Poniedziałek jest dniem, kiedy wszystko mnie przygnębia.
Budzę się ze świadomością, że osoba na której mi cholernie zależy nie chce mnie
w swoim życiu, nie chce mnie znać. To tak cholernie mnie boli… Pada deszcz..
Aura dookoła mnie potęguje uczucie smutku, który to właśnie dziś zarządza moim
życiem.
Nie jem śniadania. Nie jestem w stanie przełknąć chociażby jednego kęsku kanapki. Babcia widząc co się dzieje pyta mnie o powód smutku. Opowiadam jej wszystko, każdy szczegół, każde wspomnienie… Ona tylko kiwa głową i tuli mnie do siebie. Taki mały gest a potrafi zdziałać cuda… Na sercu od razu robi się lżej.
Nie jem śniadania. Nie jestem w stanie przełknąć chociażby jednego kęsku kanapki. Babcia widząc co się dzieje pyta mnie o powód smutku. Opowiadam jej wszystko, każdy szczegół, każde wspomnienie… Ona tylko kiwa głową i tuli mnie do siebie. Taki mały gest a potrafi zdziałać cuda… Na sercu od razu robi się lżej.
Nie pojawił się w szkole.. Nie ma go w domu… Nie ma go w
Londynie..
Serce, pod wpływem zbyt dużych emocji kruszy się na milion małych kawałków. Tak nie chciałam… Tak nie chce czuć nic innego prócz obojętności… Nie oczekuje, że on zatęskni za mną. Nie… To byłoby zbyt dziwne, zbyt nierealne, zbyt oderwane od rzeczywistości.
Około 12.00 ruszyłyśmy do szpitala. Ostatni raz jechałam tam z Zayn’em… STOP, mózgu STOP. Nie mogę dać ponosić się emocjom, nie mogę pozwolić na to aby to właśnie one rządziły moim życiem.
Ku mojemu nieszczęściu Pani Doktor oznajmiła mi, że będę musiała żyć jeszcze przez 2 tygodnie z opaską na ręku… Mój świat legł w gruzach. Mogłam zapomnieć o pianinie, skrzypcach czy czymkolwiek…
Co za życie ma ten człowiek?!
Wychodząc ze szpitala nie miałam powodów do radości. Byłam zła i wściekła na każdego człowieka stąpającego po tej ziemi… Każdy mężczyzna, który rzucał w moją stronę spojrzenie spotykał się ze środkowym palcem.. Nienawidziłam wszystkich przedstawicieli tego gatunku.
Babcia postanowiła poprawić mi humor i zabrała mnie na zakupy. Nie powiem, że jej się to nie udało, bo po takim kilku godzinnym marszu po sklepach na mojej twarzy gościł łagodny uśmiech.
Poniedziałek, 2 maja
Moje dusza umiera a wraz z nią moje serce. Nie umiem o nim zapomnieć, chcę ale nie umiem.
Zayn… Dlaczego zawładnąłeś całym moim światem? Dlaczego??
- Valery! Telefon!- babcia krzyczy z dołu a ja z wielkim uśmiechem na ustach pędzę po schodach skrzętnie omijając wszystkie zabawki.
- Tak?- mój głos jest pełen nadziei
- Cześć Valery…- słyszę NIE jego głos..
- Ach to Ty Niall…- mówię a uśmiech znika mi z twarzy- Co tam słychać?-
- Wszystko dobrze ale każdy z nas martwi się o Ciebie. Jak się czujesz? Jak po wizycie w szpitalu?- jego głos jest pełen troski
- 2 tygodnie mam nosić opaskę… Wszystko dobrze, bez zmian- mówię
- z jednej strony to dobrze a drugiej źle.. W gruncie rzeczy dzwonię do Ciebie bo chciałem się zapytać czy idziesz na bal… Wiesz bilety schodzą szybko…-
- Bal? A mam z kim?- ta rozmowa schodzi w złym kierunku
- wiesz… Zawsze może iść ze..-
- Niall wybacz ale musze kończyć, dzięki za rozmowę. Do jutra- mówie pośpiesznie i odkładam słuchawkę. Co to, to nie Niall, nie pójdę z Tobą na BAL…
Wtorek, 2 maja
Zasnęłam myśląc o tym, że on może być gdzieś niedaleko stąd. Może być kilka metrów, kilka kroków lub tysiące kilometrów ode mnie…
Chcę z tego wyjść, chcę wyjść z tego całego mroku i odzyskać wewnętrzny spokój.
