piątek, 25 października 2013

Rozdział 78 ,, To Niall ''


* 15 stycznia *
 - Ale obiecujesz dzwonić, pisać, dzwonić i jeszcze raz pisać?- chłopak pytał po raz kolejny o te same rzeczy.
- Idź już.- zaśmiałam się- Jesteś naprawdę niemożliwy!- złożyłam delikatny pocałunek na jego różanych ustach- Spóźnisz się na odprawę…- pogłaskałam go po ciepłym rękawie płaszcza
- Nie mogę Cię tak zostawić.- zaczął rozpinać guziki- Sesja poczeka a Twoja grypa nie.-
- Nawet nie ma mowy!- krzyknęłam przestraszona.- Jest Dina, są lekarze na świecie więc nic mi nie będzie!- zaczęłam go zapinać i wyprowadzać na zewnątrz.- To jest to na co czekałeś tyle czasu więc nawet nie ma mowy byś tam nie poleciał.- ściągnęłam brwi w jedną linię
- No już dobrze, dobrze.- powiedział z lekką nutą zawahania- Ale jak coś by się działo pamiętaj: jeden telefon i wracam.- spakował rzeczy do taksówki
- Uważaj na siebie.- powiedziałam mocno go przytulając- To tylko kilka dni kochany.- dałam mu pstryczka w nos.
- Ty na siebie również uważaj złotko. Uważaj na was.- uśmiechnął się po czym niemalże zmusił mnie do romantycznego pocałunku- Kocham Cię.- odsunęłam się od niego czując rosnącą kluskę w gardle.
- Samolot- wyszeptałam wskazując niewidzialny zegarek na dłoni- Czas na Ciebie. Do zobaczenia- rzuciłam szybko chowając się w domu. Pośpiesznie zamknęłam drzwi na przysłowiowe cztery spusty i pomachałam chłopakowi przez małe okienko w przedpokoju.
,, Co Ty dziewczyno robisz?’’ zapytało moje alter ego.

Ten dzień miał wyglądać nieco inaczej niż chciałam. Miałam iść zobaczyć się z Zayn’em, miało być sympatycznie a tymczasem co? Kilka godzin przed koncertem pojawiła się informacja KONCERT ODWOŁANY.
Cały mój misterny plan runął w gruzach.
Rzuciłam zakupiony bilet w kąt. Szlag trafił wszystko. Jedyna okazja by ich ujrzeć. Jedyna okazja by Zayn poznał prawdę…
Otuliłam się bawełnianym kocem pijąc gorące mleko. Przeskakiwałam ze stacji na stację szukając czegoś interesującego, ale jak na złość dookoła mnie słyszałam tylko informacje o odwołanym koncercie chłopaków.
- Cholera!- zaklęłam głośno. Cześć żalu i złości ulotniła się wraz z brzydkim słowem. Czy wszystko w moim życiu musi być naprawdę taki skomplikowane i takie trudne?
Zastanawiając się nad swoim losem usłyszałam dźwięk telefonu. Cichy, męczący dzwonek rozsadzał powietrze. Spojrzałam na wyświetlacz, ale numer się nie wyświetlał.
,, To zapewne w Will’’ pomyślałam i odebrałam połączenie.
- Ja?- zapytałam przeciągle z lekką dozą znudzenia.
- Vally?- niepewny i cichy głos przeciął powietrze
- Z- Zayn?- wypowiedziałam jąkając się
- Matko jak to dobrze, że to Ty!- krzyknął chłopak- Gdzie jesteś?!
- Skąd Ty masz mój numer?- zapytałam ignorując jego pytanie- I w ogóle co chcesz ode mnie?
- Oj.. Głupiutka Vally. To się w Tobie nie zmieniło- zaśmiał się- W dzisiejszym świecie można zdobyć wszystko. Co chce od Ciebie? Pomyślmy…- nagle urwał i zamilkł- A tak! Mieliśmy się zobaczyć czyż nie? Stoję po tą cholerną areną i Ciebie nie ma!
- Zaraz, zaraz, zaraz… Przecież koncert został odwołany.
- Tak, zgadza się
- Więc.. co Ty robisz pod areną?
- Czekam na Ciebie głuptasie- ponownie zaśmiał się- Nie mogłem zrezygnować z takiej okazji by Cię zobaczyć i pogadać.
- Zayn..- wzięłam głęboki oddech- Mam grypę i nie wyjdę.
- Ale jak to?- wyraźne niedowierzanie wypełniło jego głos- Nie rób mi tego…
- Wiesz jakie są powikłania nie wyleczonej grypy?- zapytałam. Moje neurony pracowały na najwyższych obrotach i nagle zapaliła się ogromna lampka- Jestem cudowna!
- No co tam wymąciłaś?
- Wpadniesz do mnie. Jestem sama w domu, nie ma Will’a i nie będziemy marznąć na zewnątrz. Zaraz wyślę Ci adres!- zadowolona ze swojego pomysłu zebrałam się w sobie- I nie ma że nie!- rozłączyłam się.
Zaczęłam pośpiesznie porządkować bałagan, który zrobiłam. Szybka kontrola wyglądu, poprawa makijażu, nie przynoszące efektu ukrywanie brzucha i…. rozległ się dzwonek do drzwi.
Serce stanęło w miejscu…

