piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 59 ,, Mam dosyć mojego życia "




Chłopak ciągnął mnie ile sił w stronę czarnego, sportowego auta. Próbowałam wyperswadować mu pomysł opuszczenia domu, ale on był uparty, w ogóle mnie nie słuchał i sam najlepiej wiedział co ma robić. Gdy tylko udało mi się usiąść na aksamitnym fotelu chłopak ruszył z piskiem opon spod domu.
- No i co teraz Niall?- zapytałam gdy zbliżaliśmy się do mojego domu- Co zamierzasz zrobić?!- krzyczałam na niego będąc wściekłą na jego obojętność
- Nie wiem Valery.- powiedział niebywale spokojnie. Zgasił silnik auta, oparł ręce na kierownicy i oddychał, wykorzystując całą powierzchnię swoich płuc- Dałem się mu sprowokować…- szeptał. Nie wiedziałam co mam robić. Nie wiedziałam co w takiej sytuacji jest najlepsze- rozmowa czy być może siedzenie w ciszy i delikatne głaskanie go po dłoni. Wybrałam drugą opcję co okazało się być dobrą alternatywą- Jesteś taka dobra Valery… Jesteś taką cudowną osobą, że…. Dziękuję- powiedział patrząc mi w oczy. Po chwili przylegał do mnie a ja wąchając jego kojące perfumy czułam, że całe szczęście tego świata zamknięte jest w moich rękach
- Chodź- rzuciłam- Zostaniesz u mnie na noc a rano pomyslimy co zrobić, dobrze?- zapytałam a on skinął głową. Objęłam go ramieniem i ruszyliśmy wąską, żwirową ścieżką do przodu.

W domu powitała nas wesoła buzia brata. Biegał z góry do dołu udając, że jest Supermanem. Falująca peleryna na jego plecach dawała mu więcej frajdy niż mi podjadanie wigilijnych sałatek. Gdy tylko chłopak ujrzał Niall’a rzucił wszystko i wskoczył mu na ramiona
- No chłopie, przybrało Ci się parę kilo- powiedział blondyn lekko uginając się pod ciężarem dziecka. Mimo iż Charlie był małym chłopcem ważył stosunkowo dużo, tym bardziej, że ostatnio wyglądał niczym malutki pulpecik.
- Podziękuj babci i jej czekoladowym ciastom- szepnęłam chłopakowi na ucho a ten się uśmiechnął. Malec długo męczył chłopaka by poszedł z nim się pobawić, jednak udało mi się wynegocjować, że jeżeli już pójdzie spać to jutro Niall zabierze go na plac zabaw. Jakiż strach pojawił się w oczach chłopaka gdy to powiedziałam. Bał się bardziej niż ja pająków lub wody.
- Dlaczego Ty mi to robisz?- wyczytałam z jego ust wchodząc z malcem do łazienki
- Bo Cię kocham-  szepnęłam i zniknęłam za drzwiami.
Tuż po tym jak udało mi się zmusić brata do opuszczenia wanny Niall poszedł z nim na górę by poczytać mu bajki przed zaśnięciem. W tym czasie postanowiłam zrobić nam coś do jedzenia, ale tę czynność przerwała mi babcia, która trzymała w ręku telefon.
- Do Ciebie- powiedziała i przekazała mi słuchawkę
- Tak?- zapytałam i po drugiej stronie usłyszałam piskliwy, kobiecy głos, który należał do Pani Goldfish- policyjnego psychologa. Poinformowała mnie, że nie zgłosiłam się na posterunek policji w sprawie złożenia zeznań. Całkowicie o tym zapomniałam! A to się zdarza, prawda? Przeprosiłam ją, tłumacząc się dużą liczbą obowiązków. Kobieta zaprosiła mnie na rozmowę, która miała odbyć się jutro o 10.30.
Zaczęłam przeszukiwać kuchnię w celu odnalezienia pisma z sądu, ale nigdzie go nie było. Przeszukałam każdy, ale to każdy zakątek, jednakże po białej kartce papieru nie było śladu.
- Wszystko dobrze?- zapytała mnie babcia przygotowująca kolację
- Pamiętasz babciu kiedy jest ta sprawa w sądzie?- zapytałam nie przerywając poszukiwań
- Z tego co pamiętam 20., ale jakie to ma znaczenie?- uznałam to pytanie za retoryczne i pobiegłam na górę. Wchodząc do pokoju przestraszyłam się nie na żarty bo przy biurku stał Horan i czytał ów pismo.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- zapytał wymachując listem
- A powinnam? Niall to moja osobista sprawa, poza tym nie było kiedy- wyrwałam mu go z ręki i po raz kolejny przejrzałam jego zawartość
- Valery, jak ja mam Ci ufać skoro Ty nie ufasz mi?- zapytał głosem przepełnionym bólem. Zrobiło mi się go żal. Tak bardzo się martwił o mnie, tak bardzo zależało mu na tym by nasz związek był czymś wyjątkowym a ja? Ja wszystko psułam.
- Przepraszam Niall. Nie powinnam była tego zatajać.- opuściłam głowę w dół w geście skruchy. W duszy modliłam się by babcia jak najszybciej zawołała nas na kolację. Nie chciałam kolejnej trudnej rozmowy, nie chciałam kolejnej trudnej kłótni…
- Pójdę tam z Tobą- oświadczył nie pytając mnie o zdanie. Nie pójdziesz mój drogi.
- Dobrze, skoro tego chcesz.- powiedziałam niewiele myśląc.- Możemy się już nie kłócić? Ja na prawdę mam na dzisiaj dosyć- skrzywiłam się na samo wspomnienie dłoń Hazzy na moim ciele.
- Jasne.- chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie- A teraz chodźmy na kolację bo babcia nie będzie zadowolona.- uśmiechnął się do mnie i chwyciwszy moją dłoń pognaliśmy na dół.

            Obudziłam się rano dokładnie nie wiedząc jak znalazłam się w łóżku a tym bardziej w łóżku z Niall’em, który leżał obok mnie i słodko chrapał. Spojrzałam na jego twarz, którą wykrzywiał niezręczny uśmiech i nie mogłam się nadziwić skąd w tym chłopaku tyle uroku. Długie, jasne rzęsy opadały na aksamitnie czerwone policzku, malinowe usta wydymały się pod wpływem wydychanego powietrza a całość wieńczyły kosmki włosów opadając na czoło. Patrzyłam na ten cudowny obraz i postanowiłam zrobić chłopakowi zdjęcie, które bezpośrednio znalazło się na tapecie.
            Spoglądałam  na jego usta, które rytmicznie unosiły się to w górę to w dół. Nie mogąc oprzeć się magii tej chwili pochyliłam się i delikatnie go pocałowałam. Jakież było moje zdziwienie gdy chłopak odwzajemnił pocałunek. Niewiele nam było trzeba by przygniótł mnie ciężarem swojego ciała i zabawnie się śmiejąc, całował moją szyję. Malutkie pajączki pełzły po moim ciele od stóp do głowy. Raz po raz wstrząsał mną dreszcz ekscytacji i nagle, dosłownie znikąd przypomniała mi się noc w aucie Zayn’a, jego twarz i to samo uczucie. Zepchnęłam chłopaka z siebie i opuściłam głowę poniżej poziomu serca.
- Kochanie, wszystko dobrze?- zapytał a jego ramiona czule mnie otuliły
- Tak- wyszeptałam otwierając na całą szerokość okno. Plejada chmur przebiegała leniwie przez niebo. Słońce raz po raz znikało dając tym samym upragnione przeze mnie uczucie chłodu. Wdychałam letnie powietrze czując, że coś jest nie tak, że tak nie powinno być.
- Jesteś strasznie blada.- stwierdził chłopak podchodząc do mnie- Przynieść Ci szklankę wody?
- Nie, dziękuję kochanie- pocałowałam jego policzek- Pójdę się wykąpać dobrze?-
- A mogę iść z Tobą?- zapytał a na twarzy pojawił się szalony uśmiech. Nie wiedziałam czy się przesłyszałam czy też nie, ale czy on mi proponował WSPÓLNY prysznic?! Lekko oniemiała stanęłam na środku pokoju. Co miałam zrobić? Panika zawładnęła moim kruchym ciałem… Co robić?
- Obudzisz Charliego? Zaraz muszę iśc na komisariat- grałam na zwłokę. Chłopak lekko się speszył i mrucząc pod nosem bym zapomniała o jego propozycji ruszył do sąsiedniej sypialni.

            Co ja głupi sobie myślałem? Baranie! Ona została zgwałcona przez chłopaka a Ty proponujesz jej wspólny prysznic?! Karciłem siebie w duchu. Jak mogłem być takim egoistą? No jak?!
Obudziłem małego, ubrałem go i czym prędzej wróciłem do sypialni Val byleby babcia nie zobaczyła mnie ubranego TYLKO w bieliznę. Swoją drogą zastanawiało mnie dlaczego nie rozmawiamy otwarcie z Valery na takie tematy jak seks. W końcu kochamy się, a zbliżenie tego typu jest czymś normalnym. Ale czy Val była normalną dziewczyną? Nope. Doskonale wiedziałem o tym, że rozmowy, propozycje tego typu mogą być dla niej zbyt odważne, zbyt bolesne, ale jestem tylko facetem i…
Dziewczyna opuściła łazienkę w samej bieliźnie. Nie potrafiłem oderwać wzroku od tego cudownego widoku, ale wiedziałem, że to nie jest niczym dobrym. To ciało i te ruchy będą prześladować mnie całymi nocami.
- Wiesz, że nie dobrze jest się tak patrzeć na kogoś?- zapytała dziewczyna wciągając na siebie długie jeansy i kremową koszulę. W pewnym momencie z jej jedwabnego biustonosza odskoczyło ramiączko i dziewczyna w żaden sposób nie mogła sobie z tym poradzić.
- Zapniesz mi je?- błagała. Czułem, że dłonie zaczynają mi się pocić oraz drżeć. Podszedłem do niej i najdelikatniej jak potrafiłem przypiąłem metalowe zapięcie do pierwotnego miejsca. Pocałowałem delikatnie jej słodko pachnący bark i zamknąłem się w toalecie.

            Zdziwiła mnie postawa Niall. Czułam się na prawdę zażenowana tą całą sytuacją, która miała miejsce kilka minut wcześniej. Chciałam, naprawdę chciałem móc mu się oddać, móc okazać mu moją miłość ale była wewnątrz mnie ta cholerna bariera, która nie pozwalała mi na to. Bałam się, że jeżeli coś pójdzie nie tak, że jeżeli nie zaspokoję potrzeb chłopaka on zostawi mnie niczym Olivier. Kochałam Niall’a całym sercem ale nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, ze nie jestem gotowa na takie zbliżenia.
Zeszłam na dół przeczesując palcami wilgotne włosy. Przed telewizorem siedział Charlie i wcinał marchewkę. Podeszłam do brata i całując go w czółko zapytałam się co by zjadł na śniadanie. Chłopiec długo się zastanawiał ale w końcu stwierdził, że gofry z bitą śmietaną i owocami w pełni by go usatysfakcjonowały. Przejrzałam zawartość lodówki i byłam babci wdzięczna za zrobienie zakupów. Szybko przygotowałam masę na gofry, pokroiłam owoce i ubiłam śmietanę na sztywno. Właśnie zamykałam gofrownicę z pierwszą porcją wafelków gdy podszedł do mnie Charlie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale chłopiec płakał. Wzięłam go szybko na ręce i zapytałam się co się stało.
- Bo ja tęsknie za Korney’em- i wybuchł płaczem- Jest tu bez niego smutno. Nikt nie biega, nie merda ogonem i nie szczeka. Nie mam z kim bawić się piłką i biegać. Valery…- chłopiec płakał a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć chłopczykowi. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zaboli go odejście psa. Szczerze powiedziawszy mi tez brakowało wiecznie rozbrykanego zwierzaka, który swoim optymizmem zarażał każdego. Mimo wszystko pies był dla nas niezastąpionym przyjacielem i członkiem rodziny.
Usłyszałam kroki na schodach i po chwili sylwetka Niall’a błysnęła mi przed oczami.
- Co się stało?- zapytał mnie chłopak widząc brata płaczącego w moich rękach
- Tęskni za psem.- wyjaśniłam gładząc go delikatnie po plecach. Rozumiałam jego żal i ból tym bardziej, że był związany z tym zwierzakiem niemalże od urodzenia. Taka strata to dla małego dziecka ogromny szok, ogromne przeżycie, które może namieszać w jego życiu. Nie chciałam by Charlie stał się nieszczęśliwym dzieckiem. Tak bardzo pragnęłam by miał idealne dzieciństwo, z dala od smutku, łez i całego horroru, który ja musiałam przejść. Postawiłam sobie za punkt honoru by chłopiec już nigdy nie musiał płakać.
            Spojrzałam wymownie na Niall’a, który stał oparty o blat. Chłopak zrozumiał moje intencje i wziął chłopczyka na ręce podczas gdy ja zajęłam się śniadaniem.
W kuchni uniósł się zapach waniliowego cukru, który przypomniał te dni, kiedy wraz z ojcem smażyłam naleśniki. Smarowaliśmy je grubo różaną marmoladą tylko po to by mieć długie, smaczne wąsy. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie beztroskich dni, które w tym momencie tworzyły strzępki wspomnień. Nagle dotarło do mnie, że pomimo wielu niedorzecznych sytuacji, wielu problemów jestem szczęśliwa. Mam dom, kochającą mnie rodzinę, kochającego chłopaka i przyjaciół, którzy byli gotowi wskoczyć za mną w ogień. Czy właśnie nie do tego dąży się całe swoje życie? Celem naszej egzystencji jest odrobina szczęścia, kawałek nieba na ziemi, dobra kawa i kochająca osoba. Jestem egoistką. Jestem cholerną egoistką, która nie potrafi pogodzić się, że jej życie jest idealne.

