- Korney Fe! Korney Fe! Niall uważaj!- pies pociągnął
obrus. Wszystko niebezpiecznie się zachwiało.
Jedna ze szklanek przewróciła się a sok
w niej zawarty poplamił Liam’owi spodnie. Taki sam los czekałby i klopsy gdyby
nie Niall i jego heroiczny czyn jakim była akcja,, Ratuj klopsa”.
Podbiegłam do psa i chwyciłam go za obrożę.
- Zły pies, zły pies!- skarciłam sierściucha i wyprowadziłam na dwór- to za karę- powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
W jadali panował lekki chaos. Wszystko zostało na nowo ustawione w swoje miejsce, obrus został zmieniony na inny a Liam z żalem spoglądał na swoje spodnie.
- Chodź- dotknęłam jego ramienia i wskazałam na schody. Sądzę, że nikt nie zauważył tego, że znikliśmy bo każdego interesowały bardziej klopsy i opowieść Niall’a o tym jak to je łapał bo nie mógł dać im zginąć.
Podbiegłam do psa i chwyciłam go za obrożę.
- Zły pies, zły pies!- skarciłam sierściucha i wyprowadziłam na dwór- to za karę- powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
W jadali panował lekki chaos. Wszystko zostało na nowo ustawione w swoje miejsce, obrus został zmieniony na inny a Liam z żalem spoglądał na swoje spodnie.
- Chodź- dotknęłam jego ramienia i wskazałam na schody. Sądzę, że nikt nie zauważył tego, że znikliśmy bo każdego interesowały bardziej klopsy i opowieść Niall’a o tym jak to je łapał bo nie mógł dać im zginąć.
- Usiądź- wskazałam mu na moje łóżko i zaczęłam przeszukiwać
szafę. Wiedziałam, że mam dresy w które na pewno on wejdzie i jak się okazało
chwilę później pasowały idealnie.- Przepiorę je i możemy iść- spojrzałam na
niego a on kiwnął głową. Stałam tak nad tym zlewem i pocierałam spodnie gdy z
kieszeni wypadł jego telefon. Nie za bardzo zainteresowało mnie to więc
podniosłam go i położyłam na półce. Gdy spodnie były jako tako wyczyszczone powiesiłam
je na lekko ciepłym grzejniku i ruszyłam do kolegi.- Twój telefon- podałam mu
znalezisko. Jego twarz wykrzywił lekko grymas- Stało się coś?- zapytałam
siadając obok chłopaka. Ten znienacka mnie przytulił a ja będąc oszołomiona
jego gestem siedziałam jak sparaliżowana.
- Nie potrafię sobie poradzić. Mam tyle problemów a nie chcę nimi nikogo martwić. Czuję się tak cholernie bezsilny i to mnie doprowadza do szału.- podniosłam rękę i odwzajemniłam uścisk. W końcu nie tylko ja miałam przed nimi tajemnice
- Rozumiem Cię. Ja też mam dużo problemów i nie umiem sobie z nimi poradzić.- powiedziałam sama nie wiem dlaczego. Może aby mu uzmysłowić, że nie jest sam? Może po to aby pokazać mu, że ja też potrzebuję pomocy? Sama nie wiem.
- Może chcesz się tym podzielić? Może jakoś mógłbym Ci pomóc?- zapytał chłopak z czułością w głosie. Kompletnie mnie zaskoczył. I co ja mu teraz miałam powiedzieć? Moja matka to alkoholiczka, mój ojciec nie żyje a no i nie zapominajmy o Olivierze, który mnie zgwałcił. To miałam mu powiedzieć? W gruncie chciałam w końcu komuś o tym powiedzieć ale chciałam mieć pewność, że jest to osoba godna zaufania. Liam na taką wygląda ale… Raz się żyje.
- Nie Liam… To chyba za wcześnie jak dla mnie. Przepraszam ale naprawdę nie jestem gotowa na taką rozmowę. Może jakoś uda mi się samej z tym poradzić.- powiedziałam biorąc duży oddech. Poczułam jak płuca wypełniają mi się tlenem a następnie ze stoickim spokojem wypuściłam je rozkoszując się ciszą.
- Dobrze, rozumiem. W sumie Ci się nie dziwie- powiedział praktycznie bezgłośnie chłopak a ja odsunęłam się od niego
- Liam… - dziwne, że zapamiętałam jego imię. Zazwyczaj miałam z czymś takim problem.- W końcu przyjdzie taki czas w którym poznacie całą prawdę a wtedy znienawidzicie mnie wiesz o tym? A teraz może wracajmy do reszty bo mogą się niecierpliwić- powiedziałam i wstałam. On natychmiast chwycił moją dłoń i powiedział
- Cokolwiek by to nie było, uwierz mi nie zrobię nic takiego i nadal będę obecny w Twoim życiu- wstał i wyszedł z pokoju. W głowie zadźwięczały mi jego słowa Nadal będę obecny w Twoim życiu…
W jadalni panowała całkiem miła atmosfera. Chłopcy zajadali się już ciastem a Charlie biegał dookoła stołu i zaczepiał każdego z chłopaków. Widać ich polubił.
- Siadajcie. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, ze zabrałam wam talerze, prawda Liam?- babcia zwróciła się do chłopaka z nietęgą miną.
- Tak. Nie gniewamy się.- zajął swoje miejsce i wzrok utkwił w talerzu. Ja również zajęłam swoje miejsce ale nie zdołałam zjeść ciasta, nie potrafiłam nic przełknąć.
- Dlaczego nie jesz Valery?- zapytał mnie Harry- Ciasto jest bardzo dobre- wszyscy wpatrywali się we mnie
- Źle się czuję, chyba się przeziębiłam.- powiedziałam a babcia podeszła do mnie i dotknęła czoła.
- Faktycznie jakaś rozpalona jesteś.- poszła do kuchni i wróciła z talerzykiem leków. Połknęłam tabletki jedna za drugą.
- Nie będziecie mieć za złe, że pójdę się położyć?- zapytałam osoby siedzące przy stole na co każdy powiedział, że oczywiście, że nie. Także wstałam od stołu dziękując za kolację i miłe towarzystwo i udałam się do siebie. Ciągle w głowie miałam słowa Liam’a Nadal będę obecny w Twoim życiu…
Ciągle 27.
Chyba nie potrafię normalnie funkcjonować. Wspomnienia o Meg nie opuszczają mnie nawet na chwilę. Charlie uruchomił to co udało mi się przez rok zatrzymać- uruchomił wyrzuty sumienia.
