sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 82 ,, O czym myślisz? ''

         To stanowczo nie była moja VALLY. Przecież ona miała krótkie włosy, była blada, zmęczona a jakby tego było mało była… była w zaawansowanej ciąży!
Patrząc na nią miało się wrażenie, że wszystko może się zdarzyć i urodzić tu i teraz.
- Dobrze- szok, który opanował moje ciało przerwał gruby głos- Jak już udało mi się wspomnieć pańskiemu narzeczonemu Państwo Howard ustanowili was jako swego rodzaju rodzinę zastępczą dla małej. – niby Valery skinęła głową- Zgodnie z ich wolą małoletnia ma znaleźć się pod państwa opieką.
- Ale w jaki sposób i na jakiej podstawie?- odezwała się ona. Ten głos… To był jej głos.
- Rodzicie zastępczy Meg ustanowili was kolejną rodziną zastępczą. Ściślej ujmując dziewczynka trafi do swojej biologicznej matki czyli Pani i Pani partnera- Pana Horana- tu skinął w moją stronę. Dziewczyna spojrzała na mnie i już nie miałem wątpliwości. Te oczy należały tylko do jednej osoby na świecie- do mojej kochanej Vally. Dziewczyna wydawała się zdziwiona i lekko zdezorientowana
- To jest…- zaczęła, ale przerwałem jej wiedząc, że pewnym stopni ona może ją ponownie porzucić
- Czy jest ściśle określony… nie wiem czas w którym mamy odebrać małą? – zapytałem
- Najlepiej byłoby zrobić to dzisiaj. Oczywiście okres dwóch miesięcy od dnia wzięcia dziecka pod swoją opiekę jest okresem który podlega kontroli.
- Oznacza to, że nie możemy opuścić granicy Irlandii, tak?
- Dokładnie.
- Ale dlaczego?- drążyła temat dziewczyna
- Niestety, takie są przepisy i nie możemy ich w jakikolwiek sposób ominąć.
- Czy… - dziewczyna odetchnęła pocierając czoło- Czy mogę ją zobaczyć?
- Oczywiście- mężczyzna uśmiechnął się jakby zadowolony z osiągniętego sukcesu- Rozumiem, że zgadzają się Państwo na to wszystko?
- Tak.- odpowiedzieliśmy drżącymi głosami i złożyliśmy podpisy na dokumentach. To nie miało tak wyglądać. To miało być zupełnie inaczej..

- To są rodzice Meg. Wiesz tej, która trafiła tu kilka dni temu. – powiedział ten sam mężczyzna do młodej dziewczyny, która siedziała w skromnym biurze.
Ta skinęła tylko głową i wyszła.
- Na mnie też już czas- oświadczył i podał nam dłonie- Wszystkie dokumenty wyślemy pocztą. Powodzenia- uśmiechnął się niepewnie i wyszedł.
Zapadła martwa cisza.
W oddali słychać było tykanie zegara i nasze niespokojne oddechy. Długo zbierałem myśli by w końcu zapytać:
- Co się z Tobą stało?
Nie usłyszałem nic prócz nerwowego odchrząknięcia. Dziewczyna usiadła i co chwilę zmieniała pozycję. Spojrzałem na jej brzuch i nie potrafiłem zrozumieć. ONA I CIĄŻA? Czyli ułożyła sobie z kimś życie?
- Co teraz będzie? Jak mamy to wszystko zrobić?- zapytałem ponownie
- Nie wiem Niall.- spojrzała na mnie. Jej przenikliwe orzechowe oczy przeszyły moją twarz. To była moja Vally. Moja stara, kochana, poczciwa Vally….- Kompletnie nie wiem co mam robić.
- Możemy…- zacząłem ale nagle drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy tę samą kobietę z dziewczynką na rękach.
Valery od razu zerwała się z miejsca i wzięła ją od niej. Dziewczynka była zdezorientowana, smutna i jakby zagubiona.
- Moja mała- szeptała Valery- Moja kochana Meg.- przytuliła do siebie dziecko. Podszedłem do nich nie wiedząc jak mam się zachować. Niepewnie dotknąłem kruchej istotki. Ujrzałem łzy spływające po policzku dziewczyny, z którą miałem stworzyć dom dla dziecka.
- Jakoś to się ułoży- rzuciłem i schowałem je w swoich ramionach niczym największy skarb.
~*~
Nie miałam pojęcia co mam robić. Zostać na dwa miesiące w Irlandii? Przecież za chwilę ma urodzić się dziecko…
Myśli przelatywały przeze mnie niczym szalone. Byłam w kropce.
- I?- usłyszałam za sobą jego głos. Poczułam znajome drżenie w całym ciele. Fala tęsknoty zaatakowała mój umysł. Miałam ochotę rzucić się mu na szyję, przeprosić za wszystko i żyć starym życiem, ale… WILL.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w smutne, błękitne oczy. Jeszcze nigdy nie były tak bardzo przepełnione żalem i smutkiem jak teraz.
- Wynajmę pokój w hotelu.- rzuciłam. Miałam cichą nadzieję, że chłopak pozwoli mi zostać u niego, ale życie jest życiem i lubi płatać figle.
- Skoro tak chcesz to jedź. Mała zostaje ze mną.- powiedział wyciągając ręce po dziecko
- Chyba sobie kpisz! To jest moje dziecko- krzyknęłam szukając wzrokiem taksówki
- Twoje? To dlaczego je oddałaś? Gdyby nie to nie byłoby teraz takiej sytuacji!- zmierzyłam go wściekłym wzrokiem
- To nie Twoja sprawa.- warknęłam
- Moja. Jakbyś nie zauważyła to stałem się tak samo jej rodzicem jak i Ty.- wskazał dłonią na swoje auto- A teraz zapraszam.- opanował gniew determinujący jego ciałem- Jedziemy do mnie a potem zastanowimy się co dalej.
Zła na słowa wypowiedziane przez niego ale w głębi duszy usatysfakcjonowana wsiadłam do auta spoglądając na dziecko.
Dlaczego to musi być takie trudne?
Dlaczego to wszystko musi się tak komplikować?

Nie rozumiałem jej zachowania. Mieszkam tu, na miejscu, możemy się jakoś dogadać a ona? NIE NIE NIE. Postanowiłem pokazać jej, że tak naprawdę potrafię być stanowczy i pewny swoich racji. Jak będzie wyglądać nasza rozmowa odnośnie tego co się wydarzyło?
CISZA PRZED BURZĄ.
- Wejdź.- powiedziałem cicho uchylając drzwi. Omiótł nas ciepły podmuch powietrza, który przesycony był zapachem domowego jedzenia.
- Dziękuję- szepnęła prawie niedosłyszalnie. Pochyliłem się nad dzieckiem by dziewczyna mogła zdjąć płaszcz. Od razu moje serce mocno się ścisnęło gdy ujrzałem jej brzuch.
- Oh…- dotknęła go lekko się krzywiąc.
- Coś nie tak?- zapytałem
Pokiwała głową w geście, że jest ok. i panuje nad sytuacją.
- Niall, to Ty?- usłyszałem cichy, przemęczony głos mamy.
- Tak to ja.- odpowiedziałem i wszedłem z dzieckiem do salonu- Jest ze mną Valery więc proszę nie mów nic na temat tego jak wygląda.- kobieta zrobiła duże oczy, ale nie powiedziała ani słowa.
- Moja kruszynka- skierowała ciepłe słowa do dziecka biorąc ją na ręce- Zjemy obiadek? Babcia przygotowała coś dobrego- połaskotała małą co sprawiło, że uśmiech zagościł na jej twarzy. Mam po raz pierwszy od dawna wydawała się być szczęśliwa i nieco inna niż dotychczas.
- Dzień dobry- głos Valery był cichy ale mimo wszystko wypełnił całe pomieszczenie
- Witaj Valery.- głos matki przywitał ja ciepło.- Miło Cię…- zawiesiła głos- wiedzieć..- dokończyła gdy jej wzrok omiótł jej sylwetkę.- Dawno Cię tu nie było.
- Tak- delikatnie się uśmiechnęła- Mogę się położyć? Jestem odrobinę zmęczona a poza tym nogi okropnie mnie bolą.
- Niall, bądź tak miły i zaprowadź ją do siebie.- powiedziała mama a ja niczym ułożony syn, który zawsze się słucha mamy wykonałem jej polecenie. Dziewczyna ruszyła za mną do dobrze znanego jej miejsca.
Nagle moją głowę zalały wspomnienia, tysiące myśli, które gnały w każdą stronę. Patrząc na nią, widząc ją tak blisko mnie moje serce pękało z bólu.
Cała złość, żal i ból jaki odczuwałem do niej prysł niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Miałem ochotę przytulić ją, pocałować, wyjaśnić wszystko, ale ona…. Ona najwyraźniej potrafiła sobie ułożyć życie beze mnie.
- Tutaj spokojnie możesz odpocząć.- powiedziałem otwierając przed nią drzwi- Zaraz przyniosę Ci bagaż oraz ręczniki.
- Dziękuję Ci Niall.- wyglądała na bardzo zmęczoną, w jakiś sposób przygnębioną oraz smutną. Na pewno ta sytuacja nie była dla mnie łatwa zresztą tak samo jak dla mnie, ale… W końcu powroty są najtrudniejsze, prawda?
Wyszedłem nie patrząc na nią. Serce pękające z bólu krzyczało, jednak nikt nie potrafił go usłyszeć.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebować daj mi znać.
- Niall…- jej chłodna dłoń złapała moją rękę- Ja… Ja… Ja naprawdę Cię przepraszam.- jej smutny wzrok odnalazł moją twarz
- Wiesz…- czułem, że coś pęka we mnie. Jakiś mur, który wyrósł pomiędzy nami kruszył się zbyt gwałtownie. – Teraz to już nie ma znaczenie. To nic nie zmieni.- powiedziałem zbierając się w sobie.
Teraz to ja będę nadawał tempo temu wszystkiemu.

Jestem zdruzgotana.
Każda cząstka mojego ciała, mojej duszy krzyczała cierpiąc najgorsze katusze. Meg powróciła do mnie, ja powróciłam do ,, żywych’’ a Niall mnie nienawidził.
Co było ze mną nie tak?
Czy naprawdę byłam elementem, który zburzył cały dotychczasowy świat?

Szybki prysznic rozluźnił moje spięte mięśnie. Już dawno nie czułam się tak rozdarta. To, co się działo wewnątrz mnie to była wojna prowadząca do autodestrukcji.
Sen zamykał mi powieki, żołądek dawał o sobie znać, ale to wszystko… to nie miało sensu.
Pokój spowiła ciemność. Mglista lampa niewiele tu pomagała jednakże dzięki niej pokój wydawał się być przytulniejszy. Na stoliku obok łóżka leżała taca z  parującym posiłkiem i moją ulubioną herbatą. Czyli pamiętał… Pamiętał co nieco o mnie. Łzy natychmiast pojawiły się w moich oczach.
- Nie dam rady- opadłam bezwładnie na łóżko czując lekki skurcz w łydkach- To wszystko idzie w złym kierunku, jest dla mnie za ciężkie, zbyt męczące…
Ważące tonę łzy spływały po policzkach na pościel. Użalanie się nad sobą to chyba jedna z najgorszych możliwości jakie mogły się wkraść w moje życie. W końcu co mi da wmawianie sobie, że to moja wina, że to ja jestem tą złą i to wszystko co się stało TU jest przeze mnie? To tylko podbuduje świadomość tego jaka jestem okrutna, bezwzględna i samolubna.
 A przecież nikt tego nie chce. Ja też.
Leżący nieopodal mnie telefon cicho zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz.. Któż mógłby dzwonić jeśli nie Will?
Rozmowa przebiegała w języku ze względu na obecność osób trzecich w pokoju. Niall raz po raz kręcił się to tu to tam zbierając swoje rzeczy.
- Ja… Ich weiß das. Du brauchst nicht Angst haben. Ich werde nicht zurückkehren.- zakończyłam szybko rozmowę. Byłam wykończona
- Pomogło?- zapytał chłopak i zatrzasnął za sobą drzwi. Wziął krzesło w swoje szczupłe dłonie i usiadł naprzeciwko mnie.- Jeżeli chcesz to…- zawahał się- To zrezygnuj z tego. Ona kiedyś Cię zrozumie. Chyba nie chcesz by za kilka lat zrozumiała, że jesteś i byłaś dla niej matką z przymusu.
- To nie tak, że nie chcę. Po prostu sam widzisz jak między nami jest, jak bardzo nie możemy się dogadać a nawet to…- głos ugrzązł mi w gardle na kilka sekund- jak bardzo mnie nienawidzisz. I my mamy wspólnie mieszkać, wychowywać ją? Wybacz mi ale na dzisiejszy dzień wydaje mi się to nie wykonalne.
- To nie do końca jest prawdą. – powiedział ściskając kłykcie. Kłamał.- Nam potrzebna jest rozmowa, która wyjaśni sprzeczne kwestie.
- Tutaj nie ma czegoś takiego jak rozmowa. Nie rozumiesz? To ja zawaliłam, to moja wina. To ja wracam po miesiącach braku dawania o sobie znać. To ja jestem w ciąży nie Ty. To ja! Nadal nie rozumiesz?!- rozpłakałam się. Gorzkie łzy nie miały litości- Nie ma żadnego wyjścia z tej sytuacji Niall. Nie ma.
- Valery…- pokręcił przecząco głową- Sama sobie wmawiasz, że nie ma wyjścia. Możemy porozmawiać jak normalni, dorośli ludzie bez łez i krzyków?
- Możemy.- wzięłam kilka głębszych oddechów, otarłam łzy z oczu i spojrzałam na jego zatroskaną twarz.
- Dlaczego wyjechałaś? Co takiego zrobiłem byś tylko zostawiła napisanych kilka słów? Aż tak źle było Ci ze mną? Aż tak bardzo nie mogłaś znieść tego związku?
- Dlaczego wyjechałam?- spojrzałam mu w oczy- Bałam się Niall. Bałam się Ciebie, tego co mnie otaczało. Zaufanie, którym Cie darzyłam zaczęło znikać i nagle pojawiłeś się dosłownie znikąd, miałeś wyjechać a ja miałam po raz kolejny zostać sama? Nie mogłam tak. Gdy Cię potrzebowałam nie było Cię przy mnie. Wszystko zaczęło się psuć. Zmieniłeś się. A ja? Ja wciąż pozostawałam tą samą, uciekającą od problemów i całego życia dziewczyną. Nie mogłam ponownie uwierzyć, ze to wszystko wyjdzie na dobre. Bałam się Niall powtórki z przeszłości. Sam wiesz jak było….
- Nie mogłaś mi tego powiedzieć tylko musiałaś uciekać?
- Mogłam zostać, porozmawiać ale… nie znasz mnie? Zawsze uciekam bo tak łatwiej.
- Valery…- pochylił się w moją stronę- Mogło być dobrze, lepiej a tymczasem…- westchnął- zepsułem to. Wiem. Oboje nawaliliśmy, ale gdyby nie ten okres czasu, który nas poróżnił to…Dobrze wiesz, że byłaś dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
- Wiem. Wiem, że to się zmieniło. Nie oczekuję tego od Ciebie, że teraz będziesz wyznawał mi miłość.
- To nie tak- pokręcił szybko głową- Ja… Nadal jesteś dla mnie najważniejsza. Może zabrzmi to głupio i niedorzecznie, ale ja nigdy nie przestałem Cię kochać.
- Nawet po tym co dziś ujrzałeś? Nawet po tym co się stało?
- Tak. To głupie, wiem ale tak jest. Ciągle jesteś obecna w moich myślach, cokolwiek bym nie robił przypominają mi się te wszystkie momenty, które razem spędziliśmy. Uwierz mi, ciężko jest żyć z tym. I nagle się zjawiasz. Ni stąd ni zowąd wchodzisz do pomieszczenia, masz o wiele krótsze włosy, jesteś w zaawansowanej ciąży, nie ma tego blasku w Twoich oczach a na dodatek mówisz biegle po niemiecku. A ja? Ja nadal widzę w Tobie obiekt moich westchnień i miłość życia….
Spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć, że zachowałam się tak okrutnie. On nadal mnie kochał. Kochał mnie całym sercem. Nawet to, że teoretycznie zostawiłam go dla innego nie zmusiło go do tego by wyrzekł się swoich uczuć. Czy istnieje inne wyobrażenie szczęścia na ziemi? Nie…
Miałam to szczęście w dłoni….
Miałam….
- O czym myślisz?- zapytał przerywając ciszę
- O Tobie Niall.- wyznałam mu prawdę.-  Teraz wiem co znaczy, że człowiek uczy się na błędach. Jadąc tu… Ja nigdy bym nie pomyślała, że powiesz mi tyle dobrego po tym co zrobiłam. Gdybym wiedziała- lekko się zaśmiałam- to przygotowałabym się na coś takiego psychicznie, ale… Ty ciągle jesteś nieobliczalny.- chłopak uśmiechnął się a w jego oczach pojawiły się malutkie iskierki.
- Cieszę się, że wróciłaś.- jego dłoń niepewnie dotknęła mojej. Spojrzał na mnie jakby czekając na mój ruch, ale nie wiedziałam co mam zrobić. Spojrzałam na puste miejsce obok mnie i pragnęłam by siadł obok mnie, mocno przytulił i powiedział, że teraz będzie tylko lepiej, że wszystko się ułoży a o tym co zrobiłam postara się zapomnieć…
- Powiedz mi… Czy to coś się wydarzyło, ten całym zamęt… Wybaczysz mi kiedyś, ze tak zrobiłam?
- Głupiutka Vally…- uśmiechnął się siadając obok mnie- Ja to już puściłem w niepamięć.- przygarnął mnie do siebie. Natychmiast wtuliłam się w jego ciało wdychając zapach tak dawno niewyczuwalny- Pytanie czy Ty wybaczysz mi?
Spojrzałam do góry na jego twarz
- A przypomnisz mi co się stało?- uśmiechnęłam się.

- Tęskniłem za Tobą….- szepnął całując moje włosy- A teraz może opowiesz mi gdzie byłaś?- zapytał i tak zaczęła się ciągnąca się długie godziny opowieść o tym co przeżyłam i o tym co straciłam….

Cześć moje kruszynki!\
Pragnę was mocno, ale na prawdę mocno przeprosić za to, że wczoraj nie pojawił się rozdział. 
Wróciłam koło 22 i musiałam przekopać całą szafę także po godzinie padłam nie żywa.
Jak wam się podoba? 
Dziękuję wam za każde słowo pod rozdziałami! Jesteście cudowne! ;*
A dzisiaj mykam do mojego chłopaka na urodzinki! W końcu nie każdego dnia kończy sie 18 lat! Trochę obawiam się, bo będzie tak jego niemalże cała rodzina ale... 
W końcu czas ich poznać, w końcu kiedyś to się musi stać ;)
Kocham! 
A jak wam mija sobota? Czy wami też zadominował leń?! 

7 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaa kocham!!!!!!!!!! Jejciu jak ja długo czekałam na to aż się spotkają...umm sama nie wiem co napisać więc tylko "powiem" że jestem Ci wdzięczna za pisanie bloga, i oczywiście za wszystko :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i wgl :P /Alex xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zadominowal len i 16 urodziny brata ;) rozdzial cudny

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK, TAK, TAK! KOCHAAAAM! <3 WRESZCIE WRÓCIŁA DO NICH! BĘDĘ SIĘ JARAĆ PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ, AŻ NIE BĘDZIE NOWEJ NOTKI, KTÓRA, MAM NADZIEJĘ, UKAŻE SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ! <3


    ~@luvmyTomlinson

    OdpowiedzUsuń
  4. GRNIALNY, NIESAMOWITY!!!! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to opowiadanie, kochamkochamkocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest taki cudowny, że nie mogę przestać się uśmiechać. Czekałam na ten czas, kiedy Niallery powróci ;3
    Niedługo próbne egzaminy, więc trzeba zabrać się do nauki.
    Trzymaj się słonko
    Ściskam i całuję
    Weonika ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award ;) Szczegóły u mnie.
    http://wszyscy-popelniamy-bledy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń