sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 43 ,, Po pierwsze nie płacz..."



Ani chwili w moim dotychczasowym życiu nie poświęciłam na myślenie Co by było gdyby? Starałam się nie wracać wstecz, nie pamiętać o przykrych doświadczeniach przeszłości tylko po to, aby zapewnić zarówno sobie jak i mojej rodzinie pewnego rodzaju komfort. Jeżeli kilka minut wcześniej ktoś powiedziałby mi, że zaraz zobaczę się ze swoją matką, która nawet nie przypomni mi mojej matki wyśmiałabym go głośnym, donośnym śmiechem ociekającym jadem i przerażeniem. W żadnym z najgorszych koszmarów nie pojawił się taki scenariusz więc nic dziwnego, że nie byłam przygotowana na takie starcie.
Poruszyłam powiekami delikatnie otwierając oczy, które po chwili zamknęłam ujrzawszy pochyloną nade mną matkę z czułym wyrazem twarzy. Czego ona się spodziewała przyjeżdżając tutaj?! Może miała nadzieję, że rzucę się jej na szyję i będę dziękowała za to, że pofatygowała się aż taki kawałek drogi?!
- Obudziła się. Już wszystko dobrze- rzekła kobieta i odsunęła się ode mnie.
- Valery napij się.- usłyszałam głos babci. Nie śmiałam się jej sprzeciwiać więc posłusznie siadłam, chwyciłam szklankę i nie spuszczając wzroku z blondynki opróżniłam jej zawartość. Dlaczego babcia nie każe się jej stąd wynosić i dlaczego ona trzyma na kolanach Charliego?!
- Co ona tu robi? Babciu dlaczego ona…- zaczęłam ale kobieta skarciła mnie wzrokiem
- Nie zapominaj, że to Twoja matka- wycedziła najwyraźniej nie ciesząc się z wizyty żony swojego syna- Przyjechała tu by porozmawiać z Tobą z bratem, zobaczyć się z wami i coś wam obwieścić, więc może zamiast udawania oburzonej panienki wysłuchasz ją, co?-
- Ja udaję oburzoną panienkę?! Ja?!- raptownie wstałam, ale natychmiast opadłam na łóżko czując zawroty w głowie- A jak Ty byś zareagowała gdyby przyszła do Ciebie do domu Twoja matka, która się Ciebie wyrzekła?! No jak?!- krzyczałam a łzy spływały mi po policzkach- Myślisz, że mi było łatwo pogodzić się z tym wszystkim, zaakceptować to, że ona ciągle pije i okłamywać brata?! Myślisz, że było mi łatwo?!- spojrzałam na matkę a ta pozostawała niewzruszona. Może to i lepiej? Jeszcze brakowało tego, aby się nam popłakała…
- Po pierwsze nie krzyczałabym a po drugie próbowałabym nawiązać jakikolwiek kontakt aby móc wyjaśnić kilka spraw.- byłam wściekła. Ciałem wstrząsały dreszcze mimo, że na dworze temperatura sięgała 30 stopni. Nie rozumiałam babci. Jak ona mogła być taka spokojna, taka opanowana gdy w odległości zaledwie sześciu metrów siedziała kobieta, która tak dotkliwie skrzywdziła swoje dzieci. Może i miała dobre intencje przychodząc tu, ale tego co było w żaden sposób nie wymaże mi z pamięci. Nie jestem taka naiwna jak Charlie. Nie wystarczy, ze kupi mi dużą porcję lodów, powie, że mamusia mnie kocha a ja, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wybaczę jej wszystko. To nie działało w ten sposób. A co z kwestią zespołu stresu pourazowego? Czy to nie miało znaczenia właśnie w tym momencie?
- Valery…- odezwała się blondynka. Jej głos drżał i był przepełniony żalem- Przyszłam tu tylko po to aby powiedzieć Ci, że żałuję tego jakie było moje życie. Gdy odeszliście, długo nie mogłam poradzić sobie z myślą, że was już nie ma, że was nie zobaczę… Wiem, że byłam wyrodną matką, ale…- zdjęła z kolan brata i zbliżała się do mnie. Babcia widząc to chwyciła malca za rękę i opuściła dom. Świetnie, jeśli dojdzie do rękoczynu to kto uratuje tego babsztyla?!- Ja się zmieniłam, naprawdę. Znalazłam pracę, zapisałam się do klubu AA, walczę z nałogiem i staram się być lepsza. Wiem, że to nic, ale to chyba lepsze niż trwanie w takim zawieszeniu, prawda?- patrzyłam na jej twarz i próbowałam doszukać się zalążka jej ,,dawnego” życia. Czy tak właśnie wyglądała twarz kłamcy?- Zostawiłam dawne życie za sobą. Chcę zacząć coś zupełnie nowego i dlatego tu tez jestem. Postanowiłam zacząć to od pogodzenia się z własną córką. Wiem… Zraniły Cię moje słowa. Nie zwalę tego na alkohol bo to nie ma sensu. Nienawidzisz mnie, prawda?- serce krajało mi się słuchając tego wszystkiego. Tak dawno z nią nie rozmawiałam, tak dawno nie miałam z nią takiego kontaktu, że nie widziałam jak się zachować. Mówi się, że czas leczy rany, ale czy oby na pewno tak było? Minęło dopiero kilka miesięcy a uraz jest naprawdę trwały więc…
- Mamo…- zaczęłam a słowa utknęły mi w gardle. Czy mogłam tę kobietę nazwać matką? Rozumiem, że człowiek uczy się na błędach i to, że odebrano jej dzieci było dla niej nauczką, ale czy ona chciała się zmienić bo potrzebowała tego?- Po pierwsze nie płacz bo łzy tu nie pomogą.- podałam jej chusteczki leżące na stole- Rozumiem Twoje dobre intencje, ale proszę zrozum również mnie. Dokąd tata żył było dobrze, mogłam powiedzieć, że mam dom i rodzinę a potem? Potem jedna wielka melina. Wolałaś alkohol od nas, rozumiesz to? Cieszy mnie to, że zrozumiałaś swoje błędy i starasz się to naprawić, to naprawdę ogromny krok w przód, ale nie wiem czy ja potrafię nadal nazywać Cię swoją matką, kochać Cię i po prostu być. Nie wyobrażam sobie tego zamieszkania teraz z Tobą. Nie po tym co zrobiłaś. Możesz mi powiedzieć po co Ci to było? Czy dawało Ci to satysfakcję?
- Nie, nie dawało mi to żadnej satysfakcji. Życie się zaczęło psuć, zaczął się liczyć tylko alkohol i potrzeba zaspokojenia głodu. Nie myśl, że nie próbowałam z tym zerwać gdy byliście jeszcze wtedy ze mną. Próbowałam Valery, starał się ale ten cholerny głód zawsze powracał! Straciłam męża. To samo w sobie było na tyle stresujące, że zaczęłam pić. Niektórzy gdy się stresują jedzą czekoladę, marchewki a ja? Ja piłam. Sądzisz, że miałabym czas, ochotę i pieniądze na to by tu przyjechać gdybym nie chciała nic zmienić? Gdybym ja się nie zmieniała?- jej słowa wywołały w mojej głowie chaos. Czyli piła bo chciała zapomnieć o ojcu, tak? Żałosne…
- Valery Ty zawsze byłaś i będziesz moją córką niezależnie od tego co postanowisz zrobić. Będę Cię kochała całym sercem i żałowała tego co zrobiłam, ale musisz wiedzieć, że mój dom będzie zawsze Twoim domem.- wyjęła z torebki notesik i szybko coś napisała- To mój adres. Gdy będziesz miała ochotę wpadnij do mnie, ja zawsze będę czekała.- wstała i pocałowała moje czoło. Zapach alkoholu, potu i brudu zastąpiła delikatna woń kwiatów. Może naprawdę ją źle potraktowałam? Może ona naprawdę chce dobrze? Ujrzałam jej sylwetkę oddalającą się ode mnie a następnie ciche szczęknięcie zamka w drzwiach. Głucha cisza napierała na mnie a ja nie potrafiłam się skupić. Głos w sercu nakazywał mi wstać, biec za nią i powiedzieć jak bardzo ją kocham i cieszę się z tego co zrobiła ale z kolei mózg wzbraniał się od tego jak tylko mógł i podsyłał mi różne, sprawiające ból wspomnienia. Nagle zerwałam się z łóżka i krzycząc: Poczekaj! Wybiegłam z domu nie zważając na obolałe stopy. Kobieta właśnie zbliżała się do furtki gdy usłyszała mój krzyk i odwróciła się. Rzuciłam się jej w ramiona z dosyć dużą siłą tak, że po chwili lekko się zachwiała.
- Przepraszam Cię mamo, tak bardzo cię przepraszam!- szlochałam uwolniwszy w końcu wszystkie emocje- Proszę nie odchodź ode mnie, od nas. Cieszę się, że przyszłaś i powiedziałaś mi to wszystko. Kocham Cię mamo….- tuliłam ją mocno do siebie jakby bojąc się, że znów ja stracę lub powiem coś czego bym żałowała
- Valery….- głaskała mnie po plecach tak, jak to robił dzisiaj Horan- Dziecko, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Dziękuję- wyszeptała. Po chwili odsunęła mnie od siebie i spojrzała na mnie- Wyrosłaś i wypiękniałaś… Jesteś tak bardzo podobna do taty….
- Proszę zostań na obiad. Jednak mamy sporo do omówienia. Trochę się wydarzyło przez ten cały czas- uśmiechnęłam się do niej i wziąwszy ją za rękę ruszyłam w kierunku żółtego domu.

Nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś dane mi będzie usiąść z mamą w moim pokoju i porozmawiać ot tak, jak to robią matki z córkami. Czułam się naprawdę dobrze wiedząc, że to co złe to już tak naprawdę za mną, czułam się dobrze z tym, że mama w końcu usłyszy o tym co dzieje się w moim życiu i doradzi mi tak, jak nikt inny…. W końcu będę mogła komuś powiedzieć o moich wszystkich wątpliwościach, uczuciach i o tym co całymi dniami krąży po mojej głowie nie mogąc znaleźć odpowiedniej drogi.
Musiałam się cofnąć kilkanaście a nawet kilkadziesiąt dni wstecz, rozdrapać stare rany, ale o dziwo nie sprawiło mi to bólu. Sama myśl, że mama tego słucha, że tu jest, że w każdej chwili mogę się do niej przytulić sprawiała, że czułam się dobrze z tym co się stało. Czułam, że w końcu wszystkie sprawy się poukładają i będę mogła dalej żyć a co lepsze cieszyć się jak nigdy dotąd. Mama okazała się być naprawdę dobrym słuchaczem. Patrzyła na mnie, czekała gdy głos stawał mi gardle, nie pośpieszała mnie a co najważniejsze była przy mnie.
- I widzisz…. Trochę się pokomplikowało, ale żyję- rzuciłam gdy skończyłam swoją smętną opowieść. Dochodziła 18 także za godzinę powinnam być u chłopaków. Rozważałam czy nie zostać w domu, dać sobie spokój z ta imprezą, ale to moi przyjaciele…. Nie mogłam ich ot tak o zostawić.
- Wiesz… Nie jestem dobra w poradach o sprawy sercowe, ale jeśli Zayn wyjechał to może świadczyć nie tyle o tym, że cię nie kocha, ale o tym, że boi się, że ponownie Cię zrani. Mówisz Harry się o Ciebie stara a Ty nie chcesz nic z nim zaczynać bo jednak wolisz towarzystwo Niall’a a nie wiesz co ten blondyn do Ciebie czuje? Zapytaj, po prostu zapytaj a Harry’emu powiedz, że jeśli naprawdę coś do Ciebie czuje to powinien uszanować Twoją decyzję. Jeśli jesteś szczęśliwa z Niall’em to spędzaj z nim dużo czasu. Nie mówię, że masz od razu związać się z nim na całe życie ale po prostu bądź przy nim, poznawaj go, śmiej się a wtedy zobaczysz i sama zauważysz gdy między wami będzie coś więcej. Zayn…. Chłopak źle zrobił, zranił Cię, ale Valery… Nie noś całe życie w sercu urazy do niego. Gdy będzie taka możliwość wyjaśnij z nim to i powiedz, ze wybaczasz…- kobieta uśmiechnęła się do mnie a ja mocno ja przytuliłam. Tego mi było trzeba, matczynej miłości i rady która będzie lekiem na całe doczesne zło.

- Może być to?- zapytałam mamę siedzącą na skraju mojego łóżka.
- Kochanie mówiłam Ci to, że dla mnie we wszystkim wyglądasz cudownie. Ale wiesz… w tym naprawdę jest Ci do twarzy! Niall oszaleje!- powiedziała uśmiechając się. Ubrałam się w czarną koronkową sukienkę przed kolana, trampki i na to zarzuciłam cienki sweterek w razie kolejnej ulewy po której będzie na prawdę chłodno.- Leć już. W gruncie to nawet jesteś spóźniona!- kolejny raz zmonitorowałam zegarek który wskazywał 19.15.
- Lepiej się spóźnić niż przyjść za wcześnie, prawda?- kiwnęła głową przytulając ją. Zeszłyśmy na dół gdzie Charlie latał dookoła stołu śpiewając piosenki z kreskówek, które aktualnie oglądał. Babcia siedziała z nosem w stosie papierów i liczyła coś zapewne bardzo ważnego.
- Babciu ja wychodzę.- powiedziałam a ona tylko skinęłam głową mamrocząc bym nie wracała sama po nocy. Zapewniłam ja, że chłopaki mnie odprowadzą i wraz z mamą opuściłam budynek.
Słońce powoli kończyło swoją wędrówkę po niebie, ale było jeszcze na tyle wysoko by dookoła nas było jasno.
- Przyjedziesz jutro?- nadzieja na ponowne spotkanie z matką rosła we mnie w każdej chwili
- Nie wiem córciu. Jutro dzień pracy… Postaram się zabrać was w niedzielę za miasto, dobrze?- skinęłam głową czując po powiekami łzy- No leć już. Przecież nie mieszkamy daleko od siebie!- pocałowała mój policzek i rozstałyśmy się.

- Tak! Tak! Zajedziemy po nią!- krzyknąłem wychodząc z domu z brunetką, której dłoń ukryłem w swojej.
- Nieźle im namieszała w głowach, co?- zaśmiała się Daniell a ja skinąłem głową. Odkąd dziewczyna jest w naszym domu dosyć częstym gościem chłopaki stali się tacy jak dawniej. Znów bałaganią, śmieją się, spędzają godziny przed telewizorem i śpiewają. Było mi niezmiernie miło obserwować ich nowe narodziny. Powstawali jak feniks z popiołów.
Kierując się ze swoją dziewczyną na spacer do parku spotkaliśmy po drodze Valery, która wyglądała jakby wygrała okrągły milion. Wyglądała niesamowicie z tym uśmiechem na twarzy i tej sukience, która…. Chłopaki nie dadzą jej wyjść z domu…
- Właśnie mieliśmy pójść po Ciebie. Wszyscy się o Ciebie martwili, że zginęłaś…- powiedziała Daniell a ja przytaknąłem
- Przepraszam, ale miałam gościa o tak jakoś wyszło…- była naprawdę zakłopotana i zażenowana swoim spóźnieniem.
- Daj spokój, leć do nich- uśmiechnąłem się i poczułem że coś w niej się zmieniło. Tak, jej twarz…. Ten uśmiech nie był tym uśmiechem z którym spotykałem się na co dzień. On był wyrazem bezgranicznego szczęścia i szczerych zamiarów
- Mam rozumieć, ze wasza obecność na dzisiejszej ogródkowej imprezie będzie raczej tylko w naszych głowach, co??- rzuciłam brunetka i pognała w stronę naszego domu.
Gdy słońce schowało się poza koronami drzew weszliśmy do parku trzymając się za ręce i śmiejąc ze wszystkiego co było dookoła nas. Byłem niesamowicie wdzięczny Niall’owi że zadzwonił tego feralnego dnia do Dan i poprosił ją o spotkanie. Sam był tego nie zrobił a straciłbym naprawdę wiele- straciłbym sens całego mojego życia…
- Kochanie… - dziewczyna usiadła na ławce pociągając mnie za rękę bym usiadł obok niej- Powiesz mi co się z Tobą dzieje? Wiem, że już rozmawialiśmy o tym, ale ja nie potrafię sobie wybaczyć tego, ze nie jestem w stanie Ci pomóc…- jej twarz była przepełniona troską smutkiem i żalem do samej siebie
- Wiesz… To wszystko mnie przerosło.- zacząłem- Martwiłem się o Valery i jej związek z Zayn’em nie zważając wcale na to, ze mój podupada…. Przepraszam Cię za te kilka dni gdy na prawdę nie byłem sobą. Widząc ja dzisiaj taką zadowoloną zrozumiałem, ze dawna Val wróciła i nie ma czym się przejmować. Przepraszam kochanie…- pocałowałem jej dłoń i spojrzałem prosto w oczy. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i oparła głowę o mój bark
- Wiesz… Liam ja nie chcę Cię już więcej stracić. Nie dałabym rady gdyby nie Niall i jego telefon. Żałowałam tego co wtedy zrobiłam, ale duma nie pozwalała mi zadzwonić. Wiem, ze wiesz dokładnie o tym, ale ja nadal nie potrafię zrozumieć siebie…- wyszeptała a ja wskazałem na niebo.
- Pomyśl życzenie- zwróciłem się do niej. Zamknąłem oczy i pomyślałem o tym, że chciałbym być z nią na zawsze
- Już…- jej cichy głos dotarł do moich uszu.- Pomyślałam o Tobie…
- Ja o Tobie również.- odwróciłem się i delikatnie pocałowałem jej usta.
Spacerowaliśmy po uliczkach pogrążonego w ciemnościach parku gdy nagle zauważyłem rudowłosą kobietę zbierającą rzeczy z alejki. Podbiegłem do niej natychmiastowo i pomogłem.
- Dziękuję- uśmiechnęła się do mnie i podniosła twarz. Zaraz… Nie to nie możliwe… Przecież…
- Penny?- zapytałem a ona skinęła głową
- No nie wierzę!- krzyknęła- Liam!!- rzuciła się mi na szyje nie zważając na stojącą obok nas Daniell. Po chwili gdy oderwała się ode mnie przedstawiłem jej swoją dziewczynę. Nie mogłem uwierzyć, ze ona wróciła.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej myszki!
Tak wiem co się ze mną dzieje! jestem zdemoralizowana bo wstawiam rozdział po 22. :P
Zrobiłabym to wcześniej ale internet odmówił współpracy.
Rozdział nie jest popisem moich możliwości. Osobiście uważam, że bywały lepsze i to o niebo lepsze, ale musiałam wam coś wstawić ponieważ kolejny rozdział pojawi się za tydzień. Tak...
Szkoła... W końcu do szkoły i na dzień dobry tydzień zapierdzielania na najwyższych obrotach!
Może tak sie zdarzyć, że rozdział nie pojawi się za tydzień bo... Nie jest teraz najlepiej u mnie. Liczyłam na to, że sprawy są poukładane a tu taaakie rozczarowanie. Cóż... życie.
Chciałabym wam podziekować za cudowne słowa pod ostatnim postem. Na prawdę wiele dla mnie robicie i czuję, że nigdy wam się nie odwdzięczę. Nawet moje rozdziały nie są odpowiednią rekompensatą za trud, który wkładacie w pisanie takich cudownych komentarzy!
Koteczki...
Chcę wam polecić tego bloga: http://silence-tells-me-more.blogspot.com/ 
Uwielbiam go! Dziewczyna to wschodząca gwiazda! Profesjonalna!!!!
A teraz uciekam, może przypływ weny? Kto wie jak będzie wyglądało moje kolejne 10 godzin życia.
Pamiętajcie! W poniedziałek premiera teledysku do Kiss You! Cieszycie się?? :)

8 komentarzy:

  1. Przede wszystkim -> jak to nie jest popisem twoich umiejętności?! Wszystkie rozdziały wychodzące spod twoich łapek są cudowne!!! Więc nie pierdziel mi tutaj, że nie jest dobry!
    No...
    Także jak już wspomniałam jest wspaniały, na początku to nawet się trochę rozpłakałam, bo chyba za bardzo wczułam się w sytuację Val i przypomniało mi się kilka kłótni z mamą, więc nie chyba wiem czemu tak reaguję :p
    Cieszę się, że się pogodziły, bo Val ma za sobą już dość cierpienia i w szczególności mam nadzieję, że jej matka nie odwali czegoś nowego!!!
    Kotek pisz szybko^^
    Peace :*

    OdpowiedzUsuń
  2. JEEE ! w duchu modliłam się żeby na którymś z blogów, któe czytam pojawiła się jakiś nowy rozdział i keidy już traciłam nadzieję, nagle BUUUUM ! ChoCoLaTe napisała nowy rozdział ! MAŁO TEGO ! cudowny rozdział, który poprawił mi nastrój w ten wieczór/ noc - jak kto woli ! ahh ciesze się, że mogłam przeczytca nowy roozdział na moim ulubionym blogu, dziękuję kochana ! xx
    ROZDZIAŁ JAK ZWYKLE FANTASTYCZNY WIĘC NIE BĘDOĘ SIĘ ROZPISYWAŁA !

    OdpowiedzUsuń
  3. Maaaadziuuu!!! :D
    Już na wstępie chciałam Cię ogromnie przeprosić za to, że nie komentowałam ostatnich rozdziałów ._.
    Na prawdę, ogromnie przepraszam... wybaczysz mi? >.<
    No a teraz czas przejść do 8 cudu świta potocznie nazywanego "nowym rozdziałem u ChoCoLaTe- Madzi" xD
    No i tutaj jeden wielki szok...
    Mamy powrót "matki marnotrawnej"... i szczerze mówiąc nie mogę wyjść ze zdziwienia i.... podziwu (?) dla Valery...
    Sama nigdy nie miałam podobnej sytuacji i nie potrafię sobie wyobrazić co mogła czuć w tej chwili... Jednak kiedy tak o tym myślę, nie wiem czy dałabym radę postąpić tak jak Val.
    Jej matka zgotowała jej istne piekło. Obarczyła ją opieką nad młodszym bratem i samą sobą, skupiała się tylko na sobie, obrażała ją....
    A jednak nasza Valery ma tak wielkie serce, że była w stanie to wszystko jej wybaczyć. Tak jak wybaczyła już wcześniej Olivierowi, co jeszcze raz pokazuje nam jaka jest dobroduszna ;)
    Podziwiam Valery, ale jak mówiłam (lub nie, nie wiem bo jak zwykle nie czytam nawet co piszę i komentarz jest zapewne okropnie chaotyczny) nie mogę jej do końca zrozumieć.
    Jednak zostawmy już tą biedną Val xD
    Ponieważ nie skomentowałam poprzednich rozdziałów trochę myśli w tej mojej nieogarniętej główce się nazbierało ;)
    No więc Harry- czy pogodzi się z przyjaźnią z Val?
    Szczerze?- nie sądzę. Bardzo prawdopodobne, że się mylę, ale nie podejrzewam, aby poddał się ot tak- bez walki. To nie jest raczej w jego stylu.
    Jest jeszcze mój zdecydowany faworyt na chłopaka dla głównej bohaterki- Niall.
    Tutaj chyba nie mam za dużo do powiedzenia. Sądzę, że prędzej czy później będą razem ;)
    I uważam również, że on jako jedyny kocha ją tak szczerze i najmocniej. Oczywiście to są moje przemyślenia w tej chwili i zapewne za parę - paręnaście rozdziałów, całkowicie namącisz w mojej teorii.. Ale cóż.. muszę się jakoś wygadać, bo ten blog wzbudza we mnie za dużo rozmyśleń, a moja przyjaciółka ma (delikatnie mówiąc) dość, moich ciągłych spekulacji na jego temat xD
    No i jeszcze coś.. (huehuehue, tak szybko się mnie nie pozbędziesz :D)...zaciekawiło mnie to co powiedziała matka Valery. Dokładniej "jeśli Zayn wyjechał to może świadczyć nie tyle o tym, że cię nie kocha, ale o tym, że boi się, że ponownie Cię zrani".
    No i znowu mam mały mętlik w głowie...
    A czemu?
    Ponieważ znowu powstała nowa możliwość tłumacząca jego niedorzeczne zachowanie...
    Dziewczyno! Co Ty ze mną robisz?! :D
    Zamiast odrabiać lekcje, czy co tam innego, głowię się nad Twoim fantastycznym opowiadaniem <33

    A na koniec jeszcze jedna, ostania sprawa:
    Musisz wiedzieć, że do tej chwili (a pisanie tego komentarza trochę mi zajęło :P) mam na twarzy taaaaaaaaaaaaaaaaaaki wielki uśmiech, po tym co napisałaś na końcu notki. Zrobiłaś mi przemiłą niespodziankę i nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
    Zawsze podziwiałam to jak piszesz i Twoje zdanie w sprawach pisania, zawsze miało dla mnie znaczenie.
    Dlatego możesz się domyślać co poczułam czytając tak miłą opinię o mojej twórczości, napisaną przez Ciebie! <3
    Więc DZIĘKUJĘ... za wszystko. Dosłownie wszystko :)

    Ale się uczuciowo zrobiło.. :')
    Ciekawe czy dotarłaś chociaż do połowy komentarza xD
    Ale i tak się cieszę, że go napisałam :D

    No i, nie byłabym sobą gdybym nie dodała:
    Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. boskii rozdział !♥ dalej ;))
    http://do-not-forget-about-mee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszyscy pisza takie dlugie komentarze ,wiec tym razem to ja postanowie napisac krotszy.
    Po pierwsze to rozdzial jest cudowny Kochana !!.
    Po drugie to strasznie jestem ciekawa co przez ten caly czas dzieje sie z Zaynem. No i czy on w ogole wroci? Jak wytlumaczy i przeprosi Valery.. Tyle mam pytan do tego opowiadania xd
    Poza tym czemu znow konczysz rozdzial w takim momencie ?!! Udusze Cie kiedys za to..
    No i jak przebiegnie spotkanie Nialla z glowna bohaterka..

    Czekam na kolejne czesci opowiadania.
    Pozdrawiam i zycze weny *.*

    Ps. Oczywiscie ze nie moge doczekac sie teledysku ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo podoba mi się ten rozdział <3
    jejku, taak bardzo podziwiam Valery!
    uwielbiam to jak piszesz ;)
    już nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.*
    Asia ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. No i znowu magia, cudo po prosty kocham to ; D
    Jak ja się ciesze że Valery wybaczyła swojej matce nie wiem czy ja bym tak się potrafiła zachować tak na jej miejscu ale przecież Valery to Valery ona zawsze nas zaskakuje tak samo jak ty ; )
    Nie mogę doczekać się nn ;**
    Ściskam i życzę weny ; D

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuuu. Ciekawe kto to Penny ? Uhuhu. Wkońcu zgoda między Val a jej mamą. <3
    Love, Diana. <3

    OdpowiedzUsuń