Nie mogłam już tam wytrzymać na dole. Musiałam okłamać ich wszystkim tym, że źle się czuję. Musiałam to zrobić bo widok ich cieszących się mordek daje mi zbyt wiele bólu.
Zgubiłam się w parku i kto przyszedł mi z pomocą? Nikt inny jak Zayn. Podarował mi swoją kurtkę i ogrzał dłonie własnym oddechem. Ze mną jest jak z dzieckiem… W ramach podziękowania a raczej strachu przed tym aby nie pomyślał jaka to ja jestem nieodpowiedzialna zaprosiłam jego oraz jego kolegów na kolację. Wszystko było pięknie, ślicznie do momentu w którym Korney nie pociągnął za obrus i nie wylał soku na spodnie Liam’a. Wtedy wszystko jakoś dziwnie się potoczyło i on mnie nagle przytulił a ja poczułam się jakby robił to Olivier. Wiem, że wszystko co z nim związane powinno być dla mnie niemiłym przeżyciem ale wtedy… Poczułam się kochana, ważna, poczułam się inaczej.
I nagle wszystko prysło niczym bańka mydlana. Uświadomiłam sobie, że to tylko przeszłość a przede mną jest chłopka, którego tak naprawdę nie znam. Poczułam zapach jego perfum i poczułam żal, żal i rozczarowanie, że to nie on.
Meg… Meg… Meg… Meg… Meg… Gdzie Ty teraz do cholery jesteś?
Czuję palące łzy w oczach ale nie chcę płakać. To była moja i tylko moja decyzja aby się z nią rozstać. Stało się, nie ma jej. Wspomnienia bolą i dlatego nie mogę cofać się w tył. KONIEC.
Dzień w szkole nie był najgorszy. A teraz.. A teraz wybacz ale jestem bezsilna. Muszę się uspokoić.
Schowałam czerwony notes pod poduszkę. Zgasiłam świtało i usiadłam na parapecie. Wpatrywałam się w okno i liczyłam na to, że zobaczę tatę idącego wprost do domu, machającego do mnie i uśmiechającego się z daleka. Nic takiego się nie wydarzyło.
Oparłam się o szybę i mimowolnie wypuściłam kilka łez.
Światła w ogrodzie zapaliły się a ja ujrzałam sylwetkę mężczyzny tuż pod moim oknem. Lekki dreszcz przebiegł przez moje ciało. Tata.. pomyślałam i uśmiechnęłam się. Wariatko, on nie żyje. Umarli ot tak nie przychodzą pod okna. Skarciłam swój entuzjazm.
Jak się okazało był to Zayn palący papierosa. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli bo jego brwi były mocno ściągnięte do środka a usta tworzyły cienką linię. Niedługo potem ujrzał mnie i schował się w głębi budynku. Co się ze mną dzieje?
- Nie potrafię sobie poradzić. Mam tyle problemów a nie chcę nimi nikogo martwić. Czuję się tak cholernie bezsilny i to mnie doprowadza do szału.- podniosłam rękę i odwzajemniłam uścisk. W końcu nie tylko ja miałam przed nimi tajemnice
- Rozumiem Cię. Ja też mam dużo problemów i nie umiem sobie z nimi poradzić.- powiedziałam sama nie wiem dlaczego. Może aby mu uzmysłowić, że nie jest sam? Może po to aby pokazać mu, że ja też potrzebuję pomocy? Sama nie wiem.
- Może chcesz się tym podzielić? Może jakoś mógłbym Ci pomóc?- zapytał chłopak z czułością w głosie. Kompletnie mnie zaskoczył. I co ja mu teraz miałam powiedzieć? Moja matka to alkoholiczka, mój ojciec nie żyje a no i nie zapominajmy o Olivierze, który mnie zgwałcił. To miałam mu powiedzieć? W gruncie chciałam w końcu komuś o tym powiedzieć ale chciałam mieć pewność, że jest to osoba godna zaufania. Liam na taką wygląda ale… Raz się żyje.
- Nie Liam… To chyba za wcześnie jak dla mnie. Przepraszam ale naprawdę nie jestem gotowa na taką rozmowę. Może jakoś uda mi się samej z tym poradzić.- powiedziałam biorąc duży oddech. Poczułam jak płuca wypełniają mi się tlenem a następnie ze stoickim spokojem wypuściłam je rozkoszując się ciszą.
- Dobrze, rozumiem. W sumie Ci się nie dziwie- powiedział praktycznie bezgłośnie chłopak a ja odsunęłam się od niego
- Liam… - dziwne, że zapamiętałam jego imię. Zazwyczaj miałam z czymś takim problem.- W końcu przyjdzie taki czas w którym poznacie całą prawdę a wtedy znienawidzicie mnie wiesz o tym? A teraz może wracajmy do reszty bo mogą się niecierpliwić- powiedziałam i wstałam. On natychmiast chwycił moją dłoń i powiedział
- Cokolwiek by to nie było, uwierz mi nie zrobię nic takiego i nadal będę obecny w Twoim życiu- wstał i wyszedł z pokoju. W głowie zadźwięczały mi jego słowa Nadal będę obecny w Twoim życiu…
W jadalni panowała całkiem miła atmosfera. Chłopcy zajadali się już ciastem a Charlie biegał dookoła stołu i zaczepiał każdego z chłopaków. Widać ich polubił.
- Siadajcie. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, ze zabrałam wam talerze, prawda Liam?- babcia zwróciła się do chłopaka z nietęgą miną.
- Tak. Nie gniewamy się.- zajął swoje miejsce i wzrok utkwił w talerzu. Ja również zajęłam swoje miejsce ale nie zdołałam zjeść ciasta, nie potrafiłam nic przełknąć.
- Dlaczego nie jesz Valery?- zapytał mnie Harry- Ciasto jest bardzo dobre- wszyscy wpatrywali się we mnie
- Źle się czuję, chyba się przeziębiłam.- powiedziałam a babcia podeszła do mnie i dotknęła czoła.
- Faktycznie jakaś rozpalona jesteś.- poszła do kuchni i wróciła z talerzykiem leków. Połknęłam tabletki jedna za drugą.
- Nie będziecie mieć za złe, że pójdę się położyć?- zapytałam osoby siedzące przy stole na co każdy powiedział, że oczywiście, że nie. Także wstałam od stołu dziękując za kolację i miłe towarzystwo i udałam się do siebie. Ciągle w głowie miałam słowa Liam’a Nadal będę obecny w Twoim życiu…
Ciągle 27.
Chyba nie potrafię normalnie funkcjonować. Wspomnienia o Meg nie opuszczają mnie nawet na chwilę. Charlie uruchomił to co udało mi się przez rok zatrzymać- uruchomił wyrzuty sumienia.
Nie mogłam już tam wytrzymać na dole. Musiałam okłamać ich wszystkim tym, że źle się czuję. Musiałam to zrobić bo widok ich cieszących się mordek daje mi zbyt wiele bólu.
Zgubiłam się w parku i kto przyszedł mi z pomocą? Nikt inny jak Zayn. Podarował mi swoją kurtkę i ogrzał dłonie własnym oddechem. Ze mną jest jak z dzieckiem… W ramach podziękowania a raczej strachu przed tym aby nie pomyślał jaka to ja jestem nieodpowiedzialna zaprosiłam jego oraz jego kolegów na kolację. Wszystko było pięknie, ślicznie do momentu w którym Korney nie pociągnął za obrus i nie wylał soku na spodnie Liam’a. Wtedy wszystko jakoś dziwnie się potoczyło i on mnie nagle przytulił a ja poczułam się jakby robił to Olivier. Wiem, że wszystko co z nim związane powinno być dla mnie niemiłym przeżyciem ale wtedy… Poczułam się kochana, ważna, poczułam się inaczej.
I nagle wszystko prysło niczym bańka mydlana. Uświadomiłam sobie, że to tylko przeszłość a przede mną jest chłopka, którego tak naprawdę nie znam. Poczułam zapach jego perfum i poczułam żal, żal i rozczarowanie, że to nie on.
Meg… Meg… Meg… Meg… Meg… Gdzie Ty teraz do cholery jesteś?
Czuję palące łzy w oczach ale nie chcę płakać. To była moja i tylko moja decyzja aby się z nią rozstać. Stało się, nie ma jej. Wspomnienia bolą i dlatego nie mogę cofać się w tył. KONIEC.
Dzień w szkole nie był najgorszy. A teraz.. A teraz wybacz ale jestem bezsilna. Muszę się uspokoić.
Schowałam czerwony notes pod poduszkę. Zgasiłam świtało i usiadłam na parapecie. Wpatrywałam się w okno i liczyłam na to, że zobaczę tatę idącego wprost do domu, machającego do mnie i uśmiechającego się z daleka. Nic takiego się nie wydarzyło.
Oparłam się o szybę i mimowolnie wypuściłam kilka łez.
Światła w ogrodzie zapaliły się a ja ujrzałam sylwetkę mężczyzny tuż pod moim oknem. Lekki dreszcz przebiegł przez moje ciało. Tata.. pomyślałam i uśmiechnęłam się. Wariatko, on nie żyje. Umarli ot tak nie przychodzą pod okna. Skarciłam swój entuzjazm.
Jak się okazało był to Zayn palący papierosa. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli bo jego brwi były mocno ściągnięte do środka a usta tworzyły cienką linię. Niedługo potem ujrzał mnie i schował się w głębi budynku. Co się ze mną dzieje?
Usłyszałam ciche pukanie. Nie miałam ochoty z nikim
rozmawiać więc zeskoczyłam z parapetu i położyłam się na podłodze tak aby nikt
mnie nie zobaczył. Po chwili światło z korytarza lekko oświetliło mój pokój a
następnie znów zapanowała ciemność.
- Valery? Jesteś tu?- ciepły głos zapytał puste
pomieszczenie.
- Nie- odpowiedziałam i zwróciłam się twarzą w stronę dywanu
- Co robisz?- zapytał ów ktoś i siadł obok mnie
- A nie widać? Próbuje się dokopać do piekła gdzie moje miejsce- powiedziałam i kątem oka spojrzałam w stronę mojego rozmówcy. W oczy rzucił mi się tylko jego uśmiech. Śnieżnobiały uśmiech.
- Przede mną nie musisz udawać, że źle się czujesz. Przecież widać, że coś leży Ci na sercu- kto to do jasnej cholery jest, że ma czelność wypowiadać się o moim sercu?
- Źle się czuję, to fakt.- powiedziałam pewna siebie
- To dlaczego nie leżysz na łóżku tylko tutaj? Proponuję Ci się położyć bo za chwilę wpadną tu chłopaki aby się pożegnać także….- w ciągu kilku sekund znalazłam się na łóżku a ktosiek przykrył mnie kołdrą
- Dobra dziewczynka- pocałował moje czoło a mnie przeszedł dreszcz. Lekko się uśmiechnęłam bo chłopaka usta były takie delikatne, takie ciepłe. Całkowicie jak… W każdym bądź razie były przyjemne.
- Możesz zapalić lampkę? Tę w rogu- zapytałam i po chwili pokój rozjaśniła stróżka światła. Zrobiło się całkiem przyjemnie. Owym tajemniczym chłopakiem okazał się Niall. Niall żarłok.
- Tak myślałam, że to Ty ale nie mogłam Cię poznać- uśmiechnęłam się i położyłam na boku. Właśnie tak najczęściej zasypiałam. Dlaczego tak? Bo zazwyczaj moje plecy były poobijane za sprawą matki i stąd przyzwyczajenie do tej pozycji.
Zgodnie z tym co powiedział Niall chłopcy przyszli się ze mną pożegnać i oświadczyli, że jak jutro będę się wybierać do szkoły mam dać im znać a oni przyjadą po mnie i pojedziemy razem. Wymieniliśmy się numerami i każdy z nich przytulił mnie na pożegnanie. Tak naprawdę to nie chciałam aby odchodzili, przy nich odrywałam się na chwilę od ponurych myśli i mogłam chociaż na chwilę poczuć zew radości. Po chwili pomieszczenie zalała głucha cisza, odeszli. I znów zostałam skazana na odwieczną walkę z własnym sumieniem.
Obudziłam się przed wschodem słońca. Pokój zalewała szarość a jedynym źródłem światła była mała lampka, którą wczoraj zapalił Niall na moje polecenie. Usiadłam na łóżku i przeczesałam włosy palcami, które niedawno Zayn trzymał w swojej dłoni.
Byłam cała zalana potem co wcale nie było dziwne -zasnęłam w ubraniach, które miałam wczoraj na sobie. Zegar wskazywał 4. 15. Nie byłam zmęczona ani też zaspana co zwykle wynika z tak wczesnego wstawania. Byłam wypoczęta i gotowa na walkę z tymi potworami.
Wstałam i ruszyłam do łazienki, która już nie chowała się przede mną. Stanowczo nie.
Ciepłe strumienie wody pieściły moje ciało. Stałam tak najwyraźniej zbyt bo po chwili zaczęły do mnie dobijać się wspomnienia wczorajszego dnia. Pośpiesznie więc wyszłam z kabiny i osuszyłam ciało ręcznikiem. Następnie niedbale wklepałam balsam do ciała i wybrałam ubrania. Niby nie zanosiło się na deszcz ale pogodna w Londynie jest tak niezdecydowana więc ubrałam się nieco cieplej, zawsze przecież można sweterek lub bluzę zdjąć.
Gdy było koło 6.00 babcia zaczęła się krzątać na dole. Wiedziałam co chciałam dzisiaj zrobić. Chciałam pojechać i odwiedzić tatę, bardzo tego potrzebowałam.
Schodząc na dół uważnie spoglądałam gdzie staję, nie chciałam ponownie mieć uszkodzonej stopy przez jedną zabawek brata.
- Jak się czujesz? Coś tak wcześnie wstała?- powitała mnie babcia całując w policzek
- Jakoś nie mogłam spać. Babciu…. Czy ja mogę dzisiaj pojechać do taty?- zapytałam gryząc jabłko. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem jakby nie wierzyła w to co mówię
- A szkoła? Przecież dzisiaj czwartek- powiedziała
- Nic nie szkodzi. Mam dzisiaj mało lekcji i żadna z nich nie jest ważna. Proszę, babciu ja tego potrzebuję- zrobiłam minę zbitego, smutnego pieska i spojrzałam na kobietę. Podpierała swój bok jedną ręką i uśmiechała się kręcąc głową
- Skoro tego potrzebujesz to jedź… Wiesz…- zaczęła- mogłabyś wziąć któregoś z tych chłopców? Byłabym spokojniejsza- spojrzałam na nią nie wierząc, że to powiedziała. Ja nie chcę aby oni traktowali mnie z góry! Gdy któryś z nich pozna jaka ja naprawdę jestem powie reszcie i marzenie o normalnym obcowaniu z rówieśnikami trafi szlag.
- A muszę? Babciu ja… ja wstydzę się mojej przeszłości… Dobrze wiesz jaka była..- usiadłam i wpatrywałam się w ugryzione jabłko.
- Valery ale nie możesz całe życie uciekać od tego. Jeśli im na Tobie zależy to oni zaakceptują Cię taką jaką jesteś. Widać, że Cię lubią. Jak Ciebie można nie lubić?- uśmiech babci dodał mi otuchy. W końcu i tak przyszedłby czas na to aby wyznać prawdę.
- Dobrze, zadzwonię Liam’a i zapytam się czy nie zechce pojechać ze mną- powiedziałam wyciągając z torby telefon
- Liam? A co z tym mulatem?- zapytała babcia ja machnęłam na to ręką i wsłuchiwałam się w sygnał połączenia.
Gdy chłopak w końcu odebrał słabo go słyszałam. Jakieś wrzaski, krzyki i śmiechy zakłócały nam naszą rozmowę. W końcu kazałam mi poczekać chwile i jak mniemam udał się w miejsce do którego nie docierały poranne kłótnie chłopaków.
- Przepraszam Cię za tamto.. Strasznie jest z nimi mieszkać- tłumaczył się chłopak.- Stało się coś? Mam po Ciebie przyjechać?- troska dosłownie wylewała się z jego głosu
- Nie… To znaczy tak. Chciałam Cię prosić o małą przysługę- i wyjaśniłam mu grubsza o co chodzi. Powiedziałam, że muszę się dostać na drugą stronę Londynu i odwiedzić kogoś. Chłopak słuchał w milczeniu a gdy skończyłam mówić powiedział abym dała mu 15 minut i będzie pod moim domem.
Przekazałam babci dobrą wiadomość, że nie będę sama a jej pytanie o Zayn’a pozostawiłam bez odpowiedzi. Nie wiem dlaczego ale chciałam aby to właśnie Liam pierwszy poznał prawdę. Było tak być może dlatego, że to właśnie jego uważałam za najbardziej rozsądnego w tej grupie… Kolejnym z powodów było to, że on też coś ukrywał przed kolegami i to w pewnym stopniu nas łączyło.
Babcia jak zwykle panikowała i upominała mnie, że mam nie rozmawiać z nieznajomymi, przechodzić tylko i wyłącznie na zielonym świetle a w mojej dzielnicy nie udzielać informacji o moim obecnym miejscu zamieszkania. Tak, chciałam odwiedzić matkę i zobaczyć jak sobie radzi. Chciałam zobaczyć czy w ogóle zauważyła, że nas nie ma.
Moje zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, że jestem osobą odpowiedzialną przerwał dzwonek do drzwi. Korney zerwał się i zaczął merdać wesoło ogonem a babcia poszła otworzyć. Zapakowałam drugie śniadanie, które nam przyrządziła i powitawszy się z Liam’em niepewnym uściskiem ruszyliśmy w drogę.
- Myślałam, że pojedziemy autobusem- powiedziałam widząc czarne auto na podjeździe
- Coś Ty… To trwałoby niesamowicie długo i byłoby niekomfortowo.- otworzył drzwi auta przede mną- Zapraszam- posłał mi uśmiech a ja wsiadłam i zapięłam się pasami. Po chwili chłopak również znalazł się w samochodzie i ruszyliśmy w stanowczo zbyt długą podróż.
Z godziny siódmej leniwie zrobiła się ósma. Następnie z ósmej dziewiąta a nie potrafiłam wydobyć z siebie dźwięku. Wsłuchiwałam się w wiadomości, wyglądałam przez okno i robiłam wszystko co pozwalało mi uniknąć niezręcznych pytań. W końcu sama nie mogąc wytrzymać ciszy zaczęłam pytać go o rodzinę, plany na przyszłość i o to jakim cudem udało mu się zamieszkać wraz z czterema kolegami w takiej dzielnicy. On odpowiadał na pytania zręcznie unikając tematu rodziny. Podobnie jak ja.
- Jak mniemam z chłopakami znasz się od małego tak?- zapytałam wyglądając przez okno i ku mojemu nieszczęściu zaczynałam poznawać okolicę
- Nie- odpowiedziałam i zwróciłam się twarzą w stronę dywanu
- Co robisz?- zapytał ów ktoś i siadł obok mnie
- A nie widać? Próbuje się dokopać do piekła gdzie moje miejsce- powiedziałam i kątem oka spojrzałam w stronę mojego rozmówcy. W oczy rzucił mi się tylko jego uśmiech. Śnieżnobiały uśmiech.
- Przede mną nie musisz udawać, że źle się czujesz. Przecież widać, że coś leży Ci na sercu- kto to do jasnej cholery jest, że ma czelność wypowiadać się o moim sercu?
- Źle się czuję, to fakt.- powiedziałam pewna siebie
- To dlaczego nie leżysz na łóżku tylko tutaj? Proponuję Ci się położyć bo za chwilę wpadną tu chłopaki aby się pożegnać także….- w ciągu kilku sekund znalazłam się na łóżku a ktosiek przykrył mnie kołdrą
- Dobra dziewczynka- pocałował moje czoło a mnie przeszedł dreszcz. Lekko się uśmiechnęłam bo chłopaka usta były takie delikatne, takie ciepłe. Całkowicie jak… W każdym bądź razie były przyjemne.
- Możesz zapalić lampkę? Tę w rogu- zapytałam i po chwili pokój rozjaśniła stróżka światła. Zrobiło się całkiem przyjemnie. Owym tajemniczym chłopakiem okazał się Niall. Niall żarłok.
- Tak myślałam, że to Ty ale nie mogłam Cię poznać- uśmiechnęłam się i położyłam na boku. Właśnie tak najczęściej zasypiałam. Dlaczego tak? Bo zazwyczaj moje plecy były poobijane za sprawą matki i stąd przyzwyczajenie do tej pozycji.
Zgodnie z tym co powiedział Niall chłopcy przyszli się ze mną pożegnać i oświadczyli, że jak jutro będę się wybierać do szkoły mam dać im znać a oni przyjadą po mnie i pojedziemy razem. Wymieniliśmy się numerami i każdy z nich przytulił mnie na pożegnanie. Tak naprawdę to nie chciałam aby odchodzili, przy nich odrywałam się na chwilę od ponurych myśli i mogłam chociaż na chwilę poczuć zew radości. Po chwili pomieszczenie zalała głucha cisza, odeszli. I znów zostałam skazana na odwieczną walkę z własnym sumieniem.
Obudziłam się przed wschodem słońca. Pokój zalewała szarość a jedynym źródłem światła była mała lampka, którą wczoraj zapalił Niall na moje polecenie. Usiadłam na łóżku i przeczesałam włosy palcami, które niedawno Zayn trzymał w swojej dłoni.
Byłam cała zalana potem co wcale nie było dziwne -zasnęłam w ubraniach, które miałam wczoraj na sobie. Zegar wskazywał 4. 15. Nie byłam zmęczona ani też zaspana co zwykle wynika z tak wczesnego wstawania. Byłam wypoczęta i gotowa na walkę z tymi potworami.
Wstałam i ruszyłam do łazienki, która już nie chowała się przede mną. Stanowczo nie.
Ciepłe strumienie wody pieściły moje ciało. Stałam tak najwyraźniej zbyt bo po chwili zaczęły do mnie dobijać się wspomnienia wczorajszego dnia. Pośpiesznie więc wyszłam z kabiny i osuszyłam ciało ręcznikiem. Następnie niedbale wklepałam balsam do ciała i wybrałam ubrania. Niby nie zanosiło się na deszcz ale pogodna w Londynie jest tak niezdecydowana więc ubrałam się nieco cieplej, zawsze przecież można sweterek lub bluzę zdjąć.
Gdy było koło 6.00 babcia zaczęła się krzątać na dole. Wiedziałam co chciałam dzisiaj zrobić. Chciałam pojechać i odwiedzić tatę, bardzo tego potrzebowałam.
Schodząc na dół uważnie spoglądałam gdzie staję, nie chciałam ponownie mieć uszkodzonej stopy przez jedną zabawek brata.
- Jak się czujesz? Coś tak wcześnie wstała?- powitała mnie babcia całując w policzek
- Jakoś nie mogłam spać. Babciu…. Czy ja mogę dzisiaj pojechać do taty?- zapytałam gryząc jabłko. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem jakby nie wierzyła w to co mówię
- A szkoła? Przecież dzisiaj czwartek- powiedziała
- Nic nie szkodzi. Mam dzisiaj mało lekcji i żadna z nich nie jest ważna. Proszę, babciu ja tego potrzebuję- zrobiłam minę zbitego, smutnego pieska i spojrzałam na kobietę. Podpierała swój bok jedną ręką i uśmiechała się kręcąc głową
- Skoro tego potrzebujesz to jedź… Wiesz…- zaczęła- mogłabyś wziąć któregoś z tych chłopców? Byłabym spokojniejsza- spojrzałam na nią nie wierząc, że to powiedziała. Ja nie chcę aby oni traktowali mnie z góry! Gdy któryś z nich pozna jaka ja naprawdę jestem powie reszcie i marzenie o normalnym obcowaniu z rówieśnikami trafi szlag.
- A muszę? Babciu ja… ja wstydzę się mojej przeszłości… Dobrze wiesz jaka była..- usiadłam i wpatrywałam się w ugryzione jabłko.
- Valery ale nie możesz całe życie uciekać od tego. Jeśli im na Tobie zależy to oni zaakceptują Cię taką jaką jesteś. Widać, że Cię lubią. Jak Ciebie można nie lubić?- uśmiech babci dodał mi otuchy. W końcu i tak przyszedłby czas na to aby wyznać prawdę.
- Dobrze, zadzwonię Liam’a i zapytam się czy nie zechce pojechać ze mną- powiedziałam wyciągając z torby telefon
- Liam? A co z tym mulatem?- zapytała babcia ja machnęłam na to ręką i wsłuchiwałam się w sygnał połączenia.
Gdy chłopak w końcu odebrał słabo go słyszałam. Jakieś wrzaski, krzyki i śmiechy zakłócały nam naszą rozmowę. W końcu kazałam mi poczekać chwile i jak mniemam udał się w miejsce do którego nie docierały poranne kłótnie chłopaków.
- Przepraszam Cię za tamto.. Strasznie jest z nimi mieszkać- tłumaczył się chłopak.- Stało się coś? Mam po Ciebie przyjechać?- troska dosłownie wylewała się z jego głosu
- Nie… To znaczy tak. Chciałam Cię prosić o małą przysługę- i wyjaśniłam mu grubsza o co chodzi. Powiedziałam, że muszę się dostać na drugą stronę Londynu i odwiedzić kogoś. Chłopak słuchał w milczeniu a gdy skończyłam mówić powiedział abym dała mu 15 minut i będzie pod moim domem.
Przekazałam babci dobrą wiadomość, że nie będę sama a jej pytanie o Zayn’a pozostawiłam bez odpowiedzi. Nie wiem dlaczego ale chciałam aby to właśnie Liam pierwszy poznał prawdę. Było tak być może dlatego, że to właśnie jego uważałam za najbardziej rozsądnego w tej grupie… Kolejnym z powodów było to, że on też coś ukrywał przed kolegami i to w pewnym stopniu nas łączyło.
Babcia jak zwykle panikowała i upominała mnie, że mam nie rozmawiać z nieznajomymi, przechodzić tylko i wyłącznie na zielonym świetle a w mojej dzielnicy nie udzielać informacji o moim obecnym miejscu zamieszkania. Tak, chciałam odwiedzić matkę i zobaczyć jak sobie radzi. Chciałam zobaczyć czy w ogóle zauważyła, że nas nie ma.
Moje zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, że jestem osobą odpowiedzialną przerwał dzwonek do drzwi. Korney zerwał się i zaczął merdać wesoło ogonem a babcia poszła otworzyć. Zapakowałam drugie śniadanie, które nam przyrządziła i powitawszy się z Liam’em niepewnym uściskiem ruszyliśmy w drogę.
- Myślałam, że pojedziemy autobusem- powiedziałam widząc czarne auto na podjeździe
- Coś Ty… To trwałoby niesamowicie długo i byłoby niekomfortowo.- otworzył drzwi auta przede mną- Zapraszam- posłał mi uśmiech a ja wsiadłam i zapięłam się pasami. Po chwili chłopak również znalazł się w samochodzie i ruszyliśmy w stanowczo zbyt długą podróż.
Z godziny siódmej leniwie zrobiła się ósma. Następnie z ósmej dziewiąta a nie potrafiłam wydobyć z siebie dźwięku. Wsłuchiwałam się w wiadomości, wyglądałam przez okno i robiłam wszystko co pozwalało mi uniknąć niezręcznych pytań. W końcu sama nie mogąc wytrzymać ciszy zaczęłam pytać go o rodzinę, plany na przyszłość i o to jakim cudem udało mu się zamieszkać wraz z czterema kolegami w takiej dzielnicy. On odpowiadał na pytania zręcznie unikając tematu rodziny. Podobnie jak ja.
- Jak mniemam z chłopakami znasz się od małego tak?- zapytałam wyglądając przez okno i ku mojemu nieszczęściu zaczynałam poznawać okolicę
- Nie… Znamy się zaledwie od dwóch lat. Byliśmy dla siebie
całkowicie obcy a teraz jesteśmy jak bracia- uśmiechnął się. Widać było, że to
co mówi jest prawdą. Zazdrościłam mu przyjaciół… Zazdrościłam mu tego, że ma aż
tak wiele.
- Rozumiem. Zawsze mnie to zadziwiało jak całkowicie obcy dla siebie ludzie stają się nagle nieodzownym elementem życia drugiej osoby. Zazdroszczę wam takiej więzi, takiego całkowitego zaangażowania..- spojrzałam nieśmiało na niego zdając sobie sprawę z tego, że za wiele powiedziałam.
- Ty nigdy nie miałaś prawdziwego przyjaciela zgadza się?- zapytał a ja byłam zdziwiona. Czy on potrafi czytać w moich myślach? Kiwnęłam lekko głową a on dotknął mojego ramienia. Pod wpływem jego dotyku przeszły mnie delikatne dreszcze.
- Wiem coś o tym. W szkole nikt Cię nie akceptuje bo każdy uważa, że skoro jesteś inny to jesteś gorszy. Ludzie na ulicy patrzą na Ciebie niepewnym wzrokiem jakby bojąc się o własne życie… Dlaczego tak jest? Czy oni nie widzą, że w ten sposób ranią daną osobę?-
- Ciebie też coś takiego spotkało?- zapytałam nie wierząc w jego słowa
- Tak. Nie byłem akceptowany bo pisałem wiersze, piosenki. Nosiłem inne ubrania a moja rodzina nie należała do najbogatszych. Matka ledwo wiązała koniec z końcem a ja starałem się jej pomóc jak najlepiej umiałem. Ludzie nie rozumieli jak to jest gdy się żyje tak jak ja. Dlatego nikt mnie nie lubił. Wiedziałem, że wszystko zmieni się gdy przeprowadzę się. W końcu nadarzyła się odpowiednia sytuacja- dostałem stypendium z naszej szkoły. Nie wahałem się ani chwili- od razu je przyjąłem.. I jestem teraz tu, poznałem ludzi bez których nie wyobrażam sobie życia, poznałem również Ciebie i za żadne skarby nie mogę Cię zrozumieć. Jesteś zamknięta w sobie, jesteś owiana tajemnicą i nic nie chcesz powiedzieć o sobie. Aż tyle masz sobie do zarzucenia?- spojrzał na mnie a ja odwróciłam wzrok nie mogąc znieść widoku tych brązowych oczu.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie- rzekłam przepełniona obawami
odnośnie tego czy dobrze zrobiłam zabierając ze sobą tego chłopaka- Rozumiem. Zawsze mnie to zadziwiało jak całkowicie obcy dla siebie ludzie stają się nagle nieodzownym elementem życia drugiej osoby. Zazdroszczę wam takiej więzi, takiego całkowitego zaangażowania..- spojrzałam nieśmiało na niego zdając sobie sprawę z tego, że za wiele powiedziałam.
- Ty nigdy nie miałaś prawdziwego przyjaciela zgadza się?- zapytał a ja byłam zdziwiona. Czy on potrafi czytać w moich myślach? Kiwnęłam lekko głową a on dotknął mojego ramienia. Pod wpływem jego dotyku przeszły mnie delikatne dreszcze.
- Wiem coś o tym. W szkole nikt Cię nie akceptuje bo każdy uważa, że skoro jesteś inny to jesteś gorszy. Ludzie na ulicy patrzą na Ciebie niepewnym wzrokiem jakby bojąc się o własne życie… Dlaczego tak jest? Czy oni nie widzą, że w ten sposób ranią daną osobę?-
- Ciebie też coś takiego spotkało?- zapytałam nie wierząc w jego słowa
- Tak. Nie byłem akceptowany bo pisałem wiersze, piosenki. Nosiłem inne ubrania a moja rodzina nie należała do najbogatszych. Matka ledwo wiązała koniec z końcem a ja starałem się jej pomóc jak najlepiej umiałem. Ludzie nie rozumieli jak to jest gdy się żyje tak jak ja. Dlatego nikt mnie nie lubił. Wiedziałem, że wszystko zmieni się gdy przeprowadzę się. W końcu nadarzyła się odpowiednia sytuacja- dostałem stypendium z naszej szkoły. Nie wahałem się ani chwili- od razu je przyjąłem.. I jestem teraz tu, poznałem ludzi bez których nie wyobrażam sobie życia, poznałem również Ciebie i za żadne skarby nie mogę Cię zrozumieć. Jesteś zamknięta w sobie, jesteś owiana tajemnicą i nic nie chcesz powiedzieć o sobie. Aż tyle masz sobie do zarzucenia?- spojrzał na mnie a ja odwróciłam wzrok nie mogąc znieść widoku tych brązowych oczu.
- I widzisz? I znów to robisz- powiedział zmieniając bieg i wyprzedzając jedno z aut
- Po prostu uważam, że moje życie nie jest warte Twojej uwagi. Twojej i Twoich kolegów. Nie jestem osobą szczególnie wylewną np. na swój temat.-
- Jesteśmy w tej dzielnicy o której mi mówiłaś. Dokąd teraz?- oznajmia chłopak a moje serce zaczyna bić ze zdwojoną siłą.
- Poczekaj chwilę- mówię i wysiadam. Kieruję się do kwiaciarni, którą znałam od małego. Sprzedawałam w nim Pani Pola- staruszka z którą niegdyś przyjaźnił się mój ojciec.
Wewnątrz budynku od razu uderzył mnie zapach kwiatów i nawozu. Uwielbiałam to miejsce tak samo jak przesiadywanie przy tacie. Gdy przywitałam się z kobietą ta od razu mnie przytuliła i zalała milionem pytań. Odpowiedziałam jej na kila pytań i wyjaśniłam, że jadę do taty. Kupiłam białą różę i wróciłam ponownie do auta.
- Okropna dzielnica- stwierdził chłopak. Cóż się dziwić. Na podwórku zrobiło się niezłe zamieszanie. Toż to wróciła Valery i to jakim autem! Takiego w życiu tutaj nie było. Zrobiło mi się smutno i przykro. On tak naprawdę nie wiedział, że dwa bloki za nami mieszkałam ja- Valery Smith.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy 10! Jejku.. Jak to wszystko mknie do przodu.. Serio...
Weekend zapowiada się z książką i zeszytem od biologi... Sprawdzian z tamtego roku sobie wymyśliła... -.-
Rozumiecie to? Maskara. A to był najdłuższy dział z całego cyklu nauki...
Maskara jednym słowem. Mam nadzieję, ze wy chodź trochę sobie odpoczniecie...
No i zmienił mi się plan.. Oczywiście na gorsze. W domu będę dopiero po 16 lub 17.... -.-
Fuck yeah.. Czujecie ten entuzjazm?
ten entuzjazm czuć na kilometr ;pp
OdpowiedzUsuńwspółczuję tego sprawdzianu ;**
rozdział na prawdę fajny.
szkoda tylko, że taki krótki.
oczywiście jak dla mnie, ale dla mnie każdy Twój rozdział jest za krótki ;pp
czekam na następny ;**
Czuję czuję ten entuzjazm :P Myszko rozdział po prostu nieziemski, a widzisz ja przeczuwałam że będzie Liam , mądra ja xd. Z każdą nową notką bardziej poznaję Ciebie i Twoją wyjątkowość, jesteś na prawdę niesamowita, a Twój blog po prostu mnie zachwyca. No proszę, nawet na rymy mi się wzięło. Ze mną niestety słabo, choroba mnie dopadła, ale nie dam się, nie chcę zawalać szkoły na sam początek. Wena też ostatnio mi nie służy i zdążyłam już zapuścić mojego bloga :/. W każdym razie przechodzę do rzeczy. Valery cały czas przypomina mi Ciebie, ale właściwie nie wiem czemu, to zapewne przez tą nieśmiałość i bardzo ciekawy charakter, który ujrzałam w Tobie. No widzisz mamy taką samą sytuację, bo moja kochana Pani od biologi robi nam za tydzień sprawdzian z tamtego roku, chyba ją coś pogrzało, przecież ja nic nie pamiętam ! No ale cóż, nauczyciele przecież twierdzą, że my żyjemy tylko szkołą , a swojego życia nie mamy. No nic, nie zamęczam cię więcej. Trzymaj się tam jakoś słonko.
OdpowiedzUsuńKocham bardzo bardzo mocno
Emily <3
No bo Ty masz te.. Te zdolności para coś tam :P
UsuńNaprawdę tak myślisz? Na prawdę mój blog Cię zachwyca?
Choroba to dopadła i mnie... Jest źle i cóż... Operacji raczej mi nie zrobią skoro ja chora -.-
Na prawdę V. przypomina Ci mnie? Miło mi:)
Tak, my też mamy z ubiegłego roku sprawdzian... Najtrudniejszy dział w całym cyklu nauczania a ja nie mam kilku notatek, które jak na złość okazują sie cholernie ważne. Ujmę jeszcze to, że baba zrobiła to wbrew szkolnemu prawu ale cóż... Chyba nauczyciele mają jakieś specjalnie prawa... Dokładnie. Zgadzam się z Tobą.
Ty również się trzymaj i zdrowiej mi tam! Buziaki! :*
entuzjazm, ważna rzecz, może to Cię nie pocieszy, ale w liceum bywały dni, że do domu wracałam tak ok 20, więc, znam twój ból... :/
OdpowiedzUsuńdasz radę wierzę w ciebie :D
rozdział świetny, też myślałam, że poprosi Zayn'a, ale mam nadzieję, że z tym Liam'em to bd tylko przyjaźń, a Malik, to ten jedyny... proszę, proszę, proszę xD
pisz szybko i życzę czasu ^^
peace :*
hahaha:P
UsuńSądząc po moim pisaniu to nigdy nie wiadomo z kim ona będzie ale moze będzie to Malik? Może :D
Wiesz ja do domu też będę tak wracać bo jeszcze praca więc... Cięzko jest ale dam radę. Na szczęście tylko do końca września muszę zasuwać a potem będę dziękować za każda minutę bez bajek i ciszę... :)
Piszę, ciągle piszę. Następny będzie w środę lub czwartek.
Wiem, że to cholernie długo ale terminy mnie gonią ;/
Oooo.. widzę, że u Ciebie też ciężko ze szkołą.