Na zegarku jest 5.49. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Stresuję się dzisiejszym spotkaniem z Olivierem… Przez tę cała sprawę z Zayn’em prawie o tym zapomniałam. Dobrze, że Liam przypomniał mi o tym w swojej jakże wylewnej wiadomości.
Mimo wszystko nie wcielę liamowego planu w życie. Pozory i owszem takie będą ale… Ale to wszystko będzie inaczej, tylko jeszcze nie wiem jak…
6.15 nawiedzają mnie wątpliwości.. Nie wiem co robić. Głowa pęka w szwach. ZAYN, ZAYN, ZAYN, ZAYN…
Gdzieś się skrył przede mną??
6.30 idę muszę się ogarnąć.
Boże jakbym chciała aby już było po wszystkim. Nie wiem jak te chwilę przeżyję…
Za oknem słońce jest już wysoko. Mamy w końcu maj… Czuć pierwsze kwiaty, ptaki wesoło dokazują za oknem a ja?? Ja mam jesień w duszy. Wieczny deszcz, strzępy wspomnień są szarpane przez wichury a zalegające uczucie w sercu są niczym liście, które chowają się za wycieraczkami aut. Ubieram się szybko, delikatny makijaż i budzę brata. Schodzimy razem na śniadanie i jemy je w milczeniu.
Nie musimy już chodzić na obiady, babcia teraz będzie chodzić rano do pracy i w domu będzie około 15.00. Wczoraj mili Panowie wstawili nam szybę więc możemy spać spokojnie. Standardowo o 7.30 wychodzę z domu wraz z Charliem. Jest mała aczkolwiek bardzo bolesna różnica- Zayn już nie czeka na nas pod bramą.
- Valery… Kiedy będziemy chodzić z Zayn’em do szkoły?- pyta mnie chłopczyk niedaleko przedszkola
- Słoneczko nie wiem. On musiał teraz wyjechać.- mówię ledwo siląc się na uśmiech
- A gdzie pojechał?- jego oczka patrzą na mnie
- Pojechał do… Do rodziców pojechał- mówię szybko wymyślając kłamstwo. Wprowadzam chłopca do budynku i już się żegnam gdy zatrzymuje mnie Pani Thomson
- Valery..- łapie mnie za ramię- Wycieczka jest w najbliższą niedzielę, 7. Wyjeżdżamy o 7.30 Przekaż swojemu koledze. Nie zatrzymuję Cię już- uśmiecha się do mnie sympatycznie i biorąc Charliego za rękę idzie do reszty jej grupy.
Jeszcze tego brakowało mi… Wycieczka?! No i co ja teraz zrobię? Chyba będę musiała wziąć innego z chłopaków…. Boże… Życie mi się komplikuje….
Przed szkołą stał Ben. Wpadłam na niego a ten roześmiał się od ucha do ucha. Całkowicie nie rozumiejąc go delikatnie wtuliłam się w jego ciało po czym weszłam do szkoły. Szliśmy tak korytarzem rozmawiając zupełnie o niczym gdy nagle wpadłam na Harry’ego a właściwie to on na mnie. Spojrzał na mnie, potem na Ben’a i poszedł w całkowicie innym kierunku niż my. Nie powiem, że jego zachowanie nie było dziwne bo było! Ani cześć, ani jak się czujesz… Zupełnie jakby mnie nie znał, zupełnie jakbym była dla niego kimś nieznanym…
- Idziesz na bal?- zapytał mnie Ben gdy zmierzaliśmy do klasy
- Nie wiem jeszcze nie wiem nic.- odpowiedziałam i weszłam do klasy.
Każda kolejna lekcja była dla mnie niczym największa forma tortur. Wskazówki jak to wskazówki, przesuwały się tak jakby chciały a nie mogły. Szło im to z wielkim, ale to wielkim oporem.
Godzina 12.00 rozlega się dzwonek i rozpoczyna się jedna z najdłuższych przerw, czas na obiad. W drodze na stołówkę wpadam na Niall’a, który jako jeden z nielicznych cieszy się na mój widok.
- Moje kochanie- mówi i przytula mnie do siebie co wzbudza ogólne zaciekawienie- Jak się czujesz?-
- Bywało lepiej ale teraz też nie jest najgorzej- chwytam tacę i nakładam sobie trochę sałaty i innych warzyw.
