Spoglądałam w róg pokoju, który spowiła bezgraniczna
ciemność. Strach i imaginacji przybierały rzeczywiste formy, które sprawiały,
że mój mózg wariował. W jednej chwili widziałam krwiożerczego potwora a w
kolejnej przybierał on postać ogromnego psa, który łudząco przypominał
Korney’a. Zakryłam twarz rękoma wmawiając sobie, że to tylko gra światła, że to
tylko moja chora wyobraźnia.
Spoglądałam przez palce w miejsce, w którym żył ,, potwór”.
Za każdym razem widziałam ten sam
kształt, za każdym razem odczuwałam ten sam strach. W końcu nie mogąc znieść paraliżującego mnie
strachu postanowiłam zapalić światło, ale zamiast tego usłyszałam głośne
dobijanie się do drzwi. Całym moim ciałem wstrząsną dreszcz. Przez myśl przebiegło mi mnóstwo scen rodem z
horrorów, w których to do drzwi dobija się seryjny zabójca i gwałciciel.
Uderzenia w drzwi stały się coraz głośniejsze. Przerażona a
jednocześnie ciekawa kogo niesie do mnie o tej porze zeszłam na dół zapalając
po drodze wszystkie światła. Tuż przy samych drzwiach chwyciłam w rękę nóż do
listów i drżącą dłonią otworzyłam drzwi.
- Zayn?- zapytałam zdziwiona widząc skuloną postać chłopaka-
Co Ty tu robisz?
- Mogę wejść?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Ruchem ręki
wskazałam mu wnętrze domu. Szczerze powiedziawszy odetchnęłam z ulgą gdy
ujrzałam jego twarzyczkę – Przestraszyłem Cię?- wskazał na moją dłoń, w której
kurczowo ściskałam srebrny nożyk
- Ostrożności nigdy za wiele- uśmiechnęłam się blado. Nagle
fala smutku i bliżej nieokreślonego rozgoryczenia zalała moją duszę..-
Herbaty?- usiłowałam powiedzieć najbardziej naturalnie jak potrafiłam. Mimo
moich starań można było usłyszeć charakterystyczne drżenie w głosie, które było
gwoździem do trumny.
Nagle poczułam silne ramiona
zaciskające się dookoła mojej talii. Zapach perfum chłopaka uderzył mój nos a
spokojny, przepełniony troską głos dodawał mi złudnego poczucia bezpieczeństwa.
Nagle wszystko co udało mi się do tej pory ułożyć zostało zdmuchnięte z powierzchni
mojej duszy z siłą huraganu. Wszystkie obawy, cały strach i złość powróciły do
mnie. To wszystko działo się naprawdę. Oni mieli zaraz wyjechać, Bóg jeden wie
na ile a ja? Ja miałam zostać sama w Londynie i robić dobrą minę do złej gry.
- Dlaczego?- wyszeptałam chowając pod ogon wszystkie swoje
emocje. Pozwoliłam by pustka i swego rodzaju rozgoryczenie przejęło kontrolę
nad moim umysłem.- Dlaczego Zayn?- piekące łzy cisnęły się na zewnątrz. Nie
potrafiłam a być może nie chciałam zrozumieć ich postawy. Co to takiego
wyjechać niemalże na rok?!
- To naprawdę nie zależy od nas kochanie…- chłopak był
opanowany i mówił spokojnym głosem- Gdybyśmy mogli w ogóle nie podjęlibyśmy się
tego.- wyjaśnił gładząc mnie po plecach. Jego ogromne ręce obejmowały moje ciało
w ten sam sposób w jaki robił to podczas naszych randek, podczas naszych ,,
chwil ‘’. Wyszukałam jego ciepłe dłonie błądzące po moim ciele i skrzyżowałam
swoje palce z jego. – Już spokojnie…. – szepnął wprost do mojego ucha a jego
ciepły oddech wywołał na mojej skórze gęsią skórkę. Delikatnie odsunął mnie od
siebie i kciukiem prawej dłoni otarł łzy, które wygrały walkę z moją silną
wolą.
- Zayn…- szepnęłam, ale jego kciuk uniemożliwił mi
dokończenie zdania. Jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie niczym w
obrazek
- To ja zrobię herbatę- uśmiechnął się i czując się niemalże
jak u siebie pognał do kuchni i włączył wodę.
