Stałam tak i wpatrywałam się w chłopaka o brązowych
włosach. Wyglądał tak niewinnie, tak słodko, że wierzyć się nie chciało, że po
jego głowie chodzą niecne plany.
- Widzisz? I ponownie się spotkamy. Po raz drugi tego dnia- powiedział chłopak
dotykając mojego policzka swoją chłodną dłonią. Przeszył mnie dość nieprzyjemny
dreszcz.
- Co Ty tu robisz? I jak mnie znalazłeś?- wydyszałam ściśniętym głosem. Bałam
się, tak cholernie bałam się o swoje życie. W duszy modliłam się aby nagle
zjawił się ktoś kto mi pomoże.
- Ciii… Za dużo mówisz- rzekł i delikatnie musnął moje usta swoimi. Był taki
delikatny a równocześnie stanowczy. Był taki jak dawniej
- Olivier przestań- warknęłam i wyrwałam się z morderczego uścisku. Poczułam,
że po moich plecach płynął chłodne strużki potu.- Nie mam pojęcia jak mnie
znalazłeś ale wiedz, że to niczego nie zmieni- postawiłam krok w tył
przygotowując się do ucieczki. Byłam w pełnej gotowości.
- Valery ale dlaczego nie? Dlaczego niby nie? To miłość nas połączyła a ona nie
mija ot tak, z dnia na dzień-
- Chciałam Ci przypomnieć, że mnie zmusiłeś do seksu z Tobą- powiedziałam lekko
mu współczując- Gdybyś się nie zmienił wszystko byłoby tak jak powinno-
- Ale ja się zmieniłem, porzuciłem dawne życie- chłopak lekko skrzywił się-
Chcę nadal z Tobą być-
- To pokaż mi, że zasługuje na Ciebie, pokaż mi, że się zmieniłeś- powiedziałam
i odwracając się, pewnym krokiem ruszyłam do przodu
- Posłuchaj- ostre szarpnięcie zwaliło mnie z nóg, wypuściłam smycz z psem- Nie
będziesz mi stawiać warunków jasne?!- chłopak wpadł w szał- jesteś moja i już!
To ja Ci mówię co masz robić a nie Ty mi!- chwycił mój nadgarstek lekko go
wykręcając. Poczułam, że jakaś kostka przestawia się w całkowicie nie należące
do niej miejsce wywołując przy tym niesamowity ból
- Olivier puść!- krzyczałam ze łzami w oczach- Olivier to boli! Krzywdzisz
mnie!- krzyczałam nie mogąc znieść bólu, który przeszywał całe moje ciało
- Nie krzycz!- powiedział podniesionym głosem- Patrz na mnie!- szarpnął mną a
ja zmuszona do spojrzenia w jego twarz uniosłam wzrok do góry- Wstawaj!- ledwo
dźwignęłam się na nogi- A teraz pocałuj mnie tak jak kiedyś gdy byliśmy parą-
rozkazał mi a ja nie miałam najmniejszej ochoty tego robić. Chłopak nie
dostając tego czego chciał szarpnął moją obolałą dłoń i przysunął do siebie.-
Nie chciałaś po dobroci to nie- i wpoił swoje usta w moje.
- Zostaw ją- usłyszałam gdzieś w mroku spokojny i opanowany głos. To Liam, to naprawdę on! Krzyczałam
wewnątrz.- Słyszałeś?!- ton głosu nie zmienił się. Olivier odkleił się ode mnie
rzucając mnie na brudną drogę
- A kim Ty jesteś aby mi rozkazywać?- zapytał Liam’a chłopak, który zmuszał
mnie do pocałunku
- Jestem kimś kto w porównaniu do Ciebie szanuje kobiety- powiedział chłopak i
podszedł do mnie- Jesteś cała?- spytał mnie z czułością w głosie. Kiwnęłam, że
tak i już chciał podać mi rękę gdy dostał mocno w plecy.
- Liam!- wrzasnęła jakaś dziewczyna. Chłopak jednak się nie poddał i wstając
wymierzył Olivierowi mocny prawy sierpowy. Po kilku ciosach wymierzonych przez
Liam’a Olivier z krwawiącą wargą i nosem oddalił się od nas wypowiadając jakieś
groźby pod moim adresem. Wiedziała, że od tej pory moje życie nie będzie
bezpieczne ale nie widziałam, że aż tak.
- Jesteśmy- powiedział chłopak otwierając przede mną duże mahoniowe drzwi.
Uparł się, że muszę iść do nich bo musi się upewnić czy nic mi nie jest.
Zgodziłam się bez żadnego kłócenia się i takim oto sposobem po niecałych trzech
minutach stałam w holu wielkiego domu.
Wszędzie panował niesłychany bałagan i chaos. Krzyki, śmiechy i kłótnie były tu
na porządku dziennym. Bynajmniej tak mi się wydawało.
- Matko Valery co Ci się stało?- podbiegł do mnie chłopak w pasiastej bluzce,
którego imienia nawet nie pamiętałam. Nie powiedziałam nic bo czułam, że słowa
spowodują u mnie potok łez. Nagle, jak na komendę zbiegli się wszyscy domownicy
i przyglądali się mi jak jakiemuś muzealnemu eksponatowi.
- Nie wygląda to najlepiej- powiedział Zayn przeciskając się przez tłum.
Delikatnie ujął moją dłoń i przyjrzał się jej z bliska. Spuściłam wzrok i
zastanawiałam się co tak naprawdę stało się z moim nadgarstkiem. Dopiero po
chwili zaczynałam w pełni przypominać sobie wydarzenia sprzed kilku minut.
- No już, przesuńcie się. Nie będziemy chyba tak stać, prawda? Nogi mnie bolą-
odezwał się ów dziewczęcy głos. Chłopcy zeszli na bok a ja ujrzałam tył, jak
mniemam dziewczyny Liam’a- Daniell. Ubrana była w piękną czerwoną sukienkę
podkreślającą jej atuty oraz czarne szpilki. Jej włosy były bardzo ładne bo
były kręcone.
- Daniell tak?- zapytałam na co dziewczyna stanęła i delikatnie odwróciła się
- Tak- odparła
- Valery- uśmiechnęłam się wyciągając sprawną rękę. Dziewczyna spojrzała na nią
z obrzydzeniem
- No ja w ogóle nie wiem gdzie ona ma maniery- spojrzała po chłopakach a ja
zażenowana schowałam rękę w kieszeni- no z brudnymi łapskami się wita. Szczyt
głupoty!- wykrzyknęła i oburzona zniknęła w pierwszym pomieszczeniu po prawej
stronie. Wszyscy spoglądali za nią a ja zaczynałam odczuwać coraz to dotkliwych
ból.
- Nie chcę nic mówić..- zaczęłam- ale to- wskazałam na rękę- zaczyna mnie
boleć.-
- Nie dziwię się. Masz złamany nadgarstek- stwierdził Zayn i zaczął się
ubierać. Po chwili biorąc mnie za rękę kierował się w kierunku wyjścia
- A wy gdzie?- zapytał ogłupiały Niall
- Jak to gdzie? Do szpitala- warknął lekko zły Zayn. Dlaczego był zły? Czy to
wszystko dlatego, że stało się tak jak się stało? Czy to dlatego, że wybrał
podróż ze mną do szpitala? Czy on się o mnie martwił? Czy mu w jakiś sposób
zależało na mnie? Czasami naprawdę nie rozumiałam tego chłopaka.
- Ale Zayn.- zaparłam się- Ja muszę znaleźć Korney’a!-
- Nie martw się, oni go znajdą- i zatrzasnął za nami drzwi. Drzwi do bezpiecznego
świata.
W samochodzie panowała ponura atmosfera. Ciszę przerywały delikatne pomruki
silnika i deszcz uderzający o przednią szybę. Obserwowałam pracę wycieraczek
wodząc oczami to w tą to z powrotem, to w tą to z powrotem. Chłopak ani razu
nie spojrzał na mnie od momentu w którym wyruszył spod domu. Był zamyślony a na
jego twarzy zdawało się zauważyć pierwsze objawy złości. Kącik jego ust
delikatnie zadrżał.
- Zatrzymaj się.- powiedziałam w pewnym momencie gdy znaleźliśmy się w jednej z
bocznych uliczek
- O czym Ty mówisz?- zapytał nie odrywając wzroku od drogi. Jego głos
przepełniony był gniewem.