Przy stoliku brakuje tylko nas no i oczywiście Zayn’a. Wszyscy dziwnie na mnie patrzą a ja za nic nie potrafię zrozumieć co zrobiłam w ich mniemaniu źle.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że kolegujesz się z Benem?- zapytał mnie Lou
- A czy ja musze wam muszę spowiadać się z tego z kim się koleguje?- pytam oburzona jego pytaniem
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi- wywrócił oczami
- O co Ci chodzi Louis?- odkładam sztućce na brzeg i patrzę na niego
- A o to, że grasz wobec nas nie fair.-
- Oj odpierdol się Louis.- mówię i zaczynam jeść sałatkę
- Zayn miał rację, udajesz kogoś kim nie jesteś.- spojrzałam na niego i jednym ruchem odstawiłam tacę na bok. Spojrzałam się na resztę i wyszłam ze stołówki. I czy Zayn naprawdę tak powiedział?
Biegłam przed siebie wycierając łzy, które sączyły się obficie z moich oczy. Potrącałam tych ludzi, którzy zdecydowali się wykorzystać jakoś ten dzień i zjeść obiad na dworze.
Po kilku minutach błądzenia szkolnymi korytarzami natrafiłam na ślepy zaułek. Przede mną były tylko drzwi z napisem ,, Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.”
Usłyszałam dźwięk kroków i natychmiast nacisnęłam klamkę, ku mojej radości drzwi mi uległy.
- Kretynie!- wrzasnąłem na Louis’a gdy Valery wybiegła ze stołówki a Liam tuż za nią.- Co ona Ci zrobiła?! Nie widzisz, że ledwo się trzyma?!-
- A Ty co taki obrońca nagle? Sam mówiłeś, że źle robi rozmawiając z nim
bo może się zbyt dużo dowiedzieć.- Serce, pod wpływem zbyt dużych emocji kruszy się na milion małych kawałków. Tak nie chciałam… Tak nie chce czuć nic innego prócz obojętności… Nie oczekuje, że on zatęskni za mną. Nie… To byłoby zbyt dziwne, zbyt nierealne, zbyt oderwane od rzeczywistości.
Około 12.00 ruszyłyśmy do szpitala. Ostatni raz jechałam tam z Zayn’em… STOP, mózgu STOP. Nie mogę dać ponosić się emocjom, nie mogę pozwolić na to aby to właśnie one rządziły moim życiem.
Ku mojemu nieszczęściu Pani Doktor oznajmiła mi, że będę musiała żyć jeszcze przez 2 tygodnie z opaską na ręku… Mój świat legł w gruzach. Mogłam zapomnieć o pianinie, skrzypcach czy czymkolwiek…
Co za życie ma ten człowiek?!
Wychodząc ze szpitala nie miałam powodów do radości. Byłam zła i wściekła na każdego człowieka stąpającego po tej ziemi… Każdy mężczyzna, który rzucał w moją stronę spojrzenie spotykał się ze środkowym palcem.. Nienawidziłam wszystkich przedstawicieli tego gatunku.
Babcia postanowiła poprawić mi humor i zabrała mnie na zakupy. Nie powiem, że jej się to nie udało, bo po takim kilku godzinnym marszu po sklepach na mojej twarzy gościł łagodny uśmiech.
Poniedziałek, 2 maja
Moje dusza umiera a wraz z nią moje serce. Nie umiem o nim zapomnieć, chcę ale nie umiem.
Zayn… Dlaczego zawładnąłeś całym moim światem? Dlaczego??
- Valery! Telefon!- babcia krzyczy z dołu a ja z wielkim uśmiechem na ustach pędzę po schodach skrzętnie omijając wszystkie zabawki.
- Tak?- mój głos jest pełen nadziei
- Cześć Valery…- słyszę NIE jego głos..
- Ach to Ty Niall…- mówię a uśmiech znika mi z twarzy- Co tam słychać?-
- Wszystko dobrze ale każdy z nas martwi się o Ciebie. Jak się czujesz? Jak po wizycie w szpitalu?- jego głos jest pełen troski
- 2 tygodnie mam nosić opaskę… Wszystko dobrze, bez zmian- mówię
- z jednej strony to dobrze a drugiej źle.. W gruncie rzeczy dzwonię do Ciebie bo chciałem się zapytać czy idziesz na bal… Wiesz bilety schodzą szybko…-
- Bal? A mam z kim?- ta rozmowa schodzi w złym kierunku
- wiesz… Zawsze może iść ze..-
- Niall wybacz ale musze kończyć, dzięki za rozmowę. Do jutra- mówie pośpiesznie i odkładam słuchawkę. Co to, to nie Niall, nie pójdę z Tobą na BAL…
Wtorek, 2 maja
Zasnęłam myśląc o tym, że on może być gdzieś niedaleko stąd. Może być kilka metrów, kilka kroków lub tysiące kilometrów ode mnie…
Chcę z tego wyjść, chcę wyjść z tego całego mroku i odzyskać wewnętrzny spokój.
