Na
zegarze było grubo po 11 gdy udało nam się wybrać z pokoju. Do tej pory mam w
głowie wiele zdań, które dziewczyna wczoraj powiedziała… Do tej pory nie mogę
uzmysłowić sobie niektórych rzeczy, które miały miejsce. Największą zagadką dla
mnie była jej ciąża. Starałem się
wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji, ale ona milczała niczym grób. Nie
mogłem uwierzyć w to, że to dziecko Willa. Tego cholernego Will’a, który zabrał
mi dziewczynę!
Było mi
źle. W pewnym momentach żałowałem, że chciałem poznać prawdę, ale… Lepsza
najgorsza prawda, tak?
Gdy
tylko wstałem tysiące myśli zalały mój umysł. Co, jak, gdzie, kiedy, po co i
jak? Dlaczego wróciła? Skąd wiedziała o Meg? Było tysiące pytań na które
odpowiedź chciałem znać, ale musiałem się uzbroić w cierpliwość. Ona dopiero
wróciła. Nie mogę jej stracić, nie teraz.
Na
parterze było cicho i spokojnie. Ani śladu obecności mamy czy małego dziecka.
Śniadanie, które najwyraźniej przygotowała nam, dawno wystygło . Spojrzałem na
dziewczynę i nie mogłem się nie uśmiechnąć. Stała w progu, całkowicie zaspana z
poczochranymi włosami. Lekko uśmiechała się do mnie mówiąc jak to bardzo chce
się jej spać.
- Chodź
tu, zjesz coś i położysz się- odstawiłem krzesło pozwalając jej usiąść.
- W
sumie to myślałam o tym, że moglibyśmy wyjść na spacer…- zaczęła niepewnie- O
ile masz siłę i czas.- dodała
- W
sumie… - zastanowiłem się chwilę- moglibyśmy wieczorem wyjść..
-
Naprawdę?- uśmiechnęła się a szczęście, które do tej pory krążyło dookoła mnie
w końcu trafiło w odpowiednie miejsce- Dziękuję Ci Niall.
- Nie ma
sprawy.- pokiwałem głową- A teraz herbata, kawa czy może kakao?
- Kakao,
definitywnie kakao- uśmiechnęła się tak jak dawniej.
Tuż
po śniadaniu dziewczyna poszła wziąć prysznic a ja jak to ja. Chwyciłem telefon
i pośpieszyłem zdać relację chłopakom z tego co się ostatnio wydarzyło.
Raz,
dwa wysłałem chłopakom wiadomość by weszli na video chat a już po kilku
minutach widziałem ich uśmiechnięte twarze.
-
No i co się dzieje?- zapytał Liam wycierając mokre włosy ręcznikiem
-
Nie uwierzycie.- powiedziałem tak by wzmóc ich ciekawość.
-
Horan, jeśli masz ochotę gadać znów o tym co jadłeś to sorry ale nie tym
razem.- rzucił szybko Harry, który najwyraźniej był jakiś spięty
-
Valery wróciła.- pełen dumy i radości wypowiedziałem w końcu te słowa na głos.
I jakby na niewypowiedzianą komendę Lou, Harry i Liam niedowierzająco spojrzeli
w kamerkę. A Zayn? Zayn wyglądał jakby osiągnął pewnego rodzaju sukces w swoim
życiu.
-
Jak to wróciła?
-
Żartujesz sobie?
-
Gdzie ona jest?
-
Horan Ty stary żarłoku musiało Ci się coś przyśnić.
Te
i inne pytania, stwierdzenia padały niczym deszcz w słoneczne popołudnie. Były
niespodziewane, wnosiły dużo chaosu i jakby nie patrzeć mąciły mi w głowie.
Głosy chłopców zlewały się w jedną całość i tworzyły coś na rodzaj szmeru,
pourywanych zdań, samodzielnych głosek i różnych ich dziwnych kombinacji.
-
Ej!- krzyknąłem w końcu próbując ich uspokoić.- Powoli. Chcecie usłyszeć jak to
było?- zapytałem po czym oni pokiwali głowami na tak- No to dajcie mi dojść do
słowa no…
-
No mów Horan, mów!- ponaglił mnie najcierpliwszy z nas Liam i w taki oto sposób
opowiedziałem im to co sam zobaczyłem i udało mi się dowiedzieć.
Zdumienie
wymalowało na ich twarzach swoje oblicze grubym pędzlem. Byli w szoku, ponownie
jak ja gdy usłyszałem to co usłyszałem.
-
Ciąża? Niall może warto pójść do okulisty?- zapytał mnie Lou jako jedyny, który
miał odwagę przerwać mój monolog.- Wiesz dziewczyna mogła przytyć…
-
Ale nie aż tyle człowieku. Ona wygląda jakby miała zaraz pęknąć. Poza tym na
pewno jest w ciąży bo sama to potwierdziła.
-
Kto jest ojcem?
-
No przecież nie ja.- powiedziałem zdenerwowany faktem, że w ogóle zacząłem
rozmowę o dziewczynie. Teraz na pewno nie dadzą mi spokoju a co za tym idzie
będą ciągle zadawać pytania.- Will, podobno Will jest ojcem.
-
A skąd masz pewność, że to Ty nie jesteś ojcem?- zapytał milczący jak do tej
pory Zayn.
-
Zayn, debilu. Nie było jej prawie osiem miesięcy.
-
A ona jest w ósmym miesiącu ciąży…
-
Niall? Czy jest coś…
-
Boże.- pokiwałem głową przecząco. Chciałem odpędzić od siebie te myśli jak
najszybciej ale nie mogłem. One wciąż w kółko i w kółko napływały do mojej
głowy.- Tego dnia kiedy ona wyjechała… My to zrobiliśmy.- przełknąłem głośno
ślinę… Czułem łzy napływające do moich oczu.
Nie…. To nie mogła być prawda. To nie jest
moje dziecko. To wszystko to tylko okrutny zbieg okoliczności. Dziewczyna jest
w ciąży z Will’em nie ze mną…
-
Niall? Halo, halo. Niall?- usłyszałem niczym przez mgłę zaniepokojone głosy
chłopaków. Wróciłem myślami do
doczesnych rzeczy, ale nie potrafiłem całkowicie wyprzeć tego z krążących po
głowie nici wspomnień.
-
Co teraz zrobisz?- zapytał Lou, który naprawdę przejął się całą sytuacją- Może
przyjedziemy i jakoś Ci pomożemy?
-
Nie Boo.- odparłem- Nie da się tu w niczym pomóc. Muszę wyjaśnić to wszystko
sam.- samotna łza spłynęła po policzku.
Ból
rozsadzał moje serce. Czy ona naprawdę była taka mściwa i zataiła przede mną
tak ważną rzecz ? Przecież… Nie potrafiłem zrozumieć tego wszystkiego.
Przetarłem mocno oczy, wziąłem głęboki oddech i wtedy ją usłyszałem…
-
Niall?- jej głos był cichy i słaby. Odwróciłem się i zobaczyłem, że płakała.-
Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać.- wydusiła z siebie.- teraz.
-
Oczywiście.- odparłem mimochodem. – Sorry ale musze kończyć.- rzuciłem ostro i
ignorując ich prośby zamknąłem komputer.
-
Przepraszam.- zaczęła nagle. Od razu przeszła do sedna sprawy. Wydawało mi się,
że gryzła się z tym od dosyć dawna i w końcu doszła do wniosku, że warto porozmawiać
szczerze, otwarcie.
-
Płakałaś?- podszedłem do niej przyglądając się jej dokładnie- Valery co się
dzieje?
-
Bo to wszystko…- zaczęła płakać- Ty, ja, Meg i to dziecko- wskazał na brzuch-
To jedno wielkie nieporozumienie. Zwaliłam Ci się na głowę po ośmiu miesiącach
braku kontaktu i co? I nic Niall! Głupia udawałam przed samą sobą, że Cię nie
kocham, że cholernie mocno mnie zraniłeś a wystarczyło tylko by Zayn pokazał mi
nagranie na którym byłeś Ty a wszystko wróciło niczym bumerang.
-
Zaraz, zaraz.- przerwałem jej- Jak to Zayn? To Zayn miał z Tobą kontakt?
-
Napisał do mnie maila w którym powiedział, że wie że jestem z Willem w
Niemczech. Prosił byśmy się spotkali i tak się stało. 15 stycznia zobaczyliśmy
się ze sobą, ale to teraz nie ma najmniejszego sensu Niall. Ja… Boże ja Cię
potrzebuję bardziej niż powietrza, rozumiesz? Jesteś dla mnie całym światem,
który…- nie dałem jej dokończyć. To było wystarczające bym uchwycił ją w
ramiona i zamknął usta pocałunkiem. Pocałunkiem, na który czekałem tak długo. To
było spełnienie moich marzeń, moich najśmielszych snów.
