Idąc korytarzem przeczesywałam mokre włosy palcami
lewej ręki. Ciągle nie mogłam uwierzyć w
to, że ona mnie popchnęła do tego basenu. To było straszne. Do tej pory czuję
sam chlorowanej wody w ustach oraz strach przed śmiercią.
Spoglądam w szybę i widzę siebie, bladą jak kreda z wielkimi, czarnymi
źrenicami, które wypełniają praktycznie całe oczy. Wyglądam jakby się naćpała.
Spoglądam w kierunku wielkich drzwi w których znika większość osób. Jest tam,
stoi oparty w siwym swetrze z rękoma w kieszeniach. Każda, dosłownie każda
dziewczyna rzuca mu zalotne spojrzenie jednak on ich nie odwzajemnia i wpatruje
się z lekkim uśmiechem na twarzy we mnie. Wygląda tak pociągająco, że nie mogąc
się oprzeć uśmiecham się lekko i rzucam w jego stronę tylko jedno spojrzenie.
Po chwili opuszczam wzrok i idę wpatrując się w podłogę myśląc jak się
przywitać. Hej?, Cześć?, Witaj?nieee… To
wszystko takie proste, przestarzałe i nudne. Może po prostu zapytać jak minął
dzień? Nieeee…. To nie przejdzie.
Nie mam czasu na namysły bo z każdą chwilą jestem coraz bliżej. Po chwili widzę
czubek jego butów i podnoszę wzrok. Spogląda na mnie swoimi dużymi oczyma i
uśmiecha się. Jest to najpiękniejszy uśmiech jakim obdarował mnie kiedykolwiek
mężczyzna.
- Witaj Zayn- mówię odwzajemniając uśmiech. A
jednak WITAJ wygrało.
- Ślicznie wyglądasz w tych mokrych włosach- mówi dotykając kilka luźno
zwisających pasm obok mojej twarzy. Przyprawia mnie to o ciarki ale nie daję
tego po sobie poznać
- Idziemy? Jestem bardzo głodna- mówię dotykając się do brzucha, który powoli
zaczął dawać o sobie znać. Chłopak chwycił moją dłoń i weszliśmy do
pomieszczenia w którym jak nigdy była zgromadzona niemal cała szkolna
społeczność. Na moment ustały dźwięki sztućców oraz rozmowy. Wszyscy spoglądali
wymownie na nas a ja poczułam, że robię się czerwona i puściłam rękę mulata. Po
chwili wszystko wróciło do normy a my podeszliśmy do lady i zaczęliśmy nakładać
sobie jedzenie.
Postawiłam dzisiaj na sałatkę z pomidorami oraz ogórkiem, wodę z aloesem, makaron z brokułami a na deser pudding
waniliowy. Byłam naprawdę głodna więc moja taca wyglądała jak posiłek dla co
najmniej czterech osób.
- Wow. Zjesz tyle?- zapytał Zayn patrząc na moją tace
- No a nie? Lubię jeść a poza tym jestem głodna.- odpowiedziałam- to który to
stolik?- zapytałam i rozejrzałam się po Sali
- Ten- wskazał mi miejsce pod ścianą. Dokładnie go widziałam. Póki co nie było
tam nikogo więc odetchnęłam z ulgą. Może jednak nie będę musiała poznać jego
kolegów?
- Więc gdzie mogę usiąść?- zapytałam. Był to sześcioosobowy stolik więc każdy z
nich musiał mieć przydzielone jakieś miejsce
- Siadaj gdzie chcesz- puścił do mnie oczko i usiadł obok okna. Usiadłam
naprzeciwko niego i życząc smacznego zaczęłam spożywać posiłek. Nie powiem żeby
osoba przygotowująca ten makaron miała chociaż odrobinę smaku więc chwyciłam po
sól. Fart sprawił, że Zayn też chciał po nią sięgnąć więc nasze dłonie zetknęły
się. Speszona zabrałam rękę i wróciłam do konsumowania beznadziejnego makaronu.
- Weź, nie krępuj się- odezwał się po chwili podając mi solniczkę. Z
bezsensownym uśmiechem na twarzy chwyciłam ją i posoliłam zieloną breję.
- Dziękuję- powiedziałam i podałam ją Zayn’owi
- Chcesz się pośmiać?- zapytał mulat. Kiwnęłam głową, że tak- No to patrz-
chłopak chwycił solniczkę w dłoń i odkręcił zakrętkę. Poruszał solą znajdującą
się w środku i delikatnie, naprawdę delikatnie zakręcając ją odstawił na
miejsce- Ktoś będzie miał szczęście- poruszył śmiesznie brwiami- O idzie Lou!-
powiedział nieco ciszej na co moje serce odpowiedziała bardzo głośnym biciem. Dlaczego się głupia stresujesz? To tylko
chłopak. Ale zapewne ładny chłopak bo do takiej szkoły nie chodzą nie ładni
chłopcy.
- Zayn jak ja się za Tobą stęskniłem!- rzucił chłopak i usiadł obok mnie-
Widzę, że mamy nowego lokatora, Louis jestem- uśmiechną się przyjaźnie i podał
mi dłoń
- Valery- powiedziałam i również się uśmiechnęłam. Wyglądał na miłego i
śmiesznego chłopaka
- To ta Valery?- zapytał się Zayna na co chłopak spojrzał wielkimi oczami na
mnie i utkwił wzrok w potrawce z kurczaka
- Zatem Valery, podoba Ci się szkoła?- skierował pytanie do mnie pasiasty
- Tak, bardzo. Bardzo mi się podoba- odparłam
- Mokre włosy?- spojrzał za okno- ale nie pada…. Podejrzane….- rozejrzał się
dookoła i zaczął wcinać posiłek
- No Panowie, Panowie kogo my tu mamy?- zapytał ktoś siadając obok Zayn’a.-
Nowa ładna dziewczyna, Valery tak?- zapytał.
- Tak- odparłam zdziwiona- ale skąd Ty…-
- Ja wszystko wiem, Niall jestem- posłał mi uśmiech i podał dłoń. Odwzajemniłam
gest i spojrzałam na jego talerz
- WOW, Ty to wszystko zjesz?- zdziwienie miałam wymalowane na twarzy
- To pierwsze danie. Musze jeszcze koniecznie spróbować tych klopsów tylko nie
zmieściły mi się na tacy…- chłopak zrobił smutną minę i zaczął coś gadać o
latających owcach. Chyba….
- Prawda Liam?- zapytał. Zaraz… Liama
tutaj nie było…. Chyba….
- Tak, tak- odpowiedział chłopak o ciepłym głosie
- To jest Valery- powiedział Louis wymawiając moje imię inaczej niż inni.
Poruszył znaczącą brwiami po czym chłopak siedzący obok niego spojrzał na mnie
- Dobrze Cię w końcu poznać. Witaj Valery, jestem Liam- czy oni wszyscy muszą być tacy sympatyczni?
- Mi Ciebie również miło poznać- uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Przysłuchując się ich rozmowom co chwilę wybuchałam śmiechem.
- Sól, dajcie mi sól- zażądał chłopak o blond włosach. Nie! Nie! Nie sól! Zayn spojrzał na mnie a ja nie mogłam uwierzyć,
że jest w stanie zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi
Chłopak przekrzywił solniczkę i….. BACH! Cała zawartość znalazła się na jego
makaronie.
- Co u licha?!- zaklął a wszyscy wybuchli śmiechem łącznie ze mną. Chyba
śmiałam się najgłośniej z nich bo po chwili oni patrzyli dziwnie na mnie
- No co?- zapytałam
- Dlaczego ona śmieje się jak ja?- zapytał blondyn nie zważając na swoje danie-
I je tyle ile ja?-
- Spokojnie Twoje klopsy są bezpieczne, nie jem mięsa- powiedziałam ciągle się
śmiejąc
- Wegetarianka?- zapytał Liam. Kiwnęłam głową, że tak
- Ale co to jedzenie bez mięsa.. Ciągle tylko warzywa i makarony ble…. A to-
wskazał na moją tacę- to króliki jedzą o!- powiedział wielbiciel klopsów
- To jest dobre. Sam spróbuj- podstawiłam przed nim talerz z makaronem. Chwycił
jedną nitkę i posmakował
- Faktycznie dobre ale na dłuższą metę nic z tego- wszyscy zaśmiali się
- Słuchajcie! Słuchajcie!- ktoś podbiegł do naszego stolika- Wyrzucają Becky
Grey ze szkoły!- przy stoliku zrobiło się lekkie zamieszanie a ja nie zważając
na newsy próbowałam dosięgnąć mój makaron- To przez tę nową dziewczynę….-
- Jeah!- krzyknęłam gdy dostałam swoją miskę. Wszyscy obecni przy naszym stole
spojrzeli na mnie
-…. Która siedzi przy naszym stole?- zapytał a ja spojrzałam na niego
- To Ty- wyszeptałam nie mogąc uwierzyć, ze tak szybko go spotkałam- To Ty…-
spoglądałam na niego niczym na obrazek
- Zaraz co to znaczy To Ty?- wtrącił
Liam- W co Ty się znów wpakowałeś Styles?-
- W nic. On dzisiaj uratował mi życie i nawet nie powiedział ja ma na imię…-
spojrzałam w stronę chłopaka. Wysunął dłoń w moją stronę i powiedział cholernie
seksownym głosem
- Harry- uśmiechnęłam się
- A więc Harry, jesteś moim bohaterem- uśmiechnęłam się. Zajął miejsce obok
mnie i obydwoje z Louisem zmiażdżyli mnie w uścisku
- Ou… To ja może się przesiądę…- zaczęłam ale powiedzieli nie trzeba jest ok. Po chwili opowiedziałam reszcie jak to dzisiaj
było. Gdy skończyłam upiłam pół szklanki wody a reszta zaczęła bić brawo
chłopakowi z lokami na głowie. Zauważyłam, że Niall jest smutny więc zapytałam
co się stało
- Nie ma już deseru- powiedział smutno. Nie miałam serca więc chwyciłam swój i
podarowałam mu go
- To dla mnie?- zapytał z iskierkami w oczach
- Tak, proszę zjedz go, ja wolę jabłko- uśmiechnęłam się
- Chłopcy chyba się zakochałem- spojrzał na mnie a ja poczułam, że znów mam
buraczki na twarzy.
- Opowiedz nam coś o sobie- poprosił jak mniemam Liam
- Cóż tu dużo mówić. Jestem Valery, po prostu Valery- speszona opuściłam wzrok
na stół
- Skromna Valery- chłopak z wilczym apetytem puścił mi oczko.
- Nie, po prostu moja osoba nie jest warta waszej uwagi, to wszystko-
powiedziałam i wstałam – Przepraszam ale muszę zadzwonić. Było miło mi was
poznać- uśmiechnęłam się i chwytając tacę wyszłam ze stołówki.
Tak naprawdę nie musiałam do nikogo dzwonić po prostu nie mogłam znieść tej
całej sytuacji. Było zbyt miło i jeszcze mogłabym pomyśleć, że mnie polubią a
to byłby błąd.
Wyszłam przed budynek szkoły usiadłam
pod rozłożystym kasztanem. Mimo wszystko robiło się coraz cieplej a mi
pozostało 25 minut przerwy.
Z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej samotna i nieszczęśliwa. Nie
potrafiłam się odnaleźć w tym nowym życiu, nie potrafiłam zapanować nad
emocjami, które pustoszyły mój umysł. Nie potrafiłam nic…
Jest taki moment, w którym czujesz całkowitą pustkę w sercu i nie potrafisz
dokładnie wyjaśnić dlaczego tak jest. Jest Ci cholernie źle i tęsknisz za czymś
czego do tej pory nie miałaś. I właśnie tak było w tej chwili. Za czym tęsknię?
Tęsknię za tatą, tęsknię za jego ciepłym uśmiechem i mocnym uściskiem w którym
jak nigdy czułam się bezpieczna. Tęsknię za jego głosem i zapachem kolońskiej
wody. Tęsknię za śmiesznymi anegdotkami i wieczny poczuciem humoru. Po prostu
tęsknię za nim całym….
Nagle zapragnęłam zwierzyć się komuś z tego co czuję, co mnie trapi, z mojego
całego życia. Zapragnęłam mieć przyjaciela na dobre i na złe. Chciałam mieć
kogoś kto po prostu mnie wysłucha i wypowie Wszystko
będzie dobrze. Tylko żeby to było takie łatwe. Jedyną osobą, która wydaje
mi się warta zaufania jest Zayn ale on ma własne życie i własne sprawy…
Dlaczego życie musi być tak cholernie trudne?!
- Rozchmurz się w końcu Valery. Z uśmiechem Ci jest do twarzy a nie z tym…-
chłopak bacznie mi się przyjrzał- a nie z tym czymś co wygląda jak zwiędły
banan-
- To banany więdną?- zapytałam chwytając torbę i wychodząc ze szkoły
- Oj dobrze mi wiesz o co mi chodzi. No już, raz, raz! Uśmiech Valery! Jesteś
śliczna gdy się uśmiechasz-
- Zayn to nie jest śmieszne, naprawdę nie mam humoru- spojrzałam na mojego
towarzysza zatrzymując się tuż przy przejściu
- To może powiedz mi dlaczego?-
- Życie mnie zawiodło- powiedziałam i ruszyłam do przodu. Tak cholernie
chciałam mu o tym wszystkim powiedzieć ale nie mogłam. Nie chciałam stracić
jedynej osoby, która jest dla mnie miła oczywiście nie licząc czwórki
pozostałych wariatów, którzy towarzyszyli mi do końca lekcji.
- Może i tak było niewiele wiem o Twojej przeszłości ale nie warto nią żyć i
rozdrapywać stare rany. Teraz jest inaczej. Zamknij poprzednie rozdziały i idź
do przodu nie zważając na nic.- uśmiechnęłam się blado do chłopaka i znikłam w
drzwiach żłobka.
- Valery!- mały chłopiec przylgnął do
mnie- Gdzie jest Zayn?- zapytał
- Czeka na zewnątrz, leć się ubrać- powiedziałam a chłopiec z językiem na
wierzchu pobiegł do szatni.
- Dzień Dobry Pani….- spojrzałam na plakietkę- Pani Thomson. Charlie nie
sprawiał problemów?-
- Oczywiście, że nie. Nie ma Pani powodów do zmartwień. W gruncie cieszę się,
że jest Pani tutaj. Organizujemy dla maluszków wyjazd do ZOO i kilka innych
atrakcji więc jakby Pani mogła…-
- Zapytam babci ale raczej Charlie pojedzie- uśmiechnęłam się do kobiety a ona
podała mi plan oraz kosztorys
- A może chciałaby Pani pojechać jako opiekun? Potrzebujemy jeszcze dwóch a
póki co chętnych nie widać.-
- Oczywiście a mógłby mój przyjaciel również pojechać? Oczywiście jako opiekun-
- Tak, jak najbardziej. Ale się mi udało- puściła do mnie oczko- Podasz mi
wasze dane?-
- A mogę jutro jeśli to nie problem? Troszkę się nam śpieszy-
- Ok., nie ma problemu. Zatem do jutra- pożegnała się ze mną a poszłam po brata. Zawiązałam mu sznurówki i
za rączkę jak przystało na dobrą siostrę wyszła z budynku. Tak jak
podejrzewałam Char rzucił się Zayn’owi na szyję. Miło było mi patrzeć na nich,
wtulonych w siebie jak bracia….
Ruszyliśmy do restauracji w której wczoraj jedliśmy obiad. Charlie podarował
jedną rękę mnie, drugą Zayn’owi i kazał siebie podnosić do góry. Za ciężki to
on nie był ale po pewnym czasie zarówno ja jak i mój kolega opadliśmy z sił. W
końcu na końcu uliczki dostrzegłam restaurację i odetchnęłam z ulgą.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę was bardzo.
Zaskoczone? Ba ja bardzo. Dziś mam się o wiele lepiej bo wiem, że jutro nie muszę iść do szkoły i siedzieć tam Bóg wie ile wśród fałszywych ludzi.
Któraś z was powiedziała, że tajemniczym wybawicielem Valery będzie Harry. Świetne przewidywanie przyszłości!
Jestem wam bardzo wdzięczna za jakże liczne słowa pocieszenia, które wierzcie lub nie przyniosły mi niebywałą ulgę.
Jak jest teraz? Cholernie zimno :/ Oglądałyście VMA? Ja osobiście skakałam z radości jak chłopacy odbierali nagrody i osobiście to zazdroszczę Katy... Całowała naszych chłopców! Jak ja chciałabym być na jej miejscu... :)
Dobra nie będę się tutaj rozmarzać bo odpłynę. Do rzeczy.
Rozdział pojawi się we wtorek lub czwartek no chyba, że wcześniej uda mi się ogarnąć materiał na sprawdziany to wtedy może środa:P
Jakbyście chciały sie czegoś dowiedzieć wiecie gdzie mnie szukać. A tak w ogóle to macie mój e-mail w razie tzw. godziny ,, W" enjoy17@wp.pl
Pozdrawiam, Magda :)
Uuuu.. Harry? Tak myślałam ;) Podoba mi się ten rozdział. Jest taki spokojny i ogólnie fajnie się go czyta. Ja i tak nie mogę się doczekać tych "love" rozdziałów.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pamiętaj: na Twoje blogi zawsze znajdę czas.
Trzymaj się słońce :*
Alex ♥
świetny rozdział, tak myślałam, że ten bohater to Harry :D
OdpowiedzUsuńkocham to opo :D
i nie przejmuj się nikim z twojego otoczenia, jeśli jest nie miło bo cię nie zna, to znaczy, że nie jest wart, aby się nim przejmować (nie wiem czy to ma sens, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiałaś xD)
pisz szybko i powodzenia na sprawdzianach ^^
peace :*
Kocham to opowiadanie! ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńPS Też zazdroszczę Katy! :D No i cieszę się wygraną chłopców! Jestem z nich dumna! :)
+ u mnie nowość! zapraszam!
http://secretlifevictorie.blogspot.com/
super rozdział :) życzę powodzenia na sprawdzianie:))))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ja po prostu kocham Twojego Zayna. Nie, żebym normalnie go nie kochała, wręcz przeciwnie, ale jego postać w Twoim opowiadaniu jest świetna. Nie wiem, czy dobrze zauważyłam, ale chyba Valery poczuła miętę do Harry'ego... A może to tylko takie zafascynowanie, bo ją uratował? Może i się odrobinę rozpędzam, ale bardzo chciałabym, żeby między Valery a Zaynem coś zaiskrzyło. Byłaby z nich fajna para ;))
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny!
Pozdrawiam xxxx
http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/
Też tak myślałam, że Harry ją uratował :))) i tak się stało... :) hurra!!! :P napisałaś w tym rozdziale takie słowa:
OdpowiedzUsuń''Jest taki moment, w którym czujesz całkowitą pustkę w sercu i nie potrafisz dokładnie wyjaśnić dlaczego tak jest.'' mam dokładnie to samo :((
Kiedy opowiadam to pewnym osobom to oni tego nie rozumieją, pytam ich czy też tak mają, ale odpowiadają, że nie. Ja odczuwam czasami takie uczucie. Nie wiem skąd ono się bierze, dopada mnie nagle. Taki jakby ból, połączony z rozczarowaniem i smutkiem. Nie wiem dlaczego go odczuwam i z jakiego powodu. Po prostu mam coś takiego i cieszę się, że o tym wspomniałas :) nie czuje się przez to już tak dziwnie :)
Cieszę się, że Valery poznała resztę chłopaków :P i ciekawe co z ta wycieczką do Zoo... :P A co do gali to Katy szczęściara :P Chłopcy dostali statuetkę i od razu ją zepsuli haha słowa Liama :) nie no kocham tych wariatów, tak jak ciebie skarbie :) Hanka :)
Genialny!!!
OdpowiedzUsuńPoprostu się zakochałam w tym rozdziale, tak jak Niall w Valery! Hehehe.
Po prostu genialne! To jeden z twoich najlepszych rozdziałów, jak nie najlepszy! Było to takie wszystko naturalne, że czytałabym i czytałabym!
Tylko dlaczego masz takie czytelniczki?> Tak fajnie ci komentują, a ja mam dość słabe, bo zawsze dostaje krótkie komentarze.. ;(
Tak wiem wiem nie znam cię tak dobrze, ale bardzo przypominasz mi Valery, jej osobowość, skromność cała ty, może się mylę, ale chciałam to napisać. Rozdział cudowny na prawdę warty przeczytania, z resztą jak całe opowiadania, bardzo bym chciała aby nigdy do głowy nie wpadał ci pomysł ''usunąć bloga?? jest sens dalej pisać??''. Blog ma zaledwie kilka rozdziałów, a ja już go ubóstwiam. Nasi chłopcy są cudowni, ledwo co dostali statuetkę w ręce a już ją zepsuli :p aparaci do kwadratu. Czekam jak zawsze na następny
OdpowiedzUsuńKocham
Emily <3