Żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Słychać było tylko
mój szloch i piszczenie Korneya. Nie mogąc go znieść wstałam i otwierając drzwi
wypuściłam psa na zewnątrz. Chłopcy śledzili każdy mój ruch a ja czułam się jak
trędowata… Wiedziałam, że teraz oni zostawią mnie bez żadnych zbędnych słów. No
bo w końcu kim ja dla nich byłam? Chyba tylko pustą zdzirowatą szmatą, która
zakochała się bez pamięci..
- I widzisz Liam… To właśnie miałam na myśli mówiąc, że któregoś dnia mnie znienawidzicie- powiedziałam zajmując uprzednie miejsce.
- Co? Co Ty w ogóle mówisz?!- oburzył się Niall co było dla mnie szokiem- Nawet nie ma takiej opcji… Ja na pewno Cię nie opuszczę a co dopiero mówić znienawidzę- blondyn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Tego mi teraz było trzeba, bliskości i zrozumienia drugiej osoby. Potrzebowałam zapewnienia, że mimo to co się stało kilkanaście miesięcy temu nasza znajomość pozostanie nie rozdarta, ba, potrzebowałam zapewnienia, że wszystko będzie lepiej niż do tej pory. Gdy chłopak odsunął się ode mnie chłopcy wtopili we mnie wzrok jakbym była jakimś eksponatem muzealnym.
- Proszę nie patrzcie tak na mnie. Lepiej powiedzcie mi, że jestem naiwna i głupia a potem… potem udawajmy, ze się nie znamy.- powiedziałam sama nie wierząc we własne słowa
- Valery Ty chyba nie wiesz co mówisz… My Ciebie nigdy nie zostawimy szczególnie w takiej sytuacji w jakiej jesteś teraz, nawet nie ma takiej opcji. A tak nawiasem mówiąc to skoro raz się z nami zadałaś to jesteś już na nas skazana do końca życia- powiedział Harry, który uśmiechnął się do mnie tak samo jak owego dnia gdy się poznaliśmy. Miał cudowny uśmiech a do tego te dołeczki…
- Jedyne słowo, które przechodzi mi przez gardło to dziękuję.- powiedziałam a oni niczym małe dzieciaki podbiegli do mnie i wyściskali mnie zapewniając, że wszystko będzie dobrze, że z nimi będę bezpieczna. Po tej jakże emocjonującej scenie pożegnali się ze mną a ja nie mając siły na cokolwiek położyłam się na łóżku i zasnęłam niczym kamień.
Obudziłam się kilka minut po 11.00. Słońce było już wysoko na niebie a ja ciągle w łóżku. Spojrzałam w lustro stojące nieopodal mojego łóżka i z przykrością stwierdziłam, że wyglądałam gorzej niż się czułam. Wszędzie błoto oraz krew. Włosy w dziwnym splocie a ubrania wybłocone. Dźwignęłam się z łóżka i poczułam ogromny ból. Całkowicie zapomniałam o mojej ręce. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
- Babciu?- zapytałam cicho nie mogąc wydobyć z siebie głośniejszych dźwięków. Przy każdej próbie głośniejszego mówienia gardełko dawało o sobie znać, czyli jednak jestem chora, sprawdziło się…
Przeszukałam szufladę w poszukiwaniu mojej ukochanej piżamki. W końcu gdy udało mi się ją odnaleźć poszłam pod prysznic i zmyłam z siebie okrucieństwo wczorajszego dnia. Wtarłszy balsam do ciała zeszłam na dół i zjadłam przygotowane przez babcię śniadanie. Na lodówce znalazłam liścik od babci w którym napisała:
Valery
Nie waż się wychodzić dzisiaj z łóżka. Specjalnie nie budziłam Cię i nie kazałam Ci iść do szkoły bo jesteś przeziębiona a poza tym musisz odpocząć.
Charlie jest w żłobku odbierze go Zayn. Niestety dzisiaj mam bardzo dużo pracy więc mam nadzieję, że nie pogniewasz się za to, że załatwiłam Ci opiekę na całe popołudnie.
Odpoczywaj, babcia x
Dopiero po przeczytaniu ów wiadomości zdałam sobie sprawę, że dzisiaj jest piątek. Byłam lekko przerażona, bo nie dowiem się co się dzieje z Becky Grey, nie zobaczę chłopaków, będę mieć zaległości no i pewnie jakieś nieprzyjemności.
Stałam tak w kuchni i spoglądałam przez szybę. Słońce już zdążyło uciec za chmury i zaraz zapewne lunie deszcz. Niewiele myśląc nad opadami zrobiłam sobie herbatę i poszłam na górę. Postanowiłam doprowadzić do porządku pokój, poukładać w szafkach no i oczywiście zrobić niemałe pranie. Całe to sprzątanie umilała mi muzyka, którą dosłownie pochłaniałam całą sobą.
