Wpatrywałam się tempo w sufit myśląc gdzie ja tak właściwie
jestem. Analizowałam wszystko po raz setny nie mogąc dojść do siebie po tym co
miało miejsce kilka godzin temu. Jasne, blade światło jarzeniówek raziło mnie,
więc spuściłam głowę w dół.
Przecież to nie może być prawda, że on nie żyje. Przecież to
nie jest jakiś cholerny dramat tylko prawdziwe życie! Ludzie! Nikt nie
spaceruje z bronią po parku, gdzie jest pełno dzieci i nie strzela do dwojga
osób.
Spojrzałam na swoje dłonie na których ciągle widniała krew.
- Przepraszam…- zwróciłam się do kobiety ubranej w biały
fartuch- Gdzie mogę umyć dłonie?- zapytałam
- Prosto i w prawo- powiedziała blado się uśmiechając. Czym
prędzej dobiegłam do łazienki i zaczęłam szorować ręce. Biała, nieskazitelnie
czysta umywalka zaczęła przybierać szkarłatny kolor- kolor krwi Oliviera. Z oka
wpłynęła pojedyncza łza. Otarłam ją i zaczęłam mocniej szorować dłonie tylko po
to aby nie czuć żelazistego zapachu krwi na swoim ciele. Po chwili spojrzałam
na swoje ubranie i na nim również ujrzałam olbrzymie plamy zaschniętej krwi.
Nie chciałam a nawet nie mogłam uświadomić sobie co miało miejsce kilka godzin
temu. W moim sercu zagościł przejmujący smutek i żal. Nagle przebłysk
świadomości dał mi do zrozumienia, że w przeciągu kilku dni straciłam zarówno
Zayn’a jak i Oliviera….
Opuściłam toaletę i weszłam do Sali w której było moje
nazwisko. Usiadłam na łóżku i po prostu siedziałam. Żadna kojąca myśl nie
chciała ulżyć mojemu sercu, nie pojawiło się nic co wpłynęłoby na zmianę mojego
nastroju, co zastąpiłoby widok bladej twarzy Oliviera.
Przebudziłam się czując chłodną dłoń na moim ramieniu. Delikatnie
otworzyłam oczy ale ku mojemu zaskoczeniu nie zostałam oślepiona przez blask
jarzeniówek. W Sali panował przyjemny półmrok więc mogłam ujrzeć osobę siedzącą
obok mnie. Był to Niall.
- Obudziłem Cię prawda?- zapytał szeptem
- Daj spokój.- spojrzałam na niego czując, że zaraz wybuchnę
płaczem.
- Jak się czujesz?- jego ciepły głos sprawił, że poczułam
się bezpieczna.
- Jakoś.- machnęłam głową a głos mi się załamał. Blondyn
niewiele myśląc usiadł obok na łóżku u schował mnie w swoich ramionach.
Wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową i błagałam aby to wszystko okazało
się złym okrutnym snem lub co gorsza kiepskim żartem Oliviera. Przecież on nie
mógł sobie ot tak zginąć pośrodku parku i to w biały dzień….
- Zabierzesz mnie do domu?- zapytałam marząc o własnym
pokoju w którym mogłam poczuć się o wiele lepiej niźli tu, w szpitalu w którym
tak naprawdę nie wiem co robię.
- Po to tu przyjechałem.- wymruczał- Co prawda miał to
zrobić Liam ale on poszedł gdzieś z Daniell a nie chciałem go martwić. Mimo
wszystko nieprzyjemna sytuacja…. – odetchnęłam głęboko i oddaliłam się od
niego. – Radzisz sobie jakoś?-
- Niall ja w to nie wierzę, że on…. Że on nie żyje…-
wyszeptałam- Ale ile razy nie spojrzę na swoje ręce na swoje ubranie tyle razy
widzę na nich krew i widzę jego bladą twarz i….- wtuliłam się w niego ponownie
zanosząc się płaczem.
- Płacz kochanie….- gładził mnie po plecach- Płacz… To przyniesie
ulgę w bólu.- powiedział całując moje czoło.
Wiem, że Olivier nie był zasadniczą częścią mojego życia,
wiem, że w pewnym momencie zachowywał się perfidnie i okrutnie ale… Ale on
ciągle pozostawał ojcem mojego dziecka. On ciągle pozostawał w moim sercu i
zaczynał siać w nim spustoszenie. Czułam jak mój umysł, moja silna wola ugina
się pod presją i natłokiem uczuć. Czułam się bezsilna i samotna.
Kolejne dni nie przynoszą poprawy, wręcz przeciwnie. Mój
smutek mój żal z każdą chwilą zaczynał się pogłębiać tak, że po tygodniu mocno
zakorzenił się w moim ciele i nie chciał go opuścić. Nie dawały nic żarty
chłopaków, ciasta babci, różne beznadziejne zapewnienia , że wszystko będzie
dobrze, że to normalne po stracie kogoś bliskiego. A co oni wiedzieli o tym?!
Już dawno przestałam wierzyć w to, że w moim życiu może coś innego niż smutek.
Takie pojęcie jak radość nie istniało. No bo czym ona była? Chwilowym stanem
ducha, który po kilku godzinach sprawiał, że rzeczywistość wydawała mi się
tysiąckrotnie gorsza. Wszystko było beznadziejne, nie miało najmniejszego sensu
i przytłaczało mnie. Gdy usiłowałam zmienić cokolwiek w moim życiu, by było
lepiej, zawsze kończyło się to niepowodzeniem.
Zrezygnowałam z konkursu. Nie chciałam angażować się w coś
co mogłoby mnie przerosnąć. Szkołę odstawiłam na bok, nie potrafiłam się skupić, maksymalnie
skoncentrować… Czułam się do tego stopnia źle, że w mojej głowie zaczęły
powstawać myśli samobójcze.
Nie jadłam, nie piłam, nie śmiałam się, nie mówiłam…. Po co
miałam oddychać? Po co miałam żyć? Teraz? Gdy wszystko co była dla mnie
najważniejsze straciłam? Poczucie własnej bezużyteczności było gorsze niż
największe tortury.
Zastanawiałam się czy Zayn wie coś, cokolwiek o tym co się
stało. Były takie dni, że sięgałam po telefon bo tak bardzo potrzebowałam
usłyszeć jego głos ale rezygnowałam z rozmowy… To w końcu on postanowił to
wszystko zakończyć więc tak naprawdę… Tak naprawdę byłam dla niego jak
powietrze…. Niewidzialna ale niezbędna do życia.. Zayn nie wątpliwie czuł coś do
mnie ale teraz… Teraz sam się oszukiwał i uciekał odpowiedzialności.
- Valery…- do pokoju wszedł Charlie.- Proszę Cię nie bądź
już smutna i nie płacz.- wskoczył na łóżko i ułożył się obok mnie- Babci jest
smutno i mi jest smutno…. Chłopakom jest smutno i wszystkim jest smutno bo
jesteś smutna.- przytulił się do mnie. On to zawsze potrafił podnieść mnie na
duchu. Wystarczył sam jego uśmiech lub jak w tym przypadku dosłownie
uświadomienie mi, że robię źle leżąc w pokoju, rozmyślając i odseparowując się
od innych.
- Ale jesteś chuda…- zaczął bawić się moimi żebrami co
wywołało typową dla mnie reakcję: śmiech.- O widzisz! Czyli pamiętasz jak się
śmiać!
- Chyba jeszcze nie zapomniałam.- pocałowałam jego czoło.
Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo on urósł. Z dnia na dzień stawał się coraz
silniejszym i większym chłopczykiem… Byłam mu naprawdę wdzięczna bo to właśnie
dzięki niemu wstałam z łóżka, odsłoniłam rolety i chwyciwszy świeże ubrania i
ręcznik pomaszerowałam do łazienki z zamiarem otworzenia nowego rozdziału w
moim życiu.
Martwiłem się o Valery. Z każdą kolejną wizytą wydawała się
coraz bardziej zagubiona, smutna, samotna i zrozpaczona. Chcieliśmy jej pomóc
ale ona tej pomocy od nas nie chciała. Nie mówiła, nie patrzyła na nas… Była
nieobecna a z niegdyś przepełnionych optymizmem oczu obficie sączyły się łzy.
Wypływały jedna za drugą, spływały po bladych policzkach i ginęły w
marszczeniach poduszki.
Próbowałem się dodzwonić do Zayn’a ale ten nie miał
najwyraźniej ochoty rozmawiać ze mną lub z którymkolwiek z nas. Sądziłem, że
powinien wiedzieć o tym, że Valery ma ostrą depresję, nie radzi sobie z życiem
i tak naprawdę od kilkunastu dnie nie opuszcza swojego łóżka.
W końcu zrozumiałem, że ona nie chce nas ( póki co) w swoim
życiu, więc zrezygnowałem z wizyt u niej i poświęciłem się całkowicie muzyce.
Liam jak dawniej spotykał się z Daniell, Lou całe godziny gadał z Eleonor a
Harry? Harry niczym Val nie wychodził od siebie. Stosunki między nami uległy
znacznemu polepszeniu. Wskrzesiliśmy wspólnie spędzane wieczorem podczas
których śpiewaliśmy, oglądaliśmy filmu, graliśmy w różne gry, śmialiśmy się i
dobrze bawiliśmy. Ciężko było mi żyć z tą świadomością, że kilka domów dalej
moja przyjaciółka cierpi ale co ja mogłem zrobić? Ona gardziła mną, chłopakami,
naszą pomocą. Jej potrzeba było czasu a nie osób, które non stop stoją nad jej
głową i mówią, ze wszystko się ułoży. Było mi przykro ale natarczywość nie
leżała w mojej naturze.
Dziś właśnie był ten dzień w który spędzamy razem.
Przyjechała Daniell i El. Właśnie krzątają się po kuchni i przygotowują coś do
zjedzenia. Zayn wybiera film, Harry bawi się telefonem a Liam po prostu leży i
gapi się w sufit. Na kolana wskakuje mi Niallery. Po chwili zaczyna mruczeć a
ja drapię go za uchem przypominając sobie dzień w którym ja i Val adoptowaliśmy
go. Wydaje się to naprawdę odległe….
- Sądzisz, ze Valery wróci do nas?- pytam Liam’a a chłopak
drapiąc się po kostce spogląda na mnie
- Nie jest jej łatwo. Najpierw Zayn a teraz Olivier. Musi
dziewczyna odpocząć. Potrzebuje czasu na poukładanie sobie tego w głowie.-
widać, ze jego też martwi postawa dziewczyny- Nie miej jej za złe tego, że
odepchnęła nas wszystkich. To normalne- mówi i wraca myślami ponownie do
swojego świata.
- Mimo wszystko brakuje mi jej- mówię do siebie i pośpiesznym
krokiem, trzymając na rękach kota kieruję się do siebie. Potrzebuje chwili
samotności.
- A kogóż to moje oczy widzą?- wita mnie ciepły głos babci.
Kobieta jak zwykle biega po całym domu robiąc mnóstwo czynności jednocześnie-
Cieszę się, że do nas wróciłaś- dostaję buziaka w policzek.
- Podziękuj mojemu bratu- lekko się uśmiecham wypierając
wszystkie okropne myśli z mojej głowy. Stawiam na blacie stertę brudnych
naczyń, wśród których nie brakuje tych sprzed tygodnia.- Idę doprowadzić
porządek do pokoju- mówię i idę na górę. No to czeka mnie naprawdę długotrwała
praca….
Czwartek, 18 maja
Wszystko się zmienia w
moim życiu. Czuję się jakbym była marionetką Boga- właśnie przycina moje
sznurki…
Olivier nie żyje.
Przez tyle dni, gdy walczyłam z własną podświadomością doszłam do wniosku, że
udawanie, że nic się nie stało, wszystko jest dobrze, jest zbędne. Jego już tu
nie ma i nie będzie.
Zraziłam do siebie
wszystkich na których mi zależało. Spędziłam tyle dni w łóżku, wylewając morze
łez i to nie dało. Ból i tak pozostał. Ba, nawet się wzmocnił.
To wszystko jest takie
skomplikowane. Ta miłość, przyjaźń i miłość… Czuje się jak ze szkła. Jedna
nieodpowiednia decyzja a mój poukładany dotąd świat runie niczym domek z kart i
rozsypie się po podłodze jak miliony szkieł.
Nie radzę sobie.
Wszystkie rany są świeże, wszystko boli i wraca, powodując rzekę łez.
Nie chcę płakać, nie
mam już na to siły. Blada cera, sińce pod oczami i flegmatyczne ruchy stały się
moją wizytówką na najlepsze dni.
Zaczęłam myśleć coraz
bardziej o tym, że chcę odnaleźć Meg, ujrzeć ją, przytulić… A co najważniejsze-
chcę ją przeprosić. Wiem, ze jest jeszcze za mała by to wszystko mogła
zrozumieć ale chcę to zrobić, musze choć tyle jej podarować.
Czy kiedykolwiek w
moim życiu przyjdzie taki czas, że wszystko co złe odejdzie w niepamięć i będę
mogła stwierdzić, ze teraz jest ten moment gdy mogę się śmiać i nie żałować
swoich decyzji? Mam już dosyć tych skostniałych konwenansów, które rujnują moje
życie. Chcę wolności, radości, bezgranicznego szczęścia i spontaniczności! Chcę
być wolna! Nie chcę mieć żadnych zobowiązań wobec innych, chcę żyć chwilą… Ale
jak?! Ale jak można żyć chwilą gdy przeszłość podąża za mną jak zły cień? Ona
mnie wręcz prześladuje.
Najpierw Zayn, teraz
Olivier. Kto następny? No kto?!
Kochany, sam widzisz w
jakim jestem stanie. Jestem roztrzęsiona i zrozpaczona. Chyba wybiorę się do
chłopków i przeproszę ich za wszystko.
Potrzebuję ich teraz,
potrzebuję poczuć się bezpieczna a to może zapewnić mi tylko jedna osoba- Niall.
Zamknęłam zeszyt i bacznie rozejrzałam się po pokoju, który
w przeciągu kilku godzin zmienił się nie do poznania. Podeszłam do komody i
wyciągnęłam z niej parę ulubionych, bordowych jeansów oraz kremową koszulę.
Założyłam ubrania na siebie i związałam włosy w wysokiego kucyka. Plamy na
twarzy i sińce zatuszowałam cienką warstwą podkładu a rzęsy podkreśliłam
czarnym tuszem. Ujrzałam w lustrze taką samą osobę, którą byłam kilka dni temu.
Może i mój charakter uległ spiłowaniu i byłam teraz bardziej uległa i
nierozsądna ale gdzieś tam ciągle drzemał mój muzyczny geniusz, który zaczynał
dawać o sobie znać. Patrząc się w swoje odbicie postanowiłam zapomnieć o
przeszłości i nie wracać do tych przykrych spraw. Śmierć jest naturalną rzeczą
i nie mamy na to wpływu. Chłopak mnie zostawił? A bo to pierwszy i ostatni? Są
większe problemy na świecie, ludzie….
Chwyciłam telefon z łóżka i zgasiłam w pokoju światło.
Pośpiesznie założyłam buty i wypuściwszy na podwórko psa ruszyłam w stronę domu
chłopaków.
Leżałem na łóżku wpatrując się w biały sufit gdy nagle
poczułem falę żalu i goryczy przechodzącą przez moje ciało. W naszym życiu
stanowczo zbyt wiele rzeczy uległo zmianie. Najpierw kłótnia Zayn’a pomiędzy
Liam’em, teraz śmierć Oliviera i depresja Valery.. a kto był temu winny?
Oczywiście, że ja. Cudowny Harry Styles, który potrafi rozwalać innym życie.
Podniosłem się i wyjrzałem przez okno. Dzień chylił się ku
zachodowi. Postanowiłem zrobić sobie ciepłą herbate i powrócić do obserwowania
nieba. Opuściłem pokój i od razu do moich uszy dobiegły strzępy rozmów i śmiech
dziewczyn. Dom jak kiedyś tętnił życiem. Zastanawiałem się dlaczego nie
potrafię funkcjonować tak jak kiedyś. Przecież bycie tym złym miałem zapisane w
genach i nie wydawało mi się, że jestem w stanie pokochać kogoś póki nie
poznałem Valery. Nie byłem pewnym swoich uczuć… Może to wszystko co nam
powiedziała o sobie sprawiło, że moje serce nieznacznie drgnęło? Próbowałem to
wszystko poukładać sobie w głowę ale nie potrafiłem. Dlaczego tak było, że gdy
tylko ona pojawiała się na mojej drodze to byłe skłonny do największych
poświęceń, do największych wyrzeczeń? Skąd wzięło się we mnie tyle zła i
zazdrości?
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Oczywiście
towarzystwo było tak zajęte sobą, że drzwi pozostałyby zamknięte gdyby nie ja.
Otwierając je nie sądziłem, że w pewnym stopniu zmieni to moje nastawienie do
życia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jingle bells, Jingle bells Jingle all the way....!
Cześć wam moje kochane:* Czujecie już tę atmosferę świąt?? Osobiście o mało nie pęknę na tę myśl, że już zaledwie 4 dni dzielą nas od obżerania się do upadłego *-*
No chyba, że coś jutro się wydarzy, ale w to szczerze wątpię...
To jest mój najlepszy dzień w życiu! A wiecie dlaczego? Bo odwiedził mnie Mikołaj w postaci mojej kochanej przyjaciółki Olałki! Jejku jaka ona jest cudowna! *-*
Dostałam coś co jest po prostu bezcenne i nawet całe One Direction nie dałoby mi tego... Dostałam bluzkę z napisem Olałke ♥ Magda... CUDOWNE *-* No i oczywiście słodycze! Awww... Nie zapominajmy o cudownej kartce i meeeega liście! No ale listy od niej są najlepszym antidotum na wszelkie smutki, złości i złamane serca. Love you Ola!
Dziękujcie jej za ten rozdział! Ach mam genialny humor! :)
Cóż... Mam nadzieję, że w szkole już macie wolne, wszak to już jutro ostatni dzień i czeka nas a bynajmniej mnie całe 17 dni wolnego *-* OMG, rozleniwię się na dobre :D
A dzisiaj śpiewaliśmy na angielskim piosenki i graliśmy w słówka :D I oczywiście co Magda powiedziała gdy miała powiedzieć słówko na L? LARRY a jak no O? ONE DIRECTION. A jak na D? DIRECTIONER. Tak, wali mi na mózg przez tych debili :P
Przepraszam te z was, które uraził mój ostatni rozdział i błąd jaki w nim wystąpił. Po prostu zwykła litrówka. Ja jestem zwykłym człowiekiem i pisząc na prawdę zdarza mi się robić mnóstwo błędów. Przepraszam za to.
To opowiadanie nie ma odzwierciedlać tego co jest w rzeczywistym świecie i nigdy nie miało takiego zamiaru.... To po prostu moja chora wyobraźnia.
Co do rozdziału to nie wiem czym wam się coś rozjaśniło. Strasznie namotałam, prawda? No ale to jednak się przyda :P macie jakies pytania odnoście tego wszystkiego? Jeśli tak to pytajcie a ja na nie odpowiem.
A teraz spadam.... Zaraz będę robiła listę zakupów na cista i co? Madzia piecze ciasta na święta! ♥
Jeśli przeżyjemy to jutro dodam nowy rozdział a co mi tam :)
Kocham, Magda :*
Kolejny boski rozdział. Uzależniłam się od tego bloga no! Fenomenalny <3
OdpowiedzUsuńHehe świetny rozdział ;) My na angliku nie mamy takiego luzu;( Dzisiaj nawet baba kartkówkę zrobiła... ;(
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to po prostu jest cudowny ;)
Mam nietypową prośbę.. Czy mogłabyś na mnie zagłosować na blogu
http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/
Proszę, to dla mnie dużo znaczy.. Mój numerek to 6
Oj, oj, ooooj!!!
OdpowiedzUsuńKocham Cię, wiesz?!
Jesteś WSPANIAŁA. Zawsze potrafisz poprawić mi humor swoimi przecudownymi rozdziałami, i tak jest również teraz!
Cieszę się, że z Val już w miarę OK :)
Uspokoiłaś mnie ^^
No po prostu nwm jak Ty to robisz, że jak pojawia się rozdział to wszystko co złe odchodzi w niepamięć >.<
Manipulujesz moimi uczuciami jak mało kto :P
Ehh... co tu jeszcze dużo gadać?
Ja też już nie mogę doczekać się Świąt ;)
I czekam na rozdział jutroo *______*
Pozdrawiam, ściskam i całuję!
http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ :)
Super, ja cię po prostu kocham <3 <3. No kocham jak cholera. Piszesz świetnie i nie przejmuj się głupimi błędami, bo każdy je popełnia. Super. Wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alusiak
http://believeloveatfirstsight.blogspot.com/
Cześć słońce! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że od ponad miesiąca nie komentowałam. Raz nauka, raz leń, a raz za dużo spraw na głowie. So sorry.
No ale teraz jestem i postaram się mniej więcej na bieżąco komentować.
Muszę się przyznać, że nie potrafię komentować tego bloga, jak o Emmie, bo tamten jest mi bliższy. Oczywiście te opowiadanie jest równie dobre jak poprzednie, tyle że do pierwszego bardziej się przywiązałam.
Ohoho, co tu się działo! :O Żałuję, że aż tyle mnie ominęło.
Tyle wydarzeń, że aż ledwo mi to się w głowie mieści.
Już nie będę podsumowywać, bo to chyba bez sensu. No ale jedno muszę napisać. JESTEŚ CUDOWNA! :**
Wzruszyłam się czytając Twoje słowa o prezencie ode mnie. Kocham Cię. ♥
Nie sądziłam, że tyle razem przejdziemy. Za nami już 3 miesiące! LOL! A jeszcze tak niedawno był wrzesień...
Awwwwwww, jesteś wspaniała. Mogłabym Ci to pisać all day all night.
Dużo ciepełka i buziaków!
Ola
Kocham x 9999999999969 ;** Cudowny rozdział ;*** Pisz dalej :DDD Wesołych Świąt !!!! ;* - Jula ♥
OdpowiedzUsuń