sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 49 ,, Gdybym mógł Ci podarować szczęście to bym to zrobił… ''



Obudziłem się kilka minut po ósmej. Dziewczyna spała tuż obok mnie zwinięta w kulkę. Pogładziłem ją po plecach a ona niczym kot leniwie się przeciągnęła. Spojrzała w moją stronę malutkimi, zaspanymi oczkami i uśmiechnęła się
- Jak się spało?- zapytałem podnosząc się do góry
- Byłoby o wiele lepiej gdybyś się tak nie rozpychał i nie zabierał mi kołdry- zaśmiała się
- Wiesz, że wracamy dzisiaj do Londynu?- zapytałem ją poprawiając pościel
- Niestety wiem….- siadła w fotelu- Zabierzesz mnie tu jeszcze?-
- A chciałabyś?-
- Oczywiście- uśmiechnęła się- A teraz idę się doprowadzić do porządku bo wyglądam jak potwór…- potarła oczy rozmazując przy tym resztki tuszu znajdujące się na nich
- A to Ty nie wiesz, że kobieta jest najpiękniejsza z samego rana, bez makijażu i w męskiej koszuli?- zaśmiałem się wyjmując ubrania z torby
- Wiesz… Co To jest wyglądać niczym potwór tak?? Dziwne, że jeszcze nie uciekłeś- dziewczyna od samego rana miała bardzo dobry humor co było niczym deszcz na pustyni. Bałem się wracać do Londynu, bałem się reakcji chłopaków i tego, że nasze relacje ulegną rozluźnieniu. Fikcja, którą tu stworzyliśmy nie zmieniała się w rzeczywistość… Teraz wszystko pryśnie i każde z nas pójdzie swoja drogą….
Mama przygotowała nam syte śniadanie podczas którego śmialiśmy się, żartowaliśmy i żałowaliśmy swojego wyjazdu. Mama obiecywała, że w końcu przyjedzie do nas bo musi poznać rodzinę Valery… Cieszyłem się, że stosunki pomiędzy moją rodziną a dziewczyną siedzącą obok mnie były tak dobre. Mama bardzo polubiła ją co było odwzajemnione.
- O której macie samolot?- zapytał mnie Greg
- O 13- odparłem ze smutkiem, że znów musze rozstać się ze swoim domem na tak długo.

- Jak dolecicie do Londynu koniecznie zadzwońcie!- mówiła Maura- tuląc do siebie syna.- Tak dobrze, ze Cię poznałam słoneczko!- zwróciła się do mnie i to ja po chwili byłam w jej ramionach- Pilnuj mi Niall’a i wiesz…. Kochajcie się- pocałowała mój policzek i ze łzami w oczach machała nam dopóki nie zniknęliśmy za bramką. Musiałam pożegnać z tak bardzo przyjazną mi Irlandię i przygotować się na stracie z wiecznie pochmurnym Londynem.
Kilka godzin później widzieliśmy wiecznie szare i przepełnione smutkiem budynki otaczające centrum Londynu. Miejsce drobnego kapuśniaczku zajęło delikatne słońce, które wydawało się być dosyć niepewne w swoich czynach jakimi było dawanie ludziom radości z jego promieni. Pierwsza powitała nas szara płyta lotniska. Poczułam się, że zostawiałam w Irlandii coś bardzo ważnego. I nagle pojawił się żal i rozgoryczenie. Czułam się tak jak wtedy gdy zmarł tata… Serce wypełniał smutek połączony z bólem straty kogoś mi bliskiego. Dla mnie Meg umarła. Odeszła z tego świata… Być może, któregoś pięknego dnia za siedemnaście bądź też szesnaście lat stanie na progu mojego domu i wybaczy mi to, że ją oddałam. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale to była słuszna decyzja. Dziewczynka dostała miłość i prawdziwy dom. Sądzę, że dobrze zrobiłam jadąc tam i trzymając ją w dłoniach. Ten impuls był stanowczo zbyt silny a może dopiero teraz we mnie zaczął budzić się instynkt macierzyński?
Czułam się dumna, że to zrobiłam i pod żadnym pozorem nie żałowałam decyzji o urodzeniu Meg i oddaniu jej do rodziny zastępczej. Chociaż tyle powinnam jej ofiarować…
- Nie martw się… Jej tam jest dobrze- powiedział chłopak i ścisnął moją dłoń
- Wiesz, że teraz wszystko się zmieni, prawda?- zapytałam a on skinął głową
- Gdybym mógł Ci podarować szczęście to bym to zrobił… Taka osoba jak Ty nie zasługuje na cierpienie wiesz?- pocałował moją dłoń i samolot zaczął lądować.
Na lotnisku przywitała nas babcia z bratem oraz Lou i Liam. Nie było Hazzy, nie było Zayn’a… Właściwie czego ja się spodziewałam? Gorącego powitania, całego sztabu przyjaciół czekającego na nas z otwartymi ramionami? Niestety, ale nie zasłużyłam sobie na coś takiego. Nie po tym co przyniosła nam wiecznie zielona kraina.
- Są!- krzyknął Charlie i zaczął biec w naszą stronę. Już wystawiałam ręce by móc uścisnąć małego gdy ten skręcił i wpadł w ramiona blondynowi. Lekko zmieszana jego zachowaniem machnęłam na nich ręką i podeszłam do babci a następnie chłopaków, którzy szczerzyli się do mnie niczym do kogoś, kto ma podarować im nieśmiertelność.
- Tak dobrze Cię widzieć- powiedział Lou przytulił mnie jednocześnie całując mnie w policzek
- Widać, ze Maura w końcu doprowadziła Cię do porządku- podkreślił Liam- Cudownie wyglądasz- zrobił to samo co Lou. W końcu dorwałam brata i całując jego słodką buźkę nie pozwalałam odejść.
- Jesteś okropna!- krzyknął a my wybuchliśmy śmiechem
- Powinieneś się cieszyć, że taka dziewczyna Cię całuje- powiedział Lou a on pokręcił przecząco głową
- To moja siostra. Nie lubię od niej buziaków…- skrzywił się i ruszyliśmy ku wyjściu. Ku mojej radości nie było na zewnątrz tłumu reporterów, którzy tylko czekają na takie okazje jak ta. Musiałam podejść do blondyna i pożegnać się z nim co nie było wcale łatwym zadaniem. Podeszłam, przytuliłam go i powiedziałam, że dziękuję za wszystko co dla mnie zrobił. On uśmiechnął się blado i życząc mi miłego dnia wsiadł do auta chłopaków i odjechał.

Widok domu sprawił mi ogromną przyjemność. Z daleka żółte ściany dawały mi do zrozumienia, że to wszystko jest moje, że właśnie tu jest mój kawałek miejsca na ziemi. Irlandia była jedyna i niepowtarzalna, ale ten kawałek działki w centrum Londynu odmienił moje życie.
Wysiadłam z auta i przełożyłam torbę przez ramię. Pchnęłam zimną, metalową furtkę i weszłam na żwirek, który wesoło zachrzęścił pod stopami.
- Jesteś głodna?- zapytała mnie babcia gdy weszliśmy do domu. Kobieta automatycznie skierowała się do swojego królestwa czyli kuchni.
- Nie babciu, dziękuje. Nie jestem głodna- odparłam- A co masz?- zapytałam z ciekawością
- A wiesz… Pierożki no ale skoro nie jesteś głodna….
- Pierożki?! A można poprosić o trzy tylko lekko podpieczone?- zapytałam pełna entuzjazmu
- Dla Ciebie wszystko- odparła kobieta a ja pobiegłam na górę by się przebrać. Założyłam stare, starte ogrodniczki i fioletową koszulkę. Na nogi wcisnęłam trampki i zbiegłam na do kuchni w której roznosił się cudowny zapach
- Właśnie tego mi brakowało wiesz? Twojej kuchni i tego cudownego jedzenia- powiedziałam i zajadałam się cudownymi pierożkami.
Tuż po kończonym posiłku wzięłam psa i brata do ogrodu i tam spędziliśmy większą część popołudnia. Kopaliśmy piłkę, bawiliśmy się pistoletami na wodę a gdy byliśmy zmęczeni padaliśmy na trawę, która była niesamowicie wysoka. Tuż po 18 gdy zjedliśmy kolację wzięłam kosiarkę i zaczęłam kosić trawę. Charlie zbierał patyki, które następnie Korney roznosił po całym podwórku. Brakowało mi takich popołudni w których mogłabym pobyć z bratem, pobawić się z nim a co w tym wszystkim najlepsze w ten sposób regenerowałam swoje siły. Po godzinnym zmaganiu się z ciężkim sprzętem chwyciłam za grabki i zgrabywałam trawę na małe kupki. Charlie jak to Charlie. Latał dookoła mnie i rzucał w psa zgrabioną przeze mnie trawą. Pies miał zielony pysk i pluł zieloną mazią a brat miał zielone ręce i całe spodnie. Śmiałam się widząc ten widok. Każda normalna osoba odczuwałaby złość bo praca szła na marne, ale ja cieszyłam się z tego, że mój brat ma chociaż tyle radości w życiu. W końcu tuż po zachodzie babcia zabrała malca do kąpieli a ja mogłam dokończyć swoją pracę.
- No widzę, że nie marnujesz czasu- usłyszałam za sobą gdy zgrabywałam zieleninę przy płocie. Odwróciłam się i ujrzałam Harry’ego. Stał i uśmiechał się do mnie jak niegdyś. Złość, którą mogłam usłyszeć wczoraj w jego głosie znikła a jej miejsce zastąpiła radość.
- Harry- krzyknęłam rzucając narzędzia i biegnąc do chłopaka.  Po chwili byłam już w jego ramionach i krzyczałam na niego dlaczego nie dał znaku życia o sobie.
- Tak jakoś wyszło.. Naprawdę przepraszam- powiedział ze skruchą a ja byłabym nawet w stanie wybaczyć mu ten błąd gdyby nie to co po chwili dodał- Z Tobą też jakoś tak wyszło, że zarzekałaś się, że nie chcesz związku i nagle dowiaduje się, że jesteś z Horanem i to skąd? Z plotkarskich stron. Nie ma co Valery… Klasa- jego twarz wykręcił grymas bólu
- Gdybyś nie był taki narwany to byś wiedział, że nie jestem z Niall’em- powiedziałam wracając do swojej pracy. Odwracając się uderzyłam Hazzę włosami na co on cichą zaklął pod nosem.
- Jak to nie jesteś z Niall’em?- zapytał przez płotek
- No normalnie! Przecież mówiłam Ci, że nie jestem gotowa na związek ale po co słuchać? Jego mama myślała, że jesteśmy razem i powiedziała tak dziennikarzom. Niall nie chciał robić jej przykrości więc nie mówiliśmy jej, że nie jesteśmy razem, rozumiesz?- nie zwracając uwagi na nic kontynuowałam grabienie trawy
- Wiesz… Z naszej rozmowy chyba nic nie będzie. Nie wiem dlaczego jesteś zła. Może okres masz lub coś takiego?- zaśmiał się chłopak a ja gotując się ze złości pokazałam mu środkowy palec
- Żebyś Ty zaraz nie miał wiesz?- warknęłam pod nosem
- Jeśli Ci przejdzie przyjdź w sobotę na imprezę. Na razie- powiedział chłopak. Po chwili gdy odwróciłam się ujrzałam tylko jego sylwetkę, która stawała się coraz mniejsza z każdym jego krokiem.
Nie wiem co w nim było, ale chłopak nie zachowywał się tak, jak przed wyjazdem. A może mi się tylko wydawało? Myślałam o tym co przed chwilą pomiędzy nami zaszło. Skąd się wzięła ta ostra wymiana zdań? Może z tego, że Harry zachował się jak rozkapryszony gówniarz myślący, że wszystko co powie zwali mnie z nóg?
Z przekonaniem, że Harry minął się ze swoim celem odłożyłam metalowe grabie do schowka i udałam się do domu gdzie po długim prysznicu chwyciłam swój pamiętnik i zaczęłam pisać.

Czwartek, 3 lipca
Dzisiaj wróciłam do domu i wielbiłam łazienkę przez dobre półtorej godziny. Gdzie mnie poniosły nogi? Do samej Irlandii a ściślej ujmując do Balliny gdzie… Gdzie mieszka Meg. Tak, udało mi się ją odnaleźć. Właściwie nie mi a babci. Nawet jej za to nie podziękowałam, ale to tylko ja…
Wiesz… Ona jest już taka duża. Wykapany Olivier. Oczy po nim, nos po nim moje usta… Jest piękna. To najpiękniejsza istotą jaką nosiła matka ziemia.
Jej rodzina powiedziała, że nie mogę jej odwiedzać dlatego uznałam, ze…. Że będę o niej myślała jako o dziecku, które umarło, które straciłam, które nie wróci… Pomogło to w pewien sposób, ale nie wiem czy na długo. Bardzo wiele zrobił dla mnie Niall. Samo poczucie jego obecności tuż obok mnie napawało mnie poczuciem bezpieczeństwa, którego mi było potrzeba.
Dziwnie się stało. Jego mama wzięła nas za parę i przez te kilka dni, które spędziłam w jego rodzinnym domu czułam się jego i tylko jego. Moje uczucia rosły tak szybko jak drożdżowe ciasto, że zupełnie teraz nie wiem co mam robić. Nasze relacje rozjadą się w kompletnie inne strony a ja… Ja zdążyłam się zaangażować i go… Boże chyba go pokochałam. Nie chciałam tego! Nie! Oczekiwałam zrozumienia a co dostałam? Miłość, zakazane uczucie i cholernie dużo nadziei na to, że może być dobrze. Przez ten czas Niall był dla mnie oparciem bez którego teraz runęłam w dół.
Boję się… Boję się o to co przyniosą kolejne dni. Boję się, że chłopaki nie zrozumieją sytuacji w której się znaleźliśmy i znienawidzą mnie.
Chciałabym w takim momencie jak teraz przytulić się do Zayn’a. Wiem, zranił mnie ale martwię się o niego, jestem ciekawa co u niego słychać a przede wszystkim… Nie, nie byłabym jeszcze w stanie mu wybaczyć.
Irlandia jest cudownym krajem. Chcę tam wrócić. Ale póki co muszę się porządnie wyspać bym mogła myśleć i żyć.
sa­ma już nie wiem co gor­sze... in­tensyw­ność emoc­ji czy ich kom­plet­ny brak... 

Zamknęłam czerwony zeszyt i wcisnęłam go pomiędzy książki leżące na półce. Po chwili leżałam w swoim łóżku i wdychałam zapach świeżo upranej pościeli. Przypominałam sobie ostatnią noc spędzoną w Mullingar. To ona zmieniła moje nastawienie do życia i do miłości. Pragnęłam miłości Niall’a bardziej niż czegokolwiek innego na tej ziemi. Pragnęłam poczuć się kochana.


Budzę się gdy nad moją głową John Lenon zaczyna śpiewać Yesterday. Powoli, ale to naprawdę powoli przecieram zaspane oczy i otwieram je. Wyciągam spod poduszki grający sprzęt i próbuje odczytać, kto dobija się do mnie  o tak wczesnej porze. Litery rozmazują mi się przed oczami i widzę ogromną kolorową plamę. Pozbawiona nadziei na to, że odczytam komunikat zakrywam twarz kołdrą i czekam aż jego melodyjny głos umilknie. W końcu następuje błoga cisza a ja ponownie zasypiam.
Nie wiem ile mija lat, ale mój organizm wystarczająco wypoczął i budzę się pełna energii do życia.
Na zewnątrz słońce jest stanowczo za wysoko jak na poranek. Spoglądam na zegar wiszący nieopodal drzwi i z przerażeniem odczytuję godzinę 13.00.
- Dlaczego nikt mnie nie obudził?!- pytam zbiegając na dół zapinając guziki koszuli.
- Też miło Cię widzieć kochanie. Soku?- wita mnie babcia z uśmiechem na twarzy. Jest spokojna jak nigdy dotąd a uśmiech nie schodzi jej z twarzy.
- Tak poproszę, ale babciu… Dlaczego mnie nie obudziłaś?-
- Dzieciątko…- zdjęła okulary z nosa- masz wakacje, długi lot za sobą więc powinnaś wypocząć. Jak nie teraz to kiedy?- zapytała uśmiechając się do mnie
- Chyba masz rację…- odwzajemniłam uśmiech i zajęłam miejsce obok niej. Po chwili dostałam chłodny pomarańczowy sok i cudownie pachnące tosty z serem.
- Mówiłam Ci już, że jesteś niezastąpiona i kocham Cię całym sercem?- staruszka zaśmiała się i spakowała leżące papiery na stole do teczki.
- Dzwoniła mama- rzuciła z przedpokoju gdzie zakładała buty. Jej obcasy zastukały na terakocie i po chwili była przy mnie.
- Co chciała?
- Zaprosiła was na kolację.
- To miło z jej strony. Wychodzisz?- zapytałam opróżniając szklankę. Kobieta poprawiła włosy i złapała za swoją teczkę, z którą była związana bardziej niźli z nami
- Tak, niestety nie mam wakacji- uśmiechnęła się blado- wrócę późno. Zaopiekuj się bratem-przesłała mi buziaka i znikła za drzwiami
- Pa- powiedziałam a mój głos odbił się od ścian. Pozmywałam naczynia po samotnym śniadaniu i wyszłam z psem do ogrodu. Zapowiadałam się naprawdę piękny dzień! Na niebie nie było żadnej skazy w postaci chmur. Kilka minut na słońcu wystarczyło bym zamieniła czarne długie jeansy i koszulę na zieloną sukienkę. Obudziłam brata, który nie był z tego faktu ucieszony, ale w końcu go przekonałam obiecując mu dużą porcję lodów.
- Idziemy dzisiaj do mamy wiesz?- zapytałam ubierając go w kolorowe spodenki i białą bluzeczkę
- Fajnie. Ale Valery- zapięłam mu szelki- Nie krzycz na nią. Nie lubię tego.
- Dlaczego?- zapytałam zdziwiona jego stwierdzeniem
- Bo boję się, że ona znowu zachoruje…- wyjaśnił ze smutną miną.
- Obiecuję Ci, że nie będę na nią krzyczała- pocałowałam go w czoło i opuściliśmy dom.
Miłe uczucie iść ulicą gdzie mija Cię setki a nawet tysiące ludzi, których w żaden sposób nie kojarzysz, ale masz tę świadomość, że gdzieś pośród nich jest Twoja matka. Matka która czeka na Ciebie z pyszną kolacją. Brakowało mi tego uczucia przynależności do kogoś. W końcu po tylu dniach oczekiwania na jakikolwiek znak od matki mogłam swobodnie do niej pójść i cieszyć się jej obecnością.
Nie znałam dokładnie tej strony Londynu więc chwilę błądziliśmy nim odnaleźliśmy właściwą ulice i konkretne mieszkanie. Było ono położone w jednym z ogromnych wieżowców na drugim piętrze. Nacisnęłam guzik i usłyszałam kroki wewnątrz mieszkania.
- Dzieci!- krzyknęła rozentuzjazmowana kobieta tuląc nas do siebie- Chodźcie, jedzenie czeka- wskazała na wnętrze budynku a my posłusznie weszliśmy. Mieszkanie to było dostosowane do potrzeb samotnej osoby. Kuchnia, łazienka, mały salon i sypialnia. Było idealne dla niej.
- Dopiero się urządzam więc póki co nie ma co podziwiać- wyjaśniła. Na podłodze nadal leżały szare, kartonowe pudła z różnymi napisami. Nie przeszkadzało mi to w żaden sposób. To dziwne, że niemalże cały dorobek naszego życia można zamknąć w kilku pudłach…
W końcu zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się specjałem mamy- kotlety sojowe i piure z selera. Tak dawno tego nie jadłam, że niemalże zapomniałam o smaku z dzieciństwa. Pochwaliłam mamę a ona podziękowała lekko się czerwieniąc. W końcu nie ma to jak kuchnia matki, prawda?
Po posiłku usiadłyśmy na małej kanapie i opowiedziałam jej o sytuacji z Naill’erem ale nie miałam odwagi opowiedzieć jej o Meg. Być może nie pamiętała tego epizodu z mojego życia, zaraz padłyby stresujące mnie pytania i znów fala dosyć nieprzyjemnych wspomnień zalałby mnie o nic się nie pytając. Tak też skrzętnie ominęłam temat wnuczki i opowiedziałam całą resztę
- Valery- mam położyła dłoń na mojej dłoni- Pomyśl tylko. Gdyby on nic do Ciebie nie czuł zachowywałby się w taki sposób? Sądzę, ze nie. Od razu powiedziałby mamie, że NIE jesteś jego dziewczyną. Kochanie on Cię kocha rozumiesz? Pytanie czy Ty kochasz jego?- zapytała patrząc na mnie troskliwym wzrokiem
- Ja… Ja…- zaczęłam się jąkać. Gdy chciałam coś z siebie wyrzucić pomiędzy nas wpadł Char krzycząc: Na lody! Na kaczki! Nie mogłyśmy postapić inaczej tylko zgodziłyśmy się.
Kilka minut po 18. siedziałyśmy w jednej z lodziarni zajadając się bajecznie pysznymi lodami.
- Dziękuję Ci mamo- powiedziałam tuląc się do niej
- Za co?-
- Za to, że jesteś- pocałowałam jej miękki policzek i poczułam, że teraz mogę wszystko. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tum dum dum!!!
Heloł moje dziewuszki! Chciałyście? To proszę bardzo macie!
Powrót do brutalnej rzeczywistości boli.... Sądzicie, że teraz relacje Valery i Niall'a ulegną rozluźnieniu?
Jaka u was pogoda myszki? U mnie zimno ale mamy słoneczko! Ojej.... Odrzuciłam dziś naukę i relaksuję się oglądając Władcę Pierścieni:D Tak, jestem psychopatyczną fanką całej serii tych filmów xD
Czy to będzie dla was zdziwieniem gdy napiszę, że piekę ciasto?? :D
Chyba nie, prawda??

Kochane! Małe pytanko do was. Może chciałybyście abym nagrała filmik, w którym odpowiadam na wasze pytania?? Dlatego też założyłam aska w tej sprawie. Macie pytania? Piszcie! Chcecie filmik z odpowiedziami? Piszcie! 
Ask jest poświęcony w całości temu blogowi! ASK 
Kocham bardzo bardzo mocno! Magda :)

piątek, 25 stycznia 2013

Rodział 48 ,, Dasz się zaprosić na pierwszą randkę"



 *kilka dni później*
- Boże mamo poradzimy sobie! Nie mamy pięciu lat a to miasto mnie wychowało- chłopak dyskutował z mamą na temat naszego spaceru po kolacji.
- Niall. Mimo wszystko dawno tu nie byłeś- kobieta starała się przekonać nas abyśmy zostali.
- Mamuś.- zaczął chłopak ujmując kobiety dłonie w swoje- Jesteś cudowną mamą i naprawdę kocham Cię za tę opiekuńczość, ale ja nie zapomniałem Mullingar. To moje rodzinne miasto i uwierz mi o czymś takim się nie zapomina- pocałował jej dłonie- Wrócimy późno, nie czekaj na nas. Dziewczyna musi zobaczyć nocne życie Irlandii- puścił do niej oczko i chwycił mnie swoją wiecznie ciepłą dłonią. Uśmiechnęłam się lekko do niego i ruszyliśmy omijając białe domu z niebieskimi okiennicami. Praktycznie każdy z nich miał niski żywopłot i biały płotek co wydawało mi się naprawdę śmieszne. W Londynie ludzie walczą o to by odseparować się od sąsiadów, mieć trochę prywatności a tu? Każda furteczka otwarta, jakby ludzie zapraszali gości. Przez te kilka dni, które niebywale zbliżyły mnie z samym Niall’em jak i klanem Horan utrwaliły mnie w przekonaniu, że Irlandczycy to naprawdę gościnni ludzie. Bywały takie dni podczas których Niall idąc ze sklepu nagle znikał na kila godzin i jak się  potem okazywało, nie mógł odmówić wizyty u sąsiadów, którzy witali go niczym swojego syna. Zakochałam się w tym kraju, w tych ludziach, w tym powietrzu i trawach, które były tak cholernie zielone, że nigdy nie widziałam tak pięknego koloru. Były niemalże tak samo piękne jak uśmiech chłopaka, który szedł obok mnie, trzymał mnie za rękę i delikatnie muskał ją swoimi palcami. Wiem, że ten gest był zarezerwowany tylko dla osób będących w związku, ale trzymając go za rękę czułam się bezpieczna i w końcu szczęśliwa. Brakowało mi tego uczucia przez tak długi czas, że mój brak lojalności nie był teraz ważny. Odkrywałam tego chłopaka na nowo. Zauważałam te cechy charakteru, których londyńskie światła nie były w stanie mi pokazać. Ten wyjazd naprawdę sprawił, że moje uczucie do niego rosło i wypełniało pokruszone serce.

Jej dłoń była taka krucha i delikatna… W pewnym momencie przez myśl przeszło mi, że może ja krzywdzę ją moim uściskiem więc natychmiast wypuściłem jej dłoń z mojej i poczułem się… nagi. Nagle zabrakło czegoś, co było cudownym uczuciem determinującym moim życiem.
- Ej… Dlaczego puściłeś moją dłoń?- Valery spojrzała na mnie. Ruch głową sprawił, że kosmyki włosów osunęły się jej na czoło i zasłaniały jej cudowne oczy.
- Musiałem coś sprawdzić.- powiedziałem i poprawiłem jej włosy.
- Uwielbiam jak to robisz.- szepnęła a żołądek fikną koziołka- Masz takie delikatne dłonie co jest naprawdę niezwykłe przy grze na gitarze- chwyciła moją dłoń i splotła ze swoją. Uśmiechałem się do siebie jak kretyn bez powodu. Tyle jej zawdzięczam…. Tyle jestem jej winien, że nie wiem jak ja to jej wynagrodzę. To właśnie ona sprawiała, że miałem ochotę śpiewać, żyć, tańczyć, wydurniać się i cieszyć się tym co mnie otacza.
Po około godzinnym spacerze dotarliśmy w ten zaułek miasta, gdzie niegdyś spędzałem całe dnie na rozmyślaniu, komponowaniu i uciekaniu od problemów tamtych dni. Nadal była tu rozłożysta lipa, która kusiła swoim zapachem by usiąść na małej ławeczce znajdującej się tuż obok niej. Znajdowało się to wszystko na niewielkim urwisku z którego był cudowny widok na pola położone pod naszymi stopami.
- Witam Cię w mojej małej Świątyni Dumania- wskazałem jej ławkę a ona usiadła na niej. Zająłem miejsce obok i cieszyłem się ciepłem jej ciała. Dzięki temu wiedziałem, że to nie jest sen, że sobie tego nie wymyśliłem. Dziewczyna naprawdę tu była i z każdą chwilą moje szczęście rosło
- Wiesz Niall…- zaczęła skubiąc rąbek swojej kremowej koszuli- Ja… My…- jąkała się- Ja nie wiem czy dobrze robię trzymając Cię za rękę, wymieniając z Tobą delikatne pocałunki… Twoja mama ciągle myśli, że jesteśmy razem a tak nie jest… Boże…- schowała twarz w dłoniach a ja czułem się tak jakby ktoś zabierał mi grunt spod nóg. Co ona chciała mi tym zakomunikować?- Jestem żałosna. Niall nie powinniśmy tego robić.- Nie wiedziałem co mogę powiedzieć. Nagle cała magia, szczęście i radość z ,, bycia razem” ulotniła się, prysła niczym mydlana bańka. Kochałem ją. Mimo prób wmawiania sobie, że nie darzę jej takim uczuciem to wszystko do mnie powracało i… Nie wyobrażałem sobie życia bez dotyku jej dłoni
- Aż tak tego nie chcesz?- zapytałem napotykając przeszkodę w przełyku w postaci małej guli, która rosła z każdą chwilą
- Nie Niall… Po prostu jeśliby coś nam nie poszło boję się, że Cię zranię, rozumiesz?- spojrzała na mnie swoimi lśniącymi oczami
- Valery… Zrozum, że to dla mnie bardzo wiele znaczy i nawet jeśli coś pójdzie nie tak ja nie będę o tym pamiętał bo wspomnienia tych cudownych chwil, które przeżyliśmy razem będą ważniejsze i cudowniejsze. – pocałowałem jej dłoń- A Ty nie możesz patrzeć na życie przez pryzmat komplikacji. Uwierz mi, będzie dobrze- dziewczyna uśmiechnęła i zaczęła się do mnie zbliżać gdy nagle cos błysnęło i zazgrzytało.
- No dalej! Uśmiechnijcie się, traficie na okładkę!- za nami stał gruby mężczyzna z aparatem w ręku i robił nam zdjęcia
- Co jest do cholery?!- zakląłem pod nosem a dziewczyna zerwała się z ławki i podeszła do grubasa
- Skasuj te zdjęcia- zażądała
- Chyba śnisz! Dostanę za nie tyle szmalu, że będę ustawiony do końca życia!- zakpił z niej i zrobił kolejne zdjęcia. Po chwili Valery wyprowadzona z równowagi chwyciła aparat i wyjęła z niego kartę pamięci, rzuciła na ziemię i zdeptała nogą
- Może zamiast kupy szmalu zadowoli Cię kupa gnoju!- zaśmiała się i chwyciwszy mnie za rękę zaczęła biec przed siebie
- Zapłacisz mi za to smarkulo!- mężczyzna groził jej a ona pokazała mu środkowy palec, jasno dając mu do zrozumienia co o nim myśli.

- Co się stało? Co wy tacy zmachani?- zapytała nas mama gdy tyle przekroczyliśmy próg domu
- Paparazzi… gonili nas- wydyszał chłopak
- Ou.. To nie miłe.. z ich strony- kobieta się lekko zmieszała.
- Mamo? Coś Ty im powiedziała?- postawa Niall’a dawała wiele do życzenia. Chłopak był zdenerwowany a ja nie wiedziałam co się dzieje
- Ja? Nic…- kobieta wzruszyła ramionami i weszła do salonu
- Mamo!- wrzasnął blondyn a ja pociągnęłam go za rękę chcąc go w ten sposób uspokoić- No co?- zapytał bezgłośnie i udał się za matką do kuchni
- Oj no bo przyszli tu i weszli do domu z buciorami- wskazała na ślady w salonie- I pytali o Ciebie i Valery więc powiedziałam im prawdę no a że was znaleźli to nie moja wina, przyrzekam!- wyjaśniła nam
- Nie mów mi, że powiedziałaś im, że jesteśmy razem z Val..- moje serce zaczęło mocniej bić- Przecież oni nie dadzą jej teraz żyć! Cholera!- wrzasnął Niall i pognał na górę zostawiając nas całe roztrzęsione i zdziwione jego postawą
- Proszę nie płakać- przytuliłam kobietę widząc łzy na jej policzkach- To chwilowe zdenerwowanie. Zaraz mu minie…- mówiłam sama nie wierząc w swoje słowa. Pierwszy raz widziałam blondyna tak wzburzonego. Kłamstwo ma krótkie nogi….
- Ja naprawdę nie powinnam była tego robić. Zła ze mnie matka…- wyrzuciła z siebie kobieta opadając na kanapę
- Proszę mi uwierzyć, niejedna osoba chciałaby mieć taką mamę jak Pani. Jest Pani naprawdę cudowną matką.- uśmiechnęłam się do niej i zrobiłam jej napar z melisy, który uspokoił kobietę.
- Dziękuję Ci Valery… Jesteś kochana- pocałowała moje czoło- Nie obrazisz się jak pojadę do swojej koleżanki? Muszę z nią porozmawiać- wyjaśniła a ja odparłam, że taki wyjazd dobrze jej zrobi. Po chwili kobiety już nie było a ja zostałam sama w salonie, który spowijał mrok.

Kilka minut po 20 dostałem telefon od mamy w którym poinformowała mnie abym zamknął drzwi na klucz bo ona dzisiaj nie wróci do domu ponieważ wypiła lampkę wina. Nadal byłem na nią zły, ale emocje już opadły. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć w sieci i telefonu manager’a co to wszystko ma znaczyć. Wytłumaczyłem mu całą sytuację a on przeklinając mnie rozłączył się. Zastanawiałem się gdzie podziała się Valery i czy nie jest zła na mnie przez ten wybuch złości. Opuściłem swój pokój i zastałem ją słodko śpiącą na kanapie w salonie. Niewiele myśląc chwyciłem ją na ręce z zamiarem zaniesienia jej na górę ale dziewczyna obudziła się i powiedziała abym zaniósł ją do łazienki. Tak też zrobiłem i opuściłem pomieszczenie.
Hmmm… Jesteśmy sami w domu, dziewczyna jest na mnie zła i nie dokończyliśmy rozmowy więc może randka z prawdziwego zdarzenia? W głowie pojawił się obraz małego stolika stojącego na werandzie, dookoła nas malutkie lampki i coś pysznego do zjedzenia. Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Przyozdobiłem stół białym obrusem, zrobiłem bukiet ze świeżych kwiatów i oczywiście dwie świeczki. Naszą dzisiejszą kolacją miał być makaron z sercem i curry. Nim dziewczyna wyszła z łazienki zdążyłem wszystko przygotować.
- Valery?- wszedłem do pokoju. Dziewczyna stała ubrana w szare dresy a na głowie miała turban z ręcznika- Zejdziesz na kolację?- zapytałem
- Sekundka, założę tylko bluzę- wyjaśniła a ja skinąłem głową i opuściłem pokój. Po chwili usłyszałem jej kroki na schodach
- Tu jestem, na werandzie- powiedziałem
- A dlaczego jemy….- zaczęła ale nie dokończyła- Co to wszystko znaczy?- uśmiech przyozdobił jej twarz. Czyli trafiłem w sedno
- Nasza pierwsza randka. Dasz się zaprosić?- zapytałem wyciągając w jej kierunku dłoń
- No pewnie.- powiedziała i po chwili zajadaliśmy się pysznym makaronem.

- Wiesz…. Zasługujesz na przeprosiny.- powiedziałem gdy leżeliśmy w łóżku spoglądając na śnieżnobiały sufit. Dziewczyna bawiła się kręcąc kółka na moim brzuchu
- Daj spokój. Nic się nie stało- w oddali rozległ się dźwięk dzwonka jej telefonu- Przepraszam na sekundę – wyszeptała i rzuciła się w kierunku spodni w których brzęczał telefon.
- Stało się coś?- zapytałem gdy po kilku minutach wróciła. Była… nie była sobą. Gdzieś cały optymizm zniknął- Słoneczko?- potarłem jej ramię dodając jej otuchy
- Dzwonił Harry.- wyszeptała. Oho… To na pewno nie było nic dobrego
- Coś Ci powiedział?- zapytałem
- Gratulował nam związku. Był zły i smutny. Boże był wściekły i krzyczał jak mogłam związać się z Tobą. Ale my przecież nie jesteśmy razem więc nie rozumiem jego gniewu… Niall… Czy on teraz mnie będzie nienawidził?- spojrzała na mnie
- Nie. Harry taki jest, że gdy nie dostanie tego co chce złości się a po kilku dniach mu przechodzi. Nie przejmuj się. Leżysz ze mną w łóżku więc jak możesz być smutna?- zapytałem i zacząłem ją łaskotać. Kilka sekund a pomieszczenie wypełnił jej śmiech
- Proszę przestań- śmiała się mówiąc
- A nie będziesz smutna?
- Nie, nie będę- obiecała a ja mocno ją przytuliłem. Przez nie zasłoniętą roletę wpadało światło księżyca i oświetlało nasze splecione ze sobą dłonie.
- Czasem musimy umierać a czasem nie musimy…- wyszeptała dziewczyna a ja nie wiedziałem co chodzi.
- Co Ty mówisz? O czym Ty myślisz?- lekko się przeraziłem, ze w głowie młodej dziewczyny królują takie myśli
- Przepraszam… Przypomniało mi się coś… Nie ważne zapomnij…- potrząsnęła głową i położyła głowę na swojej poduszce. Korzystając z tego, że dziewczyna była zamyślona pochyliłem się nad jej brzuchem, podciągnąłem delikatnie bluzeczkę do góry i zacząłem składać delikatne pocałunki
- Boże nie gwałć mojego brzucha- zaśmiała się- Ale mimo wszystko jest to przyjemne…- zamruczała
- Lubisz jak się gwałci Twój brzuch?- zaśmiałem się pytając ją o to
- Yhyyymmmm ale tylko jeśli robisz to Ty- puściła oczko w moim kierunku a ja nadal delikatnie całowałem jej brzuch. W pewnym momencie zauważyłem zarys jej piersi stanowczo zbyt blisko moich oczy. Natychmiast odwróciłem wzrok a dziewczyna zaczęła mówić bawiąc się moim kciukiem
- Jak za­baw­ne jest mo­je ciało pod Twoim wpływem. Nie działa, jak al­ko­hol, wręcz przeciwnie. Wyos­trza, pogłębia i przyb­liża. Zauważyłam, że mo­je us­ta pat­rząc na Ciebie stają się lek­ko różowe, oczy gra­nato­we, nie wiem czy to chęć przyb­liżenia się do Ciebie, ale na­wet ręce stają się dłuższe. Uśmie­cham się, jak to mówisz 'tym uśmie­chem', kiedy te­go nie czuję i stoję tu­taj, a wszys­tko co mam to Ty i kil­ka słów w mo­jej głowie, dobrą kawę i refren  piosen­ki. Jak mało nam trze­ba, jak wiele dzieli, jak bar­dzo wa­riuję, jak bar­dzo się nie sta­rasz i im ciszej do mnie mówisz, tym słowa stają się dłuższe, głośniej bi­je mi ser­ce, a nad­gar­stek bar­dziej bo­li. I nieważne czy będziemy razem, ja będę Two­ja na zaw­sze. I jak zobaczę Ciebie w moim życiu, to ucieknę sprzed ołtarza, zos­ta­wię wszys­tko co mam i wy­jadę z Tobą, weźmiemy szyb­ki ślub w Las Ve­gas i będziemy się kochać do końca życia w hotelach, udając pra­cow­ników room ser­vi­ce i tańcząc w ta­nich ba­rach, za­rabiając na życie. Będziemy bied­ni zewnątrz, a bo­gaci wewnątrz, bo będziemy mieli siebie…..- spojrzała na mnie a ja wiedziałem że jest ona jak bez­gwiez­dne niebo, tyl­ko nieliczni dos­trze­gą jej piękno.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No hej dziewczęta!!!
Jak żyjecie? Zgodnie z obietnicą nowy rozdzialik!
żyję po wywiadówce! Nie ma źle! Szanse rosną, że pojadę z moją Monisią na obóz do Anglii! 
Cieszę się jak nigdy dotąd! W szkole jakaś masakra ale nie będę was zanudzać moimi problemami.
Cieszycie się na weekend? Bo ja niezmiernie! W końcu mogę odpocząć, ale niestety nie na długo....
Nauki dużo!!! Mimo iż nowy semestr to nauczyciele nie odpuszczają, klasówka za klasówką a ja zaczynam się poddawać bo nie mam siły uczyć się tak dużej ilości materiału.
Zaczynam ferie 11 lutego także miejmy nadzieję, że to okaże się dla mnie zbawiennym czasem i będę mieć niebywałą wenę :)
Tak... Przez 2 dni nieobecności w szkole moja pozycja ze średnią spadła na 3 miejsce. Zostały mi obniżone niektóre oceny, dlaczego? Nie wiem... Ale zadawala mnie 4.20 :D
Rozdział.. Taki sobie, chociaż niektóre sceny są na prawdę zabawne! Czas na poważne rozmowy a co z nich wyniknie tego dowiecie się w następnych rozdziałach ;)
Kocham was bardzo bardzo mocno, Magda!
P. S wróciłam do tańca! :)

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 47 ,, Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego "



Kilka minut po 17 wjechaliśmy na teren Mullingar. Wspomnienia uśmiechu małej Meg dodawały mi otuchy i swego rodzaju szczęścia. Cieszyłam się, że mała ma dom, rodzinę, która ją kocha a co najważniejsze dostała to czego ja jej nie mogłam dać- dostała miłość od obojga rodziców. Złość, która towarzyszyła mi przez większą część drogi odeszła w zapomnienie pozostawiają po sobie lekko skazę w formie łez. Nie mogłam poradzić sobie ze stresem w inny sposób więc płakałam. Zobaczyć swoje dziecko po tak długim czasie to dla każdej matki wielki stres, który determinuje jej życiem przez najbliższe kilka godzin.
- Moja dziewczyna nie może płakać.- powiedział Niall gdy wjechaliśmy na podjazd jego domu.- Muszę Cię przytulić bo serce mi się kraje- pokiwał zmieszany głową i po chwili zatopiłam swoją twarz w jego ciele. Wdychałam perfumy, które przyprawiały mnie o zawroty głowy i jednocześnie uspokajały. Czułam się bezpieczna w jego ramionach chociażby ze względu na to, że nie był mi on obojętny. Przytulając się do innego z chłopaków nie czułam tego czegoś, co sprawiało, że byłam spokojna.- Już dobrze?- jego wielkie oczy przenikały każdy centymetr mojego ciała. On był taki troskliwy i taki czuły, że sama nie wiedziałam co mam w tej chwili powiedzieć. Zatem nie powiedziałam nic, tylko skinęłam głową i spojrzałam przed siebie.
- No to chyba utwierdziliśmy  w przekonaniu Twoją mamę, że jesteśmy w związku- rzuciłam widząc zadowoloną kobietę w oknie
- Och przejdzie jej w końcu- chłopak poczochrał mnie swoją wielką dłonią po głowie
- Niall…- zatrzymałam chłopaka, który już chciał wysiąść- Czy jestem pierwszą dziewczyną, która jest u Ciebie w domu?- zapytałam a chłopak zmieszał się i zmienił temat
- Nie wiem jak Ty, ale ja umieram z głodu. Kolacja?- uśmiechnął się i ruszył do domu. Czyli miałam rację, byłam jego pierwszą ,, fikcyjną” dziewczyną. Kto wie? Może z czasem fikcja zmieni się w rzeczywistość?

Dziewczyna wybrała film, na który nie miałem najmniejszej ochoty. Siedząc w ciemnej kinowej Sali i sącząc zimną colę zadałem sobie pytanie co ja tak naprawdę robię? Przecież to Daniell jest w moim sercu nie Penny. To Daniell sprawiała, że czułem się szczęśliwy, chciałem żyć i to tak naprawdę dzięki niej się odnalazłem. Czułem się jak w potrzasku. Penny była cudowną dziewczyną, która była moją pierwszą miłością, ale to wszystko to przeszłość i to nie wróci. Najwyraźniej nie byliśmy sobie pisani skoro zdecydowaliśmy się rozstać i żyć każde na własną rękę. Dopiero teraz zauważyłem dzielącą ją i Daniell różnicę. Penny zawsze dostawała to co chciała a Daniell uczciwie na to pracowała, nie ważne ile czasu by to jej nie zajęło ale ona zawsze dążyła do postawionego przez siebie celu.
Z każdą kolejną chwilą rozumiałem, jak bardzo ranię i jak bardzo zraniłem Daniell poprzez umawianie się z dziewczyną siedzącą obok mnie. Nie powinno jej tu być. Jej miejsce powinna zajmować Daniell- dziewczyna, którą kocham.
Tuż po skończonym seansie padły pytania jak wrażenia po filmie, czy był ładny czy się podobał… Nie wiedziałem co mogę jej powiedzieć. Nie chciałem jej okłamywać więc postawiłem wszystko na jedna kartę- wszystko albo nic.
- Posłuchaj Penny, nie interesował mnie ten film nic a nic. Jako moja była dziewczyna powinnaś wiedzieć, że nie cierpię przesłodzonych romansów gdzie wszystko sprowadza się do jednego mianownika. Źle zrobiłem spotykając się z Tobą właśnie dzisiaj i źle zrobiłem zgadzając się na poprzednie spotkania- wyjaśniłem. Jej mina mówiła wszystko, kompletnie się tego nie spodziewała.
- Nie mów tak, to na prawdę boli…- powiedziała krzywiąc się
- Mnie również boli to, że zgodziłem się na to wszystko nie myśląc w ogóle o Daniell. Penny musisz zrozumieć, że kocham tylko ją a nasz związek to przeszłość.-
- Czekaj… Chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas gdy nie byliśmy ze sobą nie zatęskniłeś ani razu?- zapytała siadając na ławkę
- Były takie momenty w których myślałem co u Ciebie może się dziać, ale w końcu porzuciłem to bo się zakochałem. Nie chciałbym stracić Daniell przez to, że przez kilka sekund moje serce szybciej zabiło dla Ciebie. Jesteś śliczną, mądrą i zaradną dziewczyną, która w końcu odnajdzie swojego księcia. Wybacz mi- powiedziałem a ona tylko pokiwała głową. Nie wiedziałem co ona w tym momencie myśli. Czy aż tak bardzo ją zraniłem?

Tuż po tym jak weszliśmy do domu zostaliśmy wysłani do pobliskiego sklepu po składniki na kolację. Dzisiaj w kuchni królował Niall więc można było się spodziewać, że w daniu królować będzie ser i kurczak. Obstawiać można by było również ziemniaki, ale tego nie byłam pewna, więc postanowiłam, że dam się zaskoczyć.
- No jesteś pierwsza….- wymamrotał gdy weszliśmy do przedziału z warzywami
- Co? Możesz głośniej?- droczyłam się z nim wkładając do woreczków pomidory
- Ty to fatycznie jesteś wredota…- zaśmiał się chłopak a ja wbiłam mu łokieć pomiędzy żebra- I do tego silna wredota- skrzywił się i zaczerpnął odpowiednią dawkę powietrza
- Nie doceniasz mnie kochanie- włożyłam do koszyka warzywa a on posłał mi jeden z piękniejszych uśmiechów, który utwierdził mnie w przekonaniu, że Niall jest niczym ósmy cud świata, którego jeszcze nikt nie odkrył.
- Kochanie? To już jesteśmy na tym etapie? Jeszcze dojdzie do tego, że…- gdy chłopak to mówił podeszła do nas grupka chłopaków z którymi Niall zaczął się witać niczym z najlepszymi kumplami. Nie wsłuchiwałam się w tę rozmowę bo w żaden sposób mnie ona nie interesowała do momentu gdy Niall nie podszedł do mnie i chwytając mnie za rękę zaprowadził do chłopaków.
- A ta piękność- zaczął i wskazał na mnie- To Valery. Moja dziewczyna- uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Zastanawiało mnie dlaczego on przedstawił mnie jako swoją dziewczynę… Naprawdę mu na tym zależało?
- Skarbie to są koledzy z mojej szkoły. To jest…- nie słuchałam co on mówi bo poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i ujrzałam komunikat Babcia dzwoni. Przeprosiłam ich grzecznie i odebrałam połączenie. Kobieta była przerażona moją nieodpowiedzialnością. Zaraz padły pytania dlaczego nie zadzwoniłam, dlaczego nie dałam znaku życia. Pośpiesznie przeprosiłam lekko rozdrażnioną kobietę i opowiedziałam jej o spotkaniu z rodziną Meg. Babcia również była przerażona podejściem młodego małżeństwa do moich kolejnych wizyt. Był to bolesny temat, ale nie można było go omijać szerokim łukiem. W końcu powiedziałam babci, że musze kończyć, porozmawiałam chwilę z bratem i spojrzałam na blondyna przytulającego małą dziewczynkę a następnie pozującego z nią do zdjęcia. Niby niepozorny widok a wzruszył mnie do łez… Zazdrościłam temu chłopakowi podejścia do życia i tej radości, której nikt nie był w stanie mu odebrać. Oddaliłam się kawałek i zaczęłam pakować marchewki ocierając przy tym łzy. Może kiedyś zrozumiem dlaczego była egoistką i oddałam moją córkę… Może ale na pewno nie teraz.
- I co się ciekawego dowiedziałaś?- zapytał mnie chłopak stając tuż obok mnie. Odwróciłam się delikatnie w bok tak, aby chłopak nie widział mojej twarzy, nie chcę aby miał kolejny powód do smutku- to nie na tym polega.
- A wszystko u babci dobrze, porozmawiałam z bratem i jest dobrze- odparłam
- Valery możesz spojrzeć na mnie?- zapytał a ja już szukałam w głowie wymówki na moje łzy
- A po co?- grałam na zwłokę
- No proszę spójrz na mnie- prosił a ja nie miałam serca by mu odmówić. Odwróciłam się w jego stronę a on pokręcił głową
- Skąd te łzy?
- Łzy?- dotknęłam się policzka udając idiotkę- och musiało mnie coś uczulić. Wracamy? Chyba już mamy wszystko- powiedziała wkładając warzywa do wózka
- Poćwicz nad kłamstwem bo jednak Ci ono nie wychodzi- zamruczał i ruszyliśmy do kasy

- Rozumiem- powiedziała rudowłosa i wstała. Przeszła kilka kroków po czym odwracając się powiedziała- No nie rozumiem ale staram się zrozumieć. Dobra Liam skoro ją kochasz to idź do niej. Nie chcę stać na drodze do waszego szczęścia. Idź do jasnej cholery i nigdy o mnie nie wspominaj- była bliska płaczu. Skąd to wiedziałem? Jej policzek drżał
- Penny… To nie tak… Nie chciałem Cię zranić.- dziewczyna spojrzała na mnie i w przeciągu kilku sekund znalazła się tuż obok mnie i złączyła swoje wargi z moimi. Natychmiast ją od siebie odepchnąłem krzycząc
- Zwariowałaś?! Dlaczego to zrobiłaś?- wycierałem śladu jej szminki ze swoich ust
- Teraz możesz odejść.- rzuciłam śmiejąc się
- Penny… To koniec naszej znajomości. Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego- wyrzuciłem z siebie
- Żegnaj Liam – pomachała mi a ja nie wiedząc co mam o tym myśleć oddaliłem się z tego miejsca i wyciągnąłem telefon by móc porozmawiać z moją ukochaną Daniell.

- No dzieciaczki, już myślałam, że coś się stało- powitała nas uśmiechnięta kobieta.
- Po prostu Niall nie mógł się zdecydować co wybrać.- powiedziałam wykładając zakupy na blat w kuchni
- No już nie mów tak bo wyjdę na niezdecydowaną osobę.- powiedział blondyn, któremu złość na mnie minęła niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki- A teraz kobiety z kuchni out! Mistrz musi mieć przestrzeń- zaśmiałyśmy się i przeszłyśmy do ogrodu w którym było mnóstwo rodzajów kwiatów. Ich zapach unosił się ponad nami tworząc oryginalną mieszankę zapachów. Uwielbiałam zajmować się kwiatami i widząc jak mama chłopaka chwyta małe doniczki w wyrywa z nich chwasty przyłączyłam się do niej.
- Jesteś bardzo dobrze wychowaną osobą Valery. Naprawdę cieszę się, że to właśnie z Tobą jest Niall- ciepły uśmiech rozjaśnił jej twarz
- Dziękuję. Naprawdę Pani słowa wiele dla mnie znaczą- powiedziałam i w myślach dodałam Dziękuję Ci tato za wszystko.
- Jak się poznaliście z Niall’em?- zapytała gdy nasza praca przeniosła się na ogromne rabaty
- Poznaliśmy się w szkole. Nie łatwo jest być tą nową, która nikogo nie zna… No ale przypadek chciał, że wpadłam na Zayn’a a on zapoznał mnie z bandą wariatów- wyjaśniłam
- Och tak. Ta piątka jest naprawdę niemożliwa!-
- Poza tym mieszkamy niedaleko siebie. Dzielą nas tylko cztery domy- powiedziałam uśmiechając się do niej- Piękne są te kwiaty- powiedziałam zaciągając się zapachem lawendy
- Tak to już jest jak nie ma się kim zajmować w domu. Dopóki Niall był w domu nie miałam czasu na swoje pasje a jak wyjechał samotność dawała o sobie znać i tak oto powstał ogród
- Imponujący, naprawdę- już teraz wiem po kim blondyn odziedziczył niebywałą troskę i wrażliwość- właśnie po swojej mamie.
- Czym się zajmują Twoi rodzice Valery?- poczułam lekkie ukłucie w sercu. Nie spodziewałam się tego typu pytania więc przez chwilę milczałam usiłując zebrać myśli.
- Mieszkam z babcią i bratem. Mój tata zmarł gdy miałam 8 lat a mama… Mama nie chciała się nami zajmować- spojrzałam na nią. Jej oczy lśniły a twarz przyozdabiała troska.
- Przepraszam… Nie powinnam była pytać-
- Nie, proszę się nie przejmować tym. O takich sprawach należy mówić tym bardziej, że mogą one dotyczyć każdego z nas. To było dawno, rany się zagoiły więc nie odczuwam takiego bólu. Naprawdę nic się nie stało- powiedziałam spoglądając na nią. Kobieta mocno mnie przytuliła szepcząc, że teraz stałam się dla niej córką, której nigdy nie miała. Zrobiło mi się naprawdę miło na sercu tym bardziej, że ta kobieta praktycznie mnie nie znała a już przyjęła do rodziny z otwartymi ramionami.
- Kolacja!- zawołał chłopak przez kuchenne okno. Kobieta rozluźniła uścisk i zachwalając kuchnię swojego syna zaprosiła mnie do stołu.

Blondyn przygotował na kolację wyśmienitą pizzę. Ciasto rozpływało się w ustach a dodatki tworzyły idealną całość. Oczywiście zrobił wersję z mięsem jak i bez a ja nawet skusiłam się na kawałek mięsnej przygody. Tak jak sądziłam, była również wyśmienita ale niestety blondyn musiał dokończyć mój kawałek.
- Jesteś taka drobna bo w ogóle nie jesz mięsa- powiedział brat Niall’a, który razem z chłopakiem zjadał kolejny kawałek
- Uważam, ze dobrze wyglądam- odparłam
- No właśnie Gerg… Ona wygląda naprawdę dobrze- oburzył się Niall a my wraz z Panią Horan wybuchłyśmy śmiechem. Kolacja minęła nam naprawdę w atmosferze przepełnionej radością i rodzinnym ciepłem.
- Może zostaniecie na kilka dni, co?- zapytała w końcu kobieta gdy pomagałam jej sprzątać ze stołu
- No właśnie, co Ty na to Valery?- dłonie chłopaka znalazły się na mojej talii a ja poczułam swoisty dreszcz
- Czemu nie? Naprawdę mi się tu podoba.- ogromny uśmiech wypełzł na jego twarz- W końcu muszę poznać miasto w którym wychował się mój chłopak- powiedziałam a on nie zważając na obecność mamy musnął moje usta swoimi.
- Zakochani-spojrzałam na kobietę a ta stała w drzwiach prowadzących do kuchni z rękami złożonymi jak do pacierza i uśmiechała się
- Okropieństwo- szepnął nad uchem chłopaka Greg i opuścił dom.
Czułam się nieprzeciętnie szczęśliwa będąc właśnie w tym domu, w którym panowała miłość i radość. Czyżby te wakacje miały odmienić nie tylko moje życie?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć moje kochane myszki! Witam was w ten mroźny dzień! Brrrr... Czy i was też tak zimno?
Jak wam mija tydzień? Muszę się przyznać, że dzisiaj na prawdę leniwy dzień tym bardziej, że zrobiłam sobie wolne od szkoły :P 
Jak podoba wam sie rozdział? Sądzicie, że te wakacje odmienią zarówno Valery jak i Niall'a???
Chciałabym bardzo ale to bardzo podziękować za miłe słowa, które zawsze sprawiają, że mam ogromny uśmiech na twarzy :) To na prawdę cudowne uczucie usiąść i poczytać słowa, które wcale nie są byle jakie. Och... To dzięki wam mam wenę! Dziękuję!
No i witam nowe osóbki, które dołączają do czytania moich wypocinek :)
Kochane! Trzymajcie za mnie jutro kciuki! Jadę na konkurs i cóż... Chcę go wygrać :D Zdam wam relację jak mi poszło! A teraz uciekam do książek!
Miłego popołudnia, kocham- Magda :*
P.S zapraszam tu KLIK nowy rozdział już czeka! :)

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 46 ,, To już nie jest Pani dziecko"



Tuliłam do siebie dziewczynkę nie mogąc uwierzyć, że mam ją w swoich rękach, że w końcu mój cały świat wrócił do normy. Wdychałam jej zapach, gładziłam ją po plecach tylko by móc uwierzyć w to, że ona naprawdę jest tuż przy mnie. Po kilku minutach dziewczynka zaczęła się wiercić i płakać.
- Cii… Nie płacz, mama jest tutaj- szeptałam jej do ucha a ona swoje, płakała coraz bardziej łamiąc mi serce
- Valery…- powiedział Niall- Oddaj ją rodzicom
- Ale to ja jestem jej matką!- powiedziałam wypuszczając ją z rąk i wycierając łzy. Kobieta podeszła i wzięła małą na ręce. Po chwili płacz dziecka ustał a my siedliśmy do stołu gdzie podano nam herbatę. Poczułam wibrację w kieszeni więc ukradkiem wyjęłam telefon i przeczytałam treść wiadomości od… Niall’a. Czy ten chłopak naprawdę nie ma co robić? Siedzi obok mnie i wysyła mi sms’y :
 Ten mężczyzna siedzący naprzeciwko Ciebie wygląda jak ojciec Liam'a!
 Zamarłam. Jakim niby to cudem? Przecież on zginął kilka lat temu.. Spojrzałam na niego i szepnęłam
- Jesteś tego pewny?- chłopak skinął głową nie odrywając od niego wzroku. Faktycznie mężczyzna był naprawdę uderzająco podobny do naszego przyjaciela. Chciałam przyjrzeć mu się znacznie lepiej, dostrzec coś co potwierdziłoby słowa chłopaka siedzącego obok mnie, ale nie było mi to dane.
- A więc Valery…- zaczęła Margaret- Cieszymy się, że tu jesteś i zobaczyłaś się z Meg, ale...-zawahała się-  sądzę, że dla dobra dziecka nie powinnaś już tutaj przyjeżdżać- powiedziała a ja nie wierzyłam w to co słyszę. Ona chciała zabronić mi kontaktu z moim dzieckiem?! A kim ona jest aby móc to zrobić?!
- Ale dlaczego? To naprawdę bardzo ważne dla mnie…- powiedziałam nie mogąc powstrzymać łez
- To dla dobra dziecka- powiedział jej mąż- Ona jest jeszcze mała i nie rozumie o co chodzi, ale za kilka lat zacznie stawiać pytanie kim jest ta kobieta, która mówi, że jest moją mamą. Chcemy tego uniknąć, nie chcemy aby była rozdarta- wyjaśnił
- Postawcie się na moim miejscu! Szukał jej tyle i nagle mówicie mi, że nie mogę spotkać się ze swoim dzieckiem?!
- To już nie jest Pani dziecko- odezwała się babcia Meg- Oddała je Pani nam-
- Nie miałam innego wyjścia- powiedziałam po chwili milczenia.- Zrozumiałam swój błąd i staram się go naprawić.
- Bardzo mi przykro Valery, ale my nie chcemy abyś ją odwiedzała. Możemy wysyłać Ci zdjęcia, listy, uświadomimy ją, że jest adoptowana, ale nie chcemy abyś się z nią spotykała. Jak będzie pełnoletnia sama zadecyduje czy chce się spotkać z Tobą czy też nie. Rozumiesz?- Kevin postawił sprawę jasno, byłam na przegranej pozycji, ale brałam to co dawali.. To była naprawdę ciężka dla mnie chwila zresztą, dla każdej matki taką by była… Odetchnęłam głęboko i powiedziałam:
- Dobrze niech tak będzie- dostałam kartkę i długopis na której zapisałam swój adres. Dłonie drżały mi, ale mi to kreśliłam zgrabne, drobne litery, które miały być jedyną formą połączenia pomiędzy mną a moją córką.
- Mogę jeszcze ją zobaczyć?- zapytałam a Margaret skinęła głową. Zaprowadziła mnie do okna z którego ujrzałam moją córeczkę bawiącą się z babcią piłką
- To moja córka Niall. Nie chcę jej stracić- powiedziałam czując jego oddech na swojej szyi
- Nie stracisz jej. Ona zawsze będzie w Twoim sercu- powiedział i mocno mnie uścisnął. Spoglądałam na jej cudowną twarz, którą rozpromieniał uśmiech. Dziewczynka śmiała się gdy upadła uprzednio nie trafiwszy nogą w kolorową piłkę. Czułam łzy pod powiekami, ale musiałam zrozumieć to, że nie mogę jej mieć na wyłączność. Ona ma prawo do szczęścia i ma prawo do rodziny. Chciałam jej podarować to, czego ja nie miałam….
Babcia dziewczynki wskazała jej na nas stojących w oknie. Uniosłam dłoń do góry i pomachał jej. Malutka uśmiechnęła się i odwzajemniwszy gest znikła za krzakami róż.
Kilka minut po 16. opuściliśmy błękitny dom na zawsze.

Na zewnątrz zapadał zmrok gdy opuściłem dom nie mówiąc nic o tym Louisowi. Czułem rosnący poziom adrenaliny w ciele gdy wchodziłem na teren parku. Gdyby Daniell dowiedziała się co ja teraz robię zostawiłabym mnie i już nigdy do mnie wróciła. Bo jaki normalny człowiek spotyka się ze swoją byłą dziewczyną? Właściwie to żaden no chyba, że ciągle marzy o tym aby związać się ponownie z tą kobietą. Czy tak było w moim przypadku? Nie byłem do końca przekonany co do słuszności swoich czynów, ale serce przy tej dziewczynie biło mi z prędkością światła. Urok pierwszej miłości  polega na naszej niewiedzy, że to się może kiedyś skończyć. I właśnie się nie skończyło. Kochałem Daniell, niewątpliwie była dla mnie najważniejszą kobietą na świecie, ale Penny… Dlaczego ona akurat teraz musiała się pojawić w Londynie? Dlaczego musiałem na nią wpaść tego pamiętnego dnia? Do tej pory spotkałem się już z nią dwa razy w tajemnicy przed moją dziewczyną i te dwa spotkania pokazały mi dlaczego ją pokochałem. Po tylu latach naprawdę wyładniała, stała się mądrzejsza i niebywale atrakcyjna. Cóż dużo mówić, straciłem głowę dla rudowłosej.
- Cześć- powiedziałem i dałem dziewczynie buziaka w policzek
- Już się bałam, że nie przyjdziesz- rzuciła
- Ja bym nie przyszedł? Nie mógłbym wystawić do wiatru starej znajomej- uśmiechnąłem się- Cudownie wyglądasz- dziewczyna miała na sobie czarną, koronkową sukienkę, która podkreślała jej kształty.
- Dziękuję- wymruczała puszczając oczko- To dokąd dzisiaj się wybieramy?
- Może kino a potem kolacja?- zapytałem a ona zadowolona skinęła głową na znak zgody i ruszyliśmy.

- Nie płacz już… Valery- mówił Niall swoim cichym, działającym na zmysły głosem. Czułam się rozbita, przygnębiona i zła na cały świat. Jak oni mogli mi powiedzieć, ze nie mogę już jej więcej zobaczyć? Serce mi pękało gdy o tym myślałam. Świat był okrutny, zły, niesprawiedliwy i pełen nienawiści. Żeby matka własnego dziecka nie mogła zobaczyć… Szczyt chamstwa.
- No już nie płaczę- powiedziałam chwilę później gdy udało mi się wstrzymać machinę żalu i bólu- Albo jeszcze chwilę- kilka łez spłynęło mi po policzkach a chłopak zatrzymał auto
- Nie możesz płakać bo mama będzie smutna a ja nie powiem co się stało. Zrozum, że mi również jest przykro bo widzę płaczącą moją dziewczynę i nie wiem co zrobić…-
- Tak, zapomniałam, że jestem Twoją dziewczyną. Już nie płaczę- otworzyłam okno, powdychałam świeżego, chłodnego powietrza i uspokoiłam się. Nie można żyć przeszłości. Trzeba iść na przód bez względu na wszystko.
Życie wcale nie jest złe, tylko trzeba odnaleźć swoje własne, prywatne słońce, które każdego dnia będzie roztaczało nad nami promienie złożone z nadziei, radości i ogromnego szczęścia. Takim słońcem był dla mnie Niall. Dodawał mi otuchy wtedy gdy nie miałam uśmiechu na twarzy, wprowadzał do mojego życia stanowczo za dużą dawkę szczęścia, ale właśnie za to go kochałam. On był moją prywatną receptą na szczęście. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć myszki!!!
Witam was po tym jakże okropnym tygodniu. Czy wy też jesteście wyczerpane??
Ufff.. Jedyny plus tego to poprawiłam to co miałam poprawić i już mam wszystkie ocenki wystawione. Huuura!
Rozdział być może o niczym a być może o czymś :P Sama nie wiem co w nim tak na prawdę jest dobrego, ale musiałam coś dodać bo bardzo interesowała was postawa Niall'a. Wyjaśniłam co nieco?? :)

Pod ostatnim potem pojawił się taki oto komentarz:
Magdo, mam nadzieję że pozwolisz mi wygłosić moją szczerą opinię. otóż odnoszę wrażenie (mylne?), że nie dajesz do końca rady pisać tego bloga. mam na myśli to, że na samym początku wprowadziłaś tyle wątków, że już trochę się gubisz... domyślam się, że chcesz pisać coś oryginalnego (bo opowiadania z podobną problematyką jeszcze nie czytałam), co jest super, ale zobacz proszę: na samym początku dowiadujemy się, że Valery ma problemy z matką która pije, więc dzięki pomocy babci ma szansę na nowe życie, potem że została z gwałcona przez swojego ówczesnego chłopaka, który z niewiadomych powodów zaczyna ją prześladować. potem chłopak jest zastrzelony, (co napisałaś tak, jakby takie rzeczy działy się codziennie! przecież wszczynane jest dochodzenie, przesłuchania świadków, etc, a tu nic na ten temat), matka wraca do dzieci bez nałogu, a Valery szuka córki. a co chłopakami? najpierw Liam, potem Zayn, teraz Niall? jak zaczynasz tyle wątków to niech dzieją się równolegle, nie jeden co 4, 5 rozdziałów. za każdym razem, jak zaczynam czytać nowy rozdział na tym blogu, muszę się cofać żeby sobie przypomnieć o co chodziło. są zbyt duże przerwy, wydaje się to takie chaotyczne.

uwielbiam Twoje opowiadanie, naprawdę świetnie piszesz i nie chcę Ci sprawić przykrości! wiem też, że mój komentarz wzbudzi pewnie dużo kontrowersji, ja chciałam po prostu napisać swoje odczucia.

Majka

Kochana Maju! Tak, masz rację. Nie radzę sobie z tymi wątkami, które wprowadziłam, gubię się w tym co piszę, ale jestem tylko człowiekiem. Dlatego też, powoli zbliżam się do końca tej historii, która nie jest w żaden sposób interesująca. 
Zawsze to opowiadanie jest tym drugim więc, nie jest dobre. Przepraszam jeśli Cię zawiodłam i obiecuję poprawę!

Wiecie co? Chyba mój układ odpornościowy poddaje się. Czuje się coraz gorzej :/
A dzisiaj jest wyjątkowy dzień! Otóż mam malutką rocznicę! To już 4 miesiące odkąd znam moją Olałkę!
Kocham Cię całym sercem Ola!!!! 
No i was również kocham!
Do kolejnego, Magda :*


sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 45 ,,Przyznaj się, że myślałaś o mnie!''



Pod nami rozciągają się ogromne połacie zieleni, które swoim kolorem dodają mi nadziei- nadziei w odnalezieniu Meg. Obok mnie siedzi Niall, który smaczne chrapie. Babcia została w domu by móc opiekować się bratem. Oczywiście chciała z nami polecieć, ale kto by się wtedy zajął małym?
Czułam narastające napięcie w miarę jak zbliżaliśmy się do Dublina. Przed nami było jeszcze kilka godzin drogi z lotniska, które na pewno będą dla mnie stresujące. Miła Pani ogłosiła, że mamy zapiąć pasy i przygotować się do lądownia. Tak też zrobiłam budząc przy tym blondyna. Chłopak leniwie się przeciągnął mrucząc przy tym jak to dobrze być w domu…
Po opuszczeniu lotniska skierowaliśmy się do rzędu taksówek czekających na takich klientów jak my. Niall stwierdził, że gdy dojedziemy do tego miasta będzie już późno także zaproponował abyśmy przenocowali w jego rodzinnym mieście. Początkowo się sprzeciwiałam bo w końcu jego rodzice nie wiedzieli nic o naszej wizycie, ale chłopak tak bardzo się zaparł, że nie miałam szans i musiałam się zgodzić.
- Dobrze. Przenocujemy u Ciebie, ale z samego rana jedziemy do Balliny. – wyjaśniłam
- Tak jest szefowo! To się mama ucieszy- chłopak uśmiechnął się i zajęliśmy miejsce w taksówce.
Chłonęłam każdy krajobraz za oknem. Piękne zielone łąki z typową dla Irlandii zabudową tworzyły niesamowite widoki. Niall miał rację mówiąc, że tu nawet powietrze inaczej pachnie. Tak też było, pachniało wolnością i nadzieją na lepsze jutro. Z każdym przejechanym przez nas metrem czułam w żołądku niesamowity ucisk, który sprawiał, że czułam się naprawdę źle.
- Dobrze się czujesz? Jesteś naprawdę blada- zapytał mnie chłopak po około godzinie spędzonej w aucie
- Strasznie się stresuję, wiesz? Nie wiem dlaczego, ale boję się, że coś pójdzie nie tak i jej nie zobaczę…- przygryzłam wargę a chłopak objął mnie ramieniem tuląc mnie w ten sposób do siebie
- Nie bój się o nic. Masz przy sobie Niall’a Horana kotku, nie zapominaj o tym- puścił oczko do mnie a ja się uśmiechnęłam. Co jak co, ale dar przekonywania to on ma.

- Słoneczko… obudź się, jesteśmy na miejscu- usłyszałam jak przez mgłę a potem silne ramion podniosły mnie do góry. Przetarłam zaspane oczy. Na zewnątrz panował mrok a jedynym źródłem światła była mała lampka z przodu auta oraz uliczne latarnie.
- Zasnęłam.- powiedziałam sama do siebie. Przeczesałam włosy ręką i związałam je w wysokiego kucyka. Po chwili stałam na zewnątrz i trzymałam swoją małą torbę podróżną w którą zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
- Dobranoc, spokojnej drogi.- powiedział chłopa wręczając kierowcy pieniądze za podróż. – Chodź, cała drżysz…- powiedział chłopak i pchnął malutką furtkę, która cicho zaskrzypiała
- Wiesz… Tutaj jednak jest chłodniej niż w Londynie- rzuciłam a chłopak przekręcił klucz w drzwiach
- Zapraszam- wskazał ręką wnętrze mieszkania w którym unosił się cudowny zapach i było przyjemnie ciepło
- Greg, to Ty??- usłyszałam ciepły, kobiecy głos dochodzący z pomieszczenia obok nas
- Nie tym razem mamo- odezwał się blondyn i szybko ściągając buty ruszył do przodu. Po chwili blondynka z średnim wieku stanęła twarzą w twarz z chłopakiem. Jej krzyk rozniósł się po wszystkich kątach. Chwyciła chłopaka w ramiona i mocno go tuliła do siebie mówiąc jak bardzo go kocha, jak tęskniła i dlaczego nie uprzedził jej o wizycie w domu.
- Bo ja mamo nie przyjechałem sam- wskazał na mnie a ja się uśmiechnęłam
- Dziewczyna? Niall! Nie powiedziałeś mi, że masz dziewczynę!- kobieta odsunęłam na bok syna i podeszła do mnie- Aleś Ty śliczna! Boże Niall gdzieś Ty ja znalazł!- przycisnęła mnie do siebie a ja poczułam się naprawdę miło. Jej perfumy pieściły mój nos, nie można było jej nie polubić.- Jestem Maura-
- Valery Smith- uścisnęłam jej dłoń.
- To ci dopiero historia. Mój Niall ma dziewczynę. To co herbata i coś do zjedzenia?- zapytała patrząc na mnie
- Jeśli Pani nie miałaby nic przeciwko wolałbym się położyć. Jestem zmęczona i źle się czuję…- wyjaśniłam
- Jasne. Niall połóż Valery u siebie. Zaraz przyniosę kołdrę.- powiedział- No dalej chłopie rusz się!- uderzyła go w tyłek a on śmiejąc się chwycił moją torbę i ruszył na górę.
Białe drzwi, pierwsze od lewej-powtarzałam w głowie chcąc zapamiętać położenie pokoju chłopaka. Niall pierwszy przekroczył próg pokoju i stanął jak wryty. Nie wiedziałam co się dzieje, więc lekko przestraszona obeszłam go dookoła tak, by móc ujrzeć jego twarz.
- Niall? Wszystko ok.?- zapytałam a on nie odpowiedział tylko podszedł do półki na której stały zdjęcia, książki, maskotki i stosy płyt. Nie minęło kilka minut a jego mama przyniosła mi pościel i uśmiechając się zamknęła drzwi. Przyjrzałam się dokładnie pomieszczeniu i byłam pełna podziwu. Ściany były beżowe. Jedna z nich pokryta była zdjęciami, na kolejnej wisiała gitara a kolejna stanowiła ogromne okno. Ostatnią z nich stanowiła regał przy którym stał chłopak. Jego łóżko było naprawdę duże i zapewne ogromnie wygodne…
Cichy szloch wyrwał mnie z zamysłu. Przestraszona nie na żarty podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Zrozumiałam co stało za jego chwilową nieobecnością- chłopak był poruszony tą chwilą ponieważ naprawdę rzadko bywał w domu i taka prosta czynność jak wejście do swojego pokoju była dla niego ogromnym przeżyciem.
- Niall już dobrze, już wszystko dobrze- gładziłam go po plecach i szeptałam do ucha, że to normalne po tak długiej nieobecności w domu. Chłopak potakiwała głową, ale i tak łzy sączyły się obficie z jego oczu co dane było mi odczuć poprzez mokry podkoszulek na barku. Po chwili chłopak uspokoił się i zaczął się śmiać.
- No i masz bardzo ładny wzorek na koszulce teraz.- jego śmiech przeszedł na mnie- Przepraszam- dodał ze skruchą a ja w odpowiedzi pocałowałam jego policzek
- Nie masz za co przepraszać.- spojrzałam na niego
- Co to za spojrzenie?- ściągnął brwi w jedną linię- Nie znam tego spojrzenia…
- Wyprowadź Twoją mamę z błędu. Nie jesteśmy razem Niall i masz jej to powiedzieć.
- A muszę? Mi tam jest dobrze być Twoim chłopakiem…- pokazał mu język- Przecież ja nic nie muszę.- powiedział i wyszedł z pokoju. Usiadłam na łóżku, które okazało się być fantastycznie wygodne. Nim się spostrzegłam Morfeusz porwał mnie do swojej krainy.

Obudziłam się równo ze wschodem słońca. Jego promienie przedzierały się przez żaluzje, próbując obudzić śpiącego obok mnie blondyna. Wyglądał tak słodko i niewinnie, ze nie miałam serca go budzić. Podniosłam się do góry ale po chwili opadłam ponownie na śnieżnobiałą poduszkę. Przyglądałam się jego twarzy i nie mogłam wyjść ze zdziwienia. Chłopak cały czas się uśmiechał. Zaczęłam myśleć o naszym zbliżeniu, które miało miejsce wczoraj. Wspomnienie dotyku jego ust przyprawiało mnie o migotanie przedsionków w sercu i mrowienie na ustach. Jak to się stało, że staliśmy się dla siebie tacy bliscy? Kiedy on zaczął coś do mnie czuć? Przecież kobieta podobno czuje takie rzeczy… Co róż spoglądałam na jego usta i przez myśl przechodziły mi różne scenariusze. Ja nachylająca się nad nim i całująca jego usta, on odwzajemniający pocałunek i w końcu happy end… Jego mama myślała, że jesteśmy parą więc dlaczego mielibyśmy ją nie być? MÓZGU STOP. Wzięłam kilka głębszych wdechu i spojrzałam na jego twarz. Usta wyglądały jakby tylko czekały na to aby złożyć na nich delikatnego całusa. W końcu nie wytrzymałam tych myśli i nachylając się nad nim delikatnie go pocałowałam. Ku mojemu zdziwieniu chłopak przycisnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Wiesz…- wymruczał kilka sekund później gdy udało mi się wyrwać z jego objęć- Bałem się że już tego nie zrobisz.-
- O Ty!- uderzyłam go poduszką- Przyglądałeś się mi!- kolejne uderzenie
- Ty cały czas myślisz o mnie i o tym wczorajszym incydencie.- stwierdził gładząc palcami brodę
- Wcale, że nie!- uderzyłam go poduszka po raz ostatni i wygramoliłam się z łóżka. Chłopak poszedł w moje ślady i nim doszłam do swojej torby on wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko tylko po to by zacząć mnie łaskotać.
- Przyznaj się, że myślałaś o mnie!- mówił chłopak a ja nie mogłam przestać się śmiać- Jak się przyznasz to przestanę.- próbowałam być silna, ale wszystko poszło na marne gdy jego ręce trafiły na mój brzuch
- Przyznaję się!- wydusiłam z siebie a on z pełną satysfakcją opadł obok mnie
- Co za cudowny poranek. Tak to mógłbym się budzić co rano- uśmiechnął się ale po chwili spoważniał- Wiesz… Może zamiast wyprowadzać mamę z błędu to my wyprowadźmy się z błędu- powiedział
- Czy ja dobrze rozumiem? Chcesz abyśmy stali się parą?-
- Tak. Widać, ze czujemy coś do siebie i to nie jest takie byle co…. Ja bym tego chciał pytanie czy Ty też… - jego palce musnęły moją dłoń a mnie przeszedł swoisty dreszcz, który nawiedzał mnie z każdym jego dotykiem. Wstałam i podeszłam do torby wyciągając z niej czyste ubrania.
- Porozmawiamy o tym później- powiedziałam uciekając od tematu i opuściłam pokój. Kogo ja tak właściwie chciałam oszukać? Związek z blondynem byłby spełnieniem moich marzeń.

Około 12.00 czyli tuż po obiedzie opuściliśmy dom Niall’a i ruszyliśmy do miasteczka oddalonego o dwie godziny drogi stąd. Rozmowa, która miała miejsce rano spowodowała, że pomiędzy nami wyrosła niewidoczna ściana. Obydwoje byliśmy spięci, unikaliśmy kontaktu wzrokowego w ogóle unikaliśmy kontaktów ze sobą. Chłopak jakby robiąc mi na złość mówił do mnie przy śniadaniu kochanie, słoneczko, chwytał za ręce i dawał słodkie buziaki w policzek. Robiłam dobrą minę do złej gry co ku mojemu nieszczęściu uszło uwadze jego mamie. Chciałam tego związku, chciałam móc mu otwarcie powiedzieć co czuję, ale bałam się tego, że zakończy się to katastrofą. Nie chciałam go w żaden sposób zranić, potrzebowałam kilku dni na to aby to przemyśleć. A co powiedzą chłopcy jak się dowiedzą? Najpierw Zayn teraz Niall.. Co pomyśli o mnie Harry? To nie było takie proste. A co na to te jego fanki i Ci manager’owie?
- Niall… - zaczęłam a chłopak nawet na mnie nie spojrzał- Proszę daj mi kilka dni. Ja muszę to przemyśleć. Nie chcę Cię zranić, nie chcę abyś cierpiał, rozumiesz? Wiem, że nasze uczucia do siebie przeżywają rozkwit, ale ja naprawdę potrzebuje czasu. Muszę ułożyć sobie to w głowie i uświadomić sobie co tak naprawdę do Ciebie czuję. Jest to uczucie wyższe niż do Zayn’a i nasz związek był jednym wielkim błędem i nie chcę tego błędu popełnić tutaj, rozumiesz?- jego palce zacisnęły się mocniej na kierownicy do tego stopnia, że opuszki palców przybrały kolor biały
- Rozumiem, ale obiecaj mi, że choćby związek miał się nam nie udać nadal będziemy się przyjaźnić-
- Obiecuję- powiedziałam i zadowolona z przebiegu rozmowy podziwiałam widoki za oknem.
W końcu auto stanęło na podjeździe błękitnego domu. Serce zaczęło mi mocniej bić. To tu wychowuje się moja córka…
- Jesteś gotowa?- zapytał mnie chłopak. Kiwnęłam głową, że tak i ruszyliśmy do domu. W pewnym momencie złapałam rękę chłopaka i ścisnęłam ją z całych sił jakby bojąc się, że może mi uciec
- Pamiętaj, że jestem z Tobą- szepnął mi do ucha i nacisnął mały guziczek znajdujący się tuż obok drzwi.
- Boję się- powiedziałam przygryzając wargę
- Jestem z Tobą- odparł w tym samym momencie gdy młoda kobieta otworzyła nam drzwi
- Jak się nie mylę Valery, prawda?- zapytała a ja skinęłam głową- Cieszę się, że już jesteście. Zapraszam.- ruchem ręki wskazała nam wnętrze mieszkania. Była bardzo miła i przyjemna.
W salonie, do którego zaprosiła nas kobieta zgromadzona była niemalże cała rodzina.
- To jest Valery- powiedziała przedstawiając mnie- Jestem Margaret a to Kevin- mój mąż- mężczyzna nieco wyższy od Horana podszedł do nas i podał zarówno mnie jak i mojemu towarzyszowi rękę.
- To jest moja mama Sara i tata Marc- starsi Państwo podeszli do nas i również się przywitali
- A to- wskazała na osoby stojące za nami- Rodzice mojego męża Eliza i Benjami- Niall się spiął i gdy ujrzałam jego twarz wiedziałam, że coś jest nie tak..
- A gdzie jest Meg?- zapytałam pełna ekscytacji
- A tu- kobieta odsunęła się i ujrzałam małą brunetkę trzymającą za rękę swojego tatę.
- Meg kochanie, tak się stęskniłam- powiedziałam i chwyciłam dziewczynkę na ręce
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!!!
Dzisiaj nieco zmiana klimatów i w końcu po tylu latach spotkanie matki z córką! :)
Powiem wam szczerze, że na prawdę zdziwiły mnie wasze komentarze. Każda z was zachwycała się tym rozdziałem a był on taki sam jak i poprzednie! No może trochę więcej uczuć i jakieś zbliżenie ale na tym koniec :) Jestem zaskoczona oczywiście pozytywnie! :) To na prawdę miły prezent na weekend z waszej strony :)
Cóż... Padam z nóg! Dosłownie! Chyba jednak mój organizm się buntuje i poddaje się chorobie. Oby nie!
Jutro czeka mnie na prawdę dużo nauki bo dzisiaj... Cóż dużo mówić, olałam sobie wszystko i poświęciłam się pracy na rzecz domu i samej siebie :P

Ale dzisiaj... Jest nasze święto! Niestety nasz Zayn staje się mężczyzną! Och tak, moja w tym udręka, że nie jest już nastolatkiem, ale mnie też to czeka i każdą z was:) 
Piękne 20 lat za nim! Och... Boże jak ja go kocham *-*
Wydoroślał nam co??
Ale korzystając z okazji chcę mu życzyć tego co najlepsze, wiary w siebie, ociekania sex'em i bycia bożyszczem nastolatek :) Życzę mu coraz więcej fanów, samych pozytywnych doświadczeń i cóż... Mam nadzieję, że gdy wkrótce przyjadą do nas zrozumie gdzie są najładniejsze kobiety :)

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 44 ,, Podobno szczęśliwi czasu nie liczą, prawda?"



Nacisnęłam malutki guziczek i wewnątrz domu rozległo się charakterystyczne dla angielskich domów ding-dong! Po chwili dało się usłyszeć stawianie ciężkich kroków i moim oczom ukazał się nikt inny jak Lou.
- W końcu jesteś!- przytulił mnie mocno i gestem ręki zaprosił do środka- Czekaliśmy na Ciebie i czekaliśmy… Już nawet zaczęliśmy myśleć, że olałaś nas bezpretensjonalnie.- uśmiechnął się do mnie a ja podparłam się rękami w bokach.
- Louisie Tomlisonie ja nigdy nie mogłam bym olać moich ukochanych przyjaciół- również się uśmiechnęłam. Ze schodów z prędkością torpedy zbiegł Harry, który minął nas bez większego zainteresowania.
- A ten co?- zapytałam wchodząc do zupełnie opustoszałego i cichego salonu, który za każdym razem tętni życiem.- Gdzie są wszyscy?- zdziwienie wymalowało na mojej twarzy niewłaściwy grymas
- Sądzę, że Eleonor i Hazza są w ogrodzie, my stoimy tu a Niall chyba jest na górze….- wskazał ręką na sufit
- Pójdę po niego dobrze? Bez niego nie możemy zacząć- puściłam oczko do pasiatego, ten pokazał mi swoje równe, białe ząbki i pognał do swojej dziewczyny.
Wchodząc po schodach czułam jak serce zaczyna mi mocniej bić. Z każdym stawianym przeze mnie krokiem słyszałam jego melodyjny głos, które odbijał się w mojej głowie echem. Nie chcąc przerywać tego prywatnego koncertu stałam tuż obok drzwi nasłuchując jak on śpiewa. Przymknęłam oczy i trwałabym tak wiecznie gdyby nie to, że przyszłam tu w całkowicie innym celu. Pchnęłam lekko drzwi, które ustąpiły i ujrzałam jego. Stał zwrócony twarzą do okna, w ręku trzymał gitarę na której zaczynał grac cudowną melodię, która trafiała prosto do mojego serca. Podeszłam do niego i objęłam go od tyłu w pasie kładąc przy tym swoją głowę na jego ramieniu.
- Jejku Słoneczko przestraszyłaś mnie- chłopak lekko drgnął w wyniku kontaktu swojego ciała z moim, ale po chwili wszystko wróciło do normy
- Przepraszam, nie mogłam się oprzeć- jego oczy lśniły niczym gwiazdy na niebie. – Stęskniłam się za Tobą.- pocałowałam delikatnie jego policzek a ten nie pozostał mi dłużny i też to zrobił.
- Bałem się, że nie przyjdziesz…- rzucił niby obojętnie a ja wiedziałam, że w tej chwili determinował nim strach przed tym, że mogłabym znów załamać się i ich porzucić
- Tak, wiem doskonale o tym, ale nie mogłam przyjść bo miałam gościa- wytłumaczyłam a jego mądre oczy, które dodawały mu naprawdę mnóstwo niewinności pochłaniały każde moje słowo
- Kogo?
- Odwiedziła mnie mama- powiedziałam a on lekko się spiął- Spokojnie. Wszystko skończyło się dobrze dla nas obojga.
- Co masz na myśli?- odwrócił się i to on w tej chwili trzymał mnie w swoich objęciach
- Ona się zmieniła. Zostawiła alkohol, znalazła pracę, nowe mieszkanie, zostawiła przeszłość za sobą i przyszła by naprawić stosunki zarówno ze mną jak i z bratem. Na początku byłam na nią wściekła, ale z czasem gdy mi wszystko opowiedziała zrozumiałam ile przeszła i jak bardzo się poświęciła. W końcu mogłam podzielić się z matką tym co mnie męczy i trapi i wiesz co? Nigdy nie czułam się lepiej- mocno go uścisnęłam i wziąwszy chłopaka za rękę zeszliśmy na dół, do ogrodu gdzie impreza właśnie się rozkręcała.
Podczas gdy chłopcy opychali się tłustym mięsem i jak zwykle się wygłupiali ja wraz z El siadłyśmy na huśtawce i zaczęłyśmy ot tak z sobą rozmawiać. Cała plejada różnorodnych tematów przerodziła się w wielkie, masowe zwierzanie się sobie. Byłam nią absolutnie zachwycona. Umiała słuchać, doradzić, wiedziała kiedy trzeba mnie przytulić a kiedy powiedzieć, że mam przestać użalać się nad sobą. Uwielbiałam ją za to, że zawsze mogłam na nią liczyć. Opowiedziała jej o dzisiejszym popołudniu z mamą a ona stwierdziła, że jest naprawdę zadowolona z tego, że moje życie w końcu nabiera kolorów. Powiedziała, że na pewno mamie zależy na nas bo bez tego nie przyszłaby doprowadzona do porządku i nie prosiłaby o zrozumienie.
- No dziewczyny! Na ploteczki umówicie się innego dnia teraz bawcie się!- rzucił Lou i porwał moją towarzyszkę do tańca. W pewnym momencie podszedł do mnie Hazza
- Przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam na kilka dni do rodziców- powiedział lekko przygnębiony, że musiał mi powiedzieć to właśnie teraz.
- Ale wrócisz?- zapytałam z nadzieją w głosie, że nie zniknie tak jak jego przyjaciel
- Wrócę, wrócę- uśmiechnął się lekko rozbawiony moim pytaniem
- Obiecaj- zażądałam
- Obiecuję Ci Valery, że wrócę za kilka dni- poderwałam się do góry i zarzucając mu ręce na szyję mocno go przytuliłam
- Jedź ostrożnie i jak dojedziesz daj znać, ze jesteś cały i zdrów- delikatny pocałunek w policzek i chłopak zniknął z mojego pola widzenia dokładnie wtedy gdy zegarek wybił 24.00
Kilka minut po północy weszłam do salonu chłopaków w którym siedział tylko Niall i bawił się z kotem.
- A gdzie Lou i El?- zapytałam rozglądając po pomieszczeniu- Aleś Ty urósł!- powiedziałam biorąc kota na ręce i rozkoszując się jego delikatną sierścią
- Poszli spać.- wyjaśnił chłopak opadając na kanapę
- Zmęczony?- usiadłam obok niego głaszcząc kota, który cichutko mruczał
- Troszeczkę.- spojrzała na mnie dosyć dziwnie się uśmiechając, Wiedziałam, że coś kombinuje….- Pójdziemy się przejść?- zapytał w końcu
- O tej porze? Niall- spojrzałam na zegar- dochodzi pierwsza…
- A czy to ważne, która godzina? Podobno szczęśliwi czasu nie liczą, prawda?- uśmiechną się i pognał na górę
- W sumie…- pocałowałam główkę kociaka i po chwili ruszyliśmy na spacer.
Miasto nocą to zupełnie coś innego niż miasto w dzień. Dookoła nas było mnóstwo młodych ludzi, którzy świętują zakończenie swoich cierpień. Grzebią je na całe 2 miesiące tylko po to by ponownie wściekać się na wrzesień i ciężkie poniedziałki. Londyn należał do młodych ludzi z deskami, gitarami i spray’ami do malowania graffiti. Niall trzymał mnie za rękę a ja wcale nie protestowałam. Potrzebowałam go jak powietrza a poza tym przyjaciele też trzymają się za dłonie, prawda?
Tysiące świateł oświetlały aleje w parku, który wyglądał niczym wyjęty z bajki lub całkiem innego świata. Spokój, cisza, zapach skoszonej trawy i nasz śmiech unoszący się ponad korony drzew. Właśnie dla takich wieczorów a właściwie nocy chciałam żyć. Niall nadawał sens mojemu życiu, to właśnie z nim robiłam to, czego nie robiłam z Zayn’em- żyłam.  Ponad naszymi głowami rozciągał się dywan gwiazd wraz z księżycem, który miał formę ogromnego rogala. Na samą myśl o jedzeniu poruszyłam machinę, która znajdowała się w moim brzuchu. Po chwili zdało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk dochodzący z wnętrza żołądka
- Jejku przepraszam!- krzyknęłam łapiąc się za brzuch zarazem się śmiejąc
- Obudziłaś potwora!- Niall zdjął swój plecak z ramion i po chwili podał mi małego batona- Póki co tyle, zaraz dojdziemy na miejsce to będzie więcej. Niall zadbał o wszystko- puścił oczko a ja nie mogąc się powstrzymać zaczęłam jeść
- No ale daj mi kawałek- chłopak schylił się i wgryzł się w niego.
- Och… Masz- wskazałam na usta- czekoladę na ustach- podniosłam palec na wysokość jego czerwonych ust i po chwili nie było śladu po małej skazie
- Dziękuję- rzucił i ruszyliśmy dalej. Ta sytuacja naprawdę była dziwna… Przez chwilę zastanawiałam się nad tym jakby to było gdybym zdjęła ten płatek czekolady swoimi wargami…. Proszę Cię mózgu! Nie dręcz już mnie tak!
Już dawno zostawiliśmy za sobą park i teraz wspinaliśmy się na małe wzgórze. Dookoła nas nie było ani śladu żywej duszy więc czułam się nad wymiar bezpiecznie tym bardziej, że miałam obok siebie chłopaka, który zawsze stanąłby w mojej obronie.
- No i jesteśmy na miejscu- powiedział dumny z siebie i wyciągnął dłoń przed siebie. Przed nami rozciągał się niesamowity widok. U podnóża góry było ogromne jezioro w którym odbijał się księżyc i tysiące gwiazd. Wyglądało to tak, jakby ktoś pomiędzy wzniesieniami ułożył lustro ogromnych rozmiarów.
- Pięknie tutaj jest…- zachwycałam się widokiem podczas gdy blondyn rozłożył koc i jedzenie- Zastanawia mnie tylko dlaczego przyprowadziłeś mnie tutaj…- usiadłam obok niego
- To miejsce jest wyjątkowe- powiedział spoglądając w górę. Wyglądał jakby oddawał się gwiazdom, jakby zdradzał im swoje najskrytsze marzenia… Gdy spojrzałam mu w oczy mogłam ujrzeć w nich niemalże całą drogę mleczną…
- Skoro jest wyjątkowe to powinieneś tu być z wyjątkową osobą, nie ze mną- rzuciłam jedząc przepyszną kanapkę z łososiem
- Nie sądzisz, że jesteś wyjątkowa?- pokręciłam przecząco głową- To błąd. Jestem wyjątkowa Valery Smith. Jesteś wyjątkowa w każdym swoim calu- powiedział i opadł na koc pod którym znajdowała się cudownie miękka trawa.
- Dlaczego tak uważasz?- zdjęłam buty i położyłam stopy na trawie, której chłód sprawił, że poczułam przyjemne mrowienie.- Przecież wcale nie różnie się od otaczających Cię dziewcząt- zrobiłam to samo co chłopak i położyłam się. Wszystko z tej perspektywy wydawało się nie mieć końca. Dywan gwiazd ponad naszymi głowami sprawił, że poczułam się mała i bezsilna w porównaniu z punktami na niebie.
- Uwierz mi różnisz się chociażby tym, że polubiłaś mnie takiego jakim jestem. Żadna z dotychczas poznanych przeze mnie dziewczyn nie okazywała mi tyle sympatii co ty, nie spędzała ze mną tyle czasu a co najważniejsze żadna z nich nie była tak kochana jak Ty- poczułam jego wzrok na sobie i mój żołądek fiknął koziołka. Brawo Horan, uruchomiłeś motyle znajdujące się w stanie hibernacji.
- To miłe. Dziękuję- szepnęłam przyglądając się obiektom na nieboskłonie.
- To prawda, że Harry powiedział Ci o wszystkim?- trafił w moje czułe miejsce. Harold i jego wyznania.
- Tak, powiedział…..
- Valery… Jeżeli on… Jeżeli on Cię skrzywdzi…- zaczął chłopak ale mu przerwałam chcąc wyprowadzić go z błędu
- Nie Niall. On mnie nie zrani bo nie mam zamiaru się angażować z nim w jakikolwiek związek. Oczywiście fajne uczucie kochać, ale z tego wynikają konsekwencje, przywileje i rzeczy, których on nie jest w stanie mi zapewnić…. – temat uczuć ciągle był dla jak głęboka i zmącona woda. Jej fale raz po raz uderzały mnie po łydkach ale w takiej chwili jak ta czułam, że nadciąga prawdziwe tsunami. Po prostu bałam się zanurzenia w niej na dłuższą chwilę. Bałam się mojego cholernego zaangażowania bo jak kochałam to tylko całym sercem. – Boję się pokochać… Boję się, że ktoś znów mnie zrani… Zayn obiecywał, że będzie przy mnie dzień w dzień i co? Odszedł… Rozumiesz mnie, prawda?
- Doskonale Cię rozumiem moja droga… - musiałam spojrzeć na niego. Impuls ten był tak silny, że po kilku minutach zmagania się z nim padłam jego ofiarą- przegrałam i przekręciłam się na bok. Okazało się, że chłopak cały czas był zwrócony twarzą w moją stronę. Jego twarz przyozdabiał delikatny uśmiech, który był zarezerwowany tylko dla mnie- Wiesz… Nie wiem dlaczego taką osobę jak Ty spotyka tyle cierpienia w życiu… Myślę nad tym i nie mogę tego pojąć… Jedyne co mogę teraz stwierdzić to, to, że Zayn to prawdziwy wariat, że zostawił taki skarb- serce chciało wyskoczyć mi z piersi, ale w ostatniej chwili je opanowałam. Czy on dał mi do zrozumienia, że jego uczucia do mnie wychodzą poza linię przyjaźni?
- Idiota, po prostu idiota- szepnęłam i splotłam swoje palce z jego. Przez chwilę prowadziłam niewidoczną wojnę z długimi, chłodnymi paliczkami ale w końcu udało mi się przedostać i złączyć nasze ręce w takim prostym geście. Delikatny uścisk jego dłoni dał mi do zrozumienia, że podoba mu się ten sposób bliskości pomiędzy nami. Z każdą minutą czułam coraz większą sympatię do tego chłopaka. Tak bardzo się różnił od Zayn’a, ale był tak samo troskliwy jak i on… Cechowała go naprawdę nieprzeciętna wrażliwość…
Tak bardzo chciałam odgadnąć co kryje się za tym jego przenikliwym wzrokiem, tak bardzo chciałam wiedzieć co o mnie myśli, co do mnie czuje…
- Chcesz poczuć się naprawdę dobrze?- zapytałam przerywając ciszę, która zagościła pomiędzy nami na dosyć długi czas. Chłopak kiwnął głową- Wstawaj- on posłusznie i niczym na komendę wstał podciągając mnie do góry.
- I co dalej?- jego entuzjazm był zaraźliwy po chwili i ja czułam niezwykłe napięcie
- Wykrzycz to co czujesz w danej chwili- powiedziałam a dolinę wypełnił jego głos
- Jestem najszczęśliwszym facetem na zmieni bo mam obok siebie spełnienie moich snów! Boję się ale ten strach dodaje mi tylko motywacji!- wykrzyczał a ja stałam sparaliżowana jego słowami. Przecież to wszystko tyczyło się mojej osoby… Byłam dla niego spełnieniem jego snów? Chłopak patrzył na mnie jakby czekając na moją reakcję a ja nie potrafiłam się ruszyć. Jakim cudem?
Chwile napięcia pomiędzy nami zwalczył chłopak ujmując moją twarz w swoje dłonie i składając na moich ustach pocałunek, który rozbudził moje uczucia do blondyna. Nie mogłam go od siebie odepchnąć lub odsunąć na bok bo zrobiłabym coś przeciwko sobie. Wiedziałam, że pałam do Niall’a uczuciem wyższym niż do chłopaków, ale do tej pory nie wiedziałam, że jest ono aż tak ogromne.
Jego delikatne usta dotykały moje a ja czułam jak po moim ciele rozpełza się tysiące mróweczek. Nasze oddechy stały się płytsze o częstsze a co za tym idzie po chwili zaczęło robić mi się słabo. Czułam, że chłopak uśmiecha się i obejmuje mnie swoją ręką w talii delikatnie podsuwając do siebie. Moje ręce powędrowały na jego szyję a po chwili odnalazły miejsce pomiędzy kosmykami jego włosów, które były cudowne w dotyku. Trwaliśmy w tym pocałunku do momentu w którym zabrakło nam tchu. Ciężko oddychając oparłam swoją głowę o jego klatkę piersiową i nasłuchiwałam przyspieszonego bicia jego serca. 
- Przepraszam Cię za to.- wyszeptał chłopak gdy nasze oddechy wyrównały się  a serca nieco zwolniły. Podniosłam wzrok na jego twarz i przykładając palec do jego ust powiedziałam
- Nigdy nie przepraszaj za coś, co sprawia komuś przyjemność… - chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam na kocyk. Usiedliśmy, chłopak nalał nam herbaty i po chwili musiałam go zapytać o coś, co nurtowało mnie od samego początku
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?-
- Zobaczysz za..- spojrzał na zegarek- za całe 15 minut- puścił do mnie oczko a ja poczułam, że na twarzy zaraz zagości mój przyjaciel rumieniec. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać do zrobiliśmy. Czy ja naprawdę pocałowałam się z Niall’em? Mimowolnie moja ręka dotknęła moich warg…
- Ja też dopiero teraz sobie to uświadomiłem…- powiedział chłopak
- Dlaczego to zrobiłeś Niall? – zapytałam sama nie wiedząc czy chcę usłyszeć odpowiedź
- Dlaczego? No nie wiem bo jesteś naprawdę bliską mi osobą, bo nie mogę przestać o Tobie myśleć, bo jesteś tą wyjątkową dziewczyną i cóż… Po prostu musiałem Valery. Dlaczego Ty całowałaś Zayn’a?-
- Bo w ten sposób wyraża się swoje uczucia- odparłam
- No właśnie, więc sama sobie odpowiedziałaś. – był zły. Słychać to było w jego głosie widać było w jego gestach… Najwyraźniej kwestia jego uczuć była taka jak dla mnie- ciężka i niezrozumiała. Wstał i odszedł pod samotne drzewo, które dopiero teraz zauważyłam. Oparł się o nie i skubał kawałek bluzy. Było mu źle i stresowała go ta sytuacja. Brałam głębokie oddechy by móc się uspokoić i zacząć myśleć chociaż przez moment dosyć realistycznie. Związek z Zayn’em okazał się porażką, bo niestety, zabrakło między nami uczucia. Harry’emu wydaje się że darzy mnie większym uczuciem, ale to nie prawda… Nie ma pomiędzy nami tej chemii, tego specyficznego uczucia, które jest tylko pomiędzy mną a Niall’em. Kto był przy mnie w momencie gdy Zayn mnie zranił? Niall. Kto był przy mnie gdy Oliver zginął? Niall. Kto zawsze pomaga mi się podnieść z dołka psychicznego? Niall. Komu udaje się rozśmieszyć mnie gdy nie mam humoru? Niall’owi… Ten chłopak był przy mnie w najważniejszych momentach życia i ja śmiem twierdzić, że on nic do mnie nie może czuć? Taki chłopak to skarb, którego nie można zostawić lub oddać komuś innemu….
Podeszłam do niego i przeprosiłam za swoje zachowanie. Byłam straszna egoistką… Chłopak nadstawił policzek a ja go pocałowałam.
- Zgoda?- zapytałam wyciągając swoją rękę w jego stronę
- Zgoda- lekko ale stanowczo ją uścisnął i spojrzał na zegarek- chodźmy! Szybko!- krzyknął i pognaliśmy przed siebie. Po kilku metrach biegu staliśmy na pustkowi i chłopak pokazał mi punkt na niebie
- Rzadki widok. Wenus…- podał mi lornetkę a ja mogłam się przyjrzeć planecie dokładniej. Korzystając z okazji obejrzałam inne obiekty na niebie. Astronomia była tak pociągająca i tak ciekawa, że mogłabym spędzić całe godziny na patrzeniu się w niebo…
- Cudowny widok…- powiedziałam a Niall tylko skinął głową- Tak właściwie to które godzina?
- Dochodzi piąta-
- Piąta?!- zaczęłam się śmiać- No to powiem Ci, że nieźle sobie to zaplanowałeś mój kochany… Może wracajmy powoli? Zanim dojdziemy do domu z naszymi ruchami będzie dochodziła siódma…- uśmiechnęłam się a on tylko skinął głową.
Niewiele się pomyliłam co do czasu. Opuściliśmy terytorium parku o 6.30. Ludzie śpieszyli się do pracy, potrącali nas rzucając ciche i niezrozumiałe przeprosiny. Gdy znajdowaliśmy się już niedaleko naszej ulicy zaczął mi dzwonić telefon. Dzwoniła babcia
- Babciu przepraszam, że nie zadzwoniłam. Już jestem w drodze do domu.- zaczęłam się tłumaczyć
- Dziecko to nie ważne! Znaleźli Meg!- krzyknęła a ja poczułam zawrotny w głowie. Niall złapał mnie pod rękę widząc, że niebezpiecznie się chwieję
- Ale jak to? Gdzie?- zapytałam
- Ballina, Irlandia- powiedziała
- Jedziemy tam, natychmiast- rozłączyłam się i spojrzałam na chłopaka
- Co się stało?!- był przestraszony
- Musimy się rozstać na kilka dni- wyjaśniłam idąc coraz szybciej
- Dlaczego?
- Znaleźli Meg!- krzyknęłam przeszczęśliwa, że w końcu ujrzę moją córkę
- Gdzie?
- W Irlandii
- Nie ma innej opcji, jadę z wami- powiedział chłopak i podzielił mój optymizm. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć moje robaczki!
Już wiem czego brakowało mi przez ten tydzień. Brakowało mi was, bloga, pisania i czytania waszych cudownych rozdziałów!
Czy wy też cieszycie się z tego, że to już piątek? Mnie osobiście ten tydzień dał na prawdę ogromny wycisk i jestem padnięta. Nocne zakuwanie, codzienne sprawdziany i poprawianie ocen na prawdę mnie przerosły. Do tego grypa szaleje a ja bronię się jak tylko potrafię, ale chyba nieudolnie bo coś zaczyna boleć mnie główka. Mam nadzieję, że to wynik przegrzania mózgu na trzech lekcjach chemii a nie choroba :)
W czwartek odwiedziłam prosektorium. Okropne miejsce i baaardzo zimne. Brrr... Jak o tym myślę to mam ciarki na plecach!
Patrzyłam na sekcję zwłok i powiem wam, że to jest na prawde ciekawe ale tylko dla odważnych i najsilniejszych :)
Magda musi sie wam pochwalić! Dostałam się do finału w konkursie z historii! Trzymajcie za mnie kciuki 23 stycznia!
Jak wam sie podoba rozdział? Zaskoczone?? 
Troszke namieszałam ale nie mogłam się powstrzymać! :)
Co do tego drugiego bloga póki co leży odłogiem bo nie mam czasu aby coś napisać! Szkoła mnie wykańcza. CO jeden tydzień to lepszy a ferie dopiero za miesiąc. Zazdroszczę tym z was, które już od poniedziałku będą leniuchować podczas gdy ja będę trzaskała sprawdziany z matmy, fizyki, angielskiego i niemieckiego :)
Ten tydzień przyniósł duże zamiany i muszę się wam pochwalić najlepszą średnią w klasie! Panie i Panowie całe 4.30 :D Nie jest ona jakaś wybitnie dobra ale jak na liceum całkiem niezła:D 
BlueRose kochana! Nie dziękuj mi za nic!!! Co ja robię z Tobą? Och wzbudzam skrajne emocje:D Sądzę, że jeszcze nie raz Cię zaskoczę ;)
W tym tygodniu polecam tego bloga : http://more-than-just-friends.blogspot.com/ 
Dziewczyna jest re-we-la-cyj-na! Wszystko co wyjdzie spod jej ręki jest na prawdę bardzo dobre. A fabuła opowiadania? Perełka! Polecam!!!
Lecę misie moje kochane bo zaraz ksiądz ma przyjść :D Czy coś pojawi się jeszcze w tym tygodniu? Nie mam zielonego pojęcia. Wszystko zależy od ilości czasu wolnego jakim będę dysponowała. Mam nadzieję, ze nie będę musiała was trzymać cały tydzień w niepewności!
Kocham bardzo mocno! Magda! :*
P.S Dużo zdrówko i ciepełka!!!