Po około godzinnym krzątaniu się to tu to tam moim ciałem zaczął wstrząsać nieprzyjemny dreszcz. Wskoczyłam pod kołdrę, która momentalnie rozgrzała moje ciało. Wyjęłam czerwony notes spod poduszki i zaczęłam pisać.
Piątek, 29 kwietnia
Wystarczyło kilka dni abym zdobyła najlepszych przyjaciół pod słońcem. Tym razem nie jest to jedna osoba, jest ich aż pięć. Uwaga, niespodzianka nr. 2 nie ma wśród owych przyjaciół żadnej dziewczyny, są sami mężczyźni.
Nieźle prawda? Kto by się tego spodziewał?
Wczoraj odwiedziłam tatę co było całkowicie zwariowanym pomysłem. Jeden telefon do Liam’a zmienił wszystko. Babcia uparła się, że mam z kimś pojechać to dlaczego nie z nim? On też ma swoje tajemnice więc poczułam jakąś więź z nim, która pomogła mi w końcu powiedzieć to o czym nikt nie powinien wiedzieć.
Ale nie bałam się mu zaufać, nie bałam się powiedzieć prawdy. Być może w tamtym momencie byłam niepoczytalna lub coś w tym stylu ale wiesz… Teraz mi jest naprawdę lepiej. Wiem, że on wie i nie muszę już udawać, że jest wszystko ok. Mam nadzieję, że gdy nadejdzie taki czas aby powiedzieć reszcie całą prawdę o mnie zachowam się tak samo. Powiem wszystko a dopiero później przyjdzie czas na zastanowienie się nad konsekwencjami tego wyboru…
Nie omieszkałam odwiedzić matki. Ta stara alkoholiczka wyrzekła się mnie i to przy moim przyjacielu…. Powiedziała, że nie ma córki… Więc ja muszę żyć z tą świadomością, że nie mam matki….
Liam był bardzo tym wszystkim poruszony. Nie wiedział jak może się zachować, nie wiedział czy może cokolwiek powiedzieć, nie wiedział czy to mnie nie urazi. O dziwo w jego ramionach poczułam się os stokroć szczęśliwsza niż z Olivierem, poczułam się naprawdę bezpieczna.
No właśnie… Olivier.
Wczoraj miałam z nim dwa starcia. Jedno w tamtej okropnej dzielnicy a drugie… Drugie niedaleko mojego nowego domu. Szczęściem można nazwać to, że akurat Liam wracał do domu wraz ze swoja dziewczyną. Skończyło się tylko na rozciętym łuku brwiowym i złamanym nadgarstku. TYLKO.
Powiedziałam chłopcom, że on mnie zgwałcił…..
Cisza…
Głucha cisza.
Niall okazał się najbardziej wrażliwy z nich wszystkich. To on pierwszy zapewnił mnie, że będzie zawsze przy mnie.
Boję się, boję się o życie każdego z nas. Boję się o mojego brata.
Wspomnienia o Meg zaczynają mnie dobijać. Wyrzuty sumienia porządnie dają mi się we znaki jednak staram się nie pokazywać tego po sobie, nie staram się pokazywać tego, jak mnie to męczy.
Meczy, bo musi. I będzie do końca życia.
Zamykam notes i biorę głęboki wdech. To na nic to całe pisanie i rozdrapywanie ran. Z każdym momentem, z każdą zakreśloną literą czuję się coraz gorzej.
Moje powieki są cholernie ciężkie. Głowa pęka w szwach…
Sama nie wiem kiedy zasypiam.
Przecieram zaspane oczy. Pokój lekko pogrążony jest w mroku. Widzę sylwetkę osoby stojącej w drzwiach lecz nie jestem w stanie zidentyfikować jej właściciela.
- Zayn?- pytam sama nie wiem dlaczego sądząc, że to on. Być może dlatego, że to on miał odebrać malca z przedszkola? Wytężam wzrok jednak to też nie przynosi oczekiwanego przeze mnie efektu. Nagle zapala się światło, które lekko mnie oślepia. Próbuję zasłaniać się rękami ale ręce odmawiają posłuszeństwa. Zamykam oczy jednak światło okazje się być na tyle silne, że nawet zamknięte oczy nie są w stanie podarować mi komfortu.
- Hej… Jak się czujesz?- czuję czyjąś dłoń na mojej.
