piątek, 10 maja 2013

Rozdział 62 ,, Znów uciekasz? ''




Każdy z kolejnych dni przynosiły mi coraz większe rozczarowanie. Babcia popadała w jakiś obłęd z powodu utarty pracy, Charlie chodził smutny z powodu braku przyjaciela do zabaw a ja? Dla mnie świat skończył się w momencie, w którym Niall opuścił Londyn. Od pamiętnego czwartku nie dostałam od niego żadnej wiadomości z wyjątkiem tej, w której poinformował mnie, że zostaje na dłużej w domu. Czyż to nie cudowne? Nie wiem co się z nim dzieje, nie wiem co dzieje się z Maurą a na dodatek chłopak nie odbierał moich telefonów. Rozumiałam to, że ma problemy, martwi się o stan mamy ale w tym wszystkim powinien odnaleźć miejsce na uczucia…
Musiałam przyznać przed sama sobą to, że nie radziłam sobie z obecną sytuacją. Więc czy było coś dziwnego w tym, że pod koniec jednego z letnich dni zapukałam do drzwi chłopaków?
- Valery?- w przedpokoju ujrzałam wesołą twarz Louis’a- Co Ty tu robisz? Przecież nie ma z nami Niall’a…- zdziwił się chłopak zapraszając mnie gestem ręki do środka
- To już nie mogę odwiedzić moich przyjaciół?- zapytałam uśmiechając się blado. Chłopak pokiwał przecząco głową i przytulił mnie przyjaźnie.
- Chodź. Jest z nami El i Daniell… Chodź kochana.- wziął mnie pod rękę i wprowadził do salonu w którym prócz dziewcząt był tylko Zayn. Szczerze powiedziawszy spadł mi kamień z serca gdy nie udało mi się dostrzec burzy loków. Nie wiem czy udałoby mi się znieść jego obecność w tym samym pomieszczeniu co ja….
Przywitałam się z dziewczynami, których naprawdę brakowało mi przez ostatnie dni. Jak się okazało El miała dużo zajęć na uczelni ( co w wakacje było dosyć dziwne ) a Daniell całkowicie poświęciła się pracy i na kilka dni wyjechała z Londynu.
- Nie wiem czy wiesz…- szepnęła mi do ucha Dan- Ale wrócił Liam- ciepło zgromadzone w sercu rozpoczęło wędrówkę po całym ciele
- Naprawdę?! Gdzie on jest?- zapytałam chcąc jak najszybciej zobaczyć się z chłopakiem
- Jest w kuchni- uśmiechnęła się do mnie a Lou włączył jakiś film po czym zgasił w salonie światło. Przeciskając się pomiędzy nimi dotarłam do kuchni w której stał oparty o blat chłopak.
- Liam…- szepnęłam czując napływające łzy do oczu- Tak się cieszę, że wróciłeś.- powiedziałam a chłopak równie zadowolony jak ja od razu mnie mocno uścisnął
- Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało- powiedział uśmiechając się serdecznie do mnie.- Moja kochana Valery- nasze ciała ponownie znalazły się blisko siebie. Czułam bicie serca chłopaka, czułam zapach jego perfum i…. w końcu poczułam się dobrze, od tak wielu dni…
- Wiele mnie ominęło?- zapytał brunet wciskając mi do ręki tosta z dżemem. Usiadłam na wysokim krześle bawiąc się jedzeniem.
- Można tak powiedzieć…- powiedziałam przypominając sobie dramatyczne chwile, które sprowokowały Niall’a do opuszczenia tego domu
- Co się dzieje Valery? Proszę powiedz mi wszystko co się tutaj działo. Żadne z nich nie chce wyjaśnić mi gdzie jest Niall, gdzie jest Harry… Nie ukrywaj nic przede mną,- jego dłoń zacisnęła się na mojej dodając mi tym samym otuchy. Na kim jak na kim, ale na Liam’ie mogłam polegać. Wstydziłam się tego, że to właśnie z mojego powodu pokłóciło się dwóch najlepszych przyjaciół…
- Któregoś dnia dostałam telefon od Lou bym jak najszybciej tu przyszła. Tak też zrobiłam i uwierz mi ten dom był w opłakanym. Niall leżał na kanapie z zakrwawioną twarzą i do tej pory nie wiem co się stało. Wybrałam się z Harrym i Zayn’em na zakupy i potem wszystko się zaczęło psuć. Zaczęliśmy sprzątać, podzieliliśmy się na grupki a potem Harry…- ukryłam twarz w dłoniach- On zaczął mnie całkować gdy siedziałam w kuchni. Przyparł mnie do ściany i nie chciał puścić. Płakałam, krzyczałam, ale do niego nic nie docierało. W końcu do kuchni wpadł Niall, odepchnął go ode mnie i zaniósł do siebie na górę…- wyjaśniłam nieśmiało patrząc na chłopaka. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, troska i strach..
- Czuję, że to nie wszystko, prawda?- zapytał dosyć cicho
- Późnym popołudniem gdy chcieliśmy iść do mnie Harry znów się do mnie przyczepił. Niall dał się ponieść emocjom i cóż… Zaczęli się bić. W końcu Niall nie wytrzymując rzucił albo on albo ja i opuścił ten dom wraz ze mną. Kolejnego dnia pojechaliśmy pod namiot, pobyliśmy tam kilka dni aż do czwartku kiedy to musiałam stawić się w sądzie. Potem całą radosną aurę rozwiał telefon do Niall’a. Jego matka jest w szpitalu, leży w śpiączce a ja nic nie mogę zrobić. Chłopak zabronił mi przyjechać, zabronił mi być przy nim rozumiesz? Do tego doszły problemy w domu i nie wiem co mogę zrobić…
- To straszne, naprawdę nie wiem jak mogę Ci pomóc.- dezaprobatę miał wymalowaną na twarzy. Podejrzewam, że był w szoku po tym co usłyszał ode mnie.- Chodź do mnie- wyciągnął przed siebie swoje ręce i mocno zacisnął je na mojej talii. Wdychałam zapach perfum zmieszanych z potem i w pewien sposób czułam się bezpieczna. Mogłam na nim polegać tak samo jak on mógł polegać na mnie.
Usłyszałam za plecami ciche chrząknięcie. Od razu odskoczyłam od bruneta jakbyśmy robili coś zakazanego. Za nami stała Daniell z pytającą miną.