Nakładam gofry na talerze gdy do moich uszu dotarły strzępki ,, męskiej ‘’ rozmowy pomiędzy dwoma najważniejszymi mężczyznami w moim życiu.
- Nie możesz płakać przy Valery. Chłopaki nie płaczą wiesz? Poza tym- mówił blondyn- Koreny jest w niebie, jemu jest tam o wiele lepiej niż tutaj, biega wraz z innymi psami po łąkach i pilnuje Ciebie-
- Jak to pilnuje? Przecież nie ma go obok mnie..- zapytał zdziwiony chłopiec
- Jest przy Tobie głuptasku. Cały czas o nim pamiętasz bo go kochasz a osoby, które kochamy są w naszych sercach.
- To jeżeli kochasz Valery to ona zawsze będzie w Twoim sercu, tak?-
- Tak, dokładnie tak. Wiesz… Może uda mi się namówić Twoją siostrę na to abyśmy przygarnęli jakiegoś małego pieska ze schroniska, co? Tylko ciii. Nic na ten temat nie wiesz- puścił do niego oczko- I już nie płacz bo wyglądasz jak mały chłopczyk- otarł mu łzy a ja nie zrozumieć dlaczego chłopak ukrywa swoją miłość i doskonałe podejście do małych dzieci. Zastanawiając się nad tym i wieloma innymi rzeczami podałam do stołu i zaczęliśmy jeść.

Kilka minut po 10. weszłam do budynku w którym panował spokój a w powietrzu unosił się zapach męskich perfum. Podeszłam do małego okienka i przedstawiając się wyjaśniłam po co tu jestem. Otyły mężczyzna zlustrował moją osobę i chwycił po telefon. Po krótkiej rozmowie powiedział, że mam przejść na drugie piętro i czekać pod drzwiami z numerem 25. Jak kazał tak zrobiłam. Wspinałam się po schodach myśląc czy Niall poradzi sobie z bratem. Bałam się, że coś może pójść źle, że Charlie uszkodzi go, zamęczy lub co gorsza namówi go do czegoś szalonego. Doskonale wiedziałam, że Brat był bezpieczny z chłopakiem ale nie działało to w odwrotną stronę.
Spoglądałam nerwowo na zegarek sama nie wiedząc jak mam się zachować, co powiedzieć. Minęło naprawdę dużo czasu a ja ciągle nie zdawałam sobie sprawy z tego co się wydarzyło. Pamiętałam tylko bladą twarz Oliviera i współczujący mi tłum gapiów.
Kilka minut po umówionej godzinie Pani Goldfish zaprosiła mnie do swojego gabinetu, który miał imitować przyjemne miejsce, idealne do zwierzeń. Kobieta była młoda, wysportowana i do tego niebywale ładna. Uśmiechała się do mnie jakby widząc mój strach i wszelkie obawy.
- Proszę się o nic nie martwić. Nie chcemy aby Pani czuła się tutaj jak w więzieniu- zażartowała.- Wiem, że sprawa dotycząca Pana….- spojrzała na plik papierów- Pana Boo jest sprawą odległą, ale mam nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia. W końcu jest Pani głównym świadkiem.- wyjaśniła. Nerwowo przełknęłam ślinę, która uzbierała się w buzi. Czułam, że powoli zaczynam pękać, że wraca do mnie koszmar minionych dni.
- Proszę powiedz mi Valery co wydarzyło się dnia 10 maja. Spokojnie- dodała- Nie musisz się spieszyć.-
- Pamiętam ten dzień jakby wydarzyło się to niemalże wczoraj…- zaczęłam swoją smutną opowieść. Musiałam otworzyć się przed całkowicie nieznaną mi osobą, musiałam opowiedzieć jej o tym co zrobił mi chłopak, że owocem nienawiści nijakiego Maslowa do mojego ojca stała się mała Meg, musiałam powrócić i na nowo przeżywać śmierć bliskiej mi osoby… Czy tego nie było za dużo? Czy nie było wystarczającą karą obecność przy zabójstwie?
- Czyli Olivier chciał wyjechać bo chciał chronić Ciebie, Twoją rodzinę oraz znajomych tak?- zapytała kobieta po długim milczeniu. Pokiwałam twierdząco głową wycierając chusteczką wilgotne oczy
- Muszę Ci powiedzieć Valery, że mamy więcej szczęścia niźli rozumu. Wczoraj nasi policjanci złapali nijakiego Sebastiana Shreina, który funkcjonował na londyńskim czarnym rynku pod pseudonimem Greg Maslow. Wsadzimy go za kratki Valery właśnie dzięki Tobie i Twoim zeznaniom.- kobieta ucieszyła się
- Czy on będzie obecny na rozprawie?- zapytałam przestraszona
- Tak.
- A czy ja… Ja nie chcę tam być. Nie chcę widzieć jego twarzy i czuć jego obecności. Moja obecność jest tam obowiązkowa?- zapytałam z nadzieją w głosie, że usłyszę wymarzoną odpowiedź
- Musisz stawić się w sądzie aczkolwiek dla dobra ofiary nie musisz być obecna na rozprawie. Będziesz musiała podpisać tylko dokument, w którym potwierdzisz swoje zeznania i obecność. Powiedz mi Valery… Chcesz wnieść przeciwko niemu pozew do sądu?
- Tak droga Pani Goldfish, chcę wnieść przeciwko niemu oskarżenie o zabójstwo Oliviera Boo.- powiedziałam i wyszłam z gabinetu.