Czułam się niczym w filmie. Każdy mój krok, każdy mój ruch wydawał się niczym w zwolnionym tempie. Serce biło z zawrotną prędkością nie pozostawiając miejsce na jakieś zawahanie. Nie wiedziałam co mam czuć. Nie wiedziałam co jest właściwe w takiej sytuacji- radość i ogromne szczęście czy też strach i obawa. Wszystko mieszało się ze sobą tworząc grę emocji, która wywracała do góry nogami żołądek.
Dotknęłam chłodnej klamki.
Trzy głębokie wdechy i ostrożnie przekręciłam klucz.
- Kto tam?- zapytałam nie wychylając się poza bezpieczną strefę
- To ja, Zayn.- usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Uśmiech mimowolnie wypełzł na moją twarz. Otworzyłam drzwi na całą szerokość i wtedy ujrzałam go w całej swojej nieziemskiej postaci.
- Boże jak dobrze Cię widzieć!- rzucił uśmiechając się do mnie.- Chodź tu!- i nie czekając na moją reakcję mocno przywarł do mnie. ,, Czyli nie zauważył kilku kilogramów…’’ cieszyło się moje alter ego.
- I wzajemnie- pocałowałam jego policzek- Dobrze Cię widzieć całego i zdrowego.- odkleiłam się od niego- Nie marznijmy. Wejdź.- wskazałam wnętrze domu.
- Szczerze? To nie wierzę, że jestem tu i widzę Cię- powiedział rozwiązując buty i ściągając płaszcz
- Nie gadaj tylko rozbieraj się- gdzieś we mnie obudziła się stara ja- Kawy? Wina? A może kakao?
- Ogromny kubek gorącego kakao poproszę-
- Już się robi!- rzuciłam i znikłam w kuchni. Ten wieczór odmieni nasze życie na zawsze…

- Urosłaś.- powiedział chłopak odnajdując mnie
- To Ty zmalałeś- zaśmiałam się stawiając przed nim kubek- Nic się nie zmieniłeś…- spojrzałam na jego twarz i wiecznie szczupłą sylwetkę
- Za to Ty…- jego wzrok omiótł całą mnie. Nagle zbladł, zrobił większe oczy po czym z dziwnym i obcym jego mimice wyrazem twarzy spojrzał na mnie- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że…
- 6 miesiąc- wyrzuciłam z siebie te dwa słowa niczym największe zło
- Że Ty i on?- wstał z krzesła
- To… To temat na późniejszą rozmowę- powiedziałam wykręcając się od rozmowy- Najpierw powiedz mi co u Ciebie, co u chłopaków, co u was.
Mimo iż atmosfera przesycona była dziwnym uczuciem Zayn skrupulatnie opowiedział mi wszystko.
Nie sądziłam, że aż takie zmiany zajdą w ich życiu…

- Naprawdę aż tak zabalowaliście?- śmiałam się a łzy rozbawienia spływały po policzkach
- Kochana! LA to inna rzeczywistość.- mówił chłopak bawiąc się razem ze mną- No a w końcu znasz nas więc wiesz… Niby dorośli ludzi a tak naprawdę jesteśmy niczym małe dzieci- wybuchliśmy śmiechem.
- Zayn koniec tego!- przyłożyłam palec do ust- Nie mogę się tyle śmiać bo bolą mnie naprawdę wszystkie mieśnie!- i jakby w nagrodę za tortury mojego ciała poczułam się gorzej. Przeraźliwy dźwięk wydobył się z moich płuc
- Może się położysz? Nie wyglądasz zbyt dobrze..- powiedział chłopak nastawiając wodę na kolejną herbatę tego wieczoru
- Naprawdę nie…- ale to było zbędne. Nagle Zayn wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni w której panował dziwny porządek
- Serio?- zapytałam gdy przykrywał mnie kołdrą- Nie przyjechałeś tu po to by się mną zajmować .- powiedziałam gdy chłopak przyniósł mi gorącą herbatę- Zayn…
- Tak, tak jestem uparty i okropny ale jeżeli ten palant wyjechał i Cię zostawił to…
- Zayn!- zrobiła groźną minę- Nie mów tak o kimś kto pomógł mi…
- On Cię nam zabrał!- powiedział chłopak po kilku chwilach jakby walcząc nad sensem swoich słów- Nie powiesz mi, że tak nie było Valery…
- Zayn… Nie Valery.- spuściłam głowę- Valery Smith już nie istnieje… Specjalnie zmieniłam imię i nazwisko by nie można było mnie znaleźć…
- Co Ty robisz ze swoim życiem?- złapał moją dłoń- Naprawdę satysfakcjonuje Cie myśl, że zostawiłaś w Londynie całą swoją rodzinę i wszystkich, którzy Cię kochali?
- Nie Zayn! Nie ma takiego dnia bym nie pomyślała o was, o Charliem, o mamie albo o tym co się dzieje z babcią… Nie mów, że to mnie w jakiś sposób zadawala…
- Więc dlaczego odeszłaś? Dlaczego udawałaś praktycznie martwą? Nie rozumiesz, że wszyscy odchodzili od zmysłów?
- Wiem, że tak było. Ale jak sam widzisz, przezwyciężyliście to i żyjecie.
- Nie, nie żyjemy. On do cholery za Tobą tęskni! On ciągle Cię kocha, ale mimo to wypiera Cię ze swojej mentalności. Proszę wróć ze mną, zostaw to wszystko i wróć…
- Nie mogę Zayn. Nie mogę, rozumiesz?
- Zapewne nie wiesz, że Twoja babcia… Zmarła…
- Co?- zabrakło mi tchu w płucach- Co Ty w ogóle mówisz?- zapytałam nie wierząc w jego słowa
- Stało się to miesiąc temu. Miała wypadek ktoś ją potrącił. Twoja mama dała nam znać o przebiegu sytuacji jednakże nie mogliśmy być na pogrzebie…
- To… To naprawdę przykre… Czuję się tak, jakby była to moja wina..- wyszeptałam chowając twarz w dłoniach- Ona… Nie mogę w to uwierzyć….
- Słońce… To nie Twoja wina. Przypadki chodzą po ludziach, naprawdę…
- Nie rozmawiajmy o tym. Naprawdę nie czas na tę rozmowę.
- W takim razie powiedz mi co… - wskazał na mój brzuch- Co się wydarzyło.
- Nie wiesz jak powstają dzieci?- zaśmiałam się
- Ohhh… Przecież nie o to chodzi!- speszył się- Rozumiem, że to Will jest ojcem?
- To…- zawahałam się- To nie on jest ojcem.- powiedziałam niemal niesłyszalnie. Nagle w przedpokoju usłyszałam dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza.
- Przecież miało go tu nie być!- powiedział przestraszony chłopak
- To Niall- powiedziałam w pośpiechu
- Co Niall?- zapytał pośpiesznie się zrywając z łóżka

- Niall jest ojcem dziecka. A teraz właź pod łóżko i ani się rusz!- nakazałam mu sama ruszając zobaczyć co się dzieje.

Cześć robaczki :*
Każda z was czekała na ten rozdział kiedy pojawi się 1D, zniknie Will i będzie pięknie ślicznie. Czy tak jest? Tego dowiem się od was ;)
Ogólnie powoli zacznie sie robić tu co nieco 1D więc jako tako wraca to co było myślą przewodnią bloga. Spokojnie, wzięłam sobie do serca wasze uwagi i stosuję się do nich ;)
Czy tylko mnie wykańcza szkoła? Klasa maturalna to jednak wyzwanie...
Już za tydzień piszę pierwsze matury próbne więc trzymajcie kciuki mocno, mocno!
Dziękuję za wszystko :*

piątek, 18 października 2013

Rozdział 77 ,, Kochasz go? ''

- Starsza siostra?- zapytałam nie wiedzą czy dobrze usłyszałam
- Tak.- uśmiechnęła się zdejmując obcisły żakiet- Spotkaliśmy się przypadkiem. Nawet nie wiedziałam, że jest on w Berlinie a co dopiero z Tobą.
- Że co proszę?
- Słyszałam wiele dobrego o Tobie i jakoś nie mogłam uwierzyć, ze jesteście tutaj ze sobą i mieszkacie razem.
Spojrzałam na nią krzywym wzrokiem.
- Z Tobą porozmawiam jutro- zwróciłam się do chłopaka- Wybaczcie ale jestem zmęczona- rzuciłam i poszłam do sypialni.
Czego ja jeszcze o nim nie wiem?!

Jak się okazało Dina mieszkała całkiem niedaleko nas. Will nie widział jej spory czas więc rozumiałam to, że spędza z nią każdą wolną chwilę, ale… Przez to ja czułam się zaniedbywana. Jakaś cząstka mnie domagała się tej uwagi, którą zwracała na siebie dziewczyna. Było to dosyć dziwne uczucie. Być zazdrosnym o siostrę swojego… chłopaka? No w każdym razie partnera jakiegoś typu. Chciałam się go wyzbyć ale z każdym dniem… ono się pogłębiało a ja wpadałam w szał- dosłownie.
Siostra Will’a była naprawdę bardzo miła, urocza i pomocna. Gdy chłopak wychodził do pracy ja zostawałam z nią w domu i godzinami słuchałam o chłopaku. Widać było, że bardzo jej go brakowało. Nie rozumiałam tylko tego dlaczego tak rzadko się widywali. Ona jako nauczycielka wcale nie zarabiało mało więc nie było problemu z przylotem do Londynu no a jakby nawet nie to przecież normalne rodziny spędzają ze sobą święta, tak?
Gdy zapytałam się jej dlaczego tak było skrzętnie ominęła temat zaczynając rozmawiać o mnie i o moich planach na przyszłość.
- Póki co chcę urodzić zdrowe dziecko. Na tym najbardziej mi zależy. Co potem? Wszystko się okaże w swoim czasie. Może uda mi się odnowić kontakt z rodziną? Kto to wie..
- Powiedz mi…- mówiła językiem angielsko- niemieckim- Dlaczego uciekłaś z domu?
- Wiesz…Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.- skrzywiłam się
- No to może tak. Dlaczego nie powiesz ojcowi dziecka, że będzie ojcem?
- Dina… On tego nie zrozumie. On nawet nie wie gdzie jestem, czy żyję i jak się mam a co dopiero mówić mu o dziecku.- zaśmiałam się nerwowo- Nawet sobie tego nie wyobrażam wiesz?
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nadejdzie w końcu ten dzień w którym on się dowie o dziecku? Jeśli nie od Ciebie to od innych.
- No to wtedy będę miała powód do zmartwień.- spojrzałam na nią- póki co nie mogę narzekać. Will.. On jest nieobliczalny.
- Kochasz go?- zapytała po kilku sekundach ciszy
- Willa?- zaśmiałam się- Sama nie wiem co czuję. Uwielbiam spędzać z nim każdą wolną chwilę, on jak nikt potrafi mnie rozśmieszyć i podciągnąć na duchu ale… w moim sercu zawsze pozostanie Niall. Nie ważne co zrobiłam, nie ważne co on zrobił. Kocham go i już Dina. Nie chcę tego uczucia ale… wydaje mi się, ze ono przybrało na sile. Naprawdę…
- Nieźle.- zauważyła.- Mieszkać z jednym facetem a kochać drugiego.- roześmiała się- Ty to dziewczyno masz tupet! Nie każda ma tak dobrze!
- Jednak wolę stabilizację w życiu.- wstałam by zrobić herbatę- Napijesz się ze mną?
- Tak, chętnie.- dziewczyna wstała od stołu i podeszła do mnie.- Może Ci pomogę?-
- Jestem w ciąży a o ile mi wiadomo to nie choroba- uśmiechnęłam się- Ale jeśli będziesz na tyle uprzejma wyjmij kubki z pierwszej szafki po lewej.- dziewczyna zrobiła to o co ją poprosiłam.
Nagle poczułam delikatny ruch pod powierzchnią brzucha.
- Dziwne…- szepnęłam łapiąc się za brzuch
- Co się dzieje?- dziewczyna znalazła się tuż przy mnie. Wyraz jej twarzy wyrażał zakłopotanie, zmartwienie i strach
- Wydawało mi się, że poczułam coś… coś wewnątrz mnie.
- Skurcz? Może zadzwonię po karetkę?- z każdą upływającą sekundą jej przerażenie rosło
- Nie, nie.- wybiłam jej ten pomysł z głowy- To był bardziej delikatny ruch dziecka- uśmiechnęłam się wiodąc dłonią po gładkim swetrze
- Ale z Ciebie szczęściara!- rzuciła dotykając mojego brzucha.- O!- krzyknęła gdy malec ponownie się przesunął- To musi być niesamowite uczucie, prawda? Czujesz je wewnątrz siebie ale nie widzisz… - dźwięk oznajmiający wrzenie wody przerwał nam rozmowę.
- Kochana…- zaczęłam postawiwszy kubki przed nami- To wszystko jest bardziej skomplikowane niż myślisz…
- No to na co czekasz? Mamy przed sobą cały, długi wieczór- zachęciła mnie do rozmowy swoim promiennym uśmiechem.
I tak cały wieczór upłynął nam na wspominaniu i opowiadaniu o czasach gdy było znacznie lepiej niż dotychczas.