- O tym, że masz się zatrzymać- powtórzyłam drżącym głosem. Chłopak spojrzał na
mnie z niedowierzaniem w oczach ale mimo to nie zatrzymał się. Nie mogłam znieść
jego obecności w tym samym aucie. Nie mogłam znieść tego, że dzieli nas
odległość zaledwie paru centymetrów. Nie mogłam znieść jego gniewu na mnie i
tych wszystkich idiotycznych zachowań.
- Zatrzymasz się do jasnej cholery czy nie?!- wrzasnęłam a chłopak gwałtownie
wcisnął hamulec. Moim ciałem wstrząsnęło i poleciałam do przodu. Gdyby nie pas
uderzyłabym się w głowę. Gdy w końcu dopięłam swego, szybkim ruchem rozpięłam
pas i spojrzałam na chłopaka. Zero uczuć. A ja głupia pomyślałam, że może mu na
mnie zależeć. Otworzyłam drzwi i będąc jedną nogą na drodze powiedziałam:
- Naprawdę nie musiałeś tego robić. Dałabym sobie sama świetnie radę- i
trzaskając drzwiami wyszłam wprost na największą ulewę.
- Valery daj spokój! Wracaj do auta, jeszcze się przeziębisz- krzyczał za mną
chłopak, jednak ja nie zwracałam uwagi na jego słowa. Nie chciał mnie tam? to po
jaką cholerę w ogóle podjął się czegoś takiego? Z jego oczu kipiała nienawiść... to po co w ogóle przejął się moim losem? Jak można tak traktować ludzi?
- Valery….- jechał równo ze mną- Proszę Cię wsiądź. Chłopaki nie darują mi jak
coś Ci się stanie- prowadził smętny monolog
- Chłopaki, tak?! A co z Tobą?! – powiedziałam nawet nie patrząc na jego twarz
- Ja…- zawiesił głos.- Ja… Wsiadasz czy nie?- zapytał a ja nie odpowiedziałam
nic.- Wiesz świat nie kręci się tylko wokół Ciebie. Nie zawsze Ty musisz być
najważniejsza. Tak się składa, że niektórzy nie mają takiego kolorowego życia
jak Ty.- zamknął szybę i odjechał z piskiem opon. Nie wierzę, nie wierzę, że on to powiedział.
Nie miałem pojęcia dlaczego to zrobiłem, dlaczego tak w ogóle powiedziałem.
Gdy zobaczyłem ją pierwszego dnia w szkole wydawała się taka niewinna, taka
inna, zagubiona całkowicie w rzeczywistym świecie. Patrząc teraz we wsteczne
lusterko ujrzałem dziewczynę zranioną przez los, potraktowaną okrutnie przez
życie i zrozpaczoną zachowaniem swojego kolegi. Tysiące uczuć kłębiło się we
mnie od samego rana. Najpierw znikł Liam a potem znikła ona. Wiedziałem, że
byli razem i to powodowało u mnie ów złość, którą zdaje się zapałałem do niej.
Wyjechałem na lekko oświetloną ulicę i wyłączyłem silnik. Oparłem głowę o
kierownicę i wsłuchiwałem się w bicie
własnego serca. Okazałem się egoistą, największym egoistą pod słońcem. Jak w
ogóle mogłem ją zostawić w nieznanej jej dzielnicy Londynu, z roztrzaskanym
nadgarstkiem i krwawiącymi kolanami? Jak mogłem zachować się tak okrutnie wobec
dziewczyny, która… Która tak bardzo przypominała mi o Lenie….
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Natychmiast odpaliłem silnik i
ruszyłem tą samą drogą bacznie rozglądając się za skuloną dziewczyną. Ale
wszystko poszło na próżno, nie było po niej ani śladu….
Już miałem wyciągać telefon i zadzwonić do którego z chłopaków gdy coś
poruszyło się w świetle reflektora. Moje serce automatycznie podskoczyło do
góry w nadziei, że to Valery. Wysiadłem z samochodu nie dbając o to, że zmoknę i
ruszyłem przed siebie. Ktoś szedł przede mną lekko powłócząc nogą.
- Valery?- zapytałem na co postać odwróciła się. To ona, to ona, to ona! Krzyczało moje serce Rusz się w końcu i nie pozwól jej ponownie uciec. Weź do auta, włącz
ogrzewanie i wytłumacz jej co się z Tobą dzieje.
Podbiegłem do postaci i ujrzałem ją. Była przemoknięta do suchej nitki i
drżała. Nadgarstek wyglądał gorzej niż uprzednio.
- Proszę Cię chodź ze mną, wytłumaczę Ci wszystko, proszę Valery- błagałem
stojącą dziewczynę
- Po co mam z Tobą iść? Po to abyś znów miał do mnie wyrzuty?!- dziewczyna
spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Teraz, w blasku reflektorów mogłem
docenić jej urodę. Była naprawdę bardzo ładna.
- Nie, nie po to. Chcę Ci wytłumaczyć i przeprosić. Chcę Cię zawieść do
szpitala bo martwię się o Ciebie- powiedziałem jej otwarcie. Z jej twarzy udało
mi się wyczytać lekkie zdziwienie
- Dlaczego Zayn? Dlaczego Ty tak mnie traktujesz? – zapytała łamiącym się
głosem
- Chodź- pociągnąłem ją za rękę i tym razem mi uległa. W mgnieniu oka
znaleźliśmy się w ciepłym samochodzie i teraz mogłem jej w końcu wszystko
powiedzieć. Mogłem jej powiedzieć wszystko to co mnie męczyło od kilku dni.
- Przepraszam Cię Valery- zacząłem nieco drżącym głosem- Przepraszam za moje
zachowanie ale musisz wiedzieć, że ono nie jest bezpodstawne. Chodzi mi o
dzisiejszy dzień. Najpierw zniknął Liam a potem dowiedziałem się, że pojechałaś
z nim na drugi koniec Londynu nie mówiąc nic nikomu. On milczy jak głaz i nie
chce nikomu ujawnić gdzie z Tobą był i w jakim celu. To mnie męczy bo….-
spojrzałem na nią. Jej ciemne źrenice wypełniały teraz praktycznie całe gałki
oczne, gdzieniegdzie odznaczał się biały kolor- Bo ja myślałem, że między nami
jest ta więź, ta więź dzięki której możemy powiedzieć sobie wszystko bez obawy,
że któreś z nas coś złego powie. A teraz dowiaduje się, że Liam jest dla Ciebie
tym ważnym… Po prostu zrobiło mi się przykro… Dawno nie spotkałem takiej osoby
jak Ty. To chyba wszystko co mam na swoją obronę.- opuściłem smutno spuszczając głowę w
geście skruchy.
- Zayn…- dziewczyna ujęła moją twarz w jedyną sprawną dłoń- Przepraszam Cię,
nie powinnam była traktować Twojej osoby w taki sposób. Dlaczego Liam? Sama nie
wiem, nie chciałam zawieść się na kimś na kim mi zależy.- powiedziała cicho
jakby wstydząc się przed sobą samą- On po prostu jest w podobnej sytuacji i
wiesz… Myliłeś się co do mojego życia, ono wcale nie jest takie kolorowe.
Dominują w nim praktyczne same szarości…- ciągle spoglądała mi w oczy jakby
chciała mi coś przekazać, udowodnić, że wcale nie jest taka zła jak mi się
wydawało.- Nie chciałam Cię w ten sposób zranić. Ja to wiem, ze między nami
jest ta więź i uwierz mi w końcu powiem Ci co tak naprawdę jest ze mną i z moim
życiem..- delikatny uśmiech przyozdobił jej twarz
- Naprawdę sądzisz, że jest dla nas szansa? Przyjaciele?- zapytałem wysuwając
dłoń do przodu
- Przyjaciele- zdjęła swoja dłoń z mojego policzka i uścisnęła moją. Uśmiechnęła
się od ucha i zapytała czy możemy w końcu jechać do tego szpitala.
Przytaknąłem, że tak i w przyjaznej atmosferze ruszyliśmy.
Szpital św. Heleny był nadzwyczajnym szpitalem. Nie było tu białych ścian, nie
było plastikowych siedzeń i zwiędniętych kwiatów. Dominowały tu kolory, różne
pluszowe misie i dużo kwiatów. Krzesła stojące pod ścianami były naprawdę
miękkie więc nie trzeba było martwić się o własny tyłek.
Przyjęła nas młoda Pani Doktor, która jednym spojrzeniem na moją rękę
stwierdziła, że jest złamana. Dla formalności wysłała mnie do pracowni RTG i po
krótkiej chwili z biało- czarnym zdjęciem kierowałam się w stronę jej gabinetu.
- Tak jak mówiłam, jest złamany. Jak w ogóle to się stało, że złamałaś go pod
takim kontem?- zapytałam kobieta
- Upadłam. Szłam z psem i nagle on chyba coś zobaczył i pognał przed siebie.
Moja reakcja była nieco opóźniona i stąd owe złamanie- kłamałam jak z nut.
- Niech Ci będzie…- wpisała coś do karty swoim niebieskim długopisem z
podobizną Myszki Miki. Nastawiając mi nadgarstek w odpowiednie miejsce zmuszona
byłam wtulić się w pierś towarzyszącego mi chłopaka. Potoku łez nie było widać
końca, ta samo jak i bólu. O dziwo obyło się bez mojego krzyku ( na filmach
nastawianie kości wydawało się być okrutniejsze). Kobieta powiedziała, że przy
takiego typu złamaniach nie zakładają gipsu tylko dają opaskę usztywniającą
całe przedramię. Było to dal mnie o wiele korzystniejsze bo cielisty kolor
opaski sprawiał, że wszystko wyglądało jak druga skóra. Przepisała mi różnego
rodzaju maści oraz środki przeciwbólowe. Zapewniła mnie, że kolejne dni będą
dla mnie próbą przetrwania, podobno ból miał być nie do zniesienia.
Lekko przygnębiona opuściłam wraz z Zayn’em gabinet. Chłopak od razu poprawił
mi humor podstawiając mi pod nos kubek z gorącą czekoladą. Następnie oznajmił
iż chłopcom udało się znaleźć psa co wywołało wielki uśmiech na mojej twarzy
mimo towarzyszącego mi bólu.
Zaparkowaliśmy przed moim równo o godzinie 22. 40. Ulice były spowite mrokiem a
świecąca się w oddali uliczna lampa pomogła mi zinterpretować pogodę: padało.
W domu czekała mnie kolejna niespodzianka, w środku czekali na mnie chłopcy.
Uściskawszy mnie i wypytawszy o to jak się czuję pozwolili mi w końcu usiąść i
zapewnić lekko przerażona babcię, że wszystko jest dobrze, że to wina Korney’a.
Babcia jak to babcia. Oczywiście przejęła się wszystkim i oznajmiła mi, że
koniec z wychodzeniem samej o zmroku. Oczywiście chłopcy zapewnili staruszkę,
że będąc z którymkolwiek z nich nic mi się nie stanie.
Gdy babcia oznajmiła nam, że pójdzie się położyć bo jest zmęczona chłopcy od
razu przeszli do sedna sprawy a mianowicie do tego kim był chłopak, który mnie
zaatakował.
- To nie jest ważne- usiłowałam ich zbyć pierwszą lepszą odpowiedzią
- Valery zrozum, że to chodzi o Ciebie, tu chodzi o Twoje bezpieczeństwo a
nawet życie- powiedział Niall chwytając mnie za ręce. Reszta pokiwała głowami
utożsamiając się ze słowami blondyna.
- Dobrze, powiem wam ale po resztę proszę przyjść jutro, trochę za wiele mam
przeżyć jak na jeden dzień- powiedziałam na co oni ponownie pokiwali głowami.
Wyglądali przy tym przekomicznie.- Ten chłopak, który mnie zaatakował nazywa
się Olivier. Był moim chłopakiem- na sam wydźwięk tych słów chłopak w pasiastej
bluzce wypuścił głośno powietrze. Kiedy w
końcu uda mi się nauczyć ich imion? – Dzisiaj gdy jak sami wiecie zniknęłam
z Liam’em- spojrzałam na Zayn’a, który wpatrywał się we mnie niczym w obrazek-
spotkałam go i tak jak myślałam, nie mogło obyć się bez kłótni. Powiedziałam
kilak słów za dużo a on w akcie złości lub czegokolwiek powiedział, że to, że
nie jestem z nim nie jest równoznaczne z tym, że nie może mnie dotknąć.