- Odzywał się do Ciebie Niall?- zapytałam chłopaka trzymając
kurczowo w dłoniach kubek gorącego, ciągle parującego napoju
- Wczoraj dzwonił do nas, by powiedzieć, że przyleci dzień
wcześniej do Londynu czyli…- chłopak zaczął myśleć robiąc przy tym śmieszną
minę
- Jutro….- wyszeptałam. Nie wiedziałam jak przebiegnie nasze
spotkanie i czy w ogóle do niego dojdzie. Nie wiedziałam czy to wszystko ma
sens po ,, czymś ‘’ takim
- Ale wrócicie, prawda?- zapytałam ponownie kurcząc się
wewnętrznie
- My byśmy mieli nie wrócić? Mów co chcesz Panno Smith ale
ja przylecę do Ciebie chociażby z sąsiedniej półkuli- chłopak posłał mi
olśniewający uśmiech- Poza tym istnieje coś takiego jak Internet, telefon więc
będziemy w stałym kontakcie- jego dłoń musnęła o moją.
- Boję się o niego.- powiedziałam półszeptem. W końcu
przyznałam się przed samą sobą, w końcu zrozumiałam przyczynę mojego smutku, w
końcu zrozumiałam moje nieszczęście.
- O kogo? O Niall’a?- spojrzałam mu prosto w oczy i
pokiwałam przecząco głową- Głuptasie…- chłopak niemal na siłę wyrwał mi dłoń i
mocno zacisnął w swojej- On jest z nami bezpieczny-
- Nie chodzi mi o tę trasę koncertową Zayn. Chodzi mi o ten
pobyt w Irlandii. Zawsze gdy dzwonił do mnie był taki dziwny, taki
rozkojarzony, zbyt obojętny a nawet zbyt chłodny w stosunku do mnie…- wzięłam
głęboki wdech zakładając za ucho kilka zagubionych kosmyków włosów- Wydaje mi
się, że on w pewien sposób sobie pomaga.- spojrzałam znacząco na niego.
- Myślisz, że on…- zaczął chłopak, ale przerwałam mu
kiwaniem twierdzącym głowy- To nie jest możliwe złotko. – uścisk lekko zelżał-
Jesteś z nim tyle i nie znasz własnego chłopaka? Dobrze wiesz, że on by Cię nie
zranił. Poza tym bierze leki uspakajające bo sprawa z mamą lekko go przerosła-
wyjaśnił siadając obok mnie- Jutro się zobaczycie i sama ujrzysz, że jest
wszystko dobrze- pocałował moje czoło. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i
wsłuchiwałam się w miarowe bicie serca.
- Tak, masz rację. Zbyt pochopnie oceniam innych.- odparłam
usilnie wierząc w słowa mulata. Czułam się tak, jakbym stąpała po wyjątkowo
cienkim lodzie, który w każdej chwili może się pode mną załamać. Wiedziałam,
doskonale wiedziałam o tym, że Niall nie jest sobą, że nie traktuje mnie tak
samo jak przed wyjazdem z Londynu, ale uparcie chciałam wierzyć, że to jest
tylko wymysł mojej wyobraźni.
I to właśnie mnie zwiodło.
To właśnie stanęło na naszej drodze do szczęścia.
Czarne chmury znów nawiedzają Londyn. Aura jakby chcąc
dostosować się do mojego samopoczucia wylewa hektolitry łez. To właśnie ten
dzień, który skazuje mnie na wiele miesięcy samotnego życia, na wiele miesięcy
tęsknoty za chłopakami, na wiele miesięcy tęsknoty za Niall’em.
Powoli i z dosyć ogromnym smutkiem opuszczam ciepłe łóżko i
przemykam do łazienki. Szybki prysznic natychmiast stawia mnie na nogi. Dopiero
teraz udaje mi się zauważyć godzinę 11.00 na zegarze wiszącym nieopodal drzwi.
Otwieram drzwi szafy i eliminując sukienki, spódnice wybieram zestaw na chłodne
dni- w tym mój ulubiony turkusowy sweter. Związuje włosy w niezdarną kitkę,
pociągam rzęsy czarnym tuszem i zbiegam na dół. Babcia jak zwykle siedzi z
nosem w papierach, Charlie ogląda nie edukacyjne kreskówki a ja mknę do
lodówki. Witam członków rodziny pocałunkiem w policzek i pytaniem czy dobrze
spędzili noc. Próbując ukryć swój stres i obawy otwieram drzwi prowadzące do
ogrodu i wdycham zapach ziemi, życia i deszczu. Chłód muska moje gołe stopy, co
wcale nie wywołuje swoistego dla mnie dreszczu.
Szybki, rytmiczny dźwięk oznajmia mi gotowość tostów do
spożycia. Jednego smaruje truskawkowym dżemem, drugiego białym serem i patrząc
się na leniwie przesuwające się wskazówki zegara wyglądam upragnionej 15.,
której najwyraźniej nie spieszy się aby zawitać w naszych skromnych progach.
Ból żołądka powiększał się z każdą chwilą. Im bliżej było
TEJ godziny tym większy stres odczuwałam. Jak on wygląda? Co powie? Czy będzie
chciał mi to wyjaśnić? Jak mam się zachować? Czy mam zrobić mu awanturę? Czy
mam go pocałować i powiedzieć, że będę tęsknić? Tysiące różnych pytań
przebiegało mi przez głowę wywołując swoisty groch z kapustą.
W końcu nadeszła upragniona godzina… W końcu wybiła 15.00
Szybkim ruchem przeczesałam pofalowane włosy, wciągnęłam na
nogi trampki i z ogromnym strachem ruszyłam do domu chłopaków. Czy jest
bardziej stresująca sytuacja niż ta? Nie.
W końcu nacisnęłam malutki guziczek i w środku rozległ się
melodyjny dźwięk. Usłyszałam po drugiej stronie drzwi ciężko stawiane kroki i
ujrzałam wesołą twarz Liam’a.
- Mój Boże, jak ja Cię dawno nie widziałem- rzucił i szybko
mnie przytulił.- Urosłaś- stwierdził ze śmiechem
- Tak, chyba wszerz- zaśmiałam się i weszliśmy do salonu w
którym prócz chłopaków było kilka nieznanych mi osób. Rozglądałam się bacznie
za Niall’erem ale nigdzie go nie dostrzegłam. Podchodziłam kolejno do chłopaków
witając się z nimi. Dostrzegłam Daniell i El więc one również stały się
adresatkami moich przytulasków. Ku mojej ogromnej radości nie było domu Hazzy więc uniknęłam dziwnych,
krępujących sytuacji.
Zostałam przedstawiona ich ochroniarzom i menagerowi, który
kręcił nosem.
- Przyjaciółka Niall’a?- wyszeptałam przez zaciśnięte zęby
gdy tylko oddaliłam się od nich. Lou spojrzał na mnie dziwnie, jakby nie
wiedział o co mi chodzi.
- On tak musi myśleć Vally. On nie może wiedzieć, że Ty i
Niall jesteście razem.
- A tak w ogóle to gdzie on jest?- zapytałam widząc iż nie
ma go do tej pory
- Był u siebie.- rzucił obojętnie i odszedł ode mnie.
Niewiele myśląc o ich dziwnym menagerze wdrapałam się na
górę i weszłam do pokoju blondyna.
Panował tu
jak zwykle nieprzeciętny bałagan, ubrania walały się po podłodze a stosy
brudnych talerzy nadawały temu wnętrzu nowego ducha. Niallery od razu rzuciła
się w moje ręce a ja podniosłam wdzięcznego kota i pocałowałam jego ciepłą
główkę.
- Niall? Jesteś tu?- zapytałam zamykając za sobą drzwi
- Mnie miałoby nie być?- usłyszałam dokładnie nie wiedząc
skąd. Wewnątrz pomieszczenia panował mrok, zapewne przez te zasłonięte rolety.
- Niall gdzie jesteś?- położyłam kota na podłodze i niemalże
po omacku próbowałam dostać się do okna. Nagle poczułam jego ręce zaciskające
się dookoła mojej talii, ciepłe usta całujące moją szyję a następnie szybki
obrót i namiętni pocałunek przepełniony pożądaniem.
- Niall!- niemalże krzyknęłam i mocno przytuliłam się do
niego. Dopiero teraz zrozumiałam potęgę swojego uczucia do tego chłopaka,
dopiero teraz udało mi się zrozumieć jak bardzo za nim tęskniłam.- Tyle czasu.
Boże Niall.- łzy szczęścia poleciały po moich policzkach.- Dlaczego?- ujęłam
jego twarz w dłonie- Dlaczego musisz wyjechać?- pocałowałam jego policzki, po
których również spływały łzy.
- Przepraszam- delikatnie mnie przytulił.- Przepraszam Cię
za wszystko- łkał niczym małe dziecko- To było nieodpowiedzialne, myślałem…-
zawahał się- Sam nie wiem co myślałem..
