To stanowczo nie była moja VALLY.
Przecież ona miała krótkie włosy, była blada, zmęczona a jakby tego było mało
była… była w zaawansowanej ciąży!
Patrząc
na nią miało się wrażenie, że wszystko może się zdarzyć i
urodzić tu i teraz.
-
Dobrze- szok, który opanował moje ciało przerwał gruby głos- Jak już udało mi
się wspomnieć pańskiemu narzeczonemu Państwo Howard ustanowili was jako swego
rodzaju rodzinę zastępczą dla małej. – niby Valery skinęła głową- Zgodnie z ich
wolą małoletnia ma znaleźć się pod państwa opieką.
- Ale w
jaki sposób i na jakiej podstawie?- odezwała się ona. Ten głos… To był jej
głos.
-
Rodzicie zastępczy Meg ustanowili was kolejną rodziną zastępczą. Ściślej
ujmując dziewczynka trafi do swojej biologicznej matki czyli Pani i Pani
partnera- Pana Horana- tu skinął w moją stronę. Dziewczyna spojrzała na mnie i
już nie miałem wątpliwości. Te oczy należały tylko do jednej osoby na świecie-
do mojej kochanej Vally. Dziewczyna wydawała się zdziwiona i lekko
zdezorientowana
- To
jest…- zaczęła, ale przerwałem jej wiedząc, że pewnym stopni ona może ją
ponownie porzucić
- Czy
jest ściśle określony… nie wiem czas w którym mamy odebrać małą? – zapytałem
-
Najlepiej byłoby zrobić to dzisiaj. Oczywiście okres dwóch miesięcy od dnia
wzięcia dziecka pod swoją opiekę jest okresem który podlega kontroli.
-
Oznacza to, że nie możemy opuścić granicy Irlandii, tak?
-
Dokładnie.
- Ale
dlaczego?- drążyła temat dziewczyna
-
Niestety, takie są przepisy i nie możemy ich w jakikolwiek sposób ominąć.
- Czy… -
dziewczyna odetchnęła pocierając czoło- Czy mogę ją zobaczyć?
-
Oczywiście- mężczyzna uśmiechnął się jakby zadowolony z osiągniętego sukcesu-
Rozumiem, że zgadzają się Państwo na to wszystko?
- Tak.-
odpowiedzieliśmy drżącymi głosami i złożyliśmy podpisy na dokumentach. To nie
miało tak wyglądać. To miało być zupełnie inaczej..
- To są
rodzice Meg. Wiesz tej, która trafiła tu kilka dni temu. – powiedział ten sam
mężczyzna do młodej dziewczyny, która siedziała w skromnym biurze.
Ta
skinęła tylko głową i wyszła.
- Na
mnie też już czas- oświadczył i podał nam dłonie- Wszystkie dokumenty wyślemy
pocztą. Powodzenia- uśmiechnął się niepewnie i wyszedł.
Zapadła
martwa cisza.
W oddali
słychać było tykanie zegara i nasze niespokojne oddechy. Długo zbierałem myśli
by w końcu zapytać:
- Co się
z Tobą stało?
Nie
usłyszałem nic prócz nerwowego odchrząknięcia. Dziewczyna usiadła i co chwilę
zmieniała pozycję. Spojrzałem na jej brzuch i nie potrafiłem zrozumieć. ONA I
CIĄŻA? Czyli ułożyła sobie z kimś życie?
- Co
teraz będzie? Jak mamy to wszystko zrobić?- zapytałem ponownie
- Nie
wiem Niall.- spojrzała na mnie. Jej przenikliwe orzechowe oczy przeszyły moją
twarz. To była moja Vally. Moja stara, kochana, poczciwa Vally….- Kompletnie
nie wiem co mam robić.
-
Możemy…- zacząłem ale nagle drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy tę samą kobietę z
dziewczynką na rękach.
Valery
od razu zerwała się z miejsca i wzięła ją od niej. Dziewczynka była
zdezorientowana, smutna i jakby zagubiona.
- Moja
mała- szeptała Valery- Moja kochana Meg.- przytuliła do siebie dziecko.
Podszedłem do nich nie wiedząc jak mam się zachować. Niepewnie dotknąłem
kruchej istotki. Ujrzałem łzy spływające po policzku dziewczyny, z którą miałem
stworzyć dom dla dziecka.
- Jakoś
to się ułoży- rzuciłem i schowałem je w swoich ramionach niczym największy
skarb.
~*~
Nie
miałam pojęcia co mam robić. Zostać na dwa miesiące w Irlandii? Przecież za
chwilę ma urodzić się dziecko…
Myśli
przelatywały przeze mnie niczym szalone. Byłam w kropce.
- I?-
usłyszałam za sobą jego głos. Poczułam znajome drżenie w całym ciele. Fala
tęsknoty zaatakowała mój umysł. Miałam ochotę rzucić się mu na szyję,
przeprosić za wszystko i żyć starym życiem, ale… WILL.
Odwróciłam
się w jego stronę i spojrzałam w smutne, błękitne oczy. Jeszcze nigdy nie były
tak bardzo przepełnione żalem i smutkiem jak teraz.
-
Wynajmę pokój w hotelu.- rzuciłam. Miałam cichą nadzieję, że chłopak pozwoli mi
zostać u niego, ale życie jest życiem i lubi płatać figle.
- Skoro
tak chcesz to jedź. Mała zostaje ze mną.- powiedział wyciągając ręce po dziecko
- Chyba
sobie kpisz! To jest moje dziecko- krzyknęłam szukając wzrokiem taksówki
- Twoje?
To dlaczego je oddałaś? Gdyby nie to nie byłoby teraz takiej sytuacji!-
zmierzyłam go wściekłym wzrokiem
- To nie
Twoja sprawa.- warknęłam
- Moja.
Jakbyś nie zauważyła to stałem się tak samo jej rodzicem jak i Ty.- wskazał
dłonią na swoje auto- A teraz zapraszam.- opanował gniew determinujący jego
ciałem- Jedziemy do mnie a potem zastanowimy się co dalej.
Zła na
słowa wypowiedziane przez niego ale w głębi duszy usatysfakcjonowana wsiadłam
do auta spoglądając na dziecko.
Dlaczego
to musi być takie trudne?
Dlaczego
to wszystko musi się tak komplikować?
Nie
rozumiałem jej zachowania. Mieszkam tu, na miejscu, możemy się jakoś dogadać a
ona? NIE NIE NIE. Postanowiłem pokazać jej, że tak naprawdę potrafię być
stanowczy i pewny swoich racji. Jak będzie wyglądać nasza rozmowa odnośnie tego
co się wydarzyło?
CISZA
PRZED BURZĄ.
-
Wejdź.- powiedziałem cicho uchylając drzwi. Omiótł nas ciepły podmuch
powietrza, który przesycony był zapachem domowego jedzenia.
-
Dziękuję- szepnęła prawie niedosłyszalnie. Pochyliłem się nad dzieckiem by
dziewczyna mogła zdjąć płaszcz. Od razu moje serce mocno się ścisnęło gdy
ujrzałem jej brzuch.
- Oh…-
dotknęła go lekko się krzywiąc.
- Coś
nie tak?- zapytałem
Pokiwała
głową w geście, że jest ok. i panuje nad sytuacją.
- Niall,
to Ty?- usłyszałem cichy, przemęczony głos mamy.
- Tak to
ja.- odpowiedziałem i wszedłem z dzieckiem do salonu- Jest ze mną Valery więc
proszę nie mów nic na temat tego jak wygląda.- kobieta zrobiła duże oczy, ale
nie powiedziała ani słowa.
- Moja
kruszynka- skierowała ciepłe słowa do dziecka biorąc ją na ręce- Zjemy obiadek?
Babcia przygotowała coś dobrego- połaskotała małą co sprawiło, że uśmiech
zagościł na jej twarzy. Mam po raz pierwszy od dawna wydawała się być
szczęśliwa i nieco inna niż dotychczas.
- Dzień
dobry- głos Valery był cichy ale mimo wszystko wypełnił całe pomieszczenie
- Witaj
Valery.- głos matki przywitał ja ciepło.- Miło Cię…- zawiesiła głos-
wiedzieć..- dokończyła gdy jej wzrok omiótł jej sylwetkę.- Dawno Cię tu nie
było.
- Tak-
delikatnie się uśmiechnęła- Mogę się położyć? Jestem odrobinę zmęczona a poza
tym nogi okropnie mnie bolą.
- Niall,
bądź tak miły i zaprowadź ją do siebie.- powiedziała mama a ja niczym ułożony
syn, który zawsze się słucha mamy wykonałem jej polecenie. Dziewczyna ruszyła
za mną do dobrze znanego jej miejsca.
Nagle
moją głowę zalały wspomnienia, tysiące myśli, które gnały w każdą stronę.
Patrząc na nią, widząc ją tak blisko mnie moje serce pękało z bólu.
Cała
złość, żal i ból jaki odczuwałem do niej prysł niczym za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Miałem ochotę przytulić ją, pocałować, wyjaśnić
wszystko, ale ona…. Ona najwyraźniej potrafiła sobie ułożyć życie beze mnie.
- Tutaj
spokojnie możesz odpocząć.- powiedziałem otwierając przed nią drzwi- Zaraz
przyniosę Ci bagaż oraz ręczniki.
-
Dziękuję Ci Niall.- wyglądała na bardzo zmęczoną, w jakiś sposób przygnębioną
oraz smutną. Na pewno ta sytuacja nie była dla mnie łatwa zresztą tak samo jak
dla mnie, ale… W końcu powroty są najtrudniejsze, prawda?
Wyszedłem
nie patrząc na nią. Serce pękające z bólu krzyczało, jednak nikt nie potrafił
go usłyszeć.
- Jeżeli
będziesz czegoś potrzebować daj mi znać.
-
Niall…- jej chłodna dłoń złapała moją rękę- Ja… Ja… Ja naprawdę Cię
przepraszam.- jej smutny wzrok odnalazł moją twarz
-
Wiesz…- czułem, że coś pęka we mnie. Jakiś mur, który wyrósł pomiędzy nami
kruszył się zbyt gwałtownie. – Teraz to już nie ma znaczenie. To nic nie zmieni.-
powiedziałem zbierając się w sobie.
Teraz to
ja będę nadawał tempo temu wszystkiemu.
Jestem
zdruzgotana.
Każda
cząstka mojego ciała, mojej duszy krzyczała cierpiąc najgorsze katusze. Meg
powróciła do mnie, ja powróciłam do ,, żywych’’ a Niall mnie nienawidził.
Co było
ze mną nie tak?
Czy
naprawdę byłam elementem, który zburzył cały dotychczasowy świat?
Szybki
prysznic rozluźnił moje spięte mięśnie. Już dawno nie czułam się tak rozdarta.
To, co się działo wewnątrz mnie to była wojna prowadząca do autodestrukcji.
Sen
zamykał mi powieki, żołądek dawał o sobie znać, ale to wszystko… to nie miało
sensu.
Pokój
spowiła ciemność. Mglista lampa niewiele tu pomagała jednakże dzięki niej pokój
wydawał się być przytulniejszy. Na stoliku obok łóżka leżała taca z parującym posiłkiem i moją ulubioną herbatą.
Czyli pamiętał… Pamiętał co nieco o mnie. Łzy natychmiast pojawiły się w moich
oczach.
- Nie
dam rady- opadłam bezwładnie na łóżko czując lekki skurcz w łydkach- To
wszystko idzie w złym kierunku, jest dla mnie za ciężkie, zbyt męczące…
Ważące
tonę łzy spływały po policzkach na pościel. Użalanie się nad sobą to chyba
jedna z najgorszych możliwości jakie mogły się wkraść w moje życie. W końcu co
mi da wmawianie sobie, że to moja wina, że to ja jestem tą złą i to wszystko co
się stało TU jest przeze mnie? To tylko podbuduje świadomość tego jaka jestem
okrutna, bezwzględna i samolubna.
A przecież nikt tego nie chce. Ja też.
Leżący
nieopodal mnie telefon cicho zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz.. Któż mógłby
dzwonić jeśli nie Will?
Rozmowa
przebiegała w języku ze względu na obecność osób trzecich w pokoju. Niall raz
po raz kręcił się to tu to tam zbierając swoje rzeczy.
-
Ja… Ich weiß das. Du brauchst nicht Angst haben. Ich werde nicht
zurückkehren.- zakończyłam szybko rozmowę. Byłam wykończona
-
Pomogło?- zapytał chłopak i zatrzasnął za sobą drzwi. Wziął krzesło w swoje
szczupłe dłonie i usiadł naprzeciwko mnie.- Jeżeli chcesz to…- zawahał się- To
zrezygnuj z tego. Ona kiedyś Cię zrozumie. Chyba nie chcesz by za kilka lat
zrozumiała, że jesteś i byłaś dla niej matką z przymusu.
- To nie
tak, że nie chcę. Po prostu sam widzisz jak między nami jest, jak bardzo nie
możemy się dogadać a nawet to…- głos ugrzązł mi w gardle na kilka sekund- jak
bardzo mnie nienawidzisz. I my mamy wspólnie mieszkać, wychowywać ją? Wybacz mi
ale na dzisiejszy dzień wydaje mi się to nie wykonalne.
- To nie
do końca jest prawdą. – powiedział ściskając kłykcie. Kłamał.- Nam potrzebna
jest rozmowa, która wyjaśni sprzeczne kwestie.
- Tutaj nie
ma czegoś takiego jak rozmowa. Nie rozumiesz? To ja zawaliłam, to moja wina. To
ja wracam po miesiącach braku dawania o sobie znać. To ja jestem w ciąży nie
Ty. To ja! Nadal nie rozumiesz?!- rozpłakałam się. Gorzkie łzy nie miały
litości- Nie ma żadnego wyjścia z tej sytuacji Niall. Nie ma.
-
Valery…- pokręcił przecząco głową- Sama sobie wmawiasz, że nie ma wyjścia.
Możemy porozmawiać jak normalni, dorośli ludzie bez łez i krzyków?
-
Możemy.- wzięłam kilka głębszych oddechów, otarłam łzy z oczu i spojrzałam na
jego zatroskaną twarz.
-
Dlaczego wyjechałaś? Co takiego zrobiłem byś tylko zostawiła napisanych kilka
słów? Aż tak źle było Ci ze mną? Aż tak bardzo nie mogłaś znieść tego związku?
-
Dlaczego wyjechałam?- spojrzałam mu w oczy- Bałam się Niall. Bałam się Ciebie,
tego co mnie otaczało. Zaufanie, którym Cie darzyłam zaczęło znikać i nagle
pojawiłeś się dosłownie znikąd, miałeś wyjechać a ja miałam po raz kolejny
zostać sama? Nie mogłam tak. Gdy Cię potrzebowałam nie było Cię przy mnie.
Wszystko zaczęło się psuć. Zmieniłeś się. A ja? Ja wciąż pozostawałam tą samą,
uciekającą od problemów i całego życia dziewczyną. Nie mogłam ponownie
uwierzyć, ze to wszystko wyjdzie na dobre. Bałam się Niall powtórki z
przeszłości. Sam wiesz jak było….
- Nie
mogłaś mi tego powiedzieć tylko musiałaś uciekać?
- Mogłam
zostać, porozmawiać ale… nie znasz mnie? Zawsze uciekam bo tak łatwiej.
-
Valery…- pochylił się w moją stronę- Mogło być dobrze, lepiej a tymczasem…-
westchnął- zepsułem to. Wiem. Oboje nawaliliśmy, ale gdyby nie ten okres czasu,
który nas poróżnił to…Dobrze wiesz, że byłaś dla mnie najważniejszą osobą na
świecie.
- Wiem.
Wiem, że to się zmieniło. Nie oczekuję tego od Ciebie, że teraz będziesz
wyznawał mi miłość.
- To nie
tak- pokręcił szybko głową- Ja… Nadal jesteś dla mnie najważniejsza. Może
zabrzmi to głupio i niedorzecznie, ale ja nigdy nie przestałem Cię kochać.
- Nawet
po tym co dziś ujrzałeś? Nawet po tym co się stało?
- Tak.
To głupie, wiem ale tak jest. Ciągle jesteś obecna w moich myślach, cokolwiek
bym nie robił przypominają mi się te wszystkie momenty, które razem
spędziliśmy. Uwierz mi, ciężko jest żyć z tym. I nagle się zjawiasz. Ni stąd ni
zowąd wchodzisz do pomieszczenia, masz o wiele krótsze włosy, jesteś w
zaawansowanej ciąży, nie ma tego blasku w Twoich oczach a na dodatek mówisz
biegle po niemiecku. A ja? Ja nadal widzę w Tobie obiekt moich westchnień i
miłość życia….
Spojrzałam
na niego i nie mogłam uwierzyć, że zachowałam się tak okrutnie. On nadal mnie
kochał. Kochał mnie całym sercem. Nawet to, że teoretycznie zostawiłam go dla
innego nie zmusiło go do tego by wyrzekł się swoich uczuć. Czy istnieje inne
wyobrażenie szczęścia na ziemi? Nie…
Miałam
to szczęście w dłoni….
Miałam….
- O czym
myślisz?- zapytał przerywając ciszę
- O
Tobie Niall.- wyznałam mu prawdę.- Teraz
wiem co znaczy, że człowiek uczy się na błędach. Jadąc tu… Ja nigdy bym nie
pomyślała, że powiesz mi tyle dobrego po tym co zrobiłam. Gdybym wiedziała-
lekko się zaśmiałam- to przygotowałabym się na coś takiego psychicznie, ale… Ty
ciągle jesteś nieobliczalny.- chłopak uśmiechnął się a w jego oczach pojawiły
się malutkie iskierki.
- Cieszę
się, że wróciłaś.- jego dłoń niepewnie dotknęła mojej. Spojrzał na mnie jakby
czekając na mój ruch, ale nie wiedziałam co mam zrobić. Spojrzałam na puste
miejsce obok mnie i pragnęłam by siadł obok mnie, mocno przytulił i powiedział,
że teraz będzie tylko lepiej, że wszystko się ułoży a o tym co zrobiłam postara
się zapomnieć…
-
Powiedz mi… Czy to coś się wydarzyło, ten całym zamęt… Wybaczysz mi kiedyś, ze
tak zrobiłam?
-
Głupiutka Vally…- uśmiechnął się siadając obok mnie- Ja to już puściłem w
niepamięć.- przygarnął mnie do siebie. Natychmiast wtuliłam się w jego ciało
wdychając zapach tak dawno niewyczuwalny- Pytanie czy Ty wybaczysz mi?
Spojrzałam
do góry na jego twarz
- A
przypomnisz mi co się stało?- uśmiechnęłam się.
-
Tęskniłem za Tobą….- szepnął całując moje włosy- A teraz może opowiesz mi gdzie
byłaś?- zapytał i tak zaczęła się ciągnąca się długie godziny opowieść o tym co
przeżyłam i o tym co straciłam….
Cześć moje kruszynki!\
Pragnę was mocno, ale na prawdę mocno przeprosić za to, że wczoraj nie pojawił się rozdział.
Wróciłam koło 22 i musiałam przekopać całą szafę także po godzinie padłam nie żywa.
Jak wam się podoba?
Dziękuję wam za każde słowo pod rozdziałami! Jesteście cudowne! ;*
A dzisiaj mykam do mojego chłopaka na urodzinki! W końcu nie każdego dnia kończy sie 18 lat! Trochę obawiam się, bo będzie tak jego niemalże cała rodzina ale...
W końcu czas ich poznać, w końcu kiedyś to się musi stać ;)
Kocham!
A jak wam mija sobota? Czy wami też zadominował leń?!
Aaaaaaaaaaa kocham!!!!!!!!!! Jejciu jak ja długo czekałam na to aż się spotkają...umm sama nie wiem co napisać więc tylko "powiem" że jestem Ci wdzięczna za pisanie bloga, i oczywiście za wszystko :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i wgl :P /Alex xx
OdpowiedzUsuńZadominowal len i 16 urodziny brata ;) rozdzial cudny
OdpowiedzUsuńTAK, TAK, TAK! KOCHAAAAM! <3 WRESZCIE WRÓCIŁA DO NICH! BĘDĘ SIĘ JARAĆ PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ, AŻ NIE BĘDZIE NOWEJ NOTKI, KTÓRA, MAM NADZIEJĘ, UKAŻE SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ! <3
OdpowiedzUsuń~@luvmyTomlinson
GRNIALNY, NIESAMOWITY!!!! :**
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, kochamkochamkocham <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki cudowny, że nie mogę przestać się uśmiechać. Czekałam na ten czas, kiedy Niallery powróci ;3
OdpowiedzUsuńNiedługo próbne egzaminy, więc trzeba zabrać się do nauki.
Trzymaj się słonko
Ściskam i całuję
Weonika ♥
Zostałaś nominowana do Liebster Award ;) Szczegóły u mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://wszyscy-popelniamy-bledy.blogspot.com/