piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 68 ,, Prawdziwi mężczyźni jedzą tylko czekoladę ''





* 5 tygodni później *
Kochany Pamiętniku

I w końcu nastał październik. . Spoglądając za okno nie chce mi się wierzyć, że deszcz, silny wiatr i to co ma miejsce za naszymi szybami  można nazwać jesienią.
Wieczna plucha nawiedziła zapłakane miasto…
***
Czy coś się zmieniło w moim pogmatwanym życiu?
Stanowczo nie.
Nie ma Niall’a, nie ma Zayn’a, nie ma nikogo kto by mógł uderzyć mnie w twarz i krzyknąć:
,, Valery co ty do cholery wyprawiasz?!’’
 Żaden z nich nie odzywa się do mnie. Minęły już trzy miesiące a oni przepadli jak kamień w wodę. Co prawda Niall usiłował dotrzeć do mnie wszelkimi możliwymi sposobami, ale ja..
Ja potrzebuję czasu by to poukładać.
Potrzebuję go, ale nie potrafię wybaczyć tego co ze sobą zrobił.
Oczywiście, jako jego dziewczyna ( czy można nadal użyć tego określenia?) powinnam być teraz przy nim, trzymać go za dłoń, zapewniać, że nadal go kocham i będę z nim do końca życia, ale… Uwierz mi, że chcę ale nie mogę.
Jest gdzieś we mnie blokada, która nie pozwala mi ruszyć do przodu.
Jestem niczym auto bez paliwa. Niezbędna do życia ale bezużyteczna.
Innowacją w moim życiu była decyzja o rozstaniu się ze szkołą.
Muzyka…
Coś pięknego co przekształciło moje życie nie do poznania, ale stanowczo już nie dla mnie.
Za bardzo przypomina mi Niall’a, za bardzo tęsknię za nim… Za bardzo to wszystko mnie BOLI.
Tego dnia, gdy przyszłam do szkolnej stołówki i spojrzałam na stolik przy którym zawsze siedzieliśmy przypomniały mi się te dni, gdy wszystko było dobrze. Nie martwiłam się o to co ma być, co będzie…
Wszyscy darzyliśmy się wzajemnym szacunkiem a teraz?
KAŻDY Z NAS DORASTA.
Każdy z nas się zmienia.
I tak też stało się z naszą paczka. Każdy z nas dorósł, zmienił kąt patrzenia na świat i stał się inny. Bardziej dorosły, bardziej sceptyczny, bardziej poważny.
Stanowczo nie mogę powiedzieć, że życie niemalże osiemnastoletniej dziewczyny jest wieczną zabawą.
Nie w moim przypadku.
***
Wyjazd do Irlandii nie powiódł się.
Wolny czas poświęciłam bratu, mamie oraz babci z którą jest coraz gorzej…
I nie ma w tym ani odrobiny przesady.
Ona pije. Pije non stop, byle co, z byle przyczyny…
Kobieta dosłownie stacza się na samo dno ( o ile już go nie dotknęła )
I nie pomagają rozmowy ze mną, z mamą…
Ona robi to co uważa za słuszne.
Być może to było powodem większego zainteresowania mamy nami.
Coraz częściej zabiera Charliego do siebie, coraz rzadziej chłopiec widuje babcię…
Może to i lepiej? Po co ma mu się utrwalać w pamięci taki obraz?
Ostatnimi czasy spotykam się coraz częściej z Will’em.
Nie myśl, że zakochuje się w nim lub w jakiś sposób jestem nim zauroczona, ale jest on jedyną osobą, która poświęca mi czas, potrafi podnieść mnie na duchu a co najważniejsze- rozumie mnie. Teraz jego zrozumienie jest dla mnie na miarę złota…
Wiesz, że przy nim czuję się sobą? On akceptuje mnie taką jaką jestem. I nawet nie przeszkadza mu tu, że mówię coś i nagle w połowie zdania milknę na kilka minut.
On cierpliwie czeka, nie przerywa mi i ROZUMIE.
I jest mi z tym dobrze…
Czasami kilka godzin spędzonych w pracy to dla nas za mało więc zaprasza mnie do siebie, wspólnie przygotowujemy obiadokolację i spożywamy ją na ogromnym tarsie, który idealnie oddaje piękno Londynu. Spokojna Tamiza, London Eye i budynek Parlamentu…
Do tego dochodziły bajeczne zachody słońca i nie potrzebowałam nic innego do szczęścia.
Jest on dla mnie niczym starszy brat.
Poucza mnie, gdy się przewrócę najpierw się śmieje a potem mi pomaga…
Sprzeczamy się niczym stare, dobre małżeństwo a dogadujemy się tak dobrze, jakbyśmy znali się niemalże od urodzenia.
Niedawno dowiedziałam się, że pochodzi z południa Niemiec. Było to dla mnie ogromne zaskoczenia chociaż ( zauważyłam to stosunkowo niedawno ) jego uroda jest typowo słowiańska.
Jak w pracy? Jak najlepiej. Ze stażystki stałam się sekretarką samego szefa. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, ale oczywiście przyjemne! Dzięki temu mam mniej pracy, więcej zarabiam a co za tym idzie mam więcej czasu.

***
Z tego co udało mi się dowiedzieć od Eleonor chłopcy za kilka dni mają wolne.
Przerwa w występach i zaczynają koncertować po Europie.
Czy te dni przyniosą jakieś zmiany? Czy zobaczę się z Niall’em?
 Czy wyjaśnimy sobie to i owo?
Chciałabym, cholernie bym chciała ale najzwyczajniej w świecie brak mi odwagi.
Wiem, że gdy tylko go zobaczę wszystko co do tej pory czułam, cała nienawiści, złość i ból odejdzie w zapomnienie…
 W końcu go kocham.
Co do tego nie mam wątpliwości bo zmienił mnie, moje życie… Wniósł do niego mnóstwo szczęścia, radości oraz nadziei na lepsze jutro…
Ale czy… Czy będę potrafiła zapomnieć o tym wszystkim?
Czy będę umiała wyprzeć wszystkie przykre wydarzenia z pamięci i nie wracać do nich już nigdy więcej?
Chciałabym… I gdybym nie znała siebie uwierzyłabym, że jestem do tego zdolna.


Spojrzałam na kartki w kolorze białym… Zaczęłam zastanawiać się czy to wszystko co zostało przeze mnie opisane jest odpowiedzią na wszelkie zmartwienia? Czy to naprawdę pomaga?
Czy to oby nie jest wymysł mojej wyobraźni? Może tak naprawdę to, że zapisze trzy, cztery strony nie zmieni nic we mnie? Może to wcale nie przynosi ulgi a uczucie, które towarzyszy mi za każdym razem gdy sięgam po długopis jest zwykłym podnieceniem, strachem… a może nadzieją, która umiera z każdym napisanym słowem?
Zamknęłam zeszyt i ukryłam go pomiędzy nieużywanymi książkami.

Kolejnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez delikatne zasłony. Uśmiechnęłam się do siebie czując ciepło na skórze dłoni. Przesunęłam się w lewą stronę by poczuć, jak każda cząstka mnie rozgrzewa się i daje uczucie błogiego stanu.
Leżąc tak zaczęłam całkowicie nie wiedząc dlaczego myśleć o przyszłości. Zastanawiałam się dlaczego porzuciłam marzenia o studiach, dzieciach, małym domku z dużym ogrodem i życiu u boku kochającego mnie mężczyzny. W tym momencie wydawało mi się to absurdalne bo poniekąd to wszystko otrzymałam. Ale czy to było tym, do czego dąży połowa ludzkiej populacji? Czy to była ta stabilizacja o której mówi każda mama?
Pokręciłam przecząco głową opuszczając ciepłe łóżko. Zarzuciłam na siebie ogromny wełniany sweter, na nogi wciągnęłam czarne legginsy i ruszyłam na dół by zjeść coś pożywnego.
W salonie siedział brat, który bawił się z Blue.
- Nie ma babci?- zapytałam całując go w policzek
- Przed chwilą wyszła. Zostawiła Ci kartkę w kuchni.- powiedział nie odrywając wzroku od telewizora.- Zrobisz coś na śniadanie?
- A babcia nic Ci nie zrobiła?- byłam zdziwiona bo zawsze robiła chłopcu coś do zjedzenia
- Nie. Powiedziała, że Ty mi zrobisz.-
Pokręciłam po raz drugi tego dnia przecząco głową i udałam się do kuchni. Jak brat powiedział na wysepce leżała ogromna biała kartka a na niej widniało pochyłe pismo babci.
,, Droga Valery.
Zapewne jesteś wciekła, ze wyszłam bez słowa, ale muszę chwilę odetchnąć. Nie bądź na mnie zła.
Pieniądze zostawiłam wam w górnej szufladzie. Wrócę późno, nie czekajcie na mnie.
Kocham, babcia. X’’

Czytałam te same zdania wiele razy ale nie mogłam zrozumieć przesłania tych słów. Mam nie być na nią zła?! A jaka dorosła osoba zachowuje się w taki sposób?! Wychodzi, nie mówi gdzie, po co… Wychodzi bez słów pożegnania tak, jakbyśmy nie znaczyli dla niej nic.
Wściekła zrobiłam nam śniadanie złożone z paru pełnoziarnistych tostów z twarożkiem po czym chwyciłam telefon i zadzwoniłam do mamy by zapytać ją co ma robić.
Kobieta uspokoiła mnie, powiedziała, że wszystko będzie dobrze i gdy tylko skończy pracę przyjedzie do nas i wspólnie ugotujemy obiad.
Było mi okropnie przykro, że po raz kolejny mama musi ingerować w nasze życie i nasze problemu. Doskonale wiem o tym, że ona nie ma lekko… Ale co zrobić gdy serce pęka, głowa nie ta a myśli mkną jak szalone?

Dochodziło południe gdy usłyszałam dźwięk dzwonka, który przeszył mnie do szpiku kości. Leniwie wstałam z fotela, odłożyłam książkę, która pachniała perfumami Niall’a i ruszyłam ku drzwiom.
Jakie było moje zdziwienie, gdy za drzwiami nie ujrzałam nikogo. Na wycieraczce stał ogromny bukiet żółtych tulipanów, które niezmiernie uwielbiałam. Zaskoczona podniosłam go i mocno zaciągnęłam się ich zapachem. Obudziły się we mnie te emocje, które ostatnimi czasy zapadły w zimowy sen.
Już miałam cofnąć się do wnętrza mieszkania, zamknąć drzwi gdy usłyszałam ten głos. Gęsia skórka obsypała moje ciało i nagle ujrzałam jego. Stał przede mną, uśmiechał się najpiękniejszym uśmiechem i… On tu naprawdę był.
Nie mówiąc nic rzuciłam bukiet i znalazłam się w jego ramionach. Tak cholernie za nim tęskniłam….
Nie potrafiłam uwierzyć, że on tu jest…

- Już dobrze.- mówiłem poprzez łzy.- Już wszystko dobrze Valery… Ciii….- uspakajałem dziewczynę, która łkała w moich ramionach. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami i ponownie wtuliła się w moje ramię.
- Zayn… Ja… Co Ty tu robisz?- zapytała mnie powoli uspakajając się.- Jak to się stało, że jesteś w Londynie?- pytała a ja ocierałem jej łzy. Dziewczyna wyglądała tak niewinnie, tak uroczo i tak… inaczej niż ją zapamiętałem. Uśmiechała się do mnie tak, jakby widziała mnie po raz pierwszy na własne oczy.
- Wejdziemy? Mimo wszystko jestem odrobinę zmęczony tym długim lotem…-powiedziałem lekko skrępowany.
- Jasne. Zapraszam.- powiedziała i wskazała mi ręką wnętrze domu.- Kawy, herbaty? A może coś do zjedzenia?- zapytała mnie nim zdążyłem zdjąć obuwie i kurtkę
- Powolutku kochanie.- uśmiechnąłem się do niej i ponownie ją uścisnąłem.- Jeżeli możesz to herbatę i coś zjadliwego. Dasz wiarę, że amerykańskie jedzenie jest okropne?- zapytałem w momencie gdy jej brat skoczył mi na ręce.
- Aleś urósł! Bracie!- przytuliłem go do siebie po czym pociągnął mnie w kierunku salonu-  A to kto?- zapytałem gdy wskazał mi małą kuleczkę siedzącą na podłodze
- To Blue! Prezent od mojej kochanej siostry!- powiedział i objął nogi dziewczyny gdy ta dołączyła do nas.
- Teraz to kochana siostra…- zamruczała dziewczyna drocząc się z Charliem.- Idź z nim do ogrodu pobiegajcie trochę.- powiedziała brunetka a młody tylko skinął głową i znikł za ogromnymi balkonowymi drzwiami.
- Chodź- chwyciła mnie za rękę i poczułem to coś, czego od dawna nie było mi dane poczuć. Przyjemny prąd rozpełzną się po moim ciele z prędkością światła- Twój herbata oraz tosty.- uśmiechnęła się do mnie. On dosłownie promieniała!
- No, a teraz opowiadaj- usiadła naprzeciwko mnie i patrząc prosto w moje oczy słuchała niczym zaczarowana. Opowiedziałem jej dokładnie wszystko, z najmniejszym szczegółem opisałem każdy dzień za domem podkreślając jak bardzo za nią tęsknili wszyscy.
Tak naprawdę każdy koncert był wielkim odliczaniem czasu do powrotu. Niall nawet narysował na ogromnym kartonie rozpiskę naszych wszystkich koncertów i wykreślał po każdym gdy tylko zeszliśmy ze sceny. A potem zaczął szaleć, zapomniał o planach, zapomniał o nas, zapomniał o kochanej brunetce… Czasami odnosiłem wrażenie, że zapomniał kim tak naprawdę jest i co robi… 
Ameryka była cudownym krajem. Jedyną rzeczą jaka mi się w niej nie podobała to to, że występują w niej takie skrajności. Ludzie biedni mieszkali tuż obok ludzi bogatych z czego Ci ludzie nie robili sobie nic. Kraj piękny ale nie dla mnie….
- No i właśnie tak przebiegł nasz cały pobyt w Ameryce. Nie mogliśmy się doczekać powrotu do domu- uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna wyciągnęła rękę w moim kierunku i delikatnym ruchem odgarnęła włosy spadające mi na czoło. Niby niewielki gest ale wykonywała go z naprawdę ogromną czułością, która sprawiała, że obudziły się motylki w moim żołądku. Jej oczy błyszczały od łez a usta już dawno wykrzywiły się w cudownym uśmiechu. Niewiele myśląc ująłem jej dłoń w swoją i mocno ścisnąłem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęskniłem.- powiedziałem i złożyłem na jej dłoni delikatny pocałunek.- Niech Niall żałuje tego, że tak postąpił.-
- A czy on…- wzięła głęboki oddech próbując ułożyć zgrabne zdanie- Czy on…
- Chodzi Ci o to czy jest w Londynie?- wyręczyłem ją a ona potulnie skinęła głową- Nie, nie ma go ale jutro ma do nas przylecieć. Wiesz… Poleciał zobaczyć się z mamą i… Mam nadzieję, że to doprowadzi go do porządku….
- A co z resztą chłopaków?
- Są w domu.- wyjaśniłem- Wiesz… W końcu stęsknili się za swoimi dziewczynami więc wolałem zatrzymać się u Ciebie i im nie przeszkadzać.- dziewczyna cicho zachichotała rumieniąc się.
- Zmężniałeś.- powiedziała wstając i zmierzając do lodówki- Czekolady?
- Prawdziwi mężczyźni jedzą tylko czekoladę- uśmiechnąłem się- Ale czy przedtem mógłbym chociaż wziąć taki szybki prysznic?
- Jasne! Dlaczego głupolu wcześniej nic nie powiedziałeś? Chodź szybciutko.- ruszyła pierwsza na piętro. Zapędziła mnie do swojego pokoju po czym zostawiając mnie wróciła po kilku minutach z czystym ręcznikiem, szeroką koszulką i obszernymi dresami.- Ale bieliznę sobie musisz sam skołować- posłała mi olśniewający uśmiech i zostawiając mnie samego na górze ruszyła na dół.
Z dołu dobiegały mnie wesołe okrzyki Charliego co świadczyło o tym, że dziewczyna postanowiła nim się zająć. Tak naprawdę nie potrzebowałem tego prysznica… Potrzebowałem chwili by dać sobie po buzi i uspokoić pędzące z zawrotną siłą serce. Co mi strzeliło do głowy? Co ja Hazza jestem by podrywać dziewczynę przyjaciela? I dlaczego ona musi być taka… Taka idealna? Taka cudowna, kochana, piękna i pociągająca?
Oparłem się o chłodne kafelki licząc z wolna do dziesięciu. Nie mogę tak postępować. Nie mogę. Kocham ją, to nieuniknione, ale nie mogę jej zawieść. Nie teraz gdy mnie naprawdę potrzebuje.
Oblałem twarz chłodną wodą i wtarłem w ciało żel o zapachu czereśni. Zapach co nieco ukoił moje zmysły pozostawiając ogromną pustkę rosnącą w okolicy mojego serca…
A co jeśli ona sobie nie zdoła wytłumaczyć tego wszystkiego z Niall’em? Co my wtedy zrobimy? Czy stracimy zarówno kochanego przyjaciela jak i jedyny autorytet w naszym towarzystwie?

Podczas gdy Zayn kąpał się na górze postanowiłam nieco zmęczyć brata by móc wcześniej położyć go spać a co za tym idzie porozmawiać dłużej sam na sam z mulatem. Usiłowałam być spokojna, nie okazywać mu zanadto uczuć ale nie było takiej możliwości. Nie wiedziałam się z nim od trzech miesięcy a to mówi samo przez się. Cholernie tęskniłam za nim…
Wcale by mnie nie zdziwiło to gdybym to właśnie za nim tęskniła bardziej niż za Niall’em…
Kończyłam liczyć do trzydziestu gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Charlie chwilka, ktoś przyszedł.- oznajmiałam malcowi i zawieszając jego ulubioną zabawę ruszyłam do drzwi. Sama nie wiedziałam kogo mogę się spodziewać. Gdzieś w głębi duszy pragnęłam by to nie był Niall.
Zdziwienie musiałam mieć wymalowane na twarzy gdy tuż za drzwiami ujrzałam uśmiechniętą twarz Willa.
- Zaskoczyłem Cię co?- powiedział wręczając mi bukiet czerwonych tulipanów
- Tak, odrobinę tak.- powiedziałam dając mu buziaka w policzek
- Mogę wejść?- zapytał i nie czekając na zgodę przekroczył próg domu.
- Bo wiesz, ja…- zaczęłam ale nie mogłam skończyć.  I jakby na złość cały świat zaczął mi się sprzeciwiać. Nim zdołałam się obejrzeć na dole był Zayn. Był cały mokry, nagi tors przyozdabiały mu opadające wraz z siłą grawitacji krople wody a ręcznik zasłaniał mu wiadome okolice.
- Zapomniałem bielizny- zaśmiał się nie wiedząc Willa.
- Zayn.- warknęłam na niego będąc jednocześnie zażenowana jak i rozbawiona tą sytuacją. Chłopak wyprostował się i ujrzawszy Willa dosłownie zbaraniał.
- Mówiłaś, że Twój chłopak jest blondynem…- wyszeptał Will czując się niczym Sherlock Holmes, który rozwiązał podwójną intrygę
- Will to Zayn zarówno mój jak i Niall’a przyjaciel.- powiedziałam dusząc w sobie śmiech- Właśnie wrócił do Londynu po trzech miesiącach nieobecności a jako, że jest niezdarą i zgubił klucze do domu pozwoliłam mu skorzystać z naszego prysznica.- powiedziałam patrząc na zmieszanego bruneta.- Z kolei Zayn to Will. Mój kolega z pracy a poza tym jest w domu dziecko wiec na Boga ubierz się.- i nie mogąc wytrzymać napięcia wybuchłam śmiechem. Aksamitna twarz chłopaka zarumieniła się. Potulnie skinął głową i czym prędzej wrócił na górę.
- Bo tak naprawdę…- zaczął Will odciągając mnie od widoków jakie pozostawiał za sobą Zayn- HALO! Słyszysz mnie?!- gwałtownie się odwróciłam spoglądając na bruneta stanowczo zbyt bardzo rozpromieniona
- Tak?
- Chciałem Ci tylko przekazać, ze jutrzejsze zdjęcia są odwołane. Kochana modelka skręciła kostkę i nici z naszej pracy w plenerze
- A nie mogłeś zadzwonić? Szedłeś taki szmat drogi by powiedzieć mi tylko tyle?- zdziwiłam się jego determinacją
- Wstyd się przyznać ale zgubiłem telefon- zaśmiał się- A poza tym kółeczka już nie mają szlabanu. Fakt faktem… Mandaty trzeba płacić
- Może najwyższa pora nauczyć się jeździć?- zaczęłam się śmiać. Poniekąd śmiech to zdrowie bo od razu po tak dużej ilości endorfin w moim organizmie zrobiło mi się przyjemnie- Zostaniesz?- zapytałam w końcu się uspakajając
- Z miłą chęcią ale muszę niestety uciekać. Pojutrze rano lecę do mamy i muszę co nieco kupić rodzeństwu, jej a poza tym trzeba się jeszcze spakować. Masz zresztą gościa więc nie będę wam przeszkadzał- uśmiechnął się do mnie i zaczął kierować do wyjścia.
- Kiedy wracasz?
- No nie wiem… Jeszcze się zobaczy…- jego mina nie była zbyt wesoła
- stało się coś? Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć…..
- Vally… Zobaczymy się wkrótce- powiedział i pocałował mnie w czoło.
Czy naprawdę wszyscy na których mi zależy muszą odchodzić?

Około 16 z pracy wróciła mama. Jeszcze nigdy nie widziałam by malec cieszył się na jej widok tak jak dzisiaj. Oczywiście nie było to bezinteresowne bo chłopiec od razu dostał olbrzymią paczkę kukurydzianych chrupek i uciekł oglądać telewizję.
Przywitałam się czule z rodzicielką tłumacząc jej, jak bardzo ją przepraszam ale była jedyną osobą, która mogła mi pomóc. Ona uśmiechając się troskliwie skinęła głową i szepnęła
- Nic się nie stało córeczko. Razem wszystko naprawimy- uścisnęła mnie czule i zaczęła rozpakowywać produkty.
- Bo mamo…. Będzie jedna osoba więcej na kolacji.- wyjaśniłam pomagając jej rozpakować olbrzymie reklamówki
- A kto mianowicie?-
- Dzień Dobry.- usłyszałam za plecami jego wesoły głos
- O wilku mowa.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam go a rękę w naszą stronę
- Jak mniemam Zayn, tak?- chłopak grzecznie skinął głową
- To może pomożemy Pani? Co robimy na kolację?-
- Dzisiaj zrobimy racuszki mannowe z malinami- mama uśmiechnęła się od ucha do ucha i zagoniła nas do roboty.

Dom wypełnił zapach babcinej kuchni oraz cukru waniliowego. Spoglądając w garnuszek i widząc gotującą się kasze manną przypominałam sobie wczesne lata dzieciństwa gdy to właśnie babcia robiła mi ów kaszę z pysznym czekoladowym sosem. Zatęskniłam za staruszką myśląc gdzie może teraz być i co robi. Było mi cholernie przykro, że rodzina niemalże rozpadała się na moich oczach. Czułam się odpowiedzialna za to wszystko co do tej pory wydarzyło się w naszej rodzinie do tego stopnia, że nie mogłam powstrzymać żalu, który mną wewnętrznie rzucał.  
Oparłam dłonie o blat i mocno je zacisnęłam. Zacisnęłam powieki na tyle mocno, że natychmiast zobaczyłam wędrujące dookoła mnie jasne, kolorowe punkciki.
Nie chciałam się tak wszystkim przejmować, nie chciałam być do tego stopnia być wrażliwą osobą, nie chciałam by każda błahostka mnie przerażała. A tymczasem co? Natura obdarzyła mnie super nadzwyczajną wrażliwością.
- Hej wszystko dobrze?- usłyszałam za sobą Zayn’a i ciepło zaczęło rozchodzić się po moim ciele. Chłopak złapał mnie za rękę jak gdyby nigdy nic.
- Nie Zayn!- krzyknęłam zwracając na siebie uwagę mamy i brata. Machnęłam mocno ręką zrzucając z blatu kilka szklanek. Tysiące brylantów rozsypało się po podłodze.- Nie jest dobrze Zayn. Jak ma być dobrze, no jak?! Nie widzisz co się tutaj dzieje? Z każdym dniem, z każdą godziną jest coraz gorzej! Babcia pije, nie zajmuje się domem, nie pracuje i opada na dno ja robię za dwóch, utrzymuję ten cholerny dom i co z tego mam?! Chłopka alkoholika i ćpuna który nie raczy nawet zadzwonić! I wiesz co?!- wzięłam głęboki chust powietrza- Nienawidze mojego życia. Chciałabym stąd wyjechać, zostawić to wszystko i mieć to w dupie!- krzyknęłam i ocierając łzy krańcem bluzki pognałam na górę zatrzaskując z ogromną siłą drzwi.
Łzy obficie sączyły się z moich oczu co było oznaką słabości i niemożności ogarnięcia wszystkich spraw razem. Ciałem raz po raz wstrząsały spazmatyczne drgawki. O dziwo nie chciałam się uspokoić. Chciałam wykrzyczeć całemu światu jakie to moje życie jest niesprawiedliwe. Z każdą chwila byłam coraz bliżej dolnej granicy wytrzymałości psychicznej co objawiało się ogromnym bólem głowy.
Musiałam coś zrobić.
Za chwilę zwariuję!
Raz, dwa, siedem, dziesięć, piętnaście… Cholerna jasna! Jak to szło?!
- Nienawidzę tego pojebanego życia!- krzyknęłam dusząc w sobie ostatki złości. Zerwałam się z łóżka, którego pościel była napiętnowana moimi łzami i podeszłam do szafy. Zaczęłam ją kopać z całych sił byleby rozładować złość, która przyszła z bezsilności. Zachowywałam się niczym osoba pobawiona racjonalnego myślenia. Miotałam się po pokoju roznosząc wszystko w drobny mak.
W końcu każdemu zdarzają się wzloty i upadki, tak?

Mama dziewczyny siedziała z dłonią przyciśniętą do ust tłumiąc zdziwienie, które dziewczyna wymalowała na jej twarzy grubym pędzlem. Z góry dochodziły nas dźwięki tłuczonego szkła, zrzucanych na podłoge przedmiotów ale co mogliśmy zrobić? Dziewczyna zachowywała się jak w amoku więc zagrożeniem dla życia mogłoby być zbliżenie się do niej.
Charlie skrył się w moich ramionach zakrywając uszy rękoma.
- Ona zwariowała, tak? Już nas nie kocha?- pytał malec zanosząc się płaczem
- Oczywiście, że nas kocha tylko dzisiaj ma gorszy dzień. Wiesz kochanie, kobiety tak czasem mają.- wyjaśniła Pani Smith biorąc chłopca na ręce i zaczynając nucić spokojną melodię.
Bałem się o dziewczynę. W głowie miałem same czarne scenariusze. Wszystko co dotychczas powiedziała brunetka zaczęło dźwięczeć w mojej głowie.
I nagle niczym grom z jasnego nieba usłyszałem mocne uderzenie. Dźwięk tłuczonej szyby odbił się echem w mojej głowie. Od razu pobiegłem na górę by zobaczyć co ona tam zrobiła.
To co zostałem było dla mnie nie małym szokiem.
Dziewczyna leżała na podłodze, dookoła niej było mnóstwo odłamków szkła a z reki obficie sączyła się krew. Idiotka rozbiła ręką szybę w drzwiach….
Od razu chwyciłem ją na ręce i czym prędzej zawiozłem do szpitala.
To nie miało tak wyglądać.


Robaczki!
Jeszcze tydzień i wakacje!
Nie wiem jak wy ale ja już powoli zaczynam odpoczywać ;)
Przepraszam za taki długi i w sumie nudny rozdział ale niestety... Nie mogę go zmienić bo uciekam na festiwal tańca :)
Kocham was wszystkie!
Dziękuję za komenatrze:*
Trzymajcie się ;*

11 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, nie mogę się doczekać nastepnego!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie jest nudny tylko ciekawy. Mam nadzieję, że Vally nic takiego strasznego się nie stanie, a Niall szybko do niej przyjedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam każdy rozdział, w którym pojawi się Zayn. Ten jest moim ulubionym, bo go wręcz ubóstwiam </3 Czekam na więcej Zayna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Co Ty gadasz! Określenie "nudny rozdział" na Twoim blogu to zabronione słowo.:3 Może nie jest to tak jak na początku, ale to zrozumiałe. To już naprawdę za tydzień? Zastanawiam się co będzie w ostatnim rozdziale. *-*

    My the best Maddie. <3
    Olałka

    PS Zayn >>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie to myślałam, że to Niall będzie pod jej drzwiami, ale nic. Zayn to chociaż ktoś, prawda?
    Rozdział nie jest nudny! Nie wiem skąd Ty to wzięłaś?
    Cholernie niecierpliwie czekam na kolejny!!
    Kocham ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaa, czekam na powrót Nialla i dalszą część <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże co dalej???? gfcisdfdeufedcgsaufi <3

    OdpowiedzUsuń
  8. to jest cudowne więcej takich :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny tylko smutny :/ Czekam na nexta. ♥
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wróciłam kochanie, jest cudownie, moja najwspanialsza pisarko. Tęskniłam jak cholera.
    Zayn, Zayn, Zay...tak to jest przeznaczenie Val *__*
    Trzymaj sié pingwinku, juz się mnie nie pozbędziesz.
    Ściskam i całuje
    Emil<333

    OdpowiedzUsuń