poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 70 ,, Umarłem z miłości '' + NIESPODZIANKA!


Każdy z nas pragnie zmian w swoim życiu. Oczywiście wszyscy życzyliby sobie zmian na lepsze, ale co by było z tego życia gdyby było ono idealnie poukładane, idealnie idealne a radość i szczęście byłoby wyznacznikiem trybu życia? Zapewne wszyscy po kilku miesiącach sielanki zapragnęliby co nieco nieszczęścia i smutku…
Właśnie w takiej sytuacji znalazłam się ja.
Rozpoczęłam nowe życie z czystym kontem. Niby nic prostszego, ale jednak poznałam smak bycia anonimową osobą nie potrafiącą dojść do porozumienia z tubylcami.
Minęło dwa miesiąca od mojej ucieczki z Londynu.
61 dni…
1464 godzin….
87840 sekund…..  
Miliony wspomnień przetaczało się przez rozgrzane do czerwoności neurony. Nie potrafiłam a być może nawet nie chciałam poradzić sobie z tym wszystkim. Tęsknota swoją drogą a rozum i chęć bycia niezależną to całkiem inna bajka.
Spoglądałam w lustro wypełnione smugą cierpień. Ile jeszcze czasu minie nim dostosuję do otaczającej mnie rzeczywistości? Ile musi upłynąć dni nim pojmę, że nowy rozdział mojego życia ma być tym rozdziałem, w którym wszystko jest tak jak być powinno?

- Jesteś tego pewna?- zapytał mnie stojący tuż za mną chłopak o karmelowym odcieniu włosów. Były niczym wypłowiałe kasztany….
- Tak. Po prostu zrób to.- powiedziałam składając dłonie niczym do pacierza. Już nawet nie pamiętałam prostej formuły Ojcze Nasz, która niegdyś była niczym zaklęcie wypowiadane w odpowiednim momencie.
Chłopak ujął jedno z pasm i zatopił w nich srebrne ostrza, które sprawnie skracały długie, lekko pofalowane włosy . Spoglądałam jak spadały na ziemię tworząc bezużyteczną kupę kłaków. Wewnętrzna rozpacz i żal dawały znać o sobie. To co robiłam było najzwyczajniejszą ucieczką od wspomnień... Wspomnień dotyku Niall’a, wspomnień uśmiechu Zayn’a, wspomnień słodkich dołeczków Hazzy oraz wiecznie naburmuszonego Lou a co za tym idzie wspomnień miłosiernego Liama…
Myśląc iż wzięcie rozwodu z przeszłością sprawi, że nie będę cierpieć było jednym z największych błędów.
Ale teraz nie ma już powrotu.
Liczy się to co jest tu i teraz.
Valery Smith już nie istnieje.
Urodziła się we mnie Lena, Lena Walles.

Russennbiel. Małe miasteczko gdzieś pomiędzy wzgórzami pozwoliło mi odnaleźć spokój ducha. Spoglądając przez okno widziałam wolno przesuwające się chmury nad ośnieżonymi szczytami. Chłodne górskie powietrze sprowadzało mnie na ziemię podobnie jak wesoły śmiech Will’a, który nucił piosenki puszczane w lokalnej stacji radia.
Uśmiechałam się do siebie słysząc jego ton i słowa, które zupełnie nie miały sensu. Talentu to on nie miał, ale dzieki niemu czas tutaj wydawał się płynąć znacznie szybciej.
- Will, Will, Will! Opanuj się- krzyknęłam wychodząc na taras z kubkiem parującej miętowej herbaty.
- Gdzie znajdziesz drugiego takiego muzyka jak ja?- wykrzyknął śpiewając głośniej. Nie wiem czy zdał sobie sprawę z tego co powiedział, ale jego słowa wyrzeźbiły w moim sercu kolejną ranę. Już odnalazłam tego, który był moją muzą. Już odnalazłam wewnętrzne szczęście, ale co z tego skoro życie chciało mi pokazać coś innego?
Każdy dzień mijający mi w tym mieście był dniem gdy coraz bardziej żałowałam swojej decyzji. Decydując się na ucieczkę z domu miałam inny obraz w głowie niż miasteczko położone w górach, odcięte od całego świata i gdzie jedyną rozrywką będzie granie w Scrabble do późnych nocnych godzin.
Chciałam chwycić byka za rogi, chciałam zapomnieć o istnieniu Londynu i takiego zespołu jak One Direction ale było to zbyt trudne szczególnie wtedy gdy w telewizji co jakiś czas ponawiano komunikat o zaginionej Valery Smith.
Nie chciałam wychodzić na egoistkę ale ta już nie wróci. Ona zaczęła żyć z czystym kontem.

- Dobrze się czujesz? Nie jest Ci zimno?- usłyszałam za plecami ciepły, troskliwy głos. Chłopak zarzucił na mnie ciepły wełniany koc po czym usiadł obok mnie delikatnie obejmując kruche ciało. Ciepło w okolicy serca zaczęło rozchodzić się w szybkim tempie. Uśmiechnęłam się do bruneta opierając delikatnie głowę na jego ramieniu.
- Nie jestem szczęśliwa, wiesz?- zaczęłam drżącym głosem.- Jadąc tutaj, podejmując te wszystkie decyzje sądziłam, że jakoś zdołam wszystko pogodzić i w końcu zaznam szczęścia. Pomyliłam się, wiesz? Do tego jeszcze Twoja mama, która nie pałała wielkim entuzjazmem, ludzie, których nie znam… Will ja nie dam rady.- samotna łza spłynęła po rozgrzanym od żalu policzku- Nie potrafię o nim zapomnieć.- wlepiłam wzrok w kubek. W herbacianym odbiciu ujrzałam dziewczynę wiedzącą na czym stoi świat, czującą moc w swoim postępowaniu ale gdzieś pomiędzy tym pojawiała się obawa i strach. Nie umiałam pływać, bałam się wyruszyć na głęboką wodę….
- Spokojnie. Mamy siebie.- jego rozgrzane usta musnęły mój policzek- Mamą się nie przejmuj, szybko zmieni zdanie. A Niall? Przypomnij sobie ile złego Ci wyrządził. Valery… Was już nie ma. Jesteśmy teraz my. Musimy się trzymać razem inaczej każde z nas będzie nieszczęśliwe a tego nie chcemy, prawda?- przytaknęłam zgrabnym ruchem głowy. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam widok, za który turyści byliby w stanie zabić kogoś by móc widzieć to każdego dnia. Nieopodal nas słońce chowało się za szczyty gór roztaczając blask nad uśpioną doliną.
- Czas na kolację- powiedział Will biorąc mnie na ręce i niosąc do kuchni.- Specjalnie dla Ciebie sałatka ze szpinaku.- uśmiechnęłam się słabo do niego i zaczęłam zajadać się sałatką, która nigdy nie będzie smakowała tak dobrze jak w towarzystwie Niall’a.



Minęło już tyle czasu, tyle dni a ja nadal nie potrafiłem zrozumieć tego co się stało. Budząc się każdego dnia mam nadzieję, że to wszystko to tylko wytwór mojej wyobraźni, ale spotyka mnie ogromnie rozczarowanie gdy jej telefon nie odpowiada.
Nie wiem czy chłopcy naprawdę tak o niej szybko zapomnieli czy tylko zgrywali, że wszystko jest dobrze, nie było nic i nadal jesteśmy szczęśliwi.
Problem tkwił w tym, że nie potrafiłem przejść obojętnie obok jej domu, nie uściskać Charliego, który non stop wypytywał o nią i żyć dalej.
Dla mnie świat skończył się właśnie tego dnia, w którym ona zdecydowała się uciec ode mnie, od nas, od problemów. W gruncie rzeczy to ja byłem jej największym problemem. To przeze mnie trafiła do szpitala, każdy jej problem wywołany był MOJĄ osobą. A ja co? Oszukiwałem nie tylko ją ale także siebie uparcie wierząc, że nasza miłość to coś najwspanialszego w naszym życiu.
Wiele bym dał aby móc cofnąć czas, nie poznać jej i żyć starym życiem…
- Nie myśl tyle stary bo Ci głowa eksploduje- rzucił Hazza przechodzący leniwo obok mnie. Nie omieszkał poczochrać moich włosów, które i tak już przypominały chochoł słomy, który tylko straszy.
- Spadaj.- warknąłem cicho zamykając się pod skorupą, którą utworzył długotrwały ból i brak zrozumienia ze strony przyjaciół. Jak on w ogóle mógł żyć tak beztrosko podczas gdy ja cierpię?!
- Kurwa Horan!- lokowaty wrzasnął na tyle głośno, że usłyszała go reszta chłopaków i zbiegli pośpiesznie na dół- Ogarnij się chłopie! Będziesz płakał całe życie po niej?!- rzucił potok słów w moją stronę- To tylko dziewczyna! Nie ta inna! Najwyraźniej nie kochała Cię na tyle mocno bo uciekła, po prostu spierdoliła i to nie Twoja wina, rozumiesz?!
- Nie chcę Cię martwić Niall, ale….- zaczął Lou- ale Harry ma rację. To nie było normalne a tym bardziej dojrzałe zachowanie.
- Przeżyłeś coś takiego aby o tym mówić?- zapytałem wstając nie mogąc znieść ich wykładów- Nie? Więc po cholerę się udzielasz? Ona się znajdzie, rozumiecie?! Znajdzie się!
- Niall…- ciepły głos Liama docierał do mnie poprzez mgłę złości- Minęły dwa miesiące… Szuka jej policja niemalże na całym świecie, codziennie w wiadomościach jest podawany komunikat o zaginionej dziewczynie, ale nikt nie dzwoni ani nie pisze…. Ona się zapadła pod ziemię… - chłopak posadził mnie stanowczym ruchem na kanapę. Reszta zespołu zrobiła to samo- Nam też jej brakuje i doskonale rozumiemy Cię, ale życie toczy się dalej nie ważne czy z nią czy te bez niej. Teraz musimy skupić się na karierze, mamy trasę, musimy być w pełni sił
- A aby mieć siły jest potrzebne jedzenie- wtrącił milczący dotąd Zayn
- Słuchaj… Spróbujmy zapomnieć o tym wszystkim i żyć tak, jakby aktualny dzień był naszym ostatnim dniem, co?
- Pod jednym warunkiem…- głos drżał mi niczym szarpana struna gitary- Już nigdy więcej nie padnie jej imię w naszym otoczeniu.- wydusiłem z siebie. Ciężar goryczy spływał po mnie niczym wczorajsze krople deszczu.
Właśnie umarłem z miłości, tej cholernej miłości, która istnieje tylko w pieprzonych filmach.


 TIME FOR A SURPRISE

Mała recenzja filmu- THIS IS US na którym byłam wczoraj ;)

ONE DIRECTION- THIS IS US

Reżyser: Morgan Spurlock
Gatunek: Dokumentalny, muzyczny
Produkcja: USA
Obsada: Niall Horan, Harry Styles, Zayn Malik, Louis Tomlison, Liam Payne

Film opowiada o losach piątki chłopaków, którzy stworzyli zespół zupełnie się nie znając. Fabuła krąży dookoła ich życia, planów na przyszłość, tego co jest teraz oraz co by było gdyby jednego z nich zabrakło na castingu.
Najwięcej uwagi reżyser poświęca na ukazanie życia w trasie, tęsknoty za rodziną oraz niesamowitej więzi, która łączy tę grupę. Siedząc w kinie, widząc ich roześmiane twarze nie sposób się nie uśmiechnąć. Tłum raz po raz wybuchał śmiechem, dziewczyny wzdychały a ojcowie, którzy ulegli urokowi swoich córek pośpiesznie opuszczali salę.
Cały zarys filmu nie jest zły, pomysł nienaganny bo to w końcu One Direction, ale… Nie rozumiem idei robienia filmu o zespole, który istnieje 3 lata. Większość artystów, którzy coś osiągnęli sięgają po coś takiego gdy ich kariera dobiega końca a 1D? Tonący brzytwy się chwyta? A może to jest próba odzewu do szerokiego kręgu antyfanów, którzy uważają iż Ci faceci to grupka gejów nie potrafiących śpiewać?
Szczerze? Nie mam pojęcia dlaczego film powstał tak wcześnie. Być może zbyt wcześnie.
Niemniej jednak siedząc w kinowym fotelu, spoglądając na ekran poznajemy każdego z nich od całkowicie innej strony. Niejednokrotnie padają wzruszające słowa, podziękowania dla fanów, łezka w oku się kręci a całość wieńczą ich niekończące się wygłupy.
Ten zespół to nie jest tylko One Direction to jest też kawałek historii każdego z nich, wielkie poświęcenie i ogromna radość z tego co robią co niekoniecznie zostaje zauważone w dzisiejszym świecie.
Film spełnił moje oczekiwania aczkolwiek wyszłam z Sali z lekkim niedosytem. Jest coś takiego co sprawia, że film wydaje mi się nie dokończony, ucięty w kulminacyjnym momencie.
Każda fanka chłopaków będzie szczęśliwa po wyjściu z seansu.
Stanowczo polecam ten film nie tylko dla tych którzy wspierają chłopaków. Te 92 minuty są nie tylko o nich ale także o muzyce i losie, który jak widać potrafi wywrócić życie do góry nogami.
                                                                       ***
Co najbardziej się mi podobało?
Jest taka scena w którym Harry opowiada o swoim życiu z chłopakami, o życiu jako członek światowej sławy boysbandu. Są to słowa tak wzruszające, że… to trzeba usłyszeć by zrozumieć. Osobiście miałam ciary jak to mówił ;)
Wzruszyły mnie również słowa Liam’a, który mówił, że liczy na to iż któregoś dnia pozna osobę, która będzie tylko dla niego, która go zrozumie i nie będzie spoglądała na niego jako na Liam’a z One Direction tylko zwykłego chłopaka z niezwykłą pracą.
Oczywiście padają słowa do nas- fanek. Jestem dumna z tego, że chłopcy tyle osiągnęli, że tyle poświecili by spełnić swoje marzenia, że… ahhhh! Chcę tam jeszcze raz!
Ogólnie nie bardzo mogłam się skupić na fabule bo siedziały za mną dziewczynki (12, 13 lat ) i kopały w mój fotel. Z kolei tuż za nimi była grupka dziewczyn, która co chwilę się śmiała, wzdychała i chichotała, co naprawdę przeszkadzało!
No, ale seans uważam za jak najbardziej udany i nie żałuję że poświęciłam im te 92 minuty ;)
                                                                     ***
Witam was moje kochane!
Wrzesień się zaczął, zaczęła się szkoła więc pora reaktywować bloga i zacząć żyć ;) 
Jak wasze rozpoczęcie? Szczerze nie mogę wciąż uwierzyć, że dwa miesiące tak szybko mi umknęły i ahh... chcę więcej słońca i więcej wolnych dni!
Jak same wiecie jestem już w maturalnej klasie a co za tym idzie będę miała w cholerę nauki i zajęć. Nie obiecuję, że posty będą pojawiać się regularnie jak wcześniej. To wszystko będzie uzależnione od szkoły, mojego toku nauki i bla bla bla... Postaram się dodawać rozdział w każdy piątek a jak będzie? Czas pokaże.
Teraz siedzę i odliczam dni do 25 kwietnia- końca roku szkolnego dla mnie :)
Prawko zdane! 
Dziękuję wam za wszystko!
Czy ktoś tu w ogóle zagląda?? o.O


8 komentarzy:

  1. Witaj Madziu na blogu po długiej przerwie! :*
    Wyraz mojej twarzy co chwilę się zmieniał, gdy czytałam ten rozdział. Niemalże łza zakręciła się w oku, jak pomyślałam o cierpiącym Niall'u. Ten chłopak ma taki piękny uśmiech, a oczach tyle radości, więc jak Vally mogła go zostawić? :( Bardzo mnie to oburzyło i jednocześnie zasmuciło.
    Co dalej? Jak potoczą się dalsze losy całej piątki i Val? Jej, te pytania krążą po mojej głowie i będę Cię nękać, żebyś zdradziła mi choć odrobinę dalszych swoich pomysłów. :')

    Och, moja słodka Magdaleno, wakacje jak wiesz udane i czuję, że je wykorzystałam, a na ten miesiąc i kolejne zapowiada się tylko ciężka praca. The last class!
    Już teraz życzę Ci powodzenia pingwinku i czekamy wszyscy na kolejne rozdziały.

    Kocham,
    Olałka ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteśmy, jesteśmy. Oczywiście, że jesteśmy :)
    Cieszę się, że wracasz do pisania i robisz to w tak genialnym stylu, publikując nam ten cudny rozdział :)
    Strasznie szkoda mi Nialla i Val, chociaż jakby nie patrzeć to oni sobie wszystko utrudniają. Nie rozumiem czemu główna bohaterka uciekła. W końcu to niczego nie rozwiązało, a jedynie skomplikowało. Sprawiła, że wszyscy zaczęli cierpieć i ja na jej miejscu miałabym ogromne wyrzuty sumienia.
    Swoją drogą. Strasznie przykro, że chłopcy tak szybko poddali się i przestali szukać swojej przyjaciółki. Jak tak można? Przecież ją kochali, każdy na swój dziwny sposób, ale jednak. Nadal tego nie rozumiem.
    No cóż ! Pisz Kochanie, pisz i powodzenia w trzeciej klasie!

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywiście, że zagląda!
    nie mam pojęcie co Ci napisać ;o jestem zbyt przerażona tym, że jutro zaczyna dzień wuefem grrrr ;__;
    ale nic, cieszę się, że wróciłaś ;D
    btw moim ulubionym momentem jest ich rozmowa w tourbusie ^^
    luv ya ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co może i jestem dziwna ale czytając to popłakałam się. Rozdział świetny :**. Czekamy na następny. ♥
    I miło by było gdybyś zajrzała na mojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O
    Boże ! nareszcie napisałaś :* Ona musi być z Niallem ! no musi po
    prostu :D gratuluję zdanego prawka :) też jestem zachwycona This Is Us
    :) jaraaaam się :) dodaj nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Perełko!
    Nawet nie wiesz jak ucieszyłam się widząc nowy wpis. Tak bardzo tęskniłam za Twoim blogiem, ale przede wszystkim za Tobą. Czytam te wszystkie Darki, Coldy, Dangery i tak dalej, ale nic nie zrówna się z tym co tworzysz. Włączam muzykę i zatapiam się w tych słowach jak gdyby nigdy nic, nie mogąc przestać. Muszę się przyznać, że ostatnimi czasy wracam do naszej cudownej Emmy i wspominam stare czasy kiedy Cię poznałam. Nie mogę doczekać się, aby zobaczyć co siedzi w Twojej ślicznej główce, bo sądząc po tym na górze nie oderwę się od tego opowiadania.
    Jutro pierwszy dzień szkoły, ale ja zupełnie się nie przejmuję, w końcu trzeba zachować stoicki spokój prawda?;p
    Śmigaj samochodem, byle by bezpiecznie!
    To ja dziękuję, że jesteś z nami.
    Trzymaj się pingwinku
    Kocham i całuję
    Emily<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Vallery wróci do Nialla. Są świetną parą. Jak na mogła go opuścić skoro go kocha. Niech Vall wróci!

    OdpowiedzUsuń