W
końcu poczułem, że jej wizyta nie została wymyślona przez moją wyobraźnię. Ona
naprawdę tu była. Ona naprawdę wróciła.
Fala
ekscytującego uczucia przeniknęła przez moje ciało. Radość, szczęście,
tęsknota… To niewiele uczuć, które byłam w stanie rozpoznać. W końcu poczułam,
że osiągnęłam szczyt najczystszego szczęścia.
Pocałunek
Niall’a wzbudził we mnie to, o czym myślałam, ze już nie istnieje. W końcu to
co wydawało się być fikcją, czystą grą pozorów przebiło się przez czarną
zasłonę smutku i rozczepiło moje serce na miliony iskier radości oraz nadziei.
-
Niall ja…- zaczęłam ale chłopak nie pozwolił zabrać mi swoich ust od jego.
Zachłanne
pocałunki spijały z moich ust łzy radości, które obficie spływały po
policzkach. Tysiące myśli rozszarpywały mój mózg niczym tygrysy rozdzierają
pazurami ciało ofiary. Czułam się szczęśliwa, spełniona a ponad to czułam, że
on zrozumie to wszystko… Czułam, że zrozumie mnie.
-
Proszę Niall…- oderwałam się od niego.- Musimy porozmawiać.- usiłowałam mu
przetłumaczyć, ale on nie chciał słuchać. Jego usta składały tysiące malutkich
pocałunków na mojej szyi. Sprawiało mi to niebywałą radość, ale to było ponad
moją siłę. Musiałam coś z tym zrobić.
-
Will nie jest ojcem dziecka.- wydusiłam w końcu z siebie a chłopak stanął
niczym rażony gromem.
-
Co?- wyszeptał marszcząc brwi.- Jak to nie jest ojcem dziecka?!
-
Po prostu. Nie jest. Nie spałam z nim Niall. To nie jego dziecko.- otarłam łzy
wierzchem dłoni- Myślisz, że przespałabym się z pierwszym lepszym facetem? Nie
Niall, nie zrobiłam tego. Nie mogłam. Nie chciałam. Nie potrzebowałam tego.
-
To kto w takim razie jest tym ojcem?- zapytał. Chłopak był blady niczym śnieg,
który już dawno stopniał za oknem. – Chyba nie chcesz kolejny raz uciekać od
tego tematu, co?
-
Nie. Chcę z tym skończyć raz na zawsze. Prawda jest taka, że to…- nie mogłam
skończyć. O domu właśnie weszła mama Niall’a wraz z małą. Od razu usłyszałam
jej ciepły głos, który mówił do niej tysiące najpiękniejszych słow.
-
Skończmy potem.- rzucił niemal bezgłośnie chłopak i jak gdyby nigdy nic zaczął
rozmawiać z Maurą o tym gdzie były i co robiły.
Spojrzałam
na Meg. Jej duże oczy były pełne strachu. Skąd u tak małego dziecka tyle obaw?
Czy ona czuła, że jej rodziców już nie ma? Czy bała się tak samo jak? Czy miała
do mnie żal? Tyle pytań nasuwało się mi się, ale czego mogłam oczekiwać od
dziecka, które ledwie składa zdania w całość? Uśmiechnęłam się do niej i
wzięłam w swoje ramiona.
Nie
mogłam pojąć jak ona tak szybko urosła. Przecież ostatnim razem ledwie stawiała
niezgrabne kroki a dzisiaj? Była tak duża, szybka i zwinnie się poruszała.
-
To ja ją przebiorę.- powiedziałam spoglądając na Niall’a z mamą. Kobieta
kiwnęła głową i zniknęła w kuchni.
-
Daj ją- powiedział Niall- Nie możesz jej nosić będąc w tak zaawansowanej
ciąży.- zabrał dziecko ode mnie i poszedł na górę.
Ruszyłam
wprost za nim, ale nagle poczułam mocne ukłucie w okolicy serca. Jęknęłam
niedostatecznie cicho bo Niall nagle odwrócił się i przestraszony spojrzał na
mnie.
-
Co się dzieje? Co Cię boli?-
-
Nic.- skrzywiłam się.- Po prostu skurcz w łydce- okłamałam go- Idź Niall, muszę
ją przebrać bo będzie jej za ciepło- ignorując ból przeszywający klatkę
piersiową doszłam na górę gdzie w końcu mogłam zostać z nim i z Meg sam na sam.
Usiadłem
w rogu pokoju i przyglądałem się jak dziewczyna uśmiecha się do swojej córki.
Dopiero teraz udało mi się zauważyć jak bardzo były do siebie podobne. Przecież
Meg była lustrzanym odbiciem Valery. Te same oczy, podobne nosy oraz mocno
zarysowany kontur ust.
Dziewczyna
łaskotała małą po nagim brzuszku a ta śmiała się ile tylko mogła. Nagle
poczułem, że nie mogę jej stracić, nie mogę stracić ich obu. To były dwie
najważniejsze kobiety w moim życiu. Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego co
działo się ze mną w momencie w którym spoglądałem na Valery. Czułem
przeszywającą mnie radość oraz tęsknotę za jej ciepłym głosem. Czułem, że mogę
wszystko, że świat stoi przede mną otworem a najgorszą rzeczą jaka może mi się
przydarzyć to brak szynki w lodówce.
Kochałem
ją. Kochałem je obie.
-
Niall?- wyrwałem się z zadumy- Możesz mi pomóc? Muszę usiąść na moment-
powiedziała dziewczyna spoglądając błagalnie na mnie
-
Jasne- uśmiechnąłem się do niej i dokończyłem ubieranie małej.- Valery…-
dotknąłem delikatnie jej dłoni, która leżała na łóżku- Powiedz mi wszystko
teraz. Proszę.-
-
Niall…- spuściła głowę w dół. Meg wierciła się niemiłosiernie więc puściłem ją
i zaczęła śmigać po pokoju jakby miała owsiki. Podszedłem do Valery i ująłem
jej twarz w dłonie.
-
To ja jestem ojcem tego dziecka?- mój głos drżał ale nie dbałem o to. Teraz
liczyła się prawda, i tylko prawda. Brunetka pokręciła głową i spojrzała prosto
w moje oczy. Nie mówiła nic, tylko patrzyła. Ten wzrok mówił wszystko, nie
potrzebowałem żadnych słów by wywnioskować, że mam rację.
-
Kocham Cię Valery. Kocham Cię i wiem, że jeśli będziemy chcieli odbudujemy to
wszystko i staniemy się prawdziwą rodziną.- złapałem ją za dłonie.- Wystarczy
tylko chcieć, kochana.
-
Niall… Przepraszam.- wyszeptała.- Ja… Ja…- próbowała znaleźć słowa, ale nie
szło jej to zbyt dobrze.
-
Już. Spokojnie, to już za nami…- przytuliłem ją.- Liczy się to co jest teraz. A
teraz jest nasz czas.- pocałowałem ją w policzek i mocno schowałem w ramionach.
Nagle podeszła do nas Meg i przytuliła się do naszych nóg.
-
Ma…Ma.- powiedziała niezgrabnie.- Mama, mama.- zaczęła powtarzać patrząc na
brunetkę.
-
Czyli rodzina w komplecie.- podniosłem dziewczynkę.- czas na nowy początek moje
kochane.- uśmiechnąłem się szczęśliwy, że w końcu wszystko zostało wyjaśnione.
Cześć wam moje kochane!
Z góry chcę was mocno przeprosić za moje spóźnienie, ale piątek był zakręconym dniem. Wytłumaczę wam: Wróciłam ze szkoły z nadzieją, że dodam jakiś rozdział, ale co? Nie było już żadnego napisanego, widniała tylko 82. Chciałam coś napisać, ale brak weny! Pospałam chwilę i obudził mnie mój chłopak cobym przyszła do niego i pomogła mu trochę w przygotowaniu jego domu na dzisiejszą imprezę. Jak poszłam tak wróciłam po 22 a już nie miałam siły pisać.
Także jestem dziś, z czymś co nie ma ładu i składu. I'M SO SORRY!
Kiedy pojawi sie kolejny rozdział? Podejrzewam, że nie prędko bo teraz mam zawrót głowy z klasówkami, maturami i bla bla bla....
Do samych świąt dzień w dzień mam coś, klasówkę, kartkówkę obojętnie. Klasyfikacja tuż po świętach... Kiedy się wyrobię? Nie wiem, ale postaram się was nie zawieść ;*
Kocham!