Powiedział również, że w końcu mnie znajdzie a wtedy dowiem się co to znaczy
cierpieć.- cicho westchnęłam. Najzwyczajniej brakowało mi powietrza w płucach
- Valery…- odezwał się ponownie niebieskooki-
- To nie wszystko- wzięłam głęboki oddech. Raz
się żyje- Bo on mnie zgwałcił- wypowiedziałam i ukrywszy twarz w dłoniach
rzewnie zapłakałam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ok, mamy 14 :)
Podoba się??
Mam nadzieję, że tak. Być może was nie zaskoczyłam bo praktycznie było to do przewidzenia ale... Jeśli stałoby się tak, że kogoś jednak zaskoczyłam to kolejne rozdziały okażą się na prawdę zaskakujące..:)
Któraś z was pytała mnie kim będzie Meg... Meg będzie....
Ale tego to dowiecie się za kilka, może 7, rozdziałów:D
Założyłam bloga o sobie KLIK
Póki co beznadzieja ale mam nadzieję, że z czasem wszystko będzie miało miejsce i nogi.
Jak się podoba nowy wystrój? Przypadł wam do gustu czy raczej nie??
Koteczki moje... Rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu....
Przepraszam, próbowałam jakoś to wszystko pogodzić ale zawaliłam szkołę :/ Źle się dzieje ale na prawdę próbowałam.
Są też pozytywy tego... Rozdziały będą długie... To w końcu tydzień przerwy jakby nie było.
Mam nadzieję, że nie ubędzie was...
Dlaczego tak słabo komentujecie??? Chyba się pogniewamy ;P
Dużo sił na nowy tydzień, Magda :)
Oj kochana. kochana.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście cudowny.
Cieszę się, że będą dłuższe rozdziały ..
Mam nadzieję, że wena Ci przy nich dopisze ;pp
Pozdrawiam :
youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
ja jestem jak zwykle zachwycona :D
OdpowiedzUsuńnowy rozdział, boski, taki dłuuugi :D
wygląd też, trochę mroczny nagłówek - plamy krwi? :P
wszyscy kiepsko komentują, bo mają szkoły, ja też zaczynam studia i weekendy będą moją główną szansą ma czytanie :D ale jest kilka blogów, dla których zawsze będę miała czas i twój jest jednym z nich :*
czekam na next ^^
Peace :*
WOOOOOOOOW! No, no.. nieźle mnie zaskoczyłaś Madziu :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się podoba! Nie ma takiego rozdziału napisanego przez Ciebie, który byłby nieciekawy, czy beznadziejny.
Dlaczego każesz nam tak długo czekać na wiadomość kim będzie Meg?! Raany.. umrę! ;)
Nowy wystrój nie jest zły, ale tamten też był fajny.
Mocno ściskam
Olałke :*
I na to liczyłam. Na takie złamanie ręki czy coś w tym styluy. Brawo! Co do strony to może by. Ważne żeby było przejrzyście i przyjemnie się czytało. Co tam u ciebie? Aż tak bardzo zawalasz? Pocieszę cię ja też.. ;// Do tego jutro pogrzeb na który nie odważyłam się pójśc. Tata mojego kolegi zmarł.. ;(
OdpowiedzUsuńPff.. to wszystko dzieje sie tak szybko. Do tego jeszcze chłopak w którym nieźle się zadłuuużyłam totalnie mnie ignoruje.. ://
Cóż..
Powodzenia dalej w pisaniu...
xoxo Olivia..
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBoskie. szczerze to nie chce mi się zostawiać komentarzy pod każdym rozdziałem, ponieważ chcę to jak najszybciej przeczytać. Świetne to jest i możesz być pewna, ze spodoba się na pewno każdemu czytelnikowi. ;*
OdpowiedzUsuńJAki boski. Przeprasyam ale nie moge dodawac kom. bo klawiatura sie psuje.. wiec cyztam i cyztam ale nie bede pisac kom, prypeprasyam !
OdpowiedzUsuń