- Nie za dobrze ale zawsze mogło być gorzej- odpowiadam z ciągle zaciśniętymi oczyma- Możesz zgasić światło? Razi mnie- mówię a osoba posłusznie wykonuje moje polecenia- Dziękuję- szpecę i otwieram oczy jednak po chwili znów je zamykam nie mogąc rozróżnić czy to jawa czy sen
- Olivier?! Co Ty tu robisz? Jak się tu dostałeś?- pytam wstrząśnięta cała sytuacją. Chłopak z kieszeni wyciąga pęk kluczy, które jak mniemam należą do mnie
- Nie cieszysz się, że przyszedłem Cię odwiedzić kiedy jesteś chora?- pyta mnie zalotnie się uśmiechając
- Wszystko byłoby dobrze gdybyś nie skrzywdził mnie- pokazuje mu rękę
- Przepraszam ale mówiłem Ci żebyś nie kręciła się. Do wesela się zagoi.- zbliża się do mnie i całuje moje usta. Blokuje moje dłonie tak, że teraz w żaden sposób nie mogę się poruszyć. Nie dość, że paraliżuje mnie strach to jeszcze on napiera na mnie swoim całym ciałem
- Kocham cię- mówi mi jak kiedyś. Jego głos raptownie się zmienia a ja widzę w nim chłopaka, który mnie zauroczył. Moje ciało przeszywa ogromny ból. Otwierają się drzwi i widzę w nich Meg, zrozpaczoną Meg.
- Meg! Meg!- krzyczę- Meg nie odchodź!- próbuję uwolnić się z uścisku chłopaka jednak wszystko idzie nie po mojej myśli…. Nagle..
- Valery!- ostre szarpnięcie przywołuje mnie do realnego świata.
- Proszę idź stąd, proszę idź sobie- szepczę poprzez łzy
- Valery- czyjaś dłoń ujmuje moją- To był tylko zły sen- Otwieram oczy i widzę siedzącego obok mnie Zayn’a. Jest lekko przerażony ale za to opanowany i stanowczy.
- I widzisz Liam… To właśnie miałam na myśli mówiąc, że któregoś dnia mnie znienawidzicie- powiedziałam zajmując uprzednie miejsce.
- Co? Co Ty w ogóle mówisz?!- oburzył się Niall co było dla mnie szokiem- Nawet nie ma takiej opcji… Ja na pewno Cię nie opuszczę a co dopiero mówić znienawidzę- blondyn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Tego mi teraz było trzeba, bliskości i zrozumienia drugiej osoby. Potrzebowałam zapewnienia, że mimo to co się stało kilkanaście miesięcy temu nasza znajomość pozostanie nie rozdarta, ba, potrzebowałam zapewnienia, że wszystko będzie lepiej niż do tej pory. Gdy chłopak odsunął się ode mnie chłopcy wtopili we mnie wzrok jakbym była jakimś eksponatem muzealnym.
- Proszę nie patrzcie tak na mnie. Lepiej powiedzcie mi, że jestem naiwna i głupia a potem… potem udawajmy, ze się nie znamy.- powiedziałam sama nie wierząc we własne słowa
- Valery Ty chyba nie wiesz co mówisz… My Ciebie nigdy nie zostawimy szczególnie w takiej sytuacji w jakiej jesteś teraz, nawet nie ma takiej opcji. A tak nawiasem mówiąc to skoro raz się z nami zadałaś to jesteś już na nas skazana do końca życia- powiedział Harry, który uśmiechnął się do mnie tak samo jak owego dnia gdy się poznaliśmy. Miał cudowny uśmiech a do tego te dołeczki…
- Jedyne słowo, które przechodzi mi przez gardło to dziękuję.- powiedziałam a oni niczym małe dzieciaki podbiegli do mnie i wyściskali mnie zapewniając, że wszystko będzie dobrze, że z nimi będę bezpieczna. Po tej jakże emocjonującej scenie pożegnali się ze mną a ja nie mając siły na cokolwiek położyłam się na łóżku i zasnęłam niczym kamień.
Obudziłam się kilka minut po 11.00. Słońce było już wysoko na niebie a ja ciągle w łóżku. Spojrzałam w lustro stojące nieopodal mojego łóżka i z przykrością stwierdziłam, że wyglądałam gorzej niż się czułam. Wszędzie błoto oraz krew. Włosy w dziwnym splocie a ubrania wybłocone. Dźwignęłam się z łóżka i poczułam ogromny ból. Całkowicie zapomniałam o mojej ręce. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
- Babciu?- zapytałam cicho nie mogąc wydobyć z siebie głośniejszych dźwięków. Przy każdej próbie głośniejszego mówienia gardełko dawało o sobie znać, czyli jednak jestem chora, sprawdziło się…
Przeszukałam szufladę w poszukiwaniu mojej ukochanej piżamki. W końcu gdy udało mi się ją odnaleźć poszłam pod prysznic i zmyłam z siebie okrucieństwo wczorajszego dnia. Wtarłszy balsam do ciała zeszłam na dół i zjadłam przygotowane przez babcię śniadanie. Na lodówce znalazłam liścik od babci w którym napisała:
Valery
Nie waż się wychodzić dzisiaj z łóżka. Specjalnie nie budziłam Cię i nie kazałam Ci iść do szkoły bo jesteś przeziębiona a poza tym musisz odpocząć.
Charlie jest w żłobku odbierze go Zayn. Niestety dzisiaj mam bardzo dużo pracy więc mam nadzieję, że nie pogniewasz się za to, że załatwiłam Ci opiekę na całe popołudnie.
Odpoczywaj, babcia x
Dopiero po przeczytaniu ów wiadomości zdałam sobie sprawę, że dzisiaj jest piątek. Byłam lekko przerażona, bo nie dowiem się co się dzieje z Becky Grey, nie zobaczę chłopaków, będę mieć zaległości no i pewnie jakieś nieprzyjemności.
Stałam tak w kuchni i spoglądałam przez szybę. Słońce już zdążyło uciec za chmury i zaraz zapewne lunie deszcz. Niewiele myśląc nad opadami zrobiłam sobie herbatę i poszłam na górę. Postanowiłam doprowadzić do porządku pokój, poukładać w szafkach no i oczywiście zrobić niemałe pranie. Całe to sprzątanie umilała mi muzyka, którą dosłownie pochłaniałam całą sobą.
Po około godzinnym krzątaniu się to tu to tam moim ciałem zaczął wstrząsać nieprzyjemny dreszcz. Wskoczyłam pod kołdrę, która momentalnie rozgrzała moje ciało. Wyjęłam czerwony notes spod poduszki i zaczęłam pisać.
Piątek, 29 kwietnia
Wystarczyło kilka dni abym zdobyła najlepszych przyjaciół pod słońcem. Tym razem nie jest to jedna osoba, jest ich aż pięć. Uwaga, niespodzianka nr. 2 nie ma wśród owych przyjaciół żadnej dziewczyny, są sami mężczyźni.
Nieźle prawda? Kto by się tego spodziewał?
Wczoraj odwiedziłam tatę co było całkowicie zwariowanym pomysłem. Jeden telefon do Liam’a zmienił wszystko. Babcia uparła się, że mam z kimś pojechać to dlaczego nie z nim? On też ma swoje tajemnice więc poczułam jakąś więź z nim, która pomogła mi w końcu powiedzieć to o czym nikt nie powinien wiedzieć.
Ale nie bałam się mu zaufać, nie bałam się powiedzieć prawdy. Być może w tamtym momencie byłam niepoczytalna lub coś w tym stylu ale wiesz… Teraz mi jest naprawdę lepiej. Wiem, że on wie i nie muszę już udawać, że jest wszystko ok. Mam nadzieję, że gdy nadejdzie taki czas aby powiedzieć reszcie całą prawdę o mnie zachowam się tak samo. Powiem wszystko a dopiero później przyjdzie czas na zastanowienie się nad konsekwencjami tego wyboru…
Nie omieszkałam odwiedzić matki. Ta stara alkoholiczka wyrzekła się mnie i to przy moim przyjacielu…. Powiedziała, że nie ma córki… Więc ja muszę żyć z tą świadomością, że nie mam matki….
Liam był bardzo tym wszystkim poruszony. Nie wiedział jak może się zachować, nie wiedział czy może cokolwiek powiedzieć, nie wiedział czy to mnie nie urazi. O dziwo w jego ramionach poczułam się os stokroć szczęśliwsza niż z Olivierem, poczułam się naprawdę bezpieczna.
No właśnie… Olivier.
Wczoraj miałam z nim dwa starcia. Jedno w tamtej okropnej dzielnicy a drugie… Drugie niedaleko mojego nowego domu. Szczęściem można nazwać to, że akurat Liam wracał do domu wraz ze swoja dziewczyną. Skończyło się tylko na rozciętym łuku brwiowym i złamanym nadgarstku. TYLKO.
Powiedziałam chłopcom, że on mnie zgwałcił…..
Cisza…
Głucha cisza.
Niall okazał się najbardziej wrażliwy z nich wszystkich. To on pierwszy zapewnił mnie, że będzie zawsze przy mnie.
Boję się, boję się o życie każdego z nas. Boję się o mojego brata.
Wspomnienia o Meg zaczynają mnie dobijać. Wyrzuty sumienia porządnie dają mi się we znaki jednak staram się nie pokazywać tego po sobie, nie staram się pokazywać tego, jak mnie to męczy.
Meczy, bo musi. I będzie do końca życia.
Zamykam notes i biorę głęboki wdech. To na nic to całe pisanie i rozdrapywanie ran. Z każdym momentem, z każdą zakreśloną literą czuję się coraz gorzej.
Moje powieki są cholernie ciężkie. Głowa pęka w szwach…
Sama nie wiem kiedy zasypiam.
Przecieram zaspane oczy. Pokój lekko pogrążony jest w mroku. Widzę sylwetkę osoby stojącej w drzwiach lecz nie jestem w stanie zidentyfikować jej właściciela.
- Zayn?- pytam sama nie wiem dlaczego sądząc, że to on. Być może dlatego, że to on miał odebrać malca z przedszkola? Wytężam wzrok jednak to też nie przynosi oczekiwanego przeze mnie efektu. Nagle zapala się światło, które lekko mnie oślepia. Próbuję zasłaniać się rękami ale ręce odmawiają posłuszeństwa. Zamykam oczy jednak światło okazje się być na tyle silne, że nawet zamknięte oczy nie są w stanie podarować mi komfortu.
- Hej… Jak się czujesz?- czuję czyjąś dłoń na mojej.
- Nie za dobrze ale zawsze mogło być gorzej- odpowiadam z ciągle zaciśniętymi oczyma- Możesz zgasić światło? Razi mnie- mówię a osoba posłusznie wykonuje moje polecenia- Dziękuję- szpecę i otwieram oczy jednak po chwili znów je zamykam nie mogąc rozróżnić czy to jawa czy sen
- Olivier?! Co Ty tu robisz? Jak się tu dostałeś?- pytam wstrząśnięta cała sytuacją. Chłopak z kieszeni wyciąga pęk kluczy, które jak mniemam należą do mnie
- Nie cieszysz się, że przyszedłem Cię odwiedzić kiedy jesteś chora?- pyta mnie zalotnie się uśmiechając
- Wszystko byłoby dobrze gdybyś nie skrzywdził mnie- pokazuje mu rękę
- Przepraszam ale mówiłem Ci żebyś nie kręciła się. Do wesela się zagoi.- zbliża się do mnie i całuje moje usta. Blokuje moje dłonie tak, że teraz w żaden sposób nie mogę się poruszyć. Nie dość, że paraliżuje mnie strach to jeszcze on napiera na mnie swoim całym ciałem
- Kocham cię- mówi mi jak kiedyś. Jego głos raptownie się zmienia a ja widzę w nim chłopaka, który mnie zauroczył. Moje ciało przeszywa ogromny ból. Otwierają się drzwi i widzę w nich Meg, zrozpaczoną Meg.
- Meg! Meg!- krzyczę- Meg nie odchodź!- próbuję uwolnić się z uścisku chłopaka jednak wszystko idzie nie po mojej myśli…. Nagle..
- Valery!- ostre szarpnięcie przywołuje mnie do realnego świata.
- Proszę idź stąd, proszę idź sobie- szepczę poprzez łzy
- Valery- czyjaś dłoń ujmuje moją- To był tylko zły sen- Otwieram oczy i widzę siedzącego obok mnie Zayn’a. Jest lekko przerażony ale za to opanowany i stanowczy.
- Zayn!- mówię i napieram na niego całym ciałem. Chłopak
tuli mnie do siebie szepcząc, że
wszystko co złe za mną, że będzie dobrze, że nie da mnie skrzywdzić. Łzy
obficie sączą mi się z oczu. To był tak realistyczne.. To było takie straszne.
- Ty drżysz..- stwierdza chłopak i zaczyna pocierać moje plecy. Nie, nie
było mi zimno, całkowicie normalna reakcja na stres u mnie… Wcale nie
zdziwiłoby mnie gdym zaraz uruchomiła krwotok z nosa…. – Już? Już dobrze
Valery?- jego oczy przepełnione są troską i zakłopotaniem.- Tak, już dobrze…- wstaję z łóżka i idę do łazienki wysmarkać nos. Wracając Zayn ciągle patrzy na mnie niczym na jakiś cholernie ważny obraz….- Wiem, że tragicznie wyglądam…- naciągam rękaw od piżamy i wycieram łzy ciągle płynące po policzkach
- Nie… - chłopak zbliża się do mnie, wyciąga dłoń i delikatnie wyciera kolejne łzy. Jego palce są delikatne oraz chłodne. Spoglądam w jego czarne oczy i widzę swego rodzaju ekscytację. Chłopak stawia krok na przód tak, że teraz nasze oddechy swobodnie mogą łączyć się ze sobą. Spoglądam w dół i widzę jego piękne usta. Chłopaka ręka unosi moją twarz ku górze.
- Skąd Ty, Valery Smith się wzięłaś? Jak to możliwe, że nigdy dotąd Cię nie widziałem ani o Tobie nie słyszałem? O takiej osobie nie da się nie mówić…- wypowiada ciągle z coraz większym zainteresowaniem patrząc na mnie. Przechyla lekko głowę i niebezpiecznie się zbliża. Zamykam oczy i….
- Chcesz herbaty?- umykam mu w bok- Mam malinową i cytrynową, zdaje się, że jest też cynamonowa oraz wiśniowa…- mówię odwracając się i spoglądając na chłopaka. Nie ruszył się nawet o milimetr.- Zayn?- chłopak odwrócił się w moja stronę.- Przepraszam, to dla mnie po prostu wszystko za szybko się dzieje.- kiwnął głową, że rozumie. Podeszłam do niego i tak po prostu przytuliłam aby udowodnić mu, że jednak zależy mi na nim.
- To ja powinienem Cię przeprosić.. Zbyt dużo sobie wyobraziłem…- powiedział skruszony chłopak odchodząc kilka kroków ode mnie. Podszedł do szafki na której widniały moje oraz mojego ojca zdjęcia.
- To Twój tata?- zapytał biorąc do ręki jedno ze starych, zniszczonych już zdjęć. Byłam na nim ja oraz tata podczas jednej z naszych niedzielnych wycieczek poza miasto.
- Tak, to my- odparłam uśmiechając się do siebie i przypominając sobie ów dzień. Niedziela była zarezerwowana tylko dla nas…
- Dlaczego z nim nie mieszkasz?- zapytał chłopak ujmując kolejną z fotografii w dłoń. Przez moment poczuła się tak, jakby grunt osuwał mi się pod nogami, fala gorąca zalewająca ciało, wielka gula w gardle i nagle….
- Bo on… On już nie żyje- wypowiedziałam lekko drżącym głosem.
- Och…- chłopak odstawił wszystko na miejsce- Tak mi przykro.. Ja nie chciałem… Ja nie wiedziałem…- chłopak nie umiał nic sensownego powiedzieć
- Daj spokój, skąd mogłeś niby wiedzieć? Przecież moje, życie, jak to ujął Liam jest pełne tajemnic. Nie szkodzi- uśmiechnęłam się blado- To co z tą herbatą?- zapytałam chwytając go za dłoń i schodząc na dół.
- Pozwolisz, że to ja ją zrobię?- zapytał mnie mulat gdy znaleźliśmy się w kuchni
- Jasne, czuj się jak u siebie- te słowa najwyraźniej sprawiły, że opuściły go wszelkie zahamowania. Z głośników popłynęła muzyka, chłopaka zaczął śpiewać i krzątać się po kuchnia a ja? W tej całej jakże dosyć dziwnej dla mnie sytuacji wyciągnęłam gazetę i zaczęłam czytać o tym jak biedne dzieci nie są tolerowane w szkole ze względu na swoją orientację. To po co na każdym kroku afiszują się z tym? Mają inne poglądy? Ok., nic przeciwko temu ale czasem torba trzymać język za zębami… Jak zwykle analizowałam tekst krok po kroku.
Sama nie wiedząc kiedy w kuchni zrobiło się małe zamieszanie a to za sprawą reszty przyjaciół Zayn’a.. No teraz też i moich przyjaciół.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam ale co wy tu robicie?- zapytała gdy każdy z nich rozproszył się po domu robią wszystko byle tylko nie przeszkadzać mi
- O Cześć Val! Dawno tu przyszłaś?- zapytał Niall i przyszedł mnie przytulić
- Jakbyście nie zauważyli to była tu obecna praktycznie cały czas- sarkazm aż sam silił się na język
- Naprawdę? O popatrz, nawet Cię nie zauważyliśmy- uśmiech Louis’owi nie schodził z twarzy. Przyglądając się im, stwierdziłam, że nie ma wszystkich.
- A gdzie jest ten mądry?- zapytałam zapominając jego imienia
- Tu jestem- odezwał się za mną jego męski głos a ja zadowolona jak nigdy dotąd poderwałam się i pobiegłam uściskać chłopaka. Musiałam skoczyć na niego z dużą siłą bo lekko zachwiał się ale natychmiast odzyskał równowagę
- Tak, ja też tęskniłem- chłopak zaśmiał się a ja stanęłam o własnych siłach na podłodze. Chłopak miał ze sobą najprawdopodobniej zakupy więc postawił to co miał na blacie a następnie poszedł zdjąć buty do przedpokoju. Gdy wrócił przyszedł z nim Charlie, który usiadł mi na kolanach i wtulił się mocno we mnie.
