Najciszej jak się dało weszliśmy do domu i zdjęliśmy obuwie.
Dusząc w sobie śmiech ze stawianych przez Val kroków zaprowadziłem ją do
swojego pokoju, pościeliłem łóżko i dałem swoją koszulkę oraz spodenki.
Następnie przekazałem jej ręcznik i wskazując lewą ręką w stronę łazienki
odprowadziłem ją wzrokiem. W domu było dziwnie cicho. Znikąd żadnych śmiechów,
rozmów tylko szum wody i mruczenie kota obok mojego ucha. Postanowiłem go
nakarmić bo biedaczek na pewno od kilku dni nie miał nic w pyszczku..
- Chodź Niallery, damy Ci troszkę mleka- uśmiechnąłem się do
kota a ten jakby mnie rozumiejąc zszedł ze mną na dół. Zastałem w kuchni
Liam’a, który siedział i sączył zimną już herbatę.
- Liam?- zapytałem widząc jego nietęgą minę- Wszystko
dobrze?- zapytałem nalewając do małego talerza mleka, które dziwnym sposobem
znalazło się w naszej lodówce
- Tak, po prostu jestem lekko zmęczony- wyjaśnił
- Jak z Daniell?- zapytałem przysiadając obok niego.
- Muszę Ci chyba podziękować stary… Dzięki Tobie się
wszystko wyjaśniło- uśmiech rozjaśnił jego smutną twarz
- Naprawdę?!- wrzasnąłem- To cudownie!- dodałem nieco ciszej
stawiając miseczkę na podłodze
- A Ty co? Będziesz mleko z podłogi pić?- zaśmiał się
chłopak
- Nie, musisz wiedzieć, że mamy nowego członka rodziny w
domu- Niallery.- wskazałem na burka, który pił smaczne mleko
- Kot Niall? Przecież nie będzie się miał nim kto zająć jak
pojedziemy…- pokręcił głową Liam- ale swoja drogą jest uroczy drań jeden-
zaczął go głaskać
- To jest kot zarówno mój jak i Valery…- wyjaśniłem
- No właśnie… Widziałem, że przyszedłeś z Valery… Niall,
uważaj aby ona rano nie zobaczyła tej laski wychodzącej od Zayn’a z pokoju….-
spojrzał całkiem poważnie na mnie chłopak. Zaraz…. Jak to laski?! Co on chciał
mi przez to powiedzieć? Że Zayn przyprowadził do domu jakąś dziewczynę i teraz
robi z nią Bóg wie co w pokoju obok nas?!
- Właśnie tak..- powiedział chłopak wyczytując wszelkie
pytania z mojej twarzy- dobranoc!- pożegnał się i znikł w mroku korytarza.
Siedziałem przez chwilę w kuchni myśląc co tak naprawdę było powodem tego jego
wybryku. Na pewno nie powie mi, że nie zależało mu na Val bo wtedy…. Wtedy
dostałby nawet ode mnie po tej swojej ślicznej twarzyczce. Zaczynałem łączyć ze
sobą fakty… Alkohol, Jasmine, Zayn i ona w toalecie a potem niby Harold ją
ratuje z opresji i przywozi do domu. Nie… Nie wierzę w taki przypadek. Harry na
pewno musiał maczać w tym palce.
Tuż po tym jak zdołałam spłukać z siebie trud dzisiejszego
dnia wróciłam do sypialni Niall’a i przeczesując włosy palcami wskoczyłam pod
ciepłą kołdrę. Zastanawiałam się nad tym jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień.
Zastanawiałam się jak będą wyglądać kolejne dni…. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że dałam się uwieść
temu mulatowi. Nie sądziłam, że jestem aż tak naiwna i zdesperowana by nie móc
dostrzec, że on jednak nie darzy mnie takim uczuciem jakim miałby mnie darzyć.
Gdy zamykałam oczy ciągle widziałam Jasmine siedzącą mu na kolanach i
namawiającą do czegoś. No a potem jeszcze jej to bezczelne i chamskie Upsss,
które miało symbolizować moje upodlenie. Co mu strzeliło do głowy?! Czy tak
naprawdę było mu źle ze mną i z tym wszystkim? A co z występem? A co z uczuciem
w nim zawartym? To się nie liczy? To jakaś kolejna historia o nieidealnej
miłości nastolatków?!
A może to moja wina? Może to ja zrobiłam gdzieś błąd i
dlatego on szukał czegoś pomiędzy? Czy naprawdę byłam aż taka zła i
nieodpowiedzialna? A może to przez Meg i Oliviera? Stanowczo nie powinnam była
ufać żadnemu z mężczyzn po tym co zrobił mi Olivier…
- Hej Valery…- otworzyłam oczy i ujrzałam siedzącego na rogu
łóżka Niall’a. Pachniał miętą i pastą do zębów…- Daj spokój już dziś. Nie martw
się o tego frajera. Przyjdzie w końcu dzień w którym będziecie musieli sobie to
wyjaśnić i wtedy będzie czas na zmartwienia i stawianie tych wszystkich pytań.
- Ale Niall…- chłopak położył mi opuszek palca wskazującego
na usta dając mi wyraźnie do zrozumienia, że moje słowa są niepotrzebne.
- Dziś już się nie martwimy.- podszedł do kąta i zapalił
lampkę, która stworzyła idealne warunki to tego by zasnąć. Chłopak chwycił
poduszkę i ruszył w kierunku materaca leżącego na podłodze..
- Niall…- odwrócił się sprawiając, że jego włosy zawirowały
dookoła jego twarzy. Spojrzałam na niego najwyraźniej zbyt czule bo on uśmiechnął
się i w przeciągu kilku minut znalazł się obok mnie. – Dobranoc Niall-
szepnęłam kładąc głowę tuż obok jego.
- Dobranoc Valery…- szepnął. Wdychając jego zapach usnęłam
szybciej niż mi się wydawało.
Budzą mnie pierwsze promienie słoneczne wynurzające się zza
grubej warstwy materiału. Przecieram zaspane oczy i pierwsze co udaje mi się
ujrzeć to kogoś a właściwie dziewczynę w bluzce Niall’a opierające się głową o
moje drzwi. Nie widzę jej twarzy bo stoi do mnie tyłem ale wydaje mi się, że ….
Nie to nie jest możliwe, Valery nie było u nas w nocy. Zamykam oczy sądząc, że
to tylko jakiś dziwny sen ale nagle z tego jakże błogiego stanu wyrywa mnie
szloch ów dziewczyny. Podnoszę powieki do góry i ciągle ta sama dziewczyna, ta
sama pozycja, wszystko to samo….
- Valery?- pytam lekko zachrypniętym głosem
- Harry?- odzywa się zdziwiona ocierając łzy- Co Ty tu
robisz?!- pyta wystraszona
- Mógłbym Cię zapytać o to samo. Co robisz w moim pokoju,
o..- spoglądam na zegarek- o 6.30 rano i to na dodatek w bluzce Niall’a?-
- Spałam u was i się trochę zgubiłam… Poszłam do łazienki i
całkowicie nie wiedziałam, które to drzwi do pokoju Niall’a i weszłam przez
przypadek…- dziewczyna wybuchła płaczem a ja pojąłem, że to wcale nie jest sen.
Ona tu jest, stoi przy moich drzwiach i płacze jak mały Boberek.
- Ej kochana….- zrywam się z łóżka biorąc ją za rękę i
prowadząc na łóżko by mogła sobie odpocząć.- Spokojnie…- mówię patrząc na nią
- Harry rozumiesz to, że weszłam do Zayn’a a on leżał w
łóżku z jakąś dziewczyną?!- spojrzała na mnie. Co ja narobiłem?! Co ja zrobiłem
z jej życiem i uczuciem, którym darzyła tego chłopaka?!
- Ale jak to z dziewczyną…- pytam udając, że nic nie wiem
- No normalnie! Leżą przy sobie a właściwie ona na nim
pozbawieni ubrań i jakiejkolwiek godności…- dziewczyna spuszcza głowę
pozwalając by słone łzy bólu spływały po jej rozpalonych policzkach. W mojej
głowie trwa walka. Nie wiem co mam robić, nie wiem jak powinienem się zachować
aby nie sprawić jej większego bólu. Nie mogę jej teraz powiedzieć o tym
wszystkim bo ona się po prostu załamie jeszcze bardziej. Nie dość, że
znienawidzi Zayn’a to jeszcze mnie… Spoglądam na nią. Jej ciałem wstrząsają
dreszcze związane z płaczem. Nie mogąc znieść tego widoku biorę ja w swoje
ramiona. To chyba najgorszy czas w całym moim życiu. Trzymać swoje szczęście w
ramionach ale to nie jest ta dziewczyna, która mnie zauroczyła. Jest to jej
wrak.
Czuję spływające łzy po moich nagich plecach i jej
niespokojny oddech łaskoczący mnie po szyi. Nie mogę nic zmienić, zepsułem jej
życie….
- Jejku która godzina?!- dziewczyna odsuwa się ode mnie
niczym poparzona
- Spokojnie dochodzi 7….- mówię patrząc na nią kątem oka
- Ja mam o 8.30 zbiórkę!- krzyczy i wybiega z pokoju. Jaką
zbiórkę? Myślę zakładając koszulkę i wybiegając z pokoju ale brunetki nigdzie
już nie ma….
- Gdzie byłaś?- pytam gdy dziewczyna wchodzi do pokoju.- Co
się stało?- Świeże łzy wypływają z jej oczu.
- Opowiem Ci później- mówi i nie krępując się moją
obecnością zrzuca z siebie moja bluzkę i wkłada swoją wieczorową sukienkę-
Niall… - zaczyna nie mogąc uporać się z ramiączkiem- Wyświadczysz mi
przysługę?- pyta błądząc wzrokiem dookoła pokoju
- Ej tu jestem- staję przed nią a ona zaczyna się śmiać-
Jasne, w czym mogę Ci pomóc?- pytam
- Proszę Cię pojedź ze mną na wycieczkę jako opiekun małych
dzieciaków. Miał jechać ze mną Zayn ale w takiej sytuacji sam widzisz…-drapie
się nieporadnie po głowie
- Jasne, że pojadę. Daj mi chwilę- mówię i przegrzebując
szafę wyciągam coś odpowiedniego do pogody i znikam za drzwiami.
Idąc korytarzem
słyszę dobiegające z pokoju Zayn’a śmiechy i urywki rozmów. Nie zastanawiając
się nad tym co mogę tam ujrzeć otwieram drzwi i staję oko w oko z… z blondynką
o dosyć… Jakby to powiedzieć. Bóg nie postarał się o jej wygląd.
- Możecie być ciszej? Zayn jakbyś nie wiedział to Valery
jest w pokoju obok więc podarujcie sobie te śmiechy i dźwięki.- mówię i już mam
zamykać drzwi gdy Zayn wstaje i biegnie do mnie
- Jak to ona tu jest? Musze z nią pogadać!- chłopak ledwo
trzymając się na nogach próbuje przecisnąć się do mojego pokoju
- Ani mi się śni!- mówię i trzaskając drzwiami udaję się do
łazienki.
Po około 20 minutach nieobecności do pokoju wkroczył
Niall’er, który cóż tu dużo mówić, wyglądał naprawdę zniewalająco. Uśmiechał
się do mnie odsłaniając tym samym rząd idealnie białych ząbków.
- Idziemy?- zagadnął mnie a ja skinąwszy głową chwyciłam
swoje rzeczy i opuściłam pokój.
- Wiesz może zjemy śniadanie u mnie, dobrze? Mimo wszystko
potrzebuje wyglądać jak człowiek- powiedziałam na co on pokiwał głową. Podczas
gdy on zakładał buty ja weszłam do salonu w którym było zgromadzone więcej osób
niż dotychczas liczył ten dom. Wśród nich był Zayn a obok niego ta jego
lafirynda…
- Cześć wam… wszystkim- powiedziałam czując, ze zaraz się
rozpłacze
- Valery poczekaj!- krzyknął Zayn wyrywając się z objęć tej
dziewczyny. O nie. Co to, to nie mój
kochany. Nie będziesz mnie przepraszał lub też nie wiadomo co robił. Nie ma
mowy! – pomyślałam i czym prędzej opuściłam to miejsce.
- Valery!- chłopak dotknął mojej ręki, która wędrowała w
stronę klamki. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie
- Nie dotykaj mnie- wyszeptałam czując narastającą złość
- Nie zostawiaj mnie tak!- powiedział błagalnym głosem a
opary alkoholu z jego wnętrza postawiłyby na nogi niejednego zmarłego
- Dla mnie już nie istniejesz.- wyszarpałam rękę z jego
uścisku i trzaskając drzwiami ruszyłam wraz z blondynem w stronę mojego domu.
- Wskakuj- Niall otworzył przed Charliem drzwi do autokaru
na co mały wyraźnie ucieszony pobiegł do reszty dzieci
- Już myślałam, że Pani nie przyjdzie- powitała mnie
uśmiechnięta twarz opiekunki brata- A to Pan Malik zgadza się?- zagadnęła do
blondyna za mną
- Niestety nie. Zayn nie mógł jechać więc wzięłam ze sobą
Niall’a. Chyba to nie problem, prawda?- zapytałam
- Nie, skąd. Mamy dla was miejsca z tyłu. Wy młodzi
poradzicie na pewno sobie- zaśmialiśmy się i ruszyliśmy na wskazane miejsca.
Autokar po chwili ruszył a my nieco zszokowani i
onieśmieleni nie wiedzieliśmy co mamy robić. Dzieciaki były grzeczne, nie
krzyczały bawiły się w swoich parach i o dziwo żadne z nich nie prosiło o
narysowanie kotka czy pieska. Niall siedział lekko przestraszony, najwyraźniej
nie miał styczności z dzieciakami wcześniej, a na pewno nie w takiej ilości.
- Rozchmurz się- machnęłam mu ręką przed nosem- To tylko
dzieci- dodałam nieco ciszej. On tylko kiwnął głową i nadal wpatrywał się w
widok za oknem. Dzień był naprawdę ładny a przede wszystkim ciepły. Dookoła nas
świeciło słońce a zieleń traw uderzała w oczy. Czułam się cudownie ze
świadomością, że jedziemy poza granice Londynu. W końcu będę mogła pooddychać
świeżym powietrzem, przemyśleć mnóstwo spraw
i cóż… Odpocząć od zgiełku miasta.
Zaczęłam zastanawiać się dlaczego Zayn mi to zrobił…. Przecież wydawał
się być taki wiarygodny gdy zapewniał mnie, że naprawdę kocha, że nigdy nie
zdradzi, że nie potrafiłby mnie skrzywdzić. Czy to wszystko może było moim
jednym wielkim snem, który właśnie dobiega końca?
Nie miałam pojęcia co mam zrobić z tym wszystkim, jak to
poukładać sobie w głowie bo mimo wszystko ja…. Ja go chyba naprawdę kochałam. A
może miałam rację myśląc o tym związku w kategoriach błędu? Może tak miało być?
Może nie powinnam była tak łatwo się zakochiwać i ulegać czekoladowym tęczówkom
kretyna, który mnie zranił.
Musiałam postawić sobie stanowcze NIE i nie wspominać tego
co było, nie przypominać sobie o nim i o tym co miało miejsce zeszłej nocy.
W końcu ile razy można czyjeś serce przepuścić
przez magiel? Mimo że wiele przeszłam, żadne z moich doświadczeń
mnie nie zahartowało. Czułam się przeraźliwie krucha, jakby
można było mnie zniszczyć jednym słowem….
Około 10.00 byliśmy na miejscu. Typowa mała wieś na
obrzeżach miasta, które każdej niedzieli przyciągało rzeszę ludzi, którzy
potrzebowali przypomnieć sobie swoje dzieciństwo.
Wszystkie dzieciaki wyleciały z autokaru robiąc zamieszanie
dookoła biednych nauczycielek i oczywiście nas. Do nogi Valery tulił się mały
chłopczyk, który za każdym razem gdy dziewczyna chciała zrobić krok do przodu
wybuchał śmiechem.
- Dobra!- zawołała kobieta, która zdaje się rządziła tym
wszystkim.- Musimy podzielić się na dwie grupy- spojrzała na nas ze
współczuciem- Dacie sobie radę z nimi?- szepnęła dając nam bilety na wejście do
ZOO
- Jasne- powiedziała dziewczyna. Gdy kobieta zaczęła się
oddalać Valery klasnęła w ręce- No! Ustawcie się parami i bądźcie grzeczni
inaczej…..- spojrzała na mnie a potem na dzieci, które wpatrywały się w nią- Bo
inaczej nie zobaczymy małpek!- zastraszyła dzieci. Maluchy zaczęły jęczeć ale
po chwili były zwarte i gotowe by zacząć podróż po zakątkach ZOO.
Nie spodziewałam się takiej czułości i troski od Niall’a dla
tych dzieci. Była naprawdę zaangażowany w to co robił i każdemu z tych małych istot poświęcał
bardzo dużo uwagi. Gdy któreś z nich poprosiło go o to by podniósł je do góry
Niall robił to bez wahania, gdy poproszono go by zaśpiewał również to robił,
nawet nosił w ręce kilka plecaczków bo maluchy jednak miały za ciężko. Naprawdę
było to dla mnie miłym zaskoczeniem tym bardziej, że Niall nie miał młodszego
rodzeństwa, które mógłby rozpieszczać.
- Dlaczego Ty się tak mi przyglądasz? Nie to, że mi to nie
odpowiada ale czuję się lekko skrępowany…- powiedział blondyn a na jego
policzkach wyrósł wykwintny rumieniec- Valery przestań!- odstawił małego
chłopczyka na ziemię a ja zaśmiałam się
- Po prostu nie wiedziała, że tak lubisz
dzieci…-powiedziałam szczerze licząc się z tym że blondyn zareaguje w miarę
normalnie na tego typu komplement
- Wiesz… Dzieci są urocze i słodkie póki nie wyrastają z
nich takie potwory jak z nas- pokazał mi język na co ja uderzyłam go w ramię
- Kto jest potworem ten jest potworem!- wybuchliśmy śmiechem
na co dzieci też zaczęły się śmiać.
- Pani mąż jest naprawdę śmieszny!- powiedziała jedna z
dziewczynek ubrana w różową czapkę z olbrzymim motylkiem
- Och…- poczułam, że robię się czerwona jak Horan- To nie
jest mój mąż. To tylko mój kolega- wyjaśniłam uśmiechając się
- Jasne… zawsze tak się mówi. Tak samo było u mnie w domu
jak mama siedziała pewnemu Panu na kolanach a potem tłumaczyła tacie, ze to
tylko kolega..- mały chłopiec ściągnął oczy a ja wybuchłam śmiechem
- W takim razie dziękuję za to, że tam myślicie o moim mężu-
chwyciłam Niall’a za rękę i pocałowałam w policzek. Po chwili obydwoje
śmialiśmy się do momentu w którym mięśnie brzucha dały nam o sobie znać.
Około godziny 15. wróciliśmy na miejsce z którego ruszaliśmy
zwiedzać ZOO. Dzieciaki narzekały, że są głodne, zmęczone, nie mają siły i
mnóstwo różnych rzeczy, które wraz z Niall’em puściliśmy mimo uszu.
- Proszę Pani chcę do toalety…- dziewczynka pociągnęła mnie
za nogawkę
- Wytrzymasz jeszcze chwilę?- zapytała a ona przecząco
pokręciła głową. Nie wiedziałam czy mogę tak po prostu wziąć tą dziewczynkę i
pójść z nią do toalety ale nie mogłam pozostawić jej w takim stanie..
- Dobra- podniosłam się do góry- Kto chce do toalety?-
zapytałam. Większa część grupy podniosła łapki do góry. Spojrzałam na Niall’a a
ten wiedząc o co mi chodzi od razu pokręcił głową na nie
- Valery ja sobie nie poradzę z nimi. Przecież je pogubię
albo coś gorszego.- chłopak był przerażony
- Och kochanie daj spokój- zwróciłam się do chłopaka
uśmiechając się- Dasz radę- dałam mu rękę dziewczynki i machając im podeszłam
do reszty grupy- To co? Idziemy na plac zabaw?- dookoła mnie rozległy się
piski, krzyki i inne entuzjastyczne odpowiedzi. Po chwili stawiałam babki i
zamki z pasku jak za dawnych lat.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hello Directioners!
Jak wam mija ta jakże cudowna sobota? Szczerze powiedziawszy cieszę się, że w końcu po tym tygodniowym wylegiwaniu się w łóżku, chodzę po domu i normalnie funkcjonuję :P
Troszkę się pokomplikowało co? Ale nie martwcie się, wszystko się wyjaśni w najbliższych rozdziałach. Cóż... Jak widzicie zmieniłam wystrój i muszę podziękować każdej z was, która niebywale mi pomogła! Dziękuję :* W szczególności podziękowania należą się Zuzi, która jest autorką tego nagłówka! Nie bójcie się koteczki... Te z was, które podesłały mi nagłówki mogą spać spokojnie, będę co jakiś czas zmieniać;)
Nie chcę abyście sądziły, że chcę wam się żalić, ubolewać nad sobą, ale musicie wiedzieć, że teraz nastał taki czas, gdzie wszystko jest szare, bure i nijakie. Nie chcę abyście myślały, że wokół mnie tylko same problemy, ale sądzę, że należą wam się informacje o mnie i o tym, ze póki co żaden rozdział sie nie pojawi... Przepraszam was.... Strasznie źle się czuję, jestem rozwalona psychicznie i póki co walczę o to, aby sobie poukładać to wszystko w tym małym móżdżku.
Kochane! Musicie wiedzieć, że jesteście dla mnie na prawdę ogromnym wsparciem!
No, ale koniec tego smutania! Co sądzicie o rozdziale? :)
Dużo całusków! Magda :*
P.S jak przygotowania do świąt??? Ubrałyście już choinkę?
Hehe rozdział świetny, choć smutny, ale bardzo mi się podoba ;) Ja jeszcze choinki nie mam, bo będę mieć prawdziwą i chyba za tydzień dopiero ;) U mnie święta nie mogą się odbyć bez prawdziwej choinki. Ten zapach lasu... Milsza atmosfera ;)
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału to jest po prostu cudny ;)
Kocham<3
http://and-little-things-1d.blogspot.com/
No rzeczywiście trochę się pokomplikowało O__o
OdpowiedzUsuńAle wierzę na słowo, że niedługo wszystko zostanie wyjaśnione :)
Ahhh ten nasz Nialler- słodziak *___* mam nadzieję, że nie pogubi jednak tych dzieci xD
Wygląd bloga bardzo mi się podoba :)
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ :)
Rozdział jest niesamowity, fascynujący no najlepszy ! ♥ Czekam na nn ;]
OdpowiedzUsuńhttp://do-not-forget-about-mee.blogspot.com/
Świetny, piękny nagłówek na serio. Rozdział super, genialny no i co jeszcze chcesz! <3
OdpowiedzUsuńSwietne :-) <3
OdpowiedzUsuńNieziemski Madziula!
OdpowiedzUsuńI jeszcze ten Nialler och, chcąc nie chcąc muszę Ci powiedzieć że pasowałby on do naszej skromnej Val. Od tej pory wiem że nasz Bad boy nie był nazywany tak bez przyczyny. Och co za świnia!
Bardzo ładny wygląd bloga, no i śliczny nagłówek, wolę bloga właśnie takiej jasnej odsłonie. Czy choinka ubrana? Jeszcze niestety nie, jak na razie zapewne zrobię to w przyszłą sobotę, bo ten tydzień zapowiada się pracowity. Tak tak wiem Madziu nie dajmy się zwariować, ale wiesz wolałabym nie nałapać jedynek przed świętami :P Odpocznij sobie kochanie! Należy Ci się i to porządnie. My będziemy przecież czekać dobrze to wiesz ;)
Trzymaj się kochana
Kocham bardzo mocno
Emily<3
Ja aktualnie leże chora w łóżku i tata nie pozwala mi nic robić i nosi mi cały czas herbate. U mnie choinke ubiera się dopiero w wigilie(taki zwyczaj). I nie smutaj bo ja też się bede smutać:(
OdpowiedzUsuńno no :( tak jakoś smutno, że to z Zaynem tak się toczy :( Ale mam nadzieje że tak jak piszesz za niedługo to się wyjaśni :P co do Nialla to z niego takie kochane stworzonko :P ciekawe czy da radę przypilnować tych dzieci :P cieszę się, że już lepiej z twoim zdrowiem :) U mnie odwrotnie, coraz gorzej...
OdpowiedzUsuńNie smuć się Madziu. To może nie zbyt duże pocieszenie, ale u mnie też ostatnio nie jest kolorowo. Właśnie siedzę cała rozmazana i słucham dobijającej muzyczki, więc wiedz, że ty zdołałaś mi poprawić humor mimo tego, że ten rozdział taki trochę smutny :( Wspaniały rozdział, przepiękny wygląd (tak myślę, że ja też będę musiała coś zrobić ze swoim blogiem). I znów napisałam taki dobijający komentarz. Przepraszam... Rozdział przecudowny misiu. Tak trzymaj. A co do świąt to nawet nei wiesz jak się cieszę, że juz za tydzien. Tyle, że najpierw muszę jeszcze kilka spraw ponaprawiać :) Miłego tygodnia. Buziaki :**
No smutny ten rozdzialik! Ale za to jaki wspaniały;) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń