- Robaczki wstawajcie, już 11…- obudził mnie głos babci. Przetarłam
oczy i ujrzałam ją z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam w bok i ujrzałam Liam’a,
który spał tak słodko, że nie miałam serca go budzić. Ześlizgnęłam się z łóżka
i zeszłam na dół. Przy stole siedział Charlie i oglądał jakąś kreskówkę. Obok
niego leżał Korney, który chyba odsypiał nieprzespaną noc.
- Widziałam szybę, co się stało?- zapytała mnie babcia, gdy już usiadłam przy stole
- Och babciu to moja wina. Nie wiem jak to się stało ale zbiłam ją. Przepraszam- spojrzałam na kobietę badając czy kupiła moją bajkę.
- Taaak? A kamieniem sama w nią rzuciłaś?- zapytała smarując bułkę masłem
- Nie chciałam abyś się martwiła. Oglądaliśmy wczoraj film i nagle ktoś rzucił właśnie tym kamieniem w okno. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co ale rzucił- wgryzłam się w kanapkę.
- No dobrze…- kobieta westchnęła- Jak się czujesz?-
- Znacznie lepiej. W poniedziałek swobodnie mogę iść do szkoły- ponownie skłamałam. Nie czułam się za dobrze ale w domu też nie mogłam wiecznie siedzieć
- Co to, to nie. W poniedziałek jedziemy do szpitala, więc nawet nie ma mowy abyś poszła.- przewróciłam oczami. Kochałam ją, ale jej nadopiekuńczość dawała się mi we znaki.
- Jedziecie na piknik?- zapytałam zmieniając temat
- PIKNIKKKKK!- wrzasnął chłopczyk i zaczął biegać dookoła nas
- Tak zaraz jedziemy- uśmiechnięta babcia poszła po koszyk i zaczęła pakować do niego jedzenie.
- (…) I pamiętaj nie wypuszczaj go bez śniadania!-
- dobrze, dobrze. Bawcie się dobrze- powiedziałam i całując policzek kobiety zamknęłam za nimi drzwi
- To co Korney?- spojrzałam na psa i zmierzwiłam mu sierść- Jesteśmy sami w domu co?- zapytałam na co pies wesoło szczeknął. W kuchni włączyłam radio i sprzątając tańczyłam wyginając się w każdą stronę. Posprzątałam zalegające szkła w salonie i sama nie wiem kiedy zegar wskazał południe. Sprawdziłam co miałam w lodówce i postanowiłam zrobić zapiekankę z warzyw. Specjalnie dla Liam’a podzieliłam ją na pół. Jedna część zawierała same warzywa a druga warzywa i mięso. W między czasie wypuściłam psa na dwór i wywiesiłam pranie. Gdy praktycznie pozbawiona sił usiadłam w fotelu na dół zszedł Liam.
- Wstałeś śpiochu- pocałowałam jego policzek gdy podszedł do mnie.- Tylko nic nie jedz, zrób sobie herbate lub co tam chcesz. Zaraz będzie obiad.-
- Obiad?- zapytał zdziwiony wyjmując kubki z szafki
- Kochanie jest 12.30.- uśmiechnęłam się
- Co?!- wypowiedział jakbym powiedziała coś niezrozumiałego
- 12.30- powtórzyłam wolniej i wyraźniej.- Dobrze się spało?- zapytałam
- Za dobrze.- usiadł przy stole i wpatrywał się w telefon.- oooo….. ou…-
- Co za ou?- zapytałam
- Daniell chce się spotkać za 3 godziny- chłopak skrzywił się
- W czym problem?- zapytałam nie rozumiejąc jego mimiki
- A w tym, ze chce poważnie pogadać a to oznacza tylko jedno- podeszłam do niego i przytuliłam mocno
- Nie martw się, damy radę. Jakby nie było to nie jest koniec świata. Pomyśl sobie, jak nie ta to inna. Skoro chce Cię zostawić to najwyraźniej nie jest warta Twoich uczuć, jasne?-
- Tak jest szefowo- puścił mi oczko a ja pognałam wyjąć zapiekankę z piekarnika. Zapach unosił się już w całym domu.
- Jeżeli smakuje tak jak pachnie to….-
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca- powiedziałam nakładając.
- Zaraz… Czy to jest..?-
- Tak, nie możesz żyć tak jak ja.- uśmiechnęłam się i podałam do stołu.
- Pycha!- powiedział chłopak po zakończonym posiłku
- Cieszę się, że smakowało- uśmiechnęłam się i zaniosłam naczynia do zmywarki. Na deser niestety nie miałam nic, musieliśmy zadowolić się herbatą.
- Wracając do wczorajszych wydarzeń…- zaczęłam
- Poczekaj Valery… Najpierw ja- chłopak skupił się i zaczął- Chcę przeprosić cię za ten pocałunek. Nie powinienem był tego robić chociażby ze względu na to, ze Cię szanuję oraz ze względu na to, że jestem w związku. Chcę abyś wiedziała, ze to było dla mnie coś naprawdę wyjątkowego i cudownego. Nie chcę aby to zmieniło w jakiś sposób nasze stosunki. Nie, nie. Nie chcę tego. Bardzo mi na Tobie zależy Valery…- jego oczy były taaakie ogromne.
- Nie ujęłabym tego lepiej. Ja też nie chcę aby to zmieniło nasze stosunki. Tak, zgodzę się z tym, ze ten pocałunek był wyjątkowy. Co się stało to się nie odstanie! A teraz mów co chcesz jeszcze powiedzieć i spadaj do Daniell.-
- JA? Ja już wszystko powiedziałem- chłopak bronił sie
- Liam nie okłamiesz mnie, mów- nalegałam
- Czemu Ty musisz mnie aż w tak brutalny sposób prześwietlać?- mój wzrok mówił sam za siebie- Zayn wyjechał- wydusił z siebie a moje serce doznało swoistego skurczu. Przełknęłam powoli ślinę
- To o tym chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam udając niewzruszoną
- No tak- skinął głową. Przyglądał mi się z wielką uwagą
- No co?- zapytałam w końcu nie mogąc znieść jego wzroku na mojej twarzy
- Niesamowite… Nawet nie drgnęłaś jak Ci to powiedziałem.. Sądziłem, ze coś do niego czujesz….-
- Nie, nie czuję a teraz wypad.- wstałam od stołu. Ból rozrywał mi serce ale nie mogłam pokazać mu jak bardzo zależało mi na tym pieprzonym mulacie, który wziął i uciekł! Liam nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo się myli. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, nie wiedziałam na jak długo wyjechał i czy w ogóle wróci. Najgorsze było to, że nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek będę mogła go ujrzeć.
Cały wieczór toczyła walkę z własnymi myślami i przekonaniami. Zadzwonić do mulata czy nie? Zadzwonić czy nie? W końcu gdy zdecydowałam się na coś takiego zgłaszała się poczta i jego dźwięczny głos oznajmiał, że jest zajęty i nie może rozmawiać.
- Zayn proszę odezwij się do mnie. Musimy porozmawiać. Valery- mówiłam pośpiesznie, po czym szybko się rozłączałam jakby bojąc się, że Zayn jednak za chwilę się odezwie. Nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam jak mam myśleć. Czy wszystko jest stracone? Czy można coś odzyskać? Może mały recykling uczuć, co?
Niedziela, 1 maja
Witaj miesiącu maju! Mam nadzieję, że będziesz dla mnie nieco łaskawszy niż Twój poprzednik- kwiecień.
Niewiele zmieniło się w moim życiu. No nie licząc tego, że zbliżyłam się z Liam’em… w jaki sposób? W dosłowny- pocałowaliśmy się. A potem nagle Olivier i jego wiadomość.
Wtorek 18.30 Hyde Park- to tutaj zakończą się moje problemy i zmartwienia. Powiem mu o wszystkim, powiem mu całą prawdę.
Nie wiem jak to zrobię ale muszę, mimo wszystko on na to zasługuje- bez względu na to jakim był dupkiem.
Zayn… Opuścił mnie, zostawił z tymi wszystkimi myślami, uciekł, najzwyczajniej uciekł.
To wszystko sprawiło, że zaczęłam myśleć o nim w innych kategoriach. Gdy Liam wydusił to z siebie moje serce na moment stanęło. JAKIM CUDEM MOGŁEŚ UCIEC OD TEGO W TAKI BEZNADZIEJNY SPOSÓB? Teraz muszę udawać, muszę udawać, że nie zależy mi na nim…
- Widziałam szybę, co się stało?- zapytała mnie babcia, gdy już usiadłam przy stole
- Och babciu to moja wina. Nie wiem jak to się stało ale zbiłam ją. Przepraszam- spojrzałam na kobietę badając czy kupiła moją bajkę.
- Taaak? A kamieniem sama w nią rzuciłaś?- zapytała smarując bułkę masłem
- Nie chciałam abyś się martwiła. Oglądaliśmy wczoraj film i nagle ktoś rzucił właśnie tym kamieniem w okno. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co ale rzucił- wgryzłam się w kanapkę.
- No dobrze…- kobieta westchnęła- Jak się czujesz?-
- Znacznie lepiej. W poniedziałek swobodnie mogę iść do szkoły- ponownie skłamałam. Nie czułam się za dobrze ale w domu też nie mogłam wiecznie siedzieć
- Co to, to nie. W poniedziałek jedziemy do szpitala, więc nawet nie ma mowy abyś poszła.- przewróciłam oczami. Kochałam ją, ale jej nadopiekuńczość dawała się mi we znaki.
- Jedziecie na piknik?- zapytałam zmieniając temat
- PIKNIKKKKK!- wrzasnął chłopczyk i zaczął biegać dookoła nas
- Tak zaraz jedziemy- uśmiechnięta babcia poszła po koszyk i zaczęła pakować do niego jedzenie.
- (…) I pamiętaj nie wypuszczaj go bez śniadania!-
- dobrze, dobrze. Bawcie się dobrze- powiedziałam i całując policzek kobiety zamknęłam za nimi drzwi
- To co Korney?- spojrzałam na psa i zmierzwiłam mu sierść- Jesteśmy sami w domu co?- zapytałam na co pies wesoło szczeknął. W kuchni włączyłam radio i sprzątając tańczyłam wyginając się w każdą stronę. Posprzątałam zalegające szkła w salonie i sama nie wiem kiedy zegar wskazał południe. Sprawdziłam co miałam w lodówce i postanowiłam zrobić zapiekankę z warzyw. Specjalnie dla Liam’a podzieliłam ją na pół. Jedna część zawierała same warzywa a druga warzywa i mięso. W między czasie wypuściłam psa na dwór i wywiesiłam pranie. Gdy praktycznie pozbawiona sił usiadłam w fotelu na dół zszedł Liam.
- Wstałeś śpiochu- pocałowałam jego policzek gdy podszedł do mnie.- Tylko nic nie jedz, zrób sobie herbate lub co tam chcesz. Zaraz będzie obiad.-
- Obiad?- zapytał zdziwiony wyjmując kubki z szafki
- Kochanie jest 12.30.- uśmiechnęłam się
- Co?!- wypowiedział jakbym powiedziała coś niezrozumiałego
- 12.30- powtórzyłam wolniej i wyraźniej.- Dobrze się spało?- zapytałam
- Za dobrze.- usiadł przy stole i wpatrywał się w telefon.- oooo….. ou…-
- Co za ou?- zapytałam
- Daniell chce się spotkać za 3 godziny- chłopak skrzywił się
- W czym problem?- zapytałam nie rozumiejąc jego mimiki
- A w tym, ze chce poważnie pogadać a to oznacza tylko jedno- podeszłam do niego i przytuliłam mocno
- Nie martw się, damy radę. Jakby nie było to nie jest koniec świata. Pomyśl sobie, jak nie ta to inna. Skoro chce Cię zostawić to najwyraźniej nie jest warta Twoich uczuć, jasne?-
- Tak jest szefowo- puścił mi oczko a ja pognałam wyjąć zapiekankę z piekarnika. Zapach unosił się już w całym domu.
- Jeżeli smakuje tak jak pachnie to….-
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca- powiedziałam nakładając.
- Zaraz… Czy to jest..?-
- Tak, nie możesz żyć tak jak ja.- uśmiechnęłam się i podałam do stołu.
