co dalej?- byłam zła na niego i na to, że zachowuje się jak idiotka przełażąc przez dziury w siatce
- Do góry- rzekł i spojrzał w górę. Ponad nami wisiałam drabina po której rzekomo mieliśmy się piąć.
- Chyba żartujesz.- powiedziałam- Nie jestem odpowiednio ubrana- spojrzałam na swoje stopy  na których widniały kremowe szpilki
- Po prostu je zdejmij- rzucił a ja kręcąc głową i nie wierząc w to co robię zdjęłam obuwie i za pomocą chłopaka wgramoliłam się na metalową drabinkę. Czułam jego wzrok na moim tyłku przez co czułam się naprawdę dziwnie
- Zayn jak tylko wejdziemy na górę to nie wiem co Ci zrobię.- wysyczałam widząc już koniec moich cierpień
- Nie wiem o co Ci chodzi. Ja tylko podziwiam widoki- pokręciłam głową i nagle znalazłam się na dachu wieżowca. Była tu niezliczona ilość kwiatów i drobne lampki. Rozciągał się stąd cudowny widok na Tower Bridge, London Eye i Tamizę. Pochłaniałam to wszystko niczym mała dziewczynka, która widzi swojego idola.
- Gdzie my tak właściwe jesteśmy?- zapytałam
- Budynek Garden Hall. Odkryłem to miejsce całkiem przez przypadek. Jak sama widzisz ludzie pracujący pod nami uwielbiają czuć się jak w domu- zaśmiał się pokazując na kwiaty. Usiadłam na niskim murku tuż obok chłopaka i spojrzałam na niego.
- No to mów.- spojrzał na moją twarz ale zaraz się odwrócił. Chwycił w dłoń kilka kamyczków i zaczął nimi obracać. Denerwował się nie mniej niż ja.
- Tego feralnego dnia podczas balu Jasmine zaciągnęła mnie do tej toalety mówiąc, że jesteś tam i mnie potrzebujesz. Wcześniej Harry dał mi kubek z piciem w którym była niemała ilość alkoholu. Wiem, że nie powinienem pić, ale… Nie mam Valery nic na swoje usprawiedliwienie. Gdy zobaczyłem, że ona kłamała miałem zamiar stamtąd iść, ale Jas była posępniejsza. Wepchnęła mnie do kabiny i usiadła na mnie. Alkohol będący w mojej krwi dawał o sobie znać i po chwili uległem jej namowom i zacząłem pić. Pamiętam Ciebie jak mnie z nią zobaczyłaś a potem nic. Czarna dziura. Budzę się rano, myśląc, że obok mnie jesteś Ty, ale nic z tego. Śpię z dziewczyną, której nie kojarzę. Gdy Niall powiedział mi, że jesteś w domu chciałem z Tobą porozmawiać ale zabronił mi tego. Posłuchałem się sam nie wiem po co. Gdy opuściłaś nasz dom doszło do kłótni, Liam powiedział nieco więcej niż powinien i zrozumiałem, że oni już mnie nie chcą. Pojechałem do rodziców. Zapewne myślisz, że nie chciałem mieć z Tobą kontaktu?- po raz pierwszy nasze spojrzenia się skrzyżowały- Błąd. Chciałem i to nawet nie wiesz jak…
- To dlaczego tego nie zrobiłeś?!-
- Nie chciałem Cię bardziej zranić. Mama kazała mi jechać do Ciebie, przeprosić Cię ale nie miałem odwagi stanąć z Tobą twarzą w twarz. – wstałam i chwyciłam doniczkę w ręce. Po chwili cisnęłam ją o ziemię krzycząc
- Jesteś pieprzonym egoistą! Ja martwiłam się o Ciebie, tyle nocy przepłakałam a Ty bałeś się, że mnie zranisz?! Bardziej byś nie mógł!- uderzyłam go piesia w klatkę piersiową
- Valery zrozum mnie!- chwycił moje nadgarstki zaciskając na nich swoje długi palce, które stworzyły barierę nie do przejścia- W końcu poddałem się i zadzwoniłem do Ciebie do domu. Odebrała Twoja babcia i powiedziała, że mam więcej nie dzwonić.- poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Dlaczego ona mi to zrobiła?! Przecież widziała co się ze mną dzieje…- Pewnego dnia przyjechał do mnie Lou i Niall. Powiedzieli, że o mało nie zginęłaś… Wtedy dotarło do mnie jak wiele straciłem, jaki byłem nieodpowiedzialny. Kazali mi przyjechać do Londynu i porozmawiać z Tobą. To właśnie tego dnia zacząłem być obojętnym na czyjeś uczucia człowiekiem. Całymi dniami i nocami wmawiałem sobie, że nic do Ciebie nie czuję….- spuścił swoją głowę w dół a jego uścisk zelżał- Musiałem Valery… Musiałem zerwać z Tobą w taki brutalny sposób bo moja miłość do Ciebie przekraczała wszelkie granice. Nienawidziłem Cię za to, że tak zawładnęłaś moim życiem. Widząc Ciebie we wstecznym lusterku upadającej na kolana nie mogłem opanować łez. Po chwili zatrzymałem auto i napisałem do Ciebie list, którego zapewne nie otrzymałaś..- pokręciłam przecząco głową- Przepraszam Cię Valery. Przepraszam Cię za to, że pojawiłem się w Twoim życiu, za to, ze tak cholernie Cię zraniłem i zostawiłem nie wyjaśniając dlaczego. Nie myśl o mnie jako o tym, który się tylko Tobą zabawił. Wiedziałem, że wracając do Londynu będę dla Ciebie przeszkodą nie do ominięcia dlatego też musiałem się zachować jak drań i sprawić byś mnie znienawidziła…
- Ty cholerny gnoju!- krzyknęłam i moje ręce same zaczęły bić chłopaka po piersiach- Jak mogłeś?! Dlaczego akurat ja?!- wściekłość sięgała zenitu. Łzy spływały mi po policzkach niszcząc prowizoryczny makijaż
- Valery uspokój się!- krzyknął na mnie i potrząsnął moim ciałem.- Wiem jak się zachowałem i żałuję tego! Nie miałem zamiaru przyjechać tu dzisiaj, ale jak Harry powiedział mi, ze będziesz i Ty wiedziałem, że to moja szansa na to by Cię przeprosić i wyjaśnić to wszystko. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem i teraz cierpię przez to, ale proszę… Wybacz mi…- spojrzałam mu w oczy  w których lśniły łzy. On naprawdę tego żałował… Żałował tego co zrobił… W głowie zaświtały mi słowa mamy tyczące się noszenia urazy z sercu: … Nie noś całe życie w sercu urazy do niego. Gdy będzie taka możliwość wyjaśnij z nim to i powiedz, ze wybaczasz…. Czy to właśnie była ta możliwość? Czy naprawdę zależało mi tylko na tym by być złą na niego i całe życie się dąsać? Nie.. Nie chciałam mieć w nim wroga. Chciałam aby ten chłopak był dla mnie przyjacielem, który przytuli mnie gdy potrzeba i potrząśnie mną tak jak przed chwilą.
- Cieszę się, ze wróciłeś.- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Moje szczęście było niewymowne gdy poczułam bicie jego serca i ciepło jego ciała- Tęskniłam za Tobą- wyszeptałam zamykając oczy. Przez ten niewinny gest kilka łez, które zebrały się pod powiekami rozpoczęły swoje krótkie, aczkolwiek cudowne życie. Mogły zginąć w koszuli samego Zayn’a Malika.
- Boże Valery, nawet nie wiesz ile razy marzyłem o czymś takim. Tak bardzo Ci dziękuję. Kamień spadł mi z serca. Dziękuję Ci…- wyszeptał.- Ej… A skąd te łzy?- delikatnie odsunął mnie od siebie i otarł policzki
- To ze szczęścia. To ze szczęścia, ze jesteś tuż obok mnie- uśmiechnęłam się.
- Kto tu jest?- usłyszeliśmy donośny męski głos dobiegający zza ogromnych palm. Chłopak spojrzał na mnie i przytykając palca do ust zaczął zmierzać w kierunku dosyć obficie rosnących krzewów. Schowaliśmy się za nimi i czekaliśmy aż strażnik ominie nas. Światło latarki dosyć często oświetlało nas, ale mimo wszystko cała akcja zakończyła się dla nas pomyślnie.
Nie wierzyłam, że on tu jest. Nie wierzyłam w to, ze udało mi się z nim pogodzić.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Hej dziewczęta!!!! Oj jak ja się za wami stęskniłam!!! Myszki! W końcu zasłużony weekend!!!
Ale dzisiaj święto! Raz są urodziny Hazzy, dwa mamy już 50 rozdział!!! Kiedy to tak szybko minęło? Na prawdę nie mam pojęcia.... Tyle sie dzieje dookoła mnie... Awww :)
Kochane wiem że miałam dodać filmik, uwierzcie mi nakręciłam nawet dwa ale niestety coś nie chce mi sie dodać.... Sama nie wiem dlaczego... Boże mój komputer jest zryty. Piszcze że wystąpił błąd. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Może któraś z was wie jak go wstawić???
Koteczki... Bardzo was przepraszam. A co wy na to abym po odpowiadała wam na asku?? :)
Bardzo was zawiodłam, wiem... ale cóż... Nie moja wina...
Wiele się działo przez ten tydzień... Och tyle nauki!
Ale już tylko tydzień i ferieeeee!!!!
Musicie wiedzieć, że rozdziału za dwa tygodnie nie będzie. Wyjeżdżam i niestety... Będziecie musiały troszkę pocierpieć... Wybaczcie mi moją okrutność!!!
Jak wam mijają ferie/ dni w szkole?? :)
Kocham was bardzo mocno i przepraszam!!!!
Sto lat Hazza!!! :*
Co sądzicie o spotkaniu Val i Zayn'a?