- Niall, już dobrze. Naprawdę nic się nie stało.- kłamałam
jak z nut- Wszystko będzie dobrze. To tylko kilka miesięcy, to wzmocni nasz
związek.- uśmiechnęłam się do niego. Czy nasz związek w ogóle istniał?-
Następnym razem nie rób takich rzeczy, dobrze?- chłopak przytaknął głową- Jak
się mama czuje?- zmieniłam szybko temat
- Nie najgorzej. Wybudział się. Co było przyczyną? Nikt nie
wie. Póki co spędzi jeszcze w szpitalu trochę ale nie wiem czy coś z tego
wyniknie….- wyraźnie posmutniał
- Pojadę do niej. Odwiedzę ją i zobaczysz. Będzie dobrze.-
uśmiechnęłam się
- Jezu jak ja się za Tobą stęskniłem- przytulił mnie mocno.-
Pomożesz mi się spakować?-
- Oczywiście, po to jestem- pocałowałam go i zabraliśmy się
do pracy
* pół godziny później *
- Ale będziecie dzwonić, prawda?- zapytałam ocierając łzy
spływające mi po policzkach
- Jasne- uśmiechnął się Zayn i to on jako pierwszy ruszył by
się ze mną pożegnać. W końcu reszta zrobiła to samo z wyjątkiem Hazzy.
Podeszłam do niego i uśmiechając się od niechcenia podałam mu dłoń. Chłopak
miał nietęgą minę więc przełamując wszystkie swoje lęki, obawy oraz wewnętrzne
urazy delikatnie go przytuliłam. Odklejając się od niego widziałam delikatny
uśmiech loczka, który dodawał mu ludzkiego wyglądu.
Ze względu na menagera
nie mogłam ani pocałować Niall’a ani dłużej go przytulić co niezwykle by mmi
pomogło. Czułam, że te kilkanaście minut, które mogliśmy spędzić sami tuląc się
do siebie było jak magia, która stanowczo zbyt szybko znikła. Niemalże
rozpadając się wewnętrznie przytuliłam go lekko i czym prędzej oddaliłam się od
tego miejsca. Nie zważałam nawet na krzyki chłopaków, którzy prosili bym
wróciła. Nie mogłam, nie potrafiłam i nie chciałam. Jedyne czego teraz mi było
potrzeba to silnych ramion chłopaka, jego ust i słowa: Kocham Cię.
Wyszłam wprost na największą ulewę, ale szczerze
powiedziawszy nie przeszkadzały mi uderzające o mnie krople. Stałam dłuższą
chwilę rozglądając się za taksówką, która mogłaby zabrać mnie jak najdalej od
lotniska.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie u ujrzałam przed sobą twarz
Niall’a.
- Co Ty robisz?!- wrzasnęłam patrząc na jego twarz. Tysiące
kropel spadające na nas tworzą niewidzialną ścianę, którą przełamuje chłopak.
Spuszcza na kilka sekund wzrok a ja zachwycam się kroplami na jego rzęsach,
które wyglądają niczym perły wyrzeźbione w bólu.- Wracaj do środka- krzyczę nie
potrafiąc zrozumieć jego zachowania.
- Zapomniałem o czymś- powiedział tuląc mnie do siebie
- O czym?- pytam z nutą nadziei w głosie
- O tym- mówi i całuje mnie niemalże tak samo namiętne jak
podczas weekendu na polanie.- Kocham Cię Valery. Obiecuję, że zobaczymy się za
niedługo- całuje moją dłoń i wciska mi w rękę małą paczkę- Będę tęsknił- rzuca
i wbiega do pomieszczenia. Zza szyby widzę desperację w jego oczach i ból,
niesamowity ból, który daje mi tak wiele do myślenia.
W tym samym czasie podjeżdża taksówka. Wsiadam do niej
opierając mokra dłoń o szybę. To samo robi chłopak, ale nie ma już odwrotu. On
leci do Nowego Świata a ja wracam na stare śmieci.
W pośpiechu rozpakowuję paczkę i widzę książkę ,, Jeden Dzień „
Cześć pingwinki!
Kolejny piątek za nami, kolejny rozdział za nami i mimo iż jest to już 64. rozdział ja ciągle czuję się tak, jakby pisała pierwszy. Czas leci nieubłaganie, co?
Ogólnie bardzo was przepraszam za pewien brak odpowiedzialności jeśli chodzi o bloga ale niestety... Na prawdę mam teraz ciężko. Szkoła- paranoja. Dosłownie! Oceny, klasówki, poprawki, klasyfikacja i mnóstwo innych rzeczy, które tak na prawdę nie są potrzebne ale trzeba je odbębnić. Z kolei kurs na prawko. Ku mojej radości zostały mi dwa ostatnie wykłady i egzamin wewnętrzny! Trzymajcie kciuki :*
No ale wiecie co? Już za miesiąc wakacje! To na prawdę jest takie moje maleńkie światełko w tunelu bo to co teraz się ze mną dzieje to jakieś jedno wielkie nieporozumienie....
Tak, lepiej nie podchodzić do mnie bez patyka :D
Ale teraz przechodzę do szczegółów. Co sądzicie o rozdziale? Podoba wam się? Jak sądzicie, jak potoczą się lost Vally i Niall'a?
Nie wiem jak u was ale u mnie zapowiada się ulewny weekend więc będę miała czas w końcu się czegoś porządnie nauczyć :P
Życzę wam dużo słoneczka, uśmiechu na twarzy i cóż... Udanego weekendu!
Proszę o komentarze... Każda z waszych opinii trafia do mojego serducha a nie do kosza....
P.S Proszę każdą uzdolnioną technicznie osóbkę ( chodzi mi o posługiwanie się Gimpem, Photoshopem lub innym cudem techniki ), która ma czas o kontakt ze mną. Potrzebuję waszej pomocy!
Piszcie: enjoy17@wp.pl
Tysiące buziaków :*
o mamo ! To jest takie cudowne takie piękne. Na końcu się poryczałam jak ja bym chciałam mieć takiego chłopaka, z resztą nie ja jedna. Masz ogromny talent ale to już ci mówiłam, czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńWspominałam już,że kocham to jak opisujesz emocje Val?
OdpowiedzUsuńTaki Niall to ideał *.*
Genialny rozdział, naprawdę bardzo fajnie piszesz i z niecierpliwością czekam na następny ^.^
OdpowiedzUsuńBoże.... jak Ty to robisz, że pisząc sprawiasz iż czuję się jakbym to ja była Val? Zawsze mnie chwalisz a tak na prawdę to TY masz talent nie JA!
OdpowiedzUsuńOczywiście życzę Ci powodzenia w szkole i na tych wykładach ;**
Jak potoczą się losy Niallery? DOBRZE, bo nie masz innego wyboru. Jeśli coś się z nimi stanie to pamiętaj: znam Twój adres! ;pp
Kocham ;**
Cudowny. Szkoda, że chłopaki wyjeżdżają :/
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. Buziaki :**
świetny rozdział :) książki nie czytałam ale widziałam film "jeden dzień" i na końcu aż się poryczłam, świetny wybór książki do sytuacji w której się znajdują Val i Niall.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Awards więcej na: bythewayimwearingthesmileyougaveme.blogspot.com w zakładce NOMINACJE.
OdpowiedzUsuńHej, chciałam Cię zaprosić na bloga Unrealizable, Jest to blog o przygodach 17-letniej Anki i boysbandu Ocenę pozostawiam Tobie. http://love-lucki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNa początku pragnę Cię przeprosić, że nie komentowałam ostatnich rozdziałów. No ale dzisiaj luźny dzień, więc w końcu się za to zabrałam. :) :*
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że moje serce nabiera szybszego tępa kiedy czytam Twoje rozdziały? :O Odpływam w krainę marzeń i jestem w Londynie obok Val i Nialla!
Oczywiście muszę Ci napisać, że miałam #ZayleryFeels *_* Tak, tak, wiem że Val należy do Nialla, ale i tak jej bliska przyjaźń z Malikiem sprawia, że moje wyobrażenia o nich przekraczają wszelkie granice.
Już myślałam, że poczekam aż dodasz dzisiaj wieczorem kolejny rozdział i dopiero skomentuję, ale jak ujrzałam tytuł NASZEJ KSIĄŻKI to o mało co nie spadłam z krzesła. Moje place teraz stukają w klawiaturę jakbym pisała ostanie słowa do Ciebie w swoim życiu. Specjalnie to zrobiłaś, przyznaj się! :D
"Jeden Dzień"! W życiu bym nie pomyślała! kghibdk,ksdgbslutgbkuevtfsfv <3
W takim razie... Magda&Olałka Olałka&Magda, Dex&Em Em&Dex ii... Val&Niall Niall&Val! Oh God! ♥
Książka jest idealna tak samo, jak każdy z powyższych duetów, prawda? <3
Kochammmmmmmmmm ♥
Olałka