Wyszliśmy z klasy niezwykle dumni z własnego wyczynu.
Widziałem, że dziewczyna jest przygnębiona zachowaniem naszego przyjaciela,
którego nie byłem w stanie pojąć. Tuż za nami szli chłopcy, którzy śmiali się z
jakiegoś żartu. Odwróciłem się i posłałem im mordercze spojrzenie, które pojął
tylko Liam. Uciszył resztę i podeszli do nas.
- Valery, kochanie nie martw się. Musisz wiedzieć, że nasz
Harry ma czasem takie dziwne.. Odchyły od normy tak to się chyba nazywa… My do
tego przywykliśmy i zapewniam Cię, że Ty też w końcu pojmiesz jego system
wartości.- zapewnił nią Lou trzymając ją za ramię
- Tu nie chodzi o jego system wartości tylko o tą
dziewczynę. Widzieliście ją? Przecież widać, że Harry to chłopak stworzony do prawdziwej miłości, naturalnej
dziewczyny a nie do czegoś takiego…- przygnębienie można było z niej wyciskać,
tak była przesiąknięta żalem i swego rodzaju bólem
- Hej… Przecież to jasne, że on z nią nie pójdzie- Lou posłał mi znaczący uśmiech, który nie
wróżył nic dobrego.
- Też tak myśle- dziewczyna otworzyła swoją szafkę w której
schowała swoje książki. To właśnie tutaj tak naprawdę się poznaliśmy, to tutaj
ją zaprosiłem na spacer.
Gdy Val układała książki w szafce na korytarzy wyrósł,
dosłownie znikąd, Harry wraz z tą blond dziewuchą. Gdy tylko zobaczył mnie i
nogi Val usiadł na ławce i zaczął namiętnie całować się z dziewczyną. Widząc
całe zajście zastawiłem ten widok dziewczynie, która po chwili zamknęła szafkę.
- A Ty co tak krzywo stoisz?- zapytała mnie gdy metalowe
drzwi się zatrzasnęły
- A wiesz…. kręgosłup ćwiczę i takie tam..- pomachałem nogą
- I akurat w szkole i wtedy gdy mamy iść do domu?- zapytała
mnie podejrzliwie- No dobra w takim razie starczy Ci tej gimnastyki idziemy do
domu- przesunęła się w bok i po prostu odwróciła się. Już zacząłem myśleć, że
nie zauważyła ich lub puściła to wszystko w niepamięć ale nagle stanęła i
potrząsnęła głową. Powoli odwróciła się i zobaczyła ich. Patrzyła przez moment
i w końcu Hazza, jak to Hazza. Okazał się być na tyle chamski, że pomachał jej
ciągle wpajając się w usta blondynki. Valery najwyraźniej to nie ruszyła bo
podniosła rękę i pokazała mu środkowy palec. Zaśmiałem się pod nosem bo co jak
co ale ona miała specyficzną dla siebie reakcję na coś ją przygnębiającego.
Po chwili wróciła do mnie i wziąwszy mnie za rękę
opuściliśmy szkołę.
Gdy tylko zobaczyłem oddalającą się parę od razu odepchnąłem
od siebie blondynkę.
- No… Nie wiedziałam, że aż tak bardzo na mnie lecisz mój
drogi…- powiedziała dziewczyna przysuwając się do mnie- Dlaczego wcześniej nie
dałeś mi o tym znać?- musnęła swoimi ustami o moje
- Może dlatego, że nie cierpię takich lasek jak Ty?-
otrzepałem marynarkę z sypiącego się z niej pudru- Wolę kogoś u kogo w sercu
znajdzie się miejsce również dla mnie a nie tylko tak jak w Twoim przypadku
tylko dla Ciebie-
- Co?! To co to zaproszenie na bal miało znaczyć?! Co miał
znaczyć ten pocałunek?!- wrzasnęła wściekła
- Powiedzmy, że to była pomyłka…- powiedziałem- Przepraszam
Cię ale muszę już iść, nie lubię jak mój nauczyciel jogi czeka na mnie-
uśmiechnąłem się i spokojnym krokiem zaczynałem iść w kierunku wyjścia
- Nie tak szybko!- pociągnęła mnie za mankiet marynarki- To
jej chciałeś się przypodobać co?- zapytała nieco inaczej niż do tej pory- To
chyba teraz lekką ją do siebie zraziłeś. Uderz w bardziej celny punkt.-
powiedziała uśmiechając się
- Możesz mówić nieco jaśniej?- zapytałem nie rozumiejąc do
końca jej wypowiedzi
- Zayn jest dla niej całym światem. Wyobraź co by było gdyby
jutro na balu upił się, podeszłaby do niego jakaś dziewczyna i zaczęłaby w
dosyć niekonwencjonalny sposób go podrywać. Wtedy mógłbyś się jej przypodobać,
zabrać ją stamtąd i w jakiś bardziej szlachetny sposób ukoić jej złamane
serce…- mówiąc to oglądała swoje paznokcie…Podniosła swoje błękitne oczy na
mnie- Mogę zrobić dla Ciebie co nieco..-
- Co za to chcesz?- zapytałem wyczuwając chęć zemsty
- Nic, powiedzmy, że to będzie taki wyraz sympatii za ten
pocałunek.- odwróciła się i odeszła w swoją stronę pozostawiając mnie samego z
setką myśli, które tylko utrudniały mi funkcjonowanie.
- Och daj te siatki- powiedział Zayn wychodząc pierwszy ze
sklepu do którego wstąpiliśmy w drodze do domu
- Co?- zapytałam wyrwana z zamysłu
- No właśnie o to chodzi.- powiedział lekko podenerwowany i
zabrał ode mnie białą reklamówkę z psiakiem- Nie możesz się tak przejmować tym
idiotą. Valery zrozum, że on taki jest, nie szanuje kobiet, traktuje je
przedmiotowo i robi wszystko by tylko móc się nimi zabawić.- zdenerwowany
chłopak chwycił moją rękę tym samym chroniąc mnie przed uderzeniem auta- Co się
z Tobą dzieje?!-
- Nie krzycz na mnie. Po prostu mam trochę problemów,
Charlie jest chory a ból głowy to wszystko potęguje.- wyjaśniłam pomijając
jeden szczegół, który byś może nie był aż taki istotny.
- Problemy?- zapytał przyglądając mi się- Coś z Olivierem?-
- Nie… Wczoraj babcia…- na samo wspomnienie tych przykrych
wydarzeń zachciało mi się płakać.- Bo wczoraj jak wróciłam do domu to ona była
pijana. Wiem, że to jest błaha sprawa i są poważniejsze problemy ale to dla
mnie jest zbyt okropne wspomnienie by przeżywać to wszystko na nowo. Do tego
Charlie jest chory. Nie radzę sobie Zayn.- wyjaśniłam. Chłopak zatrzymał się i
mocno mnie przytulił, tego teraz potrzebowała, porządnego wsparcia.
- Zayn rozumiesz mnie prawda? Rozumiesz mój strach?-
wyszeptałam mu do ucha
- Rozumiem, oczywiście, że rozumiem. Przecież to jest
logiczne. Może przesuniemy nasze spotkanie na inny dzień?- zapytał lekko
smutnym głosem. Wiem, że wcale nie chciał tego robić ale wiedział, że tak
trzeba, że musi się zapytać dla zasady
- Nie Zayn, dziś miał być nasz dzień i taki będzie. A teraz
chodźmy bo nie chcę aby zaczęło znów padać- pokazał mu zbliżające się chmury,
które z każdą chwilą nieubłaganie się zbliżały. Chłopak pocałował moją rękę,
którą następnie chwycił i ruszyliśmy.
Siedziałem u siebie i oglądałem moje zdjęcia wraz z Daniell.
Tak bardzo brakowało mi jej w moim życiu, na każdym kroku uświadamiałem sobie,
że tak naprawdę to jej poświęcałem najwięcej czasu, którego teraz zrobiło się
niesamowicie dużo, nie miałem z kim iść na ten jutrzejszy bal a smutek emanował
ze mnie w takiej ilości, że spokojnie mógłbym obdarzyć nim całą planetę i mieć
nadal go w zapasie.
Usłyszałem ciche pukanie więc od razu schowałem pod kołdrą
zdjęcia. Do pokoju wszedł Niall.
- Cześć- przywitał się niebywale smutnie jak na wiecznie
rozśmieszającego nas Niall’a- Jak tam u Ciebie?- zapytał ni stąd ni zowąd
- Ujdzie w tłumie…- powiedziałem dosyć ostrożnie- Coś się
stało?-
- Co? Nic, dlaczego miałoby się coś stać?- zapytał mnie
pocierając swój nos. Kłamał, kłamał w żywe oczy
- Niall nie kłam, widać, że coś Cię męczy. Mów-
- Nie mam z kim iść na bal. Właśnie dzwoniła do mnie Lisa i
powiedziała, że skręciła kostkę i nici z zaproszenia. Jest mi przykro bo jako
jedyny nie będę miał pary…- przyznał się ze smutkiem w głosie- I rezygnuję z
tego całego balu, nie mam tam po co iść-
- No to razem rezygnujemy bo ja też nie mam z kim iść-
powiedziałem mu a on spojrzał dziwnie na mnie
- Ale jak to… Rozstaliście się z Daniell?- zapytał jakby
łącząc fakty, nie odpowiedziałem nic…- To już teraz wszystko rozumiem….-
pogładził się po brodzie…- Ale wiesz…- położył się na łóżku i wyjął schowane
przeze mnie fotografie- Wracanie do tych wszystkich waszych wspólnie spędzonych
dni nie przyniesie nic dobrego…- spojrzał na zdjęcia…
Wiedziałem, że blondyn ma rację ale nie mogłem inaczej
postąpić, nie mogłem o niej zapomnieć, przestać jej kochać w przeciągu kilku
dni i żyć ot tak normalnie jakby nic się nie stało.
- To co? Idziemy jutro gdzieś?- zapytałem chcąc zmienić
temat i jakoś rozchmurzyć blondyna
- Nados?- zapytała a ja skinąłem głową na znak zgody. W
końcu wieczór spędzony z przyjacielem. Chyba tego mi tak bardzo brakowało.
- No chodź, no chodź, no chodź…- Valery błagała mnie gdy
stanęliśmy przed jej domem- Proszę, proszę, proszę, proszę….- zrobiła słodką
minę
- Ale Valery…. Ja nie wiem. Może lepiej poczekać aż sprawy
między Tobą a babcią będą miały się lepiej….-
- No weź! Przecież przed chwilą było dobrze. No już Panie
Malik, idziemy. Raz, raz, raz no chyba, że chce mieć Pan obolały i mokry tyłek-
rzuciła dziewczyna
- Obolały i mokry?- zapytałem idąc żwirową dróżką
- Mokry bo zaczyna padać i zrywa się wiatr a obolały bo Ci go skopię- pokazała mi
język i zaczęła biec do drzwi aby je otworzyć i nie czekać na tym dosyć
nieprzyjemnym wietrze. – Zapraszam- ruchem ręki wskazała mi pomieszczenie.
- O jesteście robaczki!- powiała nas zadowolona Pani Smith-
Chodźcie jedzenie już na was czeka- Valery wyglądała na dosyć zdziwioną.
Rozłożyła ręce w geście dezaprobaty i chwyciwszy mnie za dłoń ruszyliśmy do
kuchni w której roznosił się niebywały zapach.
- Babciu wychodzisz gdzieś?- zapytała kobietę Valery.
Faktycznie jej babcia była ubrana nieco bardziej elegancko, stanowczo
nieodpowiednio do robienia obiady.
- Tak. Jakieś 3 godziny temu dostałam telefon od szefa, że
dziś przyjeżdżają Ci goście zza granicy, którzy mieli przyjechać za tydzień i
muszę jechać do biura na tę całą konferencję no a potem ten bankiet, który
sobie odpuszczę. Wiem Valery, że zapewne chcieliście gdzieś iść ale musisz
zostać z Charliem. Przepraszam..- postawiła przed nami miskę parującego leczo.
Zawołała jej brata, który na mój widok od razu powiesił się mi na szyi i
opowiadał o nowych przygodach Pana Biedronki w podwodnym świecie.
- Nie babciu. Idź na ten bankiet, zabaw się tylko nie pij-
spojrzałem na nią- Nie możesz swojego całego czasu spędzać w domu, z nami. Idź.
Mieliśmy w planach posiedzenie sobie w domu także….- niebo przeszył piorun-
nawet pogoda nam nie sprzyja- uśmiechnęła się
- Na pewno sobie poradzicie?-
- Na pewno Pani Smith. Ze mną i z Korneyem na pewno będą
bezpieczni- zapewniłem starszą kobietę na co Valery zaczęła się śmiać. Posłałem
jej mordercze spojrzenie. Czyżby ona kwestionowała moje zdolności obrończe?!
Kobieta podeszła i pocałowała każdego z nasz w policzek i
już jej nie było. Zabraliśmy się za jedzenie.
Charlie prawie spał przy stole gdy jedliśmy przygotowany
przez babcię obiad.
- Dobrze się czujesz?- zapytałam wstając i dotykając barta.
Był rozgrzany i całkowicie blady.
- Troszkę mi zimno, chce mi się spać i boli mnie gardło…-
powiedział a ja wyciągnęłam apteczkę. Od razu podałam mu leki zbijające
gorączkę i jakieś witaminy.
- Zayn pomożesz mi?- zapytałam chłopaka gdy usiłowałam
podnieść malca
- Jasne- chłopak jednym sprytnym ruchem wziął go w swoje
silne ramiona i zaniósł do jego pokoju. Ułożył go na łóżku a ja przykrywszy go
kołdrą nakazałam mu krzyczeć gdyby poczuł się gorzej. Chłopiec pokiwał głową i
zamknął powieki.
- Szkoda go… Widać że strasznie go to wszystko męczy..-
stwierdził Zayn zbierając talerze ze stołu.
- Zapalenie płuc w tym wieku to nie jest nic przyjemnego-
powiedziałam wsypując do kubków kakao. Na dworze silny wiatr kołysał koronami
drzew, które chyliły się do samej ziemi. Pioruny raz po raz dawały o sobie znać
a deszcz uderzał o parapet.
- Chciałem Cię zabrać dziś na piknik ale o….- wskazał za
okno- Nici z tego..- objął mnie od tyłu
- No to może zorganizujemy piknik w domu co?- zapytałam
- Pomysł niezły muszę przyznać-
pokiwał głową mulat i po chwili szykowaliśmy drobne przekąski, wśród których
nie mogło zabraknąć czekolady.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Och cudownie żyć ze świadomością, że dziś piątek i można spać do południa prawda?
Tydzień masakryczny za mną i na prawdę cieszę się, że to już za mną:)
Kolejny nie zapowiada się lepszy ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni nieprawdaż? :)
Dzisiaj Andrzejki więc kochane bawcie się jak najlepiej potraficie i oby z tych wróżb wyszlo wam że pokocha was któryś z naszych chłopców:)
No i wiele z was pisze w komentarzach, że nie rozumie tego wszystkiego.... Możecie powiedzieć jaśniej o co chodzi? Postaram sie wyjaśnić :)
No i wiele z was pisze w komentarzach, że nie rozumie tego wszystkiego.... Możecie powiedzieć jaśniej o co chodzi? Postaram sie wyjaśnić :)
Tak, spadam na zabawę więc do zobaczenia!
Buziaki:*
Świetny jak zwykle. Harry zachowuje sie jak dupek. Co ta zazdrośc robi z człowiekiem... to smutne... No i Niall i Liam. Szkoda, że nie mają partnerek na bal, ale ja chętnie pójdę z obojgiem z nich :P Przetańczymy całą noc :)) w końcu dzisiaj Andrzejki i urodziny mojego taty- Andrzeja :)) Ten to obchodzi 3 święta jednego dnia :d A czego nie rozumiem??? Ja tylko nie zrozumiałam czy to Niall też ją chciał pocałować??? Wtedy na tych trybunach? :) A tak to wszystko mam w główce poukładane :PP Cieszę się, że znalazłaś czas na napisanie tego krótkiego aczkolwiek wspaniałego rozdziału :)) Kurcze czyli w następnym bal?! Na to wygląda.. ciekawe co się wydarzy :D Życzę miłego weekendu i zabawy :P
OdpowiedzUsuńCałuję, Hania
Rozdział jak zwykle wspaniały w Twoim wykonaniu :)
OdpowiedzUsuńJa raczej wszystko rozumiem... tak mi się przynajmniej wydaje xD
Szkoda, że Harry okazuje się taki.... nieczuły?? - tak to jest chyba dobre określenie :)
Mam nadzieję, że wszystko się wkrótce mu w głowie poukłada :P
No i biedny Charlie :((
Kochana, pisz rozdział szyyyyybko bo chcę się dowiedzieć co będzie dalej *___*
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ :)
Super rozdział:) miłej zabawy:*
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, zresztą jak zawsze...
OdpowiedzUsuńHarry zachował się jak kretyn?
Można to tak nazwać...
Szkoda, że Valery brat jest chory.. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje. No więc czekam na następny,a i zapomniałabym; Zayn ma iść na ten bal! Niech nie da się omamić!
Kocham, kocham, kocham
Pozdrawiam
http://and-little-things-1d.blogspot.com/
Harry do Valery?! O kurcze.. ale sie namieszalo.
OdpowiedzUsuńChoc swoja droga lubie te twoje pokrecone pomysly.
Juz nawet boje sie pomyslec co tam Kochana wymyslisz w kolejnych czesciach .
Cudowny rozdzial. *.*
Buziak <3
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
super rozdział .. wkurza mnie to jak zachowuje się Harry .;/ I Szkoda mi Liam'a że tak z Dan wyszło :< aa o Niall'u już nic nie wspomnę. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńhttp://do-not-forget-about-mee.blogspot.com/
Chciałam napisać, że rozdział boski albo cudny, ale tyle razy już to pisałam, że ehhh...
OdpowiedzUsuńBrakuje mi słownictwa, przydałby się jakiś większy słownik czy coś takiego, chyba bd musiała zainwestować troche kasy :p
a wracając do rozdziału, to przecudowny :D
Zayn jest taki cudowny i opiekuńczy, tylko pozazdrościć Val !!!
nie łapie o co chodzi Harremu, a jak zrobi to o czym mówiła ta blondyna, to jest dla mnie skończonym idiotą, debilem i wg, takich rzeczy się kumplom nie robi, zwłaszcza z zazdrości i złości !!!!
Pisz szybko, kocham :*
Viator-nete.blogspot.com
Peace :*
nominowana do libster awrd ;3
OdpowiedzUsuń--> you-always-in-my-heart.blogspot.com
Boski, Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski,Boski.Brak słow, ale pozywtywnie/ !
OdpowiedzUsuńLove, Diana. <3