Kilka minut po 13 ujrzałem zbliżającą się do nas dziewczynę. Dziękowałem jej w duchu za to, że już wraca tym bardziej, że jej brata nie zna takiego słowa jak przerwa lub zmęczenie. Non stop, przez dwie i pół godziny kiedy to Val była na przesłuchaniu biegaliśmy, skakaliśmy, huśtaliśmy się i wiele innych czynności, które uwielbiają w tym wieku dzieciaczki. Wiedziałem, że jest zmęczona i lekko podbita, wiedziałem, że było to wszystko ponad jej siły, ale miała na tyle energii by podnieść malca i nieść go przez połowę parku.
Żadne z nas nie widziało sensu w rozmowie, która sprowadzałaby się do jednego mianownika. Smutek emanujący od brunetki był niczym grypa. Przenosił się z prędkością światła na innych.
- Mam dosyć mojego życia- szepnęła siadając na ławce. Spojrzała na mnie smutnymi oczyma. Wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać.- Zadzwonisz do babci i powiesz, że Charlie będzie u mamy?- zapytała dając mi telefon. Skinąłem głową na znak zgody i wykręciłem numer do kobiety. Oczywiście nie odbyło się bez pytań odnośnie nastroju Valery i tego co się wydarzyło ale sam tak naprawdę nic nie wiedziałem. Martwiłem się o nią tym bardziej, że wiedziałem co oznacza dla niej powrót do przeszłości.
Postanowiliśmy ruszyć dalej w momencie, w którym chłopiec usnął dziewczynie na rekach. Wystarczyło kilka minut byśmy znaleźli się przed olbrzymi wieżowcem, który swoimi rozmiarami przeraziłby niejednego człowieka.
- Valery?- drzwi otworzyła zdziwiona blondynka- Co Ty tu robisz?- zaprosiła nas do środka. Dziewczyna od razu położyła brata na kanapie i podeszła do mnie splatając swoje palce z moimi
- Mamo to jest Niall, mój chłopak- powiedziała uśmiechając się do mnie
- W końcu mogę Cię poznać- kobieta uścisnęła moją dłoń- Tak wiele o Tobie słyszałam, że mogę potwierdzić słowa Vally, że jesteś ideałem- poczułem, że rumieńce wypełzają mi na twarz. Ona na prawde tak o mnie myślała?
Dziewczyna pośpiesznie wyjaśniła mamie, że o tej a o tej godzinie babcia odbierze malca bo my mamy wiele spraw do załatwienia. Kobieta zgodziła się bez najmniejszego problemu a my opuściliśmy mieszkanie. Wystarczyło kilka chwil by dziewczyna zaczęła opowiadać o tym co wydarzyło się za murami komisariatu. Tak bardzo jej współczułem. Tak bardzo chciałem jej ulżyć w cierpieniu, ale nie wiedziałem jak. Gdybym tylko mógł odebrać jej połowę tego żalu, zrobiłbym to nie dbając o konsekwencje.
- Mam ochotę odpocząć od zgiełku tego miasta. Mam ochotę uciec od tych problemów, od wszystkiego co mnie otacza….- mówiła- Może w przyszłym roku wybierzemy się gdzieś na wakacje?- zapytała
- A może polecimy do mamy do Irlandii co?-
- Nie obraź się, ale nie mam ochoty. Chciałabym pojechać gdzieś tylko z Tobą, pobyć kilka dni w miejscu odległym od cywilizacji, cieszyć się Tobą, spać w namiotach, jeść pieczone ziemniaki i słuchać Twojego cudownego głosu….- marzyła
- Po co czekać do przyszłego roku?- chwyciłem ją za rękę- Jedziemy pod namioty!- krzyknąłem rozentuzjazmowany
- Kiedy?
- Już, zaraz, za godzinę!- pełen pomysłów wziąłem dziewczynę na barana i czym prędzej pognałem w kierunku jej domu. W końcu spędzimy trochę czasu sami. 

Cześć moje słoneczka!
Zgodnie z obietnicą pojawiam się z nowym rozdziałem i ogromną dawką optymizmu! :)
To wszystko dla was moje skarby :*
Jak wam minął ten tydzień? Mi osobiście minął pod znakiem słońca, cholernie dużej ilości nauki i od zmęczenia. Tak, Magda zaczęła intensywne ćwiczenia przed wyjazdem na kolonie :D
Ale wiecie co? Po ćwiczeniach jestem jednocześnie zapłakana i szczęśliwa :D Mam moc!
Co do rozdziału? Jestem z niego w pełni zadowolona i cóż tu dużo mówić? W końcu zaczynam widzieć, że tęcza ma nie tylko dwa kolory! Robię postępy!
Wiecie co? Mam wrażenie, że nudzi już was ta historia, niechętnie tu zaglądacie... Nie wiem dlaczego. Może to mój błąd? Może już was nie umiem zaciekawić? Nie mam pojęcia...
A może powinnam po raz kolejny zniknąć? 
Niedawno obchodziłam cały rok odkąd zaczęłam pisać dla was i jestem pod wrażeniem. Odkryłam coś, co daje mi szczęście. Poznałam wiele wspaniałych osób- WAS! Jesteście najlepszymi czytaleniczkami!
A z racji tego, że za oknem chmury i zaczyna padać Magda leci robić coś dobrego dla domowników! Póki co muszę zadowalać się ryżowymi waflami :D
Kocham bardzo mocno- Magda :*
P.S Nie jestem zła za to co ten ktoś zrobił z tą piosenką! To jest świetne i można się pośmiać :D KLIK

11 komentarzy:

