piątek, 17 maja 2013

Rozdział 63 ,, Wdech.... Wydech.... "




Kolejny dzień rozpoczęłam z ogromnym uśmiechem na twarzy. W końcu to dziś, po raz pierwszy miałam iść do pracy.
Zwlokłam się z łóżka, pognałam pod prysznic, zjadłam obfite śniadanie i kilka minut przed 9.00 wsiadałam na rower, którego nie używałam dosyć długi czas. Pedałowałam ile sił w nogach by zdążyć na czas. W końcu nie wypadało się spóźnić pierwszego dnia, prawda?
W końcu znalazłam się przed budynkiem studia i poprawiając rozwiane włosy weszłam do środka. Panował tu nieprzyzwoity bałagan, hałas i wszechobecny chaos. Ludzie biegali to w jedną stronę, to w drugą. Kobiety nosiły tysiące stroi i walizek zapewne z kosmetykami a pośrodku tego wszystkiego, całkowicie spokojnie, bez żadnego stresu siedział mężczyzna ubrany w niebieską koszulę i czarne spodnie. Na plakietce gdzie zazwyczaj widnieje imię widniał napisał: William. Uśmiechnęłam się do niego i pytając gdzie znajduje się pracownia Alex’a chwilę porozmawiałam. Był to chłopak naprawdę miły i krótko mówiąc niesamowicie przystojny. Było w nim coś, co powodowało iż miałam ochotę zostać z nim przy tym śmiesznym kontuarze. Jednak zegarek wybił 9.30 i musiałam odbębnić swoje sześć godzin pracy.
Weszłam do studia nr. 34F w momencie, w którym Alex kłócił się z jakąś wysoką blondynką. Spojrzeli na mnie i rozstali się nie wypowiedziawszy ani słowa. Chłopak patrzył na mnie a ja wzruszyłam ramionami wyrażając w ten sposób obojętność wobec jego spraw. Jednak on postanowił nie być obojętny wobec mnie i chwyciwszy mnie za bark odwrócił w swoją stronę.
- To była Milena. Jedna z naszych modelek, które kochają się awanturować.- pokiwałam głową, że rozumiem.- Nie myśl, że coś nas łączy. Po prostu kolejna kłótnia o termin jej sesji-
- Jasne, nie musisz się tłumaczyć. A teraz jeśli pozwolisz zaniosę swoje rzeczy do szafki i zabierzemy się za pracę, ok.?- zapytałam na co chłopak powtórzył wykonany przeze mnie kilka minut temu gest.

W ramach sesji z kłótliwa Mileną wyruszyliśmy nad Tamizę. Żar lał się z nieba co było okropną męką dla mnie. Wczoraj- deszcz, wiatr i Bóg wie co a dzisiaj? Zmiana i to podobno na lepsze. Jeszcze kochana modeleczka wymyśliła sobie, że będę jej służącą.
- Ty- wskazała na mnie podczas przerwy- Przynieś mi latte, tylko ma być waniliowe- odprawiła mnie ruchem ręki. Wpatrywałam się w nią nie wierząc w jej słowa
- Nie rozumiesz? WA- NI – LIO – WE. – przeliterowała wolno i dosyć głośno. Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie i nie mówiąc nic odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do najbliższej budki z kawą.
Gdy tylko udało mi się wrócić od razu zostałam skrytykowana za czas, kiedy to biedna Milena nie miała kawy
- Za co Ci płacą?!- wrzasnęła wyrywając mi kawę z ręki
- Przepraszam- wyszeptałam poprzez zęby.- Mogę cos jeszcze zrobić?- usiłowałam być miła ale miałam ochotę wylać jej ten kubek kawy prosto na misternie zaplecionego warkocza
- Zniknij mi z oczu- wyszeptała a ja wykonując jej rozkaz z największą przyjemnością opuściłam to miejsce.
Kilka godzin z tą modelką okazało się być moim przekleństwem. Sądząc iż będzie to lekka, przyjemna praca bardzo się pomyliłam. Weszłam do studia zmęczona i zdenerwowana jej zachowaniem. Udawała diwę, którą w ogóle nie był. I jak tu z kimś takim się dogadać? No jak?!
- Nieźle poradziłaś sobie z nią jak na pierwszy dzień- Alex klepnął mnie po ramieniu uśmiechając się przy tym- Zazwyczaj doprowadza do szału każdą ,, nową” po pierwszych dziesięciu minutach- zaśmiałam się
- Niestety ze mną jej tak szybko nie pójdzie.- zaczęłam ustawiać lampy i przygotowywać aparaty w taki sposób jaki pokazał mi chłopak.
- To nasza ostatnia sesja dzisiaj więc za godzinę będziesz wolna- wyjaśnił mężczyzna. Pokiwałam głową i do Sali wszedł chłopak, którego spotkałam w portierni. Spojrzałam na niego przerażona. Czyli on nie był portierem?! Boże… Co za wstyd…
 Schowałam się za ogromnymi lampami udając wielce zajętą.
- Tak się cieszę, że Cię widzę Will- ujrzałam Alex’a, który witał się z chłopakiem w dosyć dziwny sposób.- co u mamy?- nogi miałam niczym waty. To ten chłopak był jego bratem?!
- Wszystko dobrze, kazała Ci przyjechać na kilka dni bo Ashley wariuje….- wyjaśnił spokojnym głosem
- Znowu?-
- Niestety…..- westchnął głęboko
- Val! Pomóż Wiliamowi się przebrać- dostałam rozkaz, którego nie mogłam NIE wykonać. Wyszłam zza lamp i przerażona spojrzałam na niego
- To Ty…- wyszeptał
- To Ty ja znasz?- zapytał zdziwiony Alex
- Wzięła mnie dziś za portiera- zaśmiał się a ja płonąc ze wstydu zaprowadziłam go do garderoby. Gorzej być nie mogło, prawda?

Późnym po południem wróciłam do domu. Nie dość, że byłam strzępkiem nerwów to jeszcze zostałam zakwalifikowana do ,, lepszej ‘’ grupy na kursie z niemieckiego. Czyż nie cudownie?
Rzuciłam na ziemię torebkę i powlokłam się do kuchni. Znalazłam tam kartkę na której pisało iż babcia wybrała się z małym do mamy i do parku. Odgrzałam jedzenie i usiadłam przy blacie wsłuchując się w ciche pomruki radia. Spokojna muzyka przerodziła się w serwis informacyjny, który w normalnych warunkach byłby przeze mnie zignorowany. Tym razem tak nie było. A dlaczego? Otóż miły Pan obwieścił, że światowej zespół One Direction wskrzesza swoją światową trasę. Już za kilka dni mieli pierwszy występ w Ameryce.
Nie wierząc własnym uszom pod głosiłam radio. Dlaczego nikt nie raczył mnie poinformować o tym? Dlaczego Niall nic nie powiedział?!
Od razu chwyciłam za telefon i wybrałam numer do Blondyna. Czy jeżeli powiem, że normą stało się ignorowanie moich połączeń będzie przesadą?
Oczywiście po chwili włączyła się sekretarka i mogłam z nią chwilę podyskutować. Niech to trafi szlag!
Kolejną osobą, która również postanowiła mnie zignorować był Zayn a w jego ślad poszła reszta boysband’u. Został mi tylko Hazza, ale czy to było dobre rozwiązanie? Czy mogłam ot tak do niego zadzwonić?
Nie miałam wyboru. Drżącymi rękoma wybrałam numer chłopaka. Po chwili usłyszałam jego zachrypnięty głos, który sprowadził mnie dosyć brutalnie na ziemię.
- Harry powiedz mi, że to nie prawda, że za kilka dni wyjeżdżacie do Ameryki- powiedziałam niemal błagalnym głosem.
- Nie lubię kłamać. Za trzy dni jedziemy do Nowego Jorku na koncert- powiedział wyraźnie rozbawiony moim brakiem informacji na temat koncertów zespołu
- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?- zapytałam siadając na uprzednim miejscu wyraźnie załamana.- Dlaczego Harry?
- A co ja mam napisane na czole Informacja Turystyczna?!- krzyknął i odrzuciwszy połączenie zostawił mnie samą z tysiącem myśli, które rozrywały moją czaszkę.

Nie wiedziałam co mam robić. Szukanie przeze mnie wyjścia ewakuacyjnego z życia okazało się zbędne. Myśli gnały z prędkością światła, rozbijając się o kości czaszki powodując tym ogromny ból.
Krople letniej wody uderzały o moje obolałe ciało. Skuliłam się pozwalając by strumień wody bezlitośnie zmywał ze mnie resztki człowieczeństwa. Dlaczego oni wszystko przede mną ukrywają? Dlaczego jest im tak cholernie trudno otworzyć buźkę by powiedzieć, że zaczynają koncertować po całym świecie? Czułam, że fala smutku zalewające moje ciało nie da mi chwili wytchnienia. Czułam, że szala goryczy przelewa się na tę niewłaściwą stronę. Czułam, że gdy upadnę na dno, ono pochłonie mnie niczym ruchome piaski.
Nie potrafiłam zrozumieć postawy Niall’a. Wyjechał z Londynu zostawiając mnie samą jak palec. Rozumiałam, że martwił się o mamę ale ta troska była chorobliwa. Nie mam do niego żalu o to, że tam pojechał, został tam na tak długo… Mam do niego żal o to, że nie odzywa się do mnie. Ignoruje mnie niemalże tak, jakbym była powietrzem, jakbym była jego kolejną dobrą koleżanką. Koleżanką, którą może pocałować, której może powiedzieć wszystko i taką, którą może przytulić. Czułam się niczym dziwka. Może zacznę brać za to opłaty?
Nienawidziłam tego uczucia pustki. Wszystko, dosłownie wszystko było skierowane przeciwko mnie. Ile człowiek może wytrzymać w swoim życiu? Gdzie jest granica jego wytrzymałości? Gdzie jest ten cały cholerny haczyk?
Wpatrywałam się w wodę, która ginęła w odpływie. Chciałabym tak jak ona móc zniknąć… Przecież nikt by tego nie zauważył, prawda?
Dotknęłam głową chłodnych kolan zakręcając wodę. Oddychałam dosyć głęboko by móc uspokoić niepokojone serce.
- Wszystko będzie dobrze Valery. Przecież to nic takiego, prawda? Może oni nie powiedzieli mi nic, bo nie chcieli mnie martwić? Tak, na pewno tak było. No już głuptasie… Uspokój się. Wdech, wydech… Wdech, wydech. Widzisz! Od razu lepiej!- mówiłam do siebie próbując przyswoić to czego nie potrafiłam zrozumieć.
W pewnym momencie moim ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze więc czym prędzej zaczęłam zmywać z siebie brud, kurz i pot. Szorstki ręcznik pobudził krążenie, które pozwoliło moim stopom odzyskać różowy kolor. Założyłam swój ulubiony dres, zmyłam resztki makijażu, który pozwolił mi poczuć się niczym panda i położyłam się pod kołdrą.
Przeglądałam swój pamiętnik, który pamiętał stanowczo zbyt dużo. Pamiętam te dni, które odnalazły swoje miejsce pośród kremowo białych kartek. Musiały być one naprawdę wyjątkowo… Zdecydowałam się je opisać, zdecydowałam się je uwiecznić, zdecydowałam się by smutek tamtych dni wracał do mnie za każdym razem gdy ujrzałam ogromne placki z tuszu.

Czas nie przebierał w środkach. Minęło zaledwie kilka miesięcy a los postanowił być zmienny niczym pogoda na wyspach. Były takie dni, gdy wewnętrzny huragan tęsknoty i smutku za dawnym życie nie dawał za wygraną i niszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze. W takich chwilach jak ta zastanawiałam się czy moja osoba znalazła się odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.
Czy moja osoba miała większe znaczenie dla chłopców? Czy byłam naprawdę tak ważna w ich życiu jak to mówił Niall? Czy to naprawdę była moja bajka? Czy to właśnie było mi pisane? Cienkie nici wspomnienia twarzy Niebieskookiego wypełniły moją głowę. Dlaczego między nami tak jest? Bałam się. Tak cholernie się bałam tego, że jestem nikim.
 
Moje życie stało się niczym wahadło matematyczne. Po prostu nie istniało.

Hej dziewczynki!
Witam was w ten leniwy, gorący dzień gdy nie ma się siły na nic.... :P
Chciałabym was ogromnie przeprosić za to, że czekacie cały tydzień na coś takiego jak powyżej czego spójność z całością i jakąkolwiek logikę można określić poniżej przeciętnej. Z całego tekstu podoba mi się tylko końcówka ale WHATEVER.
Proszę , zrozumcie mnie. Nie mam w ogóle czasu (!) I teraz nie kłamię. Szkoła? Paranoja od kiedy odeszli maturzyści. Klasówka za klasówką, próbne matury już tuż tuż i nie ma, że nie zdaję rozszerzonej chemii.... Dodatkowo zaczęłam chodzić na kurs prawa jazdy a to już kolejna katastrofa bo mam wykłady trzy dni z rzędu i to po trzy godziny więc jestem w domu przed 20. A gdzie czas na relaks że już o czasie na naukę nie wspomnę?
Modlę się by te wakacje przyszły jak najszybciej bo nie mam gdzie łapek włożyć... Tyle rzeczy.
Dzisiaj skoro jest piątek wstawiam rozdział i proszę... Nie bądźcie złe bo ja na prawdę się staram :(
Postaram się nadrobić dzisiaj wszystkie blogi, zaległe rozdziały i cóż... Jakoś to będzie :*
Każdy wasz komenatrz jest dla mnie motywacją...
Dziękuje za każde miłe słowo skierowane z waszej strony do mnie.
Kocham was całym serduszkiem, Magda :* 


10 komentarzy:

  1. Uwielbiam jak opisujesz emocje Val :)
    Nie przejmuj się tym, że rozdział pojawił się późno. Dla wiernych czytelniczek liczy się żebyś jakoś sobie poradziła w życiu i udobruchała Nas kolejnym wpisem ;)

    zapraszam do siebie (jak znajdziesz chwilę):
    try-trust-him.blogspot.com

    buziaki Sophie

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi sie, czekam na kolejny.Mam nadzieje ze ta cala sytuacja sie wyjasni. Milego dnia x

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle cudownie. Ciekawe o co chodzi z tym ich koncertem . Mhm :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach już nie mogę doczekać się następnego, tak jestem ciekawa co będzie dalej. Czy ten Will odegra jakąś większą rolę w życiu Val. Czekam na następny. Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda mi jej, a kiedy się dowiemy co Niallem?
    A rozdział jak zwykle super:)

    OdpowiedzUsuń
  6. niedawno zaczęłam czytać i jesteś dopiero na 33rozdziale, ale jest super ;*
    a teraz przepraszam za spam, ale musze ;/

    [SPAM]
    sory, że tak chamsko się reklamuje, ale dopiero zaczęłam prowadzić tego photobloga z opisami i.. jak możesz to wpadnij - http://www.photoblog.pl/cruelrfortunately/150960727/002-paradise.html . z góry dzięki ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;d
    Zadajcie sobie pytanie- co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła.
    Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca.
    50 postanowień na 5 lat życia, młoda, pełana energii dziewczyna i pięciu zgubionych chłopców.
    www.i-wont-let-you-go.blogspot.com nowe opowiadanie o one direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanie! Jak zwykle rozdział cudowny i w ogóle!
    Co ja mam Ci tu dużo pisać?
    Zawsze czytam rozdział i czuję się jakbym to ja była Val-tak wspaniale opisujesz jej emocje, że po prostu się w nie wczuwam!
    Dobrze wiesz, że już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, huh?
    Kocham ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Twojego bloga zaczęłam czytać w niedziele ot tak z nudów. Sądziłam, ze będzie to nudny blog, ale kurde, jeśli człowiek czyta ok 60 wpisów w nie cale 2 dni to to chyba znaczy, ze blog jest super. Bardzo fajnie piszesz i jeśli na polskim twoje wypracowania są tak samo dobre jak ten blog, to chyba masz z nich same 6! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, mam nadzieje, ze wkrótce się pojawi ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym was ogromnie przeprosić za to, że czekacie cały tydzień na coś takiego jak powyżej czego spójność z całością i jakąkolwiek logikę można określić poniżej przeciętnej. ----> ty sobie ze mnie żartujesz?!

    Musze przyznać, że nie przeczytałam wszystkich twoich rozdziałów albowiem jest ich sporo, ale czytałam pierwsze 20 no i zrobiłam sobie długą, niewybaczalną przerwę. :( Nie za bardzo rozumiem o co teraz chodzi ale na dniach obczaję o co chodzi. Przepraszam, że nie mogę dodać nic więcej. Chyba tylko to, że twój blog jest jednym z najlepszych i nie daruję sobie tego, że zaprzestałam czytania go. Po przerwie pragnę uświadomić ci, że rozwinęłaś się i tego właśnie ci życzę- rozwijania się. :* i weny, dużo, dużo weny!!! :*

    OdpowiedzUsuń