Dni przelatywały mi przez palce. Od kiedy Dina wróciła do pracy stałam się wyjątkowo samotna. Will wracał późno do domu praktycznie wtedy gdy kładłam się spać a jeśli wracał wcześniej to zaraz zamykał się w swojej pracowni i siedział tam Bóg wie ile.
Nie chciałam by tak się przemęczał. Przecież jesteśmy tylko ludźmi i to normalne, że mamy granice wytrzymałości…
Chciałam przemówić mu do rozsądku, chciałam by chociaż na chwilę odetchną od tego zgiełku chociażby rozmawiając ze mną przez te kilka minut, ale… To wszystko było niczym grochem o ścianę. Tysiące próśb, gróźb spływało po nim niczym woda po kaczce.
Gdzieś wewnątrz mnie budziła się troska i ogromna obawa o tego chłopaka. Ktoś w końcu musiał się o niego martwić a jak nie ja to kto?
Samotne wieczory wywoływały u mnie nastrój przygnębienia, smutku i tęsknoty… Tak, tęsknoty za Niall’em, chłopakami… za tymi dniami gdy wszystko było idealne, mogłam się przytulić do blondyna kiedy chcę, usłyszeć jak bardzo mnie kocha… Will rzadko używał takich słów jak miłość, jesteś piękna, cudowna i och ahh.
Jedyną rzeczą jaką brakowało mi w tym niemieckim środowisku był brak zainteresowania mną, moją osobą… Czułam się nijak…
Monotonne wpatrywanie się w okno wpłynęło na zmianę pogody.
Wraz ze zmianą aury przyszła zmiana miesiąca i mieliśmy grudzień. Pierwsze dni zimowego miesiąca były obfite w opady białego puchu.
I wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna uśmiechnęłam się sama do siebie. W końcu nastała jakaś zmiana i po przykrym okresie gdy za oknem było szaro, buro i nijako zrobiło się kolorowo i co dosyć niespodziewane słonecznie.
Nie zważając na gęste płatki śniegu tuż po śniadaniu ubrałam się i ruszyłam by w końcu zrobić coś ze sobą. Postanowiłam odwiedzić fryzjera, kosmetyczkę i w końcu uzupełnić lodówkę czymś zjadliwym. Przesadna dbałość Will’a o moją osobę wyrażana była w kupowaniu dużej ilości ,, zdrowego ‘’ jedzenia, które nie okłamujmy się, nie podchodziło zarówno mi jak i jemu.
Plan na dzisiaj? Zrobić dobry, domowy obiad. I nie ma że praca! Wieczór należy do nas!

- Już jestem.- usłyszałam zmęczony głos- Jesteś?
- Tak, jestem.- uśmiechnęłam  się wychodząc mu naprzeciw- Jak minął dzień?
- Dobrze.- rzucił. Wyprostował się i przeszedł obok mnie obojętnie, ale nagle stanął, odwrócił się i spojrzał na mnie dziwnie- Co Ci w głowę?
- Nie podoba się?- dotknęłam mimowolnie włosów
- Nie, nie! Bardzo Ci ładnie w tym kolorze i tym upięciu.- poprawił się- Ale skąd to wszystko?
- Postanowiłam nie siedzieć kolejnego dnia w domu więc wyszłam.- chwyciłam jego chłodną dłoń- Dzisiaj jeste wieczór wolny od pracy- wskazałam na stół elegancko nakryty- Spędzamy ze sobą stanowczo za mało czasu a to się odbija na naszej relacji. Chcę aby pomiędzy nami było… Dobrze Will. Zależy mi na tym.- spojrzała na niego. To stanowczo nie był chłopak, który zawrócił moim życiem. Było wręcz przeciwnie. Zbladł, schudł, cera stała się ziemista a obecne niegdyś w oczach iskierki szczęścia znikły bezpowrotnie.- Proszę.- ścisnęłam go mocno za rękę
- Przepraszam.- powiedział. Nagle mocno mnie przytulił do siebie.- Po prostu chcę byś nie musiała martwić się o kolejny dzień…- wtulił się we mnie całym ciałem
- Will… Kochany…- łzy stanęły mi w oczach- Proszę Cię.. za niedługo urodzę, pójdę do pracy i będzie dobrze.- pogłaskałam go po plecach- W końcu muszę odpracować to co dałeś mi Ty…
- Głupiaś!- krzyknął uśmiechając się- Przecież jesteśmy razem, to wszystko jest NASZE. A o powrocie do pracy możesz pomarzyć. Moja dziewczyna jest niczym księżniczka- pocałował mój policzek- To co dzisiaj jemy?- zapytał się odklejając się ode mnie.
Czy to nie było to czego potrzebowałam w życiu?
Prawdziwy dom, rodzina, dziecko…

Wszystko układałoby się w jedną, mądrą całość gdyby nie chłopak o blond włosach….


