Było
późne popołudnie gdy wraz z Niall’em opuściliśmy dom. Słońce chyliło się już ku
zachodowi, lekki wiatr miotał moimi włosami dookoła a chłopak kurczowo ściskał
moją dłoń. Zapewne gdyby nie troska jego matki o nas wyszlibyśmy o wiele
szybciej, ale kobieta tysiące razy tłumaczyła nam, że to niebezpiecznie
wychodzić w taką pogodę, że mogę się łatwo przeziębić, że mogę zacząć rodzić…
Te i tysiące innych argumentów padały z jej ust bylebyśmy tylko nie opuścili
domu. Gdzieś w głębi duszy wydawało mi się, że ona robi to ponieważ nie chce
żeby sąsiedzi, jej przyjaciółki tudzież inne bliskie jej osoby zobaczyły jej
syna z ciężarną kobietą. Wiedziałam, że jest na mnie zła a nawet wściekła.
Widziałam jak na mnie patrzy, widziałam jak inna jest gdy jestem obok niej.
Kiedyś była dla mnie ciepła, otwarta, mogłam z nią swobodnie porozmawiać a
teraz? Nic nie mówi… Milczy.
Niall
szybko przekonał ją, że powinniśmy wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza a poza
tym musimy dokończyć rozmawiać. Początkowo była do tego dosyć sceptycznie
nastawiona, ale po krótkiej chwili i zapewnieniu, że jeśli coś będzie nie tak
zadzwonimy po pomoc wypuściła nas z domu.
-
Jeśli będziesz zmęczona lub coś będzie nie tak to mów, dobrze?- zapytał mnie
blondyn gdy przeszliśmy parę metrów.
-
Nie czułam się lepiej od początku ciąży więc naprawdę nie musisz aż tak się o
mnie troszczyć.- uśmiechnęłam się lekko ściskając jego dłoń- Dziękuję.
-
Daj spokój. Teraz- spojrzał na mnie- Teraz gdy Cię odzyskałem nie chcę znów Cię
utracić.. Powiedz mi Valery… Co teraz będzie? Jak to wszystko załatwimy?
-
Ale chodzi Ci o…- pogłaskałam brzuch- o ciążę?
-
Tak, chodzi mi o ciążę, dziecko, o Ciebie, o nas…
- Ja… Ja Niall nie pogniewam się jeśli nie
będziesz chciał by dziecko nosiło Twoje nazwisko, byś w ogóle uznawał je za
swoje. Ja wiem, kariera to kapryśna przyjaciółka. Coś takiego może zaprzepaścić
waszą karierę na zawsze…
-
Valery słonko czy Ty się słyszysz?- przerwał mi monolog.- Przecież ja inaczej
nie wyobrażam sobie naszego życia. Dziecko otrzyma moje nazwisko, dziecko
będzie przeze mnie wychowywane a co najważniejsze ja chcę…. Ja chcę być już z
Tobą do końca rozumiesz? Jesteś osobą dzięki której żyję. Gdyby nie myśl, że
może jednak gdzieś tam jesteś, że żyjesz i wrócisz już dawno byłbym dwa metry
pod ziemią. Dziewczyno- ujął moją twarz w dłonie- czy Ty nie rozumiesz, że
jesteś miłością mojego życia?
-
Szczerze?- powiedziałam ciszej niż zwykle- Nie, nie rozumiem tego ale w tym
cały urok. Wiem, że było różnie, wiem że nie było za dobrze ale liczy się to co
jest teraz, tak? A jak jest teraz? Dosyć dziwnie. Przecież nie widzieliśmy się
ponad osiem miesięcy. Nie mam Ci niczego za złe, to musisz wiedzieć. Nawet nie
wiesz z jakim strachem wiązała się moja podróż tu, ale jestem. Jestem bo miałam
już dosyć uciekania, udawania że nic nie miało miejsca. Chciałam byś poznał
prawdę. Chciałam wrócić bo… Niall ja Cię ciągle kocham…- na twarzy chłopaka
pojawił się szeroki uśmiech. Patrzył na mnie nie mówiąc nic. Po prostu był.
Jego ciepłe dłonie rozpalały moje policzki.