OdpowiedzUsuńDasz radę kochana. Ja sobie poradzę to ty tym bardziej xd
Powodzenia, a rozdział oczywiście genialny ;pp
No u mnie też nie jest dobrze. Już opuściłam karkówki z matmy, co oznacza wkuwanie przez całą niedzielę ;c
OdpowiedzUsuńMoja babka od biologii jest nieogarnięta. Mówiła, że zrobi sprawdzian z tamtego roku i co? Nie zrobiła! :D
Myślałam, że w tym roku szkolnym będzie lepiej, a zapowiada się gorzej. Nie radzę sobie z tym i jeszcze moimi prywatnymi problemami. Do tego dochodzi jeszcze blog i po prostu wszystko mi się wali. Mam ochotę zasnąć i obudzić się jak to wszystko się skończy. A czasami nawet wcale...
Wiem, że to głupie, ale jest mi cholernie ciężko. Jedynie 1D i blogi o nich (czyt. Twoje) trzymają mnie. Rozpoczęcie dnia z ich piosenką od razu poprawia mi humor, ale i tak wszystko potem się kończy.
Przepraszam za to co napisałam.
LOOOVE <3333
Alex♥
Nie przepraszaj, jesteśmy tylko ludźmi, którzy są skazani na problemy. Sama je mam więc wiem co mówię. Skoro u mnie wszystko bardzo powoli wychodzi na prosta to u Ciebie tym bardziej, ja to wiem:)
UsuńTeż zaczynam dzień od piosenek 1D. Najpierw More Than This, potem Same Mistakes i dzień jest udany!
Tylko końcówka już gorsza gdy przychodzi podsumować co tak na prawdę dziś osiągnęłam...
Uwielbiam Cię wiesz?? :)
Ja Ciebie też! ;)
UsuńWiesz o czym pomyślałam? Pomyślałam, że chciałabym Cię poznać bliżej. Nie jako osobę prowadzącą bloga tylko taką kompletnie od innej strony...
UsuńJest nas dwie uwielbiające się :D
Serio? Miło ;) Ja też chciałabym Cię lepiej poznać, bo naprawdę fajnie się z Tobą pisze ;)
UsuńOoo... Na prawdę?
UsuńTo może ,jeśli masz ochotę oczywiście, napisz na mojego e-maila?
enjoy17@wp.pl
byłoby mi niezmiernie milo :)
Jasne! ;)
UsuńO matko, cudowny ten rozdział. Sorry że tamtego nie skomentowałam ale go nie zauważyłam. Rozdziały są cudowne. U mnie jakoś nie komentują ostatnio. Trochę mnie to rozczuliło, w sensie że rozdziały te dwa. Były takie realistyczne. A co do szkoły to też mam przerrąbane. Umiałam na kartkówkę z matmy, ale co? Ubzdurało mi się dopisywać zera. Głupie zaokrąglanie. No i mam dwójkę. A jak powiedzieć o tymk rodzicom? Sama nie wiem. Masakra totalna. Niemiecki jest dziwny, babka cały czas mnie obserwuje, ta od matmy mnie przeraża. Religii uczy jakaś świrnięta siostra zakonna, a do tego przyłapali mnie jak to jedyny raz w swoim życiu podrobiłam podpis. Pewnie dlatego mi nie wyszedł. No a na deser chłopak który mi się podoba totalnie mnie ignoruje.. Pff.. masakra. Do tego moi czytelnicy powoli mnie opuszczają ;(
OdpowiedzUsuńNa szczęście ty się jeszcze ode mnie nie odwróciłaś. Wiedz że kocham czytać twojego bloga. <3
xoxo tym razem smutna Olivia
God , jak ja cie kocham <3 i bloga i to jak piszesz ... No wszytsko normalnie :D. Awww nie moge sie doczekać następnego . Buźkii : **
OdpowiedzUsuńKURCZĘ NO! KOCHAM TO! <3
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie! :*******************************
+ jeżeli masz ochotę to wpadnij do mnie na nowość :)
http://secretlifevictorie.blogspot.com/
Zakochałam się w tym blogu, od pierwszego wejrzenia <333
OdpowiedzUsuńPisz świetnie, a fabuła tak wciąga, że czytelniczka chce więcej i więcej :)
Czekam na nn i jeżeli możesz informuj mnie na
http://4ever-onedirection.blogspot.com/
A przy okazji zapraszam na nn ;*
hej Madziu :) przepraszam, ale zapomniałam kompletnie o skomentowaniu, przeczytałam oczywiście w dniu dodania, ale na tel. i zapomniałam dodać kom. no więc teraz nadrabiam :))) wiesz, że jesteś dla mnie wzorem i wielbię cię, kocham jak siostre, najlepszą przyjaciółkę... :)) to jest już oczywiste ze masz ogromny talent i świetnie piszesz wiec przejdżmy do rozdziału: biedny Liam miał plamę na spodniach... ciekawe czy Valery odważy sie i powie mu o swojej rodzinie itd... i ten Oliver :)) zapowiada sie jak zwykle kolejny pasjonujący rozdział u ciebie ;PP
OdpowiedzUsuńkocham, Hania... :P
notka super ! zapraszam do mnie http://i-wanna-i-stay-true.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo to przebrnęłam przez te moje zaległości i jestem na bieżąco, tylko co to zmienia dla ciebie? No właśnie chyba nic, ale jedno mogę powiedzieć - kolejny świetny blog. Takie komentarze dodaje się zazwyczaj pod pierwszym wpisem, a ja jak to ja muszę robić wszystko na opak ;D
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzi i to bardzo cie przepraszam za to, że nie komentowałam poprzednich 2rozdziałów, ale szkoła, nauka i wgl. Tak na prawde to dopiero dzisij udało mi się nadrobić i to na telefonie -,- więc jeszcze raz przepraszam... Po drugie rozdział jest nieziemski *.* jak można pisać aż tak dobrze ? Powodujesz ze czytelnik czuje te emocje i bez problemu może to sobie wyobrazić więc tu ci gratuluje i mam nadzieję ze tego nie zmarnujesz :) Po 3 hm czuje ze Valery w końcu otworzy sie przed Liamem, ale uważam że na razie bd to tylko on...mam nadzieję że główna bohaterka przestanie w końcu żyć przeszłościa. A tak wglchłopcy w twoim opowiadaniu nie są zespołem, prawda ? Czekam na nexta;3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, żę tak mało piszę, ale to dlatego , że na serio nie mam nic do powodzienia. To co robisz, znaczy piszesz, przechodzi wszelkie granice, znaczy te pozytywne. Masz super bloga. ! Kocham twoje rozdziały a ten jest na prawdę nieziemski i z niecierpliwością czekam na następne ! *.* *u* <3 <3
OdpowiedzUsuń