  1. spoko ja wchodzę więc musi być dobrze bo jak mija mama powiedziała jestem największym leniem jakiego zna bo zamiast powtarzać to egzaminów to czytam twoje opowiadanie, które z rersztą jest o wile ciekawsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie to NIE nudzi :) Jest wspaniale :P
    Olinek

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak możesz mówić takie przykre rzeczy. Jak możesz twierdzić, że nas nudzisz i już tu nie zaglądamy, a jeśli już to niechętnie. Ja wpadam do Ciebie za każdy razem kiedy pojawi się nowa część opowiadania i wcale nie towarzyszy mi przy tym smutek , tylko ogromna radość. Nie wiem jak możesz pisać nam tu takie głupoty.
    Rozdział jest cudny i absolutnie nie pojmuję czemu mówisz, że nie potrafisz nas zaciekawić xx

    Zapraszam na nowe opowiadanie:

    righttroughthenight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, ale mam nadzieję że Valery przełamie swój strach w 'tych sprawach' przed Niall'em i oddadzą się irlandzkiemu aktowi miłości.Czekam na kolejny ! x

    OdpowiedzUsuń
  5. mmmmm *.*
    świetny, kochany rozdział <3
    nie nudzisz nas! ;)
    kocham ;*
    Asia ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zawsze wpadam czytac i skomentowac. Wiem ile to daje motywacji dlatego jak tylko czas mi pozwala to zawsze, ale to zawsze komentuję. A jak w tej chwili nie daje rady to później, ale komentuję :)
    Rozdział znakomity!! Współczuję Val, że znów musi wracac do tej sprawy z Olivierem.

    Wcale nas nie zanudzasz! Ja tu chętnie wpadam i czytam :)
    To opowiadanie jest naprawdę BOSKIE i proszę Cię nie znikaj znowu bo będzie nam smutno bez Ciebie i tego opowiadania. Ale jeżeli czujesz, że powinnaś znów chwilę odpocząc od nas i bloga to zrozumiem to. Choc nie będę kłamac będzie SMUTNO :( To Twoja decyzja i jaka by nie była ja ją zrozumiem.

    U mnie tydzień był ciężki. Cały czas nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Co chwila poprawy ocen. Nawet na parapecie na przerwie poprawiałam ;).
    Pogoda, aż zachęca do życia!

    P.S. Kocham tego bloga<3 Życzę Ci weny, i abyś podjęła dobrą decyzję i jej później nie żałowała. <3 <3 <3 Trzymaj się cieplutko :) :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję,że Val będzie z Naill'em na zawsze xD Blog jest niesamowity - kocham go :)
    P.S. życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz a rozdział cudny :)

    http://you-gave-away-the-things-you-loved.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny blog! :)
    [SPAM]Leighton i Blake to siostry rodem z Wolverhampton. Sąsiadki i przyjaciółki Liam'a Payne'a. Leighton rozważna lecz nieśmiała dwudziestolatka, która przyjechała do Londynu z powodu pracy oraz przyszłości. Blake szalona i odważna dziewiętnastolatka, która przyjechała razem z siostrą nie tylko za karierą, ale i za szczęściem. Co się zmieni, gdy w ich życiu stanie zespół One Direction? Co się zmieni? Czy rozkwitnie jakaś miłość, czy może będą same problemy? Dowiesz się tego czytając bloga http://horan-carter-1d.blogspot.com/.
    Gorąco zapraszam! (:

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyna nie lubiana w szkole...wyjeżdża do babci do Londynu. Poznaje pare nowych ludzi, cieszy się że w końcu jest ktoś kto ją akceptuje...jednak jej szczęście i problemy się nie kończą. Zakochuje się...ale co w tym jest złego? Bo nie w jednej osobie...Jak zakończy się ta historia.? A jak zacznie.? Dowiesz się czytając: http://myownworld-opowiadanieoonedirection.blogspot.com/

    Przepraszam za spam. Mam nadzieję że zajrzysz.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Twojego bloga! Czytam go co prawda od 2 dni, ale go uwielbiam :)
    Jak przeczytałam ostatni rozdział(jaki dodałaś) nie mogłam uwierzyć, ze zrobiłam to tak szybko. Masz świetny styl pisania i w każdym rozdziale coś się dzieje. Mogę tylko pogratulować i powiedzieć, ze czekam na następny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń