czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 84 ,, Now is good ''


Było późne popołudnie gdy wraz z Niall’em opuściliśmy dom. Słońce chyliło się już ku zachodowi, lekki wiatr miotał moimi włosami dookoła a chłopak kurczowo ściskał moją dłoń. Zapewne gdyby nie troska jego matki o nas wyszlibyśmy o wiele szybciej, ale kobieta tysiące razy tłumaczyła nam, że to niebezpiecznie wychodzić w taką pogodę, że mogę się łatwo przeziębić, że mogę zacząć rodzić… Te i tysiące innych argumentów padały z jej ust bylebyśmy tylko nie opuścili domu. Gdzieś w głębi duszy wydawało mi się, że ona robi to ponieważ nie chce żeby sąsiedzi, jej przyjaciółki tudzież inne bliskie jej osoby zobaczyły jej syna z ciężarną kobietą. Wiedziałam, że jest na mnie zła a nawet wściekła. Widziałam jak na mnie patrzy, widziałam jak inna jest gdy jestem obok niej. Kiedyś była dla mnie ciepła, otwarta, mogłam z nią swobodnie porozmawiać a teraz? Nic nie mówi… Milczy.
Niall szybko przekonał ją, że powinniśmy wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza a poza tym musimy dokończyć rozmawiać. Początkowo była do tego dosyć sceptycznie nastawiona, ale po krótkiej chwili i zapewnieniu, że jeśli coś będzie nie tak zadzwonimy po pomoc wypuściła nas z domu.
- Jeśli będziesz zmęczona lub coś będzie nie tak to mów, dobrze?- zapytał mnie blondyn gdy przeszliśmy parę metrów.
- Nie czułam się lepiej od początku ciąży więc naprawdę nie musisz aż tak się o mnie troszczyć.- uśmiechnęłam się lekko ściskając jego dłoń- Dziękuję.
- Daj spokój. Teraz- spojrzał na mnie- Teraz gdy Cię odzyskałem nie chcę znów Cię utracić.. Powiedz mi Valery… Co teraz będzie? Jak to wszystko załatwimy?
- Ale chodzi Ci o…- pogłaskałam brzuch- o ciążę?
- Tak, chodzi mi o ciążę, dziecko, o Ciebie, o nas…
-  Ja… Ja Niall nie pogniewam się jeśli nie będziesz chciał by dziecko nosiło Twoje nazwisko, byś w ogóle uznawał je za swoje. Ja wiem, kariera to kapryśna przyjaciółka. Coś takiego może zaprzepaścić waszą karierę na zawsze…
- Valery słonko czy Ty się słyszysz?- przerwał mi monolog.- Przecież ja inaczej nie wyobrażam sobie naszego życia. Dziecko otrzyma moje nazwisko, dziecko będzie przeze mnie wychowywane a co najważniejsze ja chcę…. Ja chcę być już z Tobą do końca rozumiesz? Jesteś osobą dzięki której żyję. Gdyby nie myśl, że może jednak gdzieś tam jesteś, że żyjesz i wrócisz już dawno byłbym dwa metry pod ziemią. Dziewczyno- ujął moją twarz w dłonie- czy Ty nie rozumiesz, że jesteś miłością mojego życia?
- Szczerze?- powiedziałam ciszej niż zwykle- Nie, nie rozumiem tego ale w tym cały urok. Wiem, że było różnie, wiem że nie było za dobrze ale liczy się to co jest teraz, tak? A jak jest teraz? Dosyć dziwnie. Przecież nie widzieliśmy się ponad osiem miesięcy. Nie mam Ci niczego za złe, to musisz wiedzieć. Nawet nie wiesz z jakim strachem wiązała się moja podróż tu, ale jestem. Jestem bo miałam już dosyć uciekania, udawania że nic nie miało miejsca. Chciałam byś poznał prawdę. Chciałam wrócić bo… Niall ja Cię ciągle kocham…- na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Patrzył na mnie nie mówiąc nic. Po prostu był. Jego ciepłe dłonie rozpalały moje policzki.
- Moje życie nie ma sensu bez Ciebie Valery Smith.- szeptał zbliżając się do mnie.- Jesteś kobietą mojego życia i przyrzekam Cie kochać do końca świata a nawet dzień dłużej- powiedział i musnął swoimi ustami moje- Dziękuję.- jego przenikliwe tęczówki przeszywały moją duszę na wskroś.
Czy to oby nie jest sen?

Wracaliśmy do domu gdy już na niebie błyszczały maleńkie punkciki. Chłód omiatał nasze ciała jednak nam nie było zimno- szliśmy wtuleni w siebie. Z każdym krokiem czułam się coraz pewniej, coraz bardziej świadoma swoich decyzji i coraz bardziej szczęśliwa. Idący obok mnie blondyn co chwilę podkreślał jaki to on nie jest w końcu szczęśliwy, jak dawno marzył o takiej chwili oraz jak to się cieszy, że w końcu wszystko idzie po jego myśli.
Cieszyłam się razem z nim, ale jakaś cząstka mnie, coś co leżało w ciemnym kącie mojej duszy nie dawało mi spokoju. Była to najczystsza w świecie obawa. Bałam się, że nie podołam zadaniu matki, kochającej dziewczyny oraz przykładnej synowej. Bałam się reakcji Maury na wiadomość iż to jej syn jest ojcem dziecka.
Każdy dzień przybliżał mnie do dnia porodu. Delikatne skurcze w okolicy podbrzusza stały się czymś formalnym każdego dnia. Mimo iż znałam ten ból, wiedziałam co się będzie działo bałam się. A co jeśli coś pójdzie nie tak? A co jeśli wystąpią komplikacje?
- Czym się martwisz?- głos chłopaka wypełnił zimne powietrze.
- Boję się Niall. Boję się o to jak zareaguje Twoja mama, boję się, że wystąpią jakieś komplikacje przy porodzie… Boję się, że nie dam sobie rady sama z tym wszystkim…
- Jak to sama? A ja to nikt?- spojrzał na mnie niepewnie.
- A jak wyjedziesz? Trasa koncertowa to nic?
- Kochanie przede wszystkim wyrzuć te myśli z głowy.- uspokajał mnie- Nie mówiłem Ci nic, ale wraz z chłopakami doszliśmy do wniosku, że wypaliliśmy się, że to już nie to samo… Każdy z nas chce dorosnąć z dala od fotoreporterów, blasku fleszy, wywiadów i ciągłych wyjazdów.
- Ale jak to? Czy chcesz przez to powiedzieć, że wy…
- Tak, kochanie. Ostatni koncert odbędzie się za miesiąc.

Nie mogłam uwierzyć jego słowom. Czy to oby na pewno była prawda? Czy ich zespół naprawdę się rozpada?
Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Chłopak w końcu pojął gest i zaczął tłumaczyć mi cała sytuację od podstaw.
- To była nasza wspólna decyzja- zaczął- Każdy z nas jest już zmęczony, chce odpocząć od tej całej sławy, która przynosi więcej strat niż zysków. Liam chce podjąć studia podobnie jak Zayn, który ma ogromne plany co do swojej edukacji. Harry chce w końcu odnaleźć miłość swojego życia i zacząć od zera a Lou postanowił sformalizować swój związek z El. A ja?
Muzyka zbyt bardzo przypominała mi o Tobie, zbyt bardzo skupiałem się na uczuciach i… Valery- ujął moje dłonie kurczowo je ściskając- to już za nami, wszystko w końcu rozejdzie się po kościach, zapomnimy o tym i będziemy żyć dalej.
- Niall czy Ty siebie słyszysz? Jak to zapomnimy o tym? Chłopaku!- uszczypnęłam go na co on syknął- Jesteś częścią historii a o historii się nie zapomina! Przecież te wszystkie fanki, psychofanki i cały świat oszaleje gdy dowie się o tym. Nie rozumiesz tego?
- Jasne że rozumiem ale spójrz na to z innej strony. Nam tez jest już trudno, jesteśmy coraz starsi i o… Ty jesteś w ciąży… To nie tylko moja decyzja kochana, to decyzja nas wszystkich- delikatnie pogłaskał mój policzek- Nie martw się o nic. Wszystko się ułoży, obiecuję Ci to.- uśmiechnął się ciepło i musnął swoimi ustami o moje.
- Możemy już wracać? Troszkę zmarzłam a nogi mam niczym cegły ważące tonę- poskarżyłam się po czym powoli ruszyliśmy w stronę domu.

Dom spowity był w mroku. Z żadnego okna nie wypadała chociażby jedna wiązka światła co było dosyć dziwne.
- Może poszły spać?- zapytałam chłopaka dziwiąc się zaistniałej sytuacji
- O 20? Właśnie teraz leci mamy ulubiony serial więc raczej to jest niemożliwe…- odparł szukając kluczy po kieszeniach
- A może poszły do sąsiadki? Niall przecież mama jest dorosła i nie musimy jej kontrolować na każdym kroku.
- Dobrze, ja to wszystko rozumiem ale mówiła, że już nigdzie nie wyjdzie więc czy tak trudno jest dotrzymać słowa?
- A zastanowiłeś się ile razy Ty nie dotrzymałeś danego jej słowa?-
- No dobra- zaśmiał się- wygrałaś. A teraz właź bo zimno- zaśmiałam się po czym przeszłam pod jego ramieniem do domu. Ciepło, które panowało w domu sprawiło, że całym moim ciałem zawładnął dreszcz.
- Nie marzę o niczym innym jak o tym by napić się gorącej herbaty i pójść się położyć..- rozmarzyłam się po części marudząc.
- Herbata mówisz? Już się robi!- Niall niczym uniesiony ponadnaturalną siłą szybko się rozebrał, chwycił mnie za dłoń i pociągnął do kuchni.
Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałabym się, że zapalając światło w salonie tłum ludzi krzyknie : Valery! Witaj w dom!
To co się działo przez te kilka sekund było dla mnie swoistym szokiem. Nagle, dosłownie z nikąd pojawiła się reszta zespołu, kilka osób które kojarzyłam jako przyjaciele zespołu oraz tak zwane drugie połówki chłopaków. Wszyscy naraz wykrzyknęli frazę a mnie dosłownie odebrało mowę. Byłam w szoku.
Spojrzałam na chłopaka obok mnie. On podobnie jak ja nie wiedział co się dzieje, był całkowicie zaskoczony.
 Wszyscy zamilkli. Spojrzałam się na nich nie mogąc pojąć, że stoją tu przede mną jak gdyby nigdy nic się nie stało, jakbym wyjechała na wycieczkę i wróciła troszkę za późno.
- Valery!- pierwsza odezwała się Daniell, która nie ukrywała łez wzruszenia.- Jejku!- przytuliła mnie mocno do siebie- Już się bałam, że nigdy nie wrócisz. Dziękuję!- pocałowała zachłannie mój policzek po czym zrobiła reszcie osób drogę.
I nagle zwaliła się masa ludzi. Tysiące słów zlewały się ze sobą i nie mogłam wyłapać ich sensu. Każdy z nich wyrażał zadowolenie i radość z mojego powrotu.
W końcu gdy Hazza mocno przycisnął mnie do siebie i szepnął, że jeżeli jeszcze raz wywinę taki numer zapamiętam go jako tego, który potrafi sprawić nie lada ból uśmiechnęłam się a łzy szczęścia i wzruszenia szybko wypłynęły zza powiek.
- Dziękuję, dziękuję wam wszystkim- powiedziałam łamiącym się głosem- Jesteście…- nie dokończyłam bo podszedł do mnie Zayn i przytulił mnie tak jak tego potrzebowałam. Był zarówno stanowczy jak i delikatny… Głaskał mnie po plecach szepcąc, że teraz już zostaniemy razem.

Na dobre i na złe.

Cześć moje robaczki!
Witam was w ten jakże piękny, uroczy, ciepły dzień Bożego Narodzenia. Nie wiem jak u was sytuacja się ma ale ja już nie mogę spoglądać na jedzenie! Za dużo go było w ostatnim czasie w moim życiu ;)
Cholernie długo zbierałam się by coś napisać, wykrzesać z siebie odrobinę czegoś pozytywnego i innego i oto jest coś na wzór rozdziału. Co z tego wyszło? To pozostawiam do waszej oceny ;)
Ale przejdźmy do rzeczy.

Z okazji ( kończących się ) świąt chciałabym wam życzyć dużo uśmiechów na twarzy, 365 dni w roku obfitujących w szczęście, radość i miłość, dużo zdrówka, cudownych przyjaciół, kochającego chłopaka, który będzie przy was niezależnie od tego czy jesteście zapłakane, roześmiane czy też smutne i pozbawione radości z życia... Życzę również wam spełnienia marzeń, marzeń które posiada każda z was. Niech się spełnią zarówno te najbardziej zwariowane, te najmniej skomplikowane, te wypowiadane głośno i te wypowiadane tylko i wyłacznie przez głos w waszych głowach. Życzę wam rozwiązania wszelkich konfliktów i zatargów. Niech Nowy Rok przyniesie innowacje w waszych życiach a każda chwila będzie warta wspominania i analizowania milion razy w nocy. Życzę wam wszystkiego najlepszego! ;*

Magda.