- Pycha!- powiedział chłopak po zakończonym posiłku
- Cieszę się, że smakowało- uśmiechnęłam się i zaniosłam naczynia do zmywarki. Na deser niestety nie miałam nic, musieliśmy zadowolić się herbatą.
- Wracając do wczorajszych wydarzeń…- zaczęłam
- Poczekaj Valery… Najpierw ja- chłopak skupił się i zaczął- Chcę przeprosić cię za ten pocałunek. Nie powinienem był tego robić chociażby ze względu na to, ze Cię szanuję oraz ze względu na to, że jestem w związku. Chcę abyś wiedziała, ze to było dla mnie coś naprawdę wyjątkowego i cudownego. Nie chcę aby to zmieniło w jakiś sposób nasze stosunki. Nie, nie. Nie chcę tego. Bardzo mi na Tobie zależy Valery…- jego oczy były taaakie ogromne.
- Nie ujęłabym tego lepiej. Ja też nie chcę aby to zmieniło nasze stosunki. Tak, zgodzę się z tym, ze ten pocałunek był wyjątkowy. Co się stało to się nie odstanie! A teraz mów co chcesz jeszcze powiedzieć i spadaj do Daniell.-
- JA? Ja już wszystko powiedziałem- chłopak bronił sie
- Liam nie okłamiesz mnie, mów- nalegałam
- Czemu Ty musisz mnie aż w tak brutalny sposób prześwietlać?- mój wzrok mówił sam za siebie- Zayn wyjechał- wydusił z siebie a moje serce doznało swoistego skurczu. Przełknęłam powoli ślinę
- To o tym chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam udając niewzruszoną
- No tak- skinął głową. Przyglądał mi się z wielką uwagą
- No co?- zapytałam w końcu nie mogąc znieść jego wzroku na mojej twarzy
- Niesamowite… Nawet nie drgnęłaś jak Ci to powiedziałem.. Sądziłem, ze coś do niego czujesz….-
- Nie, nie czuję a teraz wypad.- wstałam od stołu. Ból rozrywał mi serce ale nie mogłam pokazać mu jak bardzo zależało mi na tym pieprzonym mulacie, który wziął i uciekł! Liam nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo się myli. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, nie wiedziałam na jak długo wyjechał i czy w ogóle wróci. Najgorsze było to, że nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek będę mogła go ujrzeć.
Cały wieczór toczyła walkę z własnymi myślami i przekonaniami. Zadzwonić do mulata czy nie? Zadzwonić czy nie? W końcu gdy zdecydowałam się na coś takiego zgłaszała się poczta i jego dźwięczny głos oznajmiał, że jest zajęty i nie może rozmawiać.
- Zayn proszę odezwij się do mnie. Musimy porozmawiać. Valery- mówiłam pośpiesznie, po czym szybko się rozłączałam jakby bojąc się, że Zayn jednak za chwilę się odezwie. Nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam jak mam myśleć. Czy wszystko jest stracone? Czy można coś odzyskać? Może mały recykling uczuć, co?
Niedziela, 1 maja
Witaj miesiącu maju! Mam nadzieję, że będziesz dla mnie nieco łaskawszy niż Twój poprzednik- kwiecień.
Niewiele zmieniło się w moim życiu. No nie licząc tego, że zbliżyłam się z Liam’em… w jaki sposób? W dosłowny- pocałowaliśmy się. A potem nagle Olivier i jego wiadomość.
Wtorek 18.30 Hyde Park- to tutaj zakończą się moje problemy i zmartwienia. Powiem mu o wszystkim, powiem mu całą prawdę.
Nie wiem jak to zrobię ale muszę, mimo wszystko on na to zasługuje- bez względu na to jakim był dupkiem.
Zayn… Opuścił mnie, zostawił z tymi wszystkimi myślami, uciekł, najzwyczajniej uciekł.
To wszystko sprawiło, że zaczęłam myśleć o nim w innych kategoriach. Gdy Liam wydusił to z siebie moje serce na moment stanęło. JAKIM CUDEM MOGŁEŚ UCIEC OD TEGO W TAKI BEZNADZIEJNY SPOSÓB? Teraz muszę udawać, muszę udawać, że nie zależy mi na nim…
Błąd, zależy i to
bardziej niżbym chciała. To chyba lekko wymknęło mi się spod kontroli,
nieprawdaż?
Czuję tę pustkę w sercu, o której mówią wszyscy zakochani gdy nie wiedząc swojej ukochanej/ ukochanego.
Czy ja się zakochałam? Czy złamałam daną sobie obietnicę trzymania uczuć na wodzy? Czy tak w ogóle się da? Czy da się panować nad takim uczuciem jak miłość? Nie chcę tego powiedzieć ale muszę, chcę wierzyć, że to mi pomoże: TĘSKNIĘ ZA NIM.
Co to w ogóle oznacza wierzyć? Czy wiara czyni nas ludźmi postępu a może cofa nas do rzędy nie rozumiejących nic i nie czujących pierwotnych zwierząt?
Nie wiem… Nie wiem, co mam czuć, nie wiem co mogę czuć.
MĘTLIK W GŁOWIE.
ARMAGEDON……
W pokoju jest ciemno, ciemno ale przyjemnie. Staram się skupić na czymś pozytywnym ale nie potrafię, nie potrafię zignorować uczucia tęsknoty za nim.
Po raz setny chwytam za telefon i wsłuchuję się w tępy dźwięk sygnału.
Pierwszy i nic… Drugi i nic… Trzeci…Czuję tę pustkę w sercu, o której mówią wszyscy zakochani gdy nie wiedząc swojej ukochanej/ ukochanego.
Czy ja się zakochałam? Czy złamałam daną sobie obietnicę trzymania uczuć na wodzy? Czy tak w ogóle się da? Czy da się panować nad takim uczuciem jak miłość? Nie chcę tego powiedzieć ale muszę, chcę wierzyć, że to mi pomoże: TĘSKNIĘ ZA NIM.
Co to w ogóle oznacza wierzyć? Czy wiara czyni nas ludźmi postępu a może cofa nas do rzędy nie rozumiejących nic i nie czujących pierwotnych zwierząt?
Nie wiem… Nie wiem, co mam czuć, nie wiem co mogę czuć.
MĘTLIK W GŁOWIE.
ARMAGEDON……
W pokoju jest ciemno, ciemno ale przyjemnie. Staram się skupić na czymś pozytywnym ale nie potrafię, nie potrafię zignorować uczucia tęsknoty za nim.
Po raz setny chwytam za telefon i wsłuchuję się w tępy dźwięk sygnału.
- Skoro nie odbieram to chyba nie mogę rozmawiać jasne?- jego głos jest zimny i nie wyrażający jakiegokolwiek entuzjazmu
- Zayn proszę Cię. Porozmawiajmy przez chwilę.- mówię siląc się na pewny siebie głos
- A mamy o czym? Valery my nie mamy o czym porozmawiać.-
- Zayn mamy… Dlaczego uciekłeś? Dlaczego wyjechałeś?- pytam go starając się skupić na jego głosie i słowach
- A co mnie tam trzymało? Nic. Muszę wszystko sobie przemyśleć. Nie dzwoń więcej, proszę.- w słuchawce rozlega się dźwięk oznaczający zakończenie rozmowy. Moje oczy napełniają się łzami.
Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Buuuu!
Jestem i tu:)
Hello girls! Witam was w ostatnim dniu października! Jak się trzymają moje dziewuszki? Mam nadzieję, że tak jak ja zarażacie pozytywnym myśleniem:)
Jak wam idzie szkoła? Jak tam sobie radzicie? U mnie nie jest najlepiej ale tam... Nie wnikajmy:D
mam do was little question...
Czy wam nie podoba się to opowiadanie?
Tylko poproszę o szczere odpowiedzi bo na prawde... Albo jest was mniej albo nie wiem...
Statystki są drastyczne! Jak to się stało? To chyba prawda że stałam się gorsza ale... Wiem, że są lepsze i gorsze dni....
Oj... Nie ważne.
Mówicie co myślicie i tyle!
Ale nam zima w tym roku spłatała małego figla co???
Kocham!!! Buuuuuziaki :D
Magda