- Przepraszam Daniell. Nie powinnam była.- czułam zbierającą się we mnie bezradność. Pieczenie pod powiekami chciało mi za insynuować jaka beznadziejna jestem w tym co robię, w tym co robię tutaj.- Po prostu wybacz mi.- rzuciłam i zostawiłam ich w kuchni bez słowa wyjaśnienia. Przechodząc przez salon słyszałam za sobą pytania dlaczego już wychodzę, co się stało i wiele podobnych, ale nie odpowiedziałam na żadne z nich. Co tak właściwie chciałam osiągnąć przychodząc do nich? Niall’a nie było więc nie miałam tutaj tak naprawdę nikogo. Po raz kolejny w dosyć brutalny sposób uświadomiono mi, że to nie moja bajka.
- Valery poczekaj.- usłyszałam za sobą ciepły, lekko zachrypnięty głos. Właścicielem owego głosu  był nikt inny tylko sam Zayn. Spoglądałam na niego pytająco wyczekując czegoś, co dałoby mi do zrozumienia dlaczego stoi on przede mną tylko w samych bokserkach. Dziwne, że nie rzuciło mi się to wcześniej w oczy.
- Znów uciekasz? Ile razy zamierzasz jeszcze to robić Valery?- przenikliwe oczy wpatrywały się we mnie powodując iż miałam ochotę rzucić się biegiem przed siebie. Wstydziłam się swojego dziecinnego zachowania, którego nie można było w żaden sposób zrozumieć.
I znów uciekałam od odpowiedzialności… I znów uciekałam od problemów, które NIGDY same się nie rozwiążą. Stałam się mistrzem liberalnego rozwiązywania konfliktów, problemów…
Usiadłam na nagrzanej promieniami słońca brukowej kostce i zaczęłam intensywnie myśleć czego pragnę, czego tak naprawdę potrzebuję. Potrzebowałam Niall’a. Teraz, tu, w tej chwili. Potrzebowałam jego silnych ramion, które dodałby mi otuchy, uświadomiłyby mi, że jestem bezpieczna i ważna dla niego. Był to o tyle trudne gdyż Niall znajdował się ode mnie całe dwie godziny lotu. Byłam skołowana i zmęczona tym wszystkim. Miałam dość.
- Uciekam bo nie radzę sobie. Po prostu wszystko mnie przytłacza, jestem sama w tym cholernym świecie, Niall nie daje znać o sobie a jakby było tego mało sytuacja w domu nie jest najlepsza. Babcia straciła pracę a ja nie mogę żadnej znaleźć…- wyznałam sama nie wiem po co. Może liczyłam na cień współczucia? Na pocieszenie, którego nie zaznałam do Liam’a? Może liczyłam na to, że uczucia, którymi darzyłam kiedyś tego chłopaka pomogą mi w nieznaczny sposób? Gdzieś w głębi duszy na pewno tego pragnęłam, ale mój rozum postanowił płatać mi figle. 
- Znowu przez to przechodzisz…- odezwał się chłopak przerywając tysiąc lat milczenia. Usiadł obok mnie nieznacznie obejmując moją kruchą sylwetkę ramieniem- Znów zostawia Cię ktoś, kto wiele dla Ciebie znaczy.- oparłam głowę na jego barku nie mogąc znieść dłużej ogromnych sznurów myśli w swojej głowie. Wieczorne melancholie były dla mnie ogromnym wyzwaniem. Powracały wszystkie brudy przeszłości… Tysiące niewypowiedzianych słów powodowało tysiące nie zadanych pytań a to z kolei owocowało w tysiące niewypowiedzianych myśli.  
- Zayn… Czy to naprawdę musi tak wyglądać? Czy naprawdę moje życie musi być niczym sinusoida? Dlaczego to dotyka właśnie mnie?- pierwsze, ciężkie niczym groch łzy upadły na kurz ulicy. Tak wielu decyzji zaczęłam żałować, że nie mogłam pozbierać się i iść dalej przez życie z podniesioną głową. Ze spełnionej, szczęśliwej i pewnej siebie kobiety stałam się wrakiem człowieka, który uczył się chodzić po dnie.
- Żeby było lepiej najpierw musi być gorzej. Wiesz… Gdy byliśmy jeszcze razem zastanawiałem się ile taka osoba jak Ty jeszcze wytrzyma. Często wieczorami nie mogąc spać myślałem o Tobie i cierpieniu jakie zadają Ci bliskie Twojemu sercu osoby. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że pewnego dnia znajdę się pośród nich i zamienię Twoje życie w jedno pasmo nieszczęścia. Nie potrafię odpowiedzieć Ci na pytanie dlaczego cierpisz. Może taki jest plan, tam na górze? Może Oni chcą uczynić Cię kobietą silną, niezależną i pewną siebie? Może w ten sposób wypełniasz część jakiegoś planu? Dzięki Tobie, dzięki Twojej sile wiem, że nie ma rzeczy, które mogłyby nas pokonać. Jesteś naprawdę silną i dzielną osobą, którą ogromnie podziwiam. Wiem, ze może wydać Ci się to głupie, ale tak jest Valery. Zobaczysz wkrótce wszystko wyjdzie na prostą.- uśmiechnął się do mnie poprawiając moje rozwiane włosy. Uwielbiałam jego delikatne palce, ciepły głos i cudowne słowa, które niejednokrotnie przyniosły mi ulgę i kierowały myśli w odpowiednią stronę.
- Boję się, że nadejdzie taki dzień w którym wszystko przerośnie mnie i nie dam sobie rady…
- Wydaje mi się, że to już za Tobą- spojrzałam na niego niedokładnie wiedząc o co chodzi- Pamiętasz te dni po balu, śmierć Oliviera i te dni naszego rozstania?- pokiwałam twierdząco głową- Słyszałem, że wtedy było z Tobą naprawdę źle…. Chodziły Ci po głowie okropne myśli a to właśnie był przejaw załamania… Masz to już za sobą wiesz? Udało Ci się przezwyciężyć to zło, udało Ci się wygrać walkę o szczęście.- rzekł ujmując moją dłoń w swoją- Dasz radę Valery. Obiecuję Ci, że pomogę Tobie we wszystkim. Wystarczy jeden telefon a już jestem Twój- zaśmiałam się dziękując w duszy Bogu, że mam takiego wspaniałego przyjaciela. Dziękowałam za to, że on jako jedyny nie odwrócił się ode mnie. Mocno przytuliłam go całując jego zarośnięty policzek. Na horyzoncie błysnęło a następnie udało nam się usłyszeć cichy pomruk.
- To chyba znak, ze pora przestać się smucić i zmykać do łóżek- rzuciłam wstając.
- Dobranoc Valery. Zadzwonię jutro, dobrze? Sądzę, że mam dla Ciebie niespodziankę- uśmiechnął się tajemniczo a ja po raz kolejny przytulając się do mulata dziękowałam mu za to, że jest.

            Obudził mnie dudniący o parapet deszcz. Gdy tylko łóżko straciło połowę swojej siły grawitacji, która przyciągała mnie do łóżka niesamowicie mocno, wyjrzałam przez okno.
Londyn płakał. Płakała wraz z nim moja dusza rozrywana na kawałki przez tęsknotę za Niebieskookim. Coraz bardziej brakowało mi jego uśmiechu, pozytywnego podejścia do życia, ciepłej barwy głosu i pocałunków, które rozpalały moje ciało w najmroźniejszy dzień. Bałam się o chłopaka. Kilka dni bez rozmów sprawiły, że czułam się jak roślina wystawiona na parapet w największy upał. Traciłam siłę i życiodajną wodę, którą była miłość i bliskość drugiej osoby.
Usiadłam na parapecie, który przykryty był kolorowym kocem. Brakowało mi tych dni, kiedy moja głowa była wolna od wszelkich problemów, siadałam na parapecie i wpatrywałam się w punkt na niebie sama nie wiedząc po co. Brakowało mi tych dni, kiedy słuchałam bez końca The Beatles, śpiewałam i co w moim przypadku było dziwne- tańczyłam. Brakowało mi życia zwykłej dziewczyny. Zaczynało mi brakować… starego życia.
Siedziałam tak przyglądając się drzewo targanym przez bezlitosny wiatr. Kolorowe liście były poddawane testowi wytrzymałości, kolorowe kwiaty były niszczone a pole rzepaku rozciągające się nieopodal domu tańczyło w tempie nadawanym przez wiatr. To zabawne…. Jak zwykły podmuch wiatru może zmieniać krajobraz, otaczający nas świat i nasze życie. Zwykła siła przyrody a tyle emocji, tyle uczuć…Siedząc tak i analizując najmniejszy ruch gałęzi, trawy oraz kwiatów w oddali zadzwonił telefon. I znów obudziła się nadziej…. I znów pojawił się uśmiech na twarzy... I znów przyspieszone bicie serca wywołało zawroty.
Jednak tym razem było inaczej. Zamiast poczucia rozczarowania i większego smutku nie potrafiłam opanować emocji. Na wyświetlaczu widniał napis: Niall dzwoni.
Mimo radości jaka przepełniała moje serce czułam ogromny strach…. Bałam się, że coś się stało.
* rozmowa *
- Halo?-
- Valery… Nawet nie wiesz jak dobrze Cię słyszeć- jęknął chłopak a serce omal nie wyskoczyło mi z piersi- Jak się czujesz?- wyraźnie było słychać, że jest weselszy
- Jak się czuje? Pytasz mnie jak się czuje?!- krzyknęłam lekko zdenerwowana jego egoizmem- Niall! Nie odzywałeś się do mnie praktycznie cały tydzień i śmiesz się pytać jak się czuję?! Źle Ja się czuję cholernie źle! Nie wiesz co to znaczy tęsknić? Nie wiesz co to znaczy bać się o kogoś?!- emocje podnosiły poziom zdenerwowania i złości na tego chłopaka
- Spokojnie. Wszystko da się wyjaśnić Valery..- powiedział niezwykle spokojnie z lekkim rozbawieniem- Nie dzwoniłem bo chciałem odpocząć od wszystkiego. Jeździłem do mamy, przyjechała jej siostra i sama wiesz jak to jest. Czas szybko leci i nim zdołałem zauważyć było późno a późno nie wypada dzwonić. Nie bój się, nie zapomniałem o moim skarbie- poczułam ciepło rozchodzące się po całym ciele. I jak go można nie kochać? No jak? Uśmiechnęłam się do siebie ciesząc się, że w ogóle zadzwonił.
- Jak z mamą?- zapytałam chcąc zmienić temat
- Lepiej. Nie wybudziła się jeszcze, ale lekarze mówią, że jej organizm wraca do normy.
- A co jest przyczyną tego wszystkiego?
- Jak to było? Zbyt gwałtowna zmiana ciśnienia w mózgu czy coś takiego. Nie jestem lekarzem kocie…- zaśmiał się. Było w nim coś dziwnego… Było w nim coś nieporządnego…
- Kiedy wracasz?
- Nie wiem. Zostaję tu póki mama się nie wybudzi. Później kilka dni zostanę przy niej i wrócę- wyjaśnił
- Niall zdajesz sobie sprawę z tego, ze to może potrwać tygodnie a nawet lata?!
- To moja mama. Nie mogę…- i nagle połączenie zostało przerwane. I nagle całe moje szczęście rozsypało się niczym przerwany sznur pereł.

Mimo prób jakie podejmowałam by móc skontaktować się z chłopakiem, wszystkie skończyły się klęską. Nie wiedziałam co chłopak chciał mi przekazać, nie wiedziałam czy żartował mówiąc o tym iż chce zostać w Irlandii do momentu w który jego mama się nie wybudzi. Przecież to nie było poważne….
Przecież nasz związek jest skazany na porażkę….
Czy on w ogóle jeszcze istniał?!
Kilka minut po 14.00, gdy deszcz i ostry wiatr postanowiły dać spokój zapłakanemu miastu odwiedził mnie Zayn, mówiąc, że ma dla mnie niespodziankę. I tak też było. Ową niespodzianką okazała się być propozycja pracy w jednym ze studiów fotograficznych. Chłopak poznał mnie tam z nijakim Alex’em, który okazał się być bardzo dobrym i znanym fotografem. Oczywiście chłopak zgodził się przyjąć mnie do pracy, ale tylko pod warunkiem iż pójdę doszkolić swój niemiecki. Było to dosyć dziwne, ale zgodziłam się. Naprawdę zależało mi na tym, aby w końcu zacząć cokolwiek robić w tym kierunku. Jak udało mi się dowiedzieć, niemiecki to podstawa w tej pracy ponieważ ta firma współpracuje z niemieckimi firmami.
Nie wiedziałam jak mogę dziękować Zayn’owi dlatego też, tuż po rozstaniu się z moim pracodawcą zaprosiłam chłopaka na ciastko i kawę.
W końcu udawało mi się sklejać rozsypane puzzle mojego świata. 

Hello!
Dziękuję za tyle cudownych komentarzy! Na prawdę mnie to ogromnie wzruszyło! Kochane wy moje.... 
Był to pewien akt desperacji z mojej strony bo było cholernie mało komentarzy i myślałam, że już... Już nie chcecie mnie tu, już się wam to znudziło i bla bla bla...
Cholernie miła niespodzianka z waszej strony! :*
Kocham was bardzo mocno słoneczka!
I jak wam mija kolejny tydzień? U mnie gorąc a w szkole gorzej.... 
Szkoda wręcz gadać.... 
kolejny rozdział w kolejny piątek ;)
I jak wam się podoba? :D
P.S tysiące buziaków ;)

8 komentarzy:

  1. Aww, rozdział jest świetny! <3
    Niech Valery pojedzie do Niall'a!
    Nie mogę się doczekać tego co się dalej wydarzy.
    Czekam na kolejny! x

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, mam nadzieje że Niall nie robi nic głupiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Madzia!
    Jeeeny ten rozdział jest niesamowity, wracając do tego co kiedyś mi pisałaś to ja powinnam wziąć u Ciebie lekcje pisania. Wiesz, pomyślałam o tym na poważnie :P Nigdy nie potrafię dobierać takich wspaniałych słów i przede wszystkim nic tak wspaniałego nie chce mi wyjść z głowy. A szkoda, bo kiedyś chciałabym zaskoczyć was czymś takim cudownym jak rozdział na górze. Ohh, nawet nie wiesz jaki ten tydzień być ciężki, ciągle coś i właściwie to raczej sobie nie odpocznę w ten weekend. A w szkole zamiast lepiej to gorzej...Ale nie będę marudzić, bo w końcu słońce, piękna pogoda i do tego niedługo wakacje *.*
    Życzę Ci dużo słońca i siły, żebyśmy jakoś przeżyły te niecałe już dwa miesiące ;)
    Duuuuuuużo uścisków i przytulasków
    Kocham bardzo bardzoo mocno
    Emily<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem cholernie ciekawa co dalej będzie z Valery i Niallem. Wielbię ten rozdział :D. Czekam na kolejny i zapraszam do mnie :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, ze mnie dawno tu nie było, ale wiesz czasami jest taki brak czasu. I ja go miałam ostatnio, ale już jestem :)
    Rozdział świetny! Tylko ciekawi mnie jedna rzecz, a mianowicie dlaczego Nialler przerwał połączenie?

    OdpowiedzUsuń
  6. po pierwsze przepraszam, że tyle nie komentowałam, miałam dużo na głowie. Kocham tego bloga i to opowiadanie. Cudowny rozdział, Ty też jesteś cudowna. Masz ogromny talent do pisania. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miała okazję czytać Twoje książki :) Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny. tylko proszę nie zepsuj/zniszcz Niallery. Oni są taką piękną parą. czekam na nn i zapraszam do mnie Margaret-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń