* Miesiąc później *
Wszystkie dni zlewały się w jedną całość. Myśl, że uda mi
się przetrwać te pierwsze dni nie uroniwszy ani jednej łzy była największym
błędem jaki mogłam popełnić. Próbowałam zebrać się w całość, iść na przód, myśleć o tym wszystkim jako kilku dniach,
ale… To okazało się być ponad moje siły.
Koniec sierpnia rozpieszczał nas cudowną pogodą, która jak
londyński klimat była niczym spełnienie snów. Popołudniowe wędrówki z bratem do
parku, na plac zabaw lub na lody stały się nieodłącznym elementem końca lata. W
ten sposób mogłam być zarówno blisko brata, jak i móc przemyśleć kilka spraw.
Najczęściej wtedy doznawałam alienacji i nie zrozumienia ze strony
społeczeństwa. Czułam się po prostu z niego wykluczona a może sama to robiłam?
Może sama specjalnie odseparowywałam się od wszystkich by móc przecierpieć
wyjazd ukochanego?
Podczas gdy Char dokazywał biegając dookoła mnie ja smętnie
spoglądałam na chmury, których jak na złość było mało.
Swego
rodzaju pocieszeniem była możliwość odwiedzenia przeze mnie dziewczyn, które na
czas nieobecności chłopaków zamieszkały w ich domu. Oczywiście, było pusto,
cicho i brakowało tego głównego elementu, ale czy to nie było wystarczającą
nagrodą? Mogłam pójść do sypialni Niall’a, wąchać jego pozostawione koszuli i
odliczać dni do ich przyjazdu. Przecież to będzie za niedługo, prawda? Wrócą
tak szybko jakby minęło kilka dni…. Poza tym codzienna rozmowa z blondynem
rekompensowała mi jego nieobecność.
Praca stała się już nie tylko źródłem dochodów, ale formą
ucieczki od doczesnych problemów. Możliwość postrzegania świata przez obiektyw
aparatu dawała mi niezwykłą uciechę, niezwykłą radość. W końcu coś wyglądało
tak, jak ja to widziałam, W końcu mogłam pokazać innym mój mały, prywatny
świat.
Tego dnia,
gdy po ciężkim aczkolwiek pozytywnie zakręconym dniu pracy siedziałam obok
placu zabaw na którym dokazywał Char zdarzyło się coś dziwnego. Ten chłopak,
który zwykle witał mnie uśmiechem na twarzy usiadł naprzeciwko mnie. Jego
siostrzyczka od razu pobiegła by dołączyć do innych dzieci a on usiadł
zapatrzony w wyświetlacz telefonu. Słuchawki na jego uszach nie pozwoliły na
to, aby usłyszał cokolwiek z zewnętrznego
świata. Zagłębiałam się coraz bardziej w słowa książki pozostawionej mi przez
Niebieskookiego. Każde kolejne zdanie chłonęłam niczym gąbka wodę. Ta fabuła,
konstrukcja książki była dla mnie czymś niewiarygodnym do tego stopnia, że nie
usłyszałam dzwoniącego telefonu. Dopiero miła, starsza Pani sprowadziła mnie na
ziemię i od razu oddzwoniłam jak się okazało do Blondyna.
Tak dobrze było usłyszeć jego głos. Każde słowo było
absorbowane przeze mnie ze zdwojoną siłą. W końcu samotny człowiek przywiązuje
się do każdego ciepłego słowa, jakie dane mu będzie usłyszeć…
Dziwiło mnie to, że chłopak dzwonił o takiej porze gdzie
zazwyczaj mieli wywiady… Z tego co mi było wiadomo pomiędzy Londynem a Nowym
Jorkiem była różnica czterech godzin więc u nich była 15.30. Zazwyczaj właśnie
wtedy mieli mnóstwo zajęć… Zazwyczaj Niall dzwonił do mnie wtedy kiedy u nas
było grubo po północy.....
Gdzieś wewnątrz mnie kobieca intuicja podpowiadała mi, że ta
rozmowa ma drugie dno, że chłopak nie dzwonił by bez żadnego wyraźnego powodu.
Czy rządziła nim w tej chwili tylko i wyłącznie tęsknota oraz chęć usłyszenia
mojego głosu? Jak się okazało wcale tak nie było.
- Jak się trzymasz? Wszystko dobrze w domu?- pytał chłopak
zmieniając raz po raz tematy
- Dobrze. Akurat jestem z Charliem na placu zabaw, w pracy
idzie mi bardzo dobrze a co najlepsze pozwolono mi porobić kilka zdjęć, które
spodobały się zawodowym fotografom!- powiedziałam zadowolona ze swoich
osiągnięć
- Nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć Ci, że jestem
cholernie z Ciebie dumny- usłyszałam to szczęście w jego głosie, którego tak
cholernie mi brakowało- Mamy lekki zamęt w głowie… Nie możemy się wyspać, fani
nie dają nam spokoju a jakby tego było mało co chwilę mamy coś nowego do
robienia. Dzisiaj obudzono nas o piątej rano bo musieliśmy o szóstej już być w
programie śniadaniowym i udawać iż wszystko jest dobrze… Jakby tego było mało
od razu po wywiadzie pędziliśmy do studia na próby. Dopiero teraz dano nam małą
przerwę i w końcu mogę zjeść- żalił się chłopak. W jego przypadku spędzenie
tylu godzin na głodzie graniczyło z cudem…
- Dbaj o siebie kochanie…- powiedziałam z troską w głosie-
Nie chcę aby stało Ci się coś złego.- powiedziałam i usłyszałam jakiś huk,
szmer i śmiech chłopaków. Po chwili w słuchawce usłyszałam dźwięczny głos
Zayn’a, który mówił jak bardzo tęskni i martwi się o mnie. Kolejny szmer, huk i
teraz do telefonu dobrał się Li. Był naprawdę szczęśliwy. Widać, że to co
robili nadawało sens jego życiu, że sprawiało mu największą radość. Po kilku
zdaniach zamienionych z tym chłopakiem Lou dossał się do telefonu niczym mały
glonojad i nawijał kilka sekund póki Niall nie wywalczył telefonu. Było mi
dosyć przykro iż Hazza nie dołączył do nich ale z tego co było dane mi usłyszeć
wybrał się gdzieś z jakąś dziewczyną. I w końcu padło znamienne zdanie Liam’a:
Powiedziałeś już jej?
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że coś musiało się
wydarzyć.
- Co miałeś mi powiedzieć Niall?- zapytałam lekko
przestraszona. Może coś stało się Hazzie? Może coś stało się któremuś z
chłopaków albo co gorsza kolejna fala niemiłych słów od antyfanów zaczynała
rozsadzać od środka serduszko któregoś z nich.
- Bo widzisz…- zaczął dosyć drżącym głosem. Chłopak zawsze
zaczynał właśnie w taki sposób rozmowę gdy miał mi coś ważnego do
zakomunikowania.
- Niall do cholery powiedz mi co się dzieje bo zaraz
przestane być taka miła- warknęłam na co chłopak wypalił bez ogródek
- Zobaczymy się dopiero w Święta Bożego Narodzenia.- jego
słowa były niczym żyletki, które kaleczyły moje serce.
- Ale jak to? Co Ty mówisz Niall ?- zaczęłam jednak nie
potrafiłam być spokojna. Każda cząstka we mnie drżała wywołując uczucie bólu i
rozdrażnienia.- Co ten facet sobie wyobraża?!- krzyknęłam nie dbając o to, że
jestem w publicznym miejscu. Dopiero przechodzący nieopodal mnie policjant dał
mi wyraźnie do zrozumienia, że nie będzie tolerował takiego zachowania.- Jak wy
mogliście się zgodzić na to?- zapytałam poprzez łzy.- Jak to ma wyglądać?
Wrócisz dopiero za cztery miesiące i będzie dobrze?- otarłam drżącą dłonią
policzek- To tak nie może wyglądać Niall. Nie dam rady, rozumiesz?
- Zawsze możesz do nas przylecieć. Od ręki załatwię Ci
bilet, pokryję wszystkie koszty…- zaczął- Proszę nie płacz, serce mi się
rozpada na kawałki słysząc jak płaczesz i to z mojej winy.- niemalże błagał
chłopak
- A co z rodziną? Ja też mam obowiązki, mam rodzinę, pracę…
- Pragnę Ci przypomnieć, że to jest właśnie moja praca.-
rzucił. Chwila milczenia przeciągała się w wieczność i w końcu powiedział- Poza
tym nikt nie obiecywał, że będzie łatwo
- Wiesz… Zadzwonię do Ciebie później- powiedziałam
pośpiesznie się rozłączając. Nie chciałam by słyszał jak płaczę, nie chciałam
by słyszał ciąg przekleństw, które wypadały z moich ust niczym groszki z
pudełka.
Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Nie potrafiłam
inaczej. Nie potrafiłam przecierpieć wszystkiego w samotności, bez łez, bez
tego całego cyrku. Czy normalne dziewczyny siedzą w parku na ławce i płaczą?
A
czy ktoś powiedział, że ja jestem normalna?
Wszelka złość, strach i ból uchodziły ze mnie wraz z łzami. Jak
można komuś podarować broń wycelowaną prosto w serce? Jak można podarować komuś
miłość, która zabija?
Usiłowałam nie myśleć o tym chłopaku, próbowałam wyrzucić z
głowy jego cudowny ton głosu i czułe słowa, ale to było niczym bumerang-
powracało znacznie szybciej do mnie niż bym tego chciała. Jego słowa odbijały
się w mojej głowie niczym echo w pustej studni.
,, Nikt nie mówił, że będzie łatwo.'' Tylko nikt nie raczył
mnie uprzedzić, że nie będę widziała ukochanej osoby niemalże pół roku.
Wiedziałam, że na tym polegała jego praca, że nie ma wyboru, ale złość i tęsknota
musiały zrobić swoje…
Uspakajałam zarówno swoje ciało jak i myśli biorąc coraz
głębsze oddechy. W końcu chwyciłam ponownie za telefon i wybrałam numer
chłopaka lecz dane mi było porozmawiać z uroczą automatyczną sekretarką.
- Szkoda życia na łzy.- usłyszałam i ujrzałam przed sobą
paczkę chusteczek skierowanych bezpośrednio w moją twarz. Spojrzałam na góry i
ujrzałam tego chłopaka, który tak bardzo odseparował się od świata.- Śmiało,
bierz.- uśmiechnął się energicznie machając paczka. Wyciągnęłam z niej chusteczkę
i otarłam oczy.
- Dzięki.- szepnęłam próbując doprowadzić się do porządku.
- Wszystko ok.? Bo z tego co udało się połowie parku
usłyszeć nie jest najlepiej- zaśmiałam się i dopiero teraz zdałam sobie sprawę
ile zamieszania narobiłam wokół własnej osoby.- Jak mniemam chłopak?-
spojrzałam na niego chcąc rzec mu kilka niemiłych rzeczy, jednak powstrzymała
się. W wyrazie jego zielonych oczu było coś co dawało mi ukojenie, przynosiło pożądany
spokój ducha. Było w nim coś z Hazzy za którym w dosyć dziwny sposób tęskniłam.
Pokiwałam twierdząco głową i posadziłam na kolanach brata, który przybiegł do
mnie.
- Dlaczego płaczesz?- zapytał patrząc w moje oczy
- Nie płaczę Char… Ja po prostu cieszę się, że spotkałam
kolegę- wskazałam na chłopaka. Brat zlustrował go wzrokiem a potem spojrzał na
mnie
- A Niall? Nie będzie zły, że nie płaczesz na jego widok?-
zapytał a ja zaśmiałam się
- Nie, nie będzie zły. A teraz uciekaj bawić się na plac bo
za chwilę idziemy do domu.- delikatnie popchnęłam go w stronę bawiących się
dzieci.
W głębi duszy byłam bardzo zadowolona z faktu, że brat
dorasta w takim środowisku. Był niemalże tak samo wesoły jak wtedy, kiedy
przyjechaliśmy do Londynu. Nie wiem czy mi się tylko wydawało czy też nie, ale
ostatnio zmarniał. Być może była to sprawka tego, że był bardzo aktywny.
Biegał, bawił się z rówieśnikami, mniej jadł…
- To Twoje…- usłyszałam i przecząco pokręciłam głową
- To mój brat- uśmiechnęłam się widząc strach w oczach
bruneta. Chłopak usiadł obok mnie i spoglądał na moją twarz. Próbowałam to
ignorować, ale świadomość tego, że tai chłopak spoglądał na mnie, malowała na
moich policzkach rumieńce. W końcu ośmieliłam się i spojrzałam na niego.
- Rozstaliście się.- stwierdził bez żadnych oporów.
- Że co proszę?!- powiedziałam podniesionym głosem. Zerwałam
się z ławki zbierając z niej pośpiesznie swoje rzeczy.
- Nie chciałem abyś zrozumiała mnie źle.- zaczął się jąkać
tłumacząc- Wybacz mi Valery.- powiedział a ja odwróciłam się do niego twarzą.
- Nie znasz mnie. Nie wiesz kim jestem więc życzliwie proszę
nie wtrącaj się w moje sprawy!- odwróciłam się i ruszyłam w stronę placu zabaw-
Char! Idziemy do domu!- zdenerwowana krzyknęłam na brata. Malec od razu znalazł
się tuż przy mnie prosząc o kilka minut zabawy z małą blondyneczką, która miała
bardzo odważnego brata.- Bez dyskusji Charlie. Idziemy do domu na kolację.-
chwyciłam malca za rękę i rozdzielając go z jego towarzyszką ruszyłam do domu.
Będąc w połowie drogi zdawało mi się słyszeć przyciszony
krzyk chłopaka za mną. Nie odwracałam się, nie zwracałam uwagi tylko parłam
przed siebie udając, że w żaden sposób nie
poruszyły mnie jego słowa.
Cześć truskaweczki!
Jak się cieszę, że mogę z wami tu być! :*
Tak, dzisiaj jest ten jeden z lepszych dni, a dlaczego? Nie ma to jak mieć weekend od środy :D W końcu jako tako wypoczęłam, zajęłam się pisaniem, załatwiłam wszystkie sprawy a co za tym idzie uspokoiłam się i w końcu doprowadziłam do porządku. Tak, ścięłam włosy :D
W szkole ostatni tydzień zawrotów w głowie i luz! Kochane! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę z tego, że wakacje zbliżają się do nas wielkimi krokami.
Czy wy też jesteście już wykończone tą gonitwą?
Aspiracje moich nauczycieli względem mojej osoby mnie przerażają... Ostatnio wychowawczyni powiedziała mi, że bardzo by chciała abym miała średnią powyżej 4, 70. Że mnie niby na to stać? Hohoho... Nope, nie jestem geniuszem jak co poniektóre z was :)
Malutkimi kroczkami planuję wakacje i wiecie co?
Oprócz tego, że będą one spędzone w ruchu będzie big impra z okazji mojej 18 oraz roku gdy ten blog istnieje!
Nie bójcie się wyrażać swoich opinii!
Czekam na wasze komentarze!
Kocham, Magda :*