-
Moje życie nie ma sensu bez Ciebie Valery Smith.- szeptał zbliżając się do
mnie.- Jesteś kobietą mojego życia i przyrzekam Cie kochać do końca świata a
nawet dzień dłużej- powiedział i musnął swoimi ustami moje- Dziękuję.- jego
przenikliwe tęczówki przeszywały moją duszę na wskroś.
Czy
to oby nie jest sen?
Wracaliśmy
do domu gdy już na niebie błyszczały maleńkie punkciki. Chłód omiatał nasze
ciała jednak nam nie było zimno- szliśmy wtuleni w siebie. Z każdym krokiem czułam
się coraz pewniej, coraz bardziej świadoma swoich decyzji i coraz bardziej
szczęśliwa. Idący obok mnie blondyn co chwilę podkreślał jaki to on nie jest w
końcu szczęśliwy, jak dawno marzył o takiej chwili oraz jak to się cieszy, że w
końcu wszystko idzie po jego myśli.
Cieszyłam
się razem z nim, ale jakaś cząstka mnie, coś co leżało w ciemnym kącie mojej
duszy nie dawało mi spokoju. Była to najczystsza w świecie obawa. Bałam się, że
nie podołam zadaniu matki, kochającej dziewczyny oraz przykładnej synowej.
Bałam się reakcji Maury na wiadomość iż to jej syn jest ojcem dziecka.
Każdy
dzień przybliżał mnie do dnia porodu. Delikatne skurcze w okolicy podbrzusza
stały się czymś formalnym każdego dnia. Mimo iż znałam ten ból, wiedziałam co się
będzie działo bałam się. A co jeśli coś pójdzie nie tak? A co jeśli wystąpią
komplikacje?
-
Czym się martwisz?- głos chłopaka wypełnił zimne powietrze.
-
Boję się Niall. Boję się o to jak zareaguje Twoja mama, boję się, że wystąpią
jakieś komplikacje przy porodzie… Boję się, że nie dam sobie rady sama z tym
wszystkim…
-
Jak to sama? A ja to nikt?- spojrzał na mnie niepewnie.
-
A jak wyjedziesz? Trasa koncertowa to nic?
-
Kochanie przede wszystkim wyrzuć te myśli z głowy.- uspokajał mnie- Nie mówiłem
Ci nic, ale wraz z chłopakami doszliśmy do wniosku, że wypaliliśmy się, że to
już nie to samo… Każdy z nas chce dorosnąć z dala od fotoreporterów, blasku
fleszy, wywiadów i ciągłych wyjazdów.
-
Ale jak to? Czy chcesz przez to powiedzieć, że wy…
-
Tak, kochanie. Ostatni koncert odbędzie się za miesiąc.
Nie
mogłam uwierzyć jego słowom. Czy to oby na pewno była prawda? Czy ich zespół
naprawdę się rozpada?
Patrzyłam
na niego z otwartymi ustami. Chłopak w końcu pojął gest i zaczął tłumaczyć mi
cała sytuację od podstaw.
-
To była nasza wspólna decyzja- zaczął- Każdy z nas jest już zmęczony, chce
odpocząć od tej całej sławy, która przynosi więcej strat niż zysków. Liam chce
podjąć studia podobnie jak Zayn, który ma ogromne plany co do swojej edukacji.
Harry chce w końcu odnaleźć miłość swojego życia i zacząć od zera a Lou
postanowił sformalizować swój związek z El. A ja?
Muzyka
zbyt bardzo przypominała mi o Tobie, zbyt bardzo skupiałem się na uczuciach i…
Valery- ujął moje dłonie kurczowo je ściskając- to już za nami, wszystko w
końcu rozejdzie się po kościach, zapomnimy o tym i będziemy żyć dalej.
-
Niall czy Ty siebie słyszysz? Jak to zapomnimy o tym? Chłopaku!- uszczypnęłam
go na co on syknął- Jesteś częścią historii a o historii się nie zapomina!
Przecież te wszystkie fanki, psychofanki i cały świat oszaleje gdy dowie się o
tym. Nie rozumiesz tego?
-
Jasne że rozumiem ale spójrz na to z innej strony. Nam tez jest już trudno,
jesteśmy coraz starsi i o… Ty jesteś w ciąży… To nie tylko moja decyzja
kochana, to decyzja nas wszystkich- delikatnie pogłaskał mój policzek- Nie
martw się o nic. Wszystko się ułoży, obiecuję Ci to.- uśmiechnął się ciepło i
musnął swoimi ustami o moje.
-
Możemy już wracać? Troszkę zmarzłam a nogi mam niczym cegły ważące tonę-
poskarżyłam się po czym powoli ruszyliśmy w stronę domu.
Dom
spowity był w mroku. Z żadnego okna nie wypadała chociażby jedna wiązka światła
co było dosyć dziwne.
-
Może poszły spać?- zapytałam chłopaka dziwiąc się zaistniałej sytuacji
-
O 20? Właśnie teraz leci mamy ulubiony serial więc raczej to jest niemożliwe…-
odparł szukając kluczy po kieszeniach
-
A może poszły do sąsiadki? Niall przecież mama jest dorosła i nie musimy jej
kontrolować na każdym kroku.
-
Dobrze, ja to wszystko rozumiem ale mówiła, że już nigdzie nie wyjdzie więc czy
tak trudno jest dotrzymać słowa?
-
A zastanowiłeś się ile razy Ty nie dotrzymałeś danego jej słowa?-
-
No dobra- zaśmiał się- wygrałaś. A teraz właź bo zimno- zaśmiałam się po czym
przeszłam pod jego ramieniem do domu. Ciepło, które panowało w domu sprawiło,
że całym moim ciałem zawładnął dreszcz.
-
Nie marzę o niczym innym jak o tym by napić się gorącej herbaty i pójść się
położyć..- rozmarzyłam się po części marudząc.
-
Herbata mówisz? Już się robi!- Niall niczym uniesiony ponadnaturalną siłą
szybko się rozebrał, chwycił mnie za dłoń i pociągnął do kuchni.
Nigdy,
ale to nigdy nie spodziewałabym się, że zapalając światło w salonie tłum ludzi
krzyknie : Valery! Witaj w dom!
To
co się działo przez te kilka sekund było dla mnie swoistym szokiem. Nagle,
dosłownie z nikąd pojawiła się reszta zespołu, kilka osób które kojarzyłam jako
przyjaciele zespołu oraz tak zwane drugie połówki chłopaków. Wszyscy naraz
wykrzyknęli frazę a mnie dosłownie odebrało mowę. Byłam w szoku.
Spojrzałam
na chłopaka obok mnie. On podobnie jak ja nie wiedział co się dzieje, był
całkowicie zaskoczony.
Wszyscy zamilkli. Spojrzałam się na nich nie
mogąc pojąć, że stoją tu przede mną jak gdyby nigdy nic się nie stało, jakbym
wyjechała na wycieczkę i wróciła troszkę za późno.
-
Valery!- pierwsza odezwała się Daniell, która nie ukrywała łez wzruszenia.-
Jejku!- przytuliła mnie mocno do siebie- Już się bałam, że nigdy nie wrócisz.
Dziękuję!- pocałowała zachłannie mój policzek po czym zrobiła reszcie osób
drogę.
I
nagle zwaliła się masa ludzi. Tysiące słów zlewały się ze sobą i nie mogłam
wyłapać ich sensu. Każdy z nich wyrażał zadowolenie i radość z mojego powrotu.
W
końcu gdy Hazza mocno przycisnął mnie do siebie i szepnął, że jeżeli jeszcze
raz wywinę taki numer zapamiętam go jako tego, który potrafi sprawić nie lada
ból uśmiechnęłam się a łzy szczęścia i wzruszenia szybko wypłynęły zza powiek.
-
Dziękuję, dziękuję wam wszystkim- powiedziałam łamiącym się głosem- Jesteście…-
nie dokończyłam bo podszedł do mnie Zayn i przytulił mnie tak jak tego
potrzebowałam. Był zarówno stanowczy jak i delikatny… Głaskał mnie po plecach
szepcąc, że teraz już zostaniemy razem.
Na
dobre i na złe.
Cześć moje robaczki!
Witam was w ten jakże piękny, uroczy, ciepły dzień Bożego Narodzenia. Nie wiem jak u was sytuacja się ma ale ja już nie mogę spoglądać na jedzenie! Za dużo go było w ostatnim czasie w moim życiu ;)
Cholernie długo zbierałam się by coś napisać, wykrzesać z siebie odrobinę czegoś pozytywnego i innego i oto jest coś na wzór rozdziału. Co z tego wyszło? To pozostawiam do waszej oceny ;)
Ale przejdźmy do rzeczy.
Z okazji ( kończących się ) świąt chciałabym wam życzyć dużo uśmiechów na twarzy, 365 dni w roku obfitujących w szczęście, radość i miłość, dużo zdrówka, cudownych przyjaciół, kochającego chłopaka, który będzie przy was niezależnie od tego czy jesteście zapłakane, roześmiane czy też smutne i pozbawione radości z życia... Życzę również wam spełnienia marzeń, marzeń które posiada każda z was. Niech się spełnią zarówno te najbardziej zwariowane, te najmniej skomplikowane, te wypowiadane głośno i te wypowiadane tylko i wyłacznie przez głos w waszych głowach. Życzę wam rozwiązania wszelkich konfliktów i zatargów. Niech Nowy Rok przyniesie innowacje w waszych życiach a każda chwila będzie warta wspominania i analizowania milion razy w nocy. Życzę wam wszystkiego najlepszego! ;*
Magda.
Łoł w końcu pierwsza jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!! P.S rozdział super...szkoda tylko że tak długo wyczekiwany......... P.S.2 (tak można?!) follow me everyone @paatinka :)
OdpowiedzUsuńKochana, nawet nie wiesz ja bardzo brakowało mi ciebie i twoich cudnych rozdziałów.A jest tak naprawdę <3
OdpowiedzUsuńNo więc, bardzo dziękuję czy tam dziękujemy za życzenia, które nam złożyłaś.Może się nie spełnia te życzenia, ale nawzajem skarbie.
Wiesz, pamiętam jak odkryłam tego bloga było to bodajże w kwietniu.Nie miałaś jeszcze tak wielu rozdziałów jak teraz, ale i tak odwiedzało ten blog wiele osób.Miałaś tyle komentarzy, ja bym nigdy na swoim nie miała.Zawsze podziwiałam jak ty może4sz tyle ciekawych akcji napisać.Odwiedzałam ten blog kilka razy dziennie by upewnić się czy czasem nie ma nowego rozdziału.A potem przed wakacjami ogłosiłaś, że robisz przerwę.To była dla mnie trauma, dwa miesiące bez dalszych losu Valery.Ale wytrzymałam.I po wakacjach czytałam twoje wszystkie rozdziały.Widziałam, że czytalność spadła, dlatego starałam się pisać jak najwięcej komentarzy.Ta opowieść strasznie mnie wciągnęła, dlatego zostanę tu do końca.Nie wiem co bym zrobiła, gdybyś usunęła bloga.
Toje rozdziały są takie długie, przepełnione opisami uczuć, a przede wszystkim bardzo realistyczne.
Cóż, gdybym miała opisać twoje fanfiction jednym słowem użyłabym tego:
-Per-Fect!
Hahahaha Tak wiem, ściągam od Leeroy'a hahaha.
Kocham cię!
@LuvMySexyHoran
<3
<33 ciesze sie, ze juz wszystko ok u glownych bohaterow <33
OdpowiedzUsuńOdezwij się :*
Jeju, jak dobrze, że wszystko zaczęło się układać. Oby teraz było tylko lepiej. I czy mama Horana naprawdę zmieniła swoje nastawienie do bohaterki czy tylko udawała. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, a w międzyczasie zapraszam na http://used-fanfiction.blogspot.com/
wspaniały rozdział :-D
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia. Aktualnie jestem w trakcie pisania pracy maturalnej, mam końcówkę semestru i nie mam czasu by cokolwiek napisać... Wybacz!
UsuńNo dobra,to poczekam :-D i życzę powodzenia
UsuńKiedy nastepny rozdział?Masz juz chociaż początek napisany?
OdpowiedzUsuńCześć :) Tak, mam już pół rozdziału napisane więc sądzę, że to kwestia kilku dni kiedy pojawi się coś nowego ;)
Usuń