Cześć wam moje kochane!
Cieszę się, że są wśród was takie, które komentują i wyrażają swoją opinię :) Co mnie zdziwiło? Mój plan sie powiódł! Każda z was jakoś nie przepada za Will'em, a takie właśnie było moje założenie ;) Już za niedługo coś sie zmieni. To mogę wam obiecać!
Jak same widzicie rozdziały marne ale zawsze coś. Pisałam go dzisiaj w szkole na matematyce, więc przepraszam za brak logiki gdzieniegdzie :)
Jutro robię wypad do Częstochowy, przeboleję sterczenie w poczcie sztandarowym przez 2 godziny i w nocy powrót. Ahhh.... Życie maturzysty!
Buziaaaaki! :* :*

piątek, 11 października 2013

Rozdział 76 ,, Ciężarówka ''


Kolejne dni mijały mi bardzo szybko. 
Każdy z nich wypełniony był szczęściem, nieokreśloną radością oraz ogromnym poczuciem bezpieczeństwa. Myśli o chłopcach odpłynęły daleko od mojej tymczasowej egzystencji. Będąc z Willem odnajdowałam swój własny nowy, bezpieczny świat.
 Świat wypełniony radością.
Wielogodzinne spacery, tysiące rozmów i wypowiedzianych słów zbliżyły nas do siebie.
W końcu chłopak otworzył się przede mną i opowiedział jak to było z jego mieszkaniem tutaj. Istniało wiele aspektów o których nie miałam pojęcia. Nie wiedziałam, że ma siostrę, nie wiedziałam, że jego matka nie akceptowała stylu życia chłopaka. Chyba nie ma nic gorszego jak brak wsparcia ze strony rodziców, ich negatywne opinie na różne tematy oraz zwykła niezgodność z nimi. To wszystko wytrąciło chłopaka z równowagi i postawił wszystko na jedną kartę. Albo się uda, albo nie.
W tym byliśmy do siebie podobni.
Poszliśmy za głosem duszy…
- No już odłóż tę książkę, starczy Ci na dzisiaj- mówił chłopak kręcąc się to w jedną stronę to w drugą.
- Już, już. Kończę rozdział- rzuciłam niedbale przerzucając kartkę
- O nie, nie!- chłopak wyjął mi książkę z rąk- Powtarzałaś to samo kilka godzin temu!
- Will! Zachowuj się!- skarciłam chłopaka odbierając mu książkę
- Ja?! Ja?!- wskazał na siebie co zauważyłam kątem oka- O przepraszam moja droga, ale to Ty obiecałaś mi, że coś ugotujemy wspólnie a tymczasem siedzę głodny od kilku godzin.
- Maruda.
- Smarkula.
- Głodomór.
- Ciężarówka!- wykrzyknął na cały dom.
- No wiesz co?!- odłożyłam książkę i wstałam z łóżka.- Wiem, że trochę przytyłam ale bez przesady mój drogi.- spojrzałam na brzuch, który delikatnie się zaokrąglił. Wyglądałam teraz nie jak kobieta w ciąży ale jak dziewczyna, która nie wie co to dieta.
- Jeszcze kilka miesięcy a będziesz wyglądać jak ta szafa- wskazał na mebel stojący w rogu pokoju
- Chamie Ty!- rzuciłam poduszką, która uderzyła o podłogę.- Cholera…- zaklęłam pod nosem upadając na łóżko- Will… Co się dzieje?!- złapałam się za brzuch mocno ściskając oczy
- Jezu Lena! Co Ci?!- chłopak znalazł się przy mnie nie wiedząc co ma zrobić
- Ja… Ja…- kątem oka dojrzałam jego zmartwioną twarz- Ja odpłacam się pięknym za nadobne- wybuchłam śmiechem spadając z łóżka
- Ty… Ty żartowałaś?!
- Gdybyś tylko widział swoją minę!- śmiałam się powoli wstając i kierując się do kuchni. Nie mogłam zapomnieć wyrazu twarzy chłopaka przez kolejne 15 minut. Śmiałam się i śmiałam. Nie mogłam przestać nawet wtedy gdy mięśnie brzucha dały dotkliwie o sobie znać.
Po pewnym czasie chłopak wszedł do kuchni lekko zdziwiony a być może zły na mnie.
- Przecież to były tylko żarty, jestem zdrowa, nic mi nie jest.
- Jesteś w ciąży. A jakby coś naprawdę Ci się stało? Czasami mam wrażenie, że nie myślisz.- podsumował wszystko. Spojrzałam na niego niedowierzająco.
- Naprawdę tak myślisz? – wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem. Po kilku minutach milczenia z jego strony wyszłam do ogrodu.
Chłód wieczoru omiótł moje bose stopy. Ciałem wstrząsnął lekki dreszcz wywołany zmianą temperatury, ale mimo to nie zawróciłam. Parłam do przodu próbując znaleźć miejsce gdzie mogłabym spokojnie wyładować swoją złość.
- Lena! Wróć!- słyszałam za sobą- Przeziębisz się!
- Odwal się- wyjąkałam cicho i pokazałam mu środkowy palec.- Teraz to Lena… A co było kilka minut temu? Wiem, że takie wymiany zdań są mało istotne, ale coś ugodziło w moją pewność i słuszność tego co robię.
Zatrzymałam się tuż przy ogrodzeniu. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam liczyć.
Jeden… Dwa… Trzy… Cztery…
Czułam jak cała złość odpływa ze mnie.
Pięć… Sześć… Siedem…
Ciało domagało się ciepła.
Osiem… Dziewięć… Dzie…
Szybki ruch moim ciałem i jego gorące usta na moich. Chłopak mocno przyparł swoim ciałem do mnie maksymalnie przekazując mi swoją ciepłotę. Jego pocałunek stawał się z każdą chwilą coraz bardziej namiętny, coraz bardziej odważny. Dotknęłam dłonią jego twarzy czując jak maleńkie iskierki odbierają mi czucie w nogach.
Brunet przerwał gwałtownie pocałunek i muskając swoimi ustami płatek mojego ucha wyszeptał:
- Szkoda, że to Ty nie widziałaś swojej twarzy.- uśmiechnął się delikatnie i odszedł w kierunku domu.
- Serio?!- pomyślałam i poszłam za chłopakiem. Wkrótce w kuchni rozniósł się zapach gofrów, który przyprawiał nasze żołądki o nie mały zawrót.



Koncert 15 stycznia.
Liczę na to, że uda nam się spotkać.

Krótka aczkolwiek treściwa wiadomość zawróciła mi w głowie. 15 stycznia… 15 stycznia?! Przecież to już za dwa miesiące!
Szybka aktualizacja dotychczasowych zdarzeń wykazała, że za dwa miesiące będę… w 6 miesiącu ciąży! Przecież nie ukryję brzucha, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej widocznym. A Zayn jak to Zayn… Jemu nic nie umknie, nawet drobna zmiana.
Położyłam głowę, która zapadła się w miękkiej poduszce.
- Co robić?- pytałam sama siebie. Monolog był odpowiednim wyjściem chociażby ze względu na to, że Will pojechał po zakupy zostawiając mnie samą w mieszkaniu. Zdarzało się to naprawdę rzadko więc… Mogłam chwilę pomedytować nad swoim losem i tym co dalej robić.
- Muszę się z nim zobaczyć. To nie podlega żadnej dyskusji. Tylko on znał mój sekret, wiedział gdzie jestem i co tak naprawdę się ze mną dzieje. Taka szansa jest jak wygrana na loterii- zdarza się bardzo rzadko.- mówiłam wyliczając na palcach- A co z Will’em? Cóż… Coś się na pewno wykombinuje. Wyślę go do mamy lub coś w tym stylu. Ale… Właśnie!- wstałam i weszłam do jego pracowni- Terminarz… Terminarz…- szeptałam pod nosem podnosząc każdy papier. Nagle moim oczom ukazał się czarny notes Przekartkowałam go aż do stycznia i co ujrzałam? Zdjęcia- Liverpool. – BINGO!- krzyknęłam zadowolona z przebiegu wydarzeń.- 15 stycznia należy do mnie i do Zayn’a!


- Pamiętacie o tym, że przerwa w trasie zaczyna się dopiero 20 grudnia?- zapytał nas menager a my niczym posłuszne pieski pokiwaliśmy głowami na znak, że rozumiemy.- Czeka nas jeszcze TYLKO- mocno podkreślił to słowo- TYLKO 3 koncerty. To w sumie niewiele i stąd wynika moja prośba byście dali z siebie 130%. Wiem, że każdy z was myśli już o świętach, rodzinnym domu ale mamy dopiero 20 listopad więc… Miesiąc pracy i wolne.- uśmiechnął się niepewnie
- Jasne. Tyle możemy dla Ciebie zrobić.- rzucił Hazza i zaczął nucić One Thing. Po chwili przyłączył się do niego Lou, Liam, Zayn a na końcu ja. Jakoś nie potrafiłem uwierzyć, że za niedługo znów zawitam w Irlandii, uściskam mamę, zjem coś normalnego no, a przede wszystkim będę w domu!
- A jak tam sprawa wiesz…- zagadałem do Paula gdy chłopcy rozproszyli się po budynku hotelu
- Dziewczynę podobną do niej zarejestrowały kamery na lotnisku w Londynie. Prawdopodobnie wsiadała do samolotu do Szwajcarii.- wyjaśnił- Ma tam ona może rodzinę?
- Do Szwajcarii? Nie.- powiedziałem- Jej jedyna rodzina jest w Londynie. Dziwne…
- Robię co mogę Niall. Staram się ale… Jej jakby nie było już na tym świecie. Wiem dokładnie o tym, że mogła zmienić nazwisko, wygląd oraz praktycznie całą siebie ale żeby ślad się tak nagle urwał?
- Dziwne, prawda? Zmagam się z tym już od dawna i nic…- pokręciłem głową- Paul- mężczyzna spojrzał na mnie- Przepraszam, że przeze mnie i moje problemy zespół… stoczył się na dno. Obiecuję, że kolejne koncerty będą tylko lepsze. Valery… Jej obecność i nasz związek nie powinien mieć wpływu na zespół ale stało się… Ogromnie Cię za to przepraszam.- powiedziałem starając się by wszystko brzmiało jak najbardziej logicznie
- Ohh Niall- zaśmiał się- doskonale Cię rozumiem. Nie tylko Ty miałeś i masz problemy z miłością- poklepał mnie po ramieniu i odszedł w swoją stronę.
I nagle pojawiła się iskierka nadziei na nowy, lepszy początek.

Usłyszałam śmiech w przedpokoju. Przerwałam czytanie i wysunęłam się spod kołdry. Turban, który miałam na głowie zsunął się a wilgotne włosy opadły na nagie ramiona.
Wychyliłam głowę z drzwi sypialni i zobaczyłam Will’a. Ściągał buty ale… coś było nie tak.
Ktoś jeszcze z nim był i to nie była byle jaka spotkana na zakupach osoba.
- Lena! Moja kochana!- krzyknął zauważając mnie
- Cześć- powiedziałam niepewnie nie wiedząc czego mogę się spodziewać- Czemu tak długo cię nie było? Martwiłam się.- wytłumaczyłam- Dochodzi 23 Will.- odsunęłam się od niego wyraźnie czując alkohol- Piłeś?!
- Oj piłem od razu. – skrzywił się idąc do kuchni
- Przecież czuję!- oburzyłam się- Dlaczego Cię tak długo nie było?
- To przeze mnie.- usłyszałam za sobą cichy, kobiecy głos- To ja go zatrzymałam.
Odwróciłam się i wtedy ujrzałam ją. Wysoką, nieprzeciętnie piękną czarnowłosą kobietę.

- Nazywam się Dina- starsza siostra Willa.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 75 ,, Jak grypa ''



Siedziałam tak okryta po sam czubek nosa zielonym kocem i płakałam. Użalałam się nad swoją głupotą, brakiem zdyscyplinowania a co najbardziej uderzało w moją duszę to to, że Niall… On zostawił wszystko i odszedł…
W sumie czego mogłam się spodziewać po czymś takim? W końcu każdy z nas poddałby się, chciał zapomnieć o czymś tak nieprzyjemnym i zacząć nowe życie z kimś bardziej odpowiednim.
Zagubiona w labiryncie własnych uczuć i myśli nie usłyszałam kiedy do mieszkania wszedł brunet.
- Jezu Lenka co się stało?- zapytał szybko dobiegając do mnie. Jego twarz znalazła się zaledwie centymetry od mojej. Ciepłe, orzechowe oczy chłonęły każdy szczegół mojej buzi, czerwone od zimna policzki zapadły się a malinowe usta wykrzywił grymas zdziwienia.- Boli Cię coś? Zadzwonić po karetkę?
- Nie…- wychrypiałam nie poznając swojego głosu.
- To w takim razie co się stało?- chłopak zdjął kurtkę i usiadł obok mnie. Jego chłodna dłoń odnalazła moją a nasze palce ekstremalnie szybko się ze sobą skrzyżowały.
- Oni wiedzą o wszystkim. Zayn wie, że jestem tu z Tobą. – spojrzałam na niego- Powiedział, że jeśli się nie skontaktuję z nim to powie reszcie a wtedy…- rozpłakałam się na dobre.
- Ciii… Lenka już dobrze, on niczego nikomu nie powie. Obiecuję Ci to.- szeptał tuląc mnie do siebie- Nie może Cię szantażować szczególnie teraz. Nic się nie przejmuj, ja to załatwię.
- Nie Will.- szlochałam wycierając ukradkiem zasmarkany nos- Nie możesz robić wszystkiego za mnie. To ja muszę sobie z nim wszystko wyjaśnić, to ja muszę stawić czoła temu wszystkiemu. Nie obraź się, ale to ja muszę to zrobić.- moim ciałem wstrząsnął dreszcz- Sama- dodałam wtulając się w jego ciało.
Czułam się dziwnie. Wcale nie było to spowodowane wydarzeniami sprzed kilku minut, ale… Ten zapach. Zapach perfum, który był zarezerwowany tylko dla Niall’a i naszych wieczorów.
Wtuliłam się mocniej w chłopaka i wtedy poczułam silną woń lawendy oraz mięty pieprzowej.
- Proszę zdejmij ten sweter- powiedziałam oddalając się od chłopaka
- Nie wiedziałem, że tak szybko przejdziemy do konkretów- zaśmiał się puszczając oczko w moją stronę
- Och Will- roześmiałam się- Drażni mnie zapach Twoich perfum. Tylko tyle.- powiedziałam
- Jasne. Zawsze tak mówicie. Idę się przebrać i co? Będziesz w stanie wyjść ze mną?
- Tak. Daj mi tylko kilka chwil- uśmiechnęłam się niepewnie i gdy chłopak znikł za ścianą od razu chwyciłam laptopa i pośpiesznie odpisałam mulatowi na wiadomość.



Temat: Cudownie…

Nie wiem po co do mnie napisałeś. Naprawdę zależało Ci na tym by wzbudzić we mnie niepożądane emocje i wspomnienia?
Jeżeli taki był Twój plan śmiało możesz uznać misję za pełną sukcesu.
Zayn…
Zbyt wiele się wydarzyło bym mogła wrócić do tego cholernego życia jakim żyłam. Nie chcę, rozumiesz? I to wcale nie jest tak, że nie tęsknię za wami, nie myślę o was i nie analizuję tego co było bo… przez to nie śpię, rozumiesz?
Sam wiesz jak było. Sam wiesz jak ludzie tam mnie traktowali i gdy tylko nadarzyła się okazja… Tak, uciekłam od problemów.
Nie chcę Cię okłamywać, że nie ma mnie w Niemczech bo gdy tylko będziesz chciał możesz sprawdzić skąd wysłano wiadomość.
 Jestem tu z Willem… Mam się dobrze, ciągle żyję, oddycham i jako tako funkcjonuję. Masz rację. Całkowicie się zagubiłam w tym wszystkim i wcale nie pomogła mi fala maili od was.
Napisz mi kiedy konkretnie macie koncert w Berlinie.
Chcę się z Tobą spotkać.
Tylko Ty i ja.
Żadnych świadków.

Powiedz mi tylko… Jak sobie radzisz? Jak sobie radzi ON? Jak sobie radzi każdy z was?
Wierzę w was!
Vally

Pośpiesznie nacisnęłam przycisk WYŚLIJ i przeszukawszy swoją jakże skromną garderobę naciągnęłam na nogi jasne spodnie, ubrałam gruby sweter i czekając na Will’a rozmyślałam dokąd może mnie on porwać…

- Ty coś kombinujesz- powiedziałam do chłopaka tylko gdy przeszliśmy bramę parku.
- Po prostu chciałem Ci pokazać kilka ładnych miejsc, zabrać Cię na dobrą kolację… Nic więcej- posłał mi słoneczny uśmiech.
- Dobrze. Niech tak będzie- odwzajemniłam uśmiech- Pięknie tu, naprawdę pięknie.- dodałam po chwili. Szliśmy szeroką aleją, która prowadziła w głąb parku. Kolorowe liście, które opadły na trawę tworzyły mozaikę barw, która przyozdobiła cały park. Miejsce to wyglądało niczym wyjęte z krainy baśni i bajek.
Daleko przed nami wyłonił się biały most. Mała rzeczka szumiała wywołując tym samym przyjemne odprężenie, które pogłębiało się z każdym naszym krokiem. Chłonęłam te piękne widoki niczym gąbka wodę. To było coś cudownego.
- Możemy się zatrzymać?- zapytałam gdy weszliśmy na mostek. Chłopak skinął głową na znak zgody a ja oparłam się o barierkę. Chłód drewna przeszył moje ciało. Spojrzałam w dół i zobaczyłam nasze zniekształcone odbicie. Uśmiechnęłam się mimowolnie czując dotyk chłopaka na swoje talii.
- Teraz się wszystko zmieni, prawda?- spytałam nie odrywając wzroku od wody.- Brzucha długo nie ukryje a dziecko w końcu i tak zapyta dlaczego nie jest podobne do Ciebie. Poza tym- zawahałam się- Twoja mama… To ona i jej zdanie na to wszystko spędza mi sen z powiek.
- Spokojnie- wpadł mi w słowo chłopak- Nie przejmuj się niczym bo to źle dla Ciebie i dla dziecka. Mama? To ona ma się dostosować do moich decyzji a nie ja do jej. Jestem w końcu dorosły i wiem czego chcę.- uchwycił moją dłoń- Chcę żyć z Tobą i dla Ciebie. Wiesz ile radości sprawiło mi to, że gdy tylko otworzyłem oczy ujrzałem Twoją twarz? Czekam Lena… Czekam na ten dzień gdy obudzisz się, pocałujesz mnie bez pamięci i powiesz mi jak bardzo mnie kochasz oraz jesteś szczęśliwa. Wiem, że taki dzień nadejdzie. Zrobię wszystko by tak właśnie było- odetchnął dotykając barierki- Naprawdę.- dodał po chwili
- Jestem szczęśliwa- przytuliłam się do niego- To właśnie Ty sprawiasz, że się uśmiecham.- dodałam szeptem.
- Poproszę o więcej takich dni- zaśmiał się chłopak
- A ja poproszę kubek gorącej herbaty i coś do zjedzenia. Umrę z głodu!
- Tylko nie umieraj!- chłopak ruszył do przodu- w końcu czeka nas kolacja w najlepszym miejscu na świecie- pociągnął mnie w kierunku lasu, który wyrósł na horyzoncie.

- Pęknę!- zaprotestowałam gdy chłopak tylko zbliżył do mnie widelczyk z sernikiem
- Taak?- zapytał śmiesznie unosząc brwi- To w takim razie ja to zjem- rzucił przechylając rękę w swoim kierunku
- Will…- spojrzałam na niego- Ostatni kęs. Nie żartuje- rzuciłam całkiem poważnie i zjadłam ciasto, które rozpłynęło się w moich ustach. Każdy ze składników był idealnie dobrany a całość tworzyła niesamowitą gamę smaków.
- Jeszcze?- zapytał żartując ze mnie. Jego śmiech wypełnił pomieszczenie. Po chwili dołączyłam do niego zmęczona całą sytuacją.
- Twój śmiech jest stanowczo zaraźliwy- skomentowałam całość sytuacji
- Ale że jak?- zapytał dojadając moją porcję deseru
- Jak grypa. Zaczyna się od jednej osoby a tajemnicza siła przenosi ją na kolejne. Spójrz- pokazałam na resztę ludzi- Zaraziłeś ich optymizmem- chłopak spojrzał na roześmiane twarze patrzące wprost na nas.
- Jestem wirusem!
- Taaak… I jesteś też dorosły- powiedziałam zakrywając oczy ręką. Czego ten chłopak nie wymyśli? Czułam jak moja twarz przybiera purpurowy odcień a wzrok każdej osoby jest na nas.
- No już już. Już jestem dorosły- chłopak widząc najwyraźniej moje zawstydzenie postanowił się uspokoić. Jego ciepła dłoń odnalazła moją, mocno ją uścisnął po czym delikatnie pocałował.- Mam nadzieję, że czujesz się o wiele lepiej.
- O tak. Stanowczo tak. Jesteś najlepszym lekiem na zło to świata.- ziewnęłam- ale mimo wszystko jestem zmęczona
- Cholera…- chłopak zaklął pod nosem po czym wyszedł do toalety. Wracając chwilę później uśmiech rozjaśniał jego twarz
- Stało się coś?
- W zasadzie to tak, ale to nie ważne. Wracamy?- zapytał. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że to nie koniec niespodzianek na dzisiaj.
I tak też  było. Mieszkanie było wykończone i oddane do użytku.

- Ale jak? Kiedy?- zapytałam chłonąc każdy zakamarek domu. Wychodząc mieszkanie lśniło pustką, nie było tu żadnych mebli a teraz? Wszystko jest na swoim miejscu tak jak być powinno, meble oraz dodatki idealnie współgrały ze sobą a do tego całość wieńczyła ogromna ilość kwiatów.
- Nie chciałem Ci zawracać głowy tym wszystkim więc poprosiłem kilka osób by zajęli się tym gdy nas nie będzie.- wyjaśnił uśmiechając się- Szczerze nie sądziłem, że taki będzie efekt. Spisali się na medal!
Nie słuchając co mówi chłopak ruszyłam by obejrzeć każdy kąt domu.
Aksamitne poduszki, lśniące meble, wygodne krzesła, kolory które wydawały się stworzone dla nas…
- To wszystko… To jest naprawdę piękne- powiedziałam łamiącym się głosem. W życiu nie przypuszczałam, że dane mi będzie mieszkać w tak cudownie wykończonym domu.
Weszłam do sypialni i… nie potrafiłam powstrzymać łez.
- Nie podoba Ci się? Coś jest nie tak?- zapytał chłopak
- Nie Will. Jest cudownie.- powiedziałam siadając na skraju ogromnego łóżka- Jest naprawdę pięknie
- To skąd te łzy?
- Po prostu nie przypuszczałam, że kiedyś znajdzie się ktoś taki kto zrobi dla mnie aż tyle.- wyszeptałam opadając na pościel. Chłopak przysiadł obok mnie po czym również położył się odwracając twarz w moją stronę.
- Dobrze wiesz, że zrobię wszystko byś była szczęśliwa. To dla mnie coś naturalnego.- delikatnie dotknął mojego policzka.- Zmęczona, prawda?
- Odrobinę.- powiedziałam i nie minęła chwila gdy zaczęłam ziewać jak szalona- No dobrze. Padam z nóg- zaśmiałam się
- Myć się i spać moja droga panno. Jutro będzie lepszy dzień!- rzucił chłopak a ja idąc za jego słowami wzięłam szybki prysznic i zasnęłam niczym małe dziecko.


Nie mogę powiedzieć więcej niż dziękuję. Dziękuję każdej z was, która jest przy mnie i mnie wspiera. :*