Chwile…
Nasze
życie składa się z chwil, które determinują naszym dalszym losem. Mówi się, że
wszystko w jednej chwili uległo zmianie, ale czy tak naprawdę jest? Czy jedna
chwila może decydować o naszym życiu?
Otóż
tak.
Liczyła
się każda chwila. Valery traciła siły raz po raz ale jej organizm nie chciał
dać za wygraną. W końcu usłyszałem nieznany mi termin medyczny jakim była
zapaść.
W
pierwszym momencie brzmiało to niczym wyrok. Zapaść… Opadłem na krzesło
chowając w dłoniach twarz. Czułem ciepłe łzy pod powiekami, których nie
chciałem wypuścić. Nie teraz, nie mogę się poddać, muszę myśleć racjonalnie i
walczyć o moja dziewczynę.
Zupełnie
nie wiedząc dlaczego moje usta zaczęły poruszać się w niemym szepcie.
Boże, który gdziekolwiek jesteś. Proszę Cię
daj mi siłę, daj nam siłę by to przetrwać, by ona to przetrwała. Proszę Cię
tylko o to. Proszę Cię o kolejną szansę na nowe życie, na założenie rodziny, na
nieograniczone szczęście że mam ją…
Proszę Cię Boże w Trójcy Jedyny. Proszę Cię
niech ona przeżyje…
Było
to dla mnie dosyć dziwne. Nigdy nie byłem osobą tak gorliwie wierzącą ale teraz
tylko Bóg było moją jedyną ostoją i ostatnią nadzieją w tym wszystkim.
Uniosłem
głowę i ujrzałem przed sobą Zayn’a, który mówił coś do mnie ale ja kompletnie
nie potrafiłem go zrozumieć.
-
….. się.- dokończył swój monolog.
-
Co?- zapytałem jakbym dopiero co wybudził się z dziwnego półtrwania.
-
Musisz się uspokoić. To, że ona jest tam i walczą o nią nie znaczy że jest już
po niej. Zobaczysz- złapał mnie za bark mocno ściskając- ona przeżyje i za
kilka dni wyjdziecie ze szpitala z uśmiechniętymi twarzami. Oświadczysz się
jej, weźmiecie ślub pojedziecie do Londynu by mogła zobaczyć się z bratem i
będziecie szczęśliwi do końca waszych dni. Niall. Nie możesz się załamywać, nie
teraz. Musisz być silny i pokazać, że potrafisz. – jego uścisk zelżał a ja
poczułem napływ wiary oraz dziwnego przeświadczenia, że uda się nam to
przetrwać.
-
Masz rację. – podniosłem się i wziąłem głęboki wdech.- Więc gdzie oni są?-
Prawa
ręka Zayn’a uniosła się wskazując mi kierunek. Trzymaj się kochanie, przetrwamy
to wszystko.
- A teraz specjalna i zapewne nie do przyjęcia
wiadomość dla fanów brytyjsko- irlandzkiego zespołu One Direction. To właśnie
dzisiaj niepełny skład zespołu oświadczył koniec swojej kariery. W wywiadzie
dla lokalnej stacji radiowej trzech z pięciu członków oświadczyło, ze to była
ich wspólna decyzja, że ilość problemów oraz kłopotów rodzinnych i przerasta a
ponadto każdy z nich chce odpocząć od ogromnego zgiełku który jest dookoła
nich.
,, Po prostu siedliśmy pewnego dnia przy
stole i niemalże w tym samym czasie oznajmiliśmy, że mamy mówiąc kolokwialnie
dość. Rzecz jasna, że fani są dla nas najważniejsi ale nie możemy już tak.’’
Oznajmił Harry Styles . Z tego co udało się nam dowiedzieć Niall wraz z Zayn’em
znajdują się w Irlandii gdzie o życie walczy dziewczyna Horana….
Wyłączyłem
telewizor nie mogąc słuchać kolejny raz tego samego. Wielkie mi wydarzenie.
Przecież to było wiadomo, że prędzej czy później każdy z nas odejdzie w swoją
stronę. Kompletnie nie rozumiem tego co się teraz dzieje. Tyle zespołów kończy
swoją karierę i co? I nic. O to właśnie chodzi, że nic.
-
Harry ile jeszcze czasu masz zamiar oglądać w kółko to samo?- zapytał mnie
przechodzący obok Lou- Przecież wiesz jak jest, nie daj sobie zrobić sieczki z
mózgu- prychnął
-
Lepsze to niż siedzenie w bezczynności- przerzuciłem pilota z ręki do ręki.- A
poza tym czy jakakolwiek stacja tego nie nadaje? W sumie dziwę się, że jeszcze
nie ma fotoreporterów przed naszym domem.
-
Nie kracz Hazza, nie kracz- dosiadł się do mnie- Kanapeczkę?- podsunął mi pod
nos talerz z maleńkimi kanapkami
-
Nie, dzięki. Nie jestem głodny.
-
Ciągle to powtarzasz. Nie to, że ja Ci się jakoś nagminnie przyglądam ale
nikniesz w oczach…
-
Lou! Kilka kilogramów nie oznacza anoreksji lub bulimii. Wyluzuj.- powiedziałem
próbując go uspokoić.-Jak się stresuję to nie jem a ostatnio stresu dużo więc
co ja mogę? No właśnie, nic.- Spokojnie- poklepałem go po ramieniu.
Nagle
usłyszeliśmy donośne bicie pięściami w drzwi
-
Kto u dia…- zaczął Lou ale nie dane było mu dokończyć. Nagle rozległ się
znienawidzony przeze mnie głos
-
Haroldzie Edwardzie Styles! Mamy do pogadania!
Przenikliwe
niebiesko zabarwione oczy wpatrywały się w moją twarz. Próbowałem doszukać się
podobieństwa w tej kruszynce do Vally.. Prócz dziecko było niemalże odbiciem
lustrzanym matki.
Wziąłem
maluszka na ręce a ono wbiło swoje maluteńkie pluszki w mój bark.
-
Już dobrze, mamusia będzie zdrowa…- szeptałem czując zapach dziecinnej oliwki
-
Jesteś najpiękniejszym dzieckiem na świecie- pocałowałem główkę na której pełno
było ciemnych włosów.
Trzymając
to dziecko w dłoniach czułem że mam przy sobie cały świat, całe szczęście,
wszystko co najważniejsze dla mężczyzny.
Ciągle
drżałem o życie Vally ale jakaś siła sprawcza podpowiadała mi, że ona zaraz się
obudzi, że wszystko będzie dobrze i już nic nas nie rozdzieli.
I
w rzeczy samej tak było.
Nagle
do pokoju wpadł Zayn:
-
Vally! Ona się obudziła!- krzyknął
Niewiele
myśląc zabrałem dziecko ze sobą i ruszyłem pośpieszne do jej Sali.
Proszę o wybaczenie!
Wiem, minęła kupa czasu.
Wiem, że zapewne już nie pamiętacie o czym to jest ale ja na prawdę nie mam czasu :(
Matura!
W każdej wolnej chwili gdy tylko mogę siadam i piszę a nie przychodzi mi to łatwo bo nauka biologii tudzież matmy jest okropna i męcząca :(
Ale mogę się wam pochwalić że z próbnego ustnego angielskiego miałam 90 % :P
Mało ale do maja będzie 100 % :D
Dziękuję wytrwałym osobom które tu są, zaglądają, czytają i komentują ;*
Lots of love :*