- Ej… Czy jak ja byłbym Twoim bratem też dbałabyś tak o mnie?- zapytał mnie Lokowaty pochylający się nad patelnią
- Ależ oczywiście, że tak.. Musiałabym Cię kochać, więc musiałabym o Ciebie dbać- powiedziałam rysując chłopakowi strażaka
- A to teraz Ty mnie nie kochasz?- zrobił oczka niczym dwa miedziaki
- Na pewno nie robię tego z przymusu- zadziorny uśmiech pojawił się mu na twarzy i odwrócił się do reszty chłopaków. W radiu leciały piosenki z lat 80. Chłopacy zaczęli śpiewać odpowiednio dzieląc się na role. Ich głosy były niesamowite.. Takie ciepłe, pełne entuzjazmu i tego czegoś czego pragnie się w muzyce i śpiewie. Kołysałam się lekko z zamkniętymi oczyma i napawałam się tym niesamowitym zjawiskiem. Lekkie rozczarowanie zawładnęło nad moim ciałem gdy skończyli śpiewać.
- To było niesamowite- szepnęłam nie wiedząc co powiedzieć- Dlaczego nie śpiewacie zawodowo? Załóżcie zespół a sławę macie gwarantowaną- powiedziałam wyobrażając sobie moich chłopców podróżujących po świecie i dających koncerty- Zayn to nie są żarty, mówię to serio!- krzyknęłam i rzuciłam w chłopaka kredką. Moje gardło dało o sobie znać w okrutny sposób.
- To dobra koncepcja Valery, postaramy się ją wykorzystać- powiedział Niall i wrócił do krojenia czegoś co przypominało seler a ja postanowiłam dokończyć rysunek.
W pewnym momencie chłopcy zaczęli nakrywać do stołu a ja poczułam się naprawdę wyjątkowa.
- Więc to was babcia wynajęła jako pomoc domową?- zapytałam
- Brawo Scherlock’u- zaśmiał się Zayn. Po chwili w domu dawało się wyczuć piękne zapachy potraw, które chłopcy wykonali sami.
Gdy udało nam się w końcu zasiąść do stołu podano zupę- rosołek, co jak wytłumaczył mi Niall jest najlepsze na bolące gardło i przeziębienie. Nie śmiałam kwestionować jego teorii więc nie mówiąc nic zjadłam cały talerz ów zupy. Drugie danie mnie zdziwiło. Nie było mięsa a jego miejsce zajęły warzywa.
- Nie musieliście się tak poświęcać- powiedziałam biorąc talerz od Harry’ego- dzisiejszego szefa kuchni. Czego tu nie było? Była zarówno szparagi, które tak uwielbiałam, był grillowany łosoś, którego wręcz uwielbiałam, był seler w formie piure oraz sos muślinowy, który również wychwalałam. Przy deserze chłopcy poszli na łatwiznę i kupili eklerki.
- Jejku… Co ja bym bez was zrobiła?- zapytałam wstając i zbierając talerze, które następnie włożyłam do zmywarki
- No nie wiem.. Takich jak nas nie znajdziesz w pierwszym lepszym sklepie- powiedział, któryś z nich na co każdy wybuchł śmiechem łącznie z Charliem. Nastawiłam wodę na herbatę a towarzystwo ponownie rozproszyło się po calutkim domu, został jedynie Liam, który rozmawiał przez telefon. Zrobiło mi się żal tego chłopaka bo wiedziałam, że zależy mu na tej dziewczynie… Nie chcąc im przeszkadzać opuściłam kuchnię i udałam się do salonu. Byli tam praktycznie wszyscy, no oczywiście z wyjątkiem Li, który paplał sobie w kuchni.
- O! Valery! Zapomnieliśmy Ci powiedzieć. Na lekcji śpiewu losowaliśmy pary z którymi będziemy śpiewać no i…-
- Z kim będę śpiewać?- zapytałem lekko wystraszona
- A ze mną moja najdroższa- zadźwięczał mi nad uchem męski głos po czym silne ramiona objęły mnie w pasie…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Jak już mogłyście się domyślić będę zastępowała Magdę.
Nazywam się Kamila.
Będę zastępowała Magdę przez jakiś czas.... I od razu przyznaje sie- Nie umiem pisać.
Robię to bo mnie o to poprosiła.
Mam nadzieję, że nie uciekniecie od niej przeze mnie ;D
Chciałabym przeprosić was w jej imieniu. Nie chciała odchodzić bez pożegnania ale tak to już bywa.
Będę prowadziła jej 2 blogi....
To co? Do następnego? :)
Oj, trudno jest komentować te obydwa blogi na raz... Nie wiem co jeszcze dodać, no to może tak - Przekaż Magdzie, że jest świetna! No i tak do następnego rozdziału, już nie mogę się doczekać kiedy to właśnie ty zaczniesz pisać ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Kamilko!!!
OdpowiedzUsuńNo bardzo fajny rozdział, to już twojego autorstwa? :)) Z jednej strony cieszę się, że Magda nie usunęła blogów tylko je Tobie przekazała. Trzymam kciuki za ciebie, żeby udało ci się nadążyć z pisaniem dla nas, bo jak wiesz my czytelniczki jesteśmy spragnione rozdziałów :D
Ale jest sprawa która mnie trapi i jeśli możesz to proszę odpowiedz na nasze pytania co z Magdą? :) Nie chcemy znać szczegółów, chcemy po prostu wiedzieć jak Madzia się czuje i czy istnieje chociaż najmniejszy cień szansy, że jeszcze do nas wróci... (napisałaś w miejscu ''o sobie'' że nie będziesz tu długo administratorką''.
Kiedy przeczytałam, że odeszła to się rozpłakałam, bo ona była osobą, z którą czułam bardzo dużą więź mimo, że nie znałyśmy się osobiscie... Wiem, że było jej ostatnio ciężko i starałam się z całych sił pomoc jej w pokonywaniu jej problemów :( Jak widać nie udało się :((
Madziu jeśli czytasz teraz mój komentarz a mam gorącą nadzieję to proszę cię napisz choć krótkie słowo co z tobą :) Twoje blogi stały się nieodzewną częśćią mojego życia i tak pozostanie, ale smutno mi, że już nie przeczytam dopiski pod rozdziałem: Hejka kochane, Madzia piecze ciasto albo pizze :) Kochałam czytać twoje komentarze u mnie, które bardzo mnie motywowały do działania. Bez nich nie dałabym rady. Teraz spróbuję... Wiem, że napewno ty gdziekolwiek teraz jesteś kibicujesz mi :) Nawet nie wiesz jak czekam, żeby przeczytać, że jesteś cała i zdrowa. Ryczę jak dziecko, ale już tyle miłych wspomnień...
No nic :) Kamilko czekam na następny i wiedz, że ci kibicuję i wierzę, że poprowadzisz tego bloga bardzo dobrze :) głowa do góry :) (i znów łzy :(( napisałam tak kiedyś Magdzie :))) Trzymajcie się obie...
Zapraszam też do siebie na nowy rozdział, wiem, ze Magda czytała, ale teraz... nieważne :) :
http://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/
Jej. Skoro ty nie umiesz pisać, to ja nie nadaję się nawet do dotykania laptopa :((
OdpowiedzUsuńKurcze. Wyłapałam parę , drobnych pomyłek, ale .. i tak jest genialnie :)
Cieszę się, że Madzia znalazła na swoje stanowisko kogoś go godnego ..
I .. mam nadzieję, że u niej wszystko w porządku :)
Pozdrawiam :
youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
Pomyłki?
UsuńA mozesz mi powiedzieć gdzie?
Muszę uczyć się na błędach ;)
nie wiem czy jestem godna, ale chcę powiedzieć: "KAMILKO, WITAJ W RODZINIE!" :P
OdpowiedzUsuńnie wiem czy reszta na ten temat się ze mną zgodzi, ale mam nadzieję, że tak :D
świetny rozdział!! nie waż się mówić, że nie umiesz pisać, bo to nie prawda, jeśli tylko tego chcesz, to musisz być pewna siebie i wierzyć w swoje umiejętności! :D
już się nie mogę doczekać następnego także pisz szybko ^^
Peace :*
na hard-bland-sensitive.blogspot.com pojawił się nowy rodział, zachęcam do komentowania, wyrażania swojej opini, przepraszam za spam i pozdrawiam :) ~ Jess
OdpowiedzUsuńHej ;3 Przekaż Magdzie że ten blog jest świetny! *__* Tak jak ten drugi :D Chociaż... ona i tak na pewno o tym wie xD Wcześniej czytałam tylko tamten blog, ale postanowiłam zacząć czytać również ten i... jestem pod ogromnym wrażeniem! Nie mogę się doczekać następnego <33
OdpowiedzUsuńCześć zapraszam cię z całego serca na http://young-pretty-crazy.blogspot.com/ Wraz z moją koleżanką dopiero zaczynamy gdyż są dopiero bohaterowie. Liczę, że wpadniesz i wyrazisz swoją opinię, bo jest to dla nas w pewnym stopniu motywacja. Z góry przepraszam za spam, ale jak wspomniałam wcześniej dopiero zaczynamy i chcemy się jakoś wybić i mam nadzieję, że tym nie uraziłam :) -Jullie xoxo
OdpowiedzUsuń+Tutak Mrs.Hungry;3 od bloga lifi-is-one-big-game.blogspot.com :D
++Jutro nadrobię zaległe rozdziały i skometuję z tego konta, w którym zawsze u ciebie goszczę :D