Na zegarku jest 5.49. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Stresuję się dzisiejszym spotkaniem z Olivierem… Przez tę cała sprawę z Zayn’em prawie o tym zapomniałam. Dobrze, że Liam przypomniał mi o tym w swojej jakże wylewnej wiadomości.
Mimo wszystko nie wcielę liamowego planu w życie. Pozory i owszem takie będą ale… Ale to wszystko będzie inaczej, tylko jeszcze nie wiem jak…
6.15 nawiedzają mnie wątpliwości.. Nie wiem co robić. Głowa pęka w szwach. ZAYN, ZAYN, ZAYN, ZAYN…
Gdzieś się skrył przede mną??
6.30 idę muszę się ogarnąć.
Boże jakbym chciała aby już było po wszystkim. Nie wiem jak te chwilę przeżyję…
Za oknem słońce jest już wysoko. Mamy w końcu maj… Czuć pierwsze kwiaty, ptaki wesoło dokazują za oknem a ja?? Ja mam jesień w duszy. Wieczny deszcz, strzępy wspomnień są szarpane przez wichury a zalegające uczucie w sercu są niczym liście, które chowają się za wycieraczkami aut. Ubieram się szybko, delikatny makijaż i budzę brata. Schodzimy razem na śniadanie i jemy je w milczeniu.
Nie musimy już chodzić na obiady, babcia teraz będzie chodzić rano do pracy i w domu będzie około 15.00. Wczoraj mili Panowie wstawili nam szybę więc możemy spać spokojnie. Standardowo o 7.30 wychodzę z domu wraz z Charliem. Jest mała aczkolwiek bardzo bolesna różnica- Zayn już nie czeka na nas pod bramą.
- Valery… Kiedy będziemy chodzić z Zayn’em do szkoły?- pyta mnie chłopczyk niedaleko przedszkola
- Słoneczko nie wiem. On musiał teraz wyjechać.- mówię ledwo siląc się na uśmiech
- A gdzie pojechał?- jego oczka patrzą na mnie
- Pojechał do… Do rodziców pojechał- mówię szybko wymyślając kłamstwo. Wprowadzam chłopca do budynku i już się żegnam gdy zatrzymuje mnie Pani Thomson
- Valery..- łapie mnie za ramię- Wycieczka jest w najbliższą niedzielę, 7. Wyjeżdżamy o 7.30 Przekaż swojemu koledze. Nie zatrzymuję Cię już- uśmiecha się do mnie sympatycznie i biorąc Charliego za rękę idzie do reszty jej grupy.
Jeszcze tego brakowało mi… Wycieczka?! No i co ja teraz zrobię? Chyba będę musiała wziąć innego z chłopaków…. Boże… Życie mi się komplikuje….
Przed szkołą stał Ben. Wpadłam na niego a ten roześmiał się od ucha do ucha. Całkowicie nie rozumiejąc go delikatnie wtuliłam się w jego ciało po czym weszłam do szkoły. Szliśmy tak korytarzem rozmawiając zupełnie o niczym gdy nagle wpadłam na Harry’ego a właściwie to on na mnie. Spojrzał na mnie, potem na Ben’a i poszedł w całkowicie innym kierunku niż my. Nie powiem, że jego zachowanie nie było dziwne bo było! Ani cześć, ani jak się czujesz… Zupełnie jakby mnie nie znał, zupełnie jakbym była dla niego kimś nieznanym…
- Idziesz na bal?- zapytał mnie Ben gdy zmierzaliśmy do klasy
- Nie wiem jeszcze nie wiem nic.- odpowiedziałam i weszłam do klasy.
Każda kolejna lekcja była dla mnie niczym największa forma tortur. Wskazówki jak to wskazówki, przesuwały się tak jakby chciały a nie mogły. Szło im to z wielkim, ale to wielkim oporem.
Godzina 12.00 rozlega się dzwonek i rozpoczyna się jedna z najdłuższych przerw, czas na obiad. W drodze na stołówkę wpadam na Niall’a, który jako jeden z nielicznych cieszy się na mój widok.
- Moje kochanie- mówi i przytula mnie do siebie co wzbudza ogólne zaciekawienie- Jak się czujesz?-
- Bywało lepiej ale teraz też nie jest najgorzej- chwytam tacę i nakładam sobie trochę sałaty i innych warzyw.
