Wchodząc do domu od razu skierowałam się na górę by móc w
końcu zapewnić mojemu ciału należny wypoczynek. Bezwiednie opadłam na
aksamitną pościel i zasnęłam no bardzo długo.
I znów budził mnie Lenon, i znów jego melodyjny głos
doprowadzał mnie do szału. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i nie patrząc kto
dzwoni odebrałam go.
- No w końcu Valery.- usłyszałam wesoły głos Louisa- Nie
wiem co zrobiłaś Zayn’owi ale chłopak śpi jak zabity…- zaśmiał się
- Daruj sobie. Dlaczego mnie budzisz?- zapytałam ziewając
- Budzę? Wiesz… Normalni ludzie o 19.00 nie śpią, ale jak
tam wolisz.
- O jakiej 19 Lou? Jest…- spojrzałam na zegarek- 19.02-
byłam lekko rozbawiona tym, że udało mi się przespać cały dzień
- Minuty też są ważne, ale mam dla Ciebie coś ważniejszego.
Organizuję małe przyjęcie. Wiesz.. Taka mała rocznica i… i chciałbym abyś na
niej była- wyjaśnił
- Będzie Niall?-
- A dlaczego ma go nie być? W końcu on też jest częścią zespołu...- zdziwił się
- No to dziękuję, ale nie jestem zainteresowana- ziewnęłam i
miałam się już rozłączyć gdy dobiegł mnie jego krzyk- Co jeszcze?
- No proszę Cię. Nie idziesz tam dla niego tylko dla nas a
poza tym źle zrozumiałaś tamtą rozmowę…- jeszcze tego by brakowało żeby chłopak
wytykał mi błędy. Nie wiedziałam co powiedzieć dlatego zastanawiałam się jak najdłużej jak potrafiłam. Impreza? Dlaczego nie? W końcu każdy z nas potrzebuje trochę
rozrywki a dzisiejszy dzień był na tyle okrutny i przepełniony smutkiem, że
potrzebowałam się rozerwać.
- O której i gdzie?- zapytałam przecierając oczy i podnosząc
się do góry
- Zaraz wyślę Ci adres. Zabierzesz się z Zayn’em czy
przyjedziesz sama?- zapytał mnie chłopak
- Poradzę sobie. Do zobaczenia- rozłączyłam się i odrzuciła
telefon na bok.
Wstając przeciągnęłam się leniwie niczym kot i włączając radio
ruszyłam by wziąć szybki prysznic. Bałam się tego co może mnie spotkać na tym przyjęciu. Bałam się tego, że Niall będzie próbował porozmawiać ze mną,
będzie przepraszał, prosił o jeszcze jedną szansę a ja… Ja chyba nie dałabym
rady. Byłam tak cholernie rozdarta. Z jednej strony odczuwałam do niego silną
sympatię a z drugiej tak bardzo go nienawidziłam i byłam na niego zła… Może
faktycznie się przesłyszałam? Może on nie mówił o mnie? Może mówił o swojej
byłej dziewczynie? Oblałam twarz zimną wodą i natychmiast wróciłam do
rzeczywistego świata. Sprawa była prosta. Idę na imprezę, bawię się jak
najlepiej potrafię bez łez i smutku i pokazuje Horanowi jak wiele stracił.
Wyszłam spod prysznica i wytarła ciało szorstkim ręcznikiem.
Pośpiesznie wsmarowałam nawilżający krem i stanęłam przed szafą. Nie wiedziałam
jak mogę się ubrać na tego typu wyjście. Zapewne będzie to wszystko w klubie
więc słodkie sukienki odpadają. Nagle w ręce wpadły mi jeansowe shorty.
Spojrzałam na nie analizując wszystko i natychmiast dobrałam do nich
bluzkę z
dodatkami. Kilka minut i wyglądałam jak porządna, ostra dziewczyna, która nie
wie co to łzy i smutek. Tylko co z twarzą na której były śladu po łzach? Tu z
pomocą przyszedł mi podkład i czarna kredka do oczu. Co dał mi mocny makijaż?
Poczułam się pewniejsza siebie i w pewien sposób silniejsza.
- Wychodzisz?- zapytała babcia podnosząc nos znad stosu
papieru
- Tak, wychodzę. Nie czekaj na mnie- oświadczyłam chwytając
klucze
- Może za dużo tych imprez co moja Panno? Cały czas
imprezujesz….- pokręciła głową
- Przypominam Ci że są wakacje i nie mam żadnych obowiązków-
pomachałam jej i wyszłam. Czułam że ją zraniłam.. Babcia nie zasługiwała na
takie traktowanie nawet wtedy gdy byłam zła i nie miałam humoru. Wyciągnęłam
telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która pojawiła się niesamowicie szybko.
Podałam mężczyźnie adres i odjechaliśmy spod mojej ostoi.
Światła uliczny latarni wyglądały niczym małe, zlewające się
w jedną całość punkty. Oparłam głowę o chłodną szybę i usiłowałam wymyślić
jakiś przebieg rozmowy gdyby na mojej drodze stanął blondyn. Czarna dziura
pogłębiała się z każdą chwilą i powodowała ogromny ból w czaszce.
- Kim jesteś?- zapytał mnie kierowca gdy utknęliśmy w korku
- Człowiekiem.- rzuciłam próbując wrócić do moich myśli
- Wiesz, to raczej widać. Chodzi mi o to kim jesteś z
zawodu. Piosenkarką, modelką, aktorką…- rzucił naciskając klakson i krzycząc:
rusz się palancie!
- Wybacz ale nie wiem o co chodzi…-
- No jedziesz do klubu gdzie spędzają czas tylko elity.
Musisz coś znaczyć w tym całym świecie show- biznesu… Jeśli jesteś nikim, nie
wejdziesz tam.- powiedział ruszając się w końcu z korka
- Jestem znajomą pewnego zespołu.- wyjaśniłam
- A przepustkę masz?-
- Przepustkę? A po co mi ona?- zapytałam. Przecież Lou nie
wspominał nic o tym
- Nie masz przepustki, nie masz wejścia. Proste. Viola!-
krzyknął. Zapłaciłam mu z przejazd tej niezwykle długiej drogi i wciągnęłam
dużo powietrza do płuc. Kolejka do kluby była naprawdę długa więc musiałam
uzbroić się w cierpliwość i odczekać swoje.
Ludzi coraz przybywało i widząc te wszystkie tak modnie
ubrane kobiety czułam się jak żebraczka. Stanowczo nie pasowałam do wizerunku
chłopaków i tego co działo się dookoła nich. Te wszystkie kobiety,
fotoreporterzy, fotografowie… Ja nie byłam częścią tej układanki co się zowie
show-biznesem. Byłam małym robakiem, którego Liam i Lou postanowili zadeptać.
Blondyn ułatwił im to zadanie więc naprawdę dziwiłam się skąd to zaproszenie.
Spojrzałam przed siebie i ujrzałam ochroniarza, który był naprawdę ogromnym
mężczyzną.
- Nazwisko- jego głos budził we mnie grozę i przerażenie
- Smith, Valery Smith- powiedziałam czując na sobie wzrok
ludzi zgromadzonych dookoła mojej osi.
- Nie ma takiego. Następny!- krzyknął
- Ale jak to?! Jestem znajomą chłopaków z…- Boże jak nazywał
się ten zespół?- No wie Pan. Jest tam Louis i Harry i Niall i Liam i Zayn…
- Tak, tak. A sama Megan Fox jest moją żoną. Spadaj stąd.-
rzucił i odepchnął mnie brutalnie w bok. Skrzywiłam się z bólu i nagle
zrozumiałam, że nie jestem w odpowiednim dla mnie miejscu. Powinnam być teraz
przy bracie, czytać mu bajki, łaskotać go i budować domy z klocków Lego. Tak
mało czasu mu poświęcałam, rodzinę odstawiłam na bok a zajęłam się chłopakami.
Co ze mną było nie tak?
- Valery, co Ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś w środku?-
nagle przede mną znalazł się Harry. Skąd on się tu wziął? Naprawdę nie mam
pojęcia. Wyrósł jakby spod ziemi nie uprzedzając nikogo o tym.
- Nie dostałam się do środka… Pomyślałam, że… Nie ważne.-
rzuciłam i zaczęłam kierować się w stronę rzędu taksówek
- A Ty dokąd?- podbiegł do mnie i chwycił mnie a ramię
- Do domu.- odparłam jakby było to coś oczywistego
- A co z przyjęciem? Chodź, nie daj się prosić. Rozerwiesz
się, potańczysz. Zobaczysz, będzie dobrze.- zachęcał mnie uśmiechając się przy
tym naprawdę cudownie.
- Godzina, nie dłużej- wskazałam na zegarek, który widniał
na jego nadgarstku a on posłusznie skinął głową i wziąwszy mnie pod swoją rękę
dotarliśmy do ogromnej kolejki, w której wcale nie musieliśmy czekać
- Słyszałem, że nie chciałeś wpuścić mojej przyjaciółki.-
powiedział Hazza zmieniając głos. Ten sam ochroniarz podniósł na nas oczy i
pobladł
- No bo… Bo…- jąkał się- Nie było jej na liście- wskazał na
kawałek papieru
- Za co Ci płacą?! Masz zapisywać wszystkich a nie tych,
których Ci się tylko podoba!- wrzasnął na niego. Zachowywał się tak, jak
kolejna kapryśna gwiazda, której kaprysu nie spełniono
- Przepraszam. W którym boksie Państwo siedzicie?- zapytał
nieco milej
- W boksie D.- powiedział chłopak i przeciskając się przez
tłum weszliśmy do klubu w którym grała głośna muzyka. Neonowe światełka mrugały
dookoła nas, pijani ludzie ocierali się o nas rozlewając przy tym swoje napoje.
Co za okropne miejsce…
W końcu dotarliśmy do małego korytarzyka gdzie wstęp
mieliśmy tylko my i naszym celem stały się drzwi z wielką literą D pod którą
widniał napis ONE DIRECTION.
Weszliśmy do pomieszczenia w którym panował spokój. W
powietrzu rozbrzmiewała cicha klubowa muzyka, opary alkoholu drażniły mój nos
zresztą tak samo jak i dym tytoniowy, który pochodził jak się okazało z
papierosów wypalanych przez Zayn’a. Ujrzałam Eleonor i Daniell siedzące obok
swoich chłopaków więc przywitałam się z nimi i zaczęłyśmy rozmowę, której w
ogóle nie rozumiałam, ale kiwałam głową przytakując tym samym na stawiane przez
nie pytania. Chwilę później przyszedł ten sam ochroniarz, który tak brutalnie
mnie potraktował. Przyniósł nam całą tacę drinków na koszt firmy w ramach
rekompensaty. Chłopcy ucieszyli się i od razu po nie chwycili. Jako jedyny
powstrzymywał się Liam oraz Zayn, który od czasu do czasu zerkał na mnie i
bezgłośnie pytał czy wszystko dobrze.
Patrząc na chłopaków starałam się omijać Niall’a, ale nie
sposób było to zrobic bo jego było pełno, dosłownie wszędzie. Kręcił się to tu
to tam. Zagadywał dziewczyny a na mnie patrzył posępnym wzrokiem. Co ja takiego
mu zrobiłam?!
- Kochani!- odezwał się Lou- Dzisiaj pijemy za naszą nową
piosenkę! Oby tak dalej było chłopcy!- Lou lekko wstawiony uniósł kieliszek do
góry. Reszta powtórzyła ten gest i po chwili ich wesołe krzyki wypełniły
pomieszczenie.- No kochani! Czas ruszyć na parkiet!- krzyknął Liam i chwyciwszy
Daniell za ręce opuścił boks. Reszta chłopaków uczyniła niemalże to samo z
wyjątkiem Niall’era.
- Valery…- zaczął przybliżając się do mnie- Porozmawiajmy o
tym co usłyszałaś- mimo iż od chłopaka pachniało alkoholem był trzeźwy.
Słyszałam to w jego głosie, widziałam w jego oczach i gestach, które były
niezwykle delikatne
- Niall ja wiem co słyszałam. Okłamałeś mnie- próbowałam
powstrzymywać nerwy co było ekstremalnie trudne w tej sytuacji
- Nie! To wcale nie chodziło o Ciebie tylko o…- do pomieszczenia
wpadł Zayn.
- Zatańczysz?- zapytał wyciągając dłoń w moją stronę
- Z przyjemnością- rzuciłam patrząc blondynowi w oczy.
Chłopak uderzył pięścią w stół i tyle go widziałam. Zayn porwał mnie na parkiet
i w rytmach doskonałej do tańca muzyki skakaliśmy, śpiewaliśmy i dobrze się
bawiliśmy. Kątem oka wyglądałam reszty naszej paczki. Oczywiście Daniell
tańczyła z Liam’em co dawało naprawdę doskonały duet. Lou w rogu obracał
Eleonor, której alkohol zaczynał uderzać do głowy. Cały czas śmiała się i niemalże
przewracała. Harry tańczył w grupie dziewcząt, które niemalże pożerały go
wzrokiem a Niall? Ujrzałam jego sylwetkę samotnie siedząca przy barze.
Przeglądałam mu się bacznie do momentu w którym jakaś dziewczyna nie poprosiła
go do tańca. Muzyka zwolniła a chłopak znikł mi z oczy.
- Odbijany!- usłyszałam i znalazłam się w ramionach Liam’a.
Uśmiechnęłam się do niego i zadowolona z możliwości wdychania jego perfum a nie
alkoholu oparłam delikatnie głowę na jego barku. Ręka chłopaka powoli
przesuwała się po moich plecach to w górę to w dół. Tyle dni nie byliśmy ze
sobą tak blisko, że nawet taki gest jak położenie dłoni na plecach wydawał się
czymś cudownym i wyjątkowym.
- Dobrze jest mieć Cię ponownie w ramionach Valery- uśmiechnął się do mnie i delikatnie pocałował dłoń
- Tak.- odparłam- Może to najwyższy czas, by naprawić nasze stosunki?- zapytałam a chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć bo za nami ktoś krzyknął:
- Odbijany!- i znów znalazłam się w cudzych ramionach, które
tym razem należały do Lou.- Moja śliczna i kochana Valery!- powiedział chłopak
obracając mnie dookoła swojej osi.
- Lou chyba nie powinieneś już dzisiaj pić- wyjaśniłam
starając się trzymać głowę jak najdalej od niego. Nienawidziłam zapachu
alkoholu do tego stopnia, że robiło mi się niemalże niedobrze gdy byłam tuż
obok tego chłopaka
- Och mamy święto! Kochanie!- pocałował mój policzek- Poza
tym trzeba Cię pogodzić z Niall’em bo wiesz… Jego organizm dosyć źle reaguje na
alkohol a dzisiaj z tego smutku będzie pił i pił….- machnął ręką i o mały włos
a leżelibyśmy na parkiecie gdyby nie Harry, który podtrzymał chłopaka
- Temu Panu już podziękujemy- powiedział loczek i wziąwszy
go pod pachę podreptał do naszego boksu
- No i znów zostałaś sama…- Zayn stanął obok mnie i obrócił
kilka razy dookoła mojej osi- Ślicznie wyglądasz i genialnie się ruszasz...-
chwalił mnie a ja poczułam się lekko zażenowana jego komplementami. Jemu też
niczego nie brakowało. Był przystojny, umiał dobrze się ubrać no i potrafił
dobrze tańczyć.W takich momentach ja te, tęskniłam za jego dotykiem, ciepłymi ustami i słowami, które niejednokrotnie agitowały mnie do działania.
- Zayn, wiesz o co
chodziło wczoraj chłopakom?- zapytałam czując, że jednak źle postąpiłam
oceniając z góry blondyna
- Z tego co wiem to chodzi o dziewczyną, którą nie jesteś
Ty. Podobno jakaś Susie czy coś takiego. Nie wiem Valery… Nie wnikałem w ich
problemy.- wytłumaczył
- W ich? Przecież jesteście zespołem.- zdziwiłam się słysząc
jego wypowiedź
- Posłuchaj. Mamy się bawić. Nie czas na takie rozmowy!- z
głośników popłynęła szybsza muzyka i parkiet stał się nasz. Śmiałam się,
żartowałam, tańczyłam z chłopakami, których zapewne więcej nie zobaczę i chyba
co najważniejsze zapomniałam o wszelkich problemach, smutkach i bawiłam się jak
nigdy dotąd.
W końcu po ponad godzinnym skakaniu poczułam, że mój język
zamienił się w suchy wiórek zresztą tak samo jak gardło, które błagało o
szklankę czegoś do picia. Przeprosiłam chłopaka, z którym tańczyłam i udałam
się do naszego boksu. To co tam ujrzałam sprawiło, że pozlepiane przez
Niall’era serce znów rozpadło się w miliony kawałków.
Blondyn siedział przy stoliku a dookoła niego wianuszek
dziewczyn chichotał ze wszystkiego co on powiedział. Jedna z dziewczyn dotykała
jego policzka, ust, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało. Spojrzałam na niego a
ten tylko krzywo się uśmiechnął. Wybiegłam stamtąd, udałam się do baru i
zamówiłam szklankę soku. Tyle osób zabijało swoje smutki w alkoholu więc
dlaczego ja miałabym tego nie zrobić? Może to naprawdę pomaga?
- Poproszę setkę wódki- powiedziałam do chłopaka stojącego
za barem a ten skinął głowa i nalał mi malutki kieliszek bezbarwnego płynu. Obracałam
szkiełko w rękach i w końcu jednym zdecydowanym ruchem opróżniłam jego
zawartość. Przełykając poczułam się tak jakbym połykałam ogień. Czułam pod
oczami łzy gdy nagle dostałam sok i szybko wypiłam niemalże całą jego
zawartość.
- Wiesz… Nie jest dobrze jak się pije samemu- powiedział
ktoś obok mnie- Jestem Drake.- podał mi rękę
- Valery- powiedziałam ściskając ją
- Chłopak?- zapytał
- Tak…- odparłam sama wstydząc się mojego problemu-
Zachciało mi się pokochać gwiazdke- wściekła na blondyna zamówiłam jeszcze
jeden kieliszek
- Spokojnie… Nie ten to inny- uśmiechnął się. Pocieszaczem
to on nie mógł zostać…
- Nie mam szczęścia do facetów.- rzuciłam opróżniając
kolejny kieliszek
- Może trafiałaś na nieodpowiednich mężczyzn? Takiej
kobiecie jak Ty potrzeba kogoś kto potrafi kochać.- powiedział przysuwając się
do mnie
- Można prosić o jeszcze jeden?- zapytałam a barman spojrzał
na mnie podstępnie- Nie jestem sama- wyjaśniłam a on pokręcił głową i podał mi
kieliszek
- No, to za tych frajerów, którzy mnie zranili- już miałam
wypić jego zawartość gdy ktoś złapał mnie za rękę
- Ty pijesz?!- krzyknął zdziwiony Zayn
- Nie widać?- wyrwałam się z jego uścisku i opróżniłam
szkło- Skoro życie mam do dupy to alkohol zawsze może podnieść jego rangę nie?-
- Wychodzimy- powiedział i chwytając mnie za rękę zaczął
ciągnąć w kierunku drzwi
- Zostaw mnie! Nie jesteś moim mężem aby mi rozkazywać!-
byłam zła na chłopaka a alkohol tylko wzmagał to uczucie
- To się szybko może zmienić, kościół jest tuż za rogiem-
powiedział i przerzucił mnie przez swoje ramie. Zwisałam teraz głową w dół i
widziałam ludzkie stopy poruszające się w rytm muzyki. Śmiałam się do upadłego
jak chłopak tłumaczył ochroniarzowi, że tylko za dużo wypiłam i nie mogłam sama
wyjść z klubu.
- Na prawdę chcesz się ze mna ożenić?- zapytałam gdy świat
znów nabrał kształtu i widziałam wszystko jak należy
- Jasne- powiedział i szliśmy przez pasy. Zapewne gdyby nie
asekuracja chłopaka leżałabym na ulicy zanosząc się śmiechem i czekałabym na
pewną śmierć. Miło byłoby zginąć pod kołami czerwonego mustanga….
- Ale to nie może się stać prawdą- powiedziała dziewczyna,
której alkohol zaczynał buzować w krwi, czego potwierdzeniem były jej słowa.
- Dlaczego?- zapytałem zdziwiony jej słowami.
- Bo się nie kochamy.- powiedziała spuszczając wzrok na
ziemię. Weszliśmy na teren parku i po kilku metrach spaceru usiedliśmy na
opuszczonej, białej ławce
- Ty to powiedziałaś, nie ja.- spojrzałem na chmury
napływające w naszą stronę. Wyglądały tak groźnie gdy zakrywały wszystkie
gwiazdy, że w pewnym momencie przeszedł mnie dreszcz wywołany chłodnym
podmuchem wiatru.
- Nie myśl sobie, że jestem nieświadoma tego co mówię.
Jeszcze panuje nad swoim umysłem-spojrzałem na nią dosyć dziwnie delikatnie
mrużąc oczy.- Kochasz mnie Zayn? Czujesz coś do nadal do mnie?- zapytała
spoglądając na mnie swoimi cudownymi oczami. Tak bardzo brakowało mi tej
bliskości między nami, tak długo czekałem na taki dzień w którym znów siądziemy
i jak dawniej zaczniemy ze sobą rozmawiać o wszystkim. Miałem to na wyciągnięcie
ręki, ale bałem się po to sięgnąć. Bałem się, że znów ją zranię i tym razem
stracę na zawsze…
- No Zayn, taki chłopak jak Ty nie powinien się wstydzić
swoich uczuć. Tym bardziej przed swoją byłą dziewczyną… - rzuciła machając
nogami- I pomyśleć, że jeszcze wczoraj byłam skłonna powiedzieć blondasowi co
czuję… Już się bałam, że tam na dachu powiesz, że chcesz jeszcze jedną szansę i
wiesz co? Zgodziłabym się, kurwa jak nic zgodziłabym się. Jestem idiotką bo
ciągle Cię kocham…. – spojrzała na mnie kręcąc głową- i powiedziałam to. –
zaśmiała się
- Aż tak bardzo chcesz wiedzieć co do Ciebie czuję?- pokiwała głową i czknęła niczym mała dziewczynka- Kocham
Cię tak bardzo jak jeszcze nikogo nie kochałem.- poprawiłem kosmyk jej włosów, który wypadł z misternie związanego warkocza- Co tam miliony dziewczyn
chcących mnie dotknąć, mieć ze mną zdjęcie czy chcących abym podpisał się im na
piersiach. Valery, tylko Ty się dla mnie liczyłaś i liczysz. I jak zobaczyłem,
że jesteś z Horanem zrozumiałem, że Cię straciłem na zawsze. Zasługujesz na
szczęście jakie da Ci on, nie ja. Marzę o tym aby Cię całować, kochać się z
Tobą pod gołym niebem i marzę o tym aby się z Tobą ożenić w małym kościółku na
końcu świata i z dala od ludzi. Wiem, że takie myślenie to tylko strata czasu,
ale cóż… Kochasz Niall’a, nie mnie.- powiedziałem wyrzucając w końcu z siebie
to, co dotarło do mnie wczoraj gdy widziałem ją taką zdesperowaną i
zrozpaczoną. Ona była dla mnie całym światem i w momencie wyjazdu z Londynu
straciłem ważną część siebie, która już do mnie nie powróci.
- Daj spokój Zayn. Horan ma przesrane i nic tego nie zmieni.
Jest irlandzką świnią, która mnie wykorzystała- zrobiło mi się jej żal.
Doprowadziła się do okropnego stanu, w którym nie mogła się pokazać w domu.
- Chodź- wziąłem dziewczynę na ręce i niosłem ją do momentu
w którym udało mi się odnaleźć mój samochód. Był zaparkowany kilka przecznic
dalej.. Jakim cudem?
Położyłem brunetkę na przednim siedzeniu i przypiąłem
pasami. Zająłem miejsce kierowcy i pojechałem w ulubione przeze mnie miejsce-
zabrałem ją nad Tamizę gdzie mogła spokojnie zasnąć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć Pingwinki!
Ahhhh.... Cudowne czasy nastały co? Ferie, pełno śniegu, spanie do południa- pełny luz :P Mam dla was małą nagrodę! Dzisiaj piąteczek a to oznacza dla was dwa dni odetchnięcia od złej szkoły!
W końcu przyszedł czas na ,, poważną " rozmowę pomiędzy główną bohaterką a Zayn'em! Moja wyobraźnia nie zna granic :D
Wiecie.... Brakuje mi czegoś w tych rozdziałach, tylko sama nie wiem czego. Może powiecie mi co robię źle, czego wam brakuje jako czytelnikom? Byłoby to dla mnie ogromnym ułatwieniem :)
Ucieszy was zapewne ta wiadomość- na 80% nie pojadę do siostry a to oznacza rozdział ( a być może więcej ich ) w przyszłym tygodniu. Dlaczego? Muszę być teraz pod stałą kontrolą lekarzy. Niestety, ciało starzeje się więc pojawiają się choroby :P
Trochę przykre, bo nie wiedziałam jej całe 6 lat ale cóż... Takie moje szczęście :)
Zdarzyła się dosyć przykra rzecz. Ktoś włamał się na mojego drugiego bloga i cóż... Usunął go. Nie byłoby z tym problemu, ale ktoś był na tyle mądry i usunął moje konto na bloggerze... Nie wiem kto to zrobił, ale jedno jest pewne- nie zostawię tego tak. Oczywiście, są domysły i spekulacje na ten temat, ale cóż ja mogę zrobić? Mogę jedynie mścić się na tej osobie:P Zła ja!
Co będzie z tamtym opowiadaniem? Póki co nie wskrzeszam go ponieważ chcę zapanować nad tym. Szkoła mnie wymęcza, dom mnie wymęcza, zdrowie nie to a problemów masa... Wczoraj omal nie znalazłam się w szpitalu więc same rozumiecie, prawda?
Ktoś na asku zapytał mnie czy u mnie wszystko dobrze itd i nie wiecie nawet jak mi się zrobiło cieplutko na serduszku! Awwww, jesteście kochane bo czytacie tego bloga, komentujecie go a na dodatek martwice się o mnie :) To na prawde cudowne uczucie wiedzieć, że są jeszcze osoby, które się o mnie martwią!
Przepraszam ze wszelakie błędy, literówki itd, ale w moje ręce dostały się nożyczki i czym to się skończyło? Ogromną, głęboką raną, wylewem krwi i moją paniką!
Niestety, jak na ferie przystało nie mogę odpocząć bo nauczyciele zadali nam caaaałe góry prac domowych, pozapisywali mnóstwo klasówek i o... Czasem mam ochotę ich udusić... Wrrrr!
No, nie zanudzam was!
Kocham was bardzo, bardzo mocno!
Przesyłam ogromną ilość buziaków i ciepłych przytulasków na mroźne dni!
Kocham, Magda :*