Przy stoliku brakuje tylko nas no i oczywiście Zayn’a. Wszyscy dziwnie na mnie patrzą a ja za nic nie potrafię zrozumieć co zrobiłam w ich mniemaniu źle.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że kolegujesz się z Benem?- zapytał mnie Lou
- A czy ja musze wam muszę spowiadać się z tego z kim się koleguje?- pytam oburzona jego pytaniem
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi- wywrócił oczami
- O co Ci chodzi Louis?- odkładam sztućce na brzeg i patrzę na niego
- A o to, że grasz wobec nas nie fair.-
- Oj odpierdol się Louis.- mówię i zaczynam jeść sałatkę
- Zayn miał rację, udajesz kogoś kim nie jesteś.- spojrzałam na niego i jednym ruchem odstawiłam tacę na bok. Spojrzałam się na resztę i wyszłam ze stołówki. I czy Zayn naprawdę tak powiedział?
Biegłam przed siebie wycierając łzy, które sączyły się obficie z moich oczy. Potrącałam tych ludzi, którzy zdecydowali się wykorzystać jakoś ten dzień i zjeść obiad na dworze.
Po kilku minutach błądzenia szkolnymi korytarzami natrafiłam na ślepy zaułek. Przede mną były tylko drzwi z napisem ,, Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.”
Usłyszałam dźwięk kroków i natychmiast nacisnęłam klamkę, ku mojej radości drzwi mi uległy.
- Kretynie!- wrzasnąłem na Louis’a gdy Valery wybiegła ze stołówki a Liam tuż za nią.- Co ona Ci zrobiła?! Nie widzisz, że ledwo się trzyma?!-
-No ale najwyraźniej się nie dowiedziała więc po co w ogóle zaczynałeś ten temat?! I jeszcze to z Zayn’em…. Odbiło Ci?!-
- A co zazdrościsz, że jako jedyny mam odwagę powiedzieć komuś w twarz co myśle?-
- Ej spokojnie…- mówił Niall- Liam poszedł pogada z nią a Ty Louis- zwrócił się do chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie- Nie powinieneś był tak mówić a z kolei Ty Harry nie rzucaj się na Louisa bo on tylko wyraził swoje zdanie- uspokoił nas Niall.
- Nie ważne…- wstałem od stołu i wyszedłem ze stołówki.
Było mi jej żal, ledwo się słaniała i była przeraźliwie blada. Ostatni raz była uśmiechnięta gdy oglądaliśmy Króla Lwa… I to nawet nie bardzo… Zayn powinien wczoraj wrócić do domu… Dziwne było to, że on jako wzorowy uczeń nie przychodził do szkoły.
Wybrałem jego numer i po dosłownie trzech sygnałach odebrał
- Tak wiem zjebałem sprawę ale już jadę i chce to naprawić. Jak ona się czuje?-
- A jak ma się czuć? Jeszcze teraz Louis jej dowalił to dziewczyna w ogóle straciła poczucie wartości. Ale nie martw się, ma wiernego jej pocieszyciela- Liam’a-
- Co? Czy oni coś.. Ten..- chłopak nie mógł się wysłowić
- Nie wiem Zayn, ale Liam dziwnie się przy niej zachowuje. Podobno ma jakieś kłopoty z Daniell i ona mu pomaga nie wiem. Gdzie jesteś?-
- Jestem już w Luton także za jakąś godzinę będę w domu. Sądzisz, że będzie chciała ze mną porozmawiać?-
- Szczerze? Nie, nie będzie chciała. Po tym co jej zrobiłeś? Wątpię ale zawsze możesz próbować tak? O 18.30 gdzies wychodzi jestem tego pewny. Sądzę, że 20 to idealny czas na rozmowę.-
- Jasne, do zobaczenia-
Jedyne czego się obawiałem to tego, ze on zrani ją jeszcze bardziej.
- Jesteś tu Valery?- usłyszałam i wyłoniłam się zza wielkiej, czerwonej kotary
- To Ty?- zapytałam widząc stojącego w drzwiach Ben’a
- Dlaczego wchodzisz do audytorium wejściem dla VIP-ów?- zapytał mnie zamykając drzwi
- A dlaczego nie?- siliłam się na uśmiech wycierając łzy- Widziałeś wszystko?-
- Niestety tak… Nie wiesz co się stało dwa lata temu, prawda?- pokręciłam przecząco głową. Chodź- złapał mnie za rękę- usiądźmy sobie- zajęliśmy wygodne czerwone krzesła
- Kiedyś przyjaźniłem się z chłopakami. W szczególności z Zayn’em. Nim dostaliśmy się do tej szkoły byliśmy praktycznie nierozłączni, razem graliśmy, występowaliśmy na różnego rodzaju beznadziejnych konkursach, ogólnie było dobrze aż do momentu, w którym dostaliśmy się do tej szkoły. Poznaliśmy Lenę, była piękna dziewczyną, która mogła mieć mężczyzn na pęczki ale chciała mieć zarówno mnie jak i Zayn’a. Wyobrażasz to sobie jaki to był dla nas ból? Dziewczyna, którą kochałem chciała mieć nie tylko mnie ale i mojego przyjaciela. To ona nas poróżniła, to ona zepsuła relacje między nami. Któregoś dnia gdy kazaliśmy jej wybrać ona powiedziała, że nie chce, nie potrafi. Spotkała się ze mną a potem jak się dowiedziałem z Zayn’em tez i powiedziała nam obu, że kocha nas i nie wyobraża sobie życia bez nas. Kilka godzin później popełniła samobójstwo-17 czerwca. Wściekły Zayn jak i reszta chłopaków zarzucała mi, że to moja wina a ja im, ze to ich wina. Powstał jeden wielki konflikt z czego żadna ze stron nie zyskała racji. Zabiliśmy ją oboje… A wtedy tego dnia gdy chciałem z Tobą pójść pozwiedzać tę część Londyny Zayn już miał cię w garści, już omiótł Cię jego czar… Podobasz mu się Valery Smith, jesteś dla niego ważna więc dla Twojego dobra lepiej będzie jak przestaniemy ze sobą rozmawiać i widywać się…. To jest zbyt niebezpieczne…- nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam uwierzyć, że coś takiego mogło przydarzyć się zarówno jemu jak i Zayn’owi….
- Tak mi przykro…- położyłam rękę na jego kolanie- Nie wiedziałam, że coś takiego się wam przydarzyło..- uśmiechnął się niepewnie
- A wiesz… Być może lepiej, ze tak się stało? Przynajmniej teraz nie musimy rywalizować ze sobą a szczerze powiedziawszy kończyły mi się już pomysły na randki- zaśmiałam się
- I takiego właśnie Cię lubię… Szczerego i zadowolonego.
- Może wracajmy już? Za chwile kończy się przerwa a przed nami jeszcze dwie lekcje-
- Jasne…- mówię i opuszczamy zaciemnione pomieszczenie
- Klaso jak tam duety?- pyta nas nauczycielka śpiewu gdy udało się nam rozgrzać głosy
Wycieczka, duet, co jeszcze?!
- Valery?- jej wzrok ląduje na mnie
- Doskonale Pani Profesor- kłamię jak z nut
- Mam nadzieję, że zaskoczysz mnie- puszcza mi oczko
- Ja również- odpowiadam i wczytuję się w tekst piosenki.
Dzwoni dzwonek oznaczający koniec lekcji dla mnie. Jestem jedną z pierwszych osób, które wychodzą z klasy. Biegnę do szafki i pośpiesznie wykładam do niej książki. Szybka zmiana obuwia już wybiegam ze szkoły. 3 godziny i 30 minut.
- A Ty gdzie tak biegniesz?- chwyta mnie za ramię Liam
- Jakbyś nie wiedział gdzie-
- Do spotkania z Olivierem jeszcze troche… Idziesz po Charliego?-
- Tak Liam, idę po Charliego-
- Coś Ty taka zła?-
- Ja? Zła? Skądże. Idź dołącz do swoich prawdziwych przyjaciół. Dobrze, że wy niczego przede mną nie ukrywacie.- wyrywam się z uścisku i czym prędzej mieszam się z tłumem uczniów.
Droga do domu niemiłosiernie mi się dłuży. Charlie nie wygląda najlepiej, chyba go zaraziłam tym cholerym wirusem. Pociesza mnie myśl, że z każdym krokiem jestem coraz
bliżej domu, coraz pozornie bezpieczniejszego miejsca.
- Jak w szkole?- rzuca babcia od progu
- Dobrze, wszystko dobrze. Charlie chyba będzie chory…- wycieram maluchowi nos. Babcia od razu zajmuje się tym co do niej należy czyli dotykanie czoła, przygotowywanie różnego rodzaju wywarów i innych rzeczy mających na celu szybki powrót do zdrowia. Zjadam obiad, który jak zwykle jest pyszny i pomykam na górę. Szybki prysznic, zmiana ubrań, odrobienie lekcji i na zegarku jest już 17.50. Zaczynam czuć ucisk w żołądku, niepewność i strach. Dzwoni telefon, to Liam. Jest już na dole i czeka na mnie.
Chwytam przygotowane przeze mnie rzeczy i wybiegam z domu.
- Jestem- mówię i ruszamy w stronę parku.
- Dlaczego byłaś taka nieprzyjemna dzisiaj popołudniu?- pyta mnie a ja nie wiem co powiedzieć- Co to miało znaczyć ,, Idź dołącz do swoich prawdziwych przyjaciół. Dobrze, że wy niczego przede mną nie ukrywacie” Valery?-
- Dowiedziałam się o Lenie.- mówię i spoglądam na niego- To mały i nieistotny szczegół co?- udaje, że szuka czegoś w kieszeni- A do mnie macie pretensje, że mam tajemnicę… Ja wam chociaż powiedziałam wszystko a wy co? Umywacie rączki-
- To nie tak, że je umywamy. To sprawa Zayna, nie nasza.. To on powinien Ci o niej powiedzieć-
- Teraz to Zayn? Zayna już nie ma- mówię i wciskam słuchawki w uszy. Widze, że coś mówi ale nie słucham go, muszę przemyśleć, jak wszystko powiedzieć Olivierowi….
- (…) I pamiętaj, zerwane połączenie, zasłonięcie głośnika lub cokolwiek co uniemożliwiło by nam kontakt wiąże się z tym, że dzwonię do chłopaków i szukamy Cię do skutku. Pamiętaj, będę tutaj w tej kawiarence na rogu.- mówi chłopak i przytula mnie do siebie
- Tak Liam, pamiętam. – spoglądam mu w oczy- To idę…- ostatni raz przytulam się do niego i ruszam w stronę bramy parku.
Fontanna koła dębu.. Jest, widzę ją w oddali. Wokół mnie pusto, nie ma żywej duszy, znikąd pomocy…
Widzę go stoi oparty o drzewo, wygląda tak… tak niesamowicie, tak inaczej. Jego usta przyzdabia szczery uśmiech, strach znika, pojawia się radość, pojawia się coś całkowicie nieoczekiwanego.
- Przyszłaś…- uśmiecha się do mnie, serce łopoce mi z niesamowitą siłą
- Przyszłam, chcę to zakończyć Olivier, chcę to zakończyć… Muszę Ci coś powiedzieć…- chłopak mnie tuli do siebie, moim ciałem wstrząsa dreszcz ale po chwili uderza mnie zapach perfum, tych perfum, który koił mnie podczas najgorszych dni. Odwzajemniam uścisk… CO JA ROBIĘ?!
- Potrzebuje Twojej pomocy Valery- mówi
- Że co?- pytam odsuwając się od niego- Ty oczekujesz pomocy ode mnie?!- powtarzam jakbym nie wierzyła w jego słowa.
- Muszę Ci wyjaśnić wszystko, usiądźmy- wskazuje na ławkę- Wtedy jak nasz związek zaczął się psuć, gdy zacząłem się zmieniać, gdy sama wiesz co się zdarzyło, nawet ostatnie wydarzenia Twoja ręka, mój krzyk… To nie jestem ja Valery. Wiedz, że przychodząc teraz tu, rozmawiając z Tobą ryzykuję utratą życia.-
- ale Olivier…-
- Valery nie przerywaj mi muszę się streszczać. Ja mam ogromne kłopoty. Któregoś dnia na ulicy zaczepił mnie mężczyzna i zapytał się czy jestem Twoim chłopakiem. Powiedziałem, że tak bo wtedy tak było on na to, że jeśli chcę żyć muszę Cię skrzywdzić, muszę Cię zranić bo on w ten sposób odbierze zapłatę za długi Twojego ojca. Valery nie wiem co Twój ojciec narobił ale wiedz, że to nic dobrego. Zagrozili mi, nie mogłem inaczej postąpić, musiałem to wszystko zrobić, oni mnie obserwowali, każdy mój krok, wszystko słyszeli, każda naszą rozmowę, Valery proszę nie płacz!- chwycił moją dłoń
- Olivier kto Ciebie do tego zmusił?-
- Wszyscy mówią na niego Greg, kiedyś ktoś z nich zwrócił się do niego Panie Maslow. Może Greg Maslow? Nie wiem ale wiem, że ma wpływy w całym mieście… Tak Cie przepraszam Valery… Teraz już wiesz jak to było, ja nigdy bym Cię nie skrzywdził, ja nigdy bym tak z Tobą nie postąpił, proszę uwierz mi…-
- Wierzę Olivier, wierzę Ci..- wycieram łzy.- Wiedziałam, że to wszystko nie może dziać się tak szybko, wiedziałam, że nie możesz się tak szybko zmieniać…-
- Mam niewiele czasu, chciałaś mi coś powiedzieć tak?- głaszcze moją dłoń. To mój Olivier, to ten sam chłopak, który sprawił, że go pokochałam, pokochałam całym sercem.
- Tak, muszę Ci powiedzieć, że….- wyjmuję telefon z kieszeni i spoglądam na niego. Połączenie ciągle trwa… - Przepraszam Liam, to ta część o której nie możesz wiedzieć.- rozłączam się chwytam Oliviera za dłoń i biegnę przed siebie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was moje kochane!
Rozdział udał mi się długi jak nigdy;)
No i w końcu doszło do tego waszego ukochanego spotkania z Olivierem... Mogę was zapewnić, że następny rozdział będzie obfity w różnego rodzaju akcje:)
Podoba wam się? jak sądzicie? Czy Zayn będzie się starał o naszą Valery? No i jak myślicie, co ona znów ukrywa przed Liam'em?
Ten weekend jest stanowczo za krótki prawda? Czy tylko mi tak czas ucieka przez palce? Spójrzcie jutro niedziela i znów do... Aj wolność jeszcze trwa więc musimy się cieszyć ostatnimi dniami:D
Kocham i całuję, Magda:)
Ale się działo:) Każde słowo, każdy wyraz aż połykałam! Tak świetnie piszesz. No i nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Zayn zachował się chamsko, myśli tylko o sobie. Louis jej wygarnął, postąpił źle. Trochę żal mi Nialla z powody balu :( Co do Valery i Oliviera to nie wiem co myśleć Xd Jeżeli to prawda, to już nie wiem Xd Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Valery powinna być albo z Liamem, albo z Zaynem, jednak na razie stawiam na Liama. No i jeszcze z tą dziewczyną, jak Ben jej opowiedział. Tyle akcji się działo, że szok:)
OdpowiedzUsuńCo do twojego pisania to po prostu kocham Twojego bloga!! Jest taki genialny i świetny, że nie wiem co napisać:p Naprawdę masz talent! Z niecierpliwością wyczekuję następnego rozdziału :)
http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/
http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/
Rozdzial jest taki tajemniczy I porywajacy! Przeczytalam go na jednym tchu! :-D I juz wiemy cos o Lenie I Gregu =] teraz pozostaje sprawa Meg. Tak szczerze to zaczynam sie troche bac... Zayn ... Mysle ze tak. Bedzie zabiegal o Valery :-D no wyszedl ci dlugi. W nastepnym akcje? O jaciie... Juz nie moge sie doczekac :-] a co do weekendu to faktycznie czas leci :( az sie plakac chce. Tak bardzo chcialabym zatrzymac czas i misc chwile tylko dla siebie :-P no ale Nic :] wazne ze moje ciastka wczoraj sie nie spalily i teraz zachwycam sie ich smakiem <3 Twoje osobiste sloneczko: Hanka
OdpowiedzUsuńTak masz rację wyszedł ci wyjatkowo długi i jak zwykle wspaniały. Chociaz wiesz co dla mnie to i tak za krótko. Sprawa z Olivierem? trochę to podejżane, no ale cóż będe czytać wszystkiego się dowiem. Nie mam pojęcia skąd czerpiesz tyle pomysłów, ale wiedz że są one niesamowite. Sama nie mam tylu pomysłów na jeden co ty na obydwa blogi.
OdpowiedzUsuńWeny życzę Madziu kochana!
Kocham
Emily <3
Długi rozdział, ale jaki wspaniały!
OdpowiedzUsuńKocham Twoją twórczość, Madziula! Kocham! :*
Świetny, niesamowity.... IDEALNY! :3
OdpowiedzUsuńOczywiście że Zayn będzie się starał o Valery!!! Tak po prostu musi być ;P MUSI xD
Sądzę że to co Val chce powiedzieć Olivierowi jest związane z Meg...
Kurczę.... czy Ty musisz tak genialnie pisać?! :D
Wprowadzasz mnie w kompleksy dziewczyno!!!
A "najgorsze" jest to że nawet jeśli przez Cb mam kompleksy to i tak MUSZĘ czytać Twoje blogi!! Jestem po prostu uzależniona xD
Cieszę się jak głupia kiedy widzę że dodałaś nowy :D
No, więc dodawaj szybciutko żeby mi poprawić humor na nadchodzący tydzień! ;**
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/
http://my-little-crazy-world-by-blue-rose.blogspot.com/
Zapraszam do mnie :)
jak zwykle super rozdział:)
OdpowiedzUsuńsamobójstwo-17 czerwca.. fajną datę wybrałaś.. Moje urodziny ;D
OdpowiedzUsuńrozdział